BYŁA PŁYTA BEYONCE, BĘDZIE PŁYTA JAY Z

Państwo Carter zamierzają wycisnąć każdego dolara z kryzysu małżeńskiego.

Jeżeli o problemach łóżkowych muzycznej pary mówi się już nie tylko na portalach do tego przezanczonych, ale także w wiadomościach telewizyjnych, zastanawiające jest – kto tu zwariował: my czy oni. Beyonce wystrzeliła przed kilkoma dniami z albumem "Lemonade", na którym postanowiła rozliczyć się ze swoim niewiernym mężem. Wokalistka opowiedziała na płycie o problemach małżeńskich, sugerując, że Jay zaglądał także do innych dziurek.

Piosenkarka nie spodziewała się chyba jednak reakcji swoich fanów, którzy zmieszali jej męża z błotem, grożąc mu nawet śmiercią. Beyonce musiała studzić emocje słuchaczy wypowiedziami, że w jej związku jest już wszystko w porządku. Szopka, którą rozpoczęła Beyonce piorąc brudy swojej rodziny publicznie to nie koniec telenoweli. Jak podaje US Weekly, a za nimi największe serwisy – Jay Z zamierza odnieść się do oskarżeń o zdradę.

Państwo Carterowie zdecydowali się rozmawiać ze sobą przez miliony ludzi na całym świecie. Wytrawny biznesmen Hova nie zamierza jednak pisać elaboratów na Twitterze dementując lub potwierdzając doniesienia swojej żony, bo za taki wpis nikt mu nie zapłaci. Ma on wydać płytę (!), na której odniesie się do tego, co usłyszeliśmy na "Lemonade". Trzeba przyznać, mistrzowski ruch godny hiphopowca, który jest na trzecim miejscu najlepiej zarabiajacych raperów wg magazynu Forbes.

Żeby tylko ta lemoniada nie odbiła im się czkawką…