Wywiad
Alcomindz Mafia: „Jesteśmy rodziną, a nie gangiem czy super tworem muzycznym”
Rozmawiamy z raperami, którzy „rozpoczęli trapowanie w Polszy”.
Tuż po krakowskim koncercie Alcomindz Mafii, który odbył się 11 stycznia w klubie Żaczek umówiliśmy się z chłopakami na wywiad. Teraz możecie sprawdzić jak wyglądał początek roku u reprezentantów, którzy „rozpoczęli trapowanie w Polszy”. W poniżej rozmowie kilka słów o mixtape, który spotkał się z wieloma pozytywnymi recenzjami jak i planami na przyszłość.
Lepiej głośno odejść czy po cichu wrócić?
ALCMDZ: Najlepiej to ze sceny zejść – niepokonanym, cytując Grzegorza Markowskiego – z tym, że my nigdzie nie schodzimy.
Pytam, bo wasza płyta jest dla mnie strasznie ambiwalentna. Z jednej strony 'Wow – to jest to za co kocha się ALCMDZ’, a z drugiej jak patrzę po czasie na wyświetlenia to myślę: „K*rwa, tego to tylko słucha Alcomindz Familia”. Wracając jednak do sedna, da się jeszcze zrobić z tego sławę i siano?
Od początku tworzyliśmy ten Mixtape z zamysłem, że ma to być „materiał-podziękowanie” dla naszych true-fanów – za całą pomoc i wsparcie, jakie nam okazali podczas artystycznej nieobecności, za kultywowanie movementu na wszelaki sposób, za pamięć w czasach podaży przekraczającej popyt. Inna sprawa, że świetnie się bawiliśmy przy realizowaniu tego krążka. A czy da się zrobić sławę i siano? Oczywiście. W muzyce i wokół niej – jest mnóstwo pieniędzy i możliwości, szczególnie dziś.
Słuchacz ALC dorósł czy po prostu stracił zainteresowanie?
To nie do końca tak. Bo patrząc na nasze statystyki na choćby Spotify – to 75% naszych słuchaczy to ludzie w wieku 18-27 lat (przy 9% ludzi do 18 roku życia, którzy są dziś najliczniejszym odbiorcą rapu) – więc zazwyczaj to są Ci ludzie, którzy poznali Alcomindz w czasach największej aktywności grupy i tego zainteresowania nie stracili. Na mniejszy odbiór składa się naprawdę multum zmiennych, o których mamy świadomość, że istnieją – ale to materiał na elaborat, nie krótki wywiad.
Niemniej jednak nasz portal i wielu niezależnych dziennikarzy umieszczało wasz mixtape wysoko w podsumowaniach rocznych.
I to jest fajne. Bo nikt z nas nigdy – nigdzie – nikogo nie prosił o udostępnienie, o recenzję – tak naprawdę o nic się nie prosiliśmy. Materiał kierowany był do core-fanów – a trafił organicznie na odtwarzacze do ludzi z branży – którzy wcale nie musieli się nim przecież interesować. Ba! Tak jak wspominasz – jest naprawdę fajnie recenzowany przez rapowych żurnalistów i artystów– publicznie i prywatnie – i to zarówno przez tych aspirujących jak i siedzących w tym od dekad, którzy przez lata stygmatyzowali Alcomindz. Jeszcze inna sprawa, to fakt, że naszym zdaniem On a Mission wyróżnia się brzmieniowo na tle wydawnictw dobrze promowanych i często wykalkulowanych pod komercyjny sukces.
Co było bodźcem, że zdecydowaliście się po latach na wspólny materiał?
Trochę się stęskniliśmy za choćby samym procesem tworzenia. Wyobraź sobie, że siedzisz w doborowym towarzystwie z otwartą butelką i w rogu pomieszczenia stoi odpalony mikrofon – słuchasz sobie bitów i każdy zebrany na miejscu – ma taki naturalny odruch, że by coś nawinął pod dany bit – tak powstał każdy kawałek na On a Mission, wszystko było napisane i zarejestrowane „tu i teraz”, dlatego na tym materiale nie ma featów od kolegów z branży, a są tylko zwrotki położone przez ludzi, którzy w danym momencie z nami melanżowali i mieli ochotę coś rzucić, bez względu na to czy był to debiut przed majkiem, czy nie. Oprócz wewnętrznych potrzeb – to tak jak już było wyżej wymienione – to miało być podziękowanie dla ludzi, którzy wierzą w Alcomindz i okazali wsparcie.
Pionier zawsze ma pod górkę, a ten co przychodzi na gotowe spija śmietankę?
To nie do końca tak. Pionier zwykle ma pod górkę, owszem, ale jeśli chodzi o Alcomindz – to tu wewnętrznie przez lata zabrakło naprawdę wielu czynników, aby spijać dziś – tę tytułową śmietankę, to nasza wina, niczyja inna i mamy tego pełną świadomość.
„On a mission” mixtape miał coś udowodnić scenie?
Kompletnie nic. Bo po co w ogóle coś komuś udowadniać? Robimy swoje, dla siebie i dla naszych ludzi. Trzeba być strasznie nieszczęśliwym człowiekiem, żeby musieć cokolwiek komuś udowadniać.
Mixtape w waszym wykonaniu jest czymś w rodzaju reunion, natomiast najwierniejsi fani liczyli, że Kietlon też da namówić się na powrót. Definitywnie zawiesił Rolanda na kołku?
Nie nazwalibyśmy tego reunionem, bo ekipa nigdy się nie rozpadła, a wewnętrznie jesteśmy po prostu przyjaciółmi i Alcomindz należy bardziej rozpatrywać jako rodzinę, a nie jakiś gang czy super twór muzyczny. Co do Kietlona- to tak. Definitywnie. Aczkolwiek niewykluczone, że z Kietlonem w roli producenta jeszcze usłyszycie wspólne rzeczy.
Szkoda, szczególnie, kiedy jest to człowiek, od którego w waszym przypadku wszystko się zaczęło. Bez niego nie byłoby miłości do cykaczy?
Najprawdopodobniej tak, zresztą ten temat był już rozszerzany podczas rozmowy Koldiego z Borysem Kaltermanem na jego kanale na YouTube – jeśli kogoś to interesuje to może sobie sprawdzić.
Wracając do materiału to trochę już z nim pograliście. Wiele sytuacji pokazuje, że potraficie zrobić dym na scenie. Jak ludzie odbierają go na żywo?
Wydaje nam się, że my zawsze robiliśmy koncerty inaczej niż wszyscy – zresztą był nawet kiedyś artykuł o tym jak gramy – tu u was – na GlamRapie, jakoś w 2014 roku chyba (Link). Ciężko powiedzieć jak ludzie odbierają nowy materiał na żywo, bo to pytanie bardziej do tych co kupują bilety, ale chyba dobrze się ludzie bawią skoro zrobiliśmy kilka niespodziewanych sold outów w 2019, a sporo twarzy pod sceną się powtarzało w miastach oddalonych od siebie o setki kilometrów. Ludzie za nami jeżdżą po Polsce – to chyba najlepszy recenzent.
Czyli jest impuls, żeby robić nowe rzeczy?
Impulsów jest wiele, zewnętrznych i wewnętrznych, ale dopiero się uczymy planowania ruchów i organizacji działania – dlatego też, często na pozór może się wydawać, że nic się w Alcomindz nie dzieje – a faktycznie dzieje się dużo, ale „na zapleczu”.
To jakie plany ma Alcomindz jako indywidua i Alcomindz jako kolektyw?
Na pewno będziemy działać dalej i starać się nie robić już takich długich przerw, pomysłów jest naprawdę mnóstwo – tych stricte muzycznych i około muzycznych – ale nie chcemy rzucać hasłami z których możemy się nie wywiązać, więc jeśli będziemy mieli coś dopięte w 80% to wtedy będzie odpowiedni czas na publiczną deklarację.
PS.
Na koniec chcielibyśmy pozdrowić serdecznie wszystkich Alcomindzów, ludzi zaprzyjaźnionych z ALCMDZ oraz wszystkich wspierających movement. Do zobaczenia wkrótce. Podpisano Koldi, Kolins, Jaco, Kluchu. NWW ALC.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Rabo: „Wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół” – wywiad
Rozmawiamy z raperem, który nagrał płytę inspirowaną znanymi bajkami.
W ubiegłą sobotę ukazał się album Rabo „Życie to nie bajka”. To twórca znanego kanału związanego z filmami animowanymi Disneya, Pixara i DreamWorks. Mieliśmy okazję porozmawiać z byłym dziennikarzem programu „Uwaga!” na temat jego projektu.
Polećmy klasykiem na początek – jak zaczęła się Twoja przygoda z rapem?
Cóż… okres, gdy miałem 9 lat i kolega przyniósł do szkoły Grupę Operacyjną pozwolę sobie pominąć (śmiech). Oficjalnie wszystko zaczęło się rok później, gdy ojczym pożyczył mi swoją empetrójkę, bym się nie nudził w autokarze podczas wycieczki szkolnej. Znajdowała się tam „Droga” od Hemp Gru, którą momentalnie się zachwyciłem. Potem już poszło. Ogólnie jestem z pokolenia dzieciaków, dla których rap był jak łyk świeżego powietrza w świecie przepełnionym smogiem. Gdybym na pewnym etapie nastoletniego życia nie usłyszał, że „Damy radę”, to nie wiem, czy bym dał. Gdybym nie podśpiewywał sobie, że „Bierzemy sprawy w swoje ręce” albo że „Każdą porażkę obracam w sukces”, to też pewnie wszystko wyglądałoby inaczej. Nie bez powodu czasem żartuję sobie, że wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół (śmiech). I coś w tym jest.
A skąd pomysł, by samemu zacząć rapować?
Od zawsze marzyłem, by być częścią tej kultury. Przez wiele lat prowadziłem kanał na YouTube, gdzie opowiadałem o różnych ciekawostkach, szokujących teoriach i absurdach związanych z filmami animowanymi, głównie ze stajni Disneya, Pixara i DreamWorks i gdy przekroczyłem magiczną barierę 100 000 subów, chciałem przygotować dla widzów coś specjalnego. Uznałem wtedy, że to dobra okazja, by zadebiutować i tak powstał utwór „Sto tysięcy powodów”. Odbiór był pozytywny, więc zacząłem doskonalić swój warsztat i dziś, po 5 latach od tamtego wydarzenia, myślę, że rozwinąłem się już na tyle, by przedstawić się szerszemu gronu słuchaczy.
No właśnie, niedawno do sieci trafiła Twoja EPka „Życie to nie bajka”, oparta na ciekawym patencie. Opowiedz o tym.
Od jakiegoś czasu kiełkował mi w głowie pomysł na płytę związaną z tym, czym zajmowałem się na co dzień. W końcu postanowiłem się za to zabrać i efektem tego jest album inspirowany znanymi animacjami, takimi jak „Toy Story”, „Auta” czy „Król Lew”. Bajki te stanowiły jednak jedynie punkt wyjścia do opowiadanych historii, dzięki czemu mogłem zgrabnie połączyć moje osobiste przeżycia z fabułą wspomnianych filmów. Przykładowo w utworze „Simba” opowiedziałem o swojej drodze do sukcesu, która ciągle trwa, niestety (śmiech). Refren oparłem na słynnej frazie Mufasy „Kiedyś to wszystko będzie Twoje”, którą kojarzy niemal każdy, a której, co ciekawe, Mufasa nigdy do Simby nie wypowiedział. Taki bajkowy efekt Mandeli.
Tu, gdzie jestem, konsekwentnie rządzi prawo dżungli
Walczę mężnie, bo lwie serce w mojej piersi dudni
Wygram ze złem, wsparcie wielkie mam od wiernych kumpli
Dzieło zwieńczę happy endem, będą ze mnie dumni!
Zanim jednak zdecydowałeś się wrócić do ksywki Rabo, wydałeś dwie EP-ki pod innym pseudonimem na osobnym kanale, którego prawie nikt nie zna.
I całe szczęście (śmiech). Faktycznie, w 2020 roku postanowiłem wypuścić pierwszą EP-kę, ale czułem podskórnie, że mimo iż teraz wydaje mi się to cudowne, to za parę lat zapewne będę wolał o tym zapomnieć. I faktycznie – dziś, gdy patrzę na swoje poprzednie projekty, na czele z tym starszym, to widzę, jak wiele rzeczy mógłbym zrobić lepiej. Ale cóż – chyba właśnie na tym polega rozwój. Ostatecznie dobrze mi zrobiło te parę lat w takim klasycznym podziemiu – miałem czas, by spokojnie progresować, a jednocześnie mało kto musiał być tego świadkiem (śmiech).
To teraz trochę z innej beczki – jak YouTuber trafia do redakcji Uwagi! TVN?
Faktycznie, jest to historia dość oryginalna. Niecałe 2 lata temu przechodziłem najgorszy okres mojego życia. To było chwilę po wypuszczeniu EPki „To The Ground”, która zresztą odzwierciedla ówczesny stan mojej psychiki. Z przyczyn niezależnych ode mnie, musiałem odejść jakiś czas wcześniej z YouTube’a, co wywróciło moje życie do góry nogami. Moim planem ₿ na życie był wtedy rynek kryptowalut, który jednak dał mi wielką lekcję pokory i plany bycia kryptomilionerem musiałem odłożyć na później. Ostatecznie znalazłem się w sytuacji, w której byłem bezrobotny, samotny i bez perspektyw. Wysłałem CV do wielu firm, by zaczepić się gdziekolwiek. Odpowiedziały mi dwie – jakieś Call Center i… McDonald’s (śmiech). Wybrałem pracę na słuchawce i – jak się potem okazało – ta jedna decyzja odmieniła moje życie.
Dlaczego? I jak to się łączy z pracą dziennikarza?
Już tłumaczę. W wielkim skrócie firma, w której zacząłem pracować, okazała się być jedną wielką kuźnią oszustów i prężnie działającą machiną okradającą starszych i schorowanych ludzi na grube miliony złotych. Gdy tylko zrozumiałem, w czym biorę udział, chciałem się zwolnić, ale ostatecznie tego nie zrobiłem. Uznałem, że więcej zdziałam, jeśli zostanę tam przez pewien czas, przemęczę się i zdobędę jak najwięcej dowodów na to, co tam się wyprawia. Ostatecznie wyszło lepiej, niż przypuszczałem. Odezwałem się do redakcji Uwagi! opisując całą sprawę i dostarczając im materiały. Podjęli temat i wspólnie zrealizowaliśmy 5-częściowy cykl reportaży o tytule „Szatańska Loża VIP”. Efekt był taki, że po pierwsze – złodziejska firma upadła, po drugie – wielu osobom odpowiedzialnym za ten niemoralny proceder postawiono zarzuty, a po trzecie – dostrzeżono we mnie potencjał i zaproszono do redakcji na staż. Reszta jest już historią. Szaloną, jak całe moje życie.
W takim razie gratuluję, dobra robota.
Dzięki. Swoją drogą na mojej najnowszej EP-ce nawiązuję do tych zdarzeń w kawałku „Pinokio”. Utwór ogólnie opowiada o poczuciu wyobcowania wśród rówieśników, o byciu niepasującym elementem układanki, ale także o potrzebie osiągnięcia wielkiego sukcesu, by mój Gepetto był ze mnie dumny i by nigdy mu niczego nie zabrakło. Myślę, że metafora jest zrozumiała dla wszystkich. Za to sama końcówka drugiej zwrotki jest właśnie o wspomnianej chwilę wcześniej historii. Pamiętam, że wszyscy przestrzegali mnie, bym się w to nie pakował, bo może stać mi się krzywda. Ja jednak miałem przekonanie, że w takich sytuacjach należy działać, nie bacząc na konsekwencje. I tak też zrobiłem. Na razie wszystko ze mną w porządku i mam nadzieję, że tak zostanie. A jeśli nie, to przynajmniej pozostanie po mnie muzyka.
Będę bronił starszych oraz kobiet, cóż
Nawet jak przypłacę to niejedną blizną
Nie chcę być prawdziwym chłopcem już
Od kiedy zostałem prawdziwym mężczyzną
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Małpa: „Moja żona ma tatuaż z okładką płyty Łony” – wywiad
W rozmowie z Małpą padają także ksywki Otschodzi i Lil Konona.
Z okazji pojawienia się na rynku winylowej wersji kultowego albumu „Kilka numerów o czymś”, spotkaliśmy się z Małpą z Warszawie, żeby porozmawiać o jego debiucie, który w większości został napisany we Włoszech.
Chociaż Małpa nigdy tego nie ujawniał, nasza redakcyjna koleżanka opowiedziała podczas rozmowy pewną anegdotę związaną z żoną rapera, która posiada tatuaż z Łoną. – Ma kilka rapowych tatuaży – przyznał raper w rozmowie z Luizą Di Felici. Więcej na ten temat w poniższej rozmowie.
Poruszone wątki w wywiadzie:
- „Kilka numerów o czymś” powstało we Włoszech na Erasmusie.
- Czy Małpa inspirował się włoskimi artystami?
- Lil Konon i jego zakola
- Otsochodzi kupuje winyl za 12 tys. zł
- Praca na stacji benzynowej
- Dlaczego Małpa zniknął na 6 lat?
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Feno: „Young Leosia i Bambi to grzeczna muzyka, która trafia do dzieci” – wywiad
Jak i kiedy modli się Edzio, Pikers GOAT, Grande Connection i monetyzacja konfliktów freakfightami.
Nasza rozmowa z Feno to przede wszystkim tematy rapowe. Czy kobiecy rap w Polsce jest dobry? Tutaj raper wspomina o Bambi, Young Leosi i Oliwce Brazil.
– Mamy Young Leosię i Bambi. To są takie najpotężniejsze postacie. To jest taka grzeczna muzyka, która trafia do dzieci. Sanah i Julka Żugaj to ten sam case – mówi Feno w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
– Mi rap się kojarzy z lekkim sk***ysyństwem. I takiej damskiej postaci jak Cardi B nie ma. No jest Oliwka i ma te skillsy, ale ewidentnie też jakieś problemy wizerunkowe. Żyjemy w post katolickim kraju, w którym nie ma akceptacji na jakieś jechanie w stylu Oliwki Brazil i obciąganie ku**sów – dodaje.
W rozmowie ponadto:
- Feno spotyka dwie małe dziewczynki, które są fankami Bambi
- Co myśli o Grande Connection
- Jak i kiedy modli się Edzio
- Kacper HTA i monetyzacja konfliktu freakfightami
- 10 tys. pomysłów Sebastiana Fabijańskiego
- Pikers to GOAT
- Najbardziej klimatyczny festiwal rapowy
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Mamy dość technicznego rapu? Koro: „Eripe, Tomb czy Golin wyczerpali tę formułę” – wywiad
Koro mówi o Young Leosi, Bambi, Grande Connection, Szpaku, White Widow i Taazym.
Podczas naszej rozmowy z Koro poruszyliśmy ciekawy wątek kalkulacji i warsztatu w polskim rapie. Czy w dzisiejszych czasach odbiorcy nie chcą słuchać już przekminionych wersów czy liczyć podwójnych i potrójnych rymów?
Koro „To nie rap się zmienia”
Jak twierdzi Koro, to nie rap się zmienia. – To raperzy zaczęli robić inny rodzaj muzyki. To nie chodzi o to, że rap się rozwija, bo on ma proste korzenie i prostą definicję, tylko ludzie otwierają się na coraz więcej rzeczy. W każdą stronę ta granica się przesuwa – mówi Koro w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
Nie chcemy już słuchać rapu dobrego warsztatowo?
W większości wypadków rap odbił w stronę popu, śpiewanych refrenów i autotune’a. Bardzo nieliczni robią jeszcze rap stawiający na technikę.
– Dzisiaj młodzi raperzy nie muszą być dobrzy warsztatowo. Tacy gracze jak Eripe, Tomb, Quebo, Golin i jeszcze mógłbym wymienić parę ksywek, wyczerpali na tyle tę formułę, że ludzie mają dość. Żyjemy w takich czasach TikTokowych i przebodźcowanych, że ta muzyka ma być takim głaskaniem psychiki, żeby się wyluzować, a nie rozkminiać o co chodziło – twierdzi Koro. Czy to dobrze czy źle? Wśród fanów możemy dostrzec dwa główne obozy. Pierwszy, który krytykuje większość rzeczy wychodzących od młodych twórców i drugi, który jest zafascynowany każdym kawałkiem, którego głównym zadaniem jest wpaść w viral i największą rotację.
W poniższej rozmowie poruszyliśmy takie wątki jak: Young Leosia i Bambi nagrywają w szafie, działalność Grande Connection, dissy i beefy się nie kalkulują, konflikt Szpaka i White Widow, Taazy objawieniem freakfightów, co z walką na Fame MMA, a także, kiedy nowa płyta.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Pueblos (Bitwa o Południe): „Żyję z freestyle’u, to moje główne źródło utrzymania” – wywiad
Rozmawiamy z organizatorem Bitwy o Południe.
Wybraliśmy się na BOP9, gdzie mieliśmy zrobić relacje z wydarzenia, ale jak to z freestylem – zamiast relacji przeprowadziliśmy kilka mocnych wywiadów. Na pierwszy ogień rozmowa z Pueblosem – organizatorem Bitwy o Południe.
– Randomowi ludzie boją się BOP-u i boją się wystąpić. Wiedzą, że można się bardzo łatwo zbłaźnić, jak np. wchodzący teraz bez koszulki Syn Młynarza z flagą Kiribati – mówi w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl Pueblos.
Organizator Bitwy o Południe ujawnił przed naszymi kamerami m.in., że jako jedna z nielicznych osób, a może nawet jedyna utrzymuje się z organizowania bitew freestyle’owych. – To moje główne źródło utrzymania – przyznaje.
Z Pueblosem porozmawialiśmy m.in. o aktualnej sytuacji BOP-u i WBW i najbardziej przyszłościowych zawodnikach, którzy jeszcze namieszają we freestyle’u.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Tym razem przed naszymi kamerami zasiadł Sarius, z którym w ponad godzinnym wywiadzie poruszyliśmy mnóstwo tematów, także ten jeden z najbardziej grzejących, czyli niesnaski z Żabsonem.
Kilka tygodni temu między Sariusem z Żabsonem doszło do małego konfliktu, który miał zostać nie do końca zrozumiany przez słuchaczy. Sarius zdecydował się szczegółowo opisać, o co chodziło i dlaczego Żabson miał u niego dług.
Ponadto szef Antihype ujawnił, czy żałuje, że sytuacja z Gibbsem lub Deysem tak się potoczyły.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
Felieton3 dni temu
Ile Bonus RPK zapłacił za zwrotkę ziomka Eminema?
-
News4 dni temu
Wini nie zasługuje, żeby Pezet odebrał od niego telefon
-
News4 dni temu
Zbuku vs Koro – potężne kopnięcie zakończyło walkę raperów
-
News2 dni temu
Będziecie zaskoczeni, kogo najczęściej słuchała Young Leosia w 2024
-
News5 dni temu
Suja zaczepia Sokoła i Erosa oraz potwierdza, że mieszka z mamą
-
News2 dni temu
Tede odpowiada Tomkowi Olejnikowi, który chce go zdissować
-
News3 dni temu
Wujek Samo Zło zdissuje Tedego? „Bardzo mnie podgryza ostatnio”
-
News3 dni temu
Ekipa chce dojechać Suję, ale raper podjął rękawicę