Sprawdź nas też tutaj

Wywiad

HAJU: „ZLEWAM WSZYSTKIE RECENZJE, NAWET TE POZYTYWNE”

Opublikowany

 

Haju, reprezentant zespołu Pepe Skuad, ma na swoim koncie cztery solowe albumy oraz cztery nagrane wspólnie z zespołem. Raper obecny jest na podziemnej scenie od 12 lat.

Z Hajem porozmawialiśmy m.in. na temat jego ostatniej płyty "Elipsa", która ukazała się w ubiegłym roku.

 

Czym dla Ciebie jest tytułowa „Elipsa”?

Haju: Podróżą, która pozwoliła mi poznać samego siebie. Tak naprawdę każdy z numerów jest punktem ścieżki, którą wędrowałem w ubiegłym roku. Dlatego też tytuł powstał zupełnie naturalnie na samym końcu prac nad albumem.

 

Dojrzale to brzmi, aż takie zmiany nastąpiły w Twoim życiu?

Haju: Zawsze trzymałem się maksymy huczącej po osiedlach Wrocławia “Należy się zmieniać, by jakim jest się pozostać”.

 

12 utworów, dużo odrzutów Ci zostało z tego materiału?

Haju: Bardzo dużo piszę przy okazji każdego albumu. Jestem wobec siebie dość surowy i wchodzę do studia tylko z najlepszymi i najbardziej dopracowanymi tekstami. Stąd klasyczne "odrzuty" właściwie się nie pojawiają.

 

Mówisz, że piszesz dużo, jak długo zbierałeś teksty na „Elipsę” – dzisiaj słuchając tego albumu, któryś tekst byś zamienił na rzecz czegoś co się nie pojawiło na płycie?

Haju: Stale pracuję nad swoim warsztatem. Dlatego zawsze po upływie czasu wiem co mogłem zrobić lepiej. Jednak to się tyczy tylko technicznych kwestii. W treści nie chciałbym nic zmieniać. Jestem pewny tego co nawijam to 100% mnie. Nawet jeśli niektóre stare rzeczy wydają mi się teraz naiwne, to jest to mało istotne. Wszystkie te albumy są moją historią. Zawsze musi zaistnieć punkt A, żeby mógł powstać pozornie osobny punkt B.

 

Płyta to tylko dwanaście historii, dlaczego tak mało, jest to jakaś symbolika, czy po prostu tak wyszło i nie ma co doszukiwać się drugiego dna?

Haju: W kategoriach kreowania czegoś nigdy nie ma dla mnie słowa “tylko”. Tworząc coś myślisz o tym bez przerwy. Przestajesz myśleć w momencie, w którym uważasz to nad czym pracujesz za kompletne. Świetny obraz nie musi mieć 30 kolorów. Może mieć tylko 2, a sama forma, wyrazistość i styl stworzą kompletny przekaz. Tak samo jest z albumami. Niektóre są kompletne już w formie kilku trackowego EP. Inne potrzebują ponad 20stu numerów. Elipsa potrzebowała dokładnie 12stu ścieżek.

Wydałeś się w Step Records, dlaczego akurat ten label, miałeś inne propozycje?

Haju: Miałem sporo propozycji. Wybrałem Step z kilku względów. Pominę te czysto techniczne. Skupię się na dwóch dla mnie najbardziej istotnych. Po pierwsze, mając kontakt z kimkolwiek z labelu da się odczuć pasję i zajawkę w czystej postaci. Tu nie ma żadnej dyskusji. Niektóre oferty innych wytwórni zaczynały się bezpośrednio od liczb i obietnic rodem z jebanych reklam bankowych. Gdzie tam była pasja do muzyki? Zupełnie nie wiem. Po drugie oferta od Step wyszła w naturalny sposób. Dokładniej siedziałem na jednej z ławek w centrum Wrocławia. Zupełnie nagle i dla mnie nieoczekiwanie przechodził tamtędy Kroku i po prostu zagadał. Zero ciśnienia. Spontan jak na podwórku.

 

Cyfry, zapewnienia rodem z reklam bankowych – to nie przemawia do Ciebie, ważniejsza jest pasja i muzyka?

Haju: Cyfry i zapewnienia mało dziś znaczą dla raperów w mojej sytuacji. Wydanie legalnej płyty jest pospolite. Prawie nic nie znaczy. Nie jest już wyróżnieniem dla rapera. Jedynie na bank doda “+1” do marzeń z podwórka. Nic więcej. Wiem, bardzo to spłycam, ale to są fakty. Jestem marzycielem, ale w pewnych momentach wyciągam głowę z chmur i chcę czystej prawdy. Dlatego z mojej perspektywy lepiej się skupić na tym, żeby zachować niezależność i współpracować z ludźmi, którzy na prawdę mnie szanują i współdzielą pasję do samej muzyki.

 

Gościnnie na płycie m.in. Paluch oraz Mam Na Imię Aleksander, dlaczego zdecydowałeś się akurat na ten duet?

Haju: Jestem fanem muzyki tych zawodników i poznałem ich osobiście. To dla mnie wystarczające zestawienie.

 

Obsadę gościnną ograniczyłeś do totalnego minimum, chciałeś by ta płyta była Twoją płytą po prostu?

Haju: To jest tak, że najczęściej mam po prostu kompletne koncepcje na kawałki. Ten schemat istnieje na każdym moim albumie i raczej się nie zmieni. Muszę kogoś znać i kumać rozumieć tło jego tekstów. Nigdy nie zabiegałem o stosy znajomości wśród raperów. Dlatego grupa ziomów, z którymi współpracuję jest niewielka.

 

Powiedz czy odbiór albumu przez słuchaczy Cię zaskoczył?

Haju: Ciężko wyobrażać sobie odbiór. Myślę nawet, że to zjebane i brudne nastawienie. Dlatego zlewam przy okazji wszystkie recenzje, nawet te pozytywne. Myślę, że ta forma dziennikarstwa nie ma sensu. Kupiłeś kiedyś album, bo recenzja w gazecie albo na portalu Cię zaciekawiła? Proszę Cię.. Mam mnóstwo płyt na wosku i na CD. Żadnej nie kupiłem dlatego, że ktoś coś tam napisał. Najczęściej wymieniam się inspiracjami ze swoimi ludźmi. Często też przekopuje biografie moich ulubionych zawodników i dokładnie czytam opisy poszczególnych tracków na okładkach. Stamtąd wyłapuje nowe ksywy i nazwiska. Później ich szukam, sprawdzam, kupuję nowe. I tak w kółko. Klasyka. Po prostu fajnie jest jeśli ludzie samodzielnie myślą i dyskutują w swoim gronie o sztuce. Recenzje proponują Ci ramowe myślenie o muzyce lub innej formie twórczości. Jest większa zbrodnia ziomo?

 

Gdybyśmy mieli oprawić „Elipsę” w okładkę, przeistoczyć ją w książkę, a Ty miał byś napisać wstęp do niej, to co byś napisał?

Haju: Napisałbym dokładnie to samo co w ramach wstępu do istniejącej okładki płyty.

 

8 krążków w 12 lat, dużo tego się nazbierało?

Haju: Są też twórcy bardziej pracowici ode mnie. W każdym razie to na pewno sporo. Mam stałe tempo rozwoju. Jestem coraz silniejszy. Potrafię coraz więcej

Współtworzysz, oprócz działalności solowej, Pepe Skuad – opowiedz o tym jak się poznaliście i kiedy zamierzacie wydać coś pod wspólnym szyldem?

Haju: Najpierw poznałem Roxona. Graliśmy razem w klubie piłkarskim Parasol. Skumaliśmy się mocno również poza boiskiem. Zajebiste czasy, hiphop tętnił każdym elementem i na każdym podwórku 71. Przez Roxona poznałem Rekorda. Byłem maksymalnie zajarany ich stylówką już wtedy nagrywali świetne numery jako Pepe Skuad (do tej pory uważam te tracki za zajebiste). Ja współtworzyłem inny skład, z naszymi wspólnymi ziomami z boiska i szkoły Maikasem i Leonem. Nazywaliśmy się TCWN. Po pewnym czasie chłopaki z mojego składu odpuścili pisanie i nagrywanie. Moja zajawka przybierała na sile. Podobnie u Rekorda i Roxona. Wspólna pasja i taka klasyczna przyjaźń z podwórka sprawiły, że w naturalny sposób dołączyłem do Pepe Skuad. Byłem, jestem i będę zajebiście dumny z tego faktu. Przede wszystkim przeżyliśmy wiele zajebistych przygód, a przy okazji stworzyliśmy mnóstwo kawałków i trzy wspólne albumy. Teraz, czego bardzo żałuję, nie mamy już tyle czasu na “bycie PEPE”. Wieczorami piję łychę, gapię się w horyzont i rozkminiam te parę lat wstecz, kiedy paliliśmy jednego szluga na trzech, piliśmy Piasty i żarliśmy tony przesolonego słonecznika. Wymyślaliśmy tematy kawałków, koncepcje albumów i kombinowaliśmy jak i za co zbudować jeszcze lepsze studio. Nie chcę dużo mówić o nowych rzeczach. Więcej robić, mniej mówić. Na tym się zatrzymajmy.

 

Żyjesz rapem, czy żyjesz z rapu?

Haju: Żyje rapem i z rapu, ale w innym sensie. Sam rap nie przynosi mi żadnych zysków. Czasami ewentualnie zwraca się koszt zainwestowanej floty. Patrząc powierzchownie można by stwierdzić, że moje rapowanie jest nierentowne. Jednak pod tym kątem można też stwierdzić, że jedzenie jest nierentowne. No, ale jak to? Wydajesz pieniądze na jedzenie i nie zarabiasz na tym, tak? Patrząc inaczej wydając pieniądze na jedzenie kupujesz energię dla organizmu. Ja wydaję pieniądze i poświęcam czas na rap, bo kupuję za to mentalną siłę, satysfakcję i możliwość spełniania życiowej pasji. Oprócz tego bycie aktywnym tekściarzem i zajmowanie się muzyką przejebanie otwiera mnie w sferze zawodowej (totalnie poza muzycznej) i daje tony inspiracji.

 

Masz 26 lat, 12 lat w rap grze, ani przez chwilę nie miałeś dosyć?

Haju: W głębi duszy ani na chwilę. Zdarzało mi się marudzenie zupełnie niepotrzebnie. Teraz odkrywam w sobie sporo istotnych przemian. Inaczej podchodzę do muzyki i jej tworzenia. Liczy się proces i to, że tworzymy coś co wzbudza emocje. Rozumiem, że można mieć dosyć jeśli kurczowo trzymasz się tego, że chcesz być kiedyś “zawodowym” raperem. Wtedy otwierasz w swojej głowie niepotrzebne zakładki. Pasmo rozczarowań to dopiero początek doliny. Bycie zajebistym raperem i bycie raperem z rzeszą kumatych fanów to dwie, odrębne rzeczy. Rzadko kiedy się pokrywają. Zawód raper to ukoronowanie marzeń. Jednak to opcja zarezerwowana dla kilkunastu najlepszych typów w Polsce. Gratuluje im tego, jednocześnie mam świadomość, jak musi im być ciężko. Ja jestem w komfortowej sytuacji. Nie otwieram wcześniej wspomnianych “niepotrzebnych zakładek”. Robię swoje, spełniam się, dobrze żyję i wierzę w rap. Być może kiedyś będę na tyle dobry żeby osiągnąć pozycję tych kilkunastu najlepszych. Zachowanie tej zdrowej harmonii to zajebista sprawa. Po prostu idziesz po szczęście.

 

Step Records – co tak naprawdę dał Ci duży label, czego sam nie byłbyś w stanie sobie zapewnić?

Haju: Szczerze mówiąc nic. Każdy twórca może wokół siebie ogarnąć całe “podwórko”. Decydując się na współpracę ze Stepem przerzuciłem na ich barki pewne techniczne zagadnienia związane z wydaniem albumu. Wiedziałem, że po prostu ogarną to przynajmniej tak dobrze, jakbym robił to dla siebie sam. Zrobili. Jestem im bardzo wdzięczny i szanuję tych ludzi.

 

Ile czasu poświęcasz na rap w skali doby, tygodnia, praca zawodowa, życie, rap dalej zajmuje ważne miejsce w rozkładzie dnia?

Haju: Non stop myślę o nowych rzeczach i projektach. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że to 24/h. To dlatego, że ostatnio przebudziłem się majacząc wersy nowego kawałka. Szybko zapisałem to co udało mi się zapmiętać. Kilka godzin później przekazałem je Goldenowi, który momentalnie rozwinął koncept w sferze muzycznej. Tak pracujemy nad naszą muzyką.

 

Łatwiej jest się dzisiaj sprzedać / promować – niż kiedy zaczynałeś?

Haju: Nie wiem. Nie interesują mnie takie rzeczy. Moje obecne podejście wygląda tak róbmy dobrą muzykę. To jedna z kilku rzeczy, które wychodzą nam w życiu najlepiej. Przy okazji sama droga powstawania albumu jest największą frajdą w całym procesie. Jeśli ktoś chce słuchać tego co stworzymy to jest fantastycznie. Jeśli dodatkowo chce kupić nasz album, tym samym wspierając nasz rozwój to już jest rewelacyjnie. W resztę mam wbite. Przejście do grona topowych raperów w moim odczuciu musi być naturalne i prawdziwe. Nic na siłę. Z zażenowaniem odbieram pewne, ostatnio bardzo popularne, formy promocji. Szczególnie te oparte na pojazdach po starych graczach, gdzie argumentem jest to “że ci starzy gracze to są za słabi i pospinani, a my jesteśmy lepsi, bo jesteśmy otwarci i się nie spinamy”. Komputerowe życie level 10. Prawdziwy raper zajmuje się sobą i tematyką, która go otacza. Zazdrosny i średni raper ogląda się na wszystkich i wszystkim coś wytyka, jednocześnie argumentując, że jest pewny siebie i mówi co myśli. Serio? Kogo to interesuje? Róbmy dobre rapsy. Takie zagrywki zostawmy popowym pseudo artystom popłuczynom po erze Disco i zwapniałym klocom muzyki w Polsce.

 

Miałeś jakieś ciśnienie, rodzaj tremy przed debiutem?

Haju: Być może niewielką, związaną wyłącznie z dotrzymaniem terminu oddania gotowego albumu. Nie służy to muzyce, ale tak działa każda branża. Te twórcze również. Sztuka polega na znalezieniu złotego środka. Bycia twórczym, dokładnym i terminowym gościem. Ostatecznie nagrywałem po prostu ósmy, dobry i dopracowany album. Nic więcej. Lata ogrania w podziemiu hartują Twój charakter i uczą pokory. Jestem dumny ze swojej drogi.

 

Idziesz za ciosem i nagrywasz nową płytę?

Haju: Pracuję nad nowym materiałem jak zawsze ziomo!

 

Dzięki za rozmowę


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

 

Wywiad

Frank Leen o początkach w rapie: „Był taki Adrian, który miał Sony Xperia K800i” – wywiad

Bitowo wychowałem się na Young Leanie i Sad Boys.

Opublikowany

 

frank leen

Dożyliśmy pięknych czasów różnorodności w rapie. I chociaż zagorzali ultrasi zakręcą głową, wyleją piwo i krzykną, że „to nie jest hip-hop”, powinniśmy się cieszyć z każdej formy docenienia naszych branżowych kolegów. Na 30. jubileuszowej gali Fryderyków w kategorii „Fonograficzny debiut roku” został nominowany Frank Leen za swój album „Miłość w czasach”. Statuetki nie udało się niestety zdobyć jednak artysta miał okazję wystąpić na scenie gliwickiej areny. Następnie mieliśmy okazję zamienić parę słów.

Dostałeś nominację w kategorii Debiut Roku, chociaż to nie Twój pierwszy rok na rapowej scenie. Jakie to uczucie?

Fajne to uczucie ponieważ ktoś mnie dostrzegł i jestem z tego mega dumny. Cieszę się, że tak wyszło. Jestem trochę starszy niż wszyscy nominowani, ale mega dumny. Nie wiem, czy odpowiedziałem na twoje pytanie.

Jesteś bardzo wszechstronnym artystą – z jednej strony mamy współpracę z Gibbsem, z drugiej z CatchUpem, za Tobą też współpraca z Okim na SoundClashu. Zdecydowanie należysz do osób znanych w środowisku. Jak to przekłada się na zasięgi i słuchaczy?

Jestem w stu procentach z rapowego świata i próbuję alternatywy ponieważ była bliska mojemu sercu gdy dorastałem. Grałem w różnych zespołach na gitarze, to jest mój główny instrument. Jak to się przekłada na zasięgi? Szczerze – nie wiem, totalnie mnie to nie obchodzi. Cieszę się, że mogę mieszać te światy, bo wydaje mi się, że nadal jest to dzika strefa dla polskich słuchaczy. Chciałbym to normalizować.

Na jakim hip-hopowym wykonawcy wychował się Frank Leen?

Dobre pytanie, jest ich wielu. Na pewno Kendrick Lamar, słuchałem dużo Eminema. A tak beatowo, produkcyjnie to na pewno Young Lean i jego grupa Sad Boys. A z polski to dłuższa historia.

Opowiadaj śmiało!

Grałem w siatkówkę, był tam taki Adrian, który miał telefon Sony Xperia K800i. Ja miałem K750i i stwierdziłem, że ma mega super telefon więc spytałem, czy chciałby się zamienić albo sprzedać. Powiedział żebym dopłacił stówkę i się wymieniliśmy. Wracałem do domu z tym telefonem i na nim był tak: Paluch, Ganja Mafia, Peja… Takie mega klasyczki polskiej sceny rapowej.

Ale nie było Tedego?

Nie, nie było Tedego! Ale lubię Jacka, nie mam nic do tego beefu. Z polskiego rapu później wielu utalentowanych artystów się przewinęło. Zdecydowanie moim ulubionym, chociaż nie inspirował mnie za bardzo, jest Oki. Pokazuje, że da się eksperymentować i nikt nie może go podrobić. Moje brzmienie jest mega oryginalne i to jest rzecz, która nas łączy.

Dzięki za rozmowę!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Tede przestał pisać, tylko nagrywa. „Odkryłem rap na nowo” – wywiad

Z raperem rozmawiamy m.in. o polityce, Clout MMA, nowej płycie oraz AI.

Opublikowany

 

tede pali papierosa

Mówi się, że muzykę kojarzymy z pewnymi okresami w swoim życiu. Dla wielu fanów premiera od ulubionych artystów jest nawet ważniejsza niż zmieniająca się co roku liczba widniejąca w kalendarzu. Patrząc na ostatnie wydarzenia w rapowej karierze TDF-a można było odnieść wrażenie, że w pewnym sensie jego kalendarz się zatrzymał. Nic bardziej mylnego. 

Wyżej wymieniona teza jaką postawiliśmy przed raperem okazała się zupełnie nietrafiona i zdaje się, że Tede przeżywa drugą młodość nie tylko w mediach. 

– Ja nie napisałem żadnego kawałka po płycie “Hajs, Hajp, Hejt”. Przestałem pisać, tylko nagrywam. Potem spisuje, co nagrałem i nagrywam jeszcze raz. Ta technika nagrywania bez pisania jest świetna, bo od razu masz efekt. (…) I ważna sprawa: bity są od różnych producentów – mówi Tede w rozmowie z Mikołajem Kmiecikiem dla GlamRap.pl.

Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że Tede podkreśla, że skupia się na flow. – Dzielę tekst partiami. Nagrywam flow od razu, wiesz o co chodzi. Jak piszesz tekst to przy końcu szesnastki już zapominasz jak te dwie pierwsze linijki miały wchodzić – wyjaśnia.

Kiedy premiera albumu dowiecie się z poniższej rozmowy. Pozostałe poruszone w niej wątki to m.in.: Kanał Zero, Clout MMA czy imprezowa czystość.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Łona: „Najfajniejsze rzeczy powstają w ciszy”

Rozmawiamy z raperem tuż po otrzymaniu pierwszego Fryderyka.

Opublikowany

 

scena z: Łona, Kacper Krupa, fot. Piętka Mieszko/AKPA

Zdecydowanym zwycięzcą jubileuszowej 30. gali rozdania Fryderyków był Łona (w akompaniamencie Kacpra Krupy, Andrzeja Koniecznego i Krzysztofa Kiziewicza). Panowie zgarnęli łącznie trzy statuetki, wychodząc tym poza naszą rodzinną kategorię. Po pierwszej wygranej, nasza redaktorka Luiza Di Felici miała okazję porozmawiać z laureatami.

Witamy z powrotem po długiej przerwie!

Łona: Może z waszego punktu widzenia długiej — z mojego punktu widzenia to zupełnie normalna sytuacja, że pomiędzy płytami jest 4 czy 5 lat przerwy, czy ile tam człowiek chce. Całe to założenie o tym, że trzeba być stale obecnym w obiegu medialnym jest moim zdaniem fałszywe. Najfajniejsze rzeczy powstają w ciszy.

Kiziewicz: To w przypadku Łony, bo Konieczny i Krupa robią projekt za projektem. Stymulowanie środowiska hip-hopowego takimi zjawiskami jest piękne, to poszerza horyzonty, rap staje się bardziej różnorodny. Poza tym, dobrze jest pokazywać, że młodzi twórcy mogą współpracować z takimi dziadami jak ja czy Łona. No i dobrze sobie nawinąć do saksofonu.

Łona: Słuszna uwaga, nie ma melanżu bez nawijania do saksofonu.

Coraz częściej żywe instrumenty krzyżują się z hip-hopem. Jak publika reaguje na Wasze połączenie?

Łona: Tak się szczęśliwie składa, że od zawsze gram w towarzystwie zajebistych muzyków i to zawsze działa. Publiczność dobrze to przyjmuje — co najważniejsze: audytorium wie, na co przychodzi i nie jest znudzone jazzowymi frytami na końcu numerów. Wręcz przeciwnie, bardzo się tym jara.

Krupa: Też nie są za długie (śmiech).

Jesteśmy po pierwszej statuetce, przed nami kolejne (panowie zwyciężyli w trzech kategoriach – Album Roku Hip-Hop, Zespół/Projekt artystyczny Roku oraz Klip Roku – przyp. autorki). Za dwa tygodnie mamy Popkillery i jesteś zdecydowanym faworytem w kategorii „Liryczny raper roku”. Ostatnim razem statuetkę otrzymał Bisz. Czy zatem młodzi raperzy nie potrafią napisać dobrego tekstu?

Łona: Jasne, że potrafią, po prostu rzadko o tym słychać. Z rapem jest dokładnie tak samo cały czas – 90% jest średnia, a 10% to super ciekawe rzeczy. W latach 90. było tak samo, i teraz. Jeśli tylko odrobinkę się poszuka, można znaleźć wiele ciekawych zjawisk. Sam fakt, że Bisz został obsypany Popkillerami w zeszłym roku dowodzi, że jest i miejsce na taki rap i są jego odbiorcy. Co do młodych artystów — pewnie, że potrafią; sprawdźcie sobie np. co ostatnio Bocconi wyprawia, to są znakomite rzeczy.

Kiziewicz: Ja jeszcze dodam, że wyreżyserowałem klip roku – i to jest hip-hopowy klip roku! Więc na GlamRap jest zajebista informacja, że zwycięzcą w tej kategorii jest jedyny nominowany klip hip-hopowy. To też jest przebicie do …mainstreamu?

Łona: Skoro już użyłeś tego rzeczownika — Fryderyki to mejdżersowa impreza, my tu wpadliśmy raczej przejazdem. Jaram się i jestem dumny, że mój przyjaciel Krzysztof Kiziewicz dostał tę nagrodę, ale istoty to nie zmieni — ani ten klip, ani ta muzyka nie są dla wszystkich, nie do każdego to trafi. I bardzo dobrze, nie warto iść na zbyt duże kompromisy.

Kiziewicz: Ja jestem starym breakdancerem, stąd się znamy z Łoną. Potem przeszedłem na reżyserię klipów. Na wieść o tym, że ten pan trzeci raz mnie zaprosił do realizacji, uznałem że muszę to zrobić. Ostatni klip jaki robiliśmy razem był do numeru „Kaloryfer”, z którego jestem bardzo dumny. Między nami jest bezgraniczna przyjaźń i zero złotych, stara hiphopowa zajawka.

Dzięki za rozmowę.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Wynagrodzenia dla artystów – wywiad z Mateuszem Smółką ze Spotify

„Wykonawcy, wydawcy i autorzy piosenek mają co najmniej dwa razy wyższe przychody niż za czasów świetności płyt CD”.

Opublikowany

 

spotify

Przed weekendem otrzymaliśmy raport tantiem ze Spotify. Platforma po raz pierwszy udostępniła dane o przychodach polskich artystów za 2023 rok. Miałem okazję zamienić parę słów na ten temat z Mateuszem Smółką z Music Team Lead na Polskę w Spotify w tym kontekście. Przy okazji zahaczyłem też o kilka innych kwestii, jak np. zmiana ustawy o prawie autorskim czy wprowadzenie na Spotify teledysków.

W związku z pracami nad projektem ustawy zmieniającej przepisy o prawie autorskim i innych ustawach (UC6), w imieniu Spotify bardzo stanowczo wyraziłeś swoje obawy wobec możliwości jej wprowadzenia. Przybliżmy ten temat naszym czytelnikom. Co takiego szykuje nam Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Bartłomiej Sienkiewicz i czym są te „dodatkowe wynagrodzenia dla twórców”?

Jasne, już tłumaczę. Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Pan Bartłomiej Sienkiewicz, zapowiedział wprowadzenie dodatkowej opłaty, która miałaby być pobierana przez organizacje zbiorowego zarządzania od muzycznych platform streamingowych, aby zapewnić wyższe wynagrodzenie dla wykonawców. Resort przedstawia to jako sposób na wdrożenie w Polsce dyrektywy o prawie autorskim i prawach pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym (tzw. dyrektywy DSM). Jednak unijna dyrektywa nie wymaga wprowadzenia takiego mechanizmu. Co więcej, podobne do tego zaproponowanego przez Ministerstwo rozwiązanie zostało odrzucone na szczeblu unijnym. To, co ostatecznie znalazło się w dyrektywie, to zobowiązanie do zapewnienia odpowiedniego i proporcjonalnego wynagrodzenia w relacjach między twórcami, producentami i wydawcami, ale nie poprzez nakładanie na dostawców streamingu obowiązku podwójnego płacenia za te same licencje.

Chciałbym, aby wyraźnie to wybrzmiało – w pełni popieramy prawo twórców do uczciwego wynagrodzenia i możliwości utrzymywania się z twórczości. Jako Spotify przekazujemy płatności właścicielom praw, takim jak wytwórnie i wydawcy, którzy następnie płacą artystom, w tym kompozytorom, autorom i wykonawcom, na podstawie ich indywidualnych umów. W 2023 roku kwota ta, wypłacona tylko przez Spotify, wyniosła 150 milionów złotych. Wyraziliśmy wątpliwości co do zaproponowanego przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego rozwiązania, ponieważ nie dotyka ono sedna sprawy. A mianowicie, jak zapewnić odpowiednie wynagrodzenie dla wykonawców przez właścicieli praw do muzyki. Ponadto, mechanizm proponowany przez Ministerstwo – czyli wprowadzenie dodatkowych opłat za pośrednictwem organizacji zbiorowego zarządzania – pogorszyłby, a nie poprawił, sytuację w polskim sektorze muzycznym.

Większość muzycznych platform streamingowych, w tym nasza, ma bardzo dobre, symbiotyczne relacje z przemysłem muzycznym. Nasze umowy z właścicielami praw do muzyki przewidują, że opłaty licencyjne za muzykę rosną wraz z naszymi dochodami. Jeżeli zarabiamy więcej, wytwórnie muzyczne i wydawcy muzyki także zarabiają więcej. Wszyscy na tym korzystają, ale oczywiście ważne jest, aby wykonawcy otrzymywali odpowiednie wynagrodzenie, zgodnie z obowiązującymi ich umowami.

Obecnie Spotify przekazuje około dwóch trzecich swoich przychodów na opłaty z tytułu praw autorskich i pokrewnych. To wielokrotnie więcej niż opłaty płacone przez radio czy telewizję. Ponadto, jako Spotify, oferujemy artystom różnego rodzaju formy promocji i darmowe narzędzia wspomagające rozwój ich działalności muzycznej. Te narzędzia, technologie i działania promocyjne są kosztowne, a my obecnie nie jesteśmy w stanie pokryć dodatkowej, projektowanej przez ministerstwo opłaty za te same prawa, za które już teraz się rozliczamy. Jakiekolwiek dodatkowe koszty musiałyby zostać zrównoważone przez zmniejszenie wsparcia dla lokalnych artystów, podwyżki cen dla polskich użytkowników lub inne środki, a bardzo chcielibyśmy uniknąć takiej sytuacji.

Zachęcamy rząd do przyjrzenia się, w jaki sposób dyrektywa została wdrożona w innych krajach Unii Europejskiej. Jedynie Belgia wprowadziła podobne rozwiązanie dla dostawców streamingu muzyki i jest ono obecnie kwestionowane przez branżę. W rzeczywistości, belgijskie przepisy są przedmiotem 5 różnych postępowań przed sądami krajowymi. Pozostałe 25 państw Unii Europejskiej nie uwzględniło tego dodatkowego zobowiązania. Niektóre z nich przeprowadziły obszerne analizy dotyczące wprowadzenia takiego rozwiązania i ostatecznie doszły do wniosku, że nie służy ono interesom sektora muzycznego, w tym artystom i konsumentom.

Pozostając w dziedzinie ustaw i regulacji, jakie są największe wyzwania związane z zarządzaniem muzycznym na polskim rynku, zwłaszcza w kontekście zmieniających się przepisów prawnych?

Dużym wyzwaniem jest szybka adaptacja do zmieniających się przepisów. Przemysł muzyczny zmienia się bardzo dynamicznie. Powstaje coraz większa grupa niezależnych artystów, którzy są zarazem własnymi producentami. Są to podmioty działające jako małe firmy. Jesteśmy zdania, że polski rząd powinien pomagać tym małym przedsiębiorstwom i dać im szansę na opracowanie rozwiązań, które byłyby funkcjonalne i rozsądne — zarówno dla małych, jak i dużych podmiotów oraz różnego rodzaju artystów, w tym wykonawców. A to wymaga czasu. Dlatego w przypadku projektu nowelizacji ustawy o prawie autorskim proponujemy rozwiązanie, które dałoby całemu przemysłowi muzycznemu 24 miesiące na negocjacje działań mających na celu zagwarantowanie odpowiedniego i proporcjonalnego wynagrodzenia dla wykonawców muzycznych. Rząd zawsze może wrócić do propozycji regulacji, ale nie powinna być ona pierwszym odruchem, zwłaszcza jeśli chodzi o branżę tak złożoną i dynamicznie zmieniającą się jak przemysł muzyczny.

Spotify wprowadziło teledyski do swojej aplikacji. W Polsce aktualnie trwa wersja beta tej funkcji. Co ciekawe, nasz kraj otrzymał tę możliwość jako jeden z nielicznych. Rodzi się więc oczywiste pytanie – czy planujecie stać się alternatywą dla YouTube w sektorze „music video”?

Naszym priorytetem jest ułatwienie użytkownikom odkrywania lokalnych talentów na platformie oraz budowanie silnych relacji między twórcami a ich fanami. Wierzymy, że teledyski pomogą nam osiągnąć ten cel. Bardzo się cieszę, że Polska znajduje się w gronie pierwszych rynków na świecie, gdzie ta nowa opcja jest dostępna.

Spotify podał ostatnio informację, iż od 2018 roku słuchalność polskich artystek na całym świecie wzrosła łącznie o niemal 400%. Takie dane dają nadzieję, na rozpoczynający się podbój zagranicznych rynków przez nasze rodzime wykonawczynie. A może to przedwczesna euforia?

Zauważamy zdecydowany wzrost popularności polskich artystek nie tylko w kraju, ale również poza granicami Polski. Doskonałym przykładem jest tu Hania Rani, utalentowana pianistka, kompozytorka i wokalistka, która w 2023 roku była najczęściej odtwarzaną polską artystką na Spotify poza granicami kraju, choć nie znalazła się na analogicznej liście top 10 w Polsce. Przyglądając się naszej krajowej scenie muzycznej, warto zauważyć pozytywny, aczkolwiek nieoczywisty trend — wzrost silnych, kobiecych głosów na polskiej scenie rapowej. Young Leosia i bambi, które znalazły się wśród najczęściej streamowanych artystek w Polsce w 2023 roku udowadniają, że różnorodność w najchętniej słuchanym gatunku muzycznym w Polsce rośnie. A jestem przekonany, że to dopiero początek. Być może kojarzysz, że w kwietniu 2021 roku wprowadziliśmy program EQUAL Polska. W jego ramach, co miesiąc, na okładce playlisty EQUAL Polska prezentowana jest wybrana, polska artystka, a jej utwory są także uwzględniane w innych playlistach redakcyjnych. Do tej pory w programie zaangażowanych zostało ponad 30 ambasadorek, w tym wspomniana wcześniej Hania Rani, a także Daria Zawiałow, sanah, Brodka, Margaret, Nosowska, Young Leosia, bambi czy LUNA — tegoroczna reprezentantka Polski na Konkursie Piosenki Eurowizji. Jestem przekonany, że widoczność polskich artystek w kraju i na całym świecie będzie nadal rosła.

Przejdźmy do kwestii raportu Loud&Clear opublikowanego przez Spotify. Wynika z niego, że tantiemy generowane przez polskich właścicieli praw autorskich na tej platformie wzrosły o ponad 750% od 2017 roku. W zeszłym roku była to kwota przekraczająca 150 milionów złotych. Skąd taka zmiana?

Pamiętajmy, że kiedy Spotify rozpoczynało swoją działalność, piractwo stanowiło poważne zagrożenie dla przemysłu muzycznego, a my zapewniliśmy zdrową alternatywę umożliwiającą słuchaczom dostęp do muzyki w sposób zgodny z prawem, jednocześnie wynagradzając wykonawców za ich pracę. Dzisiaj, w erze streamingu, wykonawcy, wydawcy i autorzy piosenek mają co najmniej dwa razy wyższe przychody niż za czasów świetności płyt CD, a Spotify wypłaca rekordowe kwoty, które rosną z roku na rok.

Jeśli mówimy konkretnie o lokalnej branży muzycznej, warto zauważyć, że tutaj wzrost przychodów jest szczególnie widoczny i zapewnia polskiemu sektorowi muzycznemu pozycję 20. największego rynku muzycznego na świecie według IFPI (pol. Międzynarodowej Federacji Przemysłu Fonograficznego). Dodatkowo, coraz więcej użytkowników trafia na Spotify, co oznacza większe wpływy dla branży, gdyż dwie trzecie naszych przychodów z muzyki trafia bezpośrednio do właścicieli praw. Warto także dodać, że kwoty, o których mówimy, generowane są wyłącznie z tytułu tantiem ze Spotify, a dochody artystów mogą pochodzić również z innych źródeł — w tym z pozostałych platform streamingowych, sprzedaży biletów na koncerty czy produktów związanych z twórczością danego artysty.

Polski sektor muzyczny kwitnie i nieustannie się rozrasta. W 2023 roku aż 580 polskich artystów zarobiło więcej niż 50 000 złotych każdy wyłącznie z tytułu tantiem ze Spotify, co stanowi wzrost o 20% w porównaniu z rokiem 2022 i ponad 4-krotny wzrost w ciągu ostatnich pięciu lat.

W rozrachunku globalnym po raz pierwszy niezależne wytwórnie stanowiły około połowy tego, co cały przemysł wygenerował na Spotify w 2023 roku, czyli 4,5 miliarda dolarów. Czy ten trend jest również zauważalny na polskim rynku?

Tak, jak najbardziej. W polskiej branży muzycznej jest wiele niezależnych wytwórni, a nasze dane tylko to odzwierciedlają. W samym 2023 niezależni artyści i wytwórnie wygenerowały ponad połowę puli tantiem polskich artystów ze Spotify.

Rozmawiamy na łamach portalu rapowego, więc muszę o nasze podwórko podpytać. Jak wygląda w Polsce sytuacja tego gatunku muzycznego na tle konkurencyjnych nurtów?

W 2023 roku rap, podobnie jak w ostatnich latach, dominował nad innymi gatunkami muzycznymi na listach najchętniej słuchanych artystów i piosenek w Polsce. Całe podium — trzech najczęściej odtwarzanych artystów w Polsce — było zajęte przez raperów: Taco Hemingwaya, White’a 2115 i Kukona. Ponadto, najczęściej odtwarzane albumy w 2023 roku były projektami typowo rapowymi – „Biznes Rodzinny” 2115, „club 2020” clubu 2020 i „1-800 Oświecenie” wspomnianego wcześniej Taco Hemingwaya. Polskie raperki radzą sobie bardzo dobrze na platformie w Polsce, co bardzo mnie cieszy — doskonałym przykładem jest duet Young Leosi i bambi. W 2023 roku bambi (posiadająca niemal 1,7 miliona słuchaczy miesięczne na platformie) była jedną z pięciu uczestniczek czwartej edycji naszego programu, RADAR Polska, mającego na celu wspieranie wschodzących artystów. Jej trzy utwory znalazły się w 2023 roku na top liście najczęściej odtwarzanych utworów polskich artystek w Polsce („MILLIE WALKY”, „BFF” z Young Leosią i „IRL”). W tym samym roku (2023), obie znalazły się także w gronie pięciu najczęściej odtwarzanych artystek w Polsce. W grudniu ubiegłego roku artystki zostały także ambasadorkami programu EQUAL, którego celem jest zwiększanie widoczności kobiet-artystek w branży muzycznej na całym świecie.

W 2023 roku, aż 580 polskich artystów wygenerowało tylko ze Spotify ponad 50 tysięcy polskich złotych. Takie dane robią wrażenie. Zastanawia mnie jednak, czy nie zaczyna się tym samym potencjalny przesyt na rynku. Zbliżamy się do jakiejś granicy?

Co oczywiste, po raz pierwszy udostępniamy lokalne dane dotyczące tantiem i jesteśmy też jedyną platformą, która zapewnia taki poziom transparentności w tej kwestii. Jeżeli cofniemy się do 2017 roku, widać wyraźnie, że nie ma żadnych oznak tzw. “przesytu” na rynku — liczba artystów, którzy w 2023 roku zarobili ponad 50 000 złotych każdy wyłącznie z tytułu tantiem pochodzących ze Spotify wzrosła o 20% w porównaniu z rokiem 2022 i ponad 4-krotnie w ciągu ostatnich pięciu lat.

Porozmawiajmy o przyszłości. Czego możemy się spodziewać po Spotify w perspektywie najbliższych kilku lat?

Nadal chcemy móc rozwijać programy takie jak RADAR i EQUAL oraz nasze lokalne działania edytorskie, które mają na celu zwiększanie widoczności lokalnych artystów i ułatwienie odkrywania ich twórczości. Dodatkowo, stale będziemy udoskonalać naszą bezpłatną platformę Spotify For Artists, dostępną dla wszystkich artystów, zapewniając im dane i wgląd w czasie rzeczywistym na temat tego, jak ich treści są konsumowane na Spotify i przez kogo.

Co więcej, chcemy też wprowadzać kolejne innowacje i nowe doświadczenia dla użytkowników — takie jak teledyski, z którymi wystartowaliśmy na polskim rynku w zeszłym tygodniu oraz kontynuować coroczne, spersonalizowane doświadczenie muzyczne, jakim jest Spotify Wrapped, które cieszy się ogromną popularnością wśród użytkowników. Jednak, aby kontynuować te inicjatywy, potrzebujemy stabilnej podstawy prawnej, która będzie korzystna dla wszystkich zainteresowanych stron.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

DJ 600V: „Ten Fryderyk to dla mnie nagroda dla całego środowiska”

Rozmawiamy z Voltem tuż po otrzymaniu złotej statuetki.

Opublikowany

 

paluch dj 6000v
fot. AKPA

Jesteśmy po 30. jubileuszowej gali rozdania Fryderyków. Oprócz przyznania statuetek w standardowych kategoriach, ZPAV wyłonił kilku artystów, którzy uhonorowani zostali Złotym Fryderykiem – nagrodą dla muzyków i twórców wybitnie zasłużonych dla polskiej kultury muzycznej. Niesamowicie cieszy nas obecność wśród laureatów postaci z hip-hopowego podwórka. DJ 600V to zdecydowanie persona legendarna, tworząca fundament naszej kultury. Pomiędzy gratulacjami, poprosiliśmy Sebastiana o komentarz.

Nie znajdziemy wielu osób, które przyczyniły się do rozwoju rapu w Polsce tak jak DJ 600V. Wróć. Nie znajdziemy wielu osób, które przyczyniły się do rozwoju całej kultury hip-hopowej w Polsce. Definitywnie Volt jest jednym z ojców założycieli całego zamieszania. Jak widzi to sam zainteresowany?

– To się zaczęło dużo wcześniej niż to środowisko powstało. Inaczej jest gdy środowisko funkcjonuje i się do niego dostajesz, a inaczej gdy funkcjonujesz w ramach pomysłu estetycznego i potem buduje się wokół tego środowisko. Nie zauważasz tego. Po prostu przychodzą ludzie, z którymi przybijasz piątki. Oni się pojawiają, stają się znajomymi lub przyjaciółmi, ale nie czujesz się częścią środowiska. Ono się pojawiło wokół mnie, to jest inna perspektywa – mówi weteran w rozmowie z Luizą Di Felici dla GlamRap.pl.

Nie zabrakło akcentów z naszego podwórka również wśród wręczających statuetki. Nagrodę Voltowi przekazał Paluch, nie kryjąc przy tym dumy i radości. Wracając jednak do grupy złotych laureatów, DJ tak podsumowuje to zacne grono:

– Kiedy zobaczyłem listę osób, które w poprzednich latach dostały tę nagrodę, to zdecydowałem się ją odebrać (śmiech). Pan Korzyński, pan Zbigniew Wodecki, pani Ewa Bem – ciężko nie chcieć się znaleźć w przedziale pociągu, w którym siedzą te osoby.

Artysta podzielił się też refleksją na temat obecnego spojrzenia na muzykę:

– Żyjemy w specyficznych czasach. Dla mnie to jest epoka postkulturowa, w której kultura już była. Teraz mamy influencerów. Tym rzutem na taśmę, Akademia zdołała zrobić ukłon w stronę ludzi, którzy posługują się maszynami do robienia muzyki. Czasem z większą duszą niż multiinstrumentaliści, którzy okiełznali każdą strunę. Oczywiście jestem pełen szacunku i uznania dla nich, to nie jest żaden prztyczek w ich stronę. Sądzę jednak, że błędem było niezauważenie tych osób, które siedzą za komputerami i oddają swoje serce i duszę muzyce. Dlatego ta nagroda dla mnie jest w pewnym sensie nagrodą dla całego tego środowiska. Dla wszystkich chłopaków i dziewczyn, którzy za komputerkami za marne pieniądze robią rzeczy, bo wierzą w piękno.

I takiej pasji życzę sobie i Wam, a Voltowi serdecznie gratuluję w imieniu całej redakcji GlamRap.pl!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Bilu z Bitwy o Odrę: „Organizacja bitwy wyłącza cię z życia” – wywiad

Rozmawiamy z organizatorem Bitwy o Odrę.

Opublikowany

 

Po wywiadach z Yowee i Spartiakiem, tym razem mamy okazję porozmawiać z Bilu, który jest organizatorem Bitwy o Odrę.

Bilu podzielił się z Oskarem Brzostowskim szczegółami technicznymi dotyczącymi organizacji bitwy, przybliżył termin następnej edycji wydarzenia, ujawnił jak będzie wyglądać przyszłość Bitwy o Odrę oraz zdradził, czy zobaczymy go jeszcze w roli zawodnika.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2024.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: