ODEJŚCIE FILIPKA KOŃCEM KOLEJNEJ ERY W POLSKIM FREESTYLE’U? – FELIETON

Zjeździł na bitwach całą Polskę, osiągnął we freestyle’u niemal wszystko, by pożegnać się rozpętaniem „gównoburzy” oraz wygraną na WBSie i odejść na zasłużoną freestyle’ową emeryturę.

Filipek to najjaskrawszy symbol ery dwuznaczności i panczy o pannach w polskim wolnym stylu. Co prawda to nie on ją zapoczątkował, lecz tak naprawdę dzięki niemu zyskała ona tak spory hype i zostaje się zastanowić, czy wraz z końcem jego kariery bitewnej i ona powoli zacznie przechodzić do historii.

To Filipek, nie Edzio ani Szyderca, był dla przeciętnego słuchacza ikoną polskiego wolnego stylu przez ostatnie lata. Niszczył rywali na scenie największych bitew, zyskiwał sajkofanów w internecie, obrażał cudze panny, by na koniec samemu obrazić się na werdykty. Niektórzy sugerują, że siedzący w jury starzy wyjadacze sceny mają już po prostu powoli dość tej bardzo atrakcyjnej dla gimnazjów konwencji, mnóstwa obelg i prześcigania się w tworzeniu wulgarnych porównań w roli głównej z partnerką rywala. Problem w tym, że Filipek wcale nie ma monopolu na ową konwencję – przecież wyłonieni przez sędziów finaliści WBW 2015, Pejter i Edzio zrobili to podczas finału chyba z milion razy…

Pancze o niuniach i utarte schematy typu: „prędzej niż ze mną wygrasz…”, "on myślał, że…" to może nie wrzód na historii polskiego wolnego stylu, ale z pewnością coś, czego nie da się słuchać w nieskończoność. Wcale nie obwiniałbym o ich popularyzację Filipka – to nie jego wina, że okazał się w tej konwencji najbardziej charyzmatyczny i zdołał przekonać do niej nie tylko starszych stażem słuchaczy, ale i co drugie liceum nad Wisłą. Jednak z drugiej strony nie może też dziwić, że kiedy zaczęła męczyć i irytować konwencja, to najbardziej dostało się jej ikonie. Może to niesprawiedliwe, ale chyba dość oczywiste. Pytanie co z resztą?

Na szczęście freestyle na Filipku ani się nie zaczyna ani nie kończy. Na scenie zaczynają pojawiać się "nowi gniewni" gotowi udowadniać, że polski wolny styl to nie tylko dwuznaczności i panny. Rozbijający scenę na WBW Babinci, ciągle szkolący technikę Bober i świetnie czujący się na bicie Kaz to najlepsze przykłady gości, którzy mają szansę wyrwać polskie free z odmętów schematów, dwuznaczności i głębi pochwy dziewczyny każdego freestyle’owca. By to się udało potrzeba jeszcze więcej graczy z innymi, oryginalnymi pomysłami na wolno-stylową nawijkę. Nie ma co się łudzić, że najbardziej doceniani zawodnicy jak Edzio, Pejter, Ryba czy Milu nagle zmienią swój styl o 180 stopni i zaczną naśladować Rufina i Dioxa. Pewnie i na następnym WBW usłyszymy, że czyjaś dziewczyna jest jak autobus, skrzynia biegów lub autostrada, lecz możliwe też, że i ci najbardziej znani pod ewentualną presją tłumu pokażą, że stać ich na znacznie więcej. Zresztą już powoli zaczynają to robić…

Kiedyś na freestyle’owej scenie dominował flow i styl i…pojawił się Muflon wynalazca punchline’u. Teraz królują pociski i obelgi, więc może znajdzie się jakiś zbawiciel ze stylem, techniką i flow w małym palcu? Nie no, gdzie tam…Nie wierzę w narodziny drugiego Teta, Dużego Pe czy nawet Białasa, ba mało prawdopodobne też, byśmy zobaczyli jeszcze finał WBW podobny do tego z 2009 roku. Jednak przy nawrocie hype’u na wolny styl wśród młodych ludzi, pojawianiu się na scenie nowych, stylowych graczy jest szansa, że ten freestyle jeśli chodzi o konwencję jeszcze chociaż trochę poskręca, obierze wreszcie odrobinę inny kierunek. Zresztą wyeliminowanie Filipka przez Babinciego na WBW to już pierwszy, po stokroć nadspodziewanie ostry zakręt, a teraz pozostaje nam czekać na kolejne zaskoczenia.

Rok 2016 w polskim freestyle’u zapowiada się arcyciekawie i miejmy nadzieje, że będzie czasem wielu pozytywnych zawirowań na scenie w roli głównej z oryginalnością i nowymi pomysłami na wolno-stylową nawijkę.