Sprawdź nas też tutaj

Felieton

15-lecie polskiego freestyle’u – co zapoczątkowała legendarna Bitwa w Płocku? |FELIETON

Opublikowany

 

Parę dni temu obchodziliśmy skromny jubileusz: polski freestyle ma już dziś aż 15 lat! Pełnych diametralnych przemian, zaskakujących zwrotów akcji, ale i stanowiących jedną bardzo okazałą historię. Czasem smuci, czy może nawet wkurwia mnie fakt, że większość z jego aktualnych fanów wyodrębnia i kojarzy jedynie ostatnich parę bitewnych wiosen. Dziś więc, korzystając z okazji, chciałbym choć w najmniejszym stopniu coś w tym temacie zmienić…

Zabiorę was w podróż w daleką freestyle’ową przeszłość. Wystartujemy w roku 2001 podczas legendarnej Bitwy w Płocku, wspomnimy czasy prawdziwych początków budowy sceny battle’owej w Polsce, następnie przyjrzymy się bliżej okresowi „złotej ery”, by na koniec przejść do tego, jak wolny styl prezentuje się dziś i jakie mogą być jego rokowania na przyszłość…

 

Czy będzie nudno? Wątpię, a zadbam o to nie tylko ja, ale i sami prekursorzy rodzimego freestyle’u, których to przy różnych okazjach dane mi było wypytywać o jego historię i aktualną kondycję.

 

Jednak nim o nich, wypada nam poświęcić choć parę zdań mającym miejsce w Płocku oficjalnym „narodzinom polskiego wolnego stylu”. Mający miejsce przed piętnastoma laty konflikt Gib Gibon Składu i Obrońców Tytułu miał charakter nawet i nieco ideologiczny i świetną sprawą było to, że mógł on zostać zwieńczony pierwszą i jedną z większych w historii bitwą freestyle’ową w Polsce. Podczas pojedynku Tede z Eldoką oraz Pezetem (w battle’u sporadycznie brali też udział Dizkret, CNE i WSZ) po raz pierwszy mogliśmy zobaczyć, jak widowiskowe może być wymienianie się spontanicznymi punchline’ami na koncertowej scenie, jak mało praktyki i umiejętności potrzeba by w tej konwencji zagrzewać do czerwoności zgromadzoną publikę…

 

Jednak nie bez kozery wziąłem wyrażenie „narodziny polskiego freestyle’u” w cudzysłów. Otóż, mimo, że to właśnie Bitwę w Płocku utarło się określać tym mianem, to musimy pamiętać, że korzenie naszego rodzimego wolnego stylu sięgają znacznie dalej, a słynny pojedynek Tedego i Eldoki wcale nie miał kluczowego wpływu na jego rozwój w kraju nad Wisłą.

 

Zaczęło się bowiem przede wszystkim od…freestyle’owych zwrotek Wujka Samo Zło na „jasnej” stronie pierwszej składanki DJ’a Volta wydanej w 1998 roku, czyli na trzy lata przed imprezą w Płocku. WSZ był absolutnie pierwszym polskim MC, który wyniósł wolny styl na światło dzienne- owszem niektórzy freestyle’owcy (jak chociażby pierwszy mistrz WBW Rufin MC) przekonują, że rymowali w tej konwencji wraz ze znajomymi już dobrych parę lat wcześniej, jednak to dopiero Wujkowi udało się ukazać ją szerszemu gronu odbiorców.

A wśród nich zaczęli powoli pojawiać się inni, późniejsi prekursorzy wolnego stylu w Polsce. Początkowo musieli się oni zadowalać freestyle’owaniem nad poranną jajecznicą, ze względu na nikłą dostępność instrumentali w rytm rapowych kawałków zza Oceanu lub acapella, by po jakimś czasie zacząć kultywować swą zajawkę w mniejszym lub większym gronie znajomych. Jednak wówczas, pod koniec XXI wieku do organizacji jakichkolwiek freestyle’owych battle’i było jeszcze nadzwyczaj daleko…

 

A rozegrana na początku kolejnego stulecia Bitwa w Płocku pokazała jedynie, że można, że warto. Była pierwsza, ale z pewnością nie najważniejsza. Już po niej, w latach 2001-2003 odbyło się prawdopodobnie około dziesięciu wolnostylowych bitew, do których mogło dojść tylko i wyłącznie ze względu na olbrzymie zaangażowanie i ambicję pierwszych polskich, bitewnych freestyle’owców.

 

To oni w gruncie rzeczy sami zajmowali się najczęściej ich organizacją. Wyruszali w podróż przez pół Polski, by móc wziąć udział w jakimś małym gównie, które odbywało się późną nocą po zakończeniu rapowych koncertów, a przy obecności często nawet i ledwie kilkunastu „najwytrwalszych” widzów. Jeden z nich zasypiał najebany na jedynym działającym głośniku, inny puszczał pawia pod sceną, a freestyle’owcom i tak chciało się wówczas- przede wszystkim dla samych siebie- toczyć na niej pierwsze wolno stylowe boje.

 

I zostali za to wynagrodzeni. Już w roku 2003 odbyła się premierowa edycja legendarnej Wielkiej Bitwy Warszawskiej, którą po raz pierwsz poprzedziły liczne imprezy eliminacyjne i która to na koniec- choć w stosunkowo profesjonalnej atmosferze- mogła wyłonić najlepszego freestyle’owca ze stolicy i okolic. W jej finale wzięli wówczas udział między innymi Rufin MC (triumfator bitwy) oraz Proceente (zdobywca trzeciego miejsca), którzy to obok takich postaci jak mistrz drugiej edycji Pan Duże Pe czy też śląski wolnostylowiec Majkel mieli największy udział w początkach budowy battle’owej sceny w naszym kraju.

Premierowa odsłona Wielkiej Bitwy Warszawskiej, która odbywała się w czasie, gdy w polskich kinach po raz pierwszy puszczano „Ósmą Milę”, prawdziwie zapoczątkowała coś wielkiego. Kolejne edycje tej imprezy, począwszy od roku 2004 robiły już za nieoficjalne mistrzostwa Polski, a ich uczestnicy mogli liczyć na to, że sukcesy na bitewnej scenie przełożą się w przyszłości na owocną karierę w studyjnym rapie.

 

Rok 2004 kojarzymy przede wszystkim z fantastycznym finałem WBW rozegranym pomiędzy dwiema ikonami rodzimego wolnego stylu, Te-trisem oraz Dużym Pe. Następne lata to z kolei legendarne imprezy w wypełnionym po brzegi klubie Ground Zero, transmisje w Limtv, sponsoring redbulla i przekozackie walki odbywające się między linami bokserskiego ringu.

 

Chciałoby się rzecz, że to prawdziwi freestyle’owy raj…

Jednak to właśnie w tych czasach (finał WBW odbywał się w klubie Ground Zero w latach 2005-2006) zaczęło dochodzić w polskim freestyle’u do nie lada rewolucji. Zapoczątkowało ja bowiem pojawienie się na bitewnej scenie chłopaków ze stołecznej ekipy Freestyle Palace (między innymi Muflona, Flinta, Gołego, Theodora czy Puocia), którzy dzięki regularnym treningom, odrobinę bardziej schematycznemu i agresywnemu podejściu do freestyle’owej rywalizacji obsadzili w finale WBW 2006 aż sześć spośród wszystkich ośmiu miejsc.

 

Niemal od samego początku najbardziej błyszczał wśród nich rzecz jasna Muflon, zwycięzca wspomnianej imprezy, zdobywca pasa z roku 2008 oraz triumfator niezliczonej liczby bitew w całym kraju. Warszawski freestyle’owiec był wówczas niczym czarna owca- w otoczeniu stylowych i często naprawdę świetnych technicznie MC’s, wyróżniał się nie tylko zdecydowanie najbardziej błyskotliwymi punchline’ami… ale i wyjątkowo kulawym warsztatem.

 

Sęk w tym, że o dziwo w niczym mu to nie przeszkadzało. Muflon uwydatnił wówczas, jaką siłę mają nawet i koślawo kładzione na bicie mocne linijki, przy których to – być może niestety- także i najwspanialsze popisy techniczne zdecydowanie bledły, by nie powiedzieć, że w oczach publiki pozostawały zupełnie niezauważane.

 

Wkrótce potem w ślad warszawskiego mistrza poszli inni zawodnicy, którzy postanowili odnaleźć istotę wolnego stylu w nieustannym i jak najbardziej agresywnym atakowaniu oponenta. Dziś, po latach to rozegrana w 2008 roku w ramach półfinału Bitwy o Mokotów spektakularna walka pomiędzy Trzy Sześciem a Ensonem jest uznawana za swoisty symbol prawdziwych początków dominacji punchline’ów na battle’owej scenie w Polsce.

Z kolei już następne dwanaście miesięcy w wolnym stylu stało pod znakiem odejścia na zasłużoną bitewną emeryturę Muflona oraz domniemanej walki o przejęcie po nim mistrzowskiej schedy. Na WBW 2009 według niemal wszystkich obserwatorów miał uczynić to dysponujący nie mniej błyskotliwymi pociskami Trzy Sześć, jednak po najwspanialszej w historii imprezie finałowej, grupowym triumfie nad głównym faworytem, półfinałowej victorii nad Białasem oraz decydującym zwycięstwie z Ensonem pas zgarnął Flint. No a potem…

 

Wszystko się posypało. Miał się ledwo rozpocząć wolny od dominacji Muflona złoty okres polskiego freestyle’u, a z dnia na dzień, po konfliktach zawodników z organizatorami i kolejnych szokujących decyzjach o zawieszeniu battle’owych rękawic na kołku przyszedł czas na najchudsze lata w historii polskiego wolnego stylu.

 

WBW świeciło pustkami, wygrywali je zawodnicy nie mający przed laty na to najmniejszych szans, a także i inne bitwy w kraju zdecydowanie straciły na poziomie i popularności. Kto jednak myślał, że to koniec był w nie lada błędzie…

 

O to, po latach oczekiwań na wolno stylową scenę wkroczyło wreszcie nowe, młode pokolenie. Grupa ludzi posiadająca  nie tylko nie mniejszą zaciekłość i ambicję niż ich poprzednicy, ale i dysponująca swym własnym choć trochę innowacyjnym pomysłem na freestyle.

 

Rok 2012 to okres, powiedzmy że, przejściowy. Na scenie finału WBW zobaczyliśmy wówczas prawdziwy mezalians osobistości- od starego wyjadacza Czeskiego, przez świetnie radzących sobie w ostatnich latach na scenie Boneza, Kota czy Tymina aż po reprezentantów nowej szkoły freestyle’u Edzia czy Filozofa. Wtedy triumfowała jeszcze stara gwardia (dokładniej Czeski), lecz już następne lata zostały w pełni zawładnięte przez młode pokolenie…

 

A wraz z nim przez zapoczątkowany przez bitwę Ensona i Trzy Sześcia styl walki, w którym to poza mocnymi punchline’ami nie liczy się absolutnie nic. Nie liczy się technika, flow ani fakt, że niektórzy MC’s równie często co agresywnymi linijkami decydują się nas raczyć dwuwersowymi przerywnikami…czyli rzeczą, która stanowi przecież najoczywistsze przeciwieństwo freestyle’u.

 

Wraz z wypełniaczami pojawiła się też spora ilość gotowych schematów typu: „on myślał, że…”, „prędzej niż ze mną wygrasz…”, „twoja panna jest jak…”, dzięki, którym składaniu puchline’ów zrobiło się zdecydowanie prostsze… a ich obraz tysiąc razy bardziej przewidywalny. Do tego doszły też rzucane bez wstydu preemade’y, nie znające granic obelgi oraz miliony co raz to bardziej wulgarnych linijek o dziewczynach oponentów…Krótko mówiąc, wszystko to, co nowa, przybyła wraz z młodym pokoleniem publiczność wolnego stylu kocha najbardziej…

Freestyle zaczął tracić to, co w nim najważniejsze, czyli element spontaniczności i zaskoczenia. Bez wątpienia nabierał też profesjonalizacji, lecz często przemycane w nim treści nie tylko przestawały zadziwiać, ale też nijak miały się do obowiązującego przed laty obustronnego szacunku na scenie.

 

Dla jednych była to po prostu naturalna kolej rzeczy. Według wieloletniego jurora WBW, hip hopowego publicysty oraz członka składu Wielkie Joł, Jakuzy wolny styl jedynie dostosował się do zmieniającego się świata, a co za tym idzie także hip hopu oraz wymagań młodszej publiczności. I nie mamy co narzekać- tak widocznie musiało być, a freestyle wciąż ma w sobie potencjał i siłę, by dalej bawić i cieszyć ucho odbiorcy…

 

Jednak według innych doszliśmy do krytycznego momentu, w którym to wolny styl zaczął zatracać swoją istotę. Zdaniem pierwszego mistrza WBW oraz jednego z absolutnych pionierów battle’owej sceny w Polsce, Rufina MC bezsprzecznie istnieje pewien freestyle’owy kanon, z ram którego bitewna scena zaczęła się w ostatnim czasie zdecydowanie wymykać. Daleko poza tym kanonem są rzecz jasna pisanki, przerywniki oraz schematy, poza nim jest brak szacunku i przymykanie oka na fatalny warsztat techniczny najbardziej cenionych freestyle’owców…Czyli w gruncie rzeczy naprawdę niemal wszystko, co działo się na wolnostylowej scenie w ostatnich paru latach.

 

Gdy pytałem się nadmienionych wyżej panów o to, czy jest szansa na jakąkolwiek zmianę i powrót do korzeni, obaj zgodnie odpowiadali, że jak najbardziej tak. Musi to jednak wypłynąć z wnętrza, muszą pojawić się nowi, oryginalni i nietuzinkowi gracze, którzy wniosą na zalaną pisankami, schematami oraz punchilene’ami o pannach bitewną scenę powiew oldschool’owej świeżości…

 

I tak też, dzięki Bogu, się stało. Już rok temu na WBW 2015 kapitalne show zrobił stawiany przez wszystkich w roli stylowego chłopca do bicia, Babinci. Jego triumf w pamiętnej dogrywce nad Filipkiem był przez 90% młodszych stażem fanów uznany za nie lada skandal, ale mimo to był cholernie potrzebny. Ba, ja mam nawet nadzieję, że za jakiś czas będziemy mogli powiedzieć o nim, iż stał się swoistym początkiem kolejnej, nowej ery w polskim freestyle’u…

 

Ery, w której to wciąż każdy bardziej popularny zawodnik bitewny musi być przygotowany na to, że jadąc do obcego miasta, po raz setny usłyszy ten sam przygotowany punchline i z niewiadomych przyczyn polegnie. Okresu, w którym z pewnością nie uda się wyzbyć preemade’ów, oklepanych schematów, punchline’ów o pannach oraz wygrywających bitwy MC’s, o których można powiedzieć wszystko tylko nie to, że umieją rapować.

 

Mam jednak głęboką nadzieję, że dzięki takim świadomym i stylowym graczom jak wspomniany już Babinci (choć on akurat deklarował niedawno chęć odejścia na emeryturę), Kaz, Toczek, Bober czy Pueblos będzie to też era, w której choć w pewnym stopniu nawiąże się do filozofii freestyle’u wyznawanej przez jego starszych przedstawicieli.

 

Do filozofii, wedle której w wolnym stylu ponad wszystko liczy się kreatywność, oryginalność i spontaniczność. Według której freestyle oparty jest na wzajemnym szacunku, przerywniki i pisanki uchodzą za dyshonor, a freestyle’owcy, którzy nie potrafią jakkolwiek rapować…nie są prawdziwymi freestyle’owcami.

 

By tak się stało potrzeba nie tylko starań samych zawodników, ale i działań mających niemały wpływ na obraz sceny fanów. Ci, którzy spowodowali, że wolny styl mógł stać się kolebką obrzydliwych obelg, schematów i pisanek muszą dziś posypać głowę popiołem i robić wszystko, by obrał on inny, właściwy kierunek. A czy tak się stanie? Nie wiem, ale wiary mi nie brakuje…

 

Ba, jestem chyba w tym temacie wręcz niepoprawnym optymistą. Pomaga mi wrażenie, że wśród młodych stażem fanów freestyle’u już nie tylko ja zacząłem sięgać po rozum do głowy…

 

A myślę, że przyszedł czas, by sięgnąć i do korzeni.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

 

Felieton

420 – święto marihuany w rapowym i medycznym aspekcie – felieton

Cykl rapowo-naukowy.

Opublikowany

 

belmondo marihuana

Chociaż różne rzeczy można podpiąć pod piąty niepisany element hip-hopu, jest pewna roślina, która bacznie konkuruje o to miano. Marihuana była, jest i zapewne będzie używką mocno utożsamianą z naszą kulturą. Z okazji dzisiejszego święta, podpytaliśmy o kilka kwestii Konopną Kliniką, by nieco przybliżyć Wam medyczne fakty dotyczące jarania blantów.

Sadzić, palić, zalegalizować – kto nie słyszał tego hasła, niech pierwszy rzuci kamieniem. Już od lat 80′ zeszłego wieku temat palenia tematu (to było silniejsze ode mnie) był głośny głównie za sprawą Liroya. Kto by pomyślał, że 40 lat później będzie on twarzą ruchu i konsultantem wszelkich ustaw walczących o depenalizację. Twórców pałających miłością i uzależnieniem do tej rośliny nie zliczę, a też nie prowadzimy spisu powszechnego. Zaczniemy więc od aktualnych norm prawnych byśmy wszyscy mogli spokojnie żyć sobie w oparach dymu.

Jak już wiemy na przykładzie Maty, aresztowanym można zostać za posiadanie 1,5 grama suszu konopnego. Wg obecnie panującego prawa, każda ilość marihuany jest nielegalna. ALE, że jesteśmy narodem kombinującym i potrafiącym wyjść z każdej sytuacji, również znaleźliśmy na to sposób. Jednak gdybyście przypadkowo wzięli ze sobą woreczek spod klubu Explosion i przypadkiem trafili w ręce mundurowych, Belmondawg wraz z prawnikiem-specjalistą nauczy w jaki sposób przedstawić sytuację.

Tak jak powiedział Młody G, oczywiście to w sytuacjach gdy nie macie przy sobie recepty. A co trzeba żeby taką zdobyć? Możecie zgłosić się do na przykład do Konopnej Kliniki, gdzie chętnie Wam pomogą i odpowiedzą na wszelkie pytania. Mnie chociażby pani Weronika Bystrzycka (współwłaścicielka podmiotu leczniczego Vedamed) wyjaśniła główną różnicę pomiędzy marihuaną przepisywaną przez lekarza, a tą kupioną w przypadkowym namiocie na festiwalu:

Różnice między medyczną a “nielegalną”, rekreacyjną marihuaną są znaczące. W przypadku medycznej marihuany, zawartość substancji aktywnych, takich jak np. THC i CBD, jest dokładnie określona i kontrolowana w każdej partii produktu. Tymczasem na czarnym rynku, zawartość tych kannabinoidów może być nieznana i niepewna. Co więcej, medyczna marihuana przechodzi rygorystyczne testy jakości, susz jest standaryzowany, a produkty niespełniające określonych norm nie trafiają do aptek. W przypadku kupowania suszu z czarnego rynku nigdy nie wiesz co dostajesz, czy susz nie był “psikany”, w jakich warunkach był przetrzymywany, jaka to odmiana itd.

Gdy już zdecydujemy się na receptę, mamy pewność, że inwestujemy w produkt lecznicy. Zostając przy Tonym Hawku tylko, że rapowym – miał on kiedyś podejrzenie ADHD, zaczął palić weed i teraz jest okej. Patrząc na badania, ma to zdecydowane potwierdzenie. Kannabinoidy są odpowiedzialne za zwiększenie produkcji dopaminy, co nawet w krótkotrwałym stopniu może zmniejszyć problemy z koncentracją czy bezsennością. Ale odwróćmy ten wątek na chwilę by nie było zbyt cukierkowo. Palenie marihuany podczas ciąży zwiększa ryzyko ADHD u potomstwa o 98%! Ale wiadomo – nie jest to jedyne zaburzenie, z którym możemy łączyć zioło. Z jakimi problemami najczęściej przychodzą pacjenci?

– Od początku prowadzenia naszego podmiotu, najwięcej pacjentów zgłasza się do nas z dolegliwościami bólowymi różnego pochodzenia, padaczką, parkinsonem, bezsennością. Pacjenci, szczególnie u których dolegliwości są przewlekłe, odczuwają ulgę, ich stan się poprawia.  

Ostatni przypadek pacjenta cierpiącego na padaczkę, któremu po ok. miesiącu od rozpoczęcia leczenia medyczną marihuaną znacząco zmniejszyły się ataki i wzrósł komfort życia daje realne nadzieje i naoczne efekty tego, jak medycyna naturalna może działać gdy zawodzą tradycyjne metody leczenia. Pacjent zgłosił się do nas mimo iż jego ówczesny lekarz prowadzący nie dawał mu szans na poprawę po wdrożeniu do leczenia medycznej marihuany. Inna pacjentka – cierpiąca na migreny z aurą; poprawa stanu nastąpiła po ok. 2 tygodniach i zmniejszyła się częstotliwość objawów oraz zostały mocno złagodzone. Marihuana ma głównie działanie przeciwbólowe i przeciwzapalne, a dobrze dobrana odmiana i właściwe dawkowanie mogą przynieść efekt terapeutyczny w krótkim czasie. 

Na koniec nasza ekspertka wspomniała o odmianach. Jeśli chcecie się poczuć jak Wasz idol, parę ładnych lat temu zebraliśmy tutaj zestawienie ulubionych czasoumilaczy różnych graczy. Wracając jednak do aspektów medycznych. Nie ma róży bez kolców, a ten artykuł nie ma być pomnikiem pochwalnym. Nie zapominajmy, że wciąż mówimy o używce podpiętej pod grupę narkotyków. Z jakimi skutkami ubocznymi mogą borykać się palacze?

Jeśli chodzi o skutki uboczne to pojawiają się one bardzo rzadko. Jeśli już występują to są one łagodne i krótkotrwałe. Najczęstsze skutki uboczne obejmują: poczucie zmęczenia, zaburzenia pamięci krótkotrwałe i koncentracji, początkową pobudkę lub lęk, suchość w jamie ustnej czy zmiany nastroju. Natomiast rzadsze skutki uboczne mogą obejmować pogorszenie problemów psychiatrycznych, takich jak psychozy lub zaburzenia nastroju; problemy z oddychaniem (szczególnie u osób z istniejącymi schorzeniami płucnymi). U osób młodych, nadużywanie marihuany może wpływać na rozwój mózgu, co może prowadzić do problemów z pamięcią i funkcjami poznawczymi, dlatego marihuana medyczna zalecana jest powyżej 20 roku życia.

Tak więc – jaka dawka jest najlepsza by móc się zrelaksować i następnego dnia wciąż być clean czystym jak woda?

To zależy to od kilku czynników, takich jak stan zdrowia, wiek, tolerancja na substancje czynne oraz forma spożycia. Dawkowanie jest każdorazowo ustalane indywidualnie przez lekarza podczas konsultacji na podstawie potrzeb i odpowiedzi pacjenta na leczenie i nie można przyjąć żadnych uniwersalnych “widełek” co do rekomendowanej dziennej dawki. 

Jeśli jesteście ciekawi innych kwestii dotyczących medyczniaka, klikajcie tutaj, a eksperci powiedzą Wam co i jak. Dbajmy o swoje zdrówko, dobry przekaz niech się niesie i sto lat dla wszystkich świętujących!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Rapowe kompendium wiedzy medycznej

Cykl rapowo-naukowy.

Opublikowany

 

Za nami już pięć odsłon cyklu, w którym rozświetlam Wam tematy medyczne (i około medyczne), które poruszane są przez naszych ukochanych twórców. Z okazji Światowego Dnia Zdrowia rozszerzymy lekko ten format i tym razem nie skupimy się na danej jednostce chorobowej, a na wszystkim co tylko wpadło mi na słuchawki i miało połączenie z moją działalnością. W skrócie – poniżej zebrałam wersy i numery, w których usłyszmy o różnych schorzeniach czy substancjach i w łatwy, szybki oraz przyjemny sposób postaram się przekazać, o co z nimi chodzi. Gotowi? Zaczynajmy!

27.fuckdemons x Szpaku – Zespół Cotarda

Zaczniemy od najmłodszego gracza w tym zestawieniu i rzadko spotykanego zaburzenia psychicznego. Jest ono nazywane również syndromem chodzącego trupa gdyż osoby, które zostały nim dotknięte, uważają że nie mają narządów, gniją, a ich ciało stopniowo się rozkłada. Często wiąże się to również z poczuciem winy wobec siebie i mocnym niepokojem. Rzadko kiedy zespół ten występuje samoistnie, najczęściej koreluje z depresją i schizofrenią. Co ciekawe, nie został on ujęty w klasyfikacji medycznej (czytaj – nie jest uznany za chorobę).

„Rap działa jak deca z clenem, jeżeli mam mierzyć siłę na zamiary” – Quebonafide w „Człowiek sztos”

Medyczna zajawka Quebo (czy może Jakuba Grabowskiego?) jest nam po części znana i nie raz znajdziemy u niego powiązane wstawki. Przy tym wersie cofnęliśmy się do 2014 roku i do featu u Dwóch Sławów. Raper z Ciechanowa w podanym wyżej wersie ma na myśli Decadurabolin i Clenbuterol. Ten pierwszy używany jest w trakcie leczenia osteoporozy (choroby zmniejszającej gęstość kości, przez co jest ona podatniejsza na złamania), a drugi to lek na astmę. Co zatem mają ze sobą wspólnego? Zaopatrują się w nie kulturyści – przyspieszają spalanie tkanki tłuszczowej i poprawiają metabolizm.

Mata – 2 Izoteki

Jeśli okres dojrzewania jest już dawno za Wami, mogliście minąć się z tym terminem. Izotek to jeden z najsilniejszych leków przeciwtrądzikowych. Co za tym idzie, posiada całą gamę skutków ubocznych, na czele z deformacją płodu. Tabletki jedynie dostępne na receptę stały się pewnego rodzaju punktem do odhaczenia wśród wchodzącej w dorosłość młodzieży.

„Zabije mnie arytmia, czy mnie porwie rytm ulicy” – Pezet/Noon – „Re-fleksje”

Ależ poetycko, co? Niemal każdemu z nas obił się o uszy termin „arytmia” i wie, że to coś tam z sercem. Rozszerzając tę wiedzę – jest to dokładnie nieregularne bicie serca. Bardzo często zmagają się z nim dzieci, ale nieznaczącym stopniu. Gdy mamy do czynienia z 100 lub więcej uderzeniami na minutę (w stanie spoczynku), jest to tachykardia, a gdy poniżej 60 – bradykardia. Powikłaniem związanym z arytmią może być m.in. migotanie przedsionków czy zespół chorej zatoki.

Opał – Oksytocyna

A zestawienie kończymy pozytywnym akcentem w postaci hormonu miłości, bo tym właśnie jest tajemnicze słowo w tytule numeru Łukasza. Co ciekawe, jest on regulowany przez dwa żeńskie hormony płciowe – stymulowany przez estrogen (odpowiedzialny za rozwój cech płciowych) i hamowany przez progesteron (w skrócie – ogarnia ciążę). Mężczyźni również go posiadają, ale w o wiele niższym stężeniu. Oksytocynę nazywa się też „hormonem przywiązania” – wpływa on nie tylko na pogłębienie więzi partnerów, ale i na relację matki z dzieckiem.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Nypel i kryzys wieku wczesnego – felieton

Cykl rapowo-naukowy.

Opublikowany

 

nypel

Do sieci trafił wywiad Winiego z byłym reprezentantem SBM Label. Wielu z widzów zauważyło niepokojące, nieskładne wypowiedzi młodego rapera, na które jego rozmówca nie wiedział jak zareagować. Zaznaczmy, Nypel ma dopiero DZIEWIĘTNAŚCIE lat, a jego postać przebija się w świadomości polskiego słuchacza już od dłuższego czasu. Czy zatem takie zdania jak „czuję się jakbym miał 60 lat”, słusznie zostały wyśmiane? Zapraszam do kolejnej odsłony cyklu rapowo-naukowego.

W tytule użyłam określenia stworzonego przez braci Kacperczyk, które stało się tytułem ich drugiego albumu. Co prawda, ani w medycynie, ani w psychologii nie zostało ono potwierdzone i wprowadzone, jednak coraz częściej możemy spotkać uczucie niepokoju i wypalenia u osób naprawdę młodych. Rodzeństwo z miasta Perły Export w momencie wydania płyty miało zaledwie 23 i 22 lata, co za czasów naszych przodków było wiekiem beztroskim i dalekim od jakichkolwiek załamań. Jednakże patrząc na obecny styl życia osób wchodzących w dorosłość, nikogo już nie dziwi depresja, załamania nerwowe czy ataki paniki. I jest to przerażające.

Naukowcy z King’s College London oraz Univeristy College London przeprowadzili badania dotyczące uczucia poważnego niepokoju wśród młodych dorosłych. Wyniki niestety nie zaskakują – jeden na pięciu ankietowanych zaznaczył, że doświadczył tych emocji pod koniec 2022. Grupą badawczą było ponad 50 tysięcy osób w wieku 18-24. Jak podała jedna z doktorów biorących udział, dr Leonie Bros, poziom dobrostanu młodych anglików stale maleje. Wpływają na niego m.in. samoakceptacja, rozwój osobisty, autonomia czy pozytywne relacje z innymi.

Wracając jednak na nasze rodzime podwórko, a dokładniej do samochodu Winicjusza. Młody raper przyznał, że jest pod opieką specjalistów i przyjmuje odpowiednie leki. I w tym momencie pragnę Karolowi zaklaskać i życzyć mu dużo siły. Po raz pierwszy ktoś z pokolenia Z wypowiedział się z taką szczerością i w bezpośredni sposób na temat dotykający tak wielu i tak często przemilczany bądź wyśmiewany. Pozwolę sobie przytoczyć statystyki – 16% osób w pierwszych 6 latach dorosłości ma poważne objawy depresji, z lżejszą formą spotyka się aż 1/3 populacji. WHO szacuje, że do 2030 roku depresja będzie najczęściej występującą chorobą na świecie. Kosmos.

Nie wiemy, z czym dokładnie zmaga się Nypel, ale zastanawiający jest wątek derealizacji. Czym ona właściwie jest? To stan psychiczny, w którym osoba nie widzi świata w sposób realny oraz czuje się wyobcowana. Temat ten niedawno poruszył inny zawodnik – Waima. Co prawda, lekko starszy od głównego bohatera tekstu, ale wciąż jest to bardzo młody chłopak. Mateusz skończy w tym roku dopiero 20 lat, a już jest jednym z najważniejszych graczy w mainstreamie. Wracając jednak do samego numeru, odnosi się on do wejścia w nałóg. Konkretnie mówimy tutaj o marihuanie, ale nałogi są często powiązane z uwarunkowaniami genetycznymi. I tutaj znowu wrócimy do naszego głównego bohatera. W wywiadzie porusza on temat swojej mamy, z którą ograniczył kontakt przez jej chorobę alkoholową. Możemy zatem wywnioskować kolejny problem jakim jest DDA.

Ten tajemniczy skrót oznacza „Dorosłe Dziecko Alkoholika”. Syndrom ten ciągnie za sobą m.in. życie w permanentnym stresie, kontrolowanie siebie i innych czy izolację. Wiele z tych rzeczy pokrywa się z wypowiedziami Karola. Osoby te mają też problem z odnalezieniem swojej drogi w życiu, zwłaszcza na jej początku. Z ust młodego rapera pada wypowiedź na temat tego, że chciałby wreszcie być zwykłym gościem. Oczywiście, wiele nastolatków nie wie, gdzie chcą podążać. Patrząc jednak na wszystkie wymienione czynniki, nie warto bagatelizować tego problemu.

Wracając do pytania ze wstępu – czy młodzi ludzie mają prawo czuć się jak przysłowiowi sześćdziesięciolatkowie? Nasze społeczeństwo jest bardzo ciekawym zjawiskiem. Starzejemy się szybciej, ale dorastamy wolniej. Później opuszczamy domy rodzinne czy bierzemy śluby (o ile w ogóle bierzemy) niż pokolenia naszych rodziców. Zatem gdy pojawiają się takie jednostki, bardzo szybko rzucone na głęboką wodę, ciężko polemizować z ich uczuciem starości. Sukces w młodym wieku jest zdecydowanym przekleństwem i błogosławieństwem, czego dobrym przykładem będzie również kariera Sobla. Ale ten przypadek zostawimy już na inny raz.

Podsumowując cały tekst, mam świadomość, że jego odbiór w największej mierze zależy od wieku czytelnika. Abstrahując od tego – przykład Nypla jest niezwykle ciekawy i… tragiczny. Sława, rozpoznawalność, presja rówieśników, a z drugiej strony kontakty z idolami i marzenia koncertowe. Z całego serca życzę Karolowi i Wam wszystkim balansu, spokoju i równowagi. Nie bagatelizujmy problemów póki nie jest za późno. Dbajmy o swoje zdrówko i dobry przekaz niech się niesie!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Oki ma ADHD przed nazwiskiem, czyli nadpobudliwość vs polscy raperzy

Cykl rapowo-naukowy.

Opublikowany

 

Ponoć wszyscy mamy ADHD i PTSD (dzięki Solar). I chociaż te skróty brzmią znajomo, to rozwinięcie ich nie do końca znane jest społeczeństwu. Zostaniemy na pierwszym z nich, by skupić uwagę (o ironio) tylko na jednym temacie. Co zatem kryje się za tym skrótowcem? Attention Deficit Hyperactivity Disorder – po polsku tłumaczone jako zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi. Szacuje się, że w Polsce boryka się z nim około milion osób, z czego bardzo duża część nie jest zdiagnozowana.

Belmondziak miał kiedyś podejrzenie ADHD (zaczął palić weed i teraz jest okej). Co zatem działo się u Młodego G? Głównym objawem – jak sama nazwa wskazuje – jest oczywiście nadpobudliwość i nadruchliwość. Dalej – idąc za skrótem – natkniemy się na problemy z koncentracją, które widoczne są już od najmłodszych lat. Często łączone są z zapominaniem o wielu kwestiach („ADHD nie pozwala mi was zapamiętać, albo po prostu jesteście w ch*j nudni” – Waima), roztargnieniu i braku organizacji. Osobom doświadczonym tym zespołem przypisuje się porywczość i lekkość w wyrażaniu myśli czy emocji. Widać jednak, że Pomorzanin wolał wybrać Centrum Medycy Konopnej niż zdrowia psychicznego, bo to właśnie psychiatra bądź psycholog jest odpowiedzialny za wystawienie diagnozy.

Gedziula zapytał Siri, komu podziękować ma za ADHD – także ja chętnie opowiem. Klasycznie, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Nie zmienia to faktu, że większość przyczyn związanych jest z początkowymi etapami życia (bądź też etapu prenatalnego; wpływ ma picie alkoholu, palenie papierosów i zażywanie substancji psychoaktywnych przez ciężarną). Struktury mózgu dzieci z tym zaburzeniem nie rozwijają się w równym tempie, co powoduje zmiany neurologiczne. Wpływ ma też nieodpowiednia dieta w okresie dorastania czy zaniedbanie dzieciaka przez rodziców.

Cofnijmy się teraz do 2016 i numeru „Świetlik” od Deysa. Dawid nawija następujące wersy: „Chcieli włożyć we mnie ADHD, potem dysgrafię, dys ch*j wie co i dysleksję„. Krzywdzącym byłoby określenie, że choroba ta miała swój prime time mniej więcej w tamtym okresie. Prawdą jednak będzie fakt, że dopiero w latach 90. XX wieku została ona w Polsce uznana jako jednostka chorobowa. Dla porównania – bipolar (o którym poczytacie tutaj) udokumentowano wiek wcześniej.

Czymże byłby ten artykuł bez wspomnienia Zdechłego Osy i jego zachowań ADHDLGBTHWDP? Co prawda tekst jest na tyle chaotyczny, że jedyne co można z niego wynieść to muzyczna zajawka ojca rapera (perkusja świetna sprawa!). Jednak definitywnie impulsywność, której wrocławianinowi nie brakuje, jest symbolem tego zaburzenia. Skutkiem braku leczenia jest również trudność w funkcjonowaniu w społeczeństwie, a w bardziej hardcorowych sytuacjach wszelakie uzależnienia lub dodanie innych zaburzeń psychicznych do kolekcji. Często można spotkać się też ze słomianym multitaskingiem czy – jak to ładnie nazwał Medonet – pozorami wielozadaniowości.

Oczywiście długo można by rozmawiać jeszcze o ADHD, ale – jak ustaliliśmy – skupienie uwagi przez osoby z nadpobudliwością nie należy do najprostszych. Tutaj zatem postawmy kropkę. Dbajmy o siebie i dobry przekaz niech się niesie!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

White 2115 chciał być jak Diho, ale poziom żenady wybił ponad skalę – komentarz

Najgorszy wers roku znamy już w marcu.

Opublikowany

 

Przez

white2115

White 2115 nie należy do grona erudytów, ani nie jest też mistrzem słowa, choć trzeba mu oddać, że czasem potrafi zrobić chwytliwy kawałek. Zdobywa za to liczne nagrody, a kolejną będzie umieszczenie jego złotych myśli w kategorii „najgorsze wersy roku”.

Mata wypuścił dzisiaj „CBW Mixtape 2”. Na krążku, który trafił do odsłuchu udzielił się m.in. White. Reprezentant 2115, który w ubiegłym roku został okrzyknięty raperem roku na gali Popkillery zaliczył delikatną odklejkę. „W ręku trzymam Popkillera, a szczerze – powinienem nagrodę Nobla – rapuje w kawałku zatytułowanym po prostu „Nagroda Nobla”.

Nagranie oczywiście należy traktować pół żartem pół serio, ale dalej w numerze padają już wersy, które brzmiałyby dobrze, ale tylko wtedy, kiedy wyszłyby spod ręki Diho. Przyzwyczaił on nas bowiem do swojego nieobliczalnego i absurdalnego stylu i jesteśmy mu w stanie wiele wybaczyć. Natomiast White z takimi wersami brzmi po prostu nieautentycznie, słabo, a wręcz żenująco.

Mój k*tas, k*rwa, wpada mi do kibla jak szczam, jakby to była szczotka – rapuje White.

Wersy te zdecydowanie zapiszą się na kartach historii, ale tej niechlubnej. Nawet konwencja mixtape’owa projektu, na którym ukazał się numer nie ratuje rapera przed falą szyderstwa, która za chwilę się na niego wyleje.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Odwołana trasa Rap Stage 2 i najgorsze z możliwych oświadczeń – felieton

Czyli jak nie przyznać się do błędu i robić ze słuchaczy d*bili.

Opublikowany

 

Przez

rapstage

Raperzy i organizatorzy koncertów przyzwyczaili nas do zrzucania winy na wszystkich dookoła, jak najdalej od siebie. Zamiast przyznać się otwarcie do błędu i napisać o tym prostym językiem, lawirują, robiąc ze słuchaczy tłumoków.

Włodi, Bisz, VNM, Te-tris i Soulpete nie przyciągnęli tłumów do klubów w ramach trasy Rap Stage 2 organizowanej przez Yurkosky’ego. Po dwóch koncertach w dużych miastach, które miały być sprawdzianem (Warszawa i Kraków), organizatorzy wiedzieli już, że to nie ma szans się spiąć. Przeszacowali, liczyli na zdecydowanie większą frekwencję, może nawet na sold outy, których w ostatnim czasie jest jak na pęczki. Nie chcąc być stratnym, podjęli trudną decyzję o zakończeniu trasy po dwóch występach.

Cóż, zdarza się. Nieodpowiednia promocja, a właściwie jej brak poza teledyskiem, który po kilku dniach ma ledwo 40 tys. wyświetleń. Ksywka Yurkosky’ego także nie jest w stanie przyciągnąć nikogo poza paroma osobami z podziemia, bo od dawna działa on przede wszystkim w niszy. Ciekawostką jest też fakt, że po ogłoszeniu Te-trisa, że trasa nie będzie kontynuowana, organizatorzy kazali usunąć niektórym rapowym fanpage’om tę informację. Wyglądało to trochę tak, jakby chcieli po cichu, bez większego rozgłosu zakończyć trasę, żeby nie przyznać się do porażki. Niestety, tuż po ujawnieniu tej informacji przez Te-Trisa wiadomość trafiła również na GlamRap.pl. Prawdopodobnie to wymusiło na organizatorach wydanie oficjalnego oświadczenia.

Organizatorzy nie chcieli rozgłosu

Skoro więc plan biznesowy był nieudany, promocja się nie powiodła, co więc możemy przeczytać w oficjalnym oświadczeniu o zakończeniu trasy? Jeden z moich ulubionych zwrotów, że trasa została odwołana „z przyczyn niezależnych od nas”. Kto więc odpowiada za ten upadek jak nie organizatorzy? Kto odpowiada za promocję wydarzenia, ceny biletów, na które słuchacze narzekali, że są zbyt wygórowane albo organizację koncertów na trasie głównie w niedzielę? Drama z Bonsonem, na którą tak narzekał Yurkosky, że zepsuła mu ogłoszenie startu trasy tak naprawdę spowodowała, że ktokolwiek się o tym wydarzeniu dowiedział. Swoją drogą obcesowe potraktowanie szczecińskiego rapera też należało do wątpliwych, bo można było to rozegrać dużo bardziej polubownie. Nie musielibyśmy teraz czytać o zgliszczach wieloletniego projektu Bonson/Soulpete.

Poniżej zostawiam was z oświadczeniem, które tak w sumie można odebrać w ten sposób, że wszystko się udało i było w jak najlepszym porządku, a trasa to jeden wielki sukces. Są podziękowania dla artystów, słuchaczy, wielka wdzięczność oraz „ochy i achy” za zaangażowanie dla Yurkosky’ego. Jakieś błędy czy porażka? Nic z tych rzeczy. Bardziej pijarowego i cukierkowego komunikatu w najbliższym czasie raczej nie przeczytacie.

Oświadczenie Rap Stage – odwołanie trasy

„Z głębokim żalem musimy poinformować, że z przyczyn niezależnych od nas i aktualnych warunków rynkowych, podjęliśmy trudną decyzję o odwołaniu pozostałych koncertów z naszej trasy Rap Stage Tour 2. Mimo naszych najlepszych starań, te okoliczności spowodowały, że kontynuowanie trasy nie jest obecnie możliwe.

Chcemy wyrazić naszą głęboką wdzięczność dla wszystkich, którzy uczestniczyli w koncertach w Warszawie i Krakowie. Wasza obecność i energia są dla nas nieocenione. Równie serdeczne podziękowania i pozdrowienia kierujemy do wszystkich fanów z Gdańska, Wrocławia i Poznania – wasze wsparcie jest dla nas bardzo ważne, mimo że nie mogliśmy się spotkać osobiście.

Specjalne podziękowania należą się również naszym artystom oraz całej ekipie Yurkoskyego, których niesłabnąca energia i zaangażowanie były i zawsze będą dla nas wielką inspiracją.

Rozumiemy, że odwołanie koncertów może być rozczarowujące, dlatego oferujemy pełny zwrot kosztów za zakupione bilety. Szczegóły dotyczące procesu zwrotu są dostępne na naszej stronie internetowej oraz w punktach sprzedaży.

Pragniemy zapewnić, że pracujemy nad nowymi projektami, które, mamy nadzieję, spełnią Wasze oczekiwania i pozwolą nam ponownie się spotkać.

Dziękujemy za Wasze zrozumienie i cierpliwość w tej sytuacji. Jesteśmy wdzięczni za każdą formę wsparcia i mamy nadzieję, że wkrótce znowu będziemy mogli razem cieszyć się muzyką.

Z szacunkiem,

Cały zespół Rapstage.”


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2024.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: