Zbiórkę dla córki Pono wsparli m.in. Josef Bratan i Bonus RPK. Najbliżsi przyjaciele zmarłego Pono milczą, a Onet cytuje niezadowolonych z tego powodu fanów.

Matka córki Pona ujawniła, że raper nie miał żadnego majątku, zostawił po sobie długi i nie wiadomo czy jego córka przyjmie spadek. Ponadto dziewczynka nie ma prawa do renty po ojcu, bo ten nie był ubezpieczony. W ten sposób matka dziewczynki odpowiada na niezadowolenie jakie wylało się na nią po uruchomieniu zbiórki.

Sprawę poruszył m.in. Onet.pl:

– Informacja o zbiórce wywołała mieszane reakcje wśród internautów, szczególnie na profilach związanych z hip-hopem. Część użytkowników wyraziła swoje oburzenie, twierdząc, że zbiórka jest nieuzasadniona. W komentarzach pojawiły się słowa krytyki wobec matki dziewczynki oraz sugestie, że pomoc powinna nadejść od przyjaciół Pono, takich jak Wojtek Sokół – pisze w swoim artykule Wojciech Płochocki.

Internauci coraz częściej wskazują, ż to najbliżsi powinni pomóc rodzinie Pona:

– No a czemu Wojtek Sokół nie pomoże? Przecież to przyjaciele byli więc powinien teraz pomóc rodzinie, żeby nie musieli zebrać w internecie – napisał jeden ze słuchaczy.

Do tej pory w serwisie Zrzutka.pl zebrano ok. 17 990 zł z docelowych 90 tys. w zbiórce „W hołdzie Pono – wspieramy jego córeczkę Misię”.

Sokół jest obecnie zajęty promocją swojej książki „Wesołych Świąt” i nie komentuje zbiórki, podobnie jak reszta ZIP Składu.

Polska Wersja nieoczekiwanie ruszyła z przedsprzedażą nowej płyty. Raperzy deklarują, że to wyjątkowy projekt.

– Siemano ludzie. Nie słyszeliśmy się od 3 lat, ale nie był to czas zmarnowany – mówi Hinol.
– Długo czekaliśmy na tę chwilę, ponieważ przygotowaliśmy dla was coś specjalnego – dorzuca Jano. – Coś wyjątkowego, co zostanie w waszych sercach na zawsze – kontynuuje Hinol.

Raperzy uruchomili na stronie polskawersja.pl preorder płyty zatytułowanej „PW4EVER”. Projekt owiany jest na razie dużą tajemnicą, bo nie wiemy, co się na nim znajdzie. Poznaliśmy tylko okładkę czwartej płyty PW.

Przed chwilą na naszej skrzynce kontaktowej pojawił się oficjalny komunikat od TVP. Polska nie wycofa się z Eurowizji – ogłoszono.

Telewizja Polska rozesłała do mediów krótkie stanowisko dotyczące startu w przyszłorocznym konkursie. Wbrew spekulacjom i pomimo napiętej atmosfery wokół wydarzenia, Polska nie zamierza rezygnować i wyśle swojego reprezentanta. Decyzja jest ostateczna, choć wielu obserwatorów spodziewało się czegoś zupełnie odwrotnego.

Zamieszanie wokół Eurowizji 2026 podkręciło ostatnie odejście kilku krajów. Irlandia, Holandia i Hiszpania oficjalnie ogłosiły, że nie wezmą udziału w konkursie. Powodem jest dopuszczenie Izraela, co wywołało falę sprzeciwu zarówno na poziomie rządowym, jak i społecznym.

– Jesteśmy świadomi skali napięć, które towarzyszą najbliższej edycji. Rozumiemy emocje i niepokoje. Wierzymy jednak, że Eurowizja ma jeszcze szansę na to, by ponownie stać się przestrzenią, którą wypełnia muzyka. I tylko muzyka. My tę szansę dajemy, tak jak przeważająca większość członków EBU. Pozdrawiamy, Telewizja Polska – czytamy w komunikacie.

Konkurs Eurowizji 2026 zostanie rozegrany w wiedeńskiej Wiener Stadthalle. Zaplanowano dwa półfinały, które odbędą się 12 i 14 maja. Wielki finał przewidziano na 16 maja 2026, wtedy poznamy zwycięzcę całego wydarzenia.

W maju ukazał się wspólny numer Maty i Maryli Rodowicz. Piosenkarka ujawniła, że raper pisał tekst przy pomocy sztucznej inteligencji.

Pokoleniowa kooperacja „To tylko wiosna” bardzo dobrze przyjęła się wśród słuchaczy. Klip na Youtube ma już ponad 4 mln wyświetleń. Okazuje się jednak, że Młody Matczak dość olewczo podszedł do współpracy z divą polskiej muzyki.

– On mi powiedział – nie wiem czy to prawda – że ten refren mu napisało AI – ujawniła Rodowiczka w rozmowie z Wojewódzkim i Kędzierskim.

Dodatkowo Pani Maryla zdradziła, że zaproponowała już 5 lat temu Quebo i Macie napisanie jej tekstów na nowy album. Raperzy mieli zwodzić ją przez pół roku, a kiedy się już spotkali, to Mata się do niej nie odzywał, a mówił tylko raper z Ciechanowa.

Poniżej wideo:

Brytyjska scena rapu przeżywa wstrząs. Ghetts przyznał się w sądzie do spowodowania śmiertelnego wypadku.

W listopadową noc w Ilford w północno-wschodnim Londynie 20-letni Nepalczyk Yubin Tamang został potrącony na przejściu przez pędzące BMW M5. Auto jechało ponad 100 km/h w strefie ograniczonej do pięćdziesięciu. Kierowca nie zatrzymał się i odjechał. Dwa dni później student zmarł w szpitalu.

Następnego ranka policja pojawiła się pod adresem Ghettsa w Woodford. Czarne BMW należące do rapera było poważnie uszkodzone. W tym samym dniu Clarke-Samuel miał prowadzić ten sam samochód także w Camden, Islington i Hackney w sposób niebezpieczny.

Raper trafił za kraty, a teraz połączył się z sądem z więzienia Pentonville i przyznał się do winy. Chodzi o spowodowanie śmierci przez niebezpieczną jazdę oraz dodatkowy zarzut niebezpiecznej jazdy. Sąd ma ocenić, czy w chwili zdarzenia raper przekroczył dopuszczalny poziom alkoholu. Według śledczych miał w wydychanym powietrzu 0,12 promila.

Wyrok zaplanowano na 12 lutego. Sędzia zapowiedział, że Clarke-Samuel musi liczyć się z karą więzienia i zakazem prowadzenia pojazdów.

Po rozprawie głos zabrał Det Insp Mark Braithwaite z Met Police:

– Ułamki sekund za kierownicą potrafią przynieść katastrofalne, zmieniające życie konsekwencje. Nasze myśli i współczucie kierujemy do rodziny Yubina. Nic nie cofnie ich straty, ale dzisiejsze dwa przyznania się do winy są krokiem w stronę sprawiedliwości. Mamy nadzieję, że przyniesie im to choć odrobinę ukojenia.

Ghetts, znany z kolaboracji ze Stormzym, Edem Sheeranem czy Skeptą, wielokrotnie występował na Glastonbury i trafił nawet do obsady serialu Supacell na Netfliksie. W 2021 roku zgarnął Mobo Award dla najlepszego artysty, a trzy lata później odebrał nagrodę Mobo Pioneer za wkład w brytyjską kulturę czarnoskórych. Teraz jego kariera zatrzymała się nie z powodu muzyki, lecz dramatycznych wydarzeń z londyńskich ulic.