Sprawdź nas też tutaj

Wywiad

ARO: „KONFLIKT Z TRZECIM WYMIAREM BYŁ SZTUCZNIE NAKRĘCONY”

Opublikowany

 

Rozmawiamy na kilka tygodni przed premierą Twojego kolejnego albumu – możesz w prosty sposób powiedzieć, co muzyka ma takiego, że nadal chce Ci się nagrywać?

Aro: To uzależnienie. Od zawsze, dosłownie od zawsze w moim domu była muzyka – to za sprawą mojego ojca, który przez całe życie miał w rękach gitarę i grał w różnych zespołach. Za dzieciaka, często bywałem na próbach jego zespołu, byłem świadkiem nagrań. W pewnym momencie mając dostęp do jakiegoś sprzętu muzycznego, sam postanowiłem coś stworzyć, a że już wówczas jarałem się rapem, wybór był oczywisty. Największym motorem napędowym są jednak słuchacze i ludzie, którym moja muzyka się podoba. Wielokrotnie powtarzałem, że to moja motywacja do ciągłej pracy w studio, tym bardziej że dla mnie grono słuchaczy może być wąskie, ale świadome. A patrząc jeszcze z innej strony, to nie umiem żyć bez rapu, bez nagrywania, bez procesów tworzenia, pisania, wielu godzin dłubania w miksie i masteringu kawałków. 

 

Wydajesz się sam, wypuszczasz muzykę w formie tzw. nielegali, skąd czerpiesz do tego energię i motywację?

Aro: Po części odpowiedziałem Ci w poprzednim pytaniu, ale jeżeli chodzi Ci o to czy to się „opłaca”, bo robię to za darmo – to tak, nigdy nie miałem ciśnienia na zarabianie na tym. W kawałku „Inaczej” z nowej płyty o tym nawijam, że „grałem za zwroty i dla czystej pasji”. To jest szczere, naprawdę nie muszę na tym zarabiać – robię to, bo to kocham.

 

Powiedziałeś mi, że nadchodzący krążek będzie ostry, co przez to rozumiesz?

Aro: To, że nie będzie owijania w bawełnę i pierdolenia „dookoła” , żeby zachować tzw. poprawność polityczną. Raperzy w naszym kraju często cenzurują sami siebie, mając na względzie sprzedaż płyt, bo wiedzą, że ich muzyka może się nie spodobać w wytwórni, w radiu, rodzicom których dzieciak tego słucha. Raperzy boją się wyrażać swoje zdanie i często walą farmazony, żeby nie zostać zdyskwalifikowanym przez odbiorców. A ja odwrotnie, jak komuś się nie podoba, że mówię prawdę i to co myślę – niech nie słucha, wolę być charakterny i mieć tysiąc słuchaczy, niż wygładzony pod publiczkę i mieć pod sceną armię fanów-chorągiewek.

 

Lecimy dalej z tematem. Gdybyś miał zestawić nadchodzące LP z „Nie na sprzedaż” – co łączy, a co różni oba wydawnictwa?

Aro: Łączy na pewno tematyka, ja się uplasowałem w pewnym schemacie – ponownie mówię o kurewstwie, o zakłamaniu, o tym że nasz rząd nami steruje i robi nas w chuja, o utraconych wartościach w społeczeństwie. Przedstawiam swój pogląd na te tematy, od lat niezmienny i bardzo kontrowersyjny dla wielu osób. Różnić te wydawnictwa będzie okres w którym powstawały teksty, dwa lata między płytami to bardzo dużo – scena przerobiła już ze trzy modne odmiany rapu ze Stanów (śmiech), a ja wciąż z uporem maniaka trwam przy swoim – przy przekazie. Te płyty tematycznie nie będą się różnić, muzycznie podobnie – sample, ciut elektroniki, trochę żywego grania.

 

Promujesz wydawnictwo własnymi siłami, przy wsparciu Glamrap.pl – nikt więcej nie był zainteresowany pomocą?

Aro: Jest kilka innych portali, które również wrzucają newsy o mojej muzyce, raz na ruski rok jakiś wywiad ktoś przeprowadzi. To nie jest tak, że nikt nie chciał pomóc, to bardziej kwestia tego, że tak jak powiedziałeś – promuje to własnymi siłami, a co za tym idzie, nie jestem w stanie ogarnąć wszystkiego, czym powinien zająć się manager. Nie jestem specem od muzycznego marketingu, tracę nad tym bardzo wiele, ale po prostu nie mam na to czasu.

 

Dlaczego nie spróbujesz ponownie nawiązać współpracy z jakąś wytwórnią?

Aro: Może trochę z braku wiary w siebie, a może z braku czasu na latanie od drzwi do drzwi wytwórni, co w dobie internetu może brzmi trochę śmiesznie, ale wysyłać maili do Pani Bożenki, która parzy kawę na recepcji i wedle uznania segreguje takie maile od artystów trochę mnie zniechęca. Jest jednak ambitny plan, aby rozesłać nową płytę po wytwórniach i zobaczyć co to będzie, więc head hunterzy – czekać na listonosza!

 

W takim razie, jeśli nie stoją za Tobą liczby, nie masz też ludzi, którzy by Cię wspierali, chociażby poprzez wrzucanie Twoich materiałów – gdzie tu logika, by inwestować własne pieniądze w coś, co się nie sprzedaje?

Aro: Zarabiam chodząc do pracy, na etat. Muzykę robię z pasji, dla satysfakcji, z uzależnienia. Zainwestowałem sporo pieniędzy w tworzenie muzyki, cały sprzęt który kupiłem przez lata, te wszystkie poszukiwania właściwych mikrofonów, odsłuchów, kart muzycznych, mikserów, itp. To są naprawdę spore sumy, a to wszystko wciąż „amatorski” home recording. 

Do tego produkcja klipów, okładek, infografik – wszystko we własnym zakresie i za pieniądze ciężko zarobione na etacie. Dla wielu osób, takie podejście pozbawione jest logiki, ale dla mnie to jest właśnie pasja…której brakuje wielu, wielu artystom.

 

Ustaliliśmy już, że muzyka to Twoje hobby, możesz na nią sobie pozwolić, ponieważ?

Aro: Ponieważ na co dzień pracuje na etat, tak jak wspomniałem. Utrzymuje się z ciężkiej pracy, okupiłem to wszystko co mam problemami z kręgosłupem, praktycznie brakiem prywatnego życia przez ostatnich kilka lat, wszystko po to, żeby mieć na hobby jakim jest muzyka właśnie i starty w amatorskich rajdach samochodowych.

 

Zdajesz sobie sprawę, że tak jak w przypadku StahuStaha z Rzeszowa, wielu ludzi, kojarzy Cię z jednego numeru?

Aro: „Ken i Barbi” klasyka, nie? (śmiech). Zdaje sobie z tego sprawę, chociaż jeszcze do niedawna ludzie mylili wykonawców tego „szlagieru” (śmiech). Na YT podpisywali to jako WWO czy 52Dębiec, ostatnio jakoś dotarło do szerszego grona, że to moje nagranie. Jeżeli mówisz, o „artystach jednego nagrania”, to trochę ubolewam nad tym, że kojarzony jestem głównie z tym numerem – chciałbym aby część, z tych kilku milionów które usłyszało „Ken i Barbi” trafiło na płyty „Mieszkamy obok”, „Nie na sprzedaż” czy nowy album. Myślę, że szybko przekonaliby się do mojej muzyki i byli zaskoczeni pozytywnie.

 

Wiemy już, że masz jedną płytę wydaną legalnie, że byłeś w telewizji, więc co się takiego stało po drodze, że jesteś gdzie jesteś?

Aro: Widać nie umiałem iść po trupach do celu, szczerze. Gdybym się układał swego czasu i grał to czego ode mnie oczekiwano, zarobiłbym trochę pieniędzy, na półce miał ze trzy legale i z całą VIVĄ był na „Ty”. Miałem wówczas, i chyba nadal mam, inne wyobrażenie współpracy na linii artysta-wytwórnia, artysta-showbiznes. Nie chciałem być sprzedajną kurwą, wielu artystów z którymi miałem do czynienia, kiedyś dostawała spazmów na słowo „komercja”, dzisiaj okupują czołówki OLISu i pisze o nich każdy portal. Dzisiaj nagle wszyscy śpiewają w refrenach, robią ładne melodie które zagra Eska, nagrywają z popowymi gwiazdkami. Dziewięćdziesiąt procent sceny chce zarobić, nie ma nic w tym złego, tylko że zapomnieli jak kilka lat temu szczekali na tych, którzy pojawiali się w telewizji, w prasie, którym „się udało” to byli dla sceny hip hop polowcy, komercyjne szmaty. Różnica między tamtymi czasami, a dzisiejszymi jest taka, że dzisiaj to wszystko faktycznie lepiej brzmi, jest bardziej dopracowane, ale to wciąż komercja – skoro jest inaczej, to czemu tak ich boli mała sprzedaż płyty i brak obecności w mediach?

 

Odnośnie wydawnictwa, które trafiło na półki sklepowe. Jak wyglądała historia z SP Records?

Aro: Przygoda była krótka i dosyć burzliwa. Na początku wszystko wyglądało pięknie, chłopaka z małego miasta zauważył warszawski potentat muzyczny. Młody, nieobyty „na salonach” chłopak dostał szansę zaistnienia na wielkim, muzycznym rynku. Za to, szczerze dziękuje Sławkowi Pietrzakowi. Niestety dalej było już mniej różowo, dosyć duża ingerencja w brzmienie płyty, próby narzucania swoich patentów, pomysłów. Nie zapomnę dwóch zdań, które usłyszałem w SP Records – „nagraj płytę dla dzieciaków, które mają kasę, a nie dla tych które ukradną ją z półki w Empiku” i „nie pokazujcie mu teledysku, bo mu się nie spodoba i nie będzie chciał go wyemitować”. Pierwsze zdanie było sugestią, aby nagrać album który „się sprzeda”, nie uliczny rap, nie jakiś bunt młodego człowieka – trafić do bogatych dzieciaków, którzy kupią płytę, dadzą zarobić. Drugie zdanie dotyczyło teledysku „Pocztówka z wakacji”, wiedzieli chyba, że mi się nie spodoba wizerunek beztroskiego, biegającego po parku gościa. Nie spodobał, mieli rację. Klip poszedł, nie było wyjścia, zmarnowany został potencjał wielu innych, dobrych utworów z płyty „Cogonieznajom”. To pokazało, że SP Records szukało produktu na sprzedaż, nie artysty. Współpraca umarła śmiercią naturalną.

 

Powiedziałeś mi prywatnie, że na płycie, oberwie się wielu klasom społecznym – dlaczego wymierzasz razy np. w polityków?

Aro: Bo mnie krew zalewa jak widzę, co te kurwy wyprawiają z naszym krajem, jak traktują ludzi, jak wyprzedają nas zachodowi, jak kradną majątki i zmieniają prawo aby uniknąć kary. Zmieńmy temat, wystarczy że w utworach się nawkurwiam. Do tego mam jakąś awersję straszną do tych wszystkich bogatych, próżnych i zepsutych bałwanów, którzy uważają się za lepszych od innych, bo mają grubo na koncie. Wszystko będzie na płycie.

 

Co w takim razie z polskim rapem, czy Aro w 2015 jest na bieżąco z tym co się dzieje, masz jakichś faworytów?

Aro: Jestem na bieżąco, choć dosyć wyrywkowo. Cieszę się, że polska scena rap się rozwija, choć nie cieszy mnie kopiowanie wszystkiego z zachodu. Dla mnie, osobiście 2015 rok należy do Dwóch Sławów – kupili mnie poczuciem humoru, świetnym brzmieniem spod ręki Marka Dulewicza i błyskotliwością tekstów.

 

W 2015 roku nawijasz mało technicznie, ciężko posądzić Cię o uprawianie tzw. newschoolu. Jaki w ogóle jest Twój stosunek do tego nurtu i przełożenia go na polskie realia?

Aro: U mnie zawsze przekaz nad formą. To się nie zmieni. Ile można słuchać gości, którzy składają, nie wiem jak niesamowite origami ze słów, ale nie ma w tym krzty przekazu? No w pewnym momencie, to się po prostu staje nudne. Dzieciaki myślą, że jak będą pruć do mikrofonu jak UZI, przy okazji na sto razy dogrywać wersy żeby w końcu sami za sobą nadążyć, do tego wrzucą jakieś modne, syntetyczne bity z gorącymi cykaczami to już będzie rap? Do tego rajtuzy i cekinowe „adidasy”? Serio? Wolę być niemodnym MC, w baggy jeansach i składać proste rymy, niż świecić jak choinka i pierdolić to samo, w każdym kawałku, jakby to nie było zajebiste technicznie…

 

Ostatnie pytanie w związku z krążkiem jakie masz oczekiwania względem tej płyty i czy po tym albumie będą kolejne?

Aro: Mam nadzieję, że ta muzyka dotrze do tych, którzy szukają przekazu w rapie. Do świadomego słuchacza. Ja mam trzydzieści trzy lata, trochę w życiu przeżyłem, sporo tego jest w tekstach, mam nadzieję że „stara gwardia” jeszcze słucha rapu i znajdzie ten materiał. A czy będą następne? Oczywiście, trzeba robić to co się kocha, a ja kocham robić rap. Chorągiewki wieją w tą stronę, w którą powieje wiatr, MC przychodzą i odchodzą, ja jestem na scenie od 1998 roku – niech to o czymś świadczy.

 

Masz na koncie także konflikt z Trzecim Wymiarem, chcesz o tym porozmawiać?

Aro:  Dajesz…

 

W takim razie, opowiedz o genezie Waszego konfliktu.

Aro: Cały „konflikt” zaczął się dość niespodziewanie. Szczerze powiem, że nie pamiętam dokładnie jakie były przesłanki napisania mojego diss'a, to było naprawdę wiele lat temu, ale jedno jest pewne – to nie był diss na cały Trzeci Wymiar. Z Szadem nie miałem zbyt wiele do czynienia, Porka mało co znałem, a oni się zasadzili na mnie wszyscy konkretnie. Rozumiem, byli składem, stanęli naprzeciw mnie, wspólnie. Cały konflikt uważam za sztucznie nakręcony. Dziwnym trafem podłączyły się pod osoby trzecie, chuj wie czemu, ale satysfakcja, żeby dojebać Aro była wtedy chyba bardzo duża. Nawet jak się Aro w życiu raz na oczy widziało. Komedia, to była wręcz jakaś moda na hejtowanie mnie w Wałbrzychu, nagle Ci którzy wczoraj nagrywali u mnie w domu, następnego dnia byli moimi zagorzałymi wrogami. Dosłownie. A wracając do samej „odpowiedzi” chłopaków z 3W, to uważam że nagrali zajebisty numer pod względem technicznym, ale ciężko powiedzieć, że treść miała wiele wspólnego z rzeczywistością. Tam się przewinęło wiele tematów, tak absurdalnych i wymyślonych na potrzeby tego nagrania, że ja sam przez długi czas rozkminiałem „co autor miał na myśli”. Ja miałem swoje „za uszami”, ale takie rzeczy jak oskarżanie o współpracę z prokuratorem… serio?

 

Miałeś okazję z oponentami porozmawiać face 2 face?

Aro: Rozmawiałem raz z Nullo przez telefon i raz przypadkowo się spotkaliśmy. Rozmowa normalna, trochę w napiętej atmosferze, ale normalna. Wiesz, ja po tylu latach nie miałbym problemu z podaniem im ręki, dla mnie temat beefu z nimi to prehistoria. Poszło wówczas o jakieś pierdoły, nikt nikomu krzywdy nie zrobił, temat się wyczerpał już wieki temu. Z tego miejsca pozdrawiam wszystkich cymbałów, którzy ciągną (śmiech) temat tego beefu do dzisiaj , a w tamtym okresie siadali na nocnik, żeby się wysrać.

 

Ok, nie będziemy dalej brnąć w te historię. Poza muzyką prowadzisz jakąkolwiek działalność związaną z branżą muzyczną?

Aro: Organizowałem wiele lat temu trochę imprez i koncertów hip hopowych, w Wałbrzychu a później w Łodzi. Byłem rezydentem legendarnego, hip hopowego klubu BLU i świetnego klubu FLOW w Łodzi. To były świetne czasy, niestety moda na hip hop minęła, kluby się pozamykały, bo wiatr zawiał w inną stronę i wielu „klubowiczów” zamieniło baggy jeansy na legginsy.

 

Dzięki za rozmowę.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

 

Wywiad

Rabo: „Wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół” – wywiad

Rozmawiamy z raperem, który nagrał płytę inspirowaną znanymi bajkami.

Opublikowany

 

W ubiegłą sobotę ukazał się album Rabo „Życie to nie bajka”. To twórca znanego kanału związanego z filmami animowanymi Disneya, Pixara i DreamWorks. Mieliśmy okazję porozmawiać z byłym dziennikarzem programu „Uwaga!” na temat jego projektu.

Polećmy klasykiem na początek – jak zaczęła się Twoja przygoda z rapem?

Cóż… okres, gdy miałem 9 lat i kolega przyniósł do szkoły Grupę Operacyjną pozwolę sobie pominąć (śmiech). Oficjalnie wszystko zaczęło się rok później, gdy ojczym pożyczył mi swoją empetrójkę, bym się nie nudził w autokarze podczas wycieczki szkolnej. Znajdowała się tam „Droga” od Hemp Gru, którą momentalnie się zachwyciłem. Potem już poszło. Ogólnie jestem z pokolenia dzieciaków, dla których rap był jak łyk świeżego powietrza w świecie przepełnionym smogiem. Gdybym na pewnym etapie nastoletniego życia nie usłyszał, że „Damy radę”, to nie wiem, czy bym dał. Gdybym nie podśpiewywał sobie, że „Bierzemy sprawy w swoje ręce” albo że „Każdą porażkę obracam w sukces”, to też pewnie wszystko wyglądałoby inaczej. Nie bez powodu czasem żartuję sobie, że wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół (śmiech). I coś w tym jest.

A skąd pomysł, by samemu zacząć rapować?

Od zawsze marzyłem, by być częścią tej kultury. Przez wiele lat prowadziłem kanał na YouTube, gdzie opowiadałem o różnych ciekawostkach, szokujących teoriach i absurdach związanych z filmami animowanymi, głównie ze stajni Disneya, Pixara i DreamWorks i gdy przekroczyłem magiczną barierę 100 000 subów, chciałem przygotować dla widzów coś specjalnego. Uznałem wtedy, że to dobra okazja, by zadebiutować i tak powstał utwór „Sto tysięcy powodów”. Odbiór był pozytywny, więc zacząłem doskonalić swój warsztat i dziś, po 5 latach od tamtego wydarzenia, myślę, że rozwinąłem się już na tyle, by przedstawić się szerszemu gronu słuchaczy.

No właśnie, niedawno do sieci trafiła Twoja EPka „Życie to nie bajka”, oparta na ciekawym patencie. Opowiedz o tym.

Od jakiegoś czasu kiełkował mi w głowie pomysł na płytę związaną z tym, czym zajmowałem się na co dzień. W końcu postanowiłem się za to zabrać i efektem tego jest album inspirowany znanymi animacjami, takimi jak „Toy Story”, „Auta” czy „Król Lew”. Bajki te stanowiły jednak jedynie punkt wyjścia do opowiadanych historii, dzięki czemu mogłem zgrabnie połączyć moje osobiste przeżycia z fabułą wspomnianych filmów. Przykładowo w utworze „Simba” opowiedziałem o swojej drodze do sukcesu, która ciągle trwa, niestety (śmiech). Refren oparłem na słynnej frazie Mufasy „Kiedyś to wszystko będzie Twoje”, którą kojarzy niemal każdy, a której, co ciekawe, Mufasa nigdy do Simby nie wypowiedział. Taki bajkowy efekt Mandeli.

Tu, gdzie jestem, konsekwentnie rządzi prawo dżungli
Walczę mężnie, bo lwie serce w mojej piersi dudni
Wygram ze złem, wsparcie wielkie mam od wiernych kumpli
Dzieło zwieńczę happy endem, będą ze mnie dumni!

Zanim jednak zdecydowałeś się wrócić do ksywki Rabo, wydałeś dwie EP-ki pod innym pseudonimem na osobnym kanale, którego prawie nikt nie zna.

I całe szczęście (śmiech). Faktycznie, w 2020 roku postanowiłem wypuścić pierwszą EP-kę, ale czułem podskórnie, że mimo iż teraz wydaje mi się to cudowne, to za parę lat zapewne będę wolał o tym zapomnieć. I faktycznie – dziś, gdy patrzę na swoje poprzednie projekty, na czele z tym starszym, to widzę, jak wiele rzeczy mógłbym zrobić lepiej. Ale cóż – chyba właśnie na tym polega rozwój. Ostatecznie dobrze mi zrobiło te parę lat w takim klasycznym podziemiu – miałem czas, by spokojnie progresować, a jednocześnie mało kto musiał być tego świadkiem (śmiech).

To teraz trochę z innej beczki – jak YouTuber trafia do redakcji Uwagi! TVN?

Faktycznie, jest to historia dość oryginalna. Niecałe 2 lata temu przechodziłem najgorszy okres mojego życia. To było chwilę po wypuszczeniu EPki „To The Ground”, która zresztą odzwierciedla ówczesny stan mojej psychiki. Z przyczyn niezależnych ode mnie, musiałem odejść jakiś czas wcześniej z YouTube’a, co wywróciło moje życie do góry nogami. Moim planem ₿ na życie był wtedy rynek kryptowalut, który jednak dał mi wielką lekcję pokory i plany bycia kryptomilionerem musiałem odłożyć na później. Ostatecznie znalazłem się w sytuacji, w której byłem bezrobotny, samotny i bez perspektyw. Wysłałem CV do wielu firm, by zaczepić się gdziekolwiek. Odpowiedziały mi dwie – jakieś Call Center i… McDonald’s (śmiech). Wybrałem pracę na słuchawce i – jak się potem okazało – ta jedna decyzja odmieniła moje życie.

Dlaczego? I jak to się łączy z pracą dziennikarza?

Już tłumaczę. W wielkim skrócie firma, w której zacząłem pracować, okazała się być jedną wielką kuźnią oszustów i prężnie działającą machiną okradającą starszych i schorowanych ludzi na grube miliony złotych. Gdy tylko zrozumiałem, w czym biorę udział, chciałem się zwolnić, ale ostatecznie tego nie zrobiłem. Uznałem, że więcej zdziałam, jeśli zostanę tam przez pewien czas, przemęczę się i zdobędę jak najwięcej dowodów na to, co tam się wyprawia. Ostatecznie wyszło lepiej, niż przypuszczałem. Odezwałem się do redakcji Uwagi! opisując całą sprawę i dostarczając im materiały. Podjęli temat i wspólnie zrealizowaliśmy 5-częściowy cykl reportaży o tytule „Szatańska Loża VIP”. Efekt był taki, że po pierwsze – złodziejska firma upadła, po drugie – wielu osobom odpowiedzialnym za ten niemoralny proceder postawiono zarzuty, a po trzecie – dostrzeżono we mnie potencjał i zaproszono do redakcji na staż. Reszta jest już historią. Szaloną, jak całe moje życie.

W takim razie gratuluję, dobra robota.

Dzięki. Swoją drogą na mojej najnowszej EP-ce nawiązuję do tych zdarzeń w kawałku „Pinokio”. Utwór ogólnie opowiada o poczuciu wyobcowania wśród rówieśników, o byciu niepasującym elementem układanki, ale także o potrzebie osiągnięcia wielkiego sukcesu, by mój Gepetto był ze mnie dumny i by nigdy mu niczego nie zabrakło. Myślę, że metafora jest zrozumiała dla wszystkich. Za to sama końcówka drugiej zwrotki jest właśnie o wspomnianej chwilę wcześniej historii. Pamiętam, że wszyscy przestrzegali mnie, bym się w to nie pakował, bo może stać mi się krzywda. Ja jednak miałem przekonanie, że w takich sytuacjach należy działać, nie bacząc na konsekwencje. I tak też zrobiłem. Na razie wszystko ze mną w porządku i mam nadzieję, że tak zostanie. A jeśli nie, to przynajmniej pozostanie po mnie muzyka.

Będę bronił starszych oraz kobiet, cóż
Nawet jak przypłacę to niejedną blizną
Nie chcę być prawdziwym chłopcem już
Od kiedy zostałem prawdziwym mężczyzną


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Małpa: „Moja żona ma tatuaż z okładką płyty Łony” – wywiad

W rozmowie z Małpą padają także ksywki Otschodzi i Lil Konona.

Opublikowany

 

Przez

małpa wywiad

Z okazji pojawienia się na rynku winylowej wersji kultowego albumu „Kilka numerów o czymś”, spotkaliśmy się z Małpą z Warszawie, żeby porozmawiać o jego debiucie, który w większości został napisany we Włoszech.

Chociaż Małpa nigdy tego nie ujawniał, nasza redakcyjna koleżanka opowiedziała podczas rozmowy pewną anegdotę związaną z żoną rapera, która posiada tatuaż z Łoną. – Ma kilka rapowych tatuaży – przyznał raper w rozmowie z Luizą Di Felici. Więcej na ten temat w poniższej rozmowie.

Poruszone wątki w wywiadzie:

  • „Kilka numerów o czymś” powstało we Włoszech na Erasmusie.
  • Czy Małpa inspirował się włoskimi artystami?
  • Lil Konon i jego zakola
  • Otsochodzi kupuje winyl za 12 tys. zł
  • Praca na stacji benzynowej
  • Dlaczego Małpa zniknął na 6 lat?


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Feno: „Young Leosia i Bambi to grzeczna muzyka, która trafia do dzieci” – wywiad

Jak i kiedy modli się Edzio, Pikers GOAT, Grande Connection i monetyzacja konfliktów freakfightami.

Opublikowany

 

Przez

Nasza rozmowa z Feno to przede wszystkim tematy rapowe. Czy kobiecy rap w Polsce jest dobry? Tutaj raper wspomina o Bambi, Young Leosi i Oliwce Brazil.

– Mamy Young Leosię i Bambi. To są takie najpotężniejsze postacie. To jest taka grzeczna muzyka, która trafia do dzieci. Sanah i Julka Żugaj to ten sam case – mówi Feno w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.

– Mi rap się kojarzy z lekkim sk***ysyństwem. I takiej damskiej postaci jak Cardi B nie ma. No jest Oliwka i ma te skillsy, ale ewidentnie też jakieś problemy wizerunkowe. Żyjemy w post katolickim kraju, w którym nie ma akceptacji na jakieś jechanie w stylu Oliwki Brazil i obciąganie ku**sów – dodaje.

W rozmowie ponadto:

  • Feno spotyka dwie małe dziewczynki, które są fankami Bambi
  • Co myśli o Grande Connection
  • Jak i kiedy modli się Edzio
  • Kacper HTA i monetyzacja konfliktu freakfightami
  • 10 tys. pomysłów Sebastiana Fabijańskiego
  • Pikers to GOAT
  • Najbardziej klimatyczny festiwal rapowy


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Mamy dość technicznego rapu? Koro: „Eripe, Tomb czy Golin wyczerpali tę formułę” – wywiad

Koro mówi o Young Leosi, Bambi, Grande Connection, Szpaku, White Widow i Taazym.

Opublikowany

 

Przez

koro wywiad

Podczas naszej rozmowy z Koro poruszyliśmy ciekawy wątek kalkulacji i warsztatu w polskim rapie. Czy w dzisiejszych czasach odbiorcy nie chcą słuchać już przekminionych wersów czy liczyć podwójnych i potrójnych rymów?

Koro „To nie rap się zmienia”

Jak twierdzi Koro, to nie rap się zmienia. – To raperzy zaczęli robić inny rodzaj muzyki. To nie chodzi o to, że rap się rozwija, bo on ma proste korzenie i prostą definicję, tylko ludzie otwierają się na coraz więcej rzeczy. W każdą stronę ta granica się przesuwa – mówi Koro w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.

Nie chcemy już słuchać rapu dobrego warsztatowo?

W większości wypadków rap odbił w stronę popu, śpiewanych refrenów i autotune’a. Bardzo nieliczni robią jeszcze rap stawiający na technikę.

– Dzisiaj młodzi raperzy nie muszą być dobrzy warsztatowo. Tacy gracze jak Eripe, Tomb, Quebo, Golin i jeszcze mógłbym wymienić parę ksywek, wyczerpali na tyle tę formułę, że ludzie mają dość. Żyjemy w takich czasach TikTokowych i przebodźcowanych, że ta muzyka ma być takim głaskaniem psychiki, żeby się wyluzować, a nie rozkminiać o co chodziło – twierdzi Koro. Czy to dobrze czy źle? Wśród fanów możemy dostrzec dwa główne obozy. Pierwszy, który krytykuje większość rzeczy wychodzących od młodych twórców i drugi, który jest zafascynowany każdym kawałkiem, którego głównym zadaniem jest wpaść w viral i największą rotację.

W poniższej rozmowie poruszyliśmy takie wątki jak: Young Leosia i Bambi nagrywają w szafie, działalność Grande Connection, dissy i beefy się nie kalkulują, konflikt Szpaka i White Widow, Taazy objawieniem freakfightów, co z walką na Fame MMA, a także, kiedy nowa płyta.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Pueblos (Bitwa o Południe): „Żyję z freestyle’u, to moje główne źródło utrzymania” – wywiad

Rozmawiamy z organizatorem Bitwy o Południe.

Opublikowany

 

Przez

Wybraliśmy się na BOP9, gdzie mieliśmy zrobić relacje z wydarzenia, ale jak to z freestylem – zamiast relacji przeprowadziliśmy kilka mocnych wywiadów. Na pierwszy ogień rozmowa z Pueblosem – organizatorem Bitwy o Południe.

– Randomowi ludzie boją się BOP-u i boją się wystąpić. Wiedzą, że można się bardzo łatwo zbłaźnić, jak np. wchodzący teraz bez koszulki Syn Młynarza z flagą Kiribati – mówi w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl Pueblos.

Organizator Bitwy o Południe ujawnił przed naszymi kamerami m.in., że jako jedna z nielicznych osób, a może nawet jedyna utrzymuje się z organizowania bitew freestyle’owych. – To moje główne źródło utrzymania – przyznaje.

Z Pueblosem porozmawialiśmy m.in. o aktualnej sytuacji BOP-u i WBW i najbardziej przyszłościowych zawodnikach, którzy jeszcze namieszają we freestyle’u.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Sarius o konflikcie z Żabsonem: „Miał u mnie dług”- wywiad

Rozmawiamy z szefem Antihype.

Opublikowany

 

Przez

sarius

Tym razem przed naszymi kamerami zasiadł Sarius, z którym w ponad godzinnym wywiadzie poruszyliśmy mnóstwo tematów, także ten jeden z najbardziej grzejących, czyli niesnaski z Żabsonem.

Kilka tygodni temu między Sariusem z Żabsonem doszło do małego konfliktu, który miał zostać nie do końca zrozumiany przez słuchaczy. Sarius zdecydował się szczegółowo opisać, o co chodziło i dlaczego Żabson miał u niego dług.

Ponadto szef Antihype ujawnił, czy żałuje, że sytuacja z Gibbsem lub Deysem tak się potoczyły.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2024.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: