Wywiad
MED MC: „W TYM KRAJU JEST ZA ŁATWO O LEGAL”
Tym razem do rozmowy zaprosiliśmy Meda MC, czyli… Daniela Wardzińskiego, redaktora portalu Popkiller, który wydał w tym roku swoją debiutancką płytę.
– Moment w którym kończę 25 lat nie jest najbardziej typowym do rapowego debiutu na polskiej scenie, szczególnie kiedy jest się kojarzonym rapowym dziennikarzem. Zdaję sobie sprawę, że stojące przede mną zadanie jest więcej niż trudne, zadanie hejterów niezwykle proste, a potwierdzenie umiejętności w takim środowisku i takich okolicznościach to prawdziwe wyzwanie. Jednocześnie wydaje mi się, że w kwestiach stricte muzycznych, odartych z PR-owej otoczki i budżetowych możliwości (których nie mamy), dysponujemy czymś więcej niż przeciętny debiutant.
Siemano. Opowiedz o "Teraz albo nigdy" – jak długo powstawał ten album i dlaczego dobrałeś sobie jako kompana Szpalowskiego?
MED MC: W lato 2011 zrobiliśmy pierwsze nagrywki w trakcie wizyty Szpali u mnie, mieszkałem wtedy na Woli. Nic z tych pierwszych numerów nie weszło na materiał. Właściwie nagraliśmy dwa albumy, bo pierwszy nie był satysfakcjonujący. Możecie posłuchać sobie na soundcloud.com/medjesttylkojeden albo na YouTube, zaraz robimy też CD. Przez 10 lat byłem bardzo (za bardzo?) krytyczny wobec swoich tracków, ten materiał sprawił, że się przełamałem. Debiut to jest debiut, długo się męczyliśmy, ale było warto. Największy progres w moim życiu zrobiłem przy pracach nad "Teraz Albo Nigdy".
Po udostępnieniu materiału, zebrał on bardzo dobre recenzje. M.in. chwalił go Flint. Spodziewałeś się tak ciepłego przyjęcia?
MED MC: Ten album to duży fragment mojego życia, ogrom pracy i jeśli spodziewałem się chłodnego przyjęcia to ze względów personalnych raczej, niż ze względu na zawartość. Nie puściłbym tego, gdybym myślał, że jest słabe. To co napisał Flint mnie nie zaskoczyło (może jakieś pojedyncze fragmenty), ale zaskoczyło mnie, że w ogóle to napisał. Jakby nie patrzeć jestem gościem znikąd, wjeżdżam z zaskoczenia, prawie nikt mnie jeszcze nie zna… Napisał mi pewnego dnia "wejdź na CGM i zrób screena na pamiątkę". Zrobiłem (śmiech). To była bardzo dobra wiadomość, bo z zadania muzycznego się wywiązałem, kolejne to dotrzeć z tym do ludzi. Taka recenzja na pewno pomaga.
Przez wielu jesteś kojarzony jako dziennikarz, a nie raper. Która pasja jest u Ciebie silniejsza?
MED MC: Bliżej mi do robienia muzyki. To, że nagrywałem przez lata do szuflady, nigdy nie miało nic wspólnego z moim zaangażowaniem. Pisanie zwrotek i nagrywanie kawałków było na pierwszym miejscu. Wiele rzeczy byłem i jestem gotów podporządkować rapowaniu. Dziennikarstwo jest bardziej przypadkiem, jako młody zajaraniec rapowy, który przesłuchał 3 płyty, które go zmiotły, a miał głód na kolejnych 150, byłem bardzo głodny wiedzy, chciałem zrozumieć tę kulturę najlepiej jak miałem możliwość. To cecha charakteru, jak coś mnie trafi, to chcę to poznać, wiedzieć o tym wszystko co uda się dostać – dziś to łatwiejsze, wtedy nie było. Uwielbiałem grzebać w historiach MC's, oglądać wywiady, pism rapowych to się prawie na pamięć uczyłem z zajawy. Do tego od zawsze mówiono mi, że mam niezłe pióro. Kiedy w wieku 17 lat pisałem pierwszy tekst do Ślizgu, nigdy nie sądziłem, że prawie 10 lat później portal, który rozkręciliśmy będzie miał taką pozycję i znaczenie. Popkiller jest jednym z ostatnich bastionów takiego dziennikarstwa na jakim ja się wychowałem – obszernych profili, rozbudowanych i wnikliwych opisów. W Internecie się liczy pozycjonowanie, a nie styl w którym piszesz. Dzisiaj już z boku patrząc myślę, że pięknie to poszło. Nadal lubię pisać, ale jednak zwrotki bardziej.
Jak z Twojego punktu widzenia wygląda polskie rapowe podziemie, bo głównie tam jesteś znany?
MED MC: Tam też chyba nie jestem (śmiech). Podziemie rapowe to rzecz względna. Jeśli mówisz o gościach wydających na nielegalu to albo są to gracze z wyboru unikający wytwórni (często lepsi od tych co leżą w sklepach i nierzadko zarabiający lepiej) albo za słabi na wytwórnie, czyli w dzisiejszych realiach – naprawdę słabi. Przez morze chłamu się przekopałem przy Młodych Wilkach, ale zawsze coś znaleźliśmy co mnie rozpierdalało. Osobiście podziemie rozumiem bardziej jako coś poza mediami, w tych kategoriach 99% polskiego rapu jest podziemiem. I to jakim. Chciałbym, żeby w kluczowych sprawach dało się dogadać i znaleźć to co wspólne, a mniej koncentrować na wyssanych z dupy podziałach, które nie mają sensu, ale szybko są podchwytywane przez głupszych ze słuchaczy.
Kto i kiedy zaszczepił w Tobie miłość do rapu?
MED MC: Wielowątkowa historia. Z dzieciństwa pamiętam taśmę 2 Live Crew w domu, brat ją kupił pewnie dlatego, że dupy na okładce były (śmiech). Nie wiedziałem o czym to jest (i patrząc na mój wiek to dobrze), ale bujało w opór. Pamiętam braciaka rapującego "Spalam Się" Kazika z walkmanem na uszach. Jakieś hity z telewizji rapowe zawsze mi ryły banię – "Gangsta's Paradise" czy hiciory Fugees, młody Eminem mi się śnił po nocach, takie rzeczy docierały wszędzie. Tak zupełnie serio, nadal nie mogę się pozbyć takiego wrażenia, że to zawsze siedziało we mnie, bo każdy rapowy impuls, który docierał to była bomba emocjonalna. Stąd chyba moja filozofia bycia MC. Za dzieciaka dużo więcej słuchałem rockowych opcji u moich braci. Kluczowe było poznanie moich serdecznych ziomów z Wrocławia, którzy spędzali wakacje u swojej babci, ulicę ode mnie. Od nich dostałem "Efekt" Fenomenu, "Muzykę Klasyczną" Pezet/Noon, "Na Legalu" Slums Attack, pierwsze kasetowe składanki na których np. były numery Neonu, pierwszego składu Jota czy PFK… Breaka też zacząłem z nimi tańczyć, oni tańczą do dziś, pozdrawam serdecznie panowie, nigdy się nie odwdzięczę! Było już po mnie wtedy, wsiąkłem na amen, nie myślałem o niczym innym.
Pracowałeś dla jednego z największych portali rapowych w tym kraju, powiedz, jak według Ciebie wygląda poziom dziennikarstwa muzycznego w Polsce?
MED MC: Muzycznego trochę lepiej, rapowego gorzej. Mam wrażenie, że albo ktoś czuje rap jak należy, ale nie umie pisać, albo fajnie pisze, ale nie do końca kuma o co chodzi. Dla młodszych jestem wyrozumiały, warsztat to jest szlif dzień po dniu i konsekwencja, ale nie zawsze się to da czytać. No i trochę internet psuje to dziennikarstwo jak mówiłem. Różnie to bywa. No i przede wszystkim chujowo, że nie ma ŻADNEJ pozycji w kiosku dla hip-hopowców, którzy zdominowali polski rynek wydawniczy. Bez sensu to jest, nie tylko dlatego, że to potencjalny pracodawca (śmiech)
Zdradziłeś mi jakiś czas temu, że pracujesz nad kilkoma projektami muzycznymi, powiesz coś o nich, co to będzie, na jakim etapie jesteś?
MED MC: Z przyjemnością. "Teraz Albo Nigdy" w całości jest w necie, niedługo będzie na CD. "Zrób To Sam Vol.2" czyli szalony boom-bapowy streettape jest następny. To jest pojebana opcja, zawsze chciałem to zrobić, a teraz to jest dodatkowo pod włos trochę, więc z moją przekorną naturą jaram się jak dziecko. Oldschoolowa opcja, wydanie fizyczne będzie tylko na kasetach, a materiał jest na instrumentalach z 90'sów przeważnie. Materiał początkowo miał być treningowo-rozrywkowy, w efekcie wyszedł taki, że Szpala powiedział, że to lepsze niż "TAN". Dalsze projekty też już układają się w głowie, bity są, pomysły są, brakuje tylko czasu, ale prędzej czy później się znajdzie. Nastawiam się na konsekwentną pracę, bo zajawa ma się dobrze.
Jako dziennikarz i osoba zorientowana w branży, zapewne wiesz, jak ciężko w tym kraju o legal. Czy Ty jako raper, chciałbyś się związać z jakimś wydawnictwem, czy może stawiasz na undeground i samowystarczalność?
MED MC: Jest za łatwo o legal. Ja akurat nie dogadałem się z nikim, mimo kilku prób i jestem bardzo szczęśliwy, że tak wyszło. To nie jest jakieś sekciarstwo undergroundowe, bekę mam z takich opcji raczej. Nie wiem po prostu czy w 2014 się opłaca wydawać legal. To nie jest dla mnie jakieś wielkie wyróżnienie, obecność na półce, mi chodzi o uwagę słuchacza, a jak do niego dotrę to mniej istotna kwestia. Gdybym miał układ korzystny dla mnie (szeroką promocję, której sam sobie nie ogarnę) i dla wydawcy to chętnie wchodzę, ale dla samego faktu pchnięcia legalnego krążka z pewnością nie. Przestałem o tym myśleć ostatnio, nie czuję, żeby to była kluczowa kwestia w moim rapie.
W Polsce w zeszłym roku wyszło około 100 fizyków, z czego część to legale, część nielegale. Wydaje mi się, że dzisiaj ludzie sami zaniżają poziom rapu w Polsce. Kiedyś sprawdzało się wszystko, dziś nawet przy największych chęciach to praktycznie niemożliwe. Co Ty o tym sądzisz?
MED MC: Kiedyś zajebistą zwrotkę o tym Zeus nawinął. Na wszystko nie starczy życia. Przez lata sprawdzałem bardzo dużo, bo trzeba było nadążyć z artykułami. Teraz słucham muzyki tak jak lubię, bez żadnego pościgu. Kupuję płyty, staram się je dobrze poznać, świetnie się bawię nimi i staram się bardziej wczuć. Dla mnie to zdecydowanie lepsza opcja.
Mieszkasz w Warszawie, pochodzisz z małej miejscowości w woj. mazowieckim – czego od życia może oczekiwać taka osoba jak Ty?
MED MC: O kurwa, ale filozoficznie! Czego mogę oczekiwać? Nie oczekuję, raczej staram się robić swoje i liczyć na efekty. W Polsce trochę utrudnione zadanie jest w każdym aspekcie, ale niezależnie od warunków napierdalać trzeba.
Dziennikarstwo, rap, piłka nożna, wiem, że pasje zajmują Cię od dawien dawna. Czym jeszcze wypełniasz sobie czas, poza oczywiście pracą zawodową?
MED MC: Przez tą pracę zawodową to mało tego czasu się robi właśnie. Staram się każdą możliwę chwilę poświęcać na rap i na moich ludzi, a trudne to zadanie jest, naprawdę. Jestem typem zajawkowicza, zawsze się wkręcę w coś na maxa. NBA chyba bardziej niż piłka ostatnio, nadal lubię obejrzeć skate video, chociaż na deskę chyba już nie wrócę, złota era seriali też pożera czas niemiłosiernie, chociaż warto zdecydowanie dla takich opcji jak "The Wire" czy "Mad Man". Tak wyszło, że nagle trzeba starannie wybierać w co inwestujesz czas i staram się tak robić. Czasem też leń mnie dojedzie straszny i spędzam czas na niczym. Tak generalnie bez zajawy życie nie ma sensu dla mnie.
Ostatnio przeczytałem nagłówek artykułu odnoszący się do wyświetleń na YouTube ludzi o zbudowanej już marce, a także debiutantów. Powiedz, nie dziwi Cię, że stara szkoła, przegrywa z nową, nawet jeśli stare jest lepsze od nowego?
MED MC: Ja wcale nie uważam, że stare jest lepsze od nowego. To nie jest żadne kryterium oceny, tak samo jak nie jest nim tempo bitu czy jakaś tam stylistyka. Jak coś jest dobre to jest dobre, jak jest złe to jest złe. Ja się jaram nową szkołą, doceniam kreatywność w takich kwestiach jak flow, wykorzystanie nowych układów hi-hatów, brzmienie basu… To jest świeże, kreatywne i inspirujące i ja z tego też korzystam. Nie lubię sekciarzy, ani z jednej ani z drugiej strony wymyślonej barykady. Z całą pewnością usłyszycie mnie na zupełnie innych bitach niż te z "Teraz Albo Nigdy" i "Streettape". Kocham rap, patrzę jak ewoluuje, złom staram się eliminować. Jest teraz, był w 1995 i będzie za 10 lat.
Dzięki za rozmowę .
MED MC: Do usług. Wbijajcie na facebook.com/medjesttylkojeden po nowe wieści i muzykę. Się będzie działo niedługo. Pozdrawiam pasażerów.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Rabo: „Wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół” – wywiad
Rozmawiamy z raperem, który nagrał płytę inspirowaną znanymi bajkami.
W ubiegłą sobotę ukazał się album Rabo „Życie to nie bajka”. To twórca znanego kanału związanego z filmami animowanymi Disneya, Pixara i DreamWorks. Mieliśmy okazję porozmawiać z byłym dziennikarzem programu „Uwaga!” na temat jego projektu.
Polećmy klasykiem na początek – jak zaczęła się Twoja przygoda z rapem?
Cóż… okres, gdy miałem 9 lat i kolega przyniósł do szkoły Grupę Operacyjną pozwolę sobie pominąć (śmiech). Oficjalnie wszystko zaczęło się rok później, gdy ojczym pożyczył mi swoją empetrójkę, bym się nie nudził w autokarze podczas wycieczki szkolnej. Znajdowała się tam „Droga” od Hemp Gru, którą momentalnie się zachwyciłem. Potem już poszło. Ogólnie jestem z pokolenia dzieciaków, dla których rap był jak łyk świeżego powietrza w świecie przepełnionym smogiem. Gdybym na pewnym etapie nastoletniego życia nie usłyszał, że „Damy radę”, to nie wiem, czy bym dał. Gdybym nie podśpiewywał sobie, że „Bierzemy sprawy w swoje ręce” albo że „Każdą porażkę obracam w sukces”, to też pewnie wszystko wyglądałoby inaczej. Nie bez powodu czasem żartuję sobie, że wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół (śmiech). I coś w tym jest.
A skąd pomysł, by samemu zacząć rapować?
Od zawsze marzyłem, by być częścią tej kultury. Przez wiele lat prowadziłem kanał na YouTube, gdzie opowiadałem o różnych ciekawostkach, szokujących teoriach i absurdach związanych z filmami animowanymi, głównie ze stajni Disneya, Pixara i DreamWorks i gdy przekroczyłem magiczną barierę 100 000 subów, chciałem przygotować dla widzów coś specjalnego. Uznałem wtedy, że to dobra okazja, by zadebiutować i tak powstał utwór „Sto tysięcy powodów”. Odbiór był pozytywny, więc zacząłem doskonalić swój warsztat i dziś, po 5 latach od tamtego wydarzenia, myślę, że rozwinąłem się już na tyle, by przedstawić się szerszemu gronu słuchaczy.
No właśnie, niedawno do sieci trafiła Twoja EPka „Życie to nie bajka”, oparta na ciekawym patencie. Opowiedz o tym.
Od jakiegoś czasu kiełkował mi w głowie pomysł na płytę związaną z tym, czym zajmowałem się na co dzień. W końcu postanowiłem się za to zabrać i efektem tego jest album inspirowany znanymi animacjami, takimi jak „Toy Story”, „Auta” czy „Król Lew”. Bajki te stanowiły jednak jedynie punkt wyjścia do opowiadanych historii, dzięki czemu mogłem zgrabnie połączyć moje osobiste przeżycia z fabułą wspomnianych filmów. Przykładowo w utworze „Simba” opowiedziałem o swojej drodze do sukcesu, która ciągle trwa, niestety (śmiech). Refren oparłem na słynnej frazie Mufasy „Kiedyś to wszystko będzie Twoje”, którą kojarzy niemal każdy, a której, co ciekawe, Mufasa nigdy do Simby nie wypowiedział. Taki bajkowy efekt Mandeli.
Tu, gdzie jestem, konsekwentnie rządzi prawo dżungli
Walczę mężnie, bo lwie serce w mojej piersi dudni
Wygram ze złem, wsparcie wielkie mam od wiernych kumpli
Dzieło zwieńczę happy endem, będą ze mnie dumni!
Zanim jednak zdecydowałeś się wrócić do ksywki Rabo, wydałeś dwie EP-ki pod innym pseudonimem na osobnym kanale, którego prawie nikt nie zna.
I całe szczęście (śmiech). Faktycznie, w 2020 roku postanowiłem wypuścić pierwszą EP-kę, ale czułem podskórnie, że mimo iż teraz wydaje mi się to cudowne, to za parę lat zapewne będę wolał o tym zapomnieć. I faktycznie – dziś, gdy patrzę na swoje poprzednie projekty, na czele z tym starszym, to widzę, jak wiele rzeczy mógłbym zrobić lepiej. Ale cóż – chyba właśnie na tym polega rozwój. Ostatecznie dobrze mi zrobiło te parę lat w takim klasycznym podziemiu – miałem czas, by spokojnie progresować, a jednocześnie mało kto musiał być tego świadkiem (śmiech).
To teraz trochę z innej beczki – jak YouTuber trafia do redakcji Uwagi! TVN?
Faktycznie, jest to historia dość oryginalna. Niecałe 2 lata temu przechodziłem najgorszy okres mojego życia. To było chwilę po wypuszczeniu EPki „To The Ground”, która zresztą odzwierciedla ówczesny stan mojej psychiki. Z przyczyn niezależnych ode mnie, musiałem odejść jakiś czas wcześniej z YouTube’a, co wywróciło moje życie do góry nogami. Moim planem ₿ na życie był wtedy rynek kryptowalut, który jednak dał mi wielką lekcję pokory i plany bycia kryptomilionerem musiałem odłożyć na później. Ostatecznie znalazłem się w sytuacji, w której byłem bezrobotny, samotny i bez perspektyw. Wysłałem CV do wielu firm, by zaczepić się gdziekolwiek. Odpowiedziały mi dwie – jakieś Call Center i… McDonald’s (śmiech). Wybrałem pracę na słuchawce i – jak się potem okazało – ta jedna decyzja odmieniła moje życie.
Dlaczego? I jak to się łączy z pracą dziennikarza?
Już tłumaczę. W wielkim skrócie firma, w której zacząłem pracować, okazała się być jedną wielką kuźnią oszustów i prężnie działającą machiną okradającą starszych i schorowanych ludzi na grube miliony złotych. Gdy tylko zrozumiałem, w czym biorę udział, chciałem się zwolnić, ale ostatecznie tego nie zrobiłem. Uznałem, że więcej zdziałam, jeśli zostanę tam przez pewien czas, przemęczę się i zdobędę jak najwięcej dowodów na to, co tam się wyprawia. Ostatecznie wyszło lepiej, niż przypuszczałem. Odezwałem się do redakcji Uwagi! opisując całą sprawę i dostarczając im materiały. Podjęli temat i wspólnie zrealizowaliśmy 5-częściowy cykl reportaży o tytule „Szatańska Loża VIP”. Efekt był taki, że po pierwsze – złodziejska firma upadła, po drugie – wielu osobom odpowiedzialnym za ten niemoralny proceder postawiono zarzuty, a po trzecie – dostrzeżono we mnie potencjał i zaproszono do redakcji na staż. Reszta jest już historią. Szaloną, jak całe moje życie.
W takim razie gratuluję, dobra robota.
Dzięki. Swoją drogą na mojej najnowszej EP-ce nawiązuję do tych zdarzeń w kawałku „Pinokio”. Utwór ogólnie opowiada o poczuciu wyobcowania wśród rówieśników, o byciu niepasującym elementem układanki, ale także o potrzebie osiągnięcia wielkiego sukcesu, by mój Gepetto był ze mnie dumny i by nigdy mu niczego nie zabrakło. Myślę, że metafora jest zrozumiała dla wszystkich. Za to sama końcówka drugiej zwrotki jest właśnie o wspomnianej chwilę wcześniej historii. Pamiętam, że wszyscy przestrzegali mnie, bym się w to nie pakował, bo może stać mi się krzywda. Ja jednak miałem przekonanie, że w takich sytuacjach należy działać, nie bacząc na konsekwencje. I tak też zrobiłem. Na razie wszystko ze mną w porządku i mam nadzieję, że tak zostanie. A jeśli nie, to przynajmniej pozostanie po mnie muzyka.
Będę bronił starszych oraz kobiet, cóż
Nawet jak przypłacę to niejedną blizną
Nie chcę być prawdziwym chłopcem już
Od kiedy zostałem prawdziwym mężczyzną
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Małpa: „Moja żona ma tatuaż z okładką płyty Łony” – wywiad
W rozmowie z Małpą padają także ksywki Otschodzi i Lil Konona.
Z okazji pojawienia się na rynku winylowej wersji kultowego albumu „Kilka numerów o czymś”, spotkaliśmy się z Małpą z Warszawie, żeby porozmawiać o jego debiucie, który w większości został napisany we Włoszech.
Chociaż Małpa nigdy tego nie ujawniał, nasza redakcyjna koleżanka opowiedziała podczas rozmowy pewną anegdotę związaną z żoną rapera, która posiada tatuaż z Łoną. – Ma kilka rapowych tatuaży – przyznał raper w rozmowie z Luizą Di Felici. Więcej na ten temat w poniższej rozmowie.
Poruszone wątki w wywiadzie:
- „Kilka numerów o czymś” powstało we Włoszech na Erasmusie.
- Czy Małpa inspirował się włoskimi artystami?
- Lil Konon i jego zakola
- Otsochodzi kupuje winyl za 12 tys. zł
- Praca na stacji benzynowej
- Dlaczego Małpa zniknął na 6 lat?
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Feno: „Young Leosia i Bambi to grzeczna muzyka, która trafia do dzieci” – wywiad
Jak i kiedy modli się Edzio, Pikers GOAT, Grande Connection i monetyzacja konfliktów freakfightami.
Nasza rozmowa z Feno to przede wszystkim tematy rapowe. Czy kobiecy rap w Polsce jest dobry? Tutaj raper wspomina o Bambi, Young Leosi i Oliwce Brazil.
– Mamy Young Leosię i Bambi. To są takie najpotężniejsze postacie. To jest taka grzeczna muzyka, która trafia do dzieci. Sanah i Julka Żugaj to ten sam case – mówi Feno w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
– Mi rap się kojarzy z lekkim sk***ysyństwem. I takiej damskiej postaci jak Cardi B nie ma. No jest Oliwka i ma te skillsy, ale ewidentnie też jakieś problemy wizerunkowe. Żyjemy w post katolickim kraju, w którym nie ma akceptacji na jakieś jechanie w stylu Oliwki Brazil i obciąganie ku**sów – dodaje.
W rozmowie ponadto:
- Feno spotyka dwie małe dziewczynki, które są fankami Bambi
- Co myśli o Grande Connection
- Jak i kiedy modli się Edzio
- Kacper HTA i monetyzacja konfliktu freakfightami
- 10 tys. pomysłów Sebastiana Fabijańskiego
- Pikers to GOAT
- Najbardziej klimatyczny festiwal rapowy
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Mamy dość technicznego rapu? Koro: „Eripe, Tomb czy Golin wyczerpali tę formułę” – wywiad
Koro mówi o Young Leosi, Bambi, Grande Connection, Szpaku, White Widow i Taazym.
Podczas naszej rozmowy z Koro poruszyliśmy ciekawy wątek kalkulacji i warsztatu w polskim rapie. Czy w dzisiejszych czasach odbiorcy nie chcą słuchać już przekminionych wersów czy liczyć podwójnych i potrójnych rymów?
Koro „To nie rap się zmienia”
Jak twierdzi Koro, to nie rap się zmienia. – To raperzy zaczęli robić inny rodzaj muzyki. To nie chodzi o to, że rap się rozwija, bo on ma proste korzenie i prostą definicję, tylko ludzie otwierają się na coraz więcej rzeczy. W każdą stronę ta granica się przesuwa – mówi Koro w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
Nie chcemy już słuchać rapu dobrego warsztatowo?
W większości wypadków rap odbił w stronę popu, śpiewanych refrenów i autotune’a. Bardzo nieliczni robią jeszcze rap stawiający na technikę.
– Dzisiaj młodzi raperzy nie muszą być dobrzy warsztatowo. Tacy gracze jak Eripe, Tomb, Quebo, Golin i jeszcze mógłbym wymienić parę ksywek, wyczerpali na tyle tę formułę, że ludzie mają dość. Żyjemy w takich czasach TikTokowych i przebodźcowanych, że ta muzyka ma być takim głaskaniem psychiki, żeby się wyluzować, a nie rozkminiać o co chodziło – twierdzi Koro. Czy to dobrze czy źle? Wśród fanów możemy dostrzec dwa główne obozy. Pierwszy, który krytykuje większość rzeczy wychodzących od młodych twórców i drugi, który jest zafascynowany każdym kawałkiem, którego głównym zadaniem jest wpaść w viral i największą rotację.
W poniższej rozmowie poruszyliśmy takie wątki jak: Young Leosia i Bambi nagrywają w szafie, działalność Grande Connection, dissy i beefy się nie kalkulują, konflikt Szpaka i White Widow, Taazy objawieniem freakfightów, co z walką na Fame MMA, a także, kiedy nowa płyta.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Pueblos (Bitwa o Południe): „Żyję z freestyle’u, to moje główne źródło utrzymania” – wywiad
Rozmawiamy z organizatorem Bitwy o Południe.
Wybraliśmy się na BOP9, gdzie mieliśmy zrobić relacje z wydarzenia, ale jak to z freestylem – zamiast relacji przeprowadziliśmy kilka mocnych wywiadów. Na pierwszy ogień rozmowa z Pueblosem – organizatorem Bitwy o Południe.
– Randomowi ludzie boją się BOP-u i boją się wystąpić. Wiedzą, że można się bardzo łatwo zbłaźnić, jak np. wchodzący teraz bez koszulki Syn Młynarza z flagą Kiribati – mówi w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl Pueblos.
Organizator Bitwy o Południe ujawnił przed naszymi kamerami m.in., że jako jedna z nielicznych osób, a może nawet jedyna utrzymuje się z organizowania bitew freestyle’owych. – To moje główne źródło utrzymania – przyznaje.
Z Pueblosem porozmawialiśmy m.in. o aktualnej sytuacji BOP-u i WBW i najbardziej przyszłościowych zawodnikach, którzy jeszcze namieszają we freestyle’u.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Tym razem przed naszymi kamerami zasiadł Sarius, z którym w ponad godzinnym wywiadzie poruszyliśmy mnóstwo tematów, także ten jeden z najbardziej grzejących, czyli niesnaski z Żabsonem.
Kilka tygodni temu między Sariusem z Żabsonem doszło do małego konfliktu, który miał zostać nie do końca zrozumiany przez słuchaczy. Sarius zdecydował się szczegółowo opisać, o co chodziło i dlaczego Żabson miał u niego dług.
Ponadto szef Antihype ujawnił, czy żałuje, że sytuacja z Gibbsem lub Deysem tak się potoczyły.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News2 dni temu
Kali o powrocie Quebonafide: „Błagajcie go na kolanach…”
-
News3 dni temu
Ostatni koncert Quebonafide – wyciekła dokładna data
-
News2 dni temu
Quebonafide: „Sfingowałem swoją muzyczną śmierć”
-
News1 dzień temu
Sokół kłania się Quebonafide
-
News3 dni temu
Zwrotka podziemnego rapera robi furorę 3 lata po premierze
-
News22 godziny temu
Sentino ogłosił datę premiery płyty z Malikiem
-
News4 dni temu
Bonus RPK: „Na tym mikrofonie Gabi nagrała diss na Chadę”
-
News4 dni temu
Malik płaci za zwrotki? Raper ujawnia, jak pozyskuje topowych raperów