Wywiad
Enson: „Polski rap się zapętla tekstowo, ludzi cieszą wersy, które ktoś inny zarapował 10 lat temu” |WYWIAD
Wiele lat milczenia sprawiło, że niejeden słuchacz zapomniał lub w ogóle nie słyszało o Ensonie. Teraz wraca z płytą, a my w dodatku złapaliśmy go na krótką rozmowę.
Poniżej zapozancię się z przedpremierowym wywiadem, m.in. na temat płyty "Kan wa kan", której premiera odbędzie się 2 czerwca 2017 roku.
Osiem lat to sporo, czemu tyle zwlekałeś z wydaniem tego albumu?
Enson: Absolutnie nie jest tak, że ta płyta powstawała przez osiem lat i na dodatek działo się to z jakiejś jednej, określonej przyczyny. Myślę, że kluczowa dla mojego niebytu scenicznego była presja, która powstała z zauważalnych, sprecyzowanych oczekiwań w stosunku do mojej osoby. Taka sytuacja równie dobrze mogła zadziałać na mnie motywująco, ale stało się zupełnie inaczej. Przez długi czas byłem też nie do końca zadowolony ze swoich umiejętności i nagrywałem sporo rzeczy do szuflady, co poniekąd stawało sie nieprzyjemną rutyną zabijającą we mnie kreatywność. Do tego dorzuciłbym jeszcze klasyczne problemy pojawiające sie przy nagrywaniu płyty – aranże, gościnne zwrotki, poprawki w studio, ale to akurat działo się na przestrzeni ostatnich 2 lat.
To już powrót na stałe, czy wyłącznie próba zamknięcia pewnego, rozdrapanego tematu?
Enson: Trudno mi powiedzieć. Liczę na to, że wydarzy się coś, co podkręci moją zajawkę na nagrywanie. Poza tym mam jeszcze przynajmniej jeden cel płytowy do zrealizowania, ale życie jest nieprzewidywalne.
Branża bardzo szybko potrafi zapomnieć o kimś, jeżeli nie wydaje regularnie, a co dopiero gdy ktoś przestaje się udzielać w mass mediach i środowisku. Nie boisz się, że album przejdzie bez echa?
Enson: Oczywiście, że mam takie obawy, ale robię swoje. Nagrałem płytę w klimacie, który mi odpowiada i teraz, wraz z ekipą bliskich mi ludzi, staramy się, aby dotarło to do jak największej ilości słuchaczy. Nie robię nic wbrew sobie, zobaczymy co z tego będzie.
Typ słuchacza zmienił się, a twórczość młodych raperów jest monotematyczna i hedonistyczna. Styl i wizerunek są ważniejsze od składania dobrych zwrotek. Ty stoisz po drugiej stronie barykady. Co jest obecnie najbardziej irytującą rzeczą wśród młodych raperów?
Enson: Brakuje mi w rapie treści autobiograficznych, przekazywania poglądów. Dzisiaj możesz przesłuchać album ulubionego rapera i niczego się nie dowiesz o człowieku, który gada do ciebie z głośnika przez 15 utworów. Mam wrażenie, że kiedyś stawałeś przed mikrofonem z innego powodu niż dzisiaj. Poza tym, polski rap się zapętla tekstowo, ludzi cieszą wersy, które ktoś inny zarapował 10 lat temu. Pojawia się nowe pokolenie słuchaczy, które po prostu nie może pamiętać pewnych rzeczy. Ta muzyka ma dzisiaj po prostu nieco inne atuty.
To tak żeby zamknąć ten temat kontrowersji i obecnej kondycji rapu w Polsce. Kto w tym momencie jest najbardziej przereklamowanym raperem w kraju?
Enson: Już odpowiedź na poprzednie pytanie sugeruje, że nie czuję powoli klimatu sceny i zdecydowana większość raperów nie robi na mnie wrażenia. Zdarzają się goście, którzy naprawdę fajnie rapują, ale ogrom popularnych wykonawców, nie ma na koncie choćby jednej ciekawej linijki. Część z nich nigdy takiej nie napisze, bo nikt tego dzisiaj od nich nie wymaga. Nie dziwi mnie jednak ten stan rzeczy i nie irytuję się nim, bo dzieje się to od dłuższego czasu i zdołałem przywyknąć. Natomiast wyjątkowo szokujący jest nurt, który ostatnio znalazłem klikając za dużo razy w polecane utwory. Mianowicie chodzi o raperów nawijających pod klubowe podkłady. Chłopaki kręcą miliony na wybitnie nieciekawych artystycznie kawałkach. Pewnie nie takiej odpowiedzi oczekiwałeś, ale po prostu coraz trudniej mnie zadziwić dysproporcją między popularnością twórczości, a umiejętnościami. W opisanym przypadku byłem szczerze zaskoczony.
Teraz już o samej płycie. Kan Wa Kan – tytuł nawiązujący do arabskiej poezji. Skąd to blisko wschodnie zainteresowanie?
Enson: Tytuł jest zupełnie przypadkowy. Kiedyś studiowałem filologię polską i wertując słownik gatunków literackich natrafiłem na przyszły tytuł swojej płyty, oczywiście pisane było to nieco inaczej. Pomyślałem, że fajnie będzie wykorzystać słowa, które nie budzą w odbiorcy żadnych skojarzeń. Dla 99% słuchaczy Kan Wa Kan zawsze będzie tylko płytą Ensona.
Proces tworzenia był dość żmudny. Ciągłe niezadowolenie czy poszukiwanie niestandardowych rozwiązań?
Enson: Praca w studio trwała dwa lata, czyli tak naprawdę tylko przez ten czas moje pomysły nabierały formy zbliżonej do tego, co słuchacze dostają na płycie. Pozostałych sześciu nie nazwałbym pracą nad płytą. Nagrywałem może jakieś bety, ale trudno dzisiaj byłoby znaleźć w tym ważny element finalnych wersji utworów. Nie jest też tak, że przed pracą w studio nie pracowałem w jakiś sposób na ten album. Najpierw trzeba było ten krążek wymyślić, a jest on skonstruowany nieprzypadkowo. Sporo starych pomysłów znalazło się na Kan Wa Kan w nowym wydaniu. Najbardziej bolesnym okresem dla tej płyty było rozpoczęcie jej tworzenia, wdrażania w życie. Musiałem udowodnić sobie, że niemoc twórcza jest tylko moim wymysłem i musze po prostu wziąć się do roboty, a w końcu przyjdą oczekiwane efekty. Oczywiście gdzieś na górze rankingu najgorszych rzeczy przy robieniu albumu jest czekanie na pracę innych.
Osiem lat tworzyłeś Kan Wa Kan. To chyba wystarczająco długo by być zadowolonym w stu procentach z albumu?
Enson: Jestem bardzo zadowolony z płyty, oczywiście w chwili zamknięcia albumu już miałem ochotę zmieniać kilka rzeczy, ale mówię raczej o detalach, które są najprawdopodobniej nieistotne dla słuchacza.
Materiał jest mocno treściwy i emocjonalny. Wyczerpałeś go całkowicie czy jednak w czasie prac nad płytą zrezygnowałeś z pewnych petentów?
Enson: Pewne patenty ewoluowały. Przykładowo utwór "Kula" miał wyglądać inaczej, ale Golin i Eripe potraktowali temat po swojemu, rozwinęli pomysł, który im zaproponowałem. Golin miał być również w "Metrze 2017", natomiast sam utwór na naszej wspólnej płycie "Kot" w zamyśle miał iść na projekt producencki Donde i miał mieć zupełnie inną konstrukcję, i puentę. Większość utworów ma swoją historię, wiele z nich pierwotnie była nagrywana na innych bitach, kilku gości nie znalazło się na tym materiale. Generalnie, bardzo dużo się działo.
Myślisz, że płyta zainteresuje tzw. nowego słuchacza? Bo raczej tych, którzy znają twoją twórczość nie zawiedziesz.
Enson: Trudno mi powiedzieć, ale zadbałem o to, by było na niej trochę ciekawych brzmień i przede wszystkim sporo melodii, co ma prawo zainteresować nowych słuchaczy. Możliwe też, że ludzie nadal mają potrzebę słuchania rapu, który ma coś do przekazania. Za kilka miesięcy wszystko będzie wiadome.
Kan Wa Kan chyba zamyka pewien okres w twoim życiu i zarazem zaczyna nowy. Nie czas na płytę z Golinem?
Enson: Pewnie, że czas, ale zobaczymy co z tego wyjdzie.
Mówi Ci coś skrót EEG?
Enson: Tak, tak, coś słyszałem.
Podobno grupa ma coś w planach.
Enson: Nic o tym nie wiem.
Wiesz, że w takim składzie stworzylibyście coś czego jeszcze polska kultura hip-hop nie widziała. Chyba warto zrobić coś przełomowego?
Enson: Jeśli mówisz o tym, o czym myślę to taki plan nie istnieje. Osoba trzecia coś mi o tym niedawno napomknęła, ale nic nie zrobiłem z tym pomysłem.
Odbiegając od tematu zespołu. Przewidujesz kolejne solo czy jednak czekasz, żeby słuchacze oswoili się z materiałem?
Enson: Tak jak mówiłem wcześniej – czekam na nowe bodźce. Liczę, że dojdzie do jakichś kolaboracji, które pozwolą mi inaczej spojrzeć na muzykę i zajarać się nią jeszcze bardziej. Wtedy pomyślę o nowym materiale. Wszystko musi przyjść naturalnie. Poza tym na Kan Wa Kan powiedziałem naprawdę dużo, więc nie wiem, czy miałbym zaraz po premierze o czym pisać.
W tym roku nie sądzę żebyś uraczył nas jeszcze czymś od siebie. Przewidujesz jakieś featy? Czas przypomnieć o sobie nie tylko solowym albumem.
Enson: Mam w tym momencie jakieś pojedyncze zaproszenia i możliwe, że coś z tego będzie, ale na wyskakiwanie z lodówki jeszcze się nie zanosi.
To chyba też dobry czas dla producentów. W końcu dałeś oznaki rapowego życia. Pewnie wylądujesz na jakimś producenckim albumie. Chyba, że już na jakimś jesteś, tylko słuchacze nic o tym nie wiedzą?
Enson: Tak. Będę między innymi na albumie producenckim, ale nie wiem, czy mogę o tym mówić w tym momencie.
No to na koniec pytanie o trasę koncertową. Prosto – gdzie i kiedy?
Enson: Cała moja ekipa jest jeszcze pochłonięta działaniami promującymi płytę. Kilka razy pojawił się temat jakiegoś większego koncertu z udziałem możliwie największej ilości gości z płyty. Natomiast do podawania konkretnych dat jest jeszcze daleko.
Dzięki za wywiad.
Enson: Dziękuję również.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Rabo: „Wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół” – wywiad
Rozmawiamy z raperem, który nagrał płytę inspirowaną znanymi bajkami.
W ubiegłą sobotę ukazał się album Rabo „Życie to nie bajka”. To twórca znanego kanału związanego z filmami animowanymi Disneya, Pixara i DreamWorks. Mieliśmy okazję porozmawiać z byłym dziennikarzem programu „Uwaga!” na temat jego projektu.
Polećmy klasykiem na początek – jak zaczęła się Twoja przygoda z rapem?
Cóż… okres, gdy miałem 9 lat i kolega przyniósł do szkoły Grupę Operacyjną pozwolę sobie pominąć (śmiech). Oficjalnie wszystko zaczęło się rok później, gdy ojczym pożyczył mi swoją empetrójkę, bym się nie nudził w autokarze podczas wycieczki szkolnej. Znajdowała się tam „Droga” od Hemp Gru, którą momentalnie się zachwyciłem. Potem już poszło. Ogólnie jestem z pokolenia dzieciaków, dla których rap był jak łyk świeżego powietrza w świecie przepełnionym smogiem. Gdybym na pewnym etapie nastoletniego życia nie usłyszał, że „Damy radę”, to nie wiem, czy bym dał. Gdybym nie podśpiewywał sobie, że „Bierzemy sprawy w swoje ręce” albo że „Każdą porażkę obracam w sukces”, to też pewnie wszystko wyglądałoby inaczej. Nie bez powodu czasem żartuję sobie, że wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół (śmiech). I coś w tym jest.
A skąd pomysł, by samemu zacząć rapować?
Od zawsze marzyłem, by być częścią tej kultury. Przez wiele lat prowadziłem kanał na YouTube, gdzie opowiadałem o różnych ciekawostkach, szokujących teoriach i absurdach związanych z filmami animowanymi, głównie ze stajni Disneya, Pixara i DreamWorks i gdy przekroczyłem magiczną barierę 100 000 subów, chciałem przygotować dla widzów coś specjalnego. Uznałem wtedy, że to dobra okazja, by zadebiutować i tak powstał utwór „Sto tysięcy powodów”. Odbiór był pozytywny, więc zacząłem doskonalić swój warsztat i dziś, po 5 latach od tamtego wydarzenia, myślę, że rozwinąłem się już na tyle, by przedstawić się szerszemu gronu słuchaczy.
No właśnie, niedawno do sieci trafiła Twoja EPka „Życie to nie bajka”, oparta na ciekawym patencie. Opowiedz o tym.
Od jakiegoś czasu kiełkował mi w głowie pomysł na płytę związaną z tym, czym zajmowałem się na co dzień. W końcu postanowiłem się za to zabrać i efektem tego jest album inspirowany znanymi animacjami, takimi jak „Toy Story”, „Auta” czy „Król Lew”. Bajki te stanowiły jednak jedynie punkt wyjścia do opowiadanych historii, dzięki czemu mogłem zgrabnie połączyć moje osobiste przeżycia z fabułą wspomnianych filmów. Przykładowo w utworze „Simba” opowiedziałem o swojej drodze do sukcesu, która ciągle trwa, niestety (śmiech). Refren oparłem na słynnej frazie Mufasy „Kiedyś to wszystko będzie Twoje”, którą kojarzy niemal każdy, a której, co ciekawe, Mufasa nigdy do Simby nie wypowiedział. Taki bajkowy efekt Mandeli.
Tu, gdzie jestem, konsekwentnie rządzi prawo dżungli
Walczę mężnie, bo lwie serce w mojej piersi dudni
Wygram ze złem, wsparcie wielkie mam od wiernych kumpli
Dzieło zwieńczę happy endem, będą ze mnie dumni!
Zanim jednak zdecydowałeś się wrócić do ksywki Rabo, wydałeś dwie EP-ki pod innym pseudonimem na osobnym kanale, którego prawie nikt nie zna.
I całe szczęście (śmiech). Faktycznie, w 2020 roku postanowiłem wypuścić pierwszą EP-kę, ale czułem podskórnie, że mimo iż teraz wydaje mi się to cudowne, to za parę lat zapewne będę wolał o tym zapomnieć. I faktycznie – dziś, gdy patrzę na swoje poprzednie projekty, na czele z tym starszym, to widzę, jak wiele rzeczy mógłbym zrobić lepiej. Ale cóż – chyba właśnie na tym polega rozwój. Ostatecznie dobrze mi zrobiło te parę lat w takim klasycznym podziemiu – miałem czas, by spokojnie progresować, a jednocześnie mało kto musiał być tego świadkiem (śmiech).
To teraz trochę z innej beczki – jak YouTuber trafia do redakcji Uwagi! TVN?
Faktycznie, jest to historia dość oryginalna. Niecałe 2 lata temu przechodziłem najgorszy okres mojego życia. To było chwilę po wypuszczeniu EPki „To The Ground”, która zresztą odzwierciedla ówczesny stan mojej psychiki. Z przyczyn niezależnych ode mnie, musiałem odejść jakiś czas wcześniej z YouTube’a, co wywróciło moje życie do góry nogami. Moim planem ₿ na życie był wtedy rynek kryptowalut, który jednak dał mi wielką lekcję pokory i plany bycia kryptomilionerem musiałem odłożyć na później. Ostatecznie znalazłem się w sytuacji, w której byłem bezrobotny, samotny i bez perspektyw. Wysłałem CV do wielu firm, by zaczepić się gdziekolwiek. Odpowiedziały mi dwie – jakieś Call Center i… McDonald’s (śmiech). Wybrałem pracę na słuchawce i – jak się potem okazało – ta jedna decyzja odmieniła moje życie.
Dlaczego? I jak to się łączy z pracą dziennikarza?
Już tłumaczę. W wielkim skrócie firma, w której zacząłem pracować, okazała się być jedną wielką kuźnią oszustów i prężnie działającą machiną okradającą starszych i schorowanych ludzi na grube miliony złotych. Gdy tylko zrozumiałem, w czym biorę udział, chciałem się zwolnić, ale ostatecznie tego nie zrobiłem. Uznałem, że więcej zdziałam, jeśli zostanę tam przez pewien czas, przemęczę się i zdobędę jak najwięcej dowodów na to, co tam się wyprawia. Ostatecznie wyszło lepiej, niż przypuszczałem. Odezwałem się do redakcji Uwagi! opisując całą sprawę i dostarczając im materiały. Podjęli temat i wspólnie zrealizowaliśmy 5-częściowy cykl reportaży o tytule „Szatańska Loża VIP”. Efekt był taki, że po pierwsze – złodziejska firma upadła, po drugie – wielu osobom odpowiedzialnym za ten niemoralny proceder postawiono zarzuty, a po trzecie – dostrzeżono we mnie potencjał i zaproszono do redakcji na staż. Reszta jest już historią. Szaloną, jak całe moje życie.
W takim razie gratuluję, dobra robota.
Dzięki. Swoją drogą na mojej najnowszej EP-ce nawiązuję do tych zdarzeń w kawałku „Pinokio”. Utwór ogólnie opowiada o poczuciu wyobcowania wśród rówieśników, o byciu niepasującym elementem układanki, ale także o potrzebie osiągnięcia wielkiego sukcesu, by mój Gepetto był ze mnie dumny i by nigdy mu niczego nie zabrakło. Myślę, że metafora jest zrozumiała dla wszystkich. Za to sama końcówka drugiej zwrotki jest właśnie o wspomnianej chwilę wcześniej historii. Pamiętam, że wszyscy przestrzegali mnie, bym się w to nie pakował, bo może stać mi się krzywda. Ja jednak miałem przekonanie, że w takich sytuacjach należy działać, nie bacząc na konsekwencje. I tak też zrobiłem. Na razie wszystko ze mną w porządku i mam nadzieję, że tak zostanie. A jeśli nie, to przynajmniej pozostanie po mnie muzyka.
Będę bronił starszych oraz kobiet, cóż
Nawet jak przypłacę to niejedną blizną
Nie chcę być prawdziwym chłopcem już
Od kiedy zostałem prawdziwym mężczyzną
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Małpa: „Moja żona ma tatuaż z okładką płyty Łony” – wywiad
W rozmowie z Małpą padają także ksywki Otschodzi i Lil Konona.
Z okazji pojawienia się na rynku winylowej wersji kultowego albumu „Kilka numerów o czymś”, spotkaliśmy się z Małpą z Warszawie, żeby porozmawiać o jego debiucie, który w większości został napisany we Włoszech.
Chociaż Małpa nigdy tego nie ujawniał, nasza redakcyjna koleżanka opowiedziała podczas rozmowy pewną anegdotę związaną z żoną rapera, która posiada tatuaż z Łoną. – Ma kilka rapowych tatuaży – przyznał raper w rozmowie z Luizą Di Felici. Więcej na ten temat w poniższej rozmowie.
Poruszone wątki w wywiadzie:
- „Kilka numerów o czymś” powstało we Włoszech na Erasmusie.
- Czy Małpa inspirował się włoskimi artystami?
- Lil Konon i jego zakola
- Otsochodzi kupuje winyl za 12 tys. zł
- Praca na stacji benzynowej
- Dlaczego Małpa zniknął na 6 lat?
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Feno: „Young Leosia i Bambi to grzeczna muzyka, która trafia do dzieci” – wywiad
Jak i kiedy modli się Edzio, Pikers GOAT, Grande Connection i monetyzacja konfliktów freakfightami.
Nasza rozmowa z Feno to przede wszystkim tematy rapowe. Czy kobiecy rap w Polsce jest dobry? Tutaj raper wspomina o Bambi, Young Leosi i Oliwce Brazil.
– Mamy Young Leosię i Bambi. To są takie najpotężniejsze postacie. To jest taka grzeczna muzyka, która trafia do dzieci. Sanah i Julka Żugaj to ten sam case – mówi Feno w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
– Mi rap się kojarzy z lekkim sk***ysyństwem. I takiej damskiej postaci jak Cardi B nie ma. No jest Oliwka i ma te skillsy, ale ewidentnie też jakieś problemy wizerunkowe. Żyjemy w post katolickim kraju, w którym nie ma akceptacji na jakieś jechanie w stylu Oliwki Brazil i obciąganie ku**sów – dodaje.
W rozmowie ponadto:
- Feno spotyka dwie małe dziewczynki, które są fankami Bambi
- Co myśli o Grande Connection
- Jak i kiedy modli się Edzio
- Kacper HTA i monetyzacja konfliktu freakfightami
- 10 tys. pomysłów Sebastiana Fabijańskiego
- Pikers to GOAT
- Najbardziej klimatyczny festiwal rapowy
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Mamy dość technicznego rapu? Koro: „Eripe, Tomb czy Golin wyczerpali tę formułę” – wywiad
Koro mówi o Young Leosi, Bambi, Grande Connection, Szpaku, White Widow i Taazym.
Podczas naszej rozmowy z Koro poruszyliśmy ciekawy wątek kalkulacji i warsztatu w polskim rapie. Czy w dzisiejszych czasach odbiorcy nie chcą słuchać już przekminionych wersów czy liczyć podwójnych i potrójnych rymów?
Koro „To nie rap się zmienia”
Jak twierdzi Koro, to nie rap się zmienia. – To raperzy zaczęli robić inny rodzaj muzyki. To nie chodzi o to, że rap się rozwija, bo on ma proste korzenie i prostą definicję, tylko ludzie otwierają się na coraz więcej rzeczy. W każdą stronę ta granica się przesuwa – mówi Koro w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
Nie chcemy już słuchać rapu dobrego warsztatowo?
W większości wypadków rap odbił w stronę popu, śpiewanych refrenów i autotune’a. Bardzo nieliczni robią jeszcze rap stawiający na technikę.
– Dzisiaj młodzi raperzy nie muszą być dobrzy warsztatowo. Tacy gracze jak Eripe, Tomb, Quebo, Golin i jeszcze mógłbym wymienić parę ksywek, wyczerpali na tyle tę formułę, że ludzie mają dość. Żyjemy w takich czasach TikTokowych i przebodźcowanych, że ta muzyka ma być takim głaskaniem psychiki, żeby się wyluzować, a nie rozkminiać o co chodziło – twierdzi Koro. Czy to dobrze czy źle? Wśród fanów możemy dostrzec dwa główne obozy. Pierwszy, który krytykuje większość rzeczy wychodzących od młodych twórców i drugi, który jest zafascynowany każdym kawałkiem, którego głównym zadaniem jest wpaść w viral i największą rotację.
W poniższej rozmowie poruszyliśmy takie wątki jak: Young Leosia i Bambi nagrywają w szafie, działalność Grande Connection, dissy i beefy się nie kalkulują, konflikt Szpaka i White Widow, Taazy objawieniem freakfightów, co z walką na Fame MMA, a także, kiedy nowa płyta.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Pueblos (Bitwa o Południe): „Żyję z freestyle’u, to moje główne źródło utrzymania” – wywiad
Rozmawiamy z organizatorem Bitwy o Południe.
Wybraliśmy się na BOP9, gdzie mieliśmy zrobić relacje z wydarzenia, ale jak to z freestylem – zamiast relacji przeprowadziliśmy kilka mocnych wywiadów. Na pierwszy ogień rozmowa z Pueblosem – organizatorem Bitwy o Południe.
– Randomowi ludzie boją się BOP-u i boją się wystąpić. Wiedzą, że można się bardzo łatwo zbłaźnić, jak np. wchodzący teraz bez koszulki Syn Młynarza z flagą Kiribati – mówi w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl Pueblos.
Organizator Bitwy o Południe ujawnił przed naszymi kamerami m.in., że jako jedna z nielicznych osób, a może nawet jedyna utrzymuje się z organizowania bitew freestyle’owych. – To moje główne źródło utrzymania – przyznaje.
Z Pueblosem porozmawialiśmy m.in. o aktualnej sytuacji BOP-u i WBW i najbardziej przyszłościowych zawodnikach, którzy jeszcze namieszają we freestyle’u.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Tym razem przed naszymi kamerami zasiadł Sarius, z którym w ponad godzinnym wywiadzie poruszyliśmy mnóstwo tematów, także ten jeden z najbardziej grzejących, czyli niesnaski z Żabsonem.
Kilka tygodni temu między Sariusem z Żabsonem doszło do małego konfliktu, który miał zostać nie do końca zrozumiany przez słuchaczy. Sarius zdecydował się szczegółowo opisać, o co chodziło i dlaczego Żabson miał u niego dług.
Ponadto szef Antihype ujawnił, czy żałuje, że sytuacja z Gibbsem lub Deysem tak się potoczyły.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News4 dni temu
Gangster, który pobił Wilka z Hemp Gru, opowiedział o tym przed kamerą
-
News2 dni temu
Ostatni koncert Quebonafide – wyciekła dokładna data
-
News14 godzin temu
Kali o powrocie Quebonafide: „Błagajcie go na kolanach…”
-
teledysk4 dni temu
Oliwka Brazil: „Dziewczyny z branży mają chcice jak zwierzęta”
-
News5 dni temu
Dlaczego Suja nie pracuje? Znamy odpowiedź
-
News4 dni temu
Bambi w dwa lata została rap superstar. Przegoniła nawet swoją szefową
-
News5 dni temu
Onet pisze o Jongmenie ukrywającym się w Dubaju przed polską policją
-
News2 dni temu
Zwrotka podziemnego rapera robi furorę 3 lata po premierze