Sprawdź nas też tutaj

Felieton

Tede i Borixon. Różniło ich wszystko, połączył hip-hop. Historia przerwanej przyjaźni

Dzisiaj premiera książki o perypetiach hip-hopowej wytwórni RRX.

Opublikowany

 

tede i borixon

Byli członkami dwóch niezwykle ważnych dla rodzimego rapu zespołów, fundamentami Gib Gibon Składu, motorami napędowymi RRX w złotych czasach wytwórni. Różniło ich wszystko, połączył hip-hop, rozdzieliła kobieta. Z jednej strony “czas ludzi zmienił”, jak rapowało Trzyha/Warszafski Deszcz, z drugiej “czas leczy rany”, jak głosi porzekadło. Może więc historia Borixona i Tedego zatoczy kolejne koło? Krzysztof Kozak w książce „Za drinem drin, za kreską kreska”, która właśnie trafia do księgarni w całej Polsce, opowiada o początkach przyjaźni obu raperów, rzucając nowe światło na ich relacje.

Gdyby dzisiaj poprosić fanów polskiego hip-hopu o wskazanie dwóch postaci z pionierskich czasów rodzimej sceny, które najlepiej odnalazły się w kolejnych falach popularności gatunku, jego zmianach, ogrom głosów zebraliby Borixon i Tede. Bo chociaż rewolucja bardzo często pożera własne dzieci, a muzyka rapową taką rewolucją w polskiej popkulturze XXI wieku bez wątpienia jest, to zawsze znajdą się wyjątki. Postaci ikoniczne. Ludzie tak utalentowani i odporni na upadki, że zawsze spadają na cztery łapy. Raz lepiej, raz gorzej, ale ciągle trwający, niezatapialni.

Dla założyciela RRX Brx i Tede to ludzie wyjątkowi. Na kartach biografii Krzysztofa Kozaka “Za drinem drin, za kreską kreska” spośród całej masy raperów, którzy się przewinęli, zdecydowanie tej dwójce poświęcono najwięcej miejsca. Aż dziw, że nie pada nigdzie określenie, że byli jak rodzimi Method Man i Redman; tym bardziej, iż Tedego porównywano właśnie do tego pierwszego, członka legendarnego Wu-Tang Clanu.

– Tede i Borixon byli w podobnym wieku. Podobnie wysocy, ubrani. Obaj lubili Księgarnię w podziemiach na Zgody. Kupowaliśmy tam oryginalne rzeczy ze Stanów – koszulki, bluzy, czapki. Pure Playaz, FUBU, Southpole i parę innych marek. Tede chodził tam systematycznie, Borixon tylko jak miał przypływ hajsu. Dawali im rabaty, tak jak dzisiaj w ekskluzywnych sklepach dają tym wszystkim topowym influencerom. Tede był wtedy uznawany za numer jeden w Polsce. Mówiło się o nim polski Method Man. Jak wchodził do kabiny, to był tak idealny, że w ogóle nie było czego poprawiać. – czytamy na łamach książki, którą spisał Hubert Kęska.

Historia tej przyjaźni to pewien mezalians. Ani trochę jednak niezwykły, raczej potwierdzający powiedzenie, że przeciwieństwa lubią się przyciągać. Mieszkający od urodzenia w Warszawie Tede pochodził z dobrze sytuowanej rodziny. Na takich jak on Borixon, jego koledzy i tysiące młodych ludzi w całej Polsce mówili “bananowcy”. Mieszkał w ogromnym mieszkaniu w kamienicy w centrum stolicy. Nigdy niczego mu nie brakowało. Zostając raperem raczej nie spełnił marzeń i oczekiwań rodziców, o czym nie omieszkał wspomnieć Kozanostra.

– Dla rodziców Jacka czymś niewyobrażalnym było to, że nie poszedł na studia. Zrobił tylko szkołę dziennikarską. Jego dziadek śpiewał arie w operach, a on rapował i napisał pracę… na temat RRX-u. To była prywatna szkoła na Nowym Świecie.

Z Borixonem sprawa wyglądała zupełnie inaczej. – BRX mieszkał w studiu co najmniej przez półtora roku – w czasie pierwszej solówki, HaKi i Gib Gibonu. W zasadzie to się u mnie ukrywał. Nawywijał w Kielcach, pożyczył pieniądze i musiał uciekać. Nie płacił alimentów, bo za każdym razem znajdował pilniejsze potrzeby (…) Poznałem go jako młodego dzieciaka. Wiedziałem, że w dzieciństwie nie chodził po aksamitnym dywanie. Już dawno miał wywalone na szkołę. Zakończył edukację wcześnie i na niezbyt wysokim poziomie. Wierzył raczej w Boga niż w politykę. Jego ojciec picie alkoholu przypłacił życiem. Matka mieszkała w skromnym, ale własnym domku. Myślę, że takie dzieciństwo zostawiło po sobie ślad, ale marzenia ciągnęły go w górę. – czytamy w biografii Kozaka.

tede w koszulce PLNY w młodym wieku
Tede / fot. materiały prasowe

Fiodor i Borys – para (przez pewien czas) nierozłączna

Diametralnie różne dzieciństwo, zupełnie inna sytuacja rodzinna, inne miasta, za to taki sam talent do rapu i ambicje. TDF realizował je najpierw w formacji Trzyha, potem Trzyha/Warszafski Deszcz. Borixon był filarem Wzgórza Ya-Pa 3. W drugiej połowie lat 90. razem z Kalibrem 44, Molestą, ZIP Składem i Slums Attack to były zdecydowanie najważniejsze formacje na rodzimej scenie hiphopowej.

Tedego uważano za jeden z największych talentów rodzimej sceny, wszystko zdawało się przychodzić mu z łatwością. Borixon jednak wcale nie pozostał daleko w tyle. I przyjaźń z warszawskim raperem, której jednym z filarów była zdrowa artystyczna rywalizacja, pozwalała mu szybko przeskakiwać kolejne stopnie rapowego wtajemniczenia.

– Fiodor, czyli Tede, bardzo często zmieniał ciuchy i zawsze miał przy sobie zioło. W rapie chciał być najlepszy. A jeżeli już był najlepszy, to chciał być niedościgniony. Borixon? Zamierzał być tak dobry jak Tede, a w zasadzie jeszcze lepszy. W tekstach Jacka można było wyczuć chęć ustatkowania się. Tomek, który już to przerobił, koncentrował się na zarabianiu hajsu i lansie. Uzupełniali się (…) Borys, przebywając w naszym towarzystwie, zaczął przechodzić rewolucję flow. Przyswoił sobie luz w rapie – coś, czego by nie miał, gdyby został w Kielcach. Wymiksował się z ulicznego stylu Wzgórzaków na rzecz baunsu. We Wzgórzu był jednym z trzech. W Warszawie stał się nie do zatrzymania. W RRX Borixon był bardzo płodny: robił jednocześnie solo, Wzgórze, nagrywał Gibona z TDF-em i HaKę z Onarem. To jest właśnie wyczucie momentu. Czasem potrzeba trochę szaleństwa i czekasz na chwilę, by wypierdolić w powietrze. Wracając do Gib Gibonu: wielka przyjaźń i wzajemna fascynacja dokonaniami to doskonały motywator. Fiodor czerpał od Borysa świeżość, a Borys od Fiodora inteligencję oraz chęć uczenia się od innych. Nie tylko najszybciej nawiązywał kontakty, ale i był najbardziej z nas emocjonalny, wybuchowy. Kombinator, którego ludzie uwielbiają. – wspomina w “Za drinem drin, za kreską kreska” Kozak, niezwykle plastycznie kreśląc historie dwójki asów RRX.

Legendarny wydawca wspomina, że Tede potrafił podzielić się z Borixonem wypłatą za koncert, na który byli zaproszeni oddzielnie, choć ogłoszeni na wspólnym plakacie.

– W Rzeszowie Borixon strasznie się wk*rwił. Figurował na plakatach, a był zaledwie hypemanem i nie miał stawki za koncert. Na plakatach było Tede łamane przez Borixon. I Jacek miał już solową płytę i Tomek też, dlatego jeździli wspólnie z materiałem. Ale w Rzeszowie Borixon nie był zabookowany. Tede mimo to odpalił mu później działkę. – czytamy.

Taka to była relacja, w której pieniądze nie odgrywały największej roli. Borixon z kolei potrafił nabić guza każdemu, kto stawał na drodze pokojowo zazwyczaj nastawionego Tedego. Bo Brx generalnie był znacznie bardziej wybuchowy.

borixon jako młody chłopak
Borixon / fot. materiały prasowe

Na każdej przyjaźni może pojawić się rysa

Świetne stosunki nie trwały jednak długo. Przyniosły też zastanawiająco mało wspólnych nagrań. Borixon i Tede żyli szybko, szybko nagrywali, dostosowując się do zasad studia Schron i tempa codziennej egzystencji, którą narzucał niejako styl życia RRX. O ile jednak pozamuzyczne towarzystwo Tedego akceptowało Kozaka, o tyle Borixona trzymał na uboczu, o co ten był podobno zazdrosny.

Po latach nawet to, co było wcześniej naturalnym elementem dobrej relacji, było przyczynkiem do żartów i docinków. Dowód?

– Tede dzielił się z nami swoimi ciuchami – miał ich zawsze w chuj i mnie też czasem coś skapało. Dał choćby buty Borixonowi. O to Borixon miał potem straszny ból dupy, bo jak po latach Tede chciał mu dokuczyć, to wyjeżdżał z tymi butami – że mu dawał, żeby donosił. A on donaszał. Co w dzisiejszych czasach jest w ogóle nie do pomyślenia. Ale wtedy? To, że ktoś kopsnął ci buty, było mniej więcej taką sensacją jak fakt, że po wtorku następuje środa – to jeszcze jeden fragment książki “Drin za drinem, za kreską kreska”.

Wszystko przez kobietę?

Bezpośrednia przyczyna zakończenia koleżeńsko-artystycznej relacji między TDF-em a Borixonem była jednak oczywiście inna. Jak to w życiu bywa, na drodze dwóch mężczyzn często staje kobieta.

– Między Tedem i Borixonem zaczęło się psuć. To był duet, kurwa, nie do wyjęcia. Kluczowe słowo: był.

Tede zaczął podejrzewać Borixona o to, że ma romans z Magdą. Z jego Magdą, miłością jego życia. Co widziałem? Co pamiętam? Wspólnych wyjazdów było wiele. (…) To był sylwester. Byliśmy gdzieś pod Suwałkami, blisko granicy. Z całą ekipą. Tede podjeżdża. Swoim zajebistym 4runnerem. Ze swoją zajebistą dziewczyną. Magda gada z Agą, a Borixon cały czas luka. Tak, tam to się mogło stać. Albo zacząć? Pod wpływem alkoholu. Tede przyczaił Borixona, jak całuje się z jego dziewczyną. Z jego miłością. Namierzył ich gdzieś blisko domków.

Może Borixon zaczął traktować Magdę trochę, jakby to była ich wspólna dziewczyna? Krążyły różne plotki. Ja tego nie widziałem. I nie mogłem sobie tego wbić do głowy. Niejasna sytuacja.

W dodatku nikt nie chciał powiedzieć mi prawdy, wyznać, że to się mogło stać. Gdybym wtedy miał pewność, Borixon mógłby zostać przeze mnie połamany. – skwitował Kozak.

Czy doczekamy się happy endu?

Mamy końcówkę 2021 r. i trudno jednoznacznie stwierdzić, czy doczekamy się szczęśliwego końca historii przyjaźni Tedego i Borixona. Rany z pewnością są głębokie. W książce “Za drinem drin, za kreską kreska” Kozak wspomina: Tede pokazywał mi SMS-y, że ma od niego propozycję wspólnego projektu. Byłem wtedy zaproszony jako gość specjalny przed koncertem Jacka.

Sięgając do przeróżnych publikacji na rapowych portalach z ostatnich lat, możemy przeczytać, że Borixon nie zamierza bić się z Tedem w Fame MMA. Tede w rozmowie z Popkillerem mówił z kolei: – Nie interesuję się Borixonem, nie wiem co robi teraz. Wydał płytę, nie słuchałem jej. Życzę mu jak najlepiej, natomiast nie sądzę, żebyśmy się tam po tym jakoś mieli kolegować szczególnie.

Z drugiej strony właśnie ukazał się wspólny numer artystów sprzed… dwudziestu lat! “Joinciwo” to jeden z kawałków, który znajdzie się na reedycji kultowego albumu TDF-a “S.P.O.R.T.”, wydanego pierwotnie właśnie w wytwórni Krzysztofa Kozaka, RRX. Do myślenia dają też archiwalne fotografie pojawiające się w social mediach TDF-a, na których widnieje Borixon.

Może więc przyjaźni już nie będzie, ale dostaniemy przynajmniej jeszcze kilka kooperacji raperów z czasów, gdy byli nierozłącznymi Fiodorem i Borysem? Pożyjemy – zobaczymy.

Książka Krzysztofa Kozaka i Huberta Kęski „Za drinem drin, za kreską kreska. Perypetie hip-hopowej wytwórni RRX” właśnie trafiła do księgarni w całej Polsce. Zamówić ją można na www.idz.do/knt-ksiazka

"Za drinem drin" - książka Krzysztofa Kozaka i Huberta Kęski
„Za drinem drin” – książka Krzysztofa Kozaka i Huberta Kęski


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Felieton

„Kutas Records” – żart Kuqe 2115 to tak naprawdę spory problem – felieton

Wspomniana wytwórnia istnieje, jest z Polski i ma pół miliona słuchaczy.

Opublikowany

 

kutas records

Kilka dni temu Kuqe 2115 opublikował żartobliwy film, w którym mówi, że odchodzi z 2115 Label na rzecz nowej wytwórni „Kutas Records”. Pośmialiśmy się z rzekomo czerstwego żartu, który tak naprawdę nie do końca był żartem. Jak sprawdziliśmy, wytwórnia „Kutas Records” istnieje, jest z Polski i podbija Spotify.

„Kutas Records” – o co w tym chodzi?

Na Youtube powstał kanał zatytułowany „Kutas Records”. Uśmiech na twarzy może budzić nie tylko nazwa kanału, ale także współgrające logo z plemnikiem. Od razu więc mamy jasny komunikat, że mamy do czynienia z trollingiem. Tylko ten żart powoli wymyka się spod kontroli, bo jest całkiem sprawnie zarządzany.

Kawałki, które pojawiają się na kanale mają zawsze podtekst erotyczny i są w pełni wygenerowane przez skrypt AI. Ich treść jest dość wulgarna, ale dla młodszych odbiorców może być interesująca i zabawna. Każdy kawałek jest dobrze opisany i ma wygenerowaną unikalną okładkę. Tytuły numerów, podobnie jak ich treść jest nacechowana seksualnie.

Oto kilka przykładów:

  • Dariusz Jebadło – Podziemny Drąg
  • Gejtos – Bóg Morza
  • Cwelgar – Gejowski Łowca Potworów
  • Johnny Cwel – NNN (Nie Orzech Listopad)
  • Homo Erectus – Gejowski Jaskiniowiec II (prod. Kutas Records)

W ciągu roku, odkąd istnieje „wytwórnia” na Youtube wygenerowano 163 utwory, które łącznie mają ponad 4 mln wyświetleń.

Spotify podbite przez „Kutas Records”

Jeszcze większe cyfry żartobliwa wytwórnia wykręca na Spotify. Przed kilkoma dniami doszło do sytuacji, kiedy na pierwszych 15 miejsc najbardziej viralujących numerów aż 8 pochodziło z labelu „Kutas Records”. Na pierwszym miejscu mogliśmy zobaczyć „Antycznego Napaleńca”, który przebił już barierę 1 mln streamów.

Wytwórnia AI ma już blisko pół miliona słuchaczy na Spotify. To więcej niż Belmondo (300 tys.), Liroy (160 tys.) czy Ten Typ Mes (240 tys.). Niewiele więcej od żartownisiów ma np. O.S.T.R. (580 tys.), który jest w ciągu wydawniczym od ponad 25 lat.

Co więcej, kawałki wygenerowane przez AI zaczynają trafiać też do TOP 50 Polska. Wspomniany „Napaleniec” jest obecnie na 8. pozycji, wyprzedzając m.in. Malika Montanę, Kaza Bałagane czy Pezeta.

AI w muzyce – mamy problem

Sztucznie generowane kawałki i całe „wirtualne wytwórnie” oparte na AI to coraz większe wyzwanie dla branży muzycznej. Z jednej strony zalew tanich, żartobliwych produkcji obniża próg wejścia, ale z drugiej – rozmywa granice między twórczością a automatem.

To jest też problem dla słuchaczy, bo coraz częściej mają oni problem z odróżnieniem prawdziwej muzyki od algorytmicznej masówki. Branża stoi więc przed pytaniem, jak chronić kreatywność i unikalność w czasach, gdy muzykę można „wyklikać” w kilka sekund.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Eminem ma polskie korzenie? Dokumenty wskazują na wieś pod Strzegomiem

„Pradziadek rapera wpisywał w dokumentach narodowość polską”.

Opublikowany

 

eminem polskie korzenie

Brzmi absurdalnie? Z dokumentów wynika, że jeden z największych raperów świata ma rodzinne powiązania z Polską. Według badań genealogicznych część przodków Eminema pochodzi z Dolnego Śląska.

Od lat w mediach powraca temat polskich korzeni Marshalla Mathersa. Wiele portali pisze wprost – pradziadek Eminema był Polakiem. Choć historia ta nigdy nie zyskała takiej popularności jak internetowe plotki o jego rzekomej niechęci do Polski, fakty wskazują, że raper rzeczywiście może mieć polskie pochodzenie.

Polskie korzenie Eminema

Jak ustalono, jeden z pradziadków Eminema od strony matki – Georg A. Scheinert – urodził się 29 stycznia 1851 roku we wsi Kostrza, znajdującej się dziś w gminie Strzegom (woj. dolnośląskie).

Miejscowość ta, znana z wydobycia granitu, należała wówczas do Prus i nosiła nazwę Häslicht. Przodkowie Eminema mieli być z nią związani od pokoleń. W dokumentach pojawiają się nazwiska Joseph Scheinert (ur. ok. 1825) i Ewa Wasuzki (1827–1901) – rodzice wspomnianego Georga. To właśnie nazwisko Wasuzki, zapisane błędnie przez amerykańskich urzędników imigracyjnych, może sugerować polskie pochodzenie matki przodka rapera.

Nagrobki Józefa i Evy Scheinertów w Nebrasce

Przodkowie rapera – „Ger Polish”

Sprawą zainteresował się Janusz Andrasz, autor bloga „Genealogiczne śledztwo”, który odnalazł szereg dokumentów potwierdzających ten trop. Jak wskazuje, część aktów metrykalnych nie zachowała się, jednak dostępne źródła sugerują, że przodkowie rapera rzeczywiście mogli pochodzić z terenów dzisiejszej Polski.

Co więcej, w amerykańskich spisach ludności z początku XX wieku pojawia się przy rodzinie Scheinert określenie „Ger Polish”, co tłumaczone jest jako narodowość polska, kraj pochodzenia – Niemcy.

– Znalazłem zagadkowo brzmiący wpis w spisie mieszkańców USA z 1910 r., gdzie w przypadku jednej z córek Georga (wspomnianego 3x pradziadka Eminema) – Marcie Scheinert, po mężu Roesch, w rubryce „Miejsce urodzenia ojca”, znajduje się zapis „Ger Polish”. Potem znalazłem analogiczną kartę ze spisu, dotyczącego samego Josepha Scheinerta, czyli jej ojca. I tu również pada określenie „Ger Polish„, które znalazło się zarówno w rubryce jego matki, czego można byłoby się spodziewać, mając na uwadze jej polsko brzmiące nazwisko Wasuzki, jak i w rubryce podającej pochodzenie ojca Georga – Josepha Scheinerta! – pisze badacz.

Spis mieszkańców USA z 1910 (córka Georga)

W Eminemie płynie polska krew?

Wnioski z przeprowadzonego śledztwa odnośnie „polskości Eminema” są niejednoznaczne, ale coś ewidentnie jest na rzeczy.

– Skoro urodzony w 1851 roku w pruskim Häslicht Georg Scheinert, mieszkając w USA już od 46 lat, wpisuje w roku 1910 jako swoją narodowość polską, to coś jednak na rzeczy musi być. Niestety, bez dostępu do metryk tej tajemnicy wyjaśnić się nie da. Przyznam, że na początku tego genealogicznego śledztwa myślałem, iż wzmianka o polskich korzeniach Eminema była pomyłką. Teraz jednak widzę, że to raczej tajemnica, która wciąż czeka na swoje rozwiązanie.

Choć metryki z XIX-wiecznej Kostrzy nie są dostępne online, odkryte zapisy pozwalają przypuszczać, że w żyłach Eminema rzeczywiście może płynąć kropla polskiej krwi.

Fakty kontra plotki

W przeciwieństwie do dawnych, nieprawdziwych historii o rzekomym spaleniu polskiej flagi przez Eminema czy jego niechęci do występów w Polsce, informacje o polskim pochodzeniu rapera mają częściowo podstawy w dostępnych dokumentach.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Schwesta Ewa i Loredana – jedna z najbardziej wyczekiwanych kolaboracji od lat! – felieton

Polsko-niemiecko-albański mix, który może podbić rynek naszych zachodnich sąsiadów.

Opublikowany

 

Przez

loredana schwesta ewa

Fani komentują nieustannie sociale, upominając się o wyczekiwaną kolaborację dwóch kluczowych artystek w Niemczech. Kilka miesięcy temu pojawiły się filmiki jak Loredana czekała na Schwesta Ewę, przetrzymywaną dłużej przez celników na lotnisku. Wtedy pojawiły się pierwsze plotki na temat ich współpracy.

Takiego koktajlu nikt się jednak nie spodziewał. Można powiedzieć, że to muzyczne kamikadze przyprawiające o skoki ciśnienia. Jak mówi mój znajomy z Albanii: „Nie ma nic niebezpieczniejszego niż polsko-albański mix”. I chyba coś w tym jest.

Schwesta Ewa od dłuższego nie wypuściła żadnego nowego projektu i mocno ucichła w social mediach, zwłaszcza po tragicznej śmierci Xatar’a. Dużo osób oczekiwało od niej publicznego statementu, jednak ona przeżywała żałobę prywatnie.

Naturalnie, każdy z nas miał ochotę na nowe projekty jednej z najbardziej kontrowersyjnych raperek w Niemczech. W połowie października ukazała się świetna, nowa płyta rapera SSIO, wypromowana z resztą z wielkim sarkazmem, komizmem, rozmachem oraz zabawnymi i politycznymi reels, które viralowo latały w socialach. Niemiecki rynek nie widział jeszcze czegoś takiego, współtwórcą wizuali był jeden z najbardziej utalentowanych video makerów Mac Duke, który jest w połowie Polakiem. Raper zaprosił naszą rodaczkę m.in. na „Bitte keine Anzeige machen”, gdzie Ewa nawija do bardzo chilloutowego beatu:

Prześlizgam się przez system sprawiedliwości w szpilkach Versace
Wyślij laskę – Sandy do inspektora
Nancy do sędziego, gdzie uprawia seks na pieska
Albo duplikat Rolexa jako
akt wdzięczności za utracone dokumenty.

Fakt, że Ewa nie przebiera w słowach czyni ją jedną z najbardziej autentycznych postaci na niemieckiej scenie muzycznej. Do tematu bycia real odniosła się ostatnio Albanka, która w “Privileg” mocno krytykowała inne raperki i ich wizerunek, zarzucając im poniekąd kopiowanie jej osoby oraz wiele sztuczności. Loredana ma od wielu lat status gwiazdy, wybijając się typowymi chartowymi hitami. Już na początku kariery zyskała szybko popularność i uznanie. Niemcy potrzebowali nowej ikony damskiego rapu, kogoś kto nie tylko dobrze wygląda, ale potrafi faktycznie nawijać.

Jej burzliwy związek z raperem Mozzim, turbulentne sytuację życiowe, przeobraziły Albankę w artystkę, która odcięła się od starego brzmienia. King Lori mówi wprost, że ma dosyć robienia muzyki typowo pod label. Jej ostatni projekt jest osobisty, dlatego tak dobry. Prawda jest taka, że mimo komercyjnych początków Loredana jako jedna z nielicznych, autentycznie odzwierciedla wizerunek i definicję Hip-Hopu. Co ciekawe, nie pokazuje się w głębokich dekoltach czy kusych sukienkach, nie twerkuje na klipach, co jest w obecnych czasach dość unikalne.

Dwie silne kobiety – połączenie albańskiego i polskiego temperamentu to jedna z najbardziej ekscytujących kolaboracji od lat na niemieckim rynku muzycznym! Loredana i Schwesta Ewa w „Ihr möchtegern”.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Koniec kariery Quebonafide to farsa. Jego fani to „Psikutasy”, ale bez „s” – felieton

Opluj, zdepcz, ale na koniec przeproś.

Opublikowany

 

quebonafide

Każdy element końca rapowej kariery Quebonafide miał wtopę i jest szeroko krytykowany nawet przez jego fanów. Od wydarzenia online, przez koncert na Narodowym, po wysyłkę płyt.

Z polskimi raperami jest dokładnie tak, jak z polskimi politykami. Mogą odpi*rdolić największą kaszanę, a i tak za chwilę wszyscy o tym zapomną. Tak jest teraz chociażby z Popkiem, który po kilku miesiącach od afery z psem wrócił do mainstreamowych mediów, a Kuba Wojewódzki przywitał go jak króla. To samo dzieje się z Januszem Palikotem, który jest w trakcie ocieplania swojego wizerunku w mediach. Komentatorzy zastanawiają się np. ile kosztuje wybielenie się u Żurnalisty, u którego był ostatnio pseudo biznesmen z Biłgoraja.

Jeszcze inaczej jest z Quebonafide, bo fani rapu są jeszcze bardziej podatni na dymanie i można to robić długofalowo – spokojnie – oni wybaczą wszystko, bo mają wyjątkowo silną psychikę. Takie Psikutasy, ale bez „s” na końcu.

Zakończenie rapowej kariery Quebonafide poszło jak krew z nosa – wyjątkowo dużego nosa. Większość pewnie już nie pamięta, ale budowanie napięcia przed ostatnim koncertem trwało naprawdę długo, a balonik był napuchnięty jak konserwa po surstrommingu. Media i fani robili „ochy i achy” na każde pierdnięcie rapera, a Krętacz z Ciechanowa to sprytnie wykorzystywał. Kiedy jednak przyszedł moment, żeby powiedzieć „sprawdzam”. Po stronie artysty tego nie udźwignięto.

Wydarzenie online reklamowane jako coś ekskluzywnego, i żeby to obejrzeć wiele osób musiało się zwalniać z pracy – ma być za chwilę dostępne online w każdej chwili dla każdego – kiedy tylko będziesz miał na to czas. Awesome! To tak się da? Da, no chyba, że chciało się włączyć tryb dymania, to się nie dało, ale teraz już się będzie dało, bo Canal+ rzucił kilka monet.

Koncert na Narodowym był pokazem chciwości i braku szacunku dla fanów. Kupiłeś bilet na ostatni koncert, a tu bach! Dzień wcześniej 60 tys. osób zobaczy ten sam koncert – szybciej niż ty – wierny fan, który kupując bilet był przekonany o wyjątkowości ostatniego koncertu. Znów zwolniłeś się z roboty, żeby klikać F5 na stronie, próbując załapać się na wejściówkę. Jakby tego było mało, piątkowi koncertowicze zleakują go w sieci – tysiące TikToków i artykułów prasowych i brak efektu pierwszeństwa – znów zostałeś przegrywem, ale mimo wszystko dalej czujesz się kimś elitarnym. No tak, elitarnym przegrywem też można być.

To oczywiście nie wszystko, bo z boxem „Północ/Południe” jest jeszcze większa wtopa. Preorderowicze mieli dostać zakupione boxy pod koniec sierpnia. Mamy tydzień do listopada… i oświadczenie Dawida Szynola, że na boxy jeszcze…. poczekacie. Kilka tygodni.

Koniec, bo szkoda strzępić ryja. Ha tfu!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Dawid Obserwator, na litość boską! „Nie miałem co jeść, mama robiła mi obiady” – felieton

Były raper dziękuje Bajorsonowi, a potem Bogu.

Opublikowany

 

dawid obserwator

Dawid Obserwator to idealny przykład, jak swoim karczemnym zachowaniem można zaprzepaścić i tak ledwo funkcjonującą karierę rapera, by potem żalić się, że mama musiała mu gotować obiady, bo ten ma dwie lewe ręce i nie może iść do normalnej pracy.

Dawid Obserwator od zawsze był 3-ligowcem z przebłyskami wyświetleniowymi, bez perspektyw na większy zarobek z rapu, bo sprzedaż jego płyt oscylowała wokół błędu statystycznego, a koncerty można było policzyć na palcach jednej ręki. W przypadku ulicznych raperów trzeba być naprawdę topką, żeby mieć booking koncertowy, z którego można utrzymać się na poziomie. Nawet Peja, który jest weteranem przez lata był pomijany w line’upach największych hip-hopowych festiwali, bo według organizatorów uliczny rap nie nadawał się na taką imprezę i wprowadzał negatywny klimat.

„Boję się, że w rapie nie osiągnę więcej” – rapował w maju 2022 roku były zawodnik Step Records. Trzy miesiące później okazało się, że młody Dawid Obserwator próbował zrobić karierę polityczną w strukturach PiSu. Był jednym z twórców młodzieżówki tej partii w Wałbrzychu. Gryzło się to trochę z jego późniejszą karierę ulicznika, ale wciąż to było do przełknięcia przez jego garstkę fanów. Wystarczyło się przyznać, obrócić w żart, zrobić cokolwiek innego niż kłamać. Tymczasem Dawid postanowił brnąć w fejki, że nic takiego nie miało miejsca i tak właściwie znalazł się tam przypadkiem i było to jednorazowe, więc nie ma tematu. Większy reserach sprawił, że pojawiły zdjęcia Obserwatora z prominentnymi działaczami PiSu, a także wyszły na jaw dokumenty, że raper z ramienia partii Jarosława Kaczyńskiego zasiadał w komisjach obwodowych.

Ledwo zipiąca rapowa kariera Dawida załamała się na amen, bo nie był już wiarygodny dla swoich słuchaczy. Na odchodne zdissował GlamRap.pl bo opisał jego przeszłość polityczną i wytknął kłamstwa. A prawdziwy uliczny raper przecież taki nie jest, bo to nieskazitelny gracz i dobry chłopak, który zawsze dorzuci się do rakiety.

Wałbrzyski raper po załamaniu kariery bynajmniej nie poszedł do pracy. Wynika to z jego najnowszych statementów, bo teraz żali się, że nie miał co jeść i obiady musiała mu gotować mama. To kolejna bezczelna zagrywka byłego rapera, czyli branie ludzi na litość i jednoczesne chwalenie się wynikami w branży disco-polo. To trochę tak jakby ksiądz zrzucił sutannę, został najbardziej aktywnym ze Świadków Jehowy i odtrąbił sukces, żaląc się na brak gosposi.

– Chciałem podziękować wam z całego serca, ekipie siemano soprano i Bogu, i też przede wszystkim sobie kochani, bo jak mam mówić szczerze to rok temu byłem na dnie nie miałem co jeść mama mi przynosiła obiady. Zobaczcie, ile zrobiłem w rok. I to nie chodzi o to, że chcę się chwalić, ale skoro taki wulkanizator z Wałbrzycha może to wy też.

To zabawne jak szybko można przemianować się z rapera na disco-polowca. W którym momencie w głowie zachodzi ten proces, że zamiast sztywnym chłopakiem z ulicy jesteś zabawnym grajkiem do kotleta z narkotycznymi refrenami, którym do tej pory twoje środowisko gardziło. Money is bitch.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2025.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: