Sprawdź nas też tutaj

Felieton

Jak starzeją się polscy raperzy #2 |FELIETON

Opublikowany

 

W poprzednim tekście z tego krótkiego cyklu porównywałem sposób rapowego „dorastania”, czy jak kto woli starzenia się Łony oraz Ostrego. Wówczas zagłębiałem się przede wszystkim w warstwę tekstową twórczości obu panów, próbując pokazać, jak na przestrzeni lat zmieniała się ich osobowość i sposób patrzenia na otaczającą rzeczywistość. Natomiast tym razem skupię się na nieco innych aspektach – porównując hip hopowe dojrzewanie Włodiego i Borixona, zestawię ich punkty startowe, wybrane przez obu panów ścieżki do osiągnięcia sukcesu w branży, a także ich podejście do reprezentowanej kultury oraz związane z nim priorytety.

A czemu zdecydowałem się wybrać akurat tych dwóch raperów? Proste, zaczynali dokładnie w tym samym czasie, dziś obaj nazywani są pionierami czy wręcz legendami polskiego rapu, z tym że po latach – jak doskonale wiemy -tworzona przez nich muzyka, wybierane rapowe drogi okazały się diametralnie różne. Dodatkowo podejście do hip hopu właśnie Włodiego i Borixona zostało parę miesięcy temu mocno skrytykowane przez cenionego fristajlowca, dwukrotnego mistrza WBW, Edzia. Wówczas, za jednym z raperów wstawiła się prawie połowa polskiej rapgry, a w obronie drugiego z nich- z jakiś dziwnych przyczyn – nie stanął niemal nikt…

 

Tym pierwszym jest rzecz jasna Włodi. Przed laty skinhead, w którym to jednak pasja do robienia rapu oraz palenia konopi indyjskich przezwyciężyła wszelkie inne – mniej lub bardziej rozsądne – życiowe zajawki. Jak przyznał sam raper w niedawno udzielonym wywiadzie dla Cannabis News TV , przed laty zamarzył sobie, iż będzie w przyszłości palić na zabój oraz nagrywać muzykę w studio… i do dziś w sposób możliwie najlepszy to marzenie urzeczywistnia. 

 

Przygody Włodiego z paleniem marihuany nie znam i opisywać nie zamierzam, choć dla niego samego pewnie wcale nie jest ona mniej istotna od przebytej drogi rapowej. Ba, obie te historie są ze sobą ściśle powiązane – to właśnie po pierwszym joincie spojrzenie warszawskiego rapera na muzykę miało ulec diametralnej zmianie, to przecież na tak zwanym haju Włodi nagrał 90% swoich kawałków… Ale mniejsza o to, przejdźmy do hip hopu.

 

W nim droga reprezentanta stolicy zaczęła się wraz z założeniem kultowego zespołu Molesta. O nim krótko – w końcu tekst ten nie ma dotyczyć opisu rapowych początków Włodiego , a sposobu w jaki on, a wraz z nim tworzona przez niego muzyka wspólnie się „zestarzeli”.

 

Pod koniec XX wieku mieliśmy okazję bić się o trzy legalne albumy Molesty. Zdecydowanie największym kultem jest dziś otaczany pierwszy z nich, czyli  „Skandal”, który uznawany jest powszechnie za jeden z najistotniejszych krążków w całej historii polskiego hip hopu. Dwie kolejne pozycje to płyty trzymające poziom i dobrze przyjęte…Zresztą sami zapewne świetnie je pamiętacie, więc nie ma co się rozwodzić. To co bardziej nas interesuje, to już solowy dorobek Włodiego.

 

On rozpoczął się wraz z wydanymi w 2003 i 2005 roku albumami o tytułach „…Jak nowonarodzony” i „W…”. W nich można powiedzieć, iż po prostu zobaczyliśmy tego samego, starego dobrego Włodiego z Molesty, tyle że w wersji solowej. Podobne, surowe klimaty muzyczne, sposób nawijki, poruszane tematy i podejście do hip hopu. Najważniejszy jest szacunek…i basta.„Teraz jak i przedtem darzą mnie respektem” – nawijał warszawski raper w kawałku „Jak nowonarodzony” i trzeba mu oddać, że do dziś są to linijki nad wyraz aktualne.

 

Jednak, jeśli mamy zacząć w końcu mówić o rapowym starzeniu się Włodiego, musimy przenieść się w czasie aż o dziewięć lat w przód ażdo wydania przez warszawskiego rapera kolejnego solowego albumu. Przez ten okres hip hopowej posuchy (wzbogaconej przez liczne kolaboracje i dwa albumy wydane pod szyldem Molesty) zmieniło się wiele, a za razem niemal nic. Na krążku o mało subtelnym tytule „Wszystko z dymem” Włodi udowodnił, że nie boi się zmian, nadąża za najnowszymi trendami w polskim rapie i świetnie potrafi się w nich odnaleźć. Z drugiej strony jednak sam raper nie zmienił się przez ten czas niemal w ogóle – jasne, wrócił starszy i z większym bagażem życiowych doświadczeń, lecz wciąż nastawiony na to, by kultywować w swoim rapie te same wartości.

 

Weteran otwarty na nowe trendy i przekonany o znaczeniu i sile swoich oldschool’owych przekonań -tak w najkrótszy sposób można opisać powracającego na scenę Włodiego. Za modą poszedł jedynie w kwestiach muzycznych (zresztą ostrożnie i ze smakiem godnym prawdziwego rapera), a we wszelkich innych aspektach pozostał sobą. Zakochanym w hip hopowej kulturze palaczem, który nader wszystko ceni sobie muzykę, szacunek i opalany dym z jointa.

 

A wytwórnie? Hajs? Dobrą furę? Je Włodi najzwyczajniej w świecie pierdoli i jest w tym naprawdę wyjątkowo wiarygodny. Jak sam nawija, w wyścigu szczurów bez wątpienia zająłby ostatnie miejsce… tyle że w ogóle nie zamierza brać w nim udziału. Ściga się jedynie o respekt i w tej „gonitwie” jest w polskiej rapgrze chyba do dziś absolutnie niedościgniony.

 

Ale to nie wszystko. Warszawski raper powrócił na scenę także dużo bardziej świadomy i mądrzejszy niż przed laty. Co nie zawsze tyczy się naszych rodzimych hip hopowców zwyczajnie, po ludzku wydoroślał i z ledwo pełnoletniego gnojka stał się normalnym, dojrzałym facetem po trzydziestce. I to takim, który w życiu doszukuje się jasnych stron, żyje dla pięknych chwil, dla jointa i książki na ławce w parku, dla spełniania marzeń i muzyki.

 

Można na Włodiego patrzeć różnie. Jego zafascynowanie paleniem, fakt, że poświęca temu tematowi znaczną część nie tylko swojej najnowszej płyty, że dym jest początkiem i końcem wszelkich jego rozważań może mniej związanych z hip hopem ludzi nieco odstraszać. Jednak, jeśli ktoś siedzi w temacie od lat, pamięta pierwsze nagrywki Molesty i dziś przygląda się temu, jak będący weteranem Włodi „pokazuje gnojkom ich miejsce w szeregu”, z pewnością widzi w nim swoistą ikonę polskiego hip hopu. Ikonę, z której możemy być dumni, gościa, którego szanuje każdy i który nic więcej poza respektem od nas nie chce i nie wymaga. I trudno, że pierdolę o tym szacunku przez parę akapitów – dla mnie jest to nad wyraz istotny element hip hopowej kultury, a Włodi w polskim rapie jest po prostu jego najczystszym ucieleśnieniem.

 

Natomiast Borixon – by znienacka zmienić temat – stanowi dziś tego wszystkiego totalne przeciwieństwo. I szkoda, bo przecież zaczynał podobnie – był jednym z twórców i pionierów, tyle że nie warszawskiej, a kieleckiej sceny hip hopowej. Wraz ze Wzgórzem Ya – Pa 3 wydał pod koniec XX wieku cztery legalne albumy, by już niedługo potem rozpocząć karierę solową. Krótko mówiąc, początkowo poszedł niemal identyczną drogą, co jego kolega po fachu z Warszawy.

 

A żeby doszukiwać się dalszych podobieństw przed uwydatnieniem widocznych gołych okiem różnic, można jeszcze przypomnieć, że Borixon był przecież przed laty członkiem Gib Gibon Składu, a swoją drugą solową płytę zatytułował dużo mówiącą nazwą „Mam 5 gram”. Tak więc zajawka do palenia trawy i jemu bynajmniej nie była opcja, lecz zarówno ją, jak i pasję związaną z hip hopową kulturą kielecki raper zdecydował się już wkrótce odłożyć na dalszy plan. A zajął się…robieniem hajsu.

 

Na początku niewinnie, subtelnie,  a nawet i błyskotliwie. Kolejny solowe albumy Borixona wcale nie były słabe – podobnie jak jego kolega z Gib Gibon Składu, Tede – poszedł on w stronę nowych rozwiązań, świeżych brzmień, bangerów i przełamania w rapie tematu tabu, jakim przez lata było robienie z niego pieniędzy. Nie bez kozery trzeci krążek kieleckiego rapera nosi nazwę „Hardcorowa komercja” i choć może i ten tytuł w pełni nie oddaje formy i treści samego albumu, to już ostatnie artystyczne posunięcia Borixona opisuje w sposób doskonały.

 

Jednak nim przyszedł na nie czas kielecki raper zrobił jeszcze na scenie sporo dobrego. Do 2014 roku nagrał aż osiem solowych albumów i choć te późniejsze z nich miały swoje lepsze i bardziej kiczowate momenty, fajny klimat, wyszukane rymy, lecz nieraz także kulawe flow i wybitnie nieudane hashtagi, to jako całość do dziś mogą dość skutecznie się bronić. Zresztą dwa ostatnie z nich wypadły nadspodziewanie pomysłowo i świeżo, zwiastując, iż założony wraz z Popkiem twór o nazwie Gang Albanii naprawdę może  – jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało – być całkiem ciekawym i oryginalnym hip hopowym pomysłem.

 

A okazał się sprzedajnym gównem, nic nie wartym syfem…i jak Zbigniewowi Stonodze nie chce mi się już nawet strzępić ryja. Bo szczerze mówiąc nawet nie boli mnie specjalnie to, że sam Gang Albanii stał się aż tak popularny – w końcu sporo zarobionego na nim hajsu wróciło do branży i z pewnością choć z jego części uczyniono należyty pożytek. Dużo bardziej denerwuje mnie fakt, iż w tym całym, szmacącym hip hop przedsięwzięciu wziął udział ktoś taki jak Borixon – jakby nie patrzeć jedna z większych legend polskiego rapu…

 

Czym innym jest robić dobrej jakości komercyjną muzykę dla forsy (jak to do dziś czyni Tede i jak przed laty robił to kielecki raper), a czym innym jest mieszać hip hop z błotem, pierdolić wszelkie zawarte w tej kulturze wartości i nastawiać się jedynie na zysk kosztem skretyniałych odbiorców.

 

Tak właśnie rapowo zestarzał nam się Borixon – stwierdził, że ma w głębokim poważaniu reprezentowaną przez siebie kulturę, że zwyczajnie pierdoli go to, co o nim pomyślą jej prawdziwi zajawkowicze i że w mgnieniu oka straci w ich oczach status jednego z jej nietykalnych pionierów.

 

I jeżeli chodzi o ten aspekt największą bolączką kieleckiego rapera paradoksalnie powinno być to, iż Gang Albanii osiągnął tak niebywałej skali komercyjny sukces. Gdyby równie syfiasty projekt pozostał niezauważony, przeszedł na scenie bez echa, może i byśmy byli skłonni Borixonowi gotowi go wybaczyć, a z pewnością po pewnym czasie byśmy o nim zupełnie zapomnieli. Jednak  w tym wypadku…chyba nie ma takiej możliwości. Strata szacunku rapowych zajawkowiczów do byłego członka Gib Gibon Składu jest chyba wprost proporcjonalna do rozgłosu, jaki osiągnął on w branży wraz z nowym zespołem. Być może ten niechlubny epizod wieńczący jego rapową karierę nie każe nam skreślić jego wszelkich wcześniejszych dokonań i zasług, ba pewnie nawet ich nie umniejsza, lecz z pewnością pozostawia po sobie olbrzymi niesmak.

 

Widzimy więc, że Włodi oraz Borixon zestarzeli się rapowo w sposób diametralnie różny. Można by to podsumować bardzo krótko i dosadnie – jeden postawił na szacunek i hip hop, a drugi na hajs, flotę i mamonę. Jeden robi muzykę taką jaką lubi, czuje i która jego samego jara, a drugi bezwstydnie oddaje skretyniałej młodzieży gówno w jego czystej postaci, samą mając stu procentową świadomość, że to określenie idealnie oddaje jego dokonania wraz z Gangiem Albanii.

 

„Reprezentuje tę samą, co kiedyś osobę” – to wersy Borixona z płyty „Mam 5 gram”, którymi dziś możemy się rzecz jasna, brzydko mówiąc, podetrzeć. Włodiego wciąż darzy się tak ogromnym respektem właśnie dlatego, że się nie zmienił i choć zmądrzał oraz wydoroślał, to dalej pozostał wierny swoim hip hopowym i życiowym ideałom. Natomiast Borixon stwierdził, że je pierdoli…I jak na tym wyszedł? Zajebiście, w końcu pieniądze zgadzają się jak nigdy.

 

Tyle, że za dziesięć, może piętnaście lat rapowi zajawkowicze to nie jego będą wspominać jako ikonę polskiego hip hopu. To miano będziemy bez wątpienia przypisywać Włodiemu i paru innym raperom, a Borixona kojarzyć się będzie nie z legendarnymi początkami w składzie Wzgórza Ya – Pa 3, a z komercyjnym syfem autorstwa Gangu Albanii.

 

I być może będzie to trochę smutne, ale jakże zasłużone.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

 

Felieton

Widzieli we mnie zawód, dziś mam zawód raper – czyli co było przed hip-hopem

Zawody raperów, zanim zostali muzykami.

Opublikowany

 

łona w czarnym ubraniu na fotelu

Pokolenie naszych dziadków rozpoczęłoby ten tekst hasłem – niech się święci pierwszy maja! A, że dzień święty należy święcić to przy okazji odpalenia majówkowego grilla i otwarcia browarka, zebraliśmy dla Was zestawienie zawodów, których podejmowali się panowie raperzy przed sławą, pieniędzmi i wielką karierą. Kronikarskim obowiązkiem przypomnę – Kękę był listonoszem, a ReTo pracował w Big Starze, ale o tym dziś nie przeczytacie. Artykuł powstał ku pokrzepieniu serc, także jeśli jeszcze nie żyjesz z muzyki to luz mordeczko, jest jeszcze nadzieja.

Zaczniemy od połączenia, które szokuje, ale w ten pozytywny spokój. Oprócz pracy w korpo, Filipek ma za sobą karierę… menadżera przedszkola. Imagine trenować w schowku do bitew freestylowych by potem małe szkraby uczyły się nowych słów o mamie kolegi. Uniwersum na jakie nie zasługujemy.

Marzenie znienawidzonej koleżanki twojej ciotki o treści „żebyś cudze dzieci uczył” spełnił Edzio (i nie mam tu na myśli działalności tiktokowej, jakkolwiek podpinając ją pod to zdanie). Piotrek był nauczycielem WFu w podstawówce, a następnie w liceum. W pokoju nauczycielskim pojawiał się również Astek z duetu Dwa Sławy. On jednak uczył dzieciaki angielskiego i stresował je odmianą słowa „być”.

A będąc przy językach obcych – karierę tłumacza ma za sobą Taco Hemingway, a w swoim portfolio ma: tysiące CV /Umowy, instrukcje obsługi, raporty, regulaminy /Dokumentacje medyczne i wnioski o hajs unijny /Konspekty prac inżynierskich, ulotki i magazyny /(Co jeszcze?) Reklamy leków, parówek i margaryny.

Zawodem poważnym i poważanym trudził i trudzi się Łona. Adam jest prawnikiem specjalizującym się w dziedzinie prawa własności intelektualnej. Także jeśli ktoś nie chce Was dopisać do creditsów, better call Łona. Przedstawicielem grupy robotniczej natomiast będzie Dedis. Jako dumny Ślązak przez kilka lat pracował jako górnik.

Kolejną postacią, która imała się różnych miejsc pracy jest Avi. Jak sam nawija w numerze „Królestwo”: „Byłem studentem, dziennikarzem i cieciem /I jak meldowałem gości, czekałem aż pojadą /Żeby w spokoju móc pisać sobie teksty za ladą” (recepcjoniści wszelkich hoteli – łączmy się!). Cieciem, przed zostaniem Twoim nowym idolem, był też Janusz Walczuk. Oprócz tego pracował na kasie w kinie (przypuszczenia śmią podejrzewać Cinema City).

Raperzy w gastronomii to rzecz częstsza niż nam się wydaje

Ten obszar usług jest tak szeroki, że musi powstać dla niego osobny segment. Niejednokrotnie pewnie słyszeliście o przeszłości Palucha, który pracował jako sushi master. Zostając w tematyce kuchni japońskiej, Miły ATZ był odpowiedzialny za pierwsze danie. Miłosz pracował w ramenowni, z czym wiąże się poniższa anegdotka:

  • Mieliśmy świeży gar bulionu do ramenu i przysięgam, przyszła burza i próbuję ten rosół – jest kwaśny. 15 litrów bulionu poszło się j*bać.

Także pamiętajcie by podczas burzy nie robić zupki. Wracając jednak do głównego wątku – w gastro pracował również Opał, którego cały album „Ćma” powstawał na zmywaku. W wywiadzie z Żurnalistą, raper opowiadał też historię o podwójnym zatrudnieniu przy roznoszeniu ulotek. By zarobić więcej przy minimalnej liczbie poświęconego czasu, brał ulotki z dwóch różnych firm i roznosił je równocześnie. Sposobem!

Ale gastro to nie tylko jedzenie, ale i procentowe trunki. Za barem przez długi czas można było spotkać Rado Radosnego z duetu Dwa Sławy. Ale jeśli ominął Was ten czas, a chcielibyście popijać drinki z palemką tworzone przez hip-hopowe głowy to mam dobrą wiadomość dla Krakowiaków. Aktywny w zawodzie jest Oxon, ale o dokładną lokalizację musicie już sami powalczyć.

O wielu zarobkowych inwestycjach z wiadomych względów nie możemy Wam opowiedzieć. Trzeba sobie radzić w życiu, a podwórka wiedzą swoje. Ale, żeby nie było tak groźnie i na wpółlegalnie, Kaz Bałaganhe „pracował dwa tygodnie w Orange i to tyle”, a Quebo „spał na kasie kiedy miał nockę w Carrefour”. Ciężka praca popłaca, walczcie o marzenia by później typiara z GlamRapu pisała do Was dmy z zapytaniami do artykułu. Zimnego browarka i karkówki z grilla wysmażonej medium rare!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

420 – święto marihuany w rapowym i medycznym aspekcie – felieton

Cykl rapowo-naukowy.

Opublikowany

 

belmondo marihuana

Chociaż różne rzeczy można podpiąć pod piąty niepisany element hip-hopu, jest pewna roślina, która bacznie konkuruje o to miano. Marihuana była, jest i zapewne będzie używką mocno utożsamianą z naszą kulturą. Z okazji dzisiejszego święta, podpytaliśmy o kilka kwestii Konopną Kliniką, by nieco przybliżyć Wam medyczne fakty dotyczące jarania blantów.

Sadzić, palić, zalegalizować – kto nie słyszał tego hasła, niech pierwszy rzuci kamieniem. Już od lat 80′ zeszłego wieku temat palenia tematu (to było silniejsze ode mnie) był głośny głównie za sprawą Liroya. Kto by pomyślał, że 40 lat później będzie on twarzą ruchu i konsultantem wszelkich ustaw walczących o depenalizację. Twórców pałających miłością i uzależnieniem do tej rośliny nie zliczę, a też nie prowadzimy spisu powszechnego. Zaczniemy więc od aktualnych norm prawnych byśmy wszyscy mogli spokojnie żyć sobie w oparach dymu.

Jak już wiemy na przykładzie Maty, aresztowanym można zostać za posiadanie 1,5 grama suszu konopnego. Wg obecnie panującego prawa, każda ilość marihuany jest nielegalna. ALE, że jesteśmy narodem kombinującym i potrafiącym wyjść z każdej sytuacji, również znaleźliśmy na to sposób. Jednak gdybyście przypadkowo wzięli ze sobą woreczek spod klubu Explosion i przypadkiem trafili w ręce mundurowych, Belmondawg wraz z prawnikiem-specjalistą nauczy w jaki sposób przedstawić sytuację.

Tak jak powiedział Młody G, oczywiście to w sytuacjach gdy nie macie przy sobie recepty. A co trzeba żeby taką zdobyć? Możecie zgłosić się do na przykład do Konopnej Kliniki, gdzie chętnie Wam pomogą i odpowiedzą na wszelkie pytania. Mnie chociażby pani Weronika Bystrzycka (współwłaścicielka podmiotu leczniczego Vedamed) wyjaśniła główną różnicę pomiędzy marihuaną przepisywaną przez lekarza, a tą kupioną w przypadkowym namiocie na festiwalu:

Różnice między medyczną a “nielegalną”, rekreacyjną marihuaną są znaczące. W przypadku medycznej marihuany, zawartość substancji aktywnych, takich jak np. THC i CBD, jest dokładnie określona i kontrolowana w każdej partii produktu. Tymczasem na czarnym rynku, zawartość tych kannabinoidów może być nieznana i niepewna. Co więcej, medyczna marihuana przechodzi rygorystyczne testy jakości, susz jest standaryzowany, a produkty niespełniające określonych norm nie trafiają do aptek. W przypadku kupowania suszu z czarnego rynku nigdy nie wiesz co dostajesz, czy susz nie był “psikany”, w jakich warunkach był przetrzymywany, jaka to odmiana itd.

Gdy już zdecydujemy się na receptę, mamy pewność, że inwestujemy w produkt lecznicy. Zostając przy Tonym Hawku tylko, że rapowym – miał on kiedyś podejrzenie ADHD, zaczął palić weed i teraz jest okej. Patrząc na badania, ma to zdecydowane potwierdzenie. Kannabinoidy są odpowiedzialne za zwiększenie produkcji dopaminy, co nawet w krótkotrwałym stopniu może zmniejszyć problemy z koncentracją czy bezsennością. Ale odwróćmy ten wątek na chwilę by nie było zbyt cukierkowo. Palenie marihuany podczas ciąży zwiększa ryzyko ADHD u potomstwa o 98%! Ale wiadomo – nie jest to jedyne zaburzenie, z którym możemy łączyć zioło. Z jakimi problemami najczęściej przychodzą pacjenci?

– Od początku prowadzenia naszego podmiotu, najwięcej pacjentów zgłasza się do nas z dolegliwościami bólowymi różnego pochodzenia, padaczką, parkinsonem, bezsennością. Pacjenci, szczególnie u których dolegliwości są przewlekłe, odczuwają ulgę, ich stan się poprawia.  

Ostatni przypadek pacjenta cierpiącego na padaczkę, któremu po ok. miesiącu od rozpoczęcia leczenia medyczną marihuaną znacząco zmniejszyły się ataki i wzrósł komfort życia daje realne nadzieje i naoczne efekty tego, jak medycyna naturalna może działać gdy zawodzą tradycyjne metody leczenia. Pacjent zgłosił się do nas mimo iż jego ówczesny lekarz prowadzący nie dawał mu szans na poprawę po wdrożeniu do leczenia medycznej marihuany. Inna pacjentka – cierpiąca na migreny z aurą; poprawa stanu nastąpiła po ok. 2 tygodniach i zmniejszyła się częstotliwość objawów oraz zostały mocno złagodzone. Marihuana ma głównie działanie przeciwbólowe i przeciwzapalne, a dobrze dobrana odmiana i właściwe dawkowanie mogą przynieść efekt terapeutyczny w krótkim czasie. 

Na koniec nasza ekspertka wspomniała o odmianach. Jeśli chcecie się poczuć jak Wasz idol, parę ładnych lat temu zebraliśmy tutaj zestawienie ulubionych czasoumilaczy różnych graczy. Wracając jednak do aspektów medycznych. Nie ma róży bez kolców, a ten artykuł nie ma być pomnikiem pochwalnym. Nie zapominajmy, że wciąż mówimy o używce podpiętej pod grupę narkotyków. Z jakimi skutkami ubocznymi mogą borykać się palacze?

Jeśli chodzi o skutki uboczne to pojawiają się one bardzo rzadko. Jeśli już występują to są one łagodne i krótkotrwałe. Najczęstsze skutki uboczne obejmują: poczucie zmęczenia, zaburzenia pamięci krótkotrwałe i koncentracji, początkową pobudkę lub lęk, suchość w jamie ustnej czy zmiany nastroju. Natomiast rzadsze skutki uboczne mogą obejmować pogorszenie problemów psychiatrycznych, takich jak psychozy lub zaburzenia nastroju; problemy z oddychaniem (szczególnie u osób z istniejącymi schorzeniami płucnymi). U osób młodych, nadużywanie marihuany może wpływać na rozwój mózgu, co może prowadzić do problemów z pamięcią i funkcjami poznawczymi, dlatego marihuana medyczna zalecana jest powyżej 20 roku życia.

Tak więc – jaka dawka jest najlepsza by móc się zrelaksować i następnego dnia wciąż być clean czystym jak woda?

To zależy to od kilku czynników, takich jak stan zdrowia, wiek, tolerancja na substancje czynne oraz forma spożycia. Dawkowanie jest każdorazowo ustalane indywidualnie przez lekarza podczas konsultacji na podstawie potrzeb i odpowiedzi pacjenta na leczenie i nie można przyjąć żadnych uniwersalnych “widełek” co do rekomendowanej dziennej dawki. 

Jeśli jesteście ciekawi innych kwestii dotyczących medyczniaka, klikajcie tutaj, a eksperci powiedzą Wam co i jak. Dbajmy o swoje zdrówko, dobry przekaz niech się niesie i sto lat dla wszystkich świętujących!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Rapowe kompendium wiedzy medycznej

Cykl rapowo-naukowy.

Opublikowany

 

Za nami już pięć odsłon cyklu, w którym rozświetlam Wam tematy medyczne (i około medyczne), które poruszane są przez naszych ukochanych twórców. Z okazji Światowego Dnia Zdrowia rozszerzymy lekko ten format i tym razem nie skupimy się na danej jednostce chorobowej, a na wszystkim co tylko wpadło mi na słuchawki i miało połączenie z moją działalnością. W skrócie – poniżej zebrałam wersy i numery, w których usłyszmy o różnych schorzeniach czy substancjach i w łatwy, szybki oraz przyjemny sposób postaram się przekazać, o co z nimi chodzi. Gotowi? Zaczynajmy!

27.fuckdemons x Szpaku – Zespół Cotarda

Zaczniemy od najmłodszego gracza w tym zestawieniu i rzadko spotykanego zaburzenia psychicznego. Jest ono nazywane również syndromem chodzącego trupa gdyż osoby, które zostały nim dotknięte, uważają że nie mają narządów, gniją, a ich ciało stopniowo się rozkłada. Często wiąże się to również z poczuciem winy wobec siebie i mocnym niepokojem. Rzadko kiedy zespół ten występuje samoistnie, najczęściej koreluje z depresją i schizofrenią. Co ciekawe, nie został on ujęty w klasyfikacji medycznej (czytaj – nie jest uznany za chorobę).

„Rap działa jak deca z clenem, jeżeli mam mierzyć siłę na zamiary” – Quebonafide w „Człowiek sztos”

Medyczna zajawka Quebo (czy może Jakuba Grabowskiego?) jest nam po części znana i nie raz znajdziemy u niego powiązane wstawki. Przy tym wersie cofnęliśmy się do 2014 roku i do featu u Dwóch Sławów. Raper z Ciechanowa w podanym wyżej wersie ma na myśli Decadurabolin i Clenbuterol. Ten pierwszy używany jest w trakcie leczenia osteoporozy (choroby zmniejszającej gęstość kości, przez co jest ona podatniejsza na złamania), a drugi to lek na astmę. Co zatem mają ze sobą wspólnego? Zaopatrują się w nie kulturyści – przyspieszają spalanie tkanki tłuszczowej i poprawiają metabolizm.

Mata – 2 Izoteki

Jeśli okres dojrzewania jest już dawno za Wami, mogliście minąć się z tym terminem. Izotek to jeden z najsilniejszych leków przeciwtrądzikowych. Co za tym idzie, posiada całą gamę skutków ubocznych, na czele z deformacją płodu. Tabletki jedynie dostępne na receptę stały się pewnego rodzaju punktem do odhaczenia wśród wchodzącej w dorosłość młodzieży.

„Zabije mnie arytmia, czy mnie porwie rytm ulicy” – Pezet/Noon – „Re-fleksje”

Ależ poetycko, co? Niemal każdemu z nas obił się o uszy termin „arytmia” i wie, że to coś tam z sercem. Rozszerzając tę wiedzę – jest to dokładnie nieregularne bicie serca. Bardzo często zmagają się z nim dzieci, ale nieznaczącym stopniu. Gdy mamy do czynienia z 100 lub więcej uderzeniami na minutę (w stanie spoczynku), jest to tachykardia, a gdy poniżej 60 – bradykardia. Powikłaniem związanym z arytmią może być m.in. migotanie przedsionków czy zespół chorej zatoki.

Opał – Oksytocyna

A zestawienie kończymy pozytywnym akcentem w postaci hormonu miłości, bo tym właśnie jest tajemnicze słowo w tytule numeru Łukasza. Co ciekawe, jest on regulowany przez dwa żeńskie hormony płciowe – stymulowany przez estrogen (odpowiedzialny za rozwój cech płciowych) i hamowany przez progesteron (w skrócie – ogarnia ciążę). Mężczyźni również go posiadają, ale w o wiele niższym stężeniu. Oksytocynę nazywa się też „hormonem przywiązania” – wpływa on nie tylko na pogłębienie więzi partnerów, ale i na relację matki z dzieckiem.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Nypel i kryzys wieku wczesnego – felieton

Cykl rapowo-naukowy.

Opublikowany

 

nypel

Do sieci trafił wywiad Winiego z byłym reprezentantem SBM Label. Wielu z widzów zauważyło niepokojące, nieskładne wypowiedzi młodego rapera, na które jego rozmówca nie wiedział jak zareagować. Zaznaczmy, Nypel ma dopiero DZIEWIĘTNAŚCIE lat, a jego postać przebija się w świadomości polskiego słuchacza już od dłuższego czasu. Czy zatem takie zdania jak „czuję się jakbym miał 60 lat”, słusznie zostały wyśmiane? Zapraszam do kolejnej odsłony cyklu rapowo-naukowego.

W tytule użyłam określenia stworzonego przez braci Kacperczyk, które stało się tytułem ich drugiego albumu. Co prawda, ani w medycynie, ani w psychologii nie zostało ono potwierdzone i wprowadzone, jednak coraz częściej możemy spotkać uczucie niepokoju i wypalenia u osób naprawdę młodych. Rodzeństwo z miasta Perły Export w momencie wydania płyty miało zaledwie 23 i 22 lata, co za czasów naszych przodków było wiekiem beztroskim i dalekim od jakichkolwiek załamań. Jednakże patrząc na obecny styl życia osób wchodzących w dorosłość, nikogo już nie dziwi depresja, załamania nerwowe czy ataki paniki. I jest to przerażające.

Naukowcy z King’s College London oraz Univeristy College London przeprowadzili badania dotyczące uczucia poważnego niepokoju wśród młodych dorosłych. Wyniki niestety nie zaskakują – jeden na pięciu ankietowanych zaznaczył, że doświadczył tych emocji pod koniec 2022. Grupą badawczą było ponad 50 tysięcy osób w wieku 18-24. Jak podała jedna z doktorów biorących udział, dr Leonie Bros, poziom dobrostanu młodych anglików stale maleje. Wpływają na niego m.in. samoakceptacja, rozwój osobisty, autonomia czy pozytywne relacje z innymi.

Wracając jednak na nasze rodzime podwórko, a dokładniej do samochodu Winicjusza. Młody raper przyznał, że jest pod opieką specjalistów i przyjmuje odpowiednie leki. I w tym momencie pragnę Karolowi zaklaskać i życzyć mu dużo siły. Po raz pierwszy ktoś z pokolenia Z wypowiedział się z taką szczerością i w bezpośredni sposób na temat dotykający tak wielu i tak często przemilczany bądź wyśmiewany. Pozwolę sobie przytoczyć statystyki – 16% osób w pierwszych 6 latach dorosłości ma poważne objawy depresji, z lżejszą formą spotyka się aż 1/3 populacji. WHO szacuje, że do 2030 roku depresja będzie najczęściej występującą chorobą na świecie. Kosmos.

Nie wiemy, z czym dokładnie zmaga się Nypel, ale zastanawiający jest wątek derealizacji. Czym ona właściwie jest? To stan psychiczny, w którym osoba nie widzi świata w sposób realny oraz czuje się wyobcowana. Temat ten niedawno poruszył inny zawodnik – Waima. Co prawda, lekko starszy od głównego bohatera tekstu, ale wciąż jest to bardzo młody chłopak. Mateusz skończy w tym roku dopiero 20 lat, a już jest jednym z najważniejszych graczy w mainstreamie. Wracając jednak do samego numeru, odnosi się on do wejścia w nałóg. Konkretnie mówimy tutaj o marihuanie, ale nałogi są często powiązane z uwarunkowaniami genetycznymi. I tutaj znowu wrócimy do naszego głównego bohatera. W wywiadzie porusza on temat swojej mamy, z którą ograniczył kontakt przez jej chorobę alkoholową. Możemy zatem wywnioskować kolejny problem jakim jest DDA.

Ten tajemniczy skrót oznacza „Dorosłe Dziecko Alkoholika”. Syndrom ten ciągnie za sobą m.in. życie w permanentnym stresie, kontrolowanie siebie i innych czy izolację. Wiele z tych rzeczy pokrywa się z wypowiedziami Karola. Osoby te mają też problem z odnalezieniem swojej drogi w życiu, zwłaszcza na jej początku. Z ust młodego rapera pada wypowiedź na temat tego, że chciałby wreszcie być zwykłym gościem. Oczywiście, wiele nastolatków nie wie, gdzie chcą podążać. Patrząc jednak na wszystkie wymienione czynniki, nie warto bagatelizować tego problemu.

Wracając do pytania ze wstępu – czy młodzi ludzie mają prawo czuć się jak przysłowiowi sześćdziesięciolatkowie? Nasze społeczeństwo jest bardzo ciekawym zjawiskiem. Starzejemy się szybciej, ale dorastamy wolniej. Później opuszczamy domy rodzinne czy bierzemy śluby (o ile w ogóle bierzemy) niż pokolenia naszych rodziców. Zatem gdy pojawiają się takie jednostki, bardzo szybko rzucone na głęboką wodę, ciężko polemizować z ich uczuciem starości. Sukces w młodym wieku jest zdecydowanym przekleństwem i błogosławieństwem, czego dobrym przykładem będzie również kariera Sobla. Ale ten przypadek zostawimy już na inny raz.

Podsumowując cały tekst, mam świadomość, że jego odbiór w największej mierze zależy od wieku czytelnika. Abstrahując od tego – przykład Nypla jest niezwykle ciekawy i… tragiczny. Sława, rozpoznawalność, presja rówieśników, a z drugiej strony kontakty z idolami i marzenia koncertowe. Z całego serca życzę Karolowi i Wam wszystkim balansu, spokoju i równowagi. Nie bagatelizujmy problemów póki nie jest za późno. Dbajmy o swoje zdrówko i dobry przekaz niech się niesie!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Oki ma ADHD przed nazwiskiem, czyli nadpobudliwość vs polscy raperzy

Cykl rapowo-naukowy.

Opublikowany

 

Ponoć wszyscy mamy ADHD i PTSD (dzięki Solar). I chociaż te skróty brzmią znajomo, to rozwinięcie ich nie do końca znane jest społeczeństwu. Zostaniemy na pierwszym z nich, by skupić uwagę (o ironio) tylko na jednym temacie. Co zatem kryje się za tym skrótowcem? Attention Deficit Hyperactivity Disorder – po polsku tłumaczone jako zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi. Szacuje się, że w Polsce boryka się z nim około milion osób, z czego bardzo duża część nie jest zdiagnozowana.

Belmondziak miał kiedyś podejrzenie ADHD (zaczął palić weed i teraz jest okej). Co zatem działo się u Młodego G? Głównym objawem – jak sama nazwa wskazuje – jest oczywiście nadpobudliwość i nadruchliwość. Dalej – idąc za skrótem – natkniemy się na problemy z koncentracją, które widoczne są już od najmłodszych lat. Często łączone są z zapominaniem o wielu kwestiach („ADHD nie pozwala mi was zapamiętać, albo po prostu jesteście w ch*j nudni” – Waima), roztargnieniu i braku organizacji. Osobom doświadczonym tym zespołem przypisuje się porywczość i lekkość w wyrażaniu myśli czy emocji. Widać jednak, że Pomorzanin wolał wybrać Centrum Medycy Konopnej niż zdrowia psychicznego, bo to właśnie psychiatra bądź psycholog jest odpowiedzialny za wystawienie diagnozy.

Gedziula zapytał Siri, komu podziękować ma za ADHD – także ja chętnie opowiem. Klasycznie, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Nie zmienia to faktu, że większość przyczyn związanych jest z początkowymi etapami życia (bądź też etapu prenatalnego; wpływ ma picie alkoholu, palenie papierosów i zażywanie substancji psychoaktywnych przez ciężarną). Struktury mózgu dzieci z tym zaburzeniem nie rozwijają się w równym tempie, co powoduje zmiany neurologiczne. Wpływ ma też nieodpowiednia dieta w okresie dorastania czy zaniedbanie dzieciaka przez rodziców.

Cofnijmy się teraz do 2016 i numeru „Świetlik” od Deysa. Dawid nawija następujące wersy: „Chcieli włożyć we mnie ADHD, potem dysgrafię, dys ch*j wie co i dysleksję„. Krzywdzącym byłoby określenie, że choroba ta miała swój prime time mniej więcej w tamtym okresie. Prawdą jednak będzie fakt, że dopiero w latach 90. XX wieku została ona w Polsce uznana jako jednostka chorobowa. Dla porównania – bipolar (o którym poczytacie tutaj) udokumentowano wiek wcześniej.

Czymże byłby ten artykuł bez wspomnienia Zdechłego Osy i jego zachowań ADHDLGBTHWDP? Co prawda tekst jest na tyle chaotyczny, że jedyne co można z niego wynieść to muzyczna zajawka ojca rapera (perkusja świetna sprawa!). Jednak definitywnie impulsywność, której wrocławianinowi nie brakuje, jest symbolem tego zaburzenia. Skutkiem braku leczenia jest również trudność w funkcjonowaniu w społeczeństwie, a w bardziej hardcorowych sytuacjach wszelakie uzależnienia lub dodanie innych zaburzeń psychicznych do kolekcji. Często można spotkać się też ze słomianym multitaskingiem czy – jak to ładnie nazwał Medonet – pozorami wielozadaniowości.

Oczywiście długo można by rozmawiać jeszcze o ADHD, ale – jak ustaliliśmy – skupienie uwagi przez osoby z nadpobudliwością nie należy do najprostszych. Tutaj zatem postawmy kropkę. Dbajmy o siebie i dobry przekaz niech się niesie!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

White 2115 chciał być jak Diho, ale poziom żenady wybił ponad skalę – komentarz

Najgorszy wers roku znamy już w marcu.

Opublikowany

 

Przez

white2115

White 2115 nie należy do grona erudytów, ani nie jest też mistrzem słowa, choć trzeba mu oddać, że czasem potrafi zrobić chwytliwy kawałek. Zdobywa za to liczne nagrody, a kolejną będzie umieszczenie jego złotych myśli w kategorii „najgorsze wersy roku”.

Mata wypuścił dzisiaj „CBW Mixtape 2”. Na krążku, który trafił do odsłuchu udzielił się m.in. White. Reprezentant 2115, który w ubiegłym roku został okrzyknięty raperem roku na gali Popkillery zaliczył delikatną odklejkę. „W ręku trzymam Popkillera, a szczerze – powinienem nagrodę Nobla – rapuje w kawałku zatytułowanym po prostu „Nagroda Nobla”.

Nagranie oczywiście należy traktować pół żartem pół serio, ale dalej w numerze padają już wersy, które brzmiałyby dobrze, ale tylko wtedy, kiedy wyszłyby spod ręki Diho. Przyzwyczaił on nas bowiem do swojego nieobliczalnego i absurdalnego stylu i jesteśmy mu w stanie wiele wybaczyć. Natomiast White z takimi wersami brzmi po prostu nieautentycznie, słabo, a wręcz żenująco.

Mój k*tas, k*rwa, wpada mi do kibla jak szczam, jakby to była szczotka – rapuje White.

Wersy te zdecydowanie zapiszą się na kartach historii, ale tej niechlubnej. Nawet konwencja mixtape’owa projektu, na którym ukazał się numer nie ratuje rapera przed falą szyderstwa, która za chwilę się na niego wyleje.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2024.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: