Sprawdź nas też tutaj

Wywiad

GUOVA: „ZNIKNĘŁAM, BO BYŁAM ZMĘCZONA LUDŹMI”

Opublikowany

 

Po kilku miesiącach nieobecności w sieci, lubelska raperka mieszkająca aktualnie w Warszawie powróciła do życia internetowego w ubiegłym tygodniu.

Postanowiliśmy zapytać u źródła, co było przyczyną jej chwilowej nieobecności, a przy okazji wypytaliśmy ją o nadchodzące rzeczy m.in. nową płytę czy vlog, który startuje lada dzień. Nie zabrakło także wątku o tatuażach, które zdobią licznie skórę Guovy, a także jej sporu z pewną wytwórnią.

 

Rozmawiamy w momencie, kiedy będziesz startowała z video blogiem, gdy zaczynasz prace nad kolejnym albumem. Tworzenie, czy to muzyki, czy całej otoczki to czasochłonny proces. Nie masz czasami dosyć?

Guova: Pisanie piosenek to najprzyjemniejsza i jednocześnie najbardziej frustrująca część mojego życia, jak więc mogłabym mieć dosyć czegoś co dostarcza mi wszystkich niezbędnych do życia emocji? Zniknęłam po premierze "Jestem Kotem" na kilka miesięcy, ale nie dlatego, że miałam dosyć, tylko dlatego, że byłam zmęczona. Zresztą, dosyć to ma się wtedy, kiedy się coś rzuca na zawsze i nie chce się do tego wracać, a ja nie mogłam się doczekać powrotu! Poza tym, ja zmęczona byłam nie rapem czy otoczką okołorapową, a internetem i ludźmi, którzy są zawsze od ciebie lepsi, którzy zawsze wiedzą lepiej i ogólnie to są ładniejsi, fajniejsi i nie wiadomo czemu nie są na twoim miejscu.

Widziałam w takiej sytuacji dwa wyjścia: udawać, że się ma w dupie albo zniknąć na jakiś czas, żeby trochę im się znudziło, i żeby trochę mieć w dupie. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Musiałam też sobie poukładać wiele rzeczy w głowie, złapać oddech, przemyśleć w którą stronę chciałabym pójść muzycznie przede wszystkim, a także które drzwi powinnam otworzyć, a które zamknąć jeśli chodzi o wydawnictwo, promocję i rozwój.

Pojawiły się przede mną szanse i możliwości, o których wcześniej nawet mi się nie śniło. To była duża zmiana. Za duża żebym mogła się z tym wszystkim co zrodziło się wtedy w mojej głowie uporać w weekend przy pomocy kilku piwek, kilku gadek czy kilku dni na totalnym odludziu.

Zastanawiałam się codziennie czego chcę od życia, czego chcę od siebie, dla siebie, co mogę dać i komu. Wróciłam z nową energią, z większym dystansem, ale przede wszystkim ze świadomością siebie, tego co potrafię, co chcę robić i pomysłem na to, jak zdobyć wszystko to, czego nie udało mi się zdobyć dotychczas. W teorii jestem już królową, a jeśli chodzi o praktykę no to cóż, czas pokaże.

Na scenie jesteś nieprzerwanie od kilku lat, jak podejście do tego tematu ewoluowało wraz z upływającym czasem?

Guova: Tych lat nie minęło od debiutu tak wiele, żeby zachodziły w moim podejściu jakieś diametralne zmiany. Ciągle jestem na początku swojej drogi. Może podchodzę teraz do tego wszystkiego z większym luzem, może trochę uodporniłam się na hejt, na pewno z większa pokorą przyjmuję konstruktywną krytykę i potrafię wyciągnąć z niej wnioski. Robię swoje najlepiej jak umiem. Poza tym niewiele się zmieniło, dalej rap jest dla mnie ważny, nadal piszę i nagrywam z dziecięcą zajawką i wiarą, że swoją muzyką mogę coś zmienić, ciągle mam tremę przed wejściem na scenę i cały czas nagrywam "na raz" (śmiech).

Kobieta i rap – w Polsce temat o tyle ciekawy, że podobno nie macie łatwo. Przeżyłaś przez te kilka lat jakieś niemiłe sytuacje?

Guova: Nie mamy łatwo? Bzdura! Wszyscy się nami opiekują, skupiają na nas całą swoją uwagę kiedy się pojawiamy, a i wypłynąć na szerokie wody jest o wiele prościej gdy konkurencja jest tak nieliczna. Czasem jest kwas. Czasem się wkurzam. Czasem większe zainteresowanie budzi moje zdjęcie niż kawałek, ale usprawiedliwiam to ogólnym zmniejszeniem zasięgu postów na facebooku (śmiech). Czasem z większym odzewem spotyka się "Real czy Barca?" niż post z informacjami o nowej płycie albo egzotycznym featuringu. Tylko co z tego? Płyty się sprzedają, teledyski mają coraz więcej wyświetleń, propozycji wciąż przybywa. Jaką wartość ma tak naprawdę wpis na portalu społecznościowym? Czy dobry, czy zły, nieważne. Jaką ma wartość? Ile znaczy? No żadną. Nic. Nie czuję się ani gorsza, ani lepsza, płeć nie jest dla mnie wyznacznikiem czegokolwiek. Mamy XXI wiek, odrzućmy stereotypy, które mogą być bardzo krzywdzące dla drugiej osoby. Ludzie teraz przecież zmieniają płeć (hi caitlyn bruce jenner), a razem z wymianą narządów rodnych nie przestajemy lubić kawy z mlekiem, oglądać salonu sukni
ślubnych na TLC czy TopGear'a z nowym prowadzącym.
Zmieniamy garderobę czy fryzurę, wszystko co zewnętrzne i namacalne, ale czy w środku zachodzi naprawdę diametralna zmiana tylko dlatego, że nie możemy już wysikać się na stojąco? Wątpię. Doświadczyłam braku wychowania i chamstwa, ale to tylko incydenty. Czy mężczyźni nie doświadczają buractwa? Czy tylko kobiety skazane są na przykre sytuacje? Swoją drogą to Wy, dziennikarze, napędzacie te całą machinę szowinizmu, feminizmu i izmu ogólnie, zupełnie niepotrzebnie. Przestańcie w końcu pytać o kobiety w rapie, a jeśli po tylu latach wciąż nie wiecie jak to jest to wróćcie do wcześniejszych wywiadów. Czyichkolwiek, wszystkie mówimy to samo.
 
Obserwując Twoje kanały społecznościowe nie trudno zauważyć, że jarasz się tatuażami, pamiętasz swoją pierwszą dziarę?

Guova: Nie da się nie pamiętać. Jezu! jak mnie bolało. Boże! jak ja cierpiałam. Każdy kolejny tatuaż po pierwszym razie to szaleństwo i brawura z mojej strony. (śmiech) Pamiętam jak dziś. Przyszłam do mieszkania, które było przerobione na studio tatuażu o 16. Było gorąco, bardzo gorąco. Było tak upalnie, że człowiek nawet leżąc pocił się jak przy teście Coopera. Na fotelu, takim typowym, z czasów PRLu siedział równie typowy łysy gość z tribalem na ramieniu, który rzeźbił jeszcze bardziej typowego niż fotel i tatuator chińskiego smoka. Siedziałam tak chyba z godzinę i tylko gapiłam się (w dal) jak łysol męczy się przy tym wątpliwej urody dziele. Bolał mnie brzuch z nerwów, kompletnie nie wiedziałam czego się spodziewać. Nie kupiłam sobie zresztą nic do picia, paliłam tylko ciągle papierosy, aż w końcu język zaczął przyklejać mi się do podniebienia. W końcu przyszła dziewczyna, z którą umówiłam się na tatuaż. Twarz zmęczona, trochę jakby nieobecna, ale bardzo miła. Do wybranego przeze mnie wzoru zaproponowała mi ozdobnik, za który nie chciała dopłaty, po prostu uznała, że będzie to razem fajnie wyglądać. Zgodziłam się. I tak mój pierwszy tatuaż ze wzoru 3x4cm stał się wrzutem na całe przedramię. W sumie pomimo tego dziwnego zachowania to mi imponowała. Miała tatuaże w takich miejscach, na które ja nigdy bym się nie odważyła choć często w swoich snach widziałam siebie z nimi. (śmiech) Znała się na swojej pracy. Ale coś z nią było nie tak. Wtedy jeszcze nie wiedziałam co.

Standardowa akcja, przygotowanie kalki, golenie ręki, dezynfekowanie, przygotowanie sprzętu, odbijanie kalki i wreszcie – kontur! Pierwsze wkłucie było dziwne, w sumie nie do końca zdawałam sobie sprawę z tego co się dzieje. Zaczęło boleć po godzinie, kiedy to pierwszy raz zniknęła moja tatuatorka, dajmy jej na imię Klaudia. Klaudia poszła do łazienki, siedziała tam pół godziny, w tym czasie spuchła mi ręka, zapaliłam kolejnego papierosa i napiłam się czegoś co stało w kuchni. Miało ohydny smak, nie wiem do dzisiaj co to było, ale czasem lepiej nie wiedzieć. Na przykład w tej sytuacji. Wróciła z łazienki, wyjęła z lodówki butelkę z wódką, wzięła łyka z gwinta, nie popijała niczym. Miała dziwnie wątłą twarz. Nie wiem w sumie jak to określić. Była szara, ale rozluźniona. Zrelaksowana, ale zmęczona. Coraz mniej mówiła. Rzeźbiła mi za to w tym przedramieniu jeszcze kilka godzin z niestrudzoną miną, jakby nie do końca wiedziała co robi, jakby nie do końca ją to obchodziło. Co by nie mówić, to co powstawało na moim ręku wynagradzało mi ból. Około północy przyjechał do mnie Kot Kuler z piciem, które być może uratowało mi życie. Klaudia co chwilę odsuwała się od stołu, znikała w łazience, szła coś zjeść, napić się, zapalić, sprawdzić facebooka, a moja spuchnięta ręka była grubsza w pewnym momencie od wszystkich rąk w tym pomieszczeniu razem wziętych. (a było ich kilka). Moje ciało nie wytrzymywało już bólu, drętwiały mi nogi, makijaż spływał swoimi drogami, a koszulka przyklejała się do pleców, tak samo jak tyłek do krzesła, ale brakowało tak niewiele, że wmawiałam sobie, że wytrzymam, że już kończymy, że przecież dam radę, że jeśli ja nie wytrzymam, to kto?. A jednak tak wiele brakowało, jak się później okazało. (śmiech)

Była pierwsza i pierwsze tiki z bólu. Zaczęłam się strasznie pocić, chyba miałam gorączkę. Moja ręka nie czuła już bólu, a ja byłam okropnie zmęczona. Nie miałam siły mówić, skarżyć się na ból czy ruszać. Po prostu trwałam w stanie agonii do 3:30. Osuwałam się z fotela przez godzinę. Aż skończyliśmy. Wyglądał obłędnie. Lepiej niż sobie wyobrażałam. Był piękny i cudowny,
mimo, że moje przedramię przypominało biceps Papaja. Naprawdę było warto. Droga powrotna była ciężka. Gdyby nie Kuba, nie wiem co by się wtedy ze mną stało. Niósł mnie całą drogę do domu. Wymiotowałam do kosza na śmieci i potykałam się o własne nogi. Cały czas chciało mi się pić, byłam nawet zbyt zmęczona by spać. Dziś jednak wiem, że tatuaże trzeba robić w studiu profesjonalnym i tatuaż, który da się zrobić w 3 godziny, jest zrobiony w 3, a nie w jedenaście.

Wróćmy do video bloga, w wakacje masz zamiar wypuścić pierwszy odcinek. Co skłoniło Cię do tego ruchu, by prowadzić taką formę kontaktu z fanami?

Guova: Wiele osób często pytało mnie o to, jak wygląda praca nad płytą, jak wyglądają sesje w studiu, co robię kiedy nie rapuję i ogólnie, co tam u mnie. Założyłam wówczas profil na ask.fm i twitter.com, żeby na te pytania odpowiadać, ale ciężko mi było odpisywać na każde z nich z osobna, szczególnie, że mnóstwo się powtarzało, a nie chciałam by ktoś czuł się pominięty. Postanowiłam, że wybiorę metodę najłatwiej przyswajalną czyli materiały wideo. Popularność vlogów jest ogromna, mam wrażenie, że każdego dnia się podwaja. Każdy kto jest ciekaw tego jak to wszystko wygląda od kuchni, jak fajnie można spędzić czas, jak rozwijać swoją pasję i jakie fajne mamy miejsca w Warszawie (i nie tylko) znajdzie w nim odpowiedzi na wszystkie nurtujące go pytania i coś, co być może go zaciekawi i stanie się jego pasją. Nie chcę za dużo zdradzać bo to ma być w sumie niespodzianka, ale powiem Ci, że chciałabym zrobić jeden odcinek, w którym odwiedzę wszystkie studia w których nagrywałam dotychczas, żebyście mogli zobaczyć jak zmieniła się jakość mojej pracy od 2010 roku.

Jakie tematy będziesz w nim poruszała?

Guova: Nie chcę zdradzać wszystkiego, poza tym sama do końca nie wiem jak to będzie wyglądało (śmiech). Chciałabym żeby nie był stricte rapowy, ale lifestylowy, żeby nie tylko ludzie związani z rapem znaleźli w nim coś dla siebie, żeby ludzi, którzy z rapem nie mieli nic wspólnego, tym rapem zainteresować, żeby docierać ze swoją muzyką do ludzi, do których sama muzyka by nie dotarła. Na pewno będą tatuaże, sporty ekstremalne, wycieczki i dużo, dużo ze studia, z prób, z pracy nad płytą. Po prostu przyczepię sobie gopro do czoła, zdejmę po miesiącu i opublikuję fragmenty swojego życia.
 

Nowa płyta, zaczynasz ją tworzyć od zera, czy już coś jest zarejestrowane?

Guova: Coś tam nagraliśmy, ale to tylko prewki. Zaczynamy od zera. Rzeczy, które robiłam kilka miesięcy temu straciły ważność, przeterminowały się. Wiem, że stać mnie na więcej, więc coraz więcej od siebie wymagam. Chcę dać słuchaczowi materiał kompletny, z niczym się nie spieszę, nie chcę też operować datami. Wcześniej wiele razy coś obiecywałam, ustalałam termin, a później z mojej – lub nie- winy, rzeczy te ukazywały się później lub nie wychodziły w ogóle na światło dzienne. Teraz chcę uniknąć niesmaku i rozczarowania. Do momentu nagrania całego materiału, ani data premiery, ani daty singli nie będą znane. Nie wszystko też teraz zależy ode mnie. Wiele rzeczy na pewno będzie narzucała mi wytwórnia. Na szczęście to będzie mój już czwarty album wydany fizycznie i trochę nauczyłam się na błędach. Obiecuję profesjonalizm.

 

Jakiś czas temu miałaś beef z Fonografiką, były oskarżenia, wyciąganie brudów. Jak się sprawa zakończyła?

Guova: Czasem obwiniamy kogoś niesłusznie bo nie możemy uwierzyć, że ktoś z bliskiego otoczenia mógłby nas oszukać. Wieszamy psy na kimś niewinnym bo zostaliśmy zmanipulowani lub został nam przedstawiony fałszywy obraz w sposób tak wiarygodny, że przez myśl nawet nie przechodzi podejrzenie o nieprawdziwość.  Tak też było w moim przypadku. Uwierzyłam osobie, z którą pracowałam na co dzień. Uwierzyłam głęboko. Do dziś tak naprawdę ciężko mi pogodzić się z tym, że przez te kilka lat tak bardzo się myliłam. Zawsze wydawało mi się, że mam tak zwanego „nosa” do ludzi. Korzystając z okazji, chciałabym publicznie przeprosić, tak jak publicznie obrzucałam błotem całą Fonografikę za to, że w nich zwątpiłam. Nie miałam pojęcia, że najmniej życzliwe mi osoby są w moim najbliższym otoczeniu. Jest mi wstyd, że przez moją naiwność i niewiedzę nadszarpnęłam dobre imię firmy i bardzo żałuję, że wcześniej nie podjęłam pewnym kroków, może nasza współpraca potoczyłaby się inaczej. Podejrzewam, że gdyby nie to publiczne pranie brudów, nigdy nie wyszłoby na jaw, że przyjaciel jest tak naprawdę wilkiem w owczej skórze. Mam nauczkę, dostałam za swoje. Kiedyś o moich przygodach na tle manager – artysta wypuszczę tomik krótkich opowiadań, ale to jak już będę stara i będzie mi wszystko jedno, żeby nikt mnie już nie ciągał po sądach.

 

Opowiedz o muzyce, o inspiracjach, skąd je czerpiesz?

Guova: Inspiracje można czerpać zewsząd i tak też, choć to mało oryginalne, dzieje się w moim przypadku. Zobaczę jakiś plakat, usłyszę jakiś utwór, przeczytam dobrą książkę i czuję po prostu, że chcę o tym powiedzieć. Cały proces powstawania kawałka będziecie mogli zobaczyć na vlogu, więc zachęcam do wypatrywania na moim profilu linku do pierwszego odcinka. W najbliższych dniach zostanie również ujawniona nazwa cyklu.

Chciałbym na koniec Cię zapytać o jedną kwestię. Żyjesz z rapu, czy żyjesz rapem?

Guova: Żyję rapem. Nigdy nie nastawiałam się na zysk z muzyki, chociaż wiadomo, że z tyłu głowy każdy kto zaczyna się w to bawić ma marzenie, żeby pasja stała się dochodowa, to naturalna kolej rzeczy.  Nie jest to jednak mój priorytet, nie kieruję się zarobkiem przy wyborze kawałków na płytę czy repertuaru na koncert. Na co dzień pracuję w przychodni medycznej. Staram się pomagać tym ludziom i z tego miejsca pragnę podziękować im za to, że mnie inspirują każdego dnia swoją postawą. To niesamowite.

 

Dzięki za rozmowę.

Guova: Dzięki, pozdrawiam!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

 

Wywiad

Mamy dość technicznego rapu? Koro: „Eripe, Tomb czy Golin wyczerpali tę formułę” – wywiad

Koro mówi o Young Leosi, Bambi, Grande Connection, Szpaku, White Widow i Taazym.

Opublikowany

 

Przez

koro wywiad

Podczas naszej rozmowy z Koro poruszyliśmy ciekawy wątek kalkulacji i warsztatu w polskim rapie. Czy w dzisiejszych czasach odbiorcy nie chcą słuchać już przekminionych wersów czy liczyć podwójnych i potrójnych rymów?

Koro „To nie rap się zmienia”

Jak twierdzi Koro, to nie rap się zmienia. – To raperzy zaczęli robić inny rodzaj muzyki. To nie chodzi o to, że rap się rozwija, bo on ma proste korzenie i prostą definicję, tylko ludzie otwierają się na coraz więcej rzeczy. W każdą stronę ta granica się przesuwa – mówi Koro w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.

Nie chcemy już słuchać rapu dobrego warsztatowo?

W większości wypadków rap odbił w stronę popu, śpiewanych refrenów i autotune’a. Bardzo nieliczni robią jeszcze rap stawiający na technikę.

– Dzisiaj młodzi raperzy nie muszą być dobrzy warsztatowo. Tacy gracze jak Eripe, Tomb, Quebo, Golin i jeszcze mógłbym wymienić parę ksywek, wyczerpali na tyle tę formułę, że ludzie mają dość. Żyjemy w takich czasach TikTokowych i przebodźcowanych, że ta muzyka ma być takim głaskaniem psychiki, żeby się wyluzować, a nie rozkminiać o co chodziło – twierdzi Koro. Czy to dobrze czy źle? Wśród fanów możemy dostrzec dwa główne obozy. Pierwszy, który krytykuje większość rzeczy wychodzących od młodych twórców i drugi, który jest zafascynowany każdym kawałkiem, którego głównym zadaniem jest wpaść w viral i największą rotację.

W poniższej rozmowie poruszyliśmy takie wątki jak: Young Leosia i Bambi nagrywają w szafie, działalność Grande Connection, dissy i beefy się nie kalkulują, konflikt Szpaka i White Widow, Taazy objawieniem freakfightów, co z walką na Fame MMA, a także, kiedy nowa płyta.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Pueblos (Bitwa o Południe): „Żyję z freestyle’u, to moje główne źródło utrzymania” – wywiad

Rozmawiamy z organizatorem Bitwy o Południe.

Opublikowany

 

Przez

Wybraliśmy się na BOP9, gdzie mieliśmy zrobić relacje z wydarzenia, ale jak to z freestylem – zamiast relacji przeprowadziliśmy kilka mocnych wywiadów. Na pierwszy ogień rozmowa z Pueblosem – organizatorem Bitwy o Południe.

– Randomowi ludzie boją się BOP-u i boją się wystąpić. Wiedzą, że można się bardzo łatwo zbłaźnić, jak np. wchodzący teraz bez koszulki Syn Młynarza z flagą Kiribati – mówi w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl Pueblos.

Organizator Bitwy o Południe ujawnił przed naszymi kamerami m.in., że jako jedna z nielicznych osób, a może nawet jedyna utrzymuje się z organizowania bitew freestyle’owych. – To moje główne źródło utrzymania – przyznaje.

Z Pueblosem porozmawialiśmy m.in. o aktualnej sytuacji BOP-u i WBW i najbardziej przyszłościowych zawodnikach, którzy jeszcze namieszają we freestyle’u.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Sarius o konflikcie z Żabsonem: „Miał u mnie dług”- wywiad

Rozmawiamy z szefem Antihype.

Opublikowany

 

Przez

sarius

Tym razem przed naszymi kamerami zasiadł Sarius, z którym w ponad godzinnym wywiadzie poruszyliśmy mnóstwo tematów, także ten jeden z najbardziej grzejących, czyli niesnaski z Żabsonem.

Kilka tygodni temu między Sariusem z Żabsonem doszło do małego konfliktu, który miał zostać nie do końca zrozumiany przez słuchaczy. Sarius zdecydował się szczegółowo opisać, o co chodziło i dlaczego Żabson miał u niego dług.

Ponadto szef Antihype ujawnił, czy żałuje, że sytuacja z Gibbsem lub Deysem tak się potoczyły.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

KoziKoza – zdolny Polak w wytwórni Summer Cem’a – wywiad (PL, DE)

„Obecnie bardziej podoba mi się polski rap niż niemiecki”.

Opublikowany

 

Przez

kozi koza

KoziKoza (@kozikozamacht) to niemiecki raper polskiego pochodzenia, który ma w swoim dorobku artystycznym solidne tracki i bardzo przyjemne wizuale. Jego styl muzyczny jest nowoczesny oraz różnorodny. Mimo, że reprezentuje label Scorpion Gang, jest jeszcze moim zdaniem zaliczany do kategorii Underground Deutschrap. Mimo tego, portfolio Kozy jest już dość imponujące, ponieważ ma na swoim koncie współpracę z top producentami muzycznymi (europejskimi hit makers) i takimi raperami jak Summer Cem, Billa Joe czy Faroon.

Zapraszam na mój czat z sympatycznym raperem….

*Deustche Version unten

Goldie: Kiedy zacząłeś swoją przygodę z rapem?

Kozi: To niesamowicie długa historia. Myślę, że zaczęło się to w 3/4 klasie, tak około 2004 roku, kiedy kolega pokazał mi Aggro Berlin. To było dla mnie wtedy zupełnie coś nowego, że w piosenkach słyszy się przekleństwa i widzi muzyków, którzy wszędzie, gdzie to możliwe prowokują. Chciałem od razu to naśladować i nagrałem się za pomocą jednego z popularnych wówczas odtwarzaczy MP3, który był jednocześnie mikrofonem i pendrive’em. Potem pojawiło się stary Optik, German Dream. 2-3 lata jako nastolatek zajmowałem się tylko robieniem beatów, ale koniec końców okazało się, że jestem dobry w rapowaniu.

Jak zrodziła się twoja Twoja ksywka – KoziKoza? 

Rapuję już ponad 20 lat i nigdy nie byłem zadowolony z mojego przydomka. Wielokrotnie zmieniałem ksywkę, tak samo jak mój styl muzyczny. Przez podpisanie dealu musiałem w końcu zdecydować, jak będę się nazywał, żeby to opatentować. Podczas rozkminek wpadły mi do głowy polskie słowa (co jest trudne, bo muszą być to wyrazy, które Niemcy mogą wymówić). W pewnym momencie po prostu się rzekło: Koza, czyli Goat. Krótkie, ale treściwe, a mówi wszystko, co musisz o mojej muzyce wiedzieć. Co ciekawe, najpierw nazywałem się Sowa. 

Możesz nam więcej zdradzić o swoim pochodzeniu? 

Moja rodzina pochodzi z małej wioski Poborszów, jakieś 15 minut drogi od Kędzierzyna-Koźle. Przypadkowo Koźle ma też coś wspólnego z moją ksywką.

Jak się dorastało w Niemczech będąc Polakiem?

Właściwie zupełnie normalnie. Jako Polak nie wyróżniasz się tak bardzo w Niemczech. Dużo łatwiej jest nam tu zaistnieć niż osobom mającym inne korzenie. Mieszkańcy Niemiec nie dostrzegają aż tak bardzo wizualnej różnicy między Polakami i Niemcami. Oczywiście, że jesteś trochę inny jako osoba, ale w sumie nigdy nie miałem poczucia, że ​​nie pasuję tu, ani nic w tym stylu. Nigdy też nie miałem większych problemów ze znalezieniem tożsamości. Byłem Górnoślązakiem i Polakiem, który urodził się w Niemczech i w obu krajach czuję się jak w domu.

Czy mógłbyś opisać szczegółowo, jak wyglądała Twoja droga na scenę rapową?

Od około 10 lat próbuję zwrócić na siebie uwagę lub dotrzeć do kogoś na scenie rapowej, kto mógłby mnie dalej popchnąć i pomóc. Cieszę się, że się nigdy nie poddałem. W końcu stało się to dość nagle i bardzo szybko. Gennaro znałem z widzenia już bardzo długo, bo do szóstej klasy byliśmy na tym samym roku szkolnym. Potem przez wieki nie mieliśmy kontaktu. W pewnym momencie, około 2016 roku nawiązaliśmy znowu kontakt i coraz częściej zaczęliśmy ze sobą pracować. Potem w pewnym momencie on spotkał się z Cem, pokazał mu moją piosenkę. Cem się tym trackiem podjarał i tak trafiłem do Scorpion Gang.

W utworze “Made in Polonia’’ rapujesz też po polsku, co uważam za bardzo fajny pomysł. Masz w planie może nagrać track w całości po polsku?

Dziękuję! Właściwie mam 2-3 dema w całości po polsku, ale ponieważ urodziłem się i wychowałem tutaj, nie sądzę, że jestem wystarczająco biegły w języku polskim, aby stworzyć naprawdę mocną polską piosenkę. Zobaczmy, co przyniesie przyszłość. W każdym razie dema nie są złe.

“Flashbacks” to dynamiczny utwór, który brzmi bardzo smooth. Współpracowałeś wtedy z Geenaro, jednym z czołowych producentów niemieckiej sceny rapowej. Czy możesz opowiedzieć nam więcej o tej współpracy?

Jak już wspomniałem, znam Gennaro stosunkowo długo. Na szczęście mamy w labelu najlepszych producentów, co znacznie ułatwia nam dosłownie wszystko. Gennaro ma bardzo dobry słuch, umie dobrze oszacować co dobrze brzmi, a co nie. Mam do niego i innych producentów pełne zaufanie.

Osobiście odkryłam Ciebie w Champions Leak! Rapujesz w zwrotce, że otrzymałeś nowe możliwości. Co masz na myśli? Co się zmieniło?

Cóż, całe środowisko, w którym się teraz znajduję, otworzyło wiele kontaktów i możliwości. To jest bardzo ważne. 90% bycia raperem to budowanie i utrzymywanie kontaktów oraz relacji.

Jak nawiązałeś kontakt z Cem?

Przez Gennaro. Wciągnął mnie w label, bo pokazał Cemowi piosenkę.

Co oznacza dla Ciebie Scorpion Gang?

To dobre połączenie przyjaźni i biznesu. Razem chillujemy, wspólnie się śmiejemy, ale jednocześnie zawsze, gdy zajdzie taka potrzeba, zachowujemy się profesjonalnie.

“Standalone” to bardzo dobry utwór, który wyprodukowali Geenaro i Ghana. Czy możesz powiedzieć coś więcej na temat tej współpracy?

Historia powstania była właściwie taka sama, jak każdej innej piosenki. Często siedzimy w studiu i robimy jedno demo za drugim. Niektóre piosenki są bardzo dobre, a inne nie. Nigdy nie wiadomo dokładnie, co zadzieje się w studiu. Często jest to połączenie skillu i przypadku.

W teledysku występuje także Summer Cem. W jaki sposób wspiera Twoją karierę?

Po pierwsze jest szefem naszej wytwórni. Cały projekt stoi lub upada wraz z nim. Oprócz tego służy też ogromną pomocą, jeśli chodzi o teksty i drugą opinię. Chociaż czasami jest to denerwujące, gdy mam już napisaną piosenkę w całości, a na koniec Cem daje wskazówki, co można zmienić. W końcu ma on bardzo dobrego nosa do hitów i ogólnie dobrych punchline’ów.

Dużo rapujesz o związkach. Czy jesteś bardziej “gościem co lubi romanse”, czy wolisz głębokie i poważne relacje?

Myślę, że nie ma nic ważniejszego niż bardzo głębokie relacje. Niestety, coś takiego jest obecnie trudne do znalezienia i trudne do zachowania. Oczywiście, że mogę się bawić bez żadnych uczuć, ale ostatecznie posiadanie partnera, takiego do Ride or Die, jest bezcenne.

Czy w dobie aplikacji randkowych trudno jest znaleźć dobry związek?

Myślę, że aplikacje randkowe nie mają z tym nic wspólnego. Może to po prostu dzisiejsze społeczeństwo. Wiele osób dzisiaj (przynajmniej w świecie zachodnim) nie cieszy się z tego co ma, bo może być coś, gdzieś lepszego. Nie mam tu na myśli tylko relacji, ale wszystkiego ogólnie. W Polsce moi rodzice i dziadkowie cieszyli się, gdy było mięso do jedzenia (tj. w czasach PRL-u). Cieszyli się każdą zabawką, każdym cukierkiem, każdym wydarzeniem, właściwie wszystkim. A my (na szczęście) urodziliśmy się w świecie, w którym możesz wybierać spośród tysięcy rzeczy. Kiedy od najmłodszych lat uczysz się, że prawie zawsze istnieje niezliczona ilość opcji, stajesz się wybredny i rezygnujesz z rzeczy, które nie sprawiają już przyjemności. Myślę, że ma to wiele wspólnego z faktem, że kiedy ludzie mają problemy w związku, natychmiast szukają czegoś nowego.

Czego jeszcze możemy się spodziewać po Kozie? Nad czym teraz pracujesz?

W tym roku i już niedługo (może nawet do czasu publikacji tego wywiadu) ukażą się nowe piosenki. Obiecuję ci to! W tym roku biorę udział w Rap la Rue, czyli swego rodzaju konkursie, w ramach którego regularnie będą pojawiać się utwory. A po Rap la Rue od razu kontynuujemy dalszą pracę.

Czy słuchasz polskiego rapu? Może znasz lub nawet lubisz kogoś?

Słucham naprawdę dużo, dużo polskiego rapu. Ponieważ cały czas robię nowe dema, obecnie bardziej podoba mi się polski rap niż niemiecki. Szczególnie celebruję Young Igi, Sobel, Siles, Vkie, Rusina, Oki, Hodak, Smolasty, 730Huncho, Mr. Polska, Malik i Alberto.

W Polsce jest naprawdę wielu silnych raperów. Długo miałem wrażenie, że polscy raperzy nie sprawdzają wszystkich nowości, ale teraz wiele z nich jest na mega na dobrym poziomie.

Moje “klasyczne” pytanie: Twoje ulubione polskie jedzenie?

Trudno powiedzieć. Waham się pomiędzy bigosem i barszczem ze śmietaną, ale jest wiele rzeczy, które bardzo lubię. Pierogi, śląskie kluski znajdują się na szczycie listy.

*** Deustche Version ***

Goldie: Wann hast du mit Rap angefangen? 

Kozi: Das ist eine unfassbar lange Geschichte. Ich glaube es fing in der 3./4. Klasse, also so 2004 an, weil mir ein Kumpel Aggro Berlin gezeigt hat. Für mich war das damals komplett neu, dass man Beleidigungen in Songs hört, und dass man Musiker sieht, die einfach provozieren, wo es nur geht. Ich wollte das direkt nachmachen und habe mich mit einem dieser damals beliebten MP3-Player, die auch Mikro und USB-Stick zugleich waren, aufgenommen. Kurz darauf kamen dann noch die alten Optik und German Dream Sachen. 2-3 Jahre als Teenager habe ich auch nur Beats gebaut, aber meine Stärke war am Ende doch das Rappen. 

Wie bist du auf den Namen KoziKoza gekommen?

Ich rappe, wenn man alles zusammenrechnet fast schon 20 Jahre und war nie zufrieden mit meinem Künstlernamen. Ich habe ihn unzählige Male geändert, genauso wie meinen Stil. Irgendwann wurde es durch den Deal ernst und ich musste mich entscheiden, damit ich den Namen patentieren lassen kann. Ich habe ewig überlegt und irgendwann bin ich polnische Wörter durchgegangen (was sehr schwer ist, weil man ein Wort wählen muss, welches Leute aus Deutschland aussprechen und lesen können haha). Irgendwann kam es dann einfach: Koza, also Goat. Kurz und knapp und es sagt alles aus, was man über meine Musik wissen muss. 

(Funfact: Beinahe hätte ich mich Sowa genannt.)

Woher kommen genau deine Wurzeln? Wo wohnst du jetzt? 

Meine Familie ist aus Poborszów, ein kleines Dorf, 15mins von Kedzierzyń-Koźle entfernt. Lustiger Zufall, dass Koźle etwas mit meinem Namen zutun hat.

Wie war es hier in Deutschland für dich, mit polnischen Wurzeln aufzuwachsen?

Eigentlich komplett normal. Als Pole fällst du in Deutschland eigentlich nicht so auf. Für uns ist es schon deutlich leichter hier Fuß zu fassen, als für Leute, denen man es ansehen kann, dass sie ihre Wurzeln woanders haben. Leute aus Deutschland sehen den optischen Unterschied nicht so sehr zwischen Polen und Deutschen. Natürlich ist man menschlich etwas anders, aber alles in allem hatte ich nie das Gefühl, nicht dazuzugehören oder sowas. 

Ich hatte auch nie großartige Probleme eine Identität zu finden. Ich war halt ein Oberschlesier und ein Pole, der in Deutschland geboren ist und sich in beiden Ländern heimisch fühlt. 

Könntest du bitte genau schildern, wie dein Weg zur Rap-Szene verlaufen ist?

Ich habe wirklich locker 10 Jahre versucht irgendwie Aufmerksamkeit zu bekommen, oder an jemanden aus der Szene ranzukommen, der mich pushen könnte. Ich bin froh, dass ich nicht aufgegeben habe. Am Ende ging’s dann plötzlich ganz schnell. Ich kannte Gennaro so vom Sehen her schon sehr lange, weil wir bis zur 6. Klasse in einer Stufe waren. Danach habe ich ewig nichts von ihm gehört. Irgendwann so 2016 oder sowas hatten wir dann Kontakt und immer mehr zusammen gearbeitet. Dann kam er irgendwann zu Cem, hat ihm einen Song gezeigt und er fand’s krass und so kam ich dann zu Scorpiongang.

Im Video “Made in Polonia” rappst du auch auf Polnisch, das finde ich mega. Würdest du auch einen Track ganz auf Polnisch machen?  

Danke dir! Ich habe tatsächlich 2-3 Demos komplett auf Polnisch, aber dadurch, dass ich hier geboren und aufgewachsen bin, bin ich meiner Meinung nach nicht fit genug in Polnisch für einen wirklich starken polnischen Song. Aber gucken, was die Zukunft bringt. Die Demos sind jedenfalls nicht schlecht.

“Flashbacks” ist ein dynamischer Track, der sehr smooth klingt. Du hast damals mit Geenaro zusammengearbeitet, einer der Top-Produzenten der deutschen Rap-Szene. Könntest du mehr über die Kollaboration erzählen?

Wie eben schon erwähnt, kenne ich Gennaro schon relativ lange. Generell haben wir zum Glück echt die besten Produzenten im Label und das macht alles ein wenig einfacher. Gennaro hat ein sehr gutes Gehör dafür, was am Ende gut klingt und was nicht. Da vertraue ich ihm und den anderen Produzenten komplett.

Ich habe dich persönlich in Champions Leak entdeckt! Da erzählst du, dass du jetzt neue Chancen bekommen hast. Was meinst du damit? Was hat sich geändert?

Naja, durch das ganze Umfeld, in dem ich jetzt bin, haben sich viele Kontakte und Möglichkeiten eröffnet. Das ist sehr wichtig. 90% vom Job als Rapper besteht darin, Kontakte und Freundschaften aufzubauen und sie zu pflegen. 

Wie kam der Kontakt mit Cem zustande?

Durch Gennaro. Er hat mich halt dadurch reingeholt, weil er Cem einen Song gezeigt hat.

Was bedeutet für dich Scorpion Gang?

Es ist eine gute Mischung aus Freundschaft und Business. Wir chillen zusammen, lachen zusammen, aber sind gleichzeitig immer, wenn es nötig ist professionell.

“Standalone” ist ein sehr guter Track, den Geenaro & Ghana produziert haben. Könntest du mehr über diese Erfahrung berichten?

Danke dir! Die Entstehungsgeschichte ist eigentlich wie bei jedem anderen Song gewesen. Wir sitzen oft im Studio und machen eine Demo nach der anderen. Manche Songs werden fertiggemacht, weil sie krass sind, manche eben nicht. Man weiß nie genau, was heute wieder im Studio entsteht. Es ist oft eine Mischung aus Skill und Zufall.

Summer Cem ist auch im Video präsent. Wie unterstützt er deine Karriere?

Also zum einen ist er ja unser Labelchef. Mit ihm steht und fällt das ganze Projekt. Aber zusätzlich ist er auch eine sehr große Hilfe, wenn es um Texte und um eine zweite Meinung geht. Auch wenn es manchmal vielleicht nervig ist, wenn ich einen Song schon komplett geschrieben habe und Cem am Ende Tipps gibt, was man ändern könnte. Am Ende des Tages hat er einen sehr guten Riecher für Hits und allgemein für gute Punchlines.

Du rappst viel über Beziehungen? Was denkst du über Liebe? Bist du mehr ein “affair Man” oder magst du tiefe/ ernste Beziehungen?

Ich finde es gibt nichts wichtigeres als sehr deepe Beziehungen. Leider ist sowas heutzutage schwer zu finden und schwer zu erhalten. Klar kann ich auch Spaß haben ohne irgendwelche Gefühle. Aber am Ende einen Partner zu haben, der wirklich Ride or Die ist, ist unbezahlbar. 

Ist es zur Zeit in der Dating App Ära schwer, eine gute Beziehung zu finen?

Ich denke Dating Apps haben damit nichts zu tun. Vielleicht ist es einfach die heutige Gesellschaft. Viele Menschen (zumindest in der westlichen Welt) haben heute die Möglichkeit sich nicht mit dem nächstenbesten zufrieden zu geben. Und damit meine ich nicht nur Beziehungen, sondern allgemein alles. Früher in Polen waren meine Eltern und Großeltern glücklich, wenn es mal Fleisch zu essen gab (also zu PRL-Zeiten). Die waren glücklich über jedes Spielzeug, über jede Süßigkeit, über jede Veranstaltung, wirklich über alles. Und wir sind (zum Glück) in eine Welt reingeboren, in der man sich entscheiden kann zwischen tausenden Sachen. Wenn man von klein auf lernt, dass es so gut wie immer unzählige Optionen gibt, wird man wählerisch und gibt Dinge direkt auf, wenn es mal nicht mehr Spaß macht. Ich denke das hat viel damit zutun, dass Leute bei Problemen in einer Beziehung direkt nach was neuem Ausschau halten.

Was können wir noch von Koza erwarten? Woran arbeitest du jetzt?

In diesem Jahr und auch schon sehr bald (vielleicht sogar schon, wenn dieses Interview draußen ist) werden neue Songs droppen. Das verspreche ich euch! Ich mache dieses Jahr bei Rap la Rue mit, das ist so ne Art Contest, durch den regelmäßig Songs droppen werden. Und nach Rap la Rue geht’s dann direkt weiter.

Hörst du polnischen Rap? Kennst du oder magst du jemanden? 

Ich höre tatsächlich sehr, sehr viel polnischen Rap. Dadurch, dass ich ja selber die ganze Zeit neue Demos mache, habe ich aktuell mehr Spaß an polnischem Rap, als an deutschem. 

Ich feiere vor allem Young Igi, Sobel, Siles, Vkie, Rusina, Oki, Hodak, Smolasty, 730Huncho, Mr. Polska, Malik und Alberto. Es gibt wirklich viele starke Rapper in Polen. Eine lange Zeit hatte ich das Gefühl, dass polnische Rapper den ganzen neuen Stuff nicht checken, aber mittlerweile sind sehr viele sehr krass geworden.

Meine „Klassik” Frage: Dein beliebtestes polnisches Essen?

Schwer zu sagen. Ich schwanke zwischen Bigos und Barszcz mit Śmietana. Aber es gibt viele Sachen, die ich sehr mag. Pierogi, Schlesische Kluski sind auch sehr weit oben! 

Rozmawiała: Amanda Nowaczyk aka Goldie @goldiethebossy 


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Spektakl „Adam” – losy ekscentrycznych bohaterów w świecie po katastrofie ekologicznej – wywiad

Rozmowa z Feno i Karoliną Czarnecką.

Opublikowany

 

Przez

Warszawska publiczność muzyczna i teatralna już niebawem będzie mogła zobaczyć spektakl “Adam” w teatrze Bohema House. O swoich rolach w tej muzycznej produkcji mówią Feno (Artur Barbachen) i Karolina Czarnecka, którzy wcielili się w ekscentryczną parę bohaterów, szukających swojego miejsca w świecie po apokalipsie. 

BH: Świat w spektaklu jest zniszczony. Nie wiadomo do końca co się stało, A Wy, jako aktorzy, jak sobie to wyobrażacie?

Feno: Doszło do  katastrofy. Możemy przypuszczać, że to ludzka cywilizacja spowodowała zniszczenie środowiska. Przeżyła tylko garstka ludzi. Dookoła jest pustynna sceneria. Tak to sobie wizualizujemy

BH: Spektakl nawiązuje do kinowych produkcji science fiction. Ale nie ma w nim niezłomnych bohaterów, którzy stawiają czoła zagrożeniu, żeby uratować ludzkość.

Feno: No to prawda, nie ma w nim superbohaterów, nie ma Avengersów (śmiech).

BH: Większość postaci zmaga się z osobistymi dramatami, które ich przytłaczają. Na tym tle wyróżniają się Lola i Lolek – postacie grane przez Was. Sprawiają wrażenie, jakby katastrofa oznaczała dla nich tylko ciekawą zmianę scenerii. Utwór “Ruina”, który razem wykonujecie, to bardzo mocna i trochę straszna deklaracja euforii w obliczu zniszczenia.

Feno: Tak naprawdę myślę, że to są postacie tragiczne. No bo cały ten ich sposób bycia, cieszenie się z końca świata, to – ja to tak interpretuję – to jest taka histeria. To jest sposób na wyparcie tego wszystkiego. Sądzę, że to jest skutek traumy, którą przeżyli w związku z tym, co się wydarzyło. Pod wpływem tego po prostu ześwirowali.

Sebastian Fabijański / Próba spektaklu „Adam”

Karolina Czarnecka: Myślę, że ten opis bardzo pasuje do Lolka. Lolek zareagował na sytuację w sposób rozpaczliwy i bardzo skrajny. Natomiast Lola jest bardziej racjonalna, szuka rozwiązania. Loli motywatorem jest znalezienie sposobu, żeby jakoś ocalić ludzkość, jakoś przetrwać, coś zrobić…  Myślę, że to jest ta część idealistyczna, którą ja jej daję – to jest wspólna część moja i tej postaci. Ich dynamika związku jest taka, że jemu odwala, a ona musi trzymać pion, bo wie, że jeśli ona by się rozpadła, to już byłby koniec dla nich obojga. Przy czym oboje są rzeczywiście ekscentryczni, wariaccy, szaleni. Wyrazem tego jest też to, że towarzyszy im robot (grany na scenie przez prawdziwego robota – przyp. BH), który jest częścią rodziny. Widać to też w kostiumach: Lolek i Lola zbierają i noszą ze sobą resztki przedmiotów, które mogą się przydać do budowy czegoś, co poprawi los ludzkości. Pozostałe postaci przeważnie mają swój indywidualny dylemat czy dramat, tymczasem Lolek i Lola są skupieni na całym świecie, myślą o stu rzeczach na raz.

BH: Adam to spektakl muzyczny. Wszyscy aktorzy są artystami, śpiewają piosenki. Feno, ty jesteś jednym z twórców oprawy muzycznej. Mówi się o tym “musical rapowy”. Czy to jest spektakl dla fanów rapu?

Feno: Muzyka jest bardzo różnorodna. To wynika podejrzewam z mojego stylu i ze stylu Sebastiana Fabijańskiego, który jest reżyserem spektaklu, autorem scenariusza i tekstów utworów. Pracujemy razem już drugi rok i wypracowujemy własne, nowe kierunki muzyczne. W zasadzie ani ja, ani Sebastian nie jesteśmy chyba twórcami dla typowego fana rapu, tylko raczej jesteśmy gdzieś z boku tego wszystkiego. To, co robimy, jest trochę bardziej eklektyczne, bardziej artystyczne, trochę bardziej napompowane wszelakim oniryzmem. Ale myślę, że fan rapu też się tu odnajdzie. Przy czym nie jest to muzyka popularna, do tańca, na imprezę, tylko jest to wpisane w jakąś konwencję, więc dla fanów dobrej historii i ambitniejszego brzmienia, powiedziałbym.

BH: Jesteś zadowolony z tego, jak to wyszło?

Feno: Jestem bardzo zadowolony. Uważam, że świetną robotę wykonaliśmy. Tak jak mówiłem, słychać bardzo różnorodne brzmienia. Jest tam np. utwór, który wykonujemy wszyscy wspólnie i nie umiem określić, do jakiego należy gatunku muzycznego. Gra tam siedem oddzielnych harmonii, czyli aktorzy śpiewają na siedem głosów.  Rap jest osią, za którą się trochę łapiemy. Ale wyszliśmy daleko poza ramy rapu. Po prostu bawimy się muzyką w jakiś ciekawy sposób. Poznaliśmy się z Sebastianem dlatego, że obaj trochę rapujemy, ale nie uważam, że jesteśmy raperami. I jestem mega zadowolony, bo te utwory naprawdę wyszły ciekawe. Bity, które dostarczył Mateusz Sumara (Ramzes) to są arcydzieła, a my jeszcze uzupełniliśmy to o kolejny stopień.

BH: Gracie spektakl w teatrze ekologicznym z przesłaniem dla ludzi, żeby szanowali swoje środowisko naturalne, z założenia z konkretnym przekazem. Może się więc pojawić pytanie…

Karolina Czarnecka: Czy nam jako aktorom nie przeszkadza ideologia?

BH: No… tak.

Karolina Czarnecka: Ja właściwie odkąd skończyłam szkołę, to byłam w teatrze, który był bardzo ideologiczny. Ja bym tutaj nie była, gdybym nie wierzyła w to, że trzeba ludziom o tym mówić. Interesują mnie rzeczy ważne. Ważne są dla mnie emocje – o nich mówię głównie w mojej autorskiej twórczości. Ale ważne są też te tematy, które poruszamy tutaj. Gdybym się ideologicznie nie zgadzała z tym przekazem, to nie brałabym udziału w tym projekcie.

Feno: Przekaz, misja, to jest centrum tego wszystkiego. Najpierw mamy przekaz, wokół tego budujemy fabułę, wokół tej fabuły tworzymy muzykę i w ten sposób powstaje takie szkatułkowe dzieło. Aczkolwiek ja znajduję się tu głównie z przyczyn artystycznych, a nie światopoglądowych i z tytułu tego, że uwielbiam pracować przy ambitnych projektach. To jest moim punktem wyjścia. A to, że robimy przy tym coś ładnego, idzie za tym jakaś fajna misja, jakiś przekaz, to mi się podoba. Nie jestem fanem wciskania ludziom jakiegoś przekazu, ale tutaj to jest podane subtelnie. Spektakl nie narzuca jakiejś narracji, tylko pozostawia odbiorcę z polem do własnej interpretacji i refleksji. I to jest super. Nie widzę powodu, dla którego nie mielibyśmy mówić ludziom o tym, że powinniśmy z respektem traktować planetę, na której żyjemy.

Karolina Czarnecka: Poza tym teatr Bohema House gra w namiocie cyrkowym, co dla mnie stanowi dodatkową magię, bo zawsze miałam sentyment do wizji zżytej, trochę rodzinnej trupy cyrkowej. To było dla mnie jakoś ekscytujące. No i dajemy z siebie wszystko, żeby jak najlepiej wypaść muzycznie.

Feno: Myślę, że wyróżniającą cechą spektaklu jest to, iż można podejść do niego jak do koncertu. Oczywiście można oglądać go jak historię, którą uzupełniają piosenki – tak jak zwykle w musicalu. Ale można też podejść odwrotnie. Bo utwory zostały skomponowane w taki sposób, że nawet jeśli oderwiemy je od narracji, to one są samodzielnymi bytami. Wydaje mi się, że najciekawszym sposobem patrzenia na to, jest właśnie taki sposób, że przychodzę na koncert, wokół którego jeszcze jest historia. Więc nawet, gdyby ktoś przespał historię, to będzie ukontentowany jak po dobrym koncercie. A przestrzał muzyczny jest szeroki, mimo że wszystko jest spójne brzmieniowo, to gatunkowo mamy pełną różnorodność – w jednym miejscu śpiewamy chórem, w innym mamy rockowe mocniejsze uderzenie, a jeszcze gdzie indziej rap. Myślę, że nawet jeśli ktoś nie jest fanem teatru, a jest fanem fajnych wydarzeń muzycznych, to jak najbardziej warto.

Spektakl “Adam” będzie miał prapremiery 25 i 26 lipca oraz premierę 27 lipca w Teatrze Ekologicznym Bohema House. Występują w nim: Sebastian Fabijański, Feno, Pono, Karolina Czarnecka, Katarzyna Granecka, Magdalena Dąbkowska/Wiktoria Kostrzewa, Łukasz Gocławski, Arkadiusz Pyć. Muzykę skomponowali Ramzes i Feno. Bilety dostępne są na stronie teatru: https://www.bohemahouse.pl/wydarzenia/adam/


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Syn Młynarza: „Tedego bym usunął ze sceny rapowej i freestyle’owej” – wywiad

Czym warszawski raper zawinił freestyle’owcowi?

Opublikowany

 

syn młynarza tede

Z Synem Młynarza spotkaliśmy się przypadkowo na Bitwie o Wrocław. Spontaniczna rozmowa, która jest preludium do dłuższego wywiadu miała wiele zwrotów akcji, a freestyle’owiec ujawnił m.in., dlaczego usunąłby Tedego ze sceny.

– Tedego bym usunął ze sceny raperskiej. To na pewno, bo strasznie mnie naobrażał. Nie pozdrawiam tego człowieka i koniecznie proszę to puścić. Tedego usunąłbym też ze sceny freestyle’owej – mówi Syn Młynarza w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl. – Szkoda, że matka go nie usunęła jak się rodził – dodał.

Syna Młynarza zapytaliśmy m.in. o Grande Connection, a także dowiedzieliśmy się, jak doszło do bitwy z Bandurą podczas słynnego streamu z Kizo.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2024.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: