Słów parę o najgorszej publice w polskim rapie |FELIETON

To, że rapowa publika nie należy do najznakomitszych, jest chyba dość oczywiste. Jednak jej freestyle’owa podgrupa od pewnego czasu wzbija się już na wyżyny absurdu i idiotyzmu. Głównie w internecie, ale i nierzadko na bitwach – przeciętny odbiorca wolnego stylu to chyba nie tylko gimnazjalista, ale i zwykły kretyn…

Freestyle przez ostatnie lata niewątpliwie się odrodził – pojawili się nowi, popularni zawodnicy, a na bitwy znów zaczęły zjeżdżać się tłumy. Jednak, by mogło do tego dojść, musiał on się najpierw bardzo zmienić – krótko mówiąc, dostosować do wymagań publiki. Stąd niemal w każdej walce słyszymy dziś o rozpustnych pannach, seksualnych ekscesach i niepewnych orientacjach. A może prościej o kurwach, pierdoleniu i pedałach…

Ani to fajne ani hip hopowe, a przecież to tylko wierzchołek góry lodowej. Wyobrażacie sobie, że można te głupoty o kobietach i seksie wymyślać w domu przed bitwą? Dla mnie to już odrobinę chore… Ale stop, to jeszcze nic przy tym, że mogą one wywołać takie emocje wśród słuchaczy. Oni za bohaterów jebania cudzych panien gotowi byliby oddać własne życie…

Pamiętacie może jeszcze WBW 2015 i gównoburzę po odpadnięciu z bitwy Filipka? Już sama impreza została zrujnowana przez debili, którzy nie pozwalali walczyć półfinalistom, gwiżdżąc i wykrzykując pseudonim swojego idola . No a potem w internecie… aż szkoda gadać. Zamiast "jebać Flinta", powinniśmy może po prostu jebać freestyle…

Oczywiście do dziś nic się nie zmieniło. Jeśli marzycie na dobre zrazić się do wolnego stylu, polecam polubić fanpage’e najbardziej popularnych zawodników, zobaczyć jakich mają fanów, albo po prostu przejrzeć komentarze pod bitwami na youtube'ie. Freestyle'owa publika serio woła o pomstę do nieba, choć rzeczywiście głównie ta internetowa. Na bitwach wciąż da się jeszcze spotkać normalnych ludzi – może nie zawsze są oni w większości, ale dalej gdzieś się przewijają . Pytanie co ich do tego skłania?

U niektórych na pewno wciąż kipi zajawka, którą wszczepili w nas bardziej wiekowi zawodnicy. Może to zabrzmi banalnie, ale kiedyś wolny styl to naprawdę było coś. Z kolei dziś, mimo że freestyle na pewno nie idzie w dobrym kierunku, to na battle’ach ma się jednak dużo lepiej niż w internecie. Potwierdza to chociażby sobotnia Bitwa o Trójmiasto, a także parę wcześniejszych imprez, gdzie poziom nawijki nie ograniczał się do wulgarnych obelg i schematu „twojej niuni”. Możliwie najgorsza publika jeszcze wszystkiego doszczętnie nie zrujnowała, a przecież i wśród niej da się odnaleźć normalnych ludzi.

Chciałbym zakończyć tekst tym pozytywnym akcentem, ale nie potrafię. Słyszeliście może już o buncie fristajlowców i zorganizowaniu przez nich konkurencyjnego dla WBW 2016 cyphera w Warszawie? To już temat na zupełnie inny artykuł, ale powiem wam tylko, że jakoś bardzo się nie dziwię Theodorowi piszącemu na fb, że nie chce być już żaden sposób utożsamiany  z dzisiejszymi zawodnikami. Cała sprawa jest dużo mniej czarno-biała niż większości się wydaje, ale ta większość to przecież fani freestyle'u. Oni rozpętali w internecie kolejną mini gównoburzę i na pewno nie zamierzają przestać działać.

Swoją reakcją na niedawne wydarzenia odbiorcy wolnego stylu po raz kolejny udowadniają, że są chyba po prostu cholernie mało lotni. Jeśli to oni dalej mają decydować o tym, w jakim kierunku będzie podążał polski freestyle, to ja chyba serdecznie podziękuje i śladami Theodora oraz wielu innych przed nim, dam sobie z tym wszystkim święty spokój.