Wywiad
TOMEK Z DIAMANTE WEAR: „ZA 10 TYS. ROZKRĘCILIŚMY TEN DIABELSKI MŁYN”
Tomek Grande jest założycielem i właścicielem marki odzieżowej Diamante Wear, która jest obecnie jedną z wiodących marek na rynku hiphopowym.
W jaki sposób rozpoczął biznes tekstylny i jak osiągnął tak ogromny sukces? Czy bez wsparcia raperów również by sobie poradził? Czy sam też nosi swoje produkty? Na te i inne pytania odpowiedź znajdziecie poniżej w naszej rozmowie z Tomkiem.
Profil Diamante Wear na Facebooku przekroczył 200.000 – jest to niewątpliwie duży sukces jak na polskie streatwearowe fanpage – jak długo na to pracowałeś?
Tomek: Siemanko, z tego co sprawdzam od sierpnia 2009 prowadzę ten fanpage, czyli wychodzi na to, że 5 lat pracowałem na ten wynik i w sumie racja – zebrało się na nim trochę ludzi. Pozdro wariaty!
By ruszyć z własnym biznesem, potrzeba impulsu, co lub kto taki w Tobie go zaszczepił?
Tomek: Któregoś pięknego dnia kolega do mnie rzekł : 'Ziom, sprzedajesz cudze ciuchy to chyba lepiej zrobić swoje, bo pewnie wyjdziesz na tym sto razy lepiej'. Posłuchałem go. Dzięki Michał! To prawdziwa historia, ale też zawsze ciągnęło mnie do ubrań i grafik, więc postanowiłem zmierzyć się z tym rynkiem. Wyszło na dobre, dlatego wszystkich zawsze namawiam do realizowania marzeń póki jest się młodym, bo później przychodzi życie i jest trudniej.
Jako producent odzieży, którą kupują w dużej mierze młodzi ludzie musiałeś badać rynek, znaleźć także pośredników, którzy upłynnią materiał – ryzyko niepowodzenia było duże?
Tomek Jak zaczynałem 5 lat temu, miałem 23 lata, także zaliczałem siebie do młodych i nadal zaliczam. Uważam, że młodość to raczej stan umysłu, co za tym idzie robiłem to, co sam chciałem nosić. Widziałem pewną niszę na rynku, gdzie dominowały ciuchy z logotypami brandów, czy skupiały się wokół nazw. Ja postawiłem na hasła, a budowanie wizerunku brandu zepchnąłem na dalszy plan. Nie widziałem sensu w wożeniu się na nazwie, która nic nikomu nie mówi.
Dzisiaj to się zmienia, wizerunek marki dorasta razem ze mną, a kolekcje są głównie wynikiem moich inspiracji. Czasem z ekipą wpadamy na jakieś rozwiązania, czy pomysły. Inspiruje mnie wszystko, czasem sam się dziwię co mam w głowie. Najbliższy przykład to grudniowa kolekcja, która będzie mocną inspiracją książkową i zastanawiam się, jak się przyjmie.
Wracając do pytania o pośredników, to zawsze chciałem tworzyć takie ubrania, żeby sami się znaleźli, odezwali do mnie. W większości przypadków tak się stało i cieszy nas to ogromnie. Fajnie jak nie tylko Ty się jarasz swoim pomysłem. Co do niepowodzenia – nie wiem, nigdy nie myślę o ryzyku niepowodzenia, to głupie. Jak ciężko pracujesz i jesteś mocno w tym to musi przecież wyjść.
Wsparcie raperów w promocji marki – gdyby nie Oni, poradził byś sobie z przedsięwzięciem?
Tomek: Musiałbym sobie jakoś poradzić, wtedy zaczyna się cała zabawa! Znajomość raperów na pewno na początku mi wiele pomogła. Marka na pewno stawała się znana, dzięki licznej współpracy. Dziś wsparcie działa w dwie strony. My wspieramy artystów, oni wspierają nas. Gdyby nie było Diamante możliwe, że niektóre klipy nie zostałyby nakręcone. Mowa oczywiście o młodszych artystach. Z drugiej strony bardzo możliwe, że poszczególne wzory nie stałyby się hitami. Mam kilka namacalnych przykładów. Rynek rapowy i odzieżowy w Polsce jest mocno ze sobą związany. Często myślę, że jesteśmy wyjątkiem na skalę światową, patrząc co tu się dzieje. Moim zdaniem polska branża hip-hopowa jest genialna pod względem zaradności i ogarnięcia jak spojrzysz szerzej. Jesteśmy samowystarczalni i nie musimy płaszczyć się przed nikim, co jest efektem pięknej współpracy między ludźmi.
Jay-Z na początku swojej kariery zainwestował w siebie pięć tysięcy zielonych, ile musiałeś poświęcić i zainwestować by znaleźć się tu gdzie jesteś?
Tomek: Rzuciłem studia, co było koniecznie. To strata czasu, która przeszkadzała mi w biznesie, poza tym to nie jest miejsce dla wszystkich. Moim zdaniem lepiej zainwestować ten czas i pieniądze na rozkręcenie własnego interesu. Jeśli okaże się klapą nauczysz się więcej niż przez 5 lat studiów. Gwarantuję.
Co do finansów – najwięcej mnie kosztowała sesja zdjęciowa, bo na tym nigdy nie chciałem oszczędzać. W internecie sprzedajesz zdjęcia. Wyprodukowałem 100 koszulek, sprzedałem wszystko, a zarobione pieniądze roztrwoniłem na melanż.
Wróciłem do punktu wyjścia, co było dosyć zabawne. Później zmądrzałem, pożyczyłem kasę, przekazałem finanse w mniej rozrzutne ręce mego brata i dzisiaj jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Za 10k rozkręciliśmy ten diabelski młyn, ale dzisiaj chyba taka forsa by nie starczyła. Zależy jak umiesz rozmawiać z ludźmi.
Prócz produkcji ciuchów planujesz poszerzyć horyzonty i się rozwinąć, jeśli tak to w jakich dziedzinach chciał byś zaistnieć?
Tomek: Chciałbym nauczyć się gry na pianinie. Instrumenty podobno bardzo rozwijają, a muzykę kocham. Zaistnieć natomiast chciałbym jako współwłaściciel globalnego brandu odzieżowego i w tym kierunku zmierzam.
Życie nauczyło mnie, żeby skupić się na jednej rzeczy totalnie i żeby mieć plan. Jak to osiągnę będę myślał co dalej z tym życiem zrobić. Może kupię kiedyś dom w Amsterdamie i będę prowadził plantację i coffee shop. Dałby Bóg.
Kolejne pytanie, czy dzisiaj jesteś w stanie konkurować z uznanymi markami odzieżowymi na polskim rynku?
Tomek: Myślę, że trochę kasy im zabieram, także chyba jestem. Jeżdżąc z ekipą po imprezach, czy festiwalach widzimy jak wyglądamy na tle innych i ten obraz naprawdę jest piękny. Ubrania sprzedają się znakomicie, ja jestem bardzo zadowolony, możemy tylko się cieszyć, dalej rozwijać i tworzyć coraz lepsze rzeczy.
Wiemy, że przed nami bardzo daleka droga, aby nasza pozycja była silna, ale jak wspomniałem kierujemy się na rynki zagraniczne, bo skupianie się na naszym podwórku zamyka Ci głowę, a to największa pułapka.
Gdyby ktoś chciał zacząć od zera z jakimkolwiek biznesem, co byś mu poradził?
Tomek: Żeby pomyślał, czy to czym chce się zająć jest czymś więcej niż sposobem na zarobienie pieniędzy. Moim zdaniem biznes musi wynikać z pasji, a nie chęci szybkiego zarobku. Obserwuje taki brak pasji i zaangażowania zbyt często i nigdy to się dobrze nie kończy. I żeby nie dążył ślepo za modą, bo ona prędzej czy później przemija, jak np. teraz otwieranie burgerów. Ile można, a na lokalnym rynku i tak zostaną 3 najlepsze. Tak jest ze wszystkim.
Zgadzasz się ze stwierdzeniem, że dzisiaj większość uznanych raperów w Polsce to „kreatorzy” mody?
Tomek: Czy ja wiem. Raczej producenci koszulek. Obserwuje to od samego początku ponieważ moja droga zaczęła się od rapshopu internetowego skupiającego się wokół raperskich marek, ale czy to jakoś ewoluowało od wtedy? (2009). Nie wydaje mi się. Niektórzy idą dalej, ale ja bardziej traktuje to w kategoriach ubrań dla fanów niż brandów odzieżowych. Są wyjątki jak PLNY czy PROSTO, które są mocnymi brandami. Sam jestem fanem, ale umówmy się – to ubrania z konkretną wizją i pomysłem.
Obserwuję od pewnego czasu spadek popularności rapu. Wyświetlenia spadają, promocja staje się schematyczna. Jak myślisz, odbija się to na sprzedaży akcesoriów związanych z tym rynkiem?
Tomek: Spadek? Gdzie? Wiadomo, że wyświetlenia idą w dół i te klipy, które powinny mieć miliony często ich nie mają, ale to wynik ilości tego wszystkiego. Każdy dzieciak biega z telefonem, który kręci w HD i to właśnie efekt uboczny łatwego dostępu do technologii. Za moich czasów wychodziło 10 albumów w roku i było pięknie. Teraz masz wysyp, jak ja to nazywam – internetowych karier, które zabierają czas młodego człowieka, co za tym idzie wyświetlenia rapera, którego obejrzałby zamiast tego. Czy tam żałosne powroty ludzi, którzy rapowali jak byłem mały, dzisiaj jadą tak samo i myślą, że zbiją na tym fortunę. Promocja jest monotematyczna, bo tego jest tyle, że nie ma czasu na kilkutygodniowe akcje jak kiedyś, które powoli wkręcają słuchacza w klimat. Pamiętacie akcje z Buhhem inspirowaną Piłą? Czwarta część bodajże. To było promo. To, że brak ludziom pomysłów to drugie. Nie wiem co się stało.
Chyba każdy nawijacz chce czym prędzej widzieć swój fejs na YouTube i nie ma czasu pomyśleć nad fajnym rozegraniem tego. W wytwórniach chyba też brakuje genialnych głów od marketingu. Dzisiaj też uwaga słuchacza jest rozproszona i jak coś nie wpadnie w 2 minuty w ucho to 'jebać' i pędzi dalej. To też mega wyzwanie dla raperów, aby zaciekawić w te dwie minuty, nie pieprząc o dziewczynie, która ich rzuciła, czy o tym, że bieda piszczy u rapującego w nowym snapie. Gówno zawsze będzie w cenie, a takie wynurzenia zostawiałbym dla siebie. U nas w ogóle jest jakaś jazda na promowanie porażek i tego jak jest źle. Słabe to.
No właśnie „…słabe to” – więc czy Ty dzisiaj mając markę, chcesz dalej wspierać polski rap, czy nie myślisz, by iść w gatunki, które się sprzedają i pozwalają się rozwijać?
Tomek: A rap się nie sprzedaje i nie pozwala rozwijać? Doskonale się sprzedaje, a na scenie masz raperów, których bardzo rozwinął, dlatego tymbardziej nie rozumiem płakania w utworach. Ten gatunek jest tak zróżnicowany, że naprawdę masz wszystko do wyboru do koloru, a ja mam ten komfort, że mogę wybierać z kim działam. Młodzi ludzie, którzy mają coś do powiedzenia to w większości polski rap, reggae i pochodne. Reszta pieprzy kocopoły w radiu, albo jakieś bzdury o których nie mają pojęcia, a z takimi nie chcę działać. Lubię jak między nami jest jakaś energia, nie tylko biznes.
Może pytanie nie na miejscu, ale czy sam nosisz swoje produkty?
Tomek: Oczywiście. Nie mam fazy by chodzić od stóp do głów w Diamante i często chodzę w innych ciuchach, ale mam mnóstwo produktów naszego brandu, które noszę, używam i jestem zajarany jak dziecko. Muszę też je testować. Nie wyobrażam sobie pominięcia tego etapu. Staram się nosić coś z tydzień zanim w ogóle zdecydujemy się na produkcję. Wiadomo, że nie chodzę w każdej koszulce, ale jak coś jest w nowym fasonie, czy pojawia się zupełnie jakaś nowość, jak ostatnio spodnie jogger to bądź pewien, że stestowałem je zanim wrzuciliśmy to do sprzedaży.
Z ciekawostek powiem, że z joggerami walczyłem od marca, a do sprzedaży trafiły w październiku, także widzisz. Jednak dzięki temu słyszę, że to najlepsze joggery w Polsce, bo materiał i wykończenia naprawdę są ogień. Nie mnie to oceniać, nie nosiłem innych, ale to strasznie miłe.
Jesteśmy na etapie, gdzie nie pędzimy za pieniędzmi by mieć na ruchy, tylko szlifujemy jakość i dopracowujemy produkty, by cieszyły się uznaniem jak najdłużej w tych 'jednorazowych' czasach. Zawsze chciałem dojść do tego etapu.
Zgłasza się do Ciebie osoba odpowiedzialna za talent-show – rozważasz propozycję?
Tomek: Zgłosili się ostatnio jedni z tego programu, co nic z rapem wspólnego nie ma, ale wygrywają go niby-raperzy. Oczywiście nie wszedłem w to, bo to strzał w kolano. Poza tym nie chcę przykładać ręki do popularności takich ludzi. Nie jestem zamknięty na rap, ale szczerze mówiąc – nie widzę w Polsce innego nurtu, który byłby tak prawdziwy i wpasowałby się jakoś w nasze ubrania. Jest scena rockowa, punkowa, czy metalowa, ale to inna bajka. Reszta mnie nie interesuje. Artysta to też pojęcie względne, także zależy to od osoby i tego, co sobą reprezentuje.
Jakiś czas temu ktoś mi powiedział, że prawdziwe pieniądze można zrobić na disco polo, że tam są faktycznie duże sumy, czy Diamante Wear mogłoby się pojawiać na teledyskach z tego nurtu?
Tomek: Duże sumy to też pojęcie względne. Znam ludzi dla których 1,500 zł to duża suma. Wracając do pytania to nie. Pieniądze to nie wszystko. No i kto zarabia na Disco Polo? Artyści i organizatorzy eventów. Myślisz, że sprzedaż New Ery wzrosła po emisji w jakiś klipach disco-polowych? Wątpię. Poza tym poziom na jakim są te teledyski to w większości kiepski żart.
Słuchasz raperów, z którymi decydujesz się na współpracę, czy jest to czysty biznes, w sensie On ma wyświetlenia, to się z nim bujam?
Tomek:Tu nie chodzi o muzykę, tylko o to jakim jest człowiekiem. Potencjał reklamowy też jest ważny, bo to biznes, ale nigdy nie wszedłem we współpracę z kimś kogo nie lubię, czysto dla pieniędzy. Śmieję się, że im więcej znam, tym mniej słucham, ale to moje branżowe powiedzonko.
Gdybyś miał zareklamować swoje produkty trzema słowami – jakie byłyby to określenia?
Tomek: Jedno słowo – BUFU – Buy Us Fuck You! :)))
Dzięki za rozmowę.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Rabo: „Wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół” – wywiad
Rozmawiamy z raperem, który nagrał płytę inspirowaną znanymi bajkami.
W ubiegłą sobotę ukazał się album Rabo „Życie to nie bajka”. To twórca znanego kanału związanego z filmami animowanymi Disneya, Pixara i DreamWorks. Mieliśmy okazję porozmawiać z byłym dziennikarzem programu „Uwaga!” na temat jego projektu.
Polećmy klasykiem na początek – jak zaczęła się Twoja przygoda z rapem?
Cóż… okres, gdy miałem 9 lat i kolega przyniósł do szkoły Grupę Operacyjną pozwolę sobie pominąć (śmiech). Oficjalnie wszystko zaczęło się rok później, gdy ojczym pożyczył mi swoją empetrójkę, bym się nie nudził w autokarze podczas wycieczki szkolnej. Znajdowała się tam „Droga” od Hemp Gru, którą momentalnie się zachwyciłem. Potem już poszło. Ogólnie jestem z pokolenia dzieciaków, dla których rap był jak łyk świeżego powietrza w świecie przepełnionym smogiem. Gdybym na pewnym etapie nastoletniego życia nie usłyszał, że „Damy radę”, to nie wiem, czy bym dał. Gdybym nie podśpiewywał sobie, że „Bierzemy sprawy w swoje ręce” albo że „Każdą porażkę obracam w sukces”, to też pewnie wszystko wyglądałoby inaczej. Nie bez powodu czasem żartuję sobie, że wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół (śmiech). I coś w tym jest.
A skąd pomysł, by samemu zacząć rapować?
Od zawsze marzyłem, by być częścią tej kultury. Przez wiele lat prowadziłem kanał na YouTube, gdzie opowiadałem o różnych ciekawostkach, szokujących teoriach i absurdach związanych z filmami animowanymi, głównie ze stajni Disneya, Pixara i DreamWorks i gdy przekroczyłem magiczną barierę 100 000 subów, chciałem przygotować dla widzów coś specjalnego. Uznałem wtedy, że to dobra okazja, by zadebiutować i tak powstał utwór „Sto tysięcy powodów”. Odbiór był pozytywny, więc zacząłem doskonalić swój warsztat i dziś, po 5 latach od tamtego wydarzenia, myślę, że rozwinąłem się już na tyle, by przedstawić się szerszemu gronu słuchaczy.
No właśnie, niedawno do sieci trafiła Twoja EPka „Życie to nie bajka”, oparta na ciekawym patencie. Opowiedz o tym.
Od jakiegoś czasu kiełkował mi w głowie pomysł na płytę związaną z tym, czym zajmowałem się na co dzień. W końcu postanowiłem się za to zabrać i efektem tego jest album inspirowany znanymi animacjami, takimi jak „Toy Story”, „Auta” czy „Król Lew”. Bajki te stanowiły jednak jedynie punkt wyjścia do opowiadanych historii, dzięki czemu mogłem zgrabnie połączyć moje osobiste przeżycia z fabułą wspomnianych filmów. Przykładowo w utworze „Simba” opowiedziałem o swojej drodze do sukcesu, która ciągle trwa, niestety (śmiech). Refren oparłem na słynnej frazie Mufasy „Kiedyś to wszystko będzie Twoje”, którą kojarzy niemal każdy, a której, co ciekawe, Mufasa nigdy do Simby nie wypowiedział. Taki bajkowy efekt Mandeli.
Tu, gdzie jestem, konsekwentnie rządzi prawo dżungli
Walczę mężnie, bo lwie serce w mojej piersi dudni
Wygram ze złem, wsparcie wielkie mam od wiernych kumpli
Dzieło zwieńczę happy endem, będą ze mnie dumni!
Zanim jednak zdecydowałeś się wrócić do ksywki Rabo, wydałeś dwie EP-ki pod innym pseudonimem na osobnym kanale, którego prawie nikt nie zna.
I całe szczęście (śmiech). Faktycznie, w 2020 roku postanowiłem wypuścić pierwszą EP-kę, ale czułem podskórnie, że mimo iż teraz wydaje mi się to cudowne, to za parę lat zapewne będę wolał o tym zapomnieć. I faktycznie – dziś, gdy patrzę na swoje poprzednie projekty, na czele z tym starszym, to widzę, jak wiele rzeczy mógłbym zrobić lepiej. Ale cóż – chyba właśnie na tym polega rozwój. Ostatecznie dobrze mi zrobiło te parę lat w takim klasycznym podziemiu – miałem czas, by spokojnie progresować, a jednocześnie mało kto musiał być tego świadkiem (śmiech).
To teraz trochę z innej beczki – jak YouTuber trafia do redakcji Uwagi! TVN?
Faktycznie, jest to historia dość oryginalna. Niecałe 2 lata temu przechodziłem najgorszy okres mojego życia. To było chwilę po wypuszczeniu EPki „To The Ground”, która zresztą odzwierciedla ówczesny stan mojej psychiki. Z przyczyn niezależnych ode mnie, musiałem odejść jakiś czas wcześniej z YouTube’a, co wywróciło moje życie do góry nogami. Moim planem ₿ na życie był wtedy rynek kryptowalut, który jednak dał mi wielką lekcję pokory i plany bycia kryptomilionerem musiałem odłożyć na później. Ostatecznie znalazłem się w sytuacji, w której byłem bezrobotny, samotny i bez perspektyw. Wysłałem CV do wielu firm, by zaczepić się gdziekolwiek. Odpowiedziały mi dwie – jakieś Call Center i… McDonald’s (śmiech). Wybrałem pracę na słuchawce i – jak się potem okazało – ta jedna decyzja odmieniła moje życie.
Dlaczego? I jak to się łączy z pracą dziennikarza?
Już tłumaczę. W wielkim skrócie firma, w której zacząłem pracować, okazała się być jedną wielką kuźnią oszustów i prężnie działającą machiną okradającą starszych i schorowanych ludzi na grube miliony złotych. Gdy tylko zrozumiałem, w czym biorę udział, chciałem się zwolnić, ale ostatecznie tego nie zrobiłem. Uznałem, że więcej zdziałam, jeśli zostanę tam przez pewien czas, przemęczę się i zdobędę jak najwięcej dowodów na to, co tam się wyprawia. Ostatecznie wyszło lepiej, niż przypuszczałem. Odezwałem się do redakcji Uwagi! opisując całą sprawę i dostarczając im materiały. Podjęli temat i wspólnie zrealizowaliśmy 5-częściowy cykl reportaży o tytule „Szatańska Loża VIP”. Efekt był taki, że po pierwsze – złodziejska firma upadła, po drugie – wielu osobom odpowiedzialnym za ten niemoralny proceder postawiono zarzuty, a po trzecie – dostrzeżono we mnie potencjał i zaproszono do redakcji na staż. Reszta jest już historią. Szaloną, jak całe moje życie.
W takim razie gratuluję, dobra robota.
Dzięki. Swoją drogą na mojej najnowszej EP-ce nawiązuję do tych zdarzeń w kawałku „Pinokio”. Utwór ogólnie opowiada o poczuciu wyobcowania wśród rówieśników, o byciu niepasującym elementem układanki, ale także o potrzebie osiągnięcia wielkiego sukcesu, by mój Gepetto był ze mnie dumny i by nigdy mu niczego nie zabrakło. Myślę, że metafora jest zrozumiała dla wszystkich. Za to sama końcówka drugiej zwrotki jest właśnie o wspomnianej chwilę wcześniej historii. Pamiętam, że wszyscy przestrzegali mnie, bym się w to nie pakował, bo może stać mi się krzywda. Ja jednak miałem przekonanie, że w takich sytuacjach należy działać, nie bacząc na konsekwencje. I tak też zrobiłem. Na razie wszystko ze mną w porządku i mam nadzieję, że tak zostanie. A jeśli nie, to przynajmniej pozostanie po mnie muzyka.
Będę bronił starszych oraz kobiet, cóż
Nawet jak przypłacę to niejedną blizną
Nie chcę być prawdziwym chłopcem już
Od kiedy zostałem prawdziwym mężczyzną
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Małpa: „Moja żona ma tatuaż z okładką płyty Łony” – wywiad
W rozmowie z Małpą padają także ksywki Otschodzi i Lil Konona.
Z okazji pojawienia się na rynku winylowej wersji kultowego albumu „Kilka numerów o czymś”, spotkaliśmy się z Małpą z Warszawie, żeby porozmawiać o jego debiucie, który w większości został napisany we Włoszech.
Chociaż Małpa nigdy tego nie ujawniał, nasza redakcyjna koleżanka opowiedziała podczas rozmowy pewną anegdotę związaną z żoną rapera, która posiada tatuaż z Łoną. – Ma kilka rapowych tatuaży – przyznał raper w rozmowie z Luizą Di Felici. Więcej na ten temat w poniższej rozmowie.
Poruszone wątki w wywiadzie:
- „Kilka numerów o czymś” powstało we Włoszech na Erasmusie.
- Czy Małpa inspirował się włoskimi artystami?
- Lil Konon i jego zakola
- Otsochodzi kupuje winyl za 12 tys. zł
- Praca na stacji benzynowej
- Dlaczego Małpa zniknął na 6 lat?
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Feno: „Young Leosia i Bambi to grzeczna muzyka, która trafia do dzieci” – wywiad
Jak i kiedy modli się Edzio, Pikers GOAT, Grande Connection i monetyzacja konfliktów freakfightami.
Nasza rozmowa z Feno to przede wszystkim tematy rapowe. Czy kobiecy rap w Polsce jest dobry? Tutaj raper wspomina o Bambi, Young Leosi i Oliwce Brazil.
– Mamy Young Leosię i Bambi. To są takie najpotężniejsze postacie. To jest taka grzeczna muzyka, która trafia do dzieci. Sanah i Julka Żugaj to ten sam case – mówi Feno w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
– Mi rap się kojarzy z lekkim sk***ysyństwem. I takiej damskiej postaci jak Cardi B nie ma. No jest Oliwka i ma te skillsy, ale ewidentnie też jakieś problemy wizerunkowe. Żyjemy w post katolickim kraju, w którym nie ma akceptacji na jakieś jechanie w stylu Oliwki Brazil i obciąganie ku**sów – dodaje.
W rozmowie ponadto:
- Feno spotyka dwie małe dziewczynki, które są fankami Bambi
- Co myśli o Grande Connection
- Jak i kiedy modli się Edzio
- Kacper HTA i monetyzacja konfliktu freakfightami
- 10 tys. pomysłów Sebastiana Fabijańskiego
- Pikers to GOAT
- Najbardziej klimatyczny festiwal rapowy
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Mamy dość technicznego rapu? Koro: „Eripe, Tomb czy Golin wyczerpali tę formułę” – wywiad
Koro mówi o Young Leosi, Bambi, Grande Connection, Szpaku, White Widow i Taazym.
Podczas naszej rozmowy z Koro poruszyliśmy ciekawy wątek kalkulacji i warsztatu w polskim rapie. Czy w dzisiejszych czasach odbiorcy nie chcą słuchać już przekminionych wersów czy liczyć podwójnych i potrójnych rymów?
Koro „To nie rap się zmienia”
Jak twierdzi Koro, to nie rap się zmienia. – To raperzy zaczęli robić inny rodzaj muzyki. To nie chodzi o to, że rap się rozwija, bo on ma proste korzenie i prostą definicję, tylko ludzie otwierają się na coraz więcej rzeczy. W każdą stronę ta granica się przesuwa – mówi Koro w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
Nie chcemy już słuchać rapu dobrego warsztatowo?
W większości wypadków rap odbił w stronę popu, śpiewanych refrenów i autotune’a. Bardzo nieliczni robią jeszcze rap stawiający na technikę.
– Dzisiaj młodzi raperzy nie muszą być dobrzy warsztatowo. Tacy gracze jak Eripe, Tomb, Quebo, Golin i jeszcze mógłbym wymienić parę ksywek, wyczerpali na tyle tę formułę, że ludzie mają dość. Żyjemy w takich czasach TikTokowych i przebodźcowanych, że ta muzyka ma być takim głaskaniem psychiki, żeby się wyluzować, a nie rozkminiać o co chodziło – twierdzi Koro. Czy to dobrze czy źle? Wśród fanów możemy dostrzec dwa główne obozy. Pierwszy, który krytykuje większość rzeczy wychodzących od młodych twórców i drugi, który jest zafascynowany każdym kawałkiem, którego głównym zadaniem jest wpaść w viral i największą rotację.
W poniższej rozmowie poruszyliśmy takie wątki jak: Young Leosia i Bambi nagrywają w szafie, działalność Grande Connection, dissy i beefy się nie kalkulują, konflikt Szpaka i White Widow, Taazy objawieniem freakfightów, co z walką na Fame MMA, a także, kiedy nowa płyta.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Pueblos (Bitwa o Południe): „Żyję z freestyle’u, to moje główne źródło utrzymania” – wywiad
Rozmawiamy z organizatorem Bitwy o Południe.
Wybraliśmy się na BOP9, gdzie mieliśmy zrobić relacje z wydarzenia, ale jak to z freestylem – zamiast relacji przeprowadziliśmy kilka mocnych wywiadów. Na pierwszy ogień rozmowa z Pueblosem – organizatorem Bitwy o Południe.
– Randomowi ludzie boją się BOP-u i boją się wystąpić. Wiedzą, że można się bardzo łatwo zbłaźnić, jak np. wchodzący teraz bez koszulki Syn Młynarza z flagą Kiribati – mówi w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl Pueblos.
Organizator Bitwy o Południe ujawnił przed naszymi kamerami m.in., że jako jedna z nielicznych osób, a może nawet jedyna utrzymuje się z organizowania bitew freestyle’owych. – To moje główne źródło utrzymania – przyznaje.
Z Pueblosem porozmawialiśmy m.in. o aktualnej sytuacji BOP-u i WBW i najbardziej przyszłościowych zawodnikach, którzy jeszcze namieszają we freestyle’u.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Tym razem przed naszymi kamerami zasiadł Sarius, z którym w ponad godzinnym wywiadzie poruszyliśmy mnóstwo tematów, także ten jeden z najbardziej grzejących, czyli niesnaski z Żabsonem.
Kilka tygodni temu między Sariusem z Żabsonem doszło do małego konfliktu, który miał zostać nie do końca zrozumiany przez słuchaczy. Sarius zdecydował się szczegółowo opisać, o co chodziło i dlaczego Żabson miał u niego dług.
Ponadto szef Antihype ujawnił, czy żałuje, że sytuacja z Gibbsem lub Deysem tak się potoczyły.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News4 dni temu
Gangster, który pobił Wilka z Hemp Gru, opowiedział o tym przed kamerą
-
News2 dni temu
Ostatni koncert Quebonafide – wyciekła dokładna data
-
News15 godzin temu
Kali o powrocie Quebonafide: „Błagajcie go na kolanach…”
-
teledysk4 dni temu
Oliwka Brazil: „Dziewczyny z branży mają chcice jak zwierzęta”
-
News4 dni temu
Bambi w dwa lata została rap superstar. Przegoniła nawet swoją szefową
-
News2 dni temu
Zwrotka podziemnego rapera robi furorę 3 lata po premierze
-
News5 dni temu
Onet pisze o Jongmenie ukrywającym się w Dubaju przed polską policją
-
News3 dni temu
Bonus RPK: „Na tym mikrofonie Gabi nagrała diss na Chadę”