

Felieton
5 powodów, dla których musicie sprawdzić „YUSH.” Emesa Milligana
Raper w końcu zaczyna wykorzystywać swój mainstreamowy potencjał.
Self-Made Man wraca. „YUSH.”? W końcu! 26 kwietnia na sklepowe półki wleciał nowy album Emesa Milligana, a my musimy podzielić się z wami dlaczego akurat na niego warto zwrócić uwagę.
Niepodważalny progres
Bo Emes Milligan jest perfekcjonistą mającym fioła na punkcie każdej ćwierćnutki. Wysoka świadomość muzyczna i potrzeba samorozwoju sprawiają, że każdy kolejny album możemy położyć co najmniej półkę wyżej. Zmieniają się style, konwencje, tematy – jednak progres jest niepodważalny i to jest synonim każdej płyty sygnowanej jego ksywką. Tym razem nie było inaczej.
Świeżość połączona z doświadczeniem
Bo Emes wybrał ze swojej dyskografii najlepsze momenty, uzupełnił je o to co dzieje się teraz w muzyce i dostaliśmy płytę łączącą świeżość, bez bezmyślnego odcinania się od wcześniejszych dokonań. Płyty takie jak już „YUSH.” zawsze mi imponują, bo są oparte o osobowość artysty, a nie na odwrót.
Wciąż chce coś udowodnić
Bo to album, w którym czuć rządzę gry. Sam autor mówi o tym, że umarł po to żeby się narodzić i w końcu rozjebać. Emes ma cały czas coś do udowodnienia, a przy takim stanie rzeczy powstają najlepsze produkcje. Highlightów na każdej płaszczyźnie jest sporo. Autor „YUSH.” niezmiennie zaskakuje pomysłami, rozwiązaniami, klimatami i jestem przekonany, że jego indywidualizm zaprocentuje – to piękny początek, nie smutny koniec.
Radiowy potencjał
Bo Emes w końcu zaczyna wykorzystywać swój mainstreamowy potencjał. „Dynvmit” goszczący w ramówce Eski może być tego najlepszym przykładem. Z tym, że takich numerów jest znacznie więcej – „Magnez”, „Waves”, czy nawet „Seiya” – każdy z nich ma inny charakter, każdy mówi o innych emocjach, a mimo to spina ich styl Milligana, który ma w zanadrzu wszystko co niezbędne do tego, aby wypłynąć na radiowych rotacjach jak paru innych kolegów z branży.
Po prostu Emes Milligan
Bo „YUSH.” to nie tylko album. To działalność na własny rachunek. Nowy początek. To wizja, która nie zamyka się tylko 11 numerach. Jeżeli ktoś pomyślał, że Emes Milligan – Emes Milligan (prod. Emes Milligan) może być pełnią muzycznego ja w kontekście tego gościa, niestety był w grubym błędzie. „YUSH.” to najwięcej Emesa w Emesie, więcej niż kiedykolwiek wcześniej.

-
News5 dni temu
Wielki powrót Tadka z Firmy
-
News2 dni temu
Syn Ghostface’a Killaha: „Jesteś martwy dla wszystkich swoich dzieci”
-
News5 dni temu
Josef Bratan wyskoczył z rękami do Koro: „Zaj*bię ci”
-
News4 dni temu
Josef Bratan nie zgadza się z tezą, że bez Malika nie istnieje. Czy słusznie?
-
News1 dzień temu
Alberto i Josef Bratan byli blisko deportacji do Angoli
-
Singiel3 dni temu
Diho: „Brakuje jeszcze trochę, będę walił denaturat”
-
News1 dzień temu
Kali stworzył mobilne studio i podróżuje po Polsce nagrywając płytę
-
News5 dni temu
Mata nie dostarczy fanom płyty w terminie. „Proszę nie gniewaj się jeszcze”
Jeden powód przez który nie sprawdze :
nie lubie gejrapów
Milligan sprawdza 5 esmesów l których yush musi.
Jeden powód przez który nie sprawdze :
Nie lubię whacków
TLDR;
1 powód – bo emes wziął kredyt w wysokości 1000 PLN na opłacenie tego newsa
2 powód – obiecał, że jeśli album się zwróci to zapłaci za kolejne posty
3 powód – wali się w dupe z redakcją bo też jest pedałem
4 powód – przestanie żyć na garnuszku mamusi
5 powód – robi szpagat na komendzie a GR wspiera takie inicjatywy
5 powodów, dla których musicie sprawdzić „ANAL.” Emesa Anallana
Jebać Glamrap. Ten skurwiały portal lata świetności ma już za sobą.
Co to za gatunek?
Ponieważ zapłacił wam za ten wpis?
No jush lece
Manipulujący nagłówek. Nakłania do sprawdzania wysrywów debili. Rap – od debili dla debili