Sprawdź nas też tutaj

Wywiad

MEI: „W POLSCE TROCHĘ NABROIŁAM, TERAZ DOJRZAŁAM I WRACAM”

Opublikowany

 

Raperka Mei szykuje kolejny materiał zatytułowany "Katharsis".

Z Mei porozmawialiśmy m.in. o nadchodzącej płycie, jej długiej nieobecności na scenie i "obrażeniu się na rap". Ponadto raperka wyjaśniła dlaczego zamierza zmienić postrzeganie jej osoby w środowisku hip-hopowym.

 

Byłaś w jednym szeregu z kobietami, które można uznać za pionierki na scenie Hip-Hop. Co pchnęło Cię w tym kierunku?

Mei: Pasja do muzyki, a że niestety nie potrafię śpiewać, to mogłam realizować swój pierwiastek artystyczny w rapie, tym bardziej, że od dziecka słuchałam hip hopu. Wówczas polski rap dopiero raczkował, zatem siłą rzeczy musiałam sięgnąć po zagraniczne produkcje i okazało się, że kobiety też świetnie radzą sobie w tej branży.

 

Pamiętasz kto pokazał Ci pierwsze rapowane utwory?

Mei: Zaczęło się od tego, że pożyczyłam kasetę od sąsiada i jedno z nagrań było autorstwa Kaliber 44 „Gruby czarny kot”. Z tego co pamiętam był to rok 1999. Później pożyczyłam Wu-Tang Clan i tak do dziś słucham rapu.

 

Twoja zajawka, zaowocowała kontraktem w Camey Records. Jednak dopiero 3 lata temu wydałaś – pierwszy solowy album. Kto, lub co sprawiał, że nie udało się wcześniej wydać materiału?

Mei: Głównym powodem była w/w wytwórnia. Przeżyłam ogromne rozczarowanie podczas pracy z tą wytwórnią w 2005 roku, ponieważ ponad rok czasu pracowałam nad materiałem jako członkini grupy Chix. Wówczas kończyłam liceum, więc jeszcze nie pracowałam. Kosztowało mnie to dużo wyrzeczeń, podróżowanie z Brzegu do Warszawy po 8-9 godzin raz w tygodniu najgorszymi z możliwych opcji PKP, spanie po znajomych żeby zaoszczędzić kilka groszy na śmieciowe jedzenie itp. I tak po roku czasu, kiedy płytę trzeba było tylko zmixować i zmasterować Camey Studio upadło, nie wydając płyty i nie rozliczając się ze mną za koszta, które poniosłam, mimo, że teoretycznie chroniła mnie umowa. Ogólnie było do dla mnie duże rozczarowanie, dlatego na kilka lat obraziłam się na muzykę.

 

Ile lat trwała Twoje obrażanie się na rap, nie nagrywałaś wtedy zupełnie nic?

Mei: Od 2006 do 2010 nie zaglądałam do studia.

 

Nowa płyta, nad którą pracujesz, ma być inna od tego co do tej pory robiłaś. Ty także chcesz zmienić postrzeganie Ciebie w środowisku Hip Hopowym. Skąd taki pomysł?

Mei: Dorosłam do tego, że najlepiej być sobą. Z natury jestem wrażliwa i ufna, zawsze postrzegałam to jako duży defekt. Miałam łatkę stereotypowej blond lalki, zanim jeszcze wiedziałam jak wygląda ciało mężczyzny z innych źródeł niż germańskie produkcje filmowe. Na początku bardzo to przeżywałam, miałam duże poczucie niesprawiedliwości, więc w którymś momencie przestałam z tym walczyć, a jedynie przytakiwać padlinożercom. Wizerunkowo stałam się taką jaką chcieli mnie widzieć. Nagrywałam obsceniczne utwory wzorując się na Lil Kim i Foxy Brown, używając wyłącznie własnej fantazji, której mi nie brakuje. Taka oto fikcja literacka. Oczywiście największą krzywdę zrobiłam sama sobie obierając taką ścieżkę, i przez lata ponosząc tego konsekwencję, także jedyne co mogę dziś na ten temat powiedzieć, to przytoczyć stare porzekadło, że jakie lata, taki rozum. Dziś mam duży dystans do samej siebie, dojrzałam emocjonalnie i mentalnie, dlatego pragnę dokończyć to, co zaczęłam 15 lat temu, tworząc płytę nie po to, aby zadowolić chore wyobrażenia małolatów z burzą hormonalną, ale po to, aby dzięki muzyce przekazać prawdziwe wartości, nie te wyimaginowane i serwowane jako realia przez pseudo hip hopową kulturę.

 

Przypinanie komuś łatki, sugerowanie się tym co było, nie boisz się, że słuchacze nie będą Cię popierać w tym co robisz?

Mei: Nie byłaby to dla mnie żadna nowość. Nauczyłam się żyć w zgodzie sama z sobą, nie wymagając poklasku od innych ludzi. Oczywiście byłoby mi bardzo miło, gdyby moja twórczość spotkała się z pozytywną reakcją słuchaczy, chociaż muszę przyznać, że środowisko hip hopowe jest dosyć specyficzne i należy do niego podejść z pewnym dystansem i gruboskórnie. Na szczęście przeszłam konkretny chrzest lata temu i ciężko jest sprawić, żebym przejęła się jakąś mało konstruktywną krytyką.

 

Sama przyznajesz, że uprawiałaś fikcję literacką, fantazjowałaś. Nie uważasz, że na tym polega sztuka. W rapie chyba powinno właśnie chodzić o sztukę, formę, a nie na siłę starać być się prawdziwym?

Mei: Każdy ma swoją , rapową filozofię. Nie ma nic złego w fantazjowaniu, pisaniu storytellingów , tworzenie alter ego itp., ale osobiście, po pewnych doświadczeniach skłaniam się raczej ku temu, aby rap był autentycznym odzwierciedleniem naszych poglądów. Uważam tak przynajmniej na tym etapie życiowym, którym teraz jestem. Przytaczając znany cytat: „ Wolę, być nienawidzony za to, kim jestem, niż kochany za to, kim nie jestem.

 

Przy okazji informacji o drugiej płycie, dotarły do mnie opinie, że lirycznie jesteś słaba, że nie bardzo wiesz o czym mówisz. Jak podchodzisz do tego typu krytyki?

Mei: Jak mówił marszałek Józef Piłsudski „Opinia jest jak dupa. Każdy ma swoją”.

 

Mocno wymijająca odpowiedź, chciałbym zapytać Cię o jedną kwestię, w jakiś sposób jesteś związana z wrocławską sceną muzyczną, powiedz, czy kiedy zaczynałaś, ktoś Cię prowadził w te społeczność, miałaś jakiegoś mentora?

Mei: Raczej nie, jestem samoukiem, i sama przepychałam się w świecie rapu, bez szczególnego wsparcia. Oczywiście współpracowałam z wieloma wrocławskimi raperami i producentami, co miło wspominam, ale jeżeli chodzi o studio czy bity, to nic nie za friko. Zawsze tworzyłam rap kosztem innych przyjemności, i chyba słusznie. Jeżeli natomiast chodzi o ostatnią ep-kę, to bardzo wspierał mnie Verte i GPD za co jestem im niezmiernie wdzięczna, ponieważ to oni pomogli mi wrócić na scenę muzyczną.

Zawodowo jesteś kojarzona z Włochami. Masz tam znajomości również w branży muzycznej. Dlaczego akurat ten kraj tak Ci przypadł do gustu?

Mei: Myślę, że głównym powodem jest mentalność. Z natury jestem osobą wesołą, bezproblemową i uprzejmą, a mieszkańcy południowych Włoch właśnie tacy są, więc idealnie odnajduję się w tym środowisku. Kolokwialnie mówiąc nie lubię chamstwa, złośliwości, frustracji, egoizmu i ogólnie negatywnej energii. Może ze względu na słońce i wino, a nie chmury i wódkę, ludzie z południa są bardziej zrelaksowani, mniej agresywni i po prostu szczęśliwsi. Mnie to odpowiada.

 

Z językiem włoskim Polacy mają problem, nie jest to język nawet międzynarodowy. Nie myślałaś, że łatwiej byłoby Ci zaistnieć, nagrywając z artystami anglojęzycznymi?

Mei: Tutaj w ogóle nie chodzi o kwestię zaistnienia, to jest ostatnia rzecz, jaka mnie w tym momencie interesuje. Muzykę tworzę wyłącznie z pasji, a nie w celach zarobkowych, dlatego nie kieruje się modą czy aktualnymi zabiegami marketingowymi. Robię to w taki sposób, w jaki to czuję, i jaki sprawia mi przyjemność. Fakt, że uwielbiam włoskie brzmienia oraz sam język, jest tego główną przyczyną.

 

Wróćmy na moment do poprzedniej płyty. Single przyjęły się całkiem dobrze, wracasz po trzech latach niebytu. Nie uważasz, że to zbyt długa przerwa? Poza tym kondycja hip hopu w Polsce nie jest zbyt ciekawa, nie boisz się, że to się nie uda?

Mei: Przed wcześniejszą ep-ką, jeszcze dłużej byłam w muzycznym niebycie. Szczerze mówiąc nawet o tym nie myślałam, w ogóle nie traktuje mojego powrotu w tych kategoriach. Tak jak dałam do zrozumienia wcześniej, dla mnie najważniejsze jest to, że mam okazję współpracować z ludźmi, których muzycznie podziwiam. To daje mi szczęście i to samo w sobie jest najważniejsze.

 

Wspominamy wyżej o zmianach, o czym będziesz opowiadała na płycie?

Mei: O tym co dobre, o tym na co nie powinniśmy się nabierać. Nie będzie to jednak w stylu mentorskim, jestem ostatnią osobą, która powinna pouczać innych. Po prostu chce podzielić się moimi spostrzeżeniami i doświadczeniem, ale zawsze w optymistycznym kontekście. Muzyka powinna sprawiać przyjemność, a nie przygnębiać.

 

Dwutorowa promocja, na który kraj bardziej liczysz, w Polsce kobiety od zawsze w rapie miały gorzej, Włosi nie są tak wymagający?

Mei: Generalnie chodzi o to, że w Polsce trochę nabroiłam, kilka razy strzeliłam sobie w kolano, brnąc coraz bardziej w autodestrukcję z precyzją kamikadze. Takich głupot się nie wybacza, a już na pewno nie szybko się o nich zapomina. W Italii mam tabula rasa, zatem nikt nie patrzy na mnie przez pryzmat na jaki zapracowałam sobie w kraju. I to jest bardzo motywujące.

 

Sama twierdzisz, że strzelałaś sobie w kolano, jak z perspektywy czasu oceniasz swoje postępowanie i czym ono było podyktowane?

Mei: Chyba po prostu musiałam to przejść, żeby ewoluować, dojrzeć i nauczyć się wielu rzeczy, których zrozumienie jest kosztowne. Podyktowane to było na pewno swego rodzaju młodzieńczą naiwnością, poczuciem, że mogę zmienić świat, że mogę zmienić myślenie innych ludzi i związanymi z tym rozczarowaniami. Zła wiadomość jest taka, że nikt sam nie może zmienić świata, dobra jest taka, że możemy zmienić samych siebie.

 

Jesteś przedsiębiorcą, fotomodelką, raperką. Czym poza tymi trzema dziedzinami się interesujesz i co wypełnia Ci wolne chwile?

Mei: Jeżeli chodzi o fotomodeling, to od lat już się nim nie zajmuję. Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść. Poza tym zajmowałam się tym głownie po to, aby zebrać środki na rap, ponieważ jak wiesz, ostatni materiał wyszedł własnym sumptem. Studio, bity, teledyski, wszystko opłaciłam z własnych środków. Po przejściach z Camey Studio, nie chciałam słyszeć o współpracy z żadną wytwórnią. Ostatnie 3 lata skupiłam się w 100% na rozwoju biznesu, który pochłaniał mi kilkanaście godzin dziennie, był to główny powód, dla którego musiałam odejść od muzyki. Ogólnie wolny czas poświęcam na samorozwój osobisty, seminaria, szkolenia, czytam sporo książek, wróciłam też na studia. Nie jestem typem imprezowiczki, nie interesują mnie lokale, dyskoteki, ale uwielbiam spędzać czas z dobrymi, życzliwymi ludźmi, których mam wokół siebie.

 

Płyta, o której rozmawiamy (Katharsis), wrócisz nią i co dalej? Masz plan by zostać na dłużej w branży muzycznej?

Mei: Moje plany na przyszłość są raczej krótkoterminowe. Trzeba planować, ale należy brać pod uwagę fakt, że los lubi robić nam różne niespodzianki. Kocham rap, i jeżeli będę mogła sobie pozwolić, aby zostać na dłużej w branży muzycznej, to na pewno zostanę.

 

Na koniec opowiedz w jakim będzie klimacie, z kim nad nią pracujesz i czy prócz samej muzyki masz w planie rozszerzyć to o np. brand odzieżowy?

Mei: Temat płyty jest wciąż otwarty, jeszcze sporo może się zmienić. Będzie wielu gości z polski i zagranicy, ale będą to wyłącznie artyści, których prywatnie darzę sympatią. Artyści, których zaprosiłam do współpracy są szczerzy i prawdziwy, zarówno w życiu osobistym jak i muzycznym. Nie udają kimś kim nie są i nie zmieniają maski zaraz po zejściu ze sceny. To ludzie, których darzę szacunkiem, a współpraca z nimi jest dla mnie ogromnym zaszczytem.

 

Ostatnie pytanie, gdy nie pracujesz, gdy nie tworzysz muzyki, jak wygląda życie prywatne Mei – jesteś zadowolona z tego w jakim miejscu aktualnie się znajdziesz jako osoba?

Mei: Moje życie prywatne jest specyficzne. Wbrew pozorom jestem osobą, która potrzebuje sporo prywatności, chadzam własnymi ścieżkami, raczej jestem osobą samotną ze względu na usposobienie, często miewam melancholijne nastroje, ale potrafię również cieszyć się z drobnych rzeczy. Czy na dzień dzisiejszy jestem zadowolona… Na pewno jestem zadowolona z pewnych osiągnięć, dużo nauczyłam się przez ostatnie lata zarówno na polu zawodowym, jak i prywatnym, ale wciąż jeszcze trwa moja duchowa pielgrzymka. Jeszcze nie odnalazłam swojego szczęścia.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

 

Wywiad

Rabo: „Wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół” – wywiad

Rozmawiamy z raperem, który nagrał płytę inspirowaną znanymi bajkami.

Opublikowany

 

W ubiegłą sobotę ukazał się album Rabo „Życie to nie bajka”. To twórca znanego kanału związanego z filmami animowanymi Disneya, Pixara i DreamWorks. Mieliśmy okazję porozmawiać z byłym dziennikarzem programu „Uwaga!” na temat jego projektu.

Polećmy klasykiem na początek – jak zaczęła się Twoja przygoda z rapem?

Cóż… okres, gdy miałem 9 lat i kolega przyniósł do szkoły Grupę Operacyjną pozwolę sobie pominąć (śmiech). Oficjalnie wszystko zaczęło się rok później, gdy ojczym pożyczył mi swoją empetrójkę, bym się nie nudził w autokarze podczas wycieczki szkolnej. Znajdowała się tam „Droga” od Hemp Gru, którą momentalnie się zachwyciłem. Potem już poszło. Ogólnie jestem z pokolenia dzieciaków, dla których rap był jak łyk świeżego powietrza w świecie przepełnionym smogiem. Gdybym na pewnym etapie nastoletniego życia nie usłyszał, że „Damy radę”, to nie wiem, czy bym dał. Gdybym nie podśpiewywał sobie, że „Bierzemy sprawy w swoje ręce” albo że „Każdą porażkę obracam w sukces”, to też pewnie wszystko wyglądałoby inaczej. Nie bez powodu czasem żartuję sobie, że wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół (śmiech). I coś w tym jest.

A skąd pomysł, by samemu zacząć rapować?

Od zawsze marzyłem, by być częścią tej kultury. Przez wiele lat prowadziłem kanał na YouTube, gdzie opowiadałem o różnych ciekawostkach, szokujących teoriach i absurdach związanych z filmami animowanymi, głównie ze stajni Disneya, Pixara i DreamWorks i gdy przekroczyłem magiczną barierę 100 000 subów, chciałem przygotować dla widzów coś specjalnego. Uznałem wtedy, że to dobra okazja, by zadebiutować i tak powstał utwór „Sto tysięcy powodów”. Odbiór był pozytywny, więc zacząłem doskonalić swój warsztat i dziś, po 5 latach od tamtego wydarzenia, myślę, że rozwinąłem się już na tyle, by przedstawić się szerszemu gronu słuchaczy.

No właśnie, niedawno do sieci trafiła Twoja EPka „Życie to nie bajka”, oparta na ciekawym patencie. Opowiedz o tym.

Od jakiegoś czasu kiełkował mi w głowie pomysł na płytę związaną z tym, czym zajmowałem się na co dzień. W końcu postanowiłem się za to zabrać i efektem tego jest album inspirowany znanymi animacjami, takimi jak „Toy Story”, „Auta” czy „Król Lew”. Bajki te stanowiły jednak jedynie punkt wyjścia do opowiadanych historii, dzięki czemu mogłem zgrabnie połączyć moje osobiste przeżycia z fabułą wspomnianych filmów. Przykładowo w utworze „Simba” opowiedziałem o swojej drodze do sukcesu, która ciągle trwa, niestety (śmiech). Refren oparłem na słynnej frazie Mufasy „Kiedyś to wszystko będzie Twoje”, którą kojarzy niemal każdy, a której, co ciekawe, Mufasa nigdy do Simby nie wypowiedział. Taki bajkowy efekt Mandeli.

Tu, gdzie jestem, konsekwentnie rządzi prawo dżungli
Walczę mężnie, bo lwie serce w mojej piersi dudni
Wygram ze złem, wsparcie wielkie mam od wiernych kumpli
Dzieło zwieńczę happy endem, będą ze mnie dumni!

Zanim jednak zdecydowałeś się wrócić do ksywki Rabo, wydałeś dwie EP-ki pod innym pseudonimem na osobnym kanale, którego prawie nikt nie zna.

I całe szczęście (śmiech). Faktycznie, w 2020 roku postanowiłem wypuścić pierwszą EP-kę, ale czułem podskórnie, że mimo iż teraz wydaje mi się to cudowne, to za parę lat zapewne będę wolał o tym zapomnieć. I faktycznie – dziś, gdy patrzę na swoje poprzednie projekty, na czele z tym starszym, to widzę, jak wiele rzeczy mógłbym zrobić lepiej. Ale cóż – chyba właśnie na tym polega rozwój. Ostatecznie dobrze mi zrobiło te parę lat w takim klasycznym podziemiu – miałem czas, by spokojnie progresować, a jednocześnie mało kto musiał być tego świadkiem (śmiech).

To teraz trochę z innej beczki – jak YouTuber trafia do redakcji Uwagi! TVN?

Faktycznie, jest to historia dość oryginalna. Niecałe 2 lata temu przechodziłem najgorszy okres mojego życia. To było chwilę po wypuszczeniu EPki „To The Ground”, która zresztą odzwierciedla ówczesny stan mojej psychiki. Z przyczyn niezależnych ode mnie, musiałem odejść jakiś czas wcześniej z YouTube’a, co wywróciło moje życie do góry nogami. Moim planem ₿ na życie był wtedy rynek kryptowalut, który jednak dał mi wielką lekcję pokory i plany bycia kryptomilionerem musiałem odłożyć na później. Ostatecznie znalazłem się w sytuacji, w której byłem bezrobotny, samotny i bez perspektyw. Wysłałem CV do wielu firm, by zaczepić się gdziekolwiek. Odpowiedziały mi dwie – jakieś Call Center i… McDonald’s (śmiech). Wybrałem pracę na słuchawce i – jak się potem okazało – ta jedna decyzja odmieniła moje życie.

Dlaczego? I jak to się łączy z pracą dziennikarza?

Już tłumaczę. W wielkim skrócie firma, w której zacząłem pracować, okazała się być jedną wielką kuźnią oszustów i prężnie działającą machiną okradającą starszych i schorowanych ludzi na grube miliony złotych. Gdy tylko zrozumiałem, w czym biorę udział, chciałem się zwolnić, ale ostatecznie tego nie zrobiłem. Uznałem, że więcej zdziałam, jeśli zostanę tam przez pewien czas, przemęczę się i zdobędę jak najwięcej dowodów na to, co tam się wyprawia. Ostatecznie wyszło lepiej, niż przypuszczałem. Odezwałem się do redakcji Uwagi! opisując całą sprawę i dostarczając im materiały. Podjęli temat i wspólnie zrealizowaliśmy 5-częściowy cykl reportaży o tytule „Szatańska Loża VIP”. Efekt był taki, że po pierwsze – złodziejska firma upadła, po drugie – wielu osobom odpowiedzialnym za ten niemoralny proceder postawiono zarzuty, a po trzecie – dostrzeżono we mnie potencjał i zaproszono do redakcji na staż. Reszta jest już historią. Szaloną, jak całe moje życie.

W takim razie gratuluję, dobra robota.

Dzięki. Swoją drogą na mojej najnowszej EP-ce nawiązuję do tych zdarzeń w kawałku „Pinokio”. Utwór ogólnie opowiada o poczuciu wyobcowania wśród rówieśników, o byciu niepasującym elementem układanki, ale także o potrzebie osiągnięcia wielkiego sukcesu, by mój Gepetto był ze mnie dumny i by nigdy mu niczego nie zabrakło. Myślę, że metafora jest zrozumiała dla wszystkich. Za to sama końcówka drugiej zwrotki jest właśnie o wspomnianej chwilę wcześniej historii. Pamiętam, że wszyscy przestrzegali mnie, bym się w to nie pakował, bo może stać mi się krzywda. Ja jednak miałem przekonanie, że w takich sytuacjach należy działać, nie bacząc na konsekwencje. I tak też zrobiłem. Na razie wszystko ze mną w porządku i mam nadzieję, że tak zostanie. A jeśli nie, to przynajmniej pozostanie po mnie muzyka.

Będę bronił starszych oraz kobiet, cóż
Nawet jak przypłacę to niejedną blizną
Nie chcę być prawdziwym chłopcem już
Od kiedy zostałem prawdziwym mężczyzną


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Małpa: „Moja żona ma tatuaż z okładką płyty Łony” – wywiad

W rozmowie z Małpą padają także ksywki Otschodzi i Lil Konona.

Opublikowany

 

Przez

małpa wywiad

Z okazji pojawienia się na rynku winylowej wersji kultowego albumu „Kilka numerów o czymś”, spotkaliśmy się z Małpą z Warszawie, żeby porozmawiać o jego debiucie, który w większości został napisany we Włoszech.

Chociaż Małpa nigdy tego nie ujawniał, nasza redakcyjna koleżanka opowiedziała podczas rozmowy pewną anegdotę związaną z żoną rapera, która posiada tatuaż z Łoną. – Ma kilka rapowych tatuaży – przyznał raper w rozmowie z Luizą Di Felici. Więcej na ten temat w poniższej rozmowie.

Poruszone wątki w wywiadzie:

  • „Kilka numerów o czymś” powstało we Włoszech na Erasmusie.
  • Czy Małpa inspirował się włoskimi artystami?
  • Lil Konon i jego zakola
  • Otsochodzi kupuje winyl za 12 tys. zł
  • Praca na stacji benzynowej
  • Dlaczego Małpa zniknął na 6 lat?


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Feno: „Young Leosia i Bambi to grzeczna muzyka, która trafia do dzieci” – wywiad

Jak i kiedy modli się Edzio, Pikers GOAT, Grande Connection i monetyzacja konfliktów freakfightami.

Opublikowany

 

Przez

Nasza rozmowa z Feno to przede wszystkim tematy rapowe. Czy kobiecy rap w Polsce jest dobry? Tutaj raper wspomina o Bambi, Young Leosi i Oliwce Brazil.

– Mamy Young Leosię i Bambi. To są takie najpotężniejsze postacie. To jest taka grzeczna muzyka, która trafia do dzieci. Sanah i Julka Żugaj to ten sam case – mówi Feno w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.

– Mi rap się kojarzy z lekkim sk***ysyństwem. I takiej damskiej postaci jak Cardi B nie ma. No jest Oliwka i ma te skillsy, ale ewidentnie też jakieś problemy wizerunkowe. Żyjemy w post katolickim kraju, w którym nie ma akceptacji na jakieś jechanie w stylu Oliwki Brazil i obciąganie ku**sów – dodaje.

W rozmowie ponadto:

  • Feno spotyka dwie małe dziewczynki, które są fankami Bambi
  • Co myśli o Grande Connection
  • Jak i kiedy modli się Edzio
  • Kacper HTA i monetyzacja konfliktu freakfightami
  • 10 tys. pomysłów Sebastiana Fabijańskiego
  • Pikers to GOAT
  • Najbardziej klimatyczny festiwal rapowy


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Mamy dość technicznego rapu? Koro: „Eripe, Tomb czy Golin wyczerpali tę formułę” – wywiad

Koro mówi o Young Leosi, Bambi, Grande Connection, Szpaku, White Widow i Taazym.

Opublikowany

 

Przez

koro wywiad

Podczas naszej rozmowy z Koro poruszyliśmy ciekawy wątek kalkulacji i warsztatu w polskim rapie. Czy w dzisiejszych czasach odbiorcy nie chcą słuchać już przekminionych wersów czy liczyć podwójnych i potrójnych rymów?

Koro „To nie rap się zmienia”

Jak twierdzi Koro, to nie rap się zmienia. – To raperzy zaczęli robić inny rodzaj muzyki. To nie chodzi o to, że rap się rozwija, bo on ma proste korzenie i prostą definicję, tylko ludzie otwierają się na coraz więcej rzeczy. W każdą stronę ta granica się przesuwa – mówi Koro w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.

Nie chcemy już słuchać rapu dobrego warsztatowo?

W większości wypadków rap odbił w stronę popu, śpiewanych refrenów i autotune’a. Bardzo nieliczni robią jeszcze rap stawiający na technikę.

– Dzisiaj młodzi raperzy nie muszą być dobrzy warsztatowo. Tacy gracze jak Eripe, Tomb, Quebo, Golin i jeszcze mógłbym wymienić parę ksywek, wyczerpali na tyle tę formułę, że ludzie mają dość. Żyjemy w takich czasach TikTokowych i przebodźcowanych, że ta muzyka ma być takim głaskaniem psychiki, żeby się wyluzować, a nie rozkminiać o co chodziło – twierdzi Koro. Czy to dobrze czy źle? Wśród fanów możemy dostrzec dwa główne obozy. Pierwszy, który krytykuje większość rzeczy wychodzących od młodych twórców i drugi, który jest zafascynowany każdym kawałkiem, którego głównym zadaniem jest wpaść w viral i największą rotację.

W poniższej rozmowie poruszyliśmy takie wątki jak: Young Leosia i Bambi nagrywają w szafie, działalność Grande Connection, dissy i beefy się nie kalkulują, konflikt Szpaka i White Widow, Taazy objawieniem freakfightów, co z walką na Fame MMA, a także, kiedy nowa płyta.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Pueblos (Bitwa o Południe): „Żyję z freestyle’u, to moje główne źródło utrzymania” – wywiad

Rozmawiamy z organizatorem Bitwy o Południe.

Opublikowany

 

Przez

Wybraliśmy się na BOP9, gdzie mieliśmy zrobić relacje z wydarzenia, ale jak to z freestylem – zamiast relacji przeprowadziliśmy kilka mocnych wywiadów. Na pierwszy ogień rozmowa z Pueblosem – organizatorem Bitwy o Południe.

– Randomowi ludzie boją się BOP-u i boją się wystąpić. Wiedzą, że można się bardzo łatwo zbłaźnić, jak np. wchodzący teraz bez koszulki Syn Młynarza z flagą Kiribati – mówi w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl Pueblos.

Organizator Bitwy o Południe ujawnił przed naszymi kamerami m.in., że jako jedna z nielicznych osób, a może nawet jedyna utrzymuje się z organizowania bitew freestyle’owych. – To moje główne źródło utrzymania – przyznaje.

Z Pueblosem porozmawialiśmy m.in. o aktualnej sytuacji BOP-u i WBW i najbardziej przyszłościowych zawodnikach, którzy jeszcze namieszają we freestyle’u.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Sarius o konflikcie z Żabsonem: „Miał u mnie dług”- wywiad

Rozmawiamy z szefem Antihype.

Opublikowany

 

Przez

sarius

Tym razem przed naszymi kamerami zasiadł Sarius, z którym w ponad godzinnym wywiadzie poruszyliśmy mnóstwo tematów, także ten jeden z najbardziej grzejących, czyli niesnaski z Żabsonem.

Kilka tygodni temu między Sariusem z Żabsonem doszło do małego konfliktu, który miał zostać nie do końca zrozumiany przez słuchaczy. Sarius zdecydował się szczegółowo opisać, o co chodziło i dlaczego Żabson miał u niego dług.

Ponadto szef Antihype ujawnił, czy żałuje, że sytuacja z Gibbsem lub Deysem tak się potoczyły.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2024.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: