Wywiad
KS. JAKUB BARTCZAK: „DO SEMINARIUM POSZEDŁEM JAKO ZIOMEK Z OSIEDLA”
Wywiad z ks. Jakubem Bartczakiem, wrocławskim duchownym, którego pasją jest również rap.
Przed kilkoma laty ks. Jakub Bartczak powrócił z płytą "Powołanie". Jak sam mówi, spodziewał się szumu medialnego, który wtedy wokół niego powstał "wiedziałem, że to może być ciekawe i dziwne". Teraz duchowny, któremu daleko do szablonowego proboszcza wydał kolejną płytę – "Po prostu wierzę", a nam udało się z nim porozmawiać…
Cześć, zanim porozmawiamy o nowym wydawnictwie, chciałbym poruszyć jedną kwestię. Mianowicie, czy wydany dwa lata temu album „Powołanie” dla Ciebie osobiście jest debiutem, czy kontynuacją przygody rozpoczętej wiele lat temu?
ks. Kuba Bartczak: Muzycznie, brzmieniowo jest kontynuacją czasów 2komplet czy Drutz ponieważ udział wzięli ci sami producenci np. Jot, Erio. Gust muzyczny pozostaje u mnie niezmienny, to cały czas wesoły pozytywny hip hop, jednak tekstowo i życiowo mega się zmieniło. Kiedyś nagrywaliśmy przekozaki, ale do nich nie wracam, bo tamten rozdział powoli zamykałem w seminarium.
Starsi fani rapu powinni kojarzyć Drugi Komplet, natomiast gdy spotykasz na swojej drodze młodych fanów, wiedzą, że rozmawiają z Mane?
ks. Kuba Bartczak: Nie wiedzą, ale to bardzo dobrze. W tekstach byłem zwariowany chyba najbardziej z całej ekipy. Muzycznie było jak na tamte czasy rewelacyjne, ale tekstowo raczej wolę, aby nie kojarzyć tamtych kawałków z tym co mam do przekazania obecnie.
Śmiało można określić Cię jako jednego z pionierów rapu we Wrocławiu, powiedz w którym momencie Twojego życia pojawiło się powołanie kapłańskie?
ks. Kuba Bartczak: Mniej więcej wtedy gdy odkryłem rap, ale szło to dwutorowo, ponieważ długo walczyłem z tymi myślami z powołaniem. To naprawdę szczególne, w tamtych czasach były dwa różne światy. Miałem zdecydowanie więcej znajomych w środowisku hiphopowym niż w środowisku kościelnym, więc decyzja była bardzo trudna, ale po latach walki duchowej nie dało rady, musiałem chociaż spróbować.
Wstąpienie do seminarium duchownego mocno zmieniło światopogląd młodego rapera?
ks. Kuba Bartczak: Teraz odkrywam to powoli, ale ten czas w Kościele mnie zmienił, stałem się o wiele bardziej otwarty na ludzi i wyrozumiały w stosunku do nich. Ale fakt, że wyszedłem ze środowiska mimo trudności w drodze do Kapłaństwa w wielu aspektach powołania bardzo mi pomaga, chociażby w otwartości na drugiego człowieka.
Gdy wstępowałeś do seminarium, gdy spotkałeś tam wielu podobnych do Ciebie ludzi, wiedzieli kim byłeś w tzw. „cywilu”?
ks. Kuba Bartczak: Niektórzy koledzy wiedzieli, inni się pewnie domyślali ponieważ odwiedzali mnie koledzy i wyróżniałem się w seminarium zachowaniem. Do seminarium wszedłem jako ziomek z osiedla i ziomkiem dla swoich znajomych zostałem. Przeszedłem seminarium i zostałem księdzem ponieważ bardzo dużo się modliłem.
Jak do Twojej drogi muzycznej podchodzili wychowawcy?
ks. Kuba Bartczak: Wolałem o tym nie rozmawiać, dla mnie to był tak duży przeskok środowiskowy i tak bardzo chciałem iść za Bogiem, że szedłem z myślą, że zostawiam wszystko, również muzykę. Dawniej hip hop był postrzegany jeszcze bardziej stereotypowo.
A jak w takim razie decyzję o wstąpieniu do seminarium podjęli kumple raperzy?
ks. Kuba Bartczak: Ze zdziwieniem. Pewnie niektórzy myśleli, że i tak w końcu zrezygnuje. Po czasie czułem, że bardzo mnie wspierali gdy się przekonali, że rzeczywiście bardzo chcę być księdzem i jak wiele poświęciłem, choćby relacje z koleżankami.
Muszę przyznać, że o Drugim Komplecie dowiedziałem się dzięki wspólnym znajomym z 71 – m.in. śledząc poczynania Jot`a. Gdybyś miał spojrzeć wstecz, co spowodowało, że o Twoich początkach wiedzą nieliczni?
ks. Kuba Bartczak: To w sumie naprawdę stare czasy ok. 15 lat temu. Były to czasy właściwie jeszcze przed Internetem, nasza ekipa bardzo związana była z moim bratem CRA. W tej ekipie było dwóch głównych inspiratorów mój brat i Jot. Myśmy się dopiero rozkręcali jeśli chodzi o upublicznianie naszych poczynań i o fejm. Wypadek Cra właściwie rozbił całą ekipę. Myślę, że też miał wpływ na to ile, jeśli chodzi o popularność osiągnął Jot. Jurek muzycznie wydał wiele wspaniałych rzeczy, ale takiej ekipy grona przyjaciół ze wspólną zabawką jak tamto pierwsze Drutz już wokół nie miał.
Podjąłeś decyzję o nowym życiu, wstąpieniu do seminarium, miałeś zamiar odciąć się w jakikolwiek od rapu?
ks. Kuba Bartczak: Myślałem, że trzeba będzie, ale hip hop, zajawka wracała. Jak tylko przyjeżdżałem do domu na wakacjach, nagrywałem z chłopakami niepobożne rapsy. Drutz „lost tapes” 2004, a wstąpiłem w 2002. Napisałem pracę magisterską z Katolickiej Nauki Społecznej O Środowisku Hiphopowym jako o nowym wyzwaniu ewangelizacyjnym.
Dzisiaj gdy ktoś Cię pyta o rap, oto jak ważny jest dla Ciebie – co mu odpowiadasz?
ks. Kuba Bartczak: Odgrywa w moim życiu rolę jako ulubiony gatunek muzyczny, a radość płynąca ze słuchania muzyki jest również jedną z dróg prowadzących do Boga.
Tak jak wspomniałem na początku, wróciłeś albumem „Powołanie” – szum medialny, zainteresowanie dużych stacji telewizyjnych – było to dla Ciebie szokiem?
ks. Kuba Bartczak: Nie bardzo, doskonale wiedziałem, że to może być dziwne i ciekawe. Nasłuchałem się wiele głupich krzywdzących opinii na temat Kościoła od ludzi, którzy się nie modlą i nie chodzą do Kościoła. Podobnie jak na temat rapu, od tych którzy w ogóle nie słuchają tej muzyki. Ludziom łatwiej jest postrzegać świat wedle ustalonych przez siebie schematów i łatek.
Reklama, o którą nie prosiłeś ze strony mediów, według Ciebie miało to swoje plusy i minusy?
ks. Kuba Bartczak: Wszystko ma swoje plusy i minusy, zależy od dojrzałości i podejścia, jak wcześniej wspomniałem byłem na to przygotowany. Zanim puściłem to w przestrzeń publiczną, zbierałem opinie znajomych z różnych środowisk.
Jako raper, robisz dobre wyniki na YouTube, czy fakt ten w jakiś znaczący sposób odbił się na Twojej karierze – zwiększyło się zainteresowanie Twoją osobą?
ks. Kuba Bartczak: Nagrywam rapsy o Bogu, łącze przyjemne z pożytecznym. Staram się przypominać ludziom o Bogu, nie ma mowy o karierze. Dzięki rapsom myślę, że mam łatwiej w relacji z małolatami z mojej parafii.
Co robisz w takim razie, gdy zgłasza się do Ciebie raper i pyta o kolaborację?
ks. Kuba Bartczak: Jestem klasycznym typem ze starej ekipy, więc wszystko zależy od bitu i od pomysłu na kawałek. Raczej mam swoje zajawki i zajęcia, więc bardzo rzadko się dogrywam.
Rap chrześcijański na świecie nie stanowi dla nikogo tematu tabu, nie jest niczym nadzwyczajnym. W Polsce natomiast, gdy ktoś opowiada o wierze, Bogu, staje się tematem rozmów, często jest wyszydzany. Spotkałeś się z tego typu reakcjami, albo po prostu dziwnymi, głupimi pytaniami?
ks. Kuba Bartczak: W relacjach codziennych wiadomo, że religia czy polityka w Polsce są tymi tematami, które wzbudzają szczególne emocje. Zauważyłem, że w środowisku hip hopowym ludzie bardziej boją się opinii innych oraz zaszufladkowania.
Gdy Ty wracałeś z poprzednim albumem, swoją przemianę duchową przechodził Tau, a kiedyś Medium – spotkałeś wcześniej się wcześniej z podobnymi metamorfozami?
ks. Kuba Bartczak: Na szczęście tak! Wiara jest rzeczywistością, która wymaga dojrzałości i ta droga czasami prowadzi przez różne zakręty. Osobiście bardzo cenie i lubię Tau'a. Jest świetnym muzykiem, ale jeszcze bardziej go cenie jako kolegę. To dobry człowiek, Boży szaleniec, zakochany w Bogu.
W takim razie porozmawiajmy teraz o „Po prostu wierzę” – w jakim stopniu ten krążek jest rozwinięciem poprzedniego?
ks. Kuba Bartczak: Poprzedni zawierał zbyt wiele naleciałości rapowych sprzed 15 lat, był w wielu miejscach dość archaicznie zarapowany, było słychać, że się wywodzę z tamtych czasów.
Z premedytacją nie pytam o treści poruszone na płycie, ale czy możesz opowiedzieć w jakich ramach zamknąłeś koncept płyty?
ks. Kuba Bartczak: Temat jak zawsze jest ciężki, generalnie na wielu płaszczyznach jest to wyznanie wiary.
Gdy sam słucham utworów, mam wrażenie że opowiadasz o zupełnie innym chrześcijaństwie, niż to które przedstawiane jest w mediach. Jak Ty jako ksiądz mógłbyś się odnieść do tego, co przedstawiają media w związku z aferami z udziałem księży?
ks. Kuba Bartczak: Sytuacja jest podobna jak w przypadku laików wypowiadających się w telewizji na temat subkultury hiphopowej. Dodatkowo religia ma wielki wpływ na sposób postrzegania świata, na normy i zasady życia społecznego, te zasady są wymagające. Stąd głos mediów jest często zewnętrznie sterowany. Najwięcej krzyczą Ci, którzy najmniej wiedzą.
Kiedyś rap uczył, wychowywał, pokazywał co jest dobre, co złe – dzisiaj jako ksiądz – raper kontynuujesz tę misję tylko w trochę innym zwierciadle – czujesz jej ciężar?
ks. Kuba Bartczak: Będąc księdzem na każdym kroku, w każdej podejmowanej decyzji, każde zachowanie wiąże się z odpowiedzialnością o bardzo subtelną kwestię jaką jest wiara. Ci którzy o tym spośród księży zapominają, stają się bohaterami skandali bądź są winni kryzysów wiary swoich parafian.
Opowiedz jeszcze o muzycznych inspiracjach, czym kierujesz się przy doborze bitów?
ks. Kuba Bartczak: Subiektywnym poczuciem gustu. Poza tym pomysłem na kawałek, myślę że klasycznie. Generalnie wolę weselsze klimaty.
Zostałem poproszony by zadać to pytanie – czy ksiądz Kuba Bartczak słucha „świeckiego” rapu?
ks. Kuba Bartczak: Wiadomo, że tak! Największa supa jak lecą bluzgi: Kęke, Ryfa Ri czy Sarius. Z zachodu: Kendrick Lamar i J. Cole. W klasyce jestem mega połapany. Kiedyś mega śledziłem Tribe Called Quest i całe Nativ.
Jako kapłan, poza tradycyjnymi zajęciami księdza, czym się jeszcze zajmujesz?
ks. Kuba Bartczak: Ewangelizujemy na górze Ślęży pod Wrocławiem, organizujemy różne spotkania dla młodzieży. Poza tym gram koncerty i głoszę rekolekcje.
Plany na następną płytę już są, czy nie myślisz jeszcze o tym?
ks. Kuba Bartczak: Będę wrzucał luźne kawałki, bo zajawka nie wygasa.
Kolejne pytanie, które przemycam od fana – czy potrafiłbyś nagrać płytę stricte rapową, nieprzesiąkniętą treściami chrześcijańskimi?
ks. Kuba Bartczak: Zrobiłem wiele takich kawałków, ale myślę, że teraz byłoby to trudne, nawijam o tym co mnie osobiście dotyczy, szczerze.
Jakiś czas temu pojawił się numer „Pokój nauczycielski” projektu Wspólny Mianownik – była to spontaniczna akcja, czy dalej współpracujecie i jeszcze o Was usłyszymy?
ks. Kuba Bartczak: Współpracujemy nieustannie jako grupa ewangelizacyjna, dla mnie to bliscy koledzy. Nie mam pojęcia co jeszcze chłopaki wymyślą, chętnie ich wesprę, jestem wdzięczny Bogu za to, że mam takich ziomeczków z Bozon czy Wspólnego Mianownika.
Dzięki za rozmowę.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Rabo: „Wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół” – wywiad
Rozmawiamy z raperem, który nagrał płytę inspirowaną znanymi bajkami.
W ubiegłą sobotę ukazał się album Rabo „Życie to nie bajka”. To twórca znanego kanału związanego z filmami animowanymi Disneya, Pixara i DreamWorks. Mieliśmy okazję porozmawiać z byłym dziennikarzem programu „Uwaga!” na temat jego projektu.
Polećmy klasykiem na początek – jak zaczęła się Twoja przygoda z rapem?
Cóż… okres, gdy miałem 9 lat i kolega przyniósł do szkoły Grupę Operacyjną pozwolę sobie pominąć (śmiech). Oficjalnie wszystko zaczęło się rok później, gdy ojczym pożyczył mi swoją empetrójkę, bym się nie nudził w autokarze podczas wycieczki szkolnej. Znajdowała się tam „Droga” od Hemp Gru, którą momentalnie się zachwyciłem. Potem już poszło. Ogólnie jestem z pokolenia dzieciaków, dla których rap był jak łyk świeżego powietrza w świecie przepełnionym smogiem. Gdybym na pewnym etapie nastoletniego życia nie usłyszał, że „Damy radę”, to nie wiem, czy bym dał. Gdybym nie podśpiewywał sobie, że „Bierzemy sprawy w swoje ręce” albo że „Każdą porażkę obracam w sukces”, to też pewnie wszystko wyglądałoby inaczej. Nie bez powodu czasem żartuję sobie, że wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół (śmiech). I coś w tym jest.
A skąd pomysł, by samemu zacząć rapować?
Od zawsze marzyłem, by być częścią tej kultury. Przez wiele lat prowadziłem kanał na YouTube, gdzie opowiadałem o różnych ciekawostkach, szokujących teoriach i absurdach związanych z filmami animowanymi, głównie ze stajni Disneya, Pixara i DreamWorks i gdy przekroczyłem magiczną barierę 100 000 subów, chciałem przygotować dla widzów coś specjalnego. Uznałem wtedy, że to dobra okazja, by zadebiutować i tak powstał utwór „Sto tysięcy powodów”. Odbiór był pozytywny, więc zacząłem doskonalić swój warsztat i dziś, po 5 latach od tamtego wydarzenia, myślę, że rozwinąłem się już na tyle, by przedstawić się szerszemu gronu słuchaczy.
No właśnie, niedawno do sieci trafiła Twoja EPka „Życie to nie bajka”, oparta na ciekawym patencie. Opowiedz o tym.
Od jakiegoś czasu kiełkował mi w głowie pomysł na płytę związaną z tym, czym zajmowałem się na co dzień. W końcu postanowiłem się za to zabrać i efektem tego jest album inspirowany znanymi animacjami, takimi jak „Toy Story”, „Auta” czy „Król Lew”. Bajki te stanowiły jednak jedynie punkt wyjścia do opowiadanych historii, dzięki czemu mogłem zgrabnie połączyć moje osobiste przeżycia z fabułą wspomnianych filmów. Przykładowo w utworze „Simba” opowiedziałem o swojej drodze do sukcesu, która ciągle trwa, niestety (śmiech). Refren oparłem na słynnej frazie Mufasy „Kiedyś to wszystko będzie Twoje”, którą kojarzy niemal każdy, a której, co ciekawe, Mufasa nigdy do Simby nie wypowiedział. Taki bajkowy efekt Mandeli.
Tu, gdzie jestem, konsekwentnie rządzi prawo dżungli
Walczę mężnie, bo lwie serce w mojej piersi dudni
Wygram ze złem, wsparcie wielkie mam od wiernych kumpli
Dzieło zwieńczę happy endem, będą ze mnie dumni!
Zanim jednak zdecydowałeś się wrócić do ksywki Rabo, wydałeś dwie EP-ki pod innym pseudonimem na osobnym kanale, którego prawie nikt nie zna.
I całe szczęście (śmiech). Faktycznie, w 2020 roku postanowiłem wypuścić pierwszą EP-kę, ale czułem podskórnie, że mimo iż teraz wydaje mi się to cudowne, to za parę lat zapewne będę wolał o tym zapomnieć. I faktycznie – dziś, gdy patrzę na swoje poprzednie projekty, na czele z tym starszym, to widzę, jak wiele rzeczy mógłbym zrobić lepiej. Ale cóż – chyba właśnie na tym polega rozwój. Ostatecznie dobrze mi zrobiło te parę lat w takim klasycznym podziemiu – miałem czas, by spokojnie progresować, a jednocześnie mało kto musiał być tego świadkiem (śmiech).
To teraz trochę z innej beczki – jak YouTuber trafia do redakcji Uwagi! TVN?
Faktycznie, jest to historia dość oryginalna. Niecałe 2 lata temu przechodziłem najgorszy okres mojego życia. To było chwilę po wypuszczeniu EPki „To The Ground”, która zresztą odzwierciedla ówczesny stan mojej psychiki. Z przyczyn niezależnych ode mnie, musiałem odejść jakiś czas wcześniej z YouTube’a, co wywróciło moje życie do góry nogami. Moim planem ₿ na życie był wtedy rynek kryptowalut, który jednak dał mi wielką lekcję pokory i plany bycia kryptomilionerem musiałem odłożyć na później. Ostatecznie znalazłem się w sytuacji, w której byłem bezrobotny, samotny i bez perspektyw. Wysłałem CV do wielu firm, by zaczepić się gdziekolwiek. Odpowiedziały mi dwie – jakieś Call Center i… McDonald’s (śmiech). Wybrałem pracę na słuchawce i – jak się potem okazało – ta jedna decyzja odmieniła moje życie.
Dlaczego? I jak to się łączy z pracą dziennikarza?
Już tłumaczę. W wielkim skrócie firma, w której zacząłem pracować, okazała się być jedną wielką kuźnią oszustów i prężnie działającą machiną okradającą starszych i schorowanych ludzi na grube miliony złotych. Gdy tylko zrozumiałem, w czym biorę udział, chciałem się zwolnić, ale ostatecznie tego nie zrobiłem. Uznałem, że więcej zdziałam, jeśli zostanę tam przez pewien czas, przemęczę się i zdobędę jak najwięcej dowodów na to, co tam się wyprawia. Ostatecznie wyszło lepiej, niż przypuszczałem. Odezwałem się do redakcji Uwagi! opisując całą sprawę i dostarczając im materiały. Podjęli temat i wspólnie zrealizowaliśmy 5-częściowy cykl reportaży o tytule „Szatańska Loża VIP”. Efekt był taki, że po pierwsze – złodziejska firma upadła, po drugie – wielu osobom odpowiedzialnym za ten niemoralny proceder postawiono zarzuty, a po trzecie – dostrzeżono we mnie potencjał i zaproszono do redakcji na staż. Reszta jest już historią. Szaloną, jak całe moje życie.
W takim razie gratuluję, dobra robota.
Dzięki. Swoją drogą na mojej najnowszej EP-ce nawiązuję do tych zdarzeń w kawałku „Pinokio”. Utwór ogólnie opowiada o poczuciu wyobcowania wśród rówieśników, o byciu niepasującym elementem układanki, ale także o potrzebie osiągnięcia wielkiego sukcesu, by mój Gepetto był ze mnie dumny i by nigdy mu niczego nie zabrakło. Myślę, że metafora jest zrozumiała dla wszystkich. Za to sama końcówka drugiej zwrotki jest właśnie o wspomnianej chwilę wcześniej historii. Pamiętam, że wszyscy przestrzegali mnie, bym się w to nie pakował, bo może stać mi się krzywda. Ja jednak miałem przekonanie, że w takich sytuacjach należy działać, nie bacząc na konsekwencje. I tak też zrobiłem. Na razie wszystko ze mną w porządku i mam nadzieję, że tak zostanie. A jeśli nie, to przynajmniej pozostanie po mnie muzyka.
Będę bronił starszych oraz kobiet, cóż
Nawet jak przypłacę to niejedną blizną
Nie chcę być prawdziwym chłopcem już
Od kiedy zostałem prawdziwym mężczyzną
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Małpa: „Moja żona ma tatuaż z okładką płyty Łony” – wywiad
W rozmowie z Małpą padają także ksywki Otschodzi i Lil Konona.
Z okazji pojawienia się na rynku winylowej wersji kultowego albumu „Kilka numerów o czymś”, spotkaliśmy się z Małpą z Warszawie, żeby porozmawiać o jego debiucie, który w większości został napisany we Włoszech.
Chociaż Małpa nigdy tego nie ujawniał, nasza redakcyjna koleżanka opowiedziała podczas rozmowy pewną anegdotę związaną z żoną rapera, która posiada tatuaż z Łoną. – Ma kilka rapowych tatuaży – przyznał raper w rozmowie z Luizą Di Felici. Więcej na ten temat w poniższej rozmowie.
Poruszone wątki w wywiadzie:
- „Kilka numerów o czymś” powstało we Włoszech na Erasmusie.
- Czy Małpa inspirował się włoskimi artystami?
- Lil Konon i jego zakola
- Otsochodzi kupuje winyl za 12 tys. zł
- Praca na stacji benzynowej
- Dlaczego Małpa zniknął na 6 lat?
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Feno: „Young Leosia i Bambi to grzeczna muzyka, która trafia do dzieci” – wywiad
Jak i kiedy modli się Edzio, Pikers GOAT, Grande Connection i monetyzacja konfliktów freakfightami.
Nasza rozmowa z Feno to przede wszystkim tematy rapowe. Czy kobiecy rap w Polsce jest dobry? Tutaj raper wspomina o Bambi, Young Leosi i Oliwce Brazil.
– Mamy Young Leosię i Bambi. To są takie najpotężniejsze postacie. To jest taka grzeczna muzyka, która trafia do dzieci. Sanah i Julka Żugaj to ten sam case – mówi Feno w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
– Mi rap się kojarzy z lekkim sk***ysyństwem. I takiej damskiej postaci jak Cardi B nie ma. No jest Oliwka i ma te skillsy, ale ewidentnie też jakieś problemy wizerunkowe. Żyjemy w post katolickim kraju, w którym nie ma akceptacji na jakieś jechanie w stylu Oliwki Brazil i obciąganie ku**sów – dodaje.
W rozmowie ponadto:
- Feno spotyka dwie małe dziewczynki, które są fankami Bambi
- Co myśli o Grande Connection
- Jak i kiedy modli się Edzio
- Kacper HTA i monetyzacja konfliktu freakfightami
- 10 tys. pomysłów Sebastiana Fabijańskiego
- Pikers to GOAT
- Najbardziej klimatyczny festiwal rapowy
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Mamy dość technicznego rapu? Koro: „Eripe, Tomb czy Golin wyczerpali tę formułę” – wywiad
Koro mówi o Young Leosi, Bambi, Grande Connection, Szpaku, White Widow i Taazym.
Podczas naszej rozmowy z Koro poruszyliśmy ciekawy wątek kalkulacji i warsztatu w polskim rapie. Czy w dzisiejszych czasach odbiorcy nie chcą słuchać już przekminionych wersów czy liczyć podwójnych i potrójnych rymów?
Koro „To nie rap się zmienia”
Jak twierdzi Koro, to nie rap się zmienia. – To raperzy zaczęli robić inny rodzaj muzyki. To nie chodzi o to, że rap się rozwija, bo on ma proste korzenie i prostą definicję, tylko ludzie otwierają się na coraz więcej rzeczy. W każdą stronę ta granica się przesuwa – mówi Koro w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
Nie chcemy już słuchać rapu dobrego warsztatowo?
W większości wypadków rap odbił w stronę popu, śpiewanych refrenów i autotune’a. Bardzo nieliczni robią jeszcze rap stawiający na technikę.
– Dzisiaj młodzi raperzy nie muszą być dobrzy warsztatowo. Tacy gracze jak Eripe, Tomb, Quebo, Golin i jeszcze mógłbym wymienić parę ksywek, wyczerpali na tyle tę formułę, że ludzie mają dość. Żyjemy w takich czasach TikTokowych i przebodźcowanych, że ta muzyka ma być takim głaskaniem psychiki, żeby się wyluzować, a nie rozkminiać o co chodziło – twierdzi Koro. Czy to dobrze czy źle? Wśród fanów możemy dostrzec dwa główne obozy. Pierwszy, który krytykuje większość rzeczy wychodzących od młodych twórców i drugi, który jest zafascynowany każdym kawałkiem, którego głównym zadaniem jest wpaść w viral i największą rotację.
W poniższej rozmowie poruszyliśmy takie wątki jak: Young Leosia i Bambi nagrywają w szafie, działalność Grande Connection, dissy i beefy się nie kalkulują, konflikt Szpaka i White Widow, Taazy objawieniem freakfightów, co z walką na Fame MMA, a także, kiedy nowa płyta.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Pueblos (Bitwa o Południe): „Żyję z freestyle’u, to moje główne źródło utrzymania” – wywiad
Rozmawiamy z organizatorem Bitwy o Południe.
Wybraliśmy się na BOP9, gdzie mieliśmy zrobić relacje z wydarzenia, ale jak to z freestylem – zamiast relacji przeprowadziliśmy kilka mocnych wywiadów. Na pierwszy ogień rozmowa z Pueblosem – organizatorem Bitwy o Południe.
– Randomowi ludzie boją się BOP-u i boją się wystąpić. Wiedzą, że można się bardzo łatwo zbłaźnić, jak np. wchodzący teraz bez koszulki Syn Młynarza z flagą Kiribati – mówi w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl Pueblos.
Organizator Bitwy o Południe ujawnił przed naszymi kamerami m.in., że jako jedna z nielicznych osób, a może nawet jedyna utrzymuje się z organizowania bitew freestyle’owych. – To moje główne źródło utrzymania – przyznaje.
Z Pueblosem porozmawialiśmy m.in. o aktualnej sytuacji BOP-u i WBW i najbardziej przyszłościowych zawodnikach, którzy jeszcze namieszają we freestyle’u.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Tym razem przed naszymi kamerami zasiadł Sarius, z którym w ponad godzinnym wywiadzie poruszyliśmy mnóstwo tematów, także ten jeden z najbardziej grzejących, czyli niesnaski z Żabsonem.
Kilka tygodni temu między Sariusem z Żabsonem doszło do małego konfliktu, który miał zostać nie do końca zrozumiany przez słuchaczy. Sarius zdecydował się szczegółowo opisać, o co chodziło i dlaczego Żabson miał u niego dług.
Ponadto szef Antihype ujawnił, czy żałuje, że sytuacja z Gibbsem lub Deysem tak się potoczyły.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News2 dni temu
Kali o powrocie Quebonafide: „Błagajcie go na kolanach…”
-
News3 dni temu
Ostatni koncert Quebonafide – wyciekła dokładna data
-
News2 dni temu
Quebonafide: „Sfingowałem swoją muzyczną śmierć”
-
News1 dzień temu
Sokół kłania się Quebonafide
-
News3 dni temu
Zwrotka podziemnego rapera robi furorę 3 lata po premierze
-
News22 godziny temu
Sentino ogłosił datę premiery płyty z Malikiem
-
News4 dni temu
Bonus RPK: „Na tym mikrofonie Gabi nagrała diss na Chadę”
-
News4 dni temu
Malik płaci za zwrotki? Raper ujawnia, jak pozyskuje topowych raperów