W związku z toczącą się w mediach debatą na temat Straży Miejskiej, kielecki raper opowiedział swoją historię z nią związaną.

Poniżej relacja Kajmana, którą raper udostępnił na swojej oficjalnej stronie (pisownia oryginalna):

"Co z tą Strażą "W"iejską ?
Zlikwidują w końcu tych darmozjadów czy jak?

Nie bójcie się ich, wydają się groźni bo zakładają uniform (bo to żaden mundur) i się srają do ludzi, strugają kozaków do dziadków i babć oraz podrostków z gimnazjum, ale jak się jakiś rześki chłop wkurwi to im tylko gały latają…
Nie chce nakręcać żadnej spirali czy coś, ale…

Jakiś czas temu w Kielcach na ul. Hipotecznej zaparkowałem na dosłownie 3 minuty (wiem wiem, to żadne tłumaczenie ale nie w tym sęk), wracam do auta, a CI już są i do mnie że dokumenty… No zwariowałem. Od razu mówię że to nie był mój dzień. Po krótkiej wymianie zdań oddaliłem się z miejsca nie okazując dokumentów.
Później zeznali że chciałem ich przejechać, a jednego, który złapał za klamkę przeciągnąłem autem po chodniku, by w końcu go "odczepić" o znak drogowy (nie zaprzeczam, nie potwierdzam). Podobno mnie ścigali na piechotę do bazar (nie wiem nie patrzyłem w lusterka) ale jak na Psach oglądałem "to" z chłopem który spisywał protokół, to przyznaję mieliśmy niezłą bekę.
Morał.
Mandat + koszty sądowe = 700zł (trochę smutek, ale i satysfakcja).

OK, moja wina, zaparkowałem tam gdzie nie wolno, nie ważne na ile, przyznaję. Ale nasuwa się pytanie: jak oni tam tak szybko byli? Ano tak że na monitoringu siedzi taki sam parobek jak tych 2 i wysyła ich na miejsce "wykroczenia". Są w ciągu 2 min. To co nie widział na tej kamerze że dopiero co stanąłem?
A gdybym tak zasłabł i musiał zjechać, albo nie wiem srać, rzygać by mi się zachciało JUŻ, TERAZ, to co wtedy?
Tak się łata dziurę w miejskiej kasie w Kielcach.
Za Twoje, moje i reszty dostają wypłatę żeby je*ać na fotoradarch ILE SIĘ DA, mandatach ILE SIĘ DA.
Kiedyś miałem psa, mopsa, to chcieli wlepić mandat za brak kagańca ! (wtf? w ogóle jest taki kaganiec?)"