Wywiad
HAJU: „ZLEWAM WSZYSTKIE RECENZJE, NAWET TE POZYTYWNE”
Haju, reprezentant zespołu Pepe Skuad, ma na swoim koncie cztery solowe albumy oraz cztery nagrane wspólnie z zespołem. Raper obecny jest na podziemnej scenie od 12 lat.
Z Hajem porozmawialiśmy m.in. na temat jego ostatniej płyty "Elipsa", która ukazała się w ubiegłym roku.
Czym dla Ciebie jest tytułowa „Elipsa”?
Haju: Podróżą, która pozwoliła mi poznać samego siebie. Tak naprawdę każdy z numerów jest punktem ścieżki, którą wędrowałem w ubiegłym roku. Dlatego też tytuł powstał zupełnie naturalnie na samym końcu prac nad albumem.
Dojrzale to brzmi, aż takie zmiany nastąpiły w Twoim życiu?
Haju: Zawsze trzymałem się maksymy huczącej po osiedlach Wrocławia “Należy się zmieniać, by jakim jest się pozostać”.
12 utworów, dużo odrzutów Ci zostało z tego materiału?
Haju: Bardzo dużo piszę przy okazji każdego albumu. Jestem wobec siebie dość surowy i wchodzę do studia tylko z najlepszymi i najbardziej dopracowanymi tekstami. Stąd klasyczne "odrzuty" właściwie się nie pojawiają.
Mówisz, że piszesz dużo, jak długo zbierałeś teksty na „Elipsę” – dzisiaj słuchając tego albumu, któryś tekst byś zamienił na rzecz czegoś co się nie pojawiło na płycie?
Haju: Stale pracuję nad swoim warsztatem. Dlatego zawsze po upływie czasu wiem co mogłem zrobić lepiej. Jednak to się tyczy tylko technicznych kwestii. W treści nie chciałbym nic zmieniać. Jestem pewny tego co nawijam to 100% mnie. Nawet jeśli niektóre stare rzeczy wydają mi się teraz naiwne, to jest to mało istotne. Wszystkie te albumy są moją historią. Zawsze musi zaistnieć punkt A, żeby mógł powstać pozornie osobny punkt B.
Płyta to tylko dwanaście historii, dlaczego tak mało, jest to jakaś symbolika, czy po prostu tak wyszło i nie ma co doszukiwać się drugiego dna?
Haju: W kategoriach kreowania czegoś nigdy nie ma dla mnie słowa “tylko”. Tworząc coś myślisz o tym bez przerwy. Przestajesz myśleć w momencie, w którym uważasz to nad czym pracujesz za kompletne. Świetny obraz nie musi mieć 30 kolorów. Może mieć tylko 2, a sama forma, wyrazistość i styl stworzą kompletny przekaz. Tak samo jest z albumami. Niektóre są kompletne już w formie kilku trackowego EP. Inne potrzebują ponad 20stu numerów. Elipsa potrzebowała dokładnie 12stu ścieżek.
Wydałeś się w Step Records, dlaczego akurat ten label, miałeś inne propozycje?
Haju: Miałem sporo propozycji. Wybrałem Step z kilku względów. Pominę te czysto techniczne. Skupię się na dwóch dla mnie najbardziej istotnych. Po pierwsze, mając kontakt z kimkolwiek z labelu da się odczuć pasję i zajawkę w czystej postaci. Tu nie ma żadnej dyskusji. Niektóre oferty innych wytwórni zaczynały się bezpośrednio od liczb i obietnic rodem z jebanych reklam bankowych. Gdzie tam była pasja do muzyki? Zupełnie nie wiem. Po drugie oferta od Step wyszła w naturalny sposób. Dokładniej siedziałem na jednej z ławek w centrum Wrocławia. Zupełnie nagle i dla mnie nieoczekiwanie przechodził tamtędy Kroku i po prostu zagadał. Zero ciśnienia. Spontan jak na podwórku.
Cyfry, zapewnienia rodem z reklam bankowych – to nie przemawia do Ciebie, ważniejsza jest pasja i muzyka?
Haju: Cyfry i zapewnienia mało dziś znaczą dla raperów w mojej sytuacji. Wydanie legalnej płyty jest pospolite. Prawie nic nie znaczy. Nie jest już wyróżnieniem dla rapera. Jedynie na bank doda “+1” do marzeń z podwórka. Nic więcej. Wiem, bardzo to spłycam, ale to są fakty. Jestem marzycielem, ale w pewnych momentach wyciągam głowę z chmur i chcę czystej prawdy. Dlatego z mojej perspektywy lepiej się skupić na tym, żeby zachować niezależność i współpracować z ludźmi, którzy na prawdę mnie szanują i współdzielą pasję do samej muzyki.
Gościnnie na płycie m.in. Paluch oraz Mam Na Imię Aleksander, dlaczego zdecydowałeś się akurat na ten duet?
Haju: Jestem fanem muzyki tych zawodników i poznałem ich osobiście. To dla mnie wystarczające zestawienie.
Obsadę gościnną ograniczyłeś do totalnego minimum, chciałeś by ta płyta była Twoją płytą po prostu?
Haju: To jest tak, że najczęściej mam po prostu kompletne koncepcje na kawałki. Ten schemat istnieje na każdym moim albumie i raczej się nie zmieni. Muszę kogoś znać i kumać rozumieć tło jego tekstów. Nigdy nie zabiegałem o stosy znajomości wśród raperów. Dlatego grupa ziomów, z którymi współpracuję jest niewielka.
Powiedz czy odbiór albumu przez słuchaczy Cię zaskoczył?
Haju: Ciężko wyobrażać sobie odbiór. Myślę nawet, że to zjebane i brudne nastawienie. Dlatego zlewam przy okazji wszystkie recenzje, nawet te pozytywne. Myślę, że ta forma dziennikarstwa nie ma sensu. Kupiłeś kiedyś album, bo recenzja w gazecie albo na portalu Cię zaciekawiła? Proszę Cię.. Mam mnóstwo płyt na wosku i na CD. Żadnej nie kupiłem dlatego, że ktoś coś tam napisał. Najczęściej wymieniam się inspiracjami ze swoimi ludźmi. Często też przekopuje biografie moich ulubionych zawodników i dokładnie czytam opisy poszczególnych tracków na okładkach. Stamtąd wyłapuje nowe ksywy i nazwiska. Później ich szukam, sprawdzam, kupuję nowe. I tak w kółko. Klasyka. Po prostu fajnie jest jeśli ludzie samodzielnie myślą i dyskutują w swoim gronie o sztuce. Recenzje proponują Ci ramowe myślenie o muzyce lub innej formie twórczości. Jest większa zbrodnia ziomo?
Gdybyśmy mieli oprawić „Elipsę” w okładkę, przeistoczyć ją w książkę, a Ty miał byś napisać wstęp do niej, to co byś napisał?
Haju: Napisałbym dokładnie to samo co w ramach wstępu do istniejącej okładki płyty.
8 krążków w 12 lat, dużo tego się nazbierało?
Haju: Są też twórcy bardziej pracowici ode mnie. W każdym razie to na pewno sporo. Mam stałe tempo rozwoju. Jestem coraz silniejszy. Potrafię coraz więcej
Współtworzysz, oprócz działalności solowej, Pepe Skuad – opowiedz o tym jak się poznaliście i kiedy zamierzacie wydać coś pod wspólnym szyldem?
Haju: Najpierw poznałem Roxona. Graliśmy razem w klubie piłkarskim Parasol. Skumaliśmy się mocno również poza boiskiem. Zajebiste czasy, hiphop tętnił każdym elementem i na każdym podwórku 71. Przez Roxona poznałem Rekorda. Byłem maksymalnie zajarany ich stylówką już wtedy nagrywali świetne numery jako Pepe Skuad (do tej pory uważam te tracki za zajebiste). Ja współtworzyłem inny skład, z naszymi wspólnymi ziomami z boiska i szkoły Maikasem i Leonem. Nazywaliśmy się TCWN. Po pewnym czasie chłopaki z mojego składu odpuścili pisanie i nagrywanie. Moja zajawka przybierała na sile. Podobnie u Rekorda i Roxona. Wspólna pasja i taka klasyczna przyjaźń z podwórka sprawiły, że w naturalny sposób dołączyłem do Pepe Skuad. Byłem, jestem i będę zajebiście dumny z tego faktu. Przede wszystkim przeżyliśmy wiele zajebistych przygód, a przy okazji stworzyliśmy mnóstwo kawałków i trzy wspólne albumy. Teraz, czego bardzo żałuję, nie mamy już tyle czasu na “bycie PEPE”. Wieczorami piję łychę, gapię się w horyzont i rozkminiam te parę lat wstecz, kiedy paliliśmy jednego szluga na trzech, piliśmy Piasty i żarliśmy tony przesolonego słonecznika. Wymyślaliśmy tematy kawałków, koncepcje albumów i kombinowaliśmy jak i za co zbudować jeszcze lepsze studio. Nie chcę dużo mówić o nowych rzeczach. Więcej robić, mniej mówić. Na tym się zatrzymajmy.
Żyjesz rapem, czy żyjesz z rapu?
Haju: Żyje rapem i z rapu, ale w innym sensie. Sam rap nie przynosi mi żadnych zysków. Czasami ewentualnie zwraca się koszt zainwestowanej floty. Patrząc powierzchownie można by stwierdzić, że moje rapowanie jest nierentowne. Jednak pod tym kątem można też stwierdzić, że jedzenie jest nierentowne. No, ale jak to? Wydajesz pieniądze na jedzenie i nie zarabiasz na tym, tak? Patrząc inaczej wydając pieniądze na jedzenie kupujesz energię dla organizmu. Ja wydaję pieniądze i poświęcam czas na rap, bo kupuję za to mentalną siłę, satysfakcję i możliwość spełniania życiowej pasji. Oprócz tego bycie aktywnym tekściarzem i zajmowanie się muzyką przejebanie otwiera mnie w sferze zawodowej (totalnie poza muzycznej) i daje tony inspiracji.
Masz 26 lat, 12 lat w rap grze, ani przez chwilę nie miałeś dosyć?
Haju: W głębi duszy ani na chwilę. Zdarzało mi się marudzenie zupełnie niepotrzebnie. Teraz odkrywam w sobie sporo istotnych przemian. Inaczej podchodzę do muzyki i jej tworzenia. Liczy się proces i to, że tworzymy coś co wzbudza emocje. Rozumiem, że można mieć dosyć jeśli kurczowo trzymasz się tego, że chcesz być kiedyś “zawodowym” raperem. Wtedy otwierasz w swojej głowie niepotrzebne zakładki. Pasmo rozczarowań to dopiero początek doliny. Bycie zajebistym raperem i bycie raperem z rzeszą kumatych fanów to dwie, odrębne rzeczy. Rzadko kiedy się pokrywają. Zawód raper to ukoronowanie marzeń. Jednak to opcja zarezerwowana dla kilkunastu najlepszych typów w Polsce. Gratuluje im tego, jednocześnie mam świadomość, jak musi im być ciężko. Ja jestem w komfortowej sytuacji. Nie otwieram wcześniej wspomnianych “niepotrzebnych zakładek”. Robię swoje, spełniam się, dobrze żyję i wierzę w rap. Być może kiedyś będę na tyle dobry żeby osiągnąć pozycję tych kilkunastu najlepszych. Zachowanie tej zdrowej harmonii to zajebista sprawa. Po prostu idziesz po szczęście.
Step Records – co tak naprawdę dał Ci duży label, czego sam nie byłbyś w stanie sobie zapewnić?
Haju: Szczerze mówiąc nic. Każdy twórca może wokół siebie ogarnąć całe “podwórko”. Decydując się na współpracę ze Stepem przerzuciłem na ich barki pewne techniczne zagadnienia związane z wydaniem albumu. Wiedziałem, że po prostu ogarną to przynajmniej tak dobrze, jakbym robił to dla siebie sam. Zrobili. Jestem im bardzo wdzięczny i szanuję tych ludzi.
Ile czasu poświęcasz na rap w skali doby, tygodnia, praca zawodowa, życie, rap dalej zajmuje ważne miejsce w rozkładzie dnia?
Haju: Non stop myślę o nowych rzeczach i projektach. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że to 24/h. To dlatego, że ostatnio przebudziłem się majacząc wersy nowego kawałka. Szybko zapisałem to co udało mi się zapmiętać. Kilka godzin później przekazałem je Goldenowi, który momentalnie rozwinął koncept w sferze muzycznej. Tak pracujemy nad naszą muzyką.
Łatwiej jest się dzisiaj sprzedać / promować – niż kiedy zaczynałeś?
Haju: Nie wiem. Nie interesują mnie takie rzeczy. Moje obecne podejście wygląda tak róbmy dobrą muzykę. To jedna z kilku rzeczy, które wychodzą nam w życiu najlepiej. Przy okazji sama droga powstawania albumu jest największą frajdą w całym procesie. Jeśli ktoś chce słuchać tego co stworzymy to jest fantastycznie. Jeśli dodatkowo chce kupić nasz album, tym samym wspierając nasz rozwój to już jest rewelacyjnie. W resztę mam wbite. Przejście do grona topowych raperów w moim odczuciu musi być naturalne i prawdziwe. Nic na siłę. Z zażenowaniem odbieram pewne, ostatnio bardzo popularne, formy promocji. Szczególnie te oparte na pojazdach po starych graczach, gdzie argumentem jest to “że ci starzy gracze to są za słabi i pospinani, a my jesteśmy lepsi, bo jesteśmy otwarci i się nie spinamy”. Komputerowe życie level 10. Prawdziwy raper zajmuje się sobą i tematyką, która go otacza. Zazdrosny i średni raper ogląda się na wszystkich i wszystkim coś wytyka, jednocześnie argumentując, że jest pewny siebie i mówi co myśli. Serio? Kogo to interesuje? Róbmy dobre rapsy. Takie zagrywki zostawmy popowym pseudo artystom popłuczynom po erze Disco i zwapniałym klocom muzyki w Polsce.
Miałeś jakieś ciśnienie, rodzaj tremy przed debiutem?
Haju: Być może niewielką, związaną wyłącznie z dotrzymaniem terminu oddania gotowego albumu. Nie służy to muzyce, ale tak działa każda branża. Te twórcze również. Sztuka polega na znalezieniu złotego środka. Bycia twórczym, dokładnym i terminowym gościem. Ostatecznie nagrywałem po prostu ósmy, dobry i dopracowany album. Nic więcej. Lata ogrania w podziemiu hartują Twój charakter i uczą pokory. Jestem dumny ze swojej drogi.
Idziesz za ciosem i nagrywasz nową płytę?
Haju: Pracuję nad nowym materiałem jak zawsze ziomo!
Dzięki za rozmowę
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Rabo: „Wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół” – wywiad
Rozmawiamy z raperem, który nagrał płytę inspirowaną znanymi bajkami.
W ubiegłą sobotę ukazał się album Rabo „Życie to nie bajka”. To twórca znanego kanału związanego z filmami animowanymi Disneya, Pixara i DreamWorks. Mieliśmy okazję porozmawiać z byłym dziennikarzem programu „Uwaga!” na temat jego projektu.
Polećmy klasykiem na początek – jak zaczęła się Twoja przygoda z rapem?
Cóż… okres, gdy miałem 9 lat i kolega przyniósł do szkoły Grupę Operacyjną pozwolę sobie pominąć (śmiech). Oficjalnie wszystko zaczęło się rok później, gdy ojczym pożyczył mi swoją empetrójkę, bym się nie nudził w autokarze podczas wycieczki szkolnej. Znajdowała się tam „Droga” od Hemp Gru, którą momentalnie się zachwyciłem. Potem już poszło. Ogólnie jestem z pokolenia dzieciaków, dla których rap był jak łyk świeżego powietrza w świecie przepełnionym smogiem. Gdybym na pewnym etapie nastoletniego życia nie usłyszał, że „Damy radę”, to nie wiem, czy bym dał. Gdybym nie podśpiewywał sobie, że „Bierzemy sprawy w swoje ręce” albo że „Każdą porażkę obracam w sukces”, to też pewnie wszystko wyglądałoby inaczej. Nie bez powodu czasem żartuję sobie, że wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół (śmiech). I coś w tym jest.
A skąd pomysł, by samemu zacząć rapować?
Od zawsze marzyłem, by być częścią tej kultury. Przez wiele lat prowadziłem kanał na YouTube, gdzie opowiadałem o różnych ciekawostkach, szokujących teoriach i absurdach związanych z filmami animowanymi, głównie ze stajni Disneya, Pixara i DreamWorks i gdy przekroczyłem magiczną barierę 100 000 subów, chciałem przygotować dla widzów coś specjalnego. Uznałem wtedy, że to dobra okazja, by zadebiutować i tak powstał utwór „Sto tysięcy powodów”. Odbiór był pozytywny, więc zacząłem doskonalić swój warsztat i dziś, po 5 latach od tamtego wydarzenia, myślę, że rozwinąłem się już na tyle, by przedstawić się szerszemu gronu słuchaczy.
No właśnie, niedawno do sieci trafiła Twoja EPka „Życie to nie bajka”, oparta na ciekawym patencie. Opowiedz o tym.
Od jakiegoś czasu kiełkował mi w głowie pomysł na płytę związaną z tym, czym zajmowałem się na co dzień. W końcu postanowiłem się za to zabrać i efektem tego jest album inspirowany znanymi animacjami, takimi jak „Toy Story”, „Auta” czy „Król Lew”. Bajki te stanowiły jednak jedynie punkt wyjścia do opowiadanych historii, dzięki czemu mogłem zgrabnie połączyć moje osobiste przeżycia z fabułą wspomnianych filmów. Przykładowo w utworze „Simba” opowiedziałem o swojej drodze do sukcesu, która ciągle trwa, niestety (śmiech). Refren oparłem na słynnej frazie Mufasy „Kiedyś to wszystko będzie Twoje”, którą kojarzy niemal każdy, a której, co ciekawe, Mufasa nigdy do Simby nie wypowiedział. Taki bajkowy efekt Mandeli.
Tu, gdzie jestem, konsekwentnie rządzi prawo dżungli
Walczę mężnie, bo lwie serce w mojej piersi dudni
Wygram ze złem, wsparcie wielkie mam od wiernych kumpli
Dzieło zwieńczę happy endem, będą ze mnie dumni!
Zanim jednak zdecydowałeś się wrócić do ksywki Rabo, wydałeś dwie EP-ki pod innym pseudonimem na osobnym kanale, którego prawie nikt nie zna.
I całe szczęście (śmiech). Faktycznie, w 2020 roku postanowiłem wypuścić pierwszą EP-kę, ale czułem podskórnie, że mimo iż teraz wydaje mi się to cudowne, to za parę lat zapewne będę wolał o tym zapomnieć. I faktycznie – dziś, gdy patrzę na swoje poprzednie projekty, na czele z tym starszym, to widzę, jak wiele rzeczy mógłbym zrobić lepiej. Ale cóż – chyba właśnie na tym polega rozwój. Ostatecznie dobrze mi zrobiło te parę lat w takim klasycznym podziemiu – miałem czas, by spokojnie progresować, a jednocześnie mało kto musiał być tego świadkiem (śmiech).
To teraz trochę z innej beczki – jak YouTuber trafia do redakcji Uwagi! TVN?
Faktycznie, jest to historia dość oryginalna. Niecałe 2 lata temu przechodziłem najgorszy okres mojego życia. To było chwilę po wypuszczeniu EPki „To The Ground”, która zresztą odzwierciedla ówczesny stan mojej psychiki. Z przyczyn niezależnych ode mnie, musiałem odejść jakiś czas wcześniej z YouTube’a, co wywróciło moje życie do góry nogami. Moim planem ₿ na życie był wtedy rynek kryptowalut, który jednak dał mi wielką lekcję pokory i plany bycia kryptomilionerem musiałem odłożyć na później. Ostatecznie znalazłem się w sytuacji, w której byłem bezrobotny, samotny i bez perspektyw. Wysłałem CV do wielu firm, by zaczepić się gdziekolwiek. Odpowiedziały mi dwie – jakieś Call Center i… McDonald’s (śmiech). Wybrałem pracę na słuchawce i – jak się potem okazało – ta jedna decyzja odmieniła moje życie.
Dlaczego? I jak to się łączy z pracą dziennikarza?
Już tłumaczę. W wielkim skrócie firma, w której zacząłem pracować, okazała się być jedną wielką kuźnią oszustów i prężnie działającą machiną okradającą starszych i schorowanych ludzi na grube miliony złotych. Gdy tylko zrozumiałem, w czym biorę udział, chciałem się zwolnić, ale ostatecznie tego nie zrobiłem. Uznałem, że więcej zdziałam, jeśli zostanę tam przez pewien czas, przemęczę się i zdobędę jak najwięcej dowodów na to, co tam się wyprawia. Ostatecznie wyszło lepiej, niż przypuszczałem. Odezwałem się do redakcji Uwagi! opisując całą sprawę i dostarczając im materiały. Podjęli temat i wspólnie zrealizowaliśmy 5-częściowy cykl reportaży o tytule „Szatańska Loża VIP”. Efekt był taki, że po pierwsze – złodziejska firma upadła, po drugie – wielu osobom odpowiedzialnym za ten niemoralny proceder postawiono zarzuty, a po trzecie – dostrzeżono we mnie potencjał i zaproszono do redakcji na staż. Reszta jest już historią. Szaloną, jak całe moje życie.
W takim razie gratuluję, dobra robota.
Dzięki. Swoją drogą na mojej najnowszej EP-ce nawiązuję do tych zdarzeń w kawałku „Pinokio”. Utwór ogólnie opowiada o poczuciu wyobcowania wśród rówieśników, o byciu niepasującym elementem układanki, ale także o potrzebie osiągnięcia wielkiego sukcesu, by mój Gepetto był ze mnie dumny i by nigdy mu niczego nie zabrakło. Myślę, że metafora jest zrozumiała dla wszystkich. Za to sama końcówka drugiej zwrotki jest właśnie o wspomnianej chwilę wcześniej historii. Pamiętam, że wszyscy przestrzegali mnie, bym się w to nie pakował, bo może stać mi się krzywda. Ja jednak miałem przekonanie, że w takich sytuacjach należy działać, nie bacząc na konsekwencje. I tak też zrobiłem. Na razie wszystko ze mną w porządku i mam nadzieję, że tak zostanie. A jeśli nie, to przynajmniej pozostanie po mnie muzyka.
Będę bronił starszych oraz kobiet, cóż
Nawet jak przypłacę to niejedną blizną
Nie chcę być prawdziwym chłopcem już
Od kiedy zostałem prawdziwym mężczyzną
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Małpa: „Moja żona ma tatuaż z okładką płyty Łony” – wywiad
W rozmowie z Małpą padają także ksywki Otschodzi i Lil Konona.
Z okazji pojawienia się na rynku winylowej wersji kultowego albumu „Kilka numerów o czymś”, spotkaliśmy się z Małpą z Warszawie, żeby porozmawiać o jego debiucie, który w większości został napisany we Włoszech.
Chociaż Małpa nigdy tego nie ujawniał, nasza redakcyjna koleżanka opowiedziała podczas rozmowy pewną anegdotę związaną z żoną rapera, która posiada tatuaż z Łoną. – Ma kilka rapowych tatuaży – przyznał raper w rozmowie z Luizą Di Felici. Więcej na ten temat w poniższej rozmowie.
Poruszone wątki w wywiadzie:
- „Kilka numerów o czymś” powstało we Włoszech na Erasmusie.
- Czy Małpa inspirował się włoskimi artystami?
- Lil Konon i jego zakola
- Otsochodzi kupuje winyl za 12 tys. zł
- Praca na stacji benzynowej
- Dlaczego Małpa zniknął na 6 lat?
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Feno: „Young Leosia i Bambi to grzeczna muzyka, która trafia do dzieci” – wywiad
Jak i kiedy modli się Edzio, Pikers GOAT, Grande Connection i monetyzacja konfliktów freakfightami.
Nasza rozmowa z Feno to przede wszystkim tematy rapowe. Czy kobiecy rap w Polsce jest dobry? Tutaj raper wspomina o Bambi, Young Leosi i Oliwce Brazil.
– Mamy Young Leosię i Bambi. To są takie najpotężniejsze postacie. To jest taka grzeczna muzyka, która trafia do dzieci. Sanah i Julka Żugaj to ten sam case – mówi Feno w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
– Mi rap się kojarzy z lekkim sk***ysyństwem. I takiej damskiej postaci jak Cardi B nie ma. No jest Oliwka i ma te skillsy, ale ewidentnie też jakieś problemy wizerunkowe. Żyjemy w post katolickim kraju, w którym nie ma akceptacji na jakieś jechanie w stylu Oliwki Brazil i obciąganie ku**sów – dodaje.
W rozmowie ponadto:
- Feno spotyka dwie małe dziewczynki, które są fankami Bambi
- Co myśli o Grande Connection
- Jak i kiedy modli się Edzio
- Kacper HTA i monetyzacja konfliktu freakfightami
- 10 tys. pomysłów Sebastiana Fabijańskiego
- Pikers to GOAT
- Najbardziej klimatyczny festiwal rapowy
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Mamy dość technicznego rapu? Koro: „Eripe, Tomb czy Golin wyczerpali tę formułę” – wywiad
Koro mówi o Young Leosi, Bambi, Grande Connection, Szpaku, White Widow i Taazym.
Podczas naszej rozmowy z Koro poruszyliśmy ciekawy wątek kalkulacji i warsztatu w polskim rapie. Czy w dzisiejszych czasach odbiorcy nie chcą słuchać już przekminionych wersów czy liczyć podwójnych i potrójnych rymów?
Koro „To nie rap się zmienia”
Jak twierdzi Koro, to nie rap się zmienia. – To raperzy zaczęli robić inny rodzaj muzyki. To nie chodzi o to, że rap się rozwija, bo on ma proste korzenie i prostą definicję, tylko ludzie otwierają się na coraz więcej rzeczy. W każdą stronę ta granica się przesuwa – mówi Koro w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
Nie chcemy już słuchać rapu dobrego warsztatowo?
W większości wypadków rap odbił w stronę popu, śpiewanych refrenów i autotune’a. Bardzo nieliczni robią jeszcze rap stawiający na technikę.
– Dzisiaj młodzi raperzy nie muszą być dobrzy warsztatowo. Tacy gracze jak Eripe, Tomb, Quebo, Golin i jeszcze mógłbym wymienić parę ksywek, wyczerpali na tyle tę formułę, że ludzie mają dość. Żyjemy w takich czasach TikTokowych i przebodźcowanych, że ta muzyka ma być takim głaskaniem psychiki, żeby się wyluzować, a nie rozkminiać o co chodziło – twierdzi Koro. Czy to dobrze czy źle? Wśród fanów możemy dostrzec dwa główne obozy. Pierwszy, który krytykuje większość rzeczy wychodzących od młodych twórców i drugi, który jest zafascynowany każdym kawałkiem, którego głównym zadaniem jest wpaść w viral i największą rotację.
W poniższej rozmowie poruszyliśmy takie wątki jak: Young Leosia i Bambi nagrywają w szafie, działalność Grande Connection, dissy i beefy się nie kalkulują, konflikt Szpaka i White Widow, Taazy objawieniem freakfightów, co z walką na Fame MMA, a także, kiedy nowa płyta.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Pueblos (Bitwa o Południe): „Żyję z freestyle’u, to moje główne źródło utrzymania” – wywiad
Rozmawiamy z organizatorem Bitwy o Południe.
Wybraliśmy się na BOP9, gdzie mieliśmy zrobić relacje z wydarzenia, ale jak to z freestylem – zamiast relacji przeprowadziliśmy kilka mocnych wywiadów. Na pierwszy ogień rozmowa z Pueblosem – organizatorem Bitwy o Południe.
– Randomowi ludzie boją się BOP-u i boją się wystąpić. Wiedzą, że można się bardzo łatwo zbłaźnić, jak np. wchodzący teraz bez koszulki Syn Młynarza z flagą Kiribati – mówi w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl Pueblos.
Organizator Bitwy o Południe ujawnił przed naszymi kamerami m.in., że jako jedna z nielicznych osób, a może nawet jedyna utrzymuje się z organizowania bitew freestyle’owych. – To moje główne źródło utrzymania – przyznaje.
Z Pueblosem porozmawialiśmy m.in. o aktualnej sytuacji BOP-u i WBW i najbardziej przyszłościowych zawodnikach, którzy jeszcze namieszają we freestyle’u.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Tym razem przed naszymi kamerami zasiadł Sarius, z którym w ponad godzinnym wywiadzie poruszyliśmy mnóstwo tematów, także ten jeden z najbardziej grzejących, czyli niesnaski z Żabsonem.
Kilka tygodni temu między Sariusem z Żabsonem doszło do małego konfliktu, który miał zostać nie do końca zrozumiany przez słuchaczy. Sarius zdecydował się szczegółowo opisać, o co chodziło i dlaczego Żabson miał u niego dług.
Ponadto szef Antihype ujawnił, czy żałuje, że sytuacja z Gibbsem lub Deysem tak się potoczyły.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News2 dni temu
Kali o powrocie Quebonafide: „Błagajcie go na kolanach…”
-
News3 dni temu
Ostatni koncert Quebonafide – wyciekła dokładna data
-
News2 dni temu
Quebonafide: „Sfingowałem swoją muzyczną śmierć”
-
News1 dzień temu
Sokół kłania się Quebonafide
-
News3 dni temu
Zwrotka podziemnego rapera robi furorę 3 lata po premierze
-
News22 godziny temu
Sentino ogłosił datę premiery płyty z Malikiem
-
News4 dni temu
Bonus RPK: „Na tym mikrofonie Gabi nagrała diss na Chadę”
-
News4 dni temu
Malik płaci za zwrotki? Raper ujawnia, jak pozyskuje topowych raperów