Wywiad
Tu Gober: „W Irlandii panuje specyficzna atmosfera, która przypomina mi początki tego wszystkiego w Polsce”
Rozmawiamy z autorem płyty „Start”.
Ostatnio miałem przyjemność recenzować najnowszy album Tu Gobera, dzisiaj natomiast zadałem mu parę pytań. Ten podziemny raper, od lat przebywa na emigracji gdzie nieustannie nagrywa, a także pisze książki. Porozmawialiśmy między innymi o „Starcie”, hiphopie w Irlandii, scratchach w 2020 roku, niekonwencjonalnym procesie twórczym oraz przyszłych planach, nie tylko muzycznych.
Raperów na emigracji wymieniłbym z pamięci przynajmniej dziesięciu. Nie przypominam sobie natomiast żadnej ksywki związanej z Irlandią. Jak tam kultura hip hopu się trzyma?
Gober: W mojej ocenie ta kultura ma się tutaj całkiem dobrze. Jest tutaj sporo polskich reprezentantów, a najlepiej widać to na większych koncertach, kiedy to pojawiają się tu mainstreamowi artyści z Polski i które supportowane są przez lokalne składy. W necie można znaleźć sporo klipów, z których wiele utrzymanych jest na naprawdę fajnym poziomie. Jest rap, wiem, że jest breakdance i jest też graffiti. Organizowane są tutaj graffiti jamy, na których polscy writerzy bombardują irlandzkie ściany, a potem odbywają się koncerty, gdzie można usłyszeć mc’s z różnych zakątków Irlandii. Jest to ścisłe podziemie, rzeczy tworzone własnym sumptem co zbliża nas bardzo do lokalnej sceny irlandzkiej, gdyż jest to tutaj kultura utrzymująca się w undergroundzie, która mimo to prężnie działa na różnych frontach. Panuje tu specyficzna atmosfera, która przypomina mi początki tego wszystkiego w Polsce, kiedy to czuło się bardzo ten vibe i liczyła się czysta zajawka.
Może stary się już robię, ale wzruszyłem się na dźwięk tylu scratchy. Wydaje mi się, że to powoli wymierający aspekt tej kultury. Skąd w takim razie tak dużo DJ Gondoka na „Starcie”?
Jak na średnią wieku reprezentantów rapu ja też już nie jestem najmłodszy (śmiech) i może to też miało wpływ na tak dużą ilość scratchy, bo nie ukrywam, że bardzo mocno jaram się tym elementem muzyki. Dj Gondek to mój braciak ze składu i oczywiście nie mogło zabraknąć go na tej płycie, która dzięki temu stylowo podobna jest do naszego wspólnego albumu „2XG”, gdzie również roi się od jego szalonych cutów i scratchy. Poza tym udowodnił on już dawno, że nie tylko klasyczne numery nadają się do scratchowania, ale leżą one znakomicie również na trapach i kombinacjach z rejonów downtempo. W jego wykonaniu jest to po prostu przesztos i jak się tego słucha, to ma się wrażenie, że w rytm tych scratchy dosłownie skacze ci obraz.
Odsłuchując twój najnowszy krążek odnoszę wrażenie, że robisz muzykę z misją przekazania czegoś odbiorcy. Czym to jest?
Przekaz miał zawsze dla mnie spore znaczenie i bardziej lub mniej świadomie często przemycało się w rapie jakieś wartościowe treści. Podczas pisania najczęściej przychodziło to mimowolnie, lecz zawsze opierało się na bazie własnych doświadczeń. Oczywiście luźny i nieskrępowany rap na bujających bitach też jest bardzo ważny i potrzebny, bo na imprezie nikt nie ma zamiaru wsłuchiwać się w jakieś głębsze treści, tylko po prostu dobrze bawić. Uważam, że nawet takie rapsy niosą ze sobą przekaz, by znaleźć czas na to aby zostawić gdzieś z tyłu problemy, porzucić stres i po prostu się wyluzować. Wracając do poważniejszych rozkmin, mówią, że lepiej uczyć się na cudzych błędach, aby uniknąć tych własnych. Myślę, że jest w tym wiele prawdy i sam zawsze cenię to czym, dzielą się w swej muzyce inni wykonawcy.
Już wspomnieliśmy o twoim nietypowym dla rapera otoczeniu. W takim razie, jakie ma ono wpływ na Twoją muzykę?
Jest tutaj kilka rzeczy, które wpłynęły na mój rap. Jednym z nich jest na pewno brzmienie, gdyż podczas poszukiwania winyli na lokalnym rynku, nieraz zakupiłem krążki irlandzkich artystów. Wycięte z nich sample wykorzystane zostały na moich płytach i to na pewno je trochę wyróżnia. W kilku utworach można dosłyszeć się pewnej nostalgii, co nie miałoby miejsca, gdybym nigdy nie opuścił kraju. To właśnie tutaj spotkaliśmy się z Dj-em Gondkiem i gdyby nie emigracja to w ogóle nie powstałoby wiele rzeczy takich jak „2XG”, a skład STYL I STYKA nie byłby w takim składzie jak teraz. Również nie doszłoby do współpracy z artystą, który tworzy pod nazwą Miejski Raport i który do niedawna mieszkał w Dublinie – czyli nie powstałaby epka „Puszka Pandory”. No i na pewno niektórzy goście, nigdy by się na moich płytach nie pojawili, gdybym tu nie zamieszkał. Są to Mc Rungus, w połowie Irlandczyk, a w drugiej Jamajczyk, bardzo utalentowany artysta, który tworzy w gatunkach reggae, jazz, hip-hop. Jest to Rob Kelly, jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci na irlandzkiej scenie i są to też Terawrizt i Solid oraz Rapodziady – bardzo spoko polski skład z Limerick-a, a także Pesto – raper z Hiszpanii, z którym kolabo udało mi się nawiązać przez ziomków, z którymi spotkałem się na koncertach w Szkocji.
Świetnym dopełnieniem twojej twórczości jest seria vlogów. Urzekł mnie szczególnie ten moment w sklepie z winylami, o czym z resztą przed chwilą wspomniałeś. Myślisz, że to bardziej efektowna forma dotarcia do słuchacza, niż popularniejsze w tej kwestii social media pokoju Instagrama?
Dzięki za miłe słowa. Szczerze mówiąc seria „Tak to wygląda” to pomysł, który narodził się w mojej głowie już dawno temu, niedługo po zamieszkaniu w Irlandii. Miasto Galway oraz cała jego okolica urzekły mnie wtedy swoim urokiem i atmosferą. Już wtedy – ponad dziesięć lat temu zacząłem kręcić pierwsze filmy, jednak z powodu marnego sprzętu i słabych umiejętności łączenia tego w porządną całość nigdy tego nie upubliczniłem. Bardziej niż do słuchacza, chciałem wtedy dotrzeć do widza, aby pokazać mu te rejony i samemu mieć dzięki temu fajną pamiątkę. Po latach, kiedy tego sprzętu nazbierało się trochę więcej i coś tam nauczyłem się składać, temat ten do mnie powrócił. W międzyczasie powstało wiele muzyki oraz archiwalnych filmów z różnych okresów jej tworzenia i jest to świetna okazja, aby się tym podzielić i pokazać też jak to powstaje na bieżąco. Mimo wszystko taka forma plenerowa to jest coś, co mnie bardzo jara. Ludzie, natura, ciekawe rejony, lokalny folklor i różne dziedziny sztuki dają ciekawy miks, który urozmaica te filmy. Myślę, że zamiast jedynie czterech ścian studia warto pokazać coś więcej, tym bardziej że okolice mają ku temu ogromny potencjał.
„Start” to 12 pełnoprawnych numerów, dających łącznie 40 minut muzyki. Jak wyglądał jej proces twórczy? Dokładnie tyle ścieżek nagrałeś, czy jest to lista wyselekcjonowana?
Była to luźna i całkowicie swobodna zabawa muzyką. Z tego względu, że zajmuję się różnymi rzeczami, album ten powstawał około dwa lata w pełnym spokoju i bez ponagleń. Chociaż są to już pełnoprawne numer,y jest to wciąż underground, bo wydawnictwo Stylistuff Recordz to całkowicie niezależna formacja, gdzie nie ma jakichś sztywnych warunków, a nagrania powstawały w domowym studiu. Tym razem skupiłem się bardziej na tekstach oraz na poszukiwaniu bitów niż nad samą produkcją. Tylko dwa podkłady są moje, jeden jest Dj-a Gondka, a reszta pochodzi od różnych producentów, których poszukiwałem z pomocą soundclouda i innych portali. Myślę, że wyszła z tego ciekawa kompilacja, a przy okazji pojawiły się nowe znajomości, które na pewno przyniosą efekt na przyszłych albumach. Tak wiadomo, było kilka odrzutów, ale ogólnie nie było ich wiele, a taka suma wszystkich nagrań oddała treść, dokładnie jak sobie to założyłem. W obecnym czasie dwanaście numerów to i tak dużo, jeżeli spojrzymy na większość wydawanych płyt, a sam jako słuchacz lubię, kiedy na krążku jest max piętnaście utworów i to ze skitami, chyba, że jest to album podwójny to wtedy wiadomo, że więcej. Wracając do „Startu”, tym razem zależało mi, żeby wyciągnąć w miarę jak najlepsze brzmienie więc podjąłem współpracę z Dj-em Deszczu Strugi, który zajął się mixem i masteringiem. Okładkę zrobił mój człowiek PART, z którym bardzo dobrze mi się pracuje i projektuje on również grafiki do moich książek. Album został wydany w postaci dwuskrzydłowego digipacku i moim zdaniem prezentuje się bardzo godnie. Do trzech numerów powstały klipy, które złożyłem sam, gdyż jest to jedno z moich zainteresowań. Jeden w Galway oraz w mieście Limerick, drugi w irlandzkich górach Connemara, a trzeci w Polsce, w moim kochanym mieście – Lęborku.
Zahaczając jeszcze o temat vlogów, w bodajże drugim odcinku zapowiedział powrót składu Styl I Styka. Kiedy możemy się spodziewać pierwszych efektów tej współpracy?
Tak – powracamy w pełnym składzie i bardzo dużo roboty mamy już za sobą. Wyselekcjonowaliśmy bity i położyliśmy z Melnym zwrotki do około dziesięciu nagrań. Dj Gondek pracuje obecnie nad skreczami i muszę powiedzieć, że efekty są już naprawdę grube! Dokładnej daty premiery nie znamy, ale chcemy wydać tą płytę na wiosnę.
Jesteś nie tylko raperem, ale także pisarzem. Masz za sobą nawet dwie wydane książki na koncie. Większość naszych czytelników zapewne nie jest zaznajomiona z tą stroną Tu Gobera, także mógłbyś przybliżyć z czym musi się liczyć osoba sięgającą po jeden z egzemplarzy literatury twojego autorstwa?
Wciąż nie mogę się przyzwyczaić do tego miana tzn., że jestem pisarzem (śmiech). To brzmi tak bardzo poważnie… No ale cóż, będę musiał w końcu do tego przywyknąć, bo czuję, że dopiero się rozkręcam w tej dziedzinie. Jestem w trakcie pisania trzeciej książki, a pomysły mam już na kolejne i jest to coś, co daje mi przeogromną satysfakcję. Zawsze najbardziej jarały mnie powieści przygodowe, takie, które pochłaniają czytelnika, dużo się w nich dzieje i nie można się od nich oderwać. Właśnie taką drogą staram się podążać w swojej twórczości i chyba jakoś mi się to udaje. Moja pierwsza książka „Trzy sumienia”, która bardzo solidnie połączona jest z płytą „Dwa głosy”, nagraną wraz z Dj-em Gondkiem to coś w rodzaju powieści ulicznej, jeżeli w ogóle istnieje taka kategoria. Występuje tam przemoc, przestępstwa, narkotyki, a równocześnie szczera przyjaźń oraz głębokie refleksje młodych ludzi związane z otaczającym ich światem. Natomiast „Łobuzy” to typowa przygodówka, w której występują również elementy thrillera. Akcja tocząca się w latach 90-tych może przynieść wiele wspomnień osobą, które pamiętają tamte czasy. Jest to opowieść o grupce niesfornych dzieciaków, które po serii przygód w swym mieście postanawiają uciec z domów. Po tej decyzji przychodzi im walczyć o przetrwanie, gdyż gubią się oni daleko w gęstwinach lasu, a niebezpieczeństw czyha tam na nich naprawdę wiele.
Zaintrygował mnie też tytuł twojego najnowszego solowego wydawnictwa. „Start”, ale tak właściwie czego?
Jest to początek nowej drogi, którą obrałem. Pozbywszy się pewnych blokad, otworzyłem swoje horyzonty na nowe rzeczy w sferze artystycznej jak i duchowej. To nowy etap w życiu, nowe cele i wyzwania. W wyniku tego powstały i są realizowane moje vlogi. W wyniku też tego w ogóle doszło do takiego wywiadu jak ten, gdyż postanowiłem i dążę do tego by rzeczy, które tworzę dotarły do trochę większego grona niż moi stali odbiorcy, którzy są ze mną już od wielu lat. Jest to naprawdę niezła motywacja i świetne uczucie, zaczynać coś na nowo, mimo że jest się już w tej grze parę dobrych wiosen. Startujemy!
Poniżej jeden z singli promujących album „Start”:
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Rabo: „Wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół” – wywiad
Rozmawiamy z raperem, który nagrał płytę inspirowaną znanymi bajkami.
W ubiegłą sobotę ukazał się album Rabo „Życie to nie bajka”. To twórca znanego kanału związanego z filmami animowanymi Disneya, Pixara i DreamWorks. Mieliśmy okazję porozmawiać z byłym dziennikarzem programu „Uwaga!” na temat jego projektu.
Polećmy klasykiem na początek – jak zaczęła się Twoja przygoda z rapem?
Cóż… okres, gdy miałem 9 lat i kolega przyniósł do szkoły Grupę Operacyjną pozwolę sobie pominąć (śmiech). Oficjalnie wszystko zaczęło się rok później, gdy ojczym pożyczył mi swoją empetrójkę, bym się nie nudził w autokarze podczas wycieczki szkolnej. Znajdowała się tam „Droga” od Hemp Gru, którą momentalnie się zachwyciłem. Potem już poszło. Ogólnie jestem z pokolenia dzieciaków, dla których rap był jak łyk świeżego powietrza w świecie przepełnionym smogiem. Gdybym na pewnym etapie nastoletniego życia nie usłyszał, że „Damy radę”, to nie wiem, czy bym dał. Gdybym nie podśpiewywał sobie, że „Bierzemy sprawy w swoje ręce” albo że „Każdą porażkę obracam w sukces”, to też pewnie wszystko wyglądałoby inaczej. Nie bez powodu czasem żartuję sobie, że wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół (śmiech). I coś w tym jest.
A skąd pomysł, by samemu zacząć rapować?
Od zawsze marzyłem, by być częścią tej kultury. Przez wiele lat prowadziłem kanał na YouTube, gdzie opowiadałem o różnych ciekawostkach, szokujących teoriach i absurdach związanych z filmami animowanymi, głównie ze stajni Disneya, Pixara i DreamWorks i gdy przekroczyłem magiczną barierę 100 000 subów, chciałem przygotować dla widzów coś specjalnego. Uznałem wtedy, że to dobra okazja, by zadebiutować i tak powstał utwór „Sto tysięcy powodów”. Odbiór był pozytywny, więc zacząłem doskonalić swój warsztat i dziś, po 5 latach od tamtego wydarzenia, myślę, że rozwinąłem się już na tyle, by przedstawić się szerszemu gronu słuchaczy.
No właśnie, niedawno do sieci trafiła Twoja EPka „Życie to nie bajka”, oparta na ciekawym patencie. Opowiedz o tym.
Od jakiegoś czasu kiełkował mi w głowie pomysł na płytę związaną z tym, czym zajmowałem się na co dzień. W końcu postanowiłem się za to zabrać i efektem tego jest album inspirowany znanymi animacjami, takimi jak „Toy Story”, „Auta” czy „Król Lew”. Bajki te stanowiły jednak jedynie punkt wyjścia do opowiadanych historii, dzięki czemu mogłem zgrabnie połączyć moje osobiste przeżycia z fabułą wspomnianych filmów. Przykładowo w utworze „Simba” opowiedziałem o swojej drodze do sukcesu, która ciągle trwa, niestety (śmiech). Refren oparłem na słynnej frazie Mufasy „Kiedyś to wszystko będzie Twoje”, którą kojarzy niemal każdy, a której, co ciekawe, Mufasa nigdy do Simby nie wypowiedział. Taki bajkowy efekt Mandeli.
Tu, gdzie jestem, konsekwentnie rządzi prawo dżungli
Walczę mężnie, bo lwie serce w mojej piersi dudni
Wygram ze złem, wsparcie wielkie mam od wiernych kumpli
Dzieło zwieńczę happy endem, będą ze mnie dumni!
Zanim jednak zdecydowałeś się wrócić do ksywki Rabo, wydałeś dwie EP-ki pod innym pseudonimem na osobnym kanale, którego prawie nikt nie zna.
I całe szczęście (śmiech). Faktycznie, w 2020 roku postanowiłem wypuścić pierwszą EP-kę, ale czułem podskórnie, że mimo iż teraz wydaje mi się to cudowne, to za parę lat zapewne będę wolał o tym zapomnieć. I faktycznie – dziś, gdy patrzę na swoje poprzednie projekty, na czele z tym starszym, to widzę, jak wiele rzeczy mógłbym zrobić lepiej. Ale cóż – chyba właśnie na tym polega rozwój. Ostatecznie dobrze mi zrobiło te parę lat w takim klasycznym podziemiu – miałem czas, by spokojnie progresować, a jednocześnie mało kto musiał być tego świadkiem (śmiech).
To teraz trochę z innej beczki – jak YouTuber trafia do redakcji Uwagi! TVN?
Faktycznie, jest to historia dość oryginalna. Niecałe 2 lata temu przechodziłem najgorszy okres mojego życia. To było chwilę po wypuszczeniu EPki „To The Ground”, która zresztą odzwierciedla ówczesny stan mojej psychiki. Z przyczyn niezależnych ode mnie, musiałem odejść jakiś czas wcześniej z YouTube’a, co wywróciło moje życie do góry nogami. Moim planem ₿ na życie był wtedy rynek kryptowalut, który jednak dał mi wielką lekcję pokory i plany bycia kryptomilionerem musiałem odłożyć na później. Ostatecznie znalazłem się w sytuacji, w której byłem bezrobotny, samotny i bez perspektyw. Wysłałem CV do wielu firm, by zaczepić się gdziekolwiek. Odpowiedziały mi dwie – jakieś Call Center i… McDonald’s (śmiech). Wybrałem pracę na słuchawce i – jak się potem okazało – ta jedna decyzja odmieniła moje życie.
Dlaczego? I jak to się łączy z pracą dziennikarza?
Już tłumaczę. W wielkim skrócie firma, w której zacząłem pracować, okazała się być jedną wielką kuźnią oszustów i prężnie działającą machiną okradającą starszych i schorowanych ludzi na grube miliony złotych. Gdy tylko zrozumiałem, w czym biorę udział, chciałem się zwolnić, ale ostatecznie tego nie zrobiłem. Uznałem, że więcej zdziałam, jeśli zostanę tam przez pewien czas, przemęczę się i zdobędę jak najwięcej dowodów na to, co tam się wyprawia. Ostatecznie wyszło lepiej, niż przypuszczałem. Odezwałem się do redakcji Uwagi! opisując całą sprawę i dostarczając im materiały. Podjęli temat i wspólnie zrealizowaliśmy 5-częściowy cykl reportaży o tytule „Szatańska Loża VIP”. Efekt był taki, że po pierwsze – złodziejska firma upadła, po drugie – wielu osobom odpowiedzialnym za ten niemoralny proceder postawiono zarzuty, a po trzecie – dostrzeżono we mnie potencjał i zaproszono do redakcji na staż. Reszta jest już historią. Szaloną, jak całe moje życie.
W takim razie gratuluję, dobra robota.
Dzięki. Swoją drogą na mojej najnowszej EP-ce nawiązuję do tych zdarzeń w kawałku „Pinokio”. Utwór ogólnie opowiada o poczuciu wyobcowania wśród rówieśników, o byciu niepasującym elementem układanki, ale także o potrzebie osiągnięcia wielkiego sukcesu, by mój Gepetto był ze mnie dumny i by nigdy mu niczego nie zabrakło. Myślę, że metafora jest zrozumiała dla wszystkich. Za to sama końcówka drugiej zwrotki jest właśnie o wspomnianej chwilę wcześniej historii. Pamiętam, że wszyscy przestrzegali mnie, bym się w to nie pakował, bo może stać mi się krzywda. Ja jednak miałem przekonanie, że w takich sytuacjach należy działać, nie bacząc na konsekwencje. I tak też zrobiłem. Na razie wszystko ze mną w porządku i mam nadzieję, że tak zostanie. A jeśli nie, to przynajmniej pozostanie po mnie muzyka.
Będę bronił starszych oraz kobiet, cóż
Nawet jak przypłacę to niejedną blizną
Nie chcę być prawdziwym chłopcem już
Od kiedy zostałem prawdziwym mężczyzną
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Małpa: „Moja żona ma tatuaż z okładką płyty Łony” – wywiad
W rozmowie z Małpą padają także ksywki Otschodzi i Lil Konona.
Z okazji pojawienia się na rynku winylowej wersji kultowego albumu „Kilka numerów o czymś”, spotkaliśmy się z Małpą z Warszawie, żeby porozmawiać o jego debiucie, który w większości został napisany we Włoszech.
Chociaż Małpa nigdy tego nie ujawniał, nasza redakcyjna koleżanka opowiedziała podczas rozmowy pewną anegdotę związaną z żoną rapera, która posiada tatuaż z Łoną. – Ma kilka rapowych tatuaży – przyznał raper w rozmowie z Luizą Di Felici. Więcej na ten temat w poniższej rozmowie.
Poruszone wątki w wywiadzie:
- „Kilka numerów o czymś” powstało we Włoszech na Erasmusie.
- Czy Małpa inspirował się włoskimi artystami?
- Lil Konon i jego zakola
- Otsochodzi kupuje winyl za 12 tys. zł
- Praca na stacji benzynowej
- Dlaczego Małpa zniknął na 6 lat?
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Feno: „Young Leosia i Bambi to grzeczna muzyka, która trafia do dzieci” – wywiad
Jak i kiedy modli się Edzio, Pikers GOAT, Grande Connection i monetyzacja konfliktów freakfightami.
Nasza rozmowa z Feno to przede wszystkim tematy rapowe. Czy kobiecy rap w Polsce jest dobry? Tutaj raper wspomina o Bambi, Young Leosi i Oliwce Brazil.
– Mamy Young Leosię i Bambi. To są takie najpotężniejsze postacie. To jest taka grzeczna muzyka, która trafia do dzieci. Sanah i Julka Żugaj to ten sam case – mówi Feno w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
– Mi rap się kojarzy z lekkim sk***ysyństwem. I takiej damskiej postaci jak Cardi B nie ma. No jest Oliwka i ma te skillsy, ale ewidentnie też jakieś problemy wizerunkowe. Żyjemy w post katolickim kraju, w którym nie ma akceptacji na jakieś jechanie w stylu Oliwki Brazil i obciąganie ku**sów – dodaje.
W rozmowie ponadto:
- Feno spotyka dwie małe dziewczynki, które są fankami Bambi
- Co myśli o Grande Connection
- Jak i kiedy modli się Edzio
- Kacper HTA i monetyzacja konfliktu freakfightami
- 10 tys. pomysłów Sebastiana Fabijańskiego
- Pikers to GOAT
- Najbardziej klimatyczny festiwal rapowy
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Mamy dość technicznego rapu? Koro: „Eripe, Tomb czy Golin wyczerpali tę formułę” – wywiad
Koro mówi o Young Leosi, Bambi, Grande Connection, Szpaku, White Widow i Taazym.
Podczas naszej rozmowy z Koro poruszyliśmy ciekawy wątek kalkulacji i warsztatu w polskim rapie. Czy w dzisiejszych czasach odbiorcy nie chcą słuchać już przekminionych wersów czy liczyć podwójnych i potrójnych rymów?
Koro „To nie rap się zmienia”
Jak twierdzi Koro, to nie rap się zmienia. – To raperzy zaczęli robić inny rodzaj muzyki. To nie chodzi o to, że rap się rozwija, bo on ma proste korzenie i prostą definicję, tylko ludzie otwierają się na coraz więcej rzeczy. W każdą stronę ta granica się przesuwa – mówi Koro w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
Nie chcemy już słuchać rapu dobrego warsztatowo?
W większości wypadków rap odbił w stronę popu, śpiewanych refrenów i autotune’a. Bardzo nieliczni robią jeszcze rap stawiający na technikę.
– Dzisiaj młodzi raperzy nie muszą być dobrzy warsztatowo. Tacy gracze jak Eripe, Tomb, Quebo, Golin i jeszcze mógłbym wymienić parę ksywek, wyczerpali na tyle tę formułę, że ludzie mają dość. Żyjemy w takich czasach TikTokowych i przebodźcowanych, że ta muzyka ma być takim głaskaniem psychiki, żeby się wyluzować, a nie rozkminiać o co chodziło – twierdzi Koro. Czy to dobrze czy źle? Wśród fanów możemy dostrzec dwa główne obozy. Pierwszy, który krytykuje większość rzeczy wychodzących od młodych twórców i drugi, który jest zafascynowany każdym kawałkiem, którego głównym zadaniem jest wpaść w viral i największą rotację.
W poniższej rozmowie poruszyliśmy takie wątki jak: Young Leosia i Bambi nagrywają w szafie, działalność Grande Connection, dissy i beefy się nie kalkulują, konflikt Szpaka i White Widow, Taazy objawieniem freakfightów, co z walką na Fame MMA, a także, kiedy nowa płyta.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Pueblos (Bitwa o Południe): „Żyję z freestyle’u, to moje główne źródło utrzymania” – wywiad
Rozmawiamy z organizatorem Bitwy o Południe.
Wybraliśmy się na BOP9, gdzie mieliśmy zrobić relacje z wydarzenia, ale jak to z freestylem – zamiast relacji przeprowadziliśmy kilka mocnych wywiadów. Na pierwszy ogień rozmowa z Pueblosem – organizatorem Bitwy o Południe.
– Randomowi ludzie boją się BOP-u i boją się wystąpić. Wiedzą, że można się bardzo łatwo zbłaźnić, jak np. wchodzący teraz bez koszulki Syn Młynarza z flagą Kiribati – mówi w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl Pueblos.
Organizator Bitwy o Południe ujawnił przed naszymi kamerami m.in., że jako jedna z nielicznych osób, a może nawet jedyna utrzymuje się z organizowania bitew freestyle’owych. – To moje główne źródło utrzymania – przyznaje.
Z Pueblosem porozmawialiśmy m.in. o aktualnej sytuacji BOP-u i WBW i najbardziej przyszłościowych zawodnikach, którzy jeszcze namieszają we freestyle’u.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Tym razem przed naszymi kamerami zasiadł Sarius, z którym w ponad godzinnym wywiadzie poruszyliśmy mnóstwo tematów, także ten jeden z najbardziej grzejących, czyli niesnaski z Żabsonem.
Kilka tygodni temu między Sariusem z Żabsonem doszło do małego konfliktu, który miał zostać nie do końca zrozumiany przez słuchaczy. Sarius zdecydował się szczegółowo opisać, o co chodziło i dlaczego Żabson miał u niego dług.
Ponadto szef Antihype ujawnił, czy żałuje, że sytuacja z Gibbsem lub Deysem tak się potoczyły.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News3 dni temu
Gangster, który pobił Wilka z Hemp Gru, opowiedział o tym przed kamerą
-
teledysk3 dni temu
Oliwka Brazil: „Dziewczyny z branży mają chcice jak zwierzęta”
-
News4 dni temu
Dlaczego Suja nie pracuje? Znamy odpowiedź
-
News1 dzień temu
Ostatni koncert Quebonafide – wyciekła dokładna data
-
News3 dni temu
Bambi w dwa lata została rap superstar. Przegoniła nawet swoją szefową
-
News4 dni temu
Onet pisze o Jongmenie ukrywającym się w Dubaju przed polską policją
-
News4 dni temu
„Hip-hop umarł” – twierdzi znany polski producent
-
News2 dni temu
Bonus RPK: „Na tym mikrofonie Gabi nagrała diss na Chadę”