News
Peja: „15 lat temu zatrzymałem moją chorobę alkoholową”
Rychu o swojej drodze do trzeźwości.

Rychu co roku dzieli się z fanami swoimi przemyśleniami i doświadczeniem związanym z rzuceniem picia. W styczniu raper świętuje 15 lat bez alkoholu.
Pod wpisem Rycha komentarz napisała m.in. jego małżonka Paulina: – „To Twój największy sukces. Jesteś Twardzielem”.
Poniżej cały komentarz Rycha:
– Dokładnie 15 lat temu zatrzymałem moją chorobę alkoholową. Innymi słowy przestałem być czynnym alkoholikiem. Mój nałóg nie otrzymał szansy postępu za sprawą podjęcia przeze mnie decyzji o zaprzestaniu picia. Ile przez ten czas wydarzyło się rzeczy dobrych, a nawet wspaniałych, nie sposób wyliczyć. Skłonność do rozpamiętywania wszystkiego co złe, często przesłaniała mi radość z rzeczy fajnych. Pogoda ducha, o którą tak bardzo zabiegałem przez te wszystkie lata, nie zawsze u mnie występowała. Często kończyło się na modlitwie o nią, trudniej jednak było sprawić, aby stała się faktem.
Dużo czasu zajęło mi zrozumienie, że to ja w gruncie rzeczy decyduję o własnym samopoczuciu. No ale jak o to zadbać, kiedy z zewnątrz wali w Ciebie tak wiele różnorodnych bodźców. Bodźców, które w wielu przypadkach mogą na to samopoczucie wpłynąć? A wpływ ten niekoniecznie wywoływał pozytywne emocje. Jak wiele czasu musiało upłynąć, żebym oswoił się ze świadomością, że rzeczoną pogodę ducha mam mieć pomimo wszystko, nawet jeśli na co dzień stykam się z rzeczami trudnymi, wymagającymi uwagi i wysiłku. Nie oszukujmy się. Problemy nie znikają, nawet jeśli przestajesz pić. One wręcz się uwypuklają, a droga ku trzeźwości to również, jeśli nie przede wszystkim, radzenie sobie z nimi w niepiciu, w oparciu o program i rozpoznanie swoich emocji. W chlaniu były tylko te złe. Kiedy przestałem, nauczyłem się je nazywać. W późniejszym czasie rozpoznawać. Jeszcze później, jak dobrze pamiętam, pojawiły się te dobre. Może zawsze gdzieś tam we mnie tkwiły, niestety przysypane tymi z gorszym odcieniem i zabarwieniem.
Kierowanie własnym życiem to w zasadzie nic innego, jak wzięcie się w garść i poukładanie swojego rozwalonego życia. Na wielu szczeblach. Rodzinnym, towarzyskim, zawodowym. Jak wiele na tej wojnie było strat, nie sposób mi zliczyć. Z czasem rany się goją. Straty stają się wspomnieniem, a praca nad sobą uzupełnia znaczące braki. Zdrowotne, moralne w końcu finansowe. Z 12 kroków tylko 2 mówią o alkoholu. Ten pierwszy i ostatni. W wyniku przebudzenia duchowego realizujesz program, którego z początku nie rozumiesz. Tak jak i samego przebudzenia. Cierpienie związane z niepiciem, które tak często pcha alkoholika po raz kolejny w objęcia butelki, z czasem ustępuje. Kiedy pojawi się prawdziwe pragnienie zaprzestania picia, dobrze wiemy, że czas kombinowania się właśnie zakończył. Żadnych złudzeń. Nie mogę pić normalnie i bezpiecznie w sposób kontrolowany. Nie nauczyli mnie tego ani na mityngach, ani na dziennej terapii.
Zatem chlanie nie jest już dla mnie. Powrót do picia to nic innego jak powielanie wcześniejszych schematów kosztem zdrowia zarówno fizycznego jak i psychicznego. To upokorzenie, strach, niepewność, lęk i kur***sko przytłaczająca samotność. To kolejny przystanek w kierunku autodestrukcji, by nie napisać samozagłady. Skoro nie nauczyłem się tam jak pić mniej, to może warto opowiedzieć, co z tego na samym początku wyniosłem? A choćby to, że kiedy chodzisz regularnie na mityngi, istnieje bardzo duża szansa, że twoja abstynencja znacznie wydłuży się w czasie. Zamiast kolejnych ciągów alkoholowych nabijesz te jakże ważne, kilka miesięcy bez przyjmowania toksyny. Kiedy regularnie parasz się jakimś zajęciem, to zawsze w jakimś stopniu przynosi efekty. Jeśli chodzi o mnie, to dużą rolę odgrywa (ła) tu kwestia osobistego zaangażowania. Chcesz mieć wynik? Pracuj. Nie chcesz ćwiczyć? Nie wypracujesz formy godnej mistrza. To w zasadzie bardzo prosta recepta.
Niestety nie wszystko przychodzi od razu. Najważniejsze, że ruszałem dupę na mityng nawet wtedy, gdy nie miałem na to najmniejszej ochoty lub gdy miałem wtedy w mojej opinii coś ważniejszego albo zwykle bardziej atrakcyjnego do roboty. Na szczęście jechałem w myśl zasady: „jak ci się nie chce, idź tym bardziej”. Tego nauczono mnie w AA. Mówiłem sobie: strasznie daleko mam na ten łazarski rejon z tej mojej wioski. Jeszcze trzeba wydać hajs na taryfę w obie strony, jak nikt mnie nie zgarnie. Zaraz, zaraz… A w chlaniu taksóweczki, wódeczka i panienki były darmowe? (śmiech). Tego typu zestawów porównawczych mógłbym tu zacytować przynajmniej kilka. Czego nauczyło mnie AA? Tego, że jesteśmy wspólnotą. Wspólnotą, która, dzieli się swoją siłą, doświadczeniem i nadzieją, aby rozwiązać nasz wspólny problem. By móc pomóc sobie oraz innym w zdrowieniu i trwać w trzeźwości. By móc pomóc innym alkoholikom tę trzeźwość również osiągnąć. Rocznica każdego z przyjaciół to nie tylko jego święto. To święto całej grupy. A każde zapicie nie jest tylko osobistą tragedią, a sprawą, którą żyjemy wszyscy. AA uczy mnie, jak nie oceniać i nie obwiniać zarówno siebie, jak i innych. I na pewno uczy mnie życia w prawdzie. Uczy też, jak nie zajmować się czyimiś sprawami, a zabrać się za własne podwórko w myśl zasady: „jak możesz pomóc innej osobie, skoro twój własny dom jest nieuporządkowany”.
Kiedy opuściła mnie obsesja picia, znalazłem nieco przestrzeni na resztę tych kroków, które nie mówią o chlaniu. To nic innego jak rozwój duchowy. Nie będę tego przybliżał, bo każdy ma jakieś swoje wyobrażenie na temat tego procesu. Ludziom ze wspólnoty nie muszę tego tłumaczyć. Ludziom spoza wspólnoty, raczej nie będę potrafił. Na mnie działa zarówno program, jak i same wypowiedzi podczas mityngów. Również te moje. Nikt lepiej mnie nie zrozumie niż drugi alkoholik. Nie muszę tłumaczyć tego, co sam niejednokrotnie przechodził, czy to w sferze emocjonalnej, czy kiedy choroba podstępnie rozwala ci żyćko, nawet gdy nie pijesz od lat. W kwestii lat. Jakiś czas już nie piję. Ten czas oduczył mnie pogoni za szczęściem. Szczęściem, które próbowałem łapać, gdy sięgałem po butelkę, która w złudny sposób fundowała mi jego namiastkę. Mój świat jest kolorowy i w miarę uporządkowany. Lubię czuć zadowolenie i radość, która często gości w moim serduchu. Czasem spotykam się z opiniami, że smutny ze mnie gość. Nie potrzebuję sztucznych podpórek w postaci chemii, żeby wciąż się szczerzyć i emanować tą niby radością. Uśmiech i radość rezerwuję dla najbliższych. Nie noszę masek i często mówię, jak jest. Nawet jeśli dziś mam słabszy dzień (to tylko przykład, bo ten dzień jest dla mnie szczególnie piękny), jutro może być najlepszy dzień mojego życia. To, co było wczoraj, jest już historią, a tym, co będzie nazajutrz, specjalnie się nie zamartwiam. Spokój wewnętrzny otrzymałem w AA. Sytuacje trudne nie wymagają u mnie natychmiastowych, impulsywnych reakcji lub rozwiązań, które wcześniej skutecznie komplikowały mi życie. Staram się być łagodny przede wszystkim dla siebie. Problemy rozwiązuje w miarę możliwości.
Jeśli mam na coś wpływ, to się tym zajmuję. Jest wiele rzeczy, na które wpływu nie mam, dlatego często gdy już to pojmę, to, zamiast walić głową w mur, po prostu odpuszczam. Nie narzekam na pogodę, bo każda jest dla mnie dobra. Jeśli pada, to zmoknę, ważne, że zaliczyłem spacerek. Jeśli ktoś nie potrafi rozmawiać, przerywa i wchodzi w zdanie, próbując wszystkich przekrzyczeć, to wiem, że czas na mnie, bo szkoda prądu. Tego nauczyło mnie AA. Wysłuchać wypowiedzi, nie przerywać i uszanować nawet jeśli się z nią nie zgadzam. Czy stosuję to również poza salą mityngową? Naturalnie się staram. Ale to trudne, bo to zasady wyniesione do świata zewnętrznego. Świata, który często pogrążony jest w chaosie, również komunikacyjnym. Czy czuję, że z każdym rokiem łagodnieję? Owszem. Wiem to od przyjaciół ze wspólnoty. Czy czyni mnie to pi*dą? W żadnym razie. Jeśli spotykam się z opinią, że ten dzisiejszy Rychu to już nie ten stary dobry Rychu co kiedyś, uwierzcie, że nic lepszego nie mogłem otrzymać. To tylko dowód na to, że jednak zapracowałem na zmianę, której po części chciałem, a która mocno mnie też zaskoczyła. Czy przychodząc do AA, myślałem o tym, że nie będę pił tak długo? W życiu. Czy miałem nadzieję, że przestanę pić? Owszem. Czy chciałem przestać pić? Z początku nie. Czy kiedy poczułem, że niepicie to sprawa dla mnie oczywista, zbliżyłem się do alkoholu? Zdecydowanie nie. Dopiero dziś, po latach, powolutku daje sobie przyzwolenie na uczestnictwo w zakrapianych imprezach, a jeśli mi to nie pasuje, po prostu wychodzę.
Trzeźwienie to proces polegający moim zdaniem na akceptacji faktu, że alkohol nie zniknie z powierzchni ziemi tylko dlatego, że zostałem alkoholikiem. Trzeźwienie to proces polegający na radzeniu sobie w trudnych sytuacjach, kiedy ten alkohol pojawi się na mojej drodze. Ale też na wyciąganiu wniosków. Od 15 lat obcuję z alkoholem z racji wykonywanej pracy zawodowej (w sumie to bardziej pasja, ale nie sposób tego nazwać jednoznacznie). Obcuję z nim na własnych warunkach. Nie traktuję tego jak wyzwanie ani sprawdzian. Głupotę zostawiłem za drzwiami starego życia. Zerwałem z alkoholem z całą siłą postanowienia. Staram się postępować odpowiedzialnie i rozważnie. Alkohol nie kieruje już moim życiem. To ja nim kieruję. Choć często wydaje mi się, że nie kieruję wcale. To kwestia dyspozycji dnia. Życzę sobie nie wytrwałości, a pogody ducha. Gdybym przez te wszystkie lata cierpiał z powodu tego, że nie piję, cóż by to było za życie? Picie mi się zwyczajnie nie kalkuluje. Wybrałem najlepiej, jak potrafiłem. Nie ciągnie mnie do starego życia ani tamtego Rycha. Już tam byłem i to przerabiałem.
Życie, jakie mam z swoimi plusami i minusami, jest obecnie najlepszym, jakie mogłem sobie zafundować. Chlanie to wyłącznie straty i to pod każdym względem. Widzę to w każdy weekend na każdym koncercie, przed każdym klubem i knajpą. To już nie moja bajka. Jeśli cuda się zdarzają, to trafiło i na mnie, bo nie wróżyłem sobie takiego scenariusza. Sam nie wiem, co dodać już na koniec. 30 lat na scenie, z czego połowa na czysto. Gdybym się wtedy nie zatrzymał, być może dziś byście tego nie przeczytali, bo zwyczajnie przestałbym istnieć. Życie kruche i szybko leci. Na karykaturę samego siebie też się nie pisałem. Dlatego jestem. Tu i teraz. Piętnastak!
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl


Jak informują niemieckie media, nie żyje Xatar – ikona niemieckiej sceny. Miał 43 lata.
Śmierć Xatara
W nocy z 8 na 9 maja zmarł Xatar. Początkowo niemieckie media podawały, że zmarł w Berlinie. Najnowsze wieści mówią, że znaleziono go w mieszkaniu w Kolonii.
Śmierć rapera potwierdziła jego rodzina. Przyczyny nie zostały ujawnione.
Napady i więzienie
Xatar zyskał sławę dzięki swojej przestępczej działalności. W 2009 roku napadł na transport przy Ludwigsburgu. Razem ze swoją ekipą ukradli 120 kg złota dentystycznego i biżuterię o wartości 1,8 mln euro. Po napadzie uciekł do Iraku. Został złapany i skazany na 8 lat więzienia, ale spędził w nim tylko trzy lata.

Podczas przebywania w zakładzie karnym nagrał album „415”. Kiedy opuścił mury więzienne założył własną wytwórnię, w której wydawała raperka polskiego pochodzenia.
Wypromował Schwesta Ewę
Jedna z najbardziej popularnych niemieckich raperek – Schwesta Ewa, która ma polskie korzenie była podopieczną Xatara w jego wytwórni Alles oder Nix Records. Jej debiutancki album, którego tytuł to polskie przestępstwo „K***a” został wydany we wspomnianym labelu. Podobnie zresztą jak wszystkie następne płyty.

W 2022 roku Siostra Ewa wypuściła singiel „Mehr Eier” z udziałem Xatara.
News
Wycieczka rowerowa z Tede: Częstochowa – Olsztyn
Nie lada gratka dla fanów rowerów i polskiego rapu.

W ramach Jasnogórskiego Zlotu Rowerowego Czewa Bike Fest odbędzie się wycieczka rowerowa, której przewodnikiem będzie Tede.
Od kilku lat Tede ma dużą zajawkę na rowery. W swojej kolekcji ma wiele sztuk, które nawet sam składa. 10 maja odbędzie się wycieczka rowerowa z Częstochowy do Olsztyna, w której udział weźmie raper.
– Przewodnikiem będzie nie kto inny, jak legenda polskiego rapu – Tede. Jeśli kochasz dwa kółka i dobre brzmienia, nie może Cię zabraknąć. To niepowtarzalna okazja, by spędzić aktywnie dzień z jednym z graczy polskiej sceny muzycznej. – informują organizatorzy.

W sobotę 10 maja odbędzie się pogrzeb Joki. Raper zostanie pochowany tam, gdzie Magik, z którym w 1993 roku stworzyli (również z Abradabem i Jajonaszem) grupę Kaliber 44.
Ceremonia pogrzebowa rozpocznie się o godz. 10 w domu pogrzebowym na cmentarzu parafii św. Szczepana w Katowicach-Bogucicach przy ul. Wróblewskiego. Joka zostanie pochowany w tej samej nekropolii, na której znajduje się grób Piotra „Magika” Łuszcza, pochowanego w 2000 roku.
Prekursor psychorapu, jak często mówiono o Joce, 12 maja skończyłby 48 lat. Jego kolega z zespołu, Magik odszedł od nas 25 lat temu.

Tego lata Future pojawi się w Polsce. Został on headlinerem Open’er Festivalu.
– Future headlinerem Open’era ‘25! Legend! A 2024 to absolutna TOPka – pierwszy raper w historii, którego wszystkie 3 albumy wydane w ciągu jednego roku zostały nr 1 w USA – podają organizatorzy.
Open’er Festival 2025 odbędzie się w dniach 2-5 lipca. Future zagra 3 dnia festiwalu, a oprócz niego pojawią się m.in. Linkin Park, Massive Attack, Jorja Smith, J Balvin, Peso Pluma, ScHoolboyQ, Justice, FKA Twigs, Tyla, St. Vincent, Muse, Nine Inch Nails. JPEGMAFIA i inni.
News
Współpracownik DJ Hazela ujawnia: strzelił sobie w głowę
„Miał wszystko: karierę, stabilność finansową i poukładane życie”.

Kiedy znaleziono ciało DJ Hazela w samochodzie nad jeziorem z Skępem, od samego początku nieoficjalnie mówiło się, że popełnił on samobójstwo. Potwierdził to teraz DJ Alex.
DJ Alex pokazał screen rozmowy z DJ Fransem, który niepełny krążył w sieci. Potwierdził on w rozmowie, że Hazel miał pozwolenie na broń i według jego wiedzy popełnił samobójstwo.
– Od samego rana zasypujecie mnie wiadomościami o tym, że ktoś wrzucił screen’a…
Chcąc ukrócić „gównoburzę” wrzucam całość. Odpowiedziałem „TAK”, bo takie info otrzymałem w pierwszym telefonie, a czy to prawda – wszyscy dowiemy się pewnie za jakiś czas. Sam do tej pory jestem w szoku – jak my wszyscy – i też zadaję sobie wciąż pytanie „DLACZEGO?!” Z mojej perspektywy wyglądało że Michał miał wszystko, karierę, stabilność finansową, poukładane życie… – napisał.

Ciało muzyka 7 maja w samochodzie odkryła jego partnerka Zofia. – Zostało wszczęte śledztwo, wykluczamy udział osób trzecich – powiedział Arkadiusz Arkuszewski z Prokuratury Okręgowej we Włocławku.
-
News5 dni temu
Śmierć Joki. Fani od miesiąca wiedzieli, że z raperem jest źle
-
News5 dni temu
Rapowa scena płacze. Pezet, Słoń, Włodi, Peja czy Pih żegnają śp. brata Jokę
-
News21 godzin temu
Współpracownik DJ Hazela ujawnia: strzelił sobie w głowę
-
News3 dni temu
DJ Hazel nie żyje – legendarny polski artysta
-
News3 dni temu
Sushi z Krakowa promuje się na śmierci Joki. Skandaliczna reklama
-
News5 dni temu
Arek Tańcula, który zdissował Tedego, ujawnił swoje zarobki z muzyki
-
News4 dni temu
Open’er wraca do TVP po 15 latach
-
News20 godzin temu
Zmarł młody polski raper – informuje SBM Label