Sprawdź nas też tutaj

Felieton

Jak starzeją się polscy raperzy #3 |FELIETON

Opublikowany

 

W tym cyklu porównywałem już rapowe dorastanie na nowo czerpiącego radość z życia Ostrego z odrobinę poddenerwowanym na stare lata Łoną. Zestawiłem również podejście do hip hopowej kultury stale podliczającego banknoty Borixona z nastawieniem bazującego na ciągłym szacunku i miłości do muzyki, Włodiego. Teraz przyszedł więc czas na jeszcze innych, bardzo sobie podobnych, ale i za razem diametralnie od siebie różnych pionierów polskiego rapu…

Te-tris i Duże Pe…Co łączy tych dwóch panów? 35 lat na karku oraz, rzecz jasna, bitewny freestyle. A co ich dzieli? Absolutnie wszystko, co działo się w ich artystycznych karierach już po zejściu z battle’owej sceny. Naszą opowieść zaczniemy więc w momencie, kiedy to drogi obu panów po raz pierwszy się skrzyżowały, czyli podczas finału Wielkiej Bitwy Warszawskiej 2004.

 

„To balety kradną pamięć, ale łapię flashback i znów nagle jestem w tamtej kolejce przed Graffenbergiem”- nawijał w tytułowym kawałku swojego najnowszego albumu Te-tris. Takich momentów po prostu się nie zapomina. Jesienią 2004 roku w Przestrzeni Graffenberga zebrało się ośmiu najlepszych polskich freestyle’owców, lecz tych wybitnych mogliśmy wówczas oglądać jedynie dwóch…

 

Pan Duże Pe jechał na finał WBW 2004 może nie w roli gwiazdy, lecz z pewnością jako zdecydowanie najbardziej rozpoznawalny z uczestników oraz główny faworyt imprezy. Warszawskiego freestyle’owca kojarzono wówczas nie tylko z triumfów na licznych wolnostylowych bitwach, ale i ze współpracy z Mezo oraz wydania świetnie przyjętego i nie gorzej sprzedającego się krążka pod tytułem „Sinus”. Można powiedzieć, że podczas rywalizacji z siedmioma MC’s z podziemia, dla Dużego Pe już wtedy drzwi do rapowego mainstreamu stały otworem.

 

A Te- tris? Jego przed finałem WBW 2004 kojarzyli tylko najwięksi hip hopowi koneserzy. Jednak, kto tylko miał okazję usłyszeć wydany tuż przed imprezą w Przestrzeni Graffenberga nielegal pod tytułem „Naturalnie EP” ten wiedział, był kurwa w 100% pewny, że Tet to przesiąknięty hip hopem, cholernie utalentowany artysta. Dla mnie do dziś pierwszy krązek rapera z Siemiatycz pozostaje jego najwybitniejszym… -jak na 2004 rok to był prawdziwy kosmos. I choć album ten zakupiło ponoć jedynie ok. 800 fanów rodzimego rapu, to już niemal drugie tyle z nich miało okazję obejrzeć i posłuchać popisów Teta na finale WBW 2004…

 

A naprawdę, cholera, było czemu się przypatrywać. Pan Duże Pe i Te- tris spotkali się w Przestrzeni Graffenberga dwukrotnie- najpierw w rywalizacji grupowej, a później, na koniec imprezy w wielkim finale. W pierwszym pojedynku bezsprzecznie górował Te-tris, a w drugim po kapitalnej walce, niezapomnianych linijkach i bardzo dyskusyjnym werdykcie zwyciężył Pan Duże Pe. Po latach decyzję sędziów możemy odłożyć już na dalszy plan – najważniejsze, że ze względu na swój wyśmienity poziom i niepodrabialny klimat finał WBW 2004 na dobre otworzył drogę obu swym uczestnikom do bardzo okazałych muzycznych karier…

 

Ale za nim o nich, to jeśli jeszcze tego nie robiliście, koniecznie sprawdźcie samą bitwę;)

Ale dość już tego przydługiego wstępu… Zaczynamy od oficjalnie przegranego moralnego zwycięzcy powyższego finału. Po pokazaniu swoich skillsów światu w Przestrzeni Graffenberga Te-tris szybko poszedł za ciosem. Zachwycał na freestyle’owych eventach w całym kraju, a dominował także i na kolejne edycji WBW w roku 2005. Wówczas po raz kolejny został „okradziony” z triumfu, dał sobie spokój z bitewnym freestyle’em i mógł na dobre kontynuować karierę studyjną. Jednak na jego kolejny solowy album musieliśmy czekać aż cztery lata…

 

Premiera pierwszego legalnego krążka Te-trisa przeciągała się z miesiąca na miesiąc. Wypatrywać jej jednak nie przestaliśmy choćby na chwilę- był to jeden ze zdecydowanie najbardziej oczekiwanych, a jak się później okazało także i najdojrzalszych debiutów w historii polskiego rapu. Klimatycznie album przypominał wydaną pięć lat wcześniej epkę, lecz tekstowo był już dużo dojrzalszy i bardziej urozmaicony. Na krążku roiło się od mistrzowskich gierek słownych, zabawnych narracji, ale i na wskroś szczerych opowieści o osobistym świecie Teta. A wszystko to było urozmaicone o niezłe przyśpieszenia, stylowe flow i podane nam w dużej mierze na jego autorskich bitach. Murowany sukces? Nie do końca…

 

Pierwszy legalny album rapera z Siemiatycz wcale nie otworzył mu bram do wielkiej kariery w rapowym mainstreamie. Na pewno po części przez nie najlepszy dobór wytwórni, lecz także być może ze względu na cechującą jego rap zbytnią „grzeczność”  oraz brak należytej charyzmy, która przyciągnęłaby randomowego słuchacza. „Dwuznacznie”, choć pokazało niesamowity kunszt rapowy Teta, nie zachwyciło, nie porwało, a być może nawet trochę zawiodło. Na szczęście później było już tylko lepiej…

 

A zaczęło się od „Lotu 2011”, kolejnego solowego materiału rapera z Siemiatycz wydanego nakładem wytwórni Aptaun Records. Wypuszczony do sprzedaży dwa lata po premierze „Dwuznacznie” krążek to bardzo wnikliwy opis codzienności z tak zwanego lotu ptaka, dokonywany z ogromnym dystansem, z dozą wspomnień, refleksji oraz rozliczeń . Płyta ta jest dużo bardziej przyziemna niż jej poprzedniczka-  próżno szukać na niej gierek słownych, braggowych popisów, a  jedyne co  znajdziemy to codzienne życie w jego najczystszej postaci, pojawiające się w nim problemy i dokonywane wybory.

 

„Na płytach aż roi się od fałszu, ale nie na tej, bo muzyka to mój przyjaciel, co zgarnął mnie z brudnych klatek”- słyszymy w jednym z kawałków i trzeba przyznać, że rzeczywiście prawdziwości w opisie swej codzienności oraz rodzących się z niej życiowych doświadczeń Tetowi nigdy nie można było odmówić…

 

Wszystko to w połączeniu z faktem, iż wspomniany album jest dużo bardziej żywiołowy i różnorodny niż poprzednie krążki, a znajdziemy na nim także i chwytliwe refreny, sprawiło, że wreszcie, po latach oczekiwań siematycki raper wyszedł z cienia. Swoją historię, refleksje i skillsy pokazał już nie tylko hip hopowym koneserom, ale i całkiem sporemu gronu odbiorców, którzy nigdy wcześniej o istnieniu tak świetnego rapera jak Te-tris nie zdołali nawet usłyszeć.

 

Nie był to może jakiś mega szał, ale z pewnością miejsce w pierwszej dziesiątce Olisu to coś, co raperowi z Siemiatycz należało się już dawno temu (dokładniej w 2004 roku…). Na szczęście, co się odwlecze, to nie uciecze i po swoim pierwszym, większym komercyjnym sukcesie w branży Te-tris na dobre zagościł w rapowym mainstreamie.

Po „Locie 2011” przyszedł czas na nagrany wspólnie z Pogzem album pod tytułem „Teraz”, a już dwa lata później mogliśmy znaleźć na sklepowych półkach kolejny solowy projekt Te-trisa. „Definitywnie” to świetny krążek, podsumowujący całą jego dotychczasową drogę muzyczną, wydany w wieku 34 lat. Ale czy jest on dowodem na to, w jaki sposób Te-tris rapowo się zestarzał? Otóż, i tak i nie…

 

Z jednej strony, słuchając „Definitywnie” poznajemy zupełnie innego rapera z Siemiatycz- po stokroć bardziej charyzmatycznego  niż na pierwszych albumach i stawiającego dziś już nie tylko na prawdziwość i miłość do muzyki, ale i na  sukces w branży. Nie bez kozery Te-tris w pierwszym z z singli z tego krążka nawija: „Ten rok będzie mój i wie to każdy na mieście. Spytasz: po co jestem tu? Po te hajsy i respekt”. Raperem z Siemiatycz wreszcie zainteresowała się wytwórnia z prawdziwego zdarzenia (Step Records), dzięki temu Tet mógł zrealizować fajne, a przy tym bardzo komercyjne klipy i wreszcie, po latach oczekiwań spróbować zgarnąć z rapu coś znacznie więcej niż tylko szacunek…

 

Z drugiej jednak strony, jeśli chodzi o pisanie tekstów, podejście do życia i muzyki mam wrażenie, że Te-tris nie zmienił się niemal w ogóle od czasu wydania swojej pierwszej epki. Już na niej pełno było rozliczeń z przeszłością, wspomnień i refleksji nad tym, jaką życiową drogę sam autor powinien wybrać. Z kolei na kolejnych albumach raper z Siemiatycz zwyczajnie zdaje się już podążać najlepszą z rozważanych ścieżek, a w swych rozliczeniach z przeszłością zdaje się według mnie jedynie nabierać jeszcze większego dystansu do minionych wydarzeń.Najpierw zdecydował się opisać je nam z lotu ptaka, a następnie z perspektywy znacznie bliższej, ale i wymagającej niezwykłej dojrzałości do opisu nawet i najbardziej traumatycznych historii sprzed lat…

Przez całą karierę Teta wszystko zdawało się przebiegać na wskroś naturalnie. Jego hip hopowa droga należy do tych najbardziej klasycznych- od freestyle’owych bitew, przez legendarny dziś nielegal, kozackie mixtape’y, aż po dobrze sprzedające się albumy wydawane nakładem największych rapowych wytwórni. Była to ścieżka niełatwa, ale jakże imponująca…

 

Jeśli ktoś w polskim rapie rzeczywiście zasługuje na znacznie większe hajsy i respekt, to tym kimś jest właśnie Te-tris. Przesiąknięty hip hopem raper z krwi i kości, gość, który dzięki muzyce uciekł z ławki przed blokiem, lecz nigdy nie zapomniał o swych korzeniach. Dziś potrafi nam o nich opowiadać, zgrabnie wprowadzając nas do swojego prywatnego światka niczym starszy ziomek z osiedla, gość , któremu najzwyczajniej w świecie udało się osiągnąć sukces i który, nie zapominając o swej przeszłości i korzeniach, zamierza zbierać z niego jak największe żniwa .

 

I zajebiście, mocno trzymam kciuki, by Tet wyciągnął z rapu choćby połowę tego, ile samemu zdołał w niego włożyć…

 

Ale dość już o nim, bo, jak pewnie zauważyliście, mógłbym tak gadać bez końca. Czas na Pana Duże Pe, gościa…, o którym również mógłbym opowiadać Wam do usranej śmierci. A czemu? Bo jestem wiernym fanem freestyle’u, dziedziny rapu, która Dużemu Pe zawdzięcza cholernie dużo…

 

No ale po kolei…Po zwycięstwie na WBW 2004 warszawski raper z sukcesami kontynuował bitewną karierę. Pojawił się także na kolejnej edycji warszawskiej imprezy, lecz kończąc swoje zmagania na półfinale, na dłuższy czas zdecydował się odłożyć na kołek battle’owe rękawice. A co robił w najbliższych latach, pewnie sami doskonale pamiętacie…

 

Do dziś warszawski raper szkalowany jest za długoletnią współpracę z Mezo, raperem określanym mianem farbowanego lisa, który według wielu nie miał pojęcie o hip hopowej kulturze i jej korzeniach, a wykorzystywał jedynie konwencje rapowej muzyki do zarabiania pieniędzy. Cóż, w obronie Dużego Pe mogę postawić w tym miejscu dwa duże „ale”. Po pierwsze wielu zapomina, że za czasów współpracy obu panów Mezo był naprawdę bardzo solidnym warsztatowo i nagrywającym sporo niezłych kawałków raperem, kimś, z kim nawiązanie kooperacji nie powinno być uznane za specjalny blamaż. A po drugie, jak się niebawem przekonamy, również sam Pe zdecydowanie nie był nigdy hip hopowcem z krwi i kości, a jedynie dużej klasy muzykiem i artystą, szukającym spełnienia na wielu bardzo różnych ścieżkach.

 

Już w czasach początków swojej kariery bitewnej warszawski raper, stale pokazywał się zarówno na imprezach rapowych, jak i reggae. W niedawno udzielonym wywiadzie dla portalu Gig24.pl mówił wręcz, że energia, którą dostawał od publiki na imprezach rodem z Jamajki, robiła na nim znacznie większe wrażenie, od tej, którą obserwował na imprezach hip hopowych. I to chyba właśnie ten fakt sprawił, że jeden z pionierów warszawskiego rapu, bardziej niż hip hopowcem po latach stał się muzykiem reggae.

 

I to wcale nie najgorszym. Duże Pe przez lata występował w jednym zespole z bardzo cenionym zawodnikiem o ksywce Mista Pita, a wraz ze swym drugim kolektywem nagrywającym muzykę z pogranicza reggae i dancehallu wydał aż sześć, różnego rodzaju krążków.

A co oprócz tego? Cóż, przez lata Duże Pe był prawdziwym człowiekiem orkiestrą…, a właściwie ciągle nim jest. Już w roku 2004 warszawski raper rozpoczął współprowadzenie audycji muzycznych w radiu i nie zaprzestał robić tego aż do dziś. Jeśli jesteście ciekawi efektów, to wraz z Filipem Rudanacją Pe co tydzień ma zarezerwowaną godzinę na antenie radiowej  „Czwórki”.

 

Ale to nie wszystko. Ogromu bitew freestyle’owych zorganizowanych przez warszawskiego rapera od 2006 roku nawet nie ma sensu zliczać. Były klasyki takie jak puszczana w telewizji Bitwa o Mokotów, mniejsze imprezy jak chociażby Bitwa o Index czy też  o Chwilę, a teraz mamy słynny Pitos. Nie bez kozery w światku freestyle’owym mówi się, że jak Pe coś zorganizuje to kolokwialnie mówiąc, nie ma chuja…Wszystkie kreowane przez tego pana eventy, na których nie raz robił on zarówno za prowadzącego, DJ’a, jak i jurora, stały na absolutnie najwyższym poziomie nie tylko wolnostylowym, ale i organizacyjnym.

 

A po pierwsze i najważniejsze panowała na nich kozacka atmosfera tworzona przez samego zainteresowanego;)

Rzecz jasna Duże Pe od lat ima się prowadzenia dużo bardziej rozmaitych imprez niż bitwy freestyle’owe, lecz to chyba właśnie dla ich rozwoju uczynił on zdecydowanie najwięcej. Nie bez przyczyny pierwszy tekst, jaki napisałem w życiu o tematyce hip hopowej, robił za swego rodzaju skromny tribute dla wkładu tego pana w budowę i rozwój battle’owej sceny w Polsce.

 

W przypadku Dużego Pe zdecydowanie wolałbym skupiać się na rzeczach pozytywnych, dlatego też zdecydowałem się pominąć (w mojej opinii przegrany przez niego) beef z Pihem. Stwierdziłem też, że nie będę też skupiał się na dalszych działaniach rapowych warszawskiego rapera, by móc w pierwszej kolejności w pełni pokazać Wam, jak na „stare lata” stał się on prawdziwym, muzycznym człowiekiem orkiestrą.

 

W każdym razie teraz widzimy już bardzo dobitnie, że Pe wybrał sobie na dalsze lata swojej muzycznej kariery drogę diametralnie inną od tej, którą poszedł jego rywal z finału WBW 2004. Najważniejsze jest jednak, to że w przypadku obu panów wybór dalszej artystycznej ścieżki zdawał się być na wskroś naturalny. Hip hopowiec z krwi i kości poszedł szukać szczęścia i sukcesu w rapowej branży, a muzyczny (i nie tylko) człowiek orkiestra do dziś spełnia się na najróżniejszych artystycznych polach. Obaj, parafrazując wersy Teta z „Lotu 2011”, olali i modę i wybrali to, co prawdziwie chwyta ich za gardło…

 

A że przy okazji mogą dawać rozsławianym kulturom mnóstwo od siebie samych, to jedynie świadczy o ich wielkości. Uczestnicy bezsprzecznie najlepszego w historii finału Wielkiej Bitwy Warszawskiej dziś – gdyby tylko chcieli- mogliby się licytować na to, który z nich zrobił dla muzyki więcej dobrego.

 

A także pewnie i na to, który w swojej artystycznej karierze doszedł do większego spełnienia. To właśnie znaczy „zestarzeć się” z klasą…


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

 

Felieton

420 – święto marihuany w rapowym i medycznym aspekcie – felieton

Cykl rapowo-naukowy.

Opublikowany

 

belmondo marihuana

Chociaż różne rzeczy można podpiąć pod piąty niepisany element hip-hopu, jest pewna roślina, która bacznie konkuruje o to miano. Marihuana była, jest i zapewne będzie używką mocno utożsamianą z naszą kulturą. Z okazji dzisiejszego święta, podpytaliśmy o kilka kwestii Konopną Kliniką, by nieco przybliżyć Wam medyczne fakty dotyczące jarania blantów.

Sadzić, palić, zalegalizować – kto nie słyszał tego hasła, niech pierwszy rzuci kamieniem. Już od lat 80′ zeszłego wieku temat palenia tematu (to było silniejsze ode mnie) był głośny głównie za sprawą Liroya. Kto by pomyślał, że 40 lat później będzie on twarzą ruchu i konsultantem wszelkich ustaw walczących o depenalizację. Twórców pałających miłością i uzależnieniem do tej rośliny nie zliczę, a też nie prowadzimy spisu powszechnego. Zaczniemy więc od aktualnych norm prawnych byśmy wszyscy mogli spokojnie żyć sobie w oparach dymu.

Jak już wiemy na przykładzie Maty, aresztowanym można zostać za posiadanie 1,5 grama suszu konopnego. Wg obecnie panującego prawa, każda ilość marihuany jest nielegalna. ALE, że jesteśmy narodem kombinującym i potrafiącym wyjść z każdej sytuacji, również znaleźliśmy na to sposób. Jednak gdybyście przypadkowo wzięli ze sobą woreczek spod klubu Explosion i przypadkiem trafili w ręce mundurowych, Belmondawg wraz z prawnikiem-specjalistą nauczy w jaki sposób przedstawić sytuację.

Tak jak powiedział Młody G, oczywiście to w sytuacjach gdy nie macie przy sobie recepty. A co trzeba żeby taką zdobyć? Możecie zgłosić się do na przykład do Konopnej Kliniki, gdzie chętnie Wam pomogą i odpowiedzą na wszelkie pytania. Mnie chociażby pani Weronika Bystrzycka (współwłaścicielka podmiotu leczniczego Vedamed) wyjaśniła główną różnicę pomiędzy marihuaną przepisywaną przez lekarza, a tą kupioną w przypadkowym namiocie na festiwalu:

Różnice między medyczną a “nielegalną”, rekreacyjną marihuaną są znaczące. W przypadku medycznej marihuany, zawartość substancji aktywnych, takich jak np. THC i CBD, jest dokładnie określona i kontrolowana w każdej partii produktu. Tymczasem na czarnym rynku, zawartość tych kannabinoidów może być nieznana i niepewna. Co więcej, medyczna marihuana przechodzi rygorystyczne testy jakości, susz jest standaryzowany, a produkty niespełniające określonych norm nie trafiają do aptek. W przypadku kupowania suszu z czarnego rynku nigdy nie wiesz co dostajesz, czy susz nie był “psikany”, w jakich warunkach był przetrzymywany, jaka to odmiana itd.

Gdy już zdecydujemy się na receptę, mamy pewność, że inwestujemy w produkt lecznicy. Zostając przy Tonym Hawku tylko, że rapowym – miał on kiedyś podejrzenie ADHD, zaczął palić weed i teraz jest okej. Patrząc na badania, ma to zdecydowane potwierdzenie. Kannabinoidy są odpowiedzialne za zwiększenie produkcji dopaminy, co nawet w krótkotrwałym stopniu może zmniejszyć problemy z koncentracją czy bezsennością. Ale odwróćmy ten wątek na chwilę by nie było zbyt cukierkowo. Palenie marihuany podczas ciąży zwiększa ryzyko ADHD u potomstwa o 98%! Ale wiadomo – nie jest to jedyne zaburzenie, z którym możemy łączyć zioło. Z jakimi problemami najczęściej przychodzą pacjenci?

– Od początku prowadzenia naszego podmiotu, najwięcej pacjentów zgłasza się do nas z dolegliwościami bólowymi różnego pochodzenia, padaczką, parkinsonem, bezsennością. Pacjenci, szczególnie u których dolegliwości są przewlekłe, odczuwają ulgę, ich stan się poprawia.  

Ostatni przypadek pacjenta cierpiącego na padaczkę, któremu po ok. miesiącu od rozpoczęcia leczenia medyczną marihuaną znacząco zmniejszyły się ataki i wzrósł komfort życia daje realne nadzieje i naoczne efekty tego, jak medycyna naturalna może działać gdy zawodzą tradycyjne metody leczenia. Pacjent zgłosił się do nas mimo iż jego ówczesny lekarz prowadzący nie dawał mu szans na poprawę po wdrożeniu do leczenia medycznej marihuany. Inna pacjentka – cierpiąca na migreny z aurą; poprawa stanu nastąpiła po ok. 2 tygodniach i zmniejszyła się częstotliwość objawów oraz zostały mocno złagodzone. Marihuana ma głównie działanie przeciwbólowe i przeciwzapalne, a dobrze dobrana odmiana i właściwe dawkowanie mogą przynieść efekt terapeutyczny w krótkim czasie. 

Na koniec nasza ekspertka wspomniała o odmianach. Jeśli chcecie się poczuć jak Wasz idol, parę ładnych lat temu zebraliśmy tutaj zestawienie ulubionych czasoumilaczy różnych graczy. Wracając jednak do aspektów medycznych. Nie ma róży bez kolców, a ten artykuł nie ma być pomnikiem pochwalnym. Nie zapominajmy, że wciąż mówimy o używce podpiętej pod grupę narkotyków. Z jakimi skutkami ubocznymi mogą borykać się palacze?

Jeśli chodzi o skutki uboczne to pojawiają się one bardzo rzadko. Jeśli już występują to są one łagodne i krótkotrwałe. Najczęstsze skutki uboczne obejmują: poczucie zmęczenia, zaburzenia pamięci krótkotrwałe i koncentracji, początkową pobudkę lub lęk, suchość w jamie ustnej czy zmiany nastroju. Natomiast rzadsze skutki uboczne mogą obejmować pogorszenie problemów psychiatrycznych, takich jak psychozy lub zaburzenia nastroju; problemy z oddychaniem (szczególnie u osób z istniejącymi schorzeniami płucnymi). U osób młodych, nadużywanie marihuany może wpływać na rozwój mózgu, co może prowadzić do problemów z pamięcią i funkcjami poznawczymi, dlatego marihuana medyczna zalecana jest powyżej 20 roku życia.

Tak więc – jaka dawka jest najlepsza by móc się zrelaksować i następnego dnia wciąż być clean czystym jak woda?

To zależy to od kilku czynników, takich jak stan zdrowia, wiek, tolerancja na substancje czynne oraz forma spożycia. Dawkowanie jest każdorazowo ustalane indywidualnie przez lekarza podczas konsultacji na podstawie potrzeb i odpowiedzi pacjenta na leczenie i nie można przyjąć żadnych uniwersalnych “widełek” co do rekomendowanej dziennej dawki. 

Jeśli jesteście ciekawi innych kwestii dotyczących medyczniaka, klikajcie tutaj, a eksperci powiedzą Wam co i jak. Dbajmy o swoje zdrówko, dobry przekaz niech się niesie i sto lat dla wszystkich świętujących!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Rapowe kompendium wiedzy medycznej

Cykl rapowo-naukowy.

Opublikowany

 

Za nami już pięć odsłon cyklu, w którym rozświetlam Wam tematy medyczne (i około medyczne), które poruszane są przez naszych ukochanych twórców. Z okazji Światowego Dnia Zdrowia rozszerzymy lekko ten format i tym razem nie skupimy się na danej jednostce chorobowej, a na wszystkim co tylko wpadło mi na słuchawki i miało połączenie z moją działalnością. W skrócie – poniżej zebrałam wersy i numery, w których usłyszmy o różnych schorzeniach czy substancjach i w łatwy, szybki oraz przyjemny sposób postaram się przekazać, o co z nimi chodzi. Gotowi? Zaczynajmy!

27.fuckdemons x Szpaku – Zespół Cotarda

Zaczniemy od najmłodszego gracza w tym zestawieniu i rzadko spotykanego zaburzenia psychicznego. Jest ono nazywane również syndromem chodzącego trupa gdyż osoby, które zostały nim dotknięte, uważają że nie mają narządów, gniją, a ich ciało stopniowo się rozkłada. Często wiąże się to również z poczuciem winy wobec siebie i mocnym niepokojem. Rzadko kiedy zespół ten występuje samoistnie, najczęściej koreluje z depresją i schizofrenią. Co ciekawe, nie został on ujęty w klasyfikacji medycznej (czytaj – nie jest uznany za chorobę).

„Rap działa jak deca z clenem, jeżeli mam mierzyć siłę na zamiary” – Quebonafide w „Człowiek sztos”

Medyczna zajawka Quebo (czy może Jakuba Grabowskiego?) jest nam po części znana i nie raz znajdziemy u niego powiązane wstawki. Przy tym wersie cofnęliśmy się do 2014 roku i do featu u Dwóch Sławów. Raper z Ciechanowa w podanym wyżej wersie ma na myśli Decadurabolin i Clenbuterol. Ten pierwszy używany jest w trakcie leczenia osteoporozy (choroby zmniejszającej gęstość kości, przez co jest ona podatniejsza na złamania), a drugi to lek na astmę. Co zatem mają ze sobą wspólnego? Zaopatrują się w nie kulturyści – przyspieszają spalanie tkanki tłuszczowej i poprawiają metabolizm.

Mata – 2 Izoteki

Jeśli okres dojrzewania jest już dawno za Wami, mogliście minąć się z tym terminem. Izotek to jeden z najsilniejszych leków przeciwtrądzikowych. Co za tym idzie, posiada całą gamę skutków ubocznych, na czele z deformacją płodu. Tabletki jedynie dostępne na receptę stały się pewnego rodzaju punktem do odhaczenia wśród wchodzącej w dorosłość młodzieży.

„Zabije mnie arytmia, czy mnie porwie rytm ulicy” – Pezet/Noon – „Re-fleksje”

Ależ poetycko, co? Niemal każdemu z nas obił się o uszy termin „arytmia” i wie, że to coś tam z sercem. Rozszerzając tę wiedzę – jest to dokładnie nieregularne bicie serca. Bardzo często zmagają się z nim dzieci, ale nieznaczącym stopniu. Gdy mamy do czynienia z 100 lub więcej uderzeniami na minutę (w stanie spoczynku), jest to tachykardia, a gdy poniżej 60 – bradykardia. Powikłaniem związanym z arytmią może być m.in. migotanie przedsionków czy zespół chorej zatoki.

Opał – Oksytocyna

A zestawienie kończymy pozytywnym akcentem w postaci hormonu miłości, bo tym właśnie jest tajemnicze słowo w tytule numeru Łukasza. Co ciekawe, jest on regulowany przez dwa żeńskie hormony płciowe – stymulowany przez estrogen (odpowiedzialny za rozwój cech płciowych) i hamowany przez progesteron (w skrócie – ogarnia ciążę). Mężczyźni również go posiadają, ale w o wiele niższym stężeniu. Oksytocynę nazywa się też „hormonem przywiązania” – wpływa on nie tylko na pogłębienie więzi partnerów, ale i na relację matki z dzieckiem.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Nypel i kryzys wieku wczesnego – felieton

Cykl rapowo-naukowy.

Opublikowany

 

nypel

Do sieci trafił wywiad Winiego z byłym reprezentantem SBM Label. Wielu z widzów zauważyło niepokojące, nieskładne wypowiedzi młodego rapera, na które jego rozmówca nie wiedział jak zareagować. Zaznaczmy, Nypel ma dopiero DZIEWIĘTNAŚCIE lat, a jego postać przebija się w świadomości polskiego słuchacza już od dłuższego czasu. Czy zatem takie zdania jak „czuję się jakbym miał 60 lat”, słusznie zostały wyśmiane? Zapraszam do kolejnej odsłony cyklu rapowo-naukowego.

W tytule użyłam określenia stworzonego przez braci Kacperczyk, które stało się tytułem ich drugiego albumu. Co prawda, ani w medycynie, ani w psychologii nie zostało ono potwierdzone i wprowadzone, jednak coraz częściej możemy spotkać uczucie niepokoju i wypalenia u osób naprawdę młodych. Rodzeństwo z miasta Perły Export w momencie wydania płyty miało zaledwie 23 i 22 lata, co za czasów naszych przodków było wiekiem beztroskim i dalekim od jakichkolwiek załamań. Jednakże patrząc na obecny styl życia osób wchodzących w dorosłość, nikogo już nie dziwi depresja, załamania nerwowe czy ataki paniki. I jest to przerażające.

Naukowcy z King’s College London oraz Univeristy College London przeprowadzili badania dotyczące uczucia poważnego niepokoju wśród młodych dorosłych. Wyniki niestety nie zaskakują – jeden na pięciu ankietowanych zaznaczył, że doświadczył tych emocji pod koniec 2022. Grupą badawczą było ponad 50 tysięcy osób w wieku 18-24. Jak podała jedna z doktorów biorących udział, dr Leonie Bros, poziom dobrostanu młodych anglików stale maleje. Wpływają na niego m.in. samoakceptacja, rozwój osobisty, autonomia czy pozytywne relacje z innymi.

Wracając jednak na nasze rodzime podwórko, a dokładniej do samochodu Winicjusza. Młody raper przyznał, że jest pod opieką specjalistów i przyjmuje odpowiednie leki. I w tym momencie pragnę Karolowi zaklaskać i życzyć mu dużo siły. Po raz pierwszy ktoś z pokolenia Z wypowiedział się z taką szczerością i w bezpośredni sposób na temat dotykający tak wielu i tak często przemilczany bądź wyśmiewany. Pozwolę sobie przytoczyć statystyki – 16% osób w pierwszych 6 latach dorosłości ma poważne objawy depresji, z lżejszą formą spotyka się aż 1/3 populacji. WHO szacuje, że do 2030 roku depresja będzie najczęściej występującą chorobą na świecie. Kosmos.

Nie wiemy, z czym dokładnie zmaga się Nypel, ale zastanawiający jest wątek derealizacji. Czym ona właściwie jest? To stan psychiczny, w którym osoba nie widzi świata w sposób realny oraz czuje się wyobcowana. Temat ten niedawno poruszył inny zawodnik – Waima. Co prawda, lekko starszy od głównego bohatera tekstu, ale wciąż jest to bardzo młody chłopak. Mateusz skończy w tym roku dopiero 20 lat, a już jest jednym z najważniejszych graczy w mainstreamie. Wracając jednak do samego numeru, odnosi się on do wejścia w nałóg. Konkretnie mówimy tutaj o marihuanie, ale nałogi są często powiązane z uwarunkowaniami genetycznymi. I tutaj znowu wrócimy do naszego głównego bohatera. W wywiadzie porusza on temat swojej mamy, z którą ograniczył kontakt przez jej chorobę alkoholową. Możemy zatem wywnioskować kolejny problem jakim jest DDA.

Ten tajemniczy skrót oznacza „Dorosłe Dziecko Alkoholika”. Syndrom ten ciągnie za sobą m.in. życie w permanentnym stresie, kontrolowanie siebie i innych czy izolację. Wiele z tych rzeczy pokrywa się z wypowiedziami Karola. Osoby te mają też problem z odnalezieniem swojej drogi w życiu, zwłaszcza na jej początku. Z ust młodego rapera pada wypowiedź na temat tego, że chciałby wreszcie być zwykłym gościem. Oczywiście, wiele nastolatków nie wie, gdzie chcą podążać. Patrząc jednak na wszystkie wymienione czynniki, nie warto bagatelizować tego problemu.

Wracając do pytania ze wstępu – czy młodzi ludzie mają prawo czuć się jak przysłowiowi sześćdziesięciolatkowie? Nasze społeczeństwo jest bardzo ciekawym zjawiskiem. Starzejemy się szybciej, ale dorastamy wolniej. Później opuszczamy domy rodzinne czy bierzemy śluby (o ile w ogóle bierzemy) niż pokolenia naszych rodziców. Zatem gdy pojawiają się takie jednostki, bardzo szybko rzucone na głęboką wodę, ciężko polemizować z ich uczuciem starości. Sukces w młodym wieku jest zdecydowanym przekleństwem i błogosławieństwem, czego dobrym przykładem będzie również kariera Sobla. Ale ten przypadek zostawimy już na inny raz.

Podsumowując cały tekst, mam świadomość, że jego odbiór w największej mierze zależy od wieku czytelnika. Abstrahując od tego – przykład Nypla jest niezwykle ciekawy i… tragiczny. Sława, rozpoznawalność, presja rówieśników, a z drugiej strony kontakty z idolami i marzenia koncertowe. Z całego serca życzę Karolowi i Wam wszystkim balansu, spokoju i równowagi. Nie bagatelizujmy problemów póki nie jest za późno. Dbajmy o swoje zdrówko i dobry przekaz niech się niesie!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Oki ma ADHD przed nazwiskiem, czyli nadpobudliwość vs polscy raperzy

Cykl rapowo-naukowy.

Opublikowany

 

Ponoć wszyscy mamy ADHD i PTSD (dzięki Solar). I chociaż te skróty brzmią znajomo, to rozwinięcie ich nie do końca znane jest społeczeństwu. Zostaniemy na pierwszym z nich, by skupić uwagę (o ironio) tylko na jednym temacie. Co zatem kryje się za tym skrótowcem? Attention Deficit Hyperactivity Disorder – po polsku tłumaczone jako zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi. Szacuje się, że w Polsce boryka się z nim około milion osób, z czego bardzo duża część nie jest zdiagnozowana.

Belmondziak miał kiedyś podejrzenie ADHD (zaczął palić weed i teraz jest okej). Co zatem działo się u Młodego G? Głównym objawem – jak sama nazwa wskazuje – jest oczywiście nadpobudliwość i nadruchliwość. Dalej – idąc za skrótem – natkniemy się na problemy z koncentracją, które widoczne są już od najmłodszych lat. Często łączone są z zapominaniem o wielu kwestiach („ADHD nie pozwala mi was zapamiętać, albo po prostu jesteście w ch*j nudni” – Waima), roztargnieniu i braku organizacji. Osobom doświadczonym tym zespołem przypisuje się porywczość i lekkość w wyrażaniu myśli czy emocji. Widać jednak, że Pomorzanin wolał wybrać Centrum Medycy Konopnej niż zdrowia psychicznego, bo to właśnie psychiatra bądź psycholog jest odpowiedzialny za wystawienie diagnozy.

Gedziula zapytał Siri, komu podziękować ma za ADHD – także ja chętnie opowiem. Klasycznie, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Nie zmienia to faktu, że większość przyczyn związanych jest z początkowymi etapami życia (bądź też etapu prenatalnego; wpływ ma picie alkoholu, palenie papierosów i zażywanie substancji psychoaktywnych przez ciężarną). Struktury mózgu dzieci z tym zaburzeniem nie rozwijają się w równym tempie, co powoduje zmiany neurologiczne. Wpływ ma też nieodpowiednia dieta w okresie dorastania czy zaniedbanie dzieciaka przez rodziców.

Cofnijmy się teraz do 2016 i numeru „Świetlik” od Deysa. Dawid nawija następujące wersy: „Chcieli włożyć we mnie ADHD, potem dysgrafię, dys ch*j wie co i dysleksję„. Krzywdzącym byłoby określenie, że choroba ta miała swój prime time mniej więcej w tamtym okresie. Prawdą jednak będzie fakt, że dopiero w latach 90. XX wieku została ona w Polsce uznana jako jednostka chorobowa. Dla porównania – bipolar (o którym poczytacie tutaj) udokumentowano wiek wcześniej.

Czymże byłby ten artykuł bez wspomnienia Zdechłego Osy i jego zachowań ADHDLGBTHWDP? Co prawda tekst jest na tyle chaotyczny, że jedyne co można z niego wynieść to muzyczna zajawka ojca rapera (perkusja świetna sprawa!). Jednak definitywnie impulsywność, której wrocławianinowi nie brakuje, jest symbolem tego zaburzenia. Skutkiem braku leczenia jest również trudność w funkcjonowaniu w społeczeństwie, a w bardziej hardcorowych sytuacjach wszelakie uzależnienia lub dodanie innych zaburzeń psychicznych do kolekcji. Często można spotkać się też ze słomianym multitaskingiem czy – jak to ładnie nazwał Medonet – pozorami wielozadaniowości.

Oczywiście długo można by rozmawiać jeszcze o ADHD, ale – jak ustaliliśmy – skupienie uwagi przez osoby z nadpobudliwością nie należy do najprostszych. Tutaj zatem postawmy kropkę. Dbajmy o siebie i dobry przekaz niech się niesie!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

White 2115 chciał być jak Diho, ale poziom żenady wybił ponad skalę – komentarz

Najgorszy wers roku znamy już w marcu.

Opublikowany

 

Przez

white2115

White 2115 nie należy do grona erudytów, ani nie jest też mistrzem słowa, choć trzeba mu oddać, że czasem potrafi zrobić chwytliwy kawałek. Zdobywa za to liczne nagrody, a kolejną będzie umieszczenie jego złotych myśli w kategorii „najgorsze wersy roku”.

Mata wypuścił dzisiaj „CBW Mixtape 2”. Na krążku, który trafił do odsłuchu udzielił się m.in. White. Reprezentant 2115, który w ubiegłym roku został okrzyknięty raperem roku na gali Popkillery zaliczył delikatną odklejkę. „W ręku trzymam Popkillera, a szczerze – powinienem nagrodę Nobla – rapuje w kawałku zatytułowanym po prostu „Nagroda Nobla”.

Nagranie oczywiście należy traktować pół żartem pół serio, ale dalej w numerze padają już wersy, które brzmiałyby dobrze, ale tylko wtedy, kiedy wyszłyby spod ręki Diho. Przyzwyczaił on nas bowiem do swojego nieobliczalnego i absurdalnego stylu i jesteśmy mu w stanie wiele wybaczyć. Natomiast White z takimi wersami brzmi po prostu nieautentycznie, słabo, a wręcz żenująco.

Mój k*tas, k*rwa, wpada mi do kibla jak szczam, jakby to była szczotka – rapuje White.

Wersy te zdecydowanie zapiszą się na kartach historii, ale tej niechlubnej. Nawet konwencja mixtape’owa projektu, na którym ukazał się numer nie ratuje rapera przed falą szyderstwa, która za chwilę się na niego wyleje.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Odwołana trasa Rap Stage 2 i najgorsze z możliwych oświadczeń – felieton

Czyli jak nie przyznać się do błędu i robić ze słuchaczy d*bili.

Opublikowany

 

Przez

rapstage

Raperzy i organizatorzy koncertów przyzwyczaili nas do zrzucania winy na wszystkich dookoła, jak najdalej od siebie. Zamiast przyznać się otwarcie do błędu i napisać o tym prostym językiem, lawirują, robiąc ze słuchaczy tłumoków.

Włodi, Bisz, VNM, Te-tris i Soulpete nie przyciągnęli tłumów do klubów w ramach trasy Rap Stage 2 organizowanej przez Yurkosky’ego. Po dwóch koncertach w dużych miastach, które miały być sprawdzianem (Warszawa i Kraków), organizatorzy wiedzieli już, że to nie ma szans się spiąć. Przeszacowali, liczyli na zdecydowanie większą frekwencję, może nawet na sold outy, których w ostatnim czasie jest jak na pęczki. Nie chcąc być stratnym, podjęli trudną decyzję o zakończeniu trasy po dwóch występach.

Cóż, zdarza się. Nieodpowiednia promocja, a właściwie jej brak poza teledyskiem, który po kilku dniach ma ledwo 40 tys. wyświetleń. Ksywka Yurkosky’ego także nie jest w stanie przyciągnąć nikogo poza paroma osobami z podziemia, bo od dawna działa on przede wszystkim w niszy. Ciekawostką jest też fakt, że po ogłoszeniu Te-trisa, że trasa nie będzie kontynuowana, organizatorzy kazali usunąć niektórym rapowym fanpage’om tę informację. Wyglądało to trochę tak, jakby chcieli po cichu, bez większego rozgłosu zakończyć trasę, żeby nie przyznać się do porażki. Niestety, tuż po ujawnieniu tej informacji przez Te-Trisa wiadomość trafiła również na GlamRap.pl. Prawdopodobnie to wymusiło na organizatorach wydanie oficjalnego oświadczenia.

Organizatorzy nie chcieli rozgłosu

Skoro więc plan biznesowy był nieudany, promocja się nie powiodła, co więc możemy przeczytać w oficjalnym oświadczeniu o zakończeniu trasy? Jeden z moich ulubionych zwrotów, że trasa została odwołana „z przyczyn niezależnych od nas”. Kto więc odpowiada za ten upadek jak nie organizatorzy? Kto odpowiada za promocję wydarzenia, ceny biletów, na które słuchacze narzekali, że są zbyt wygórowane albo organizację koncertów na trasie głównie w niedzielę? Drama z Bonsonem, na którą tak narzekał Yurkosky, że zepsuła mu ogłoszenie startu trasy tak naprawdę spowodowała, że ktokolwiek się o tym wydarzeniu dowiedział. Swoją drogą obcesowe potraktowanie szczecińskiego rapera też należało do wątpliwych, bo można było to rozegrać dużo bardziej polubownie. Nie musielibyśmy teraz czytać o zgliszczach wieloletniego projektu Bonson/Soulpete.

Poniżej zostawiam was z oświadczeniem, które tak w sumie można odebrać w ten sposób, że wszystko się udało i było w jak najlepszym porządku, a trasa to jeden wielki sukces. Są podziękowania dla artystów, słuchaczy, wielka wdzięczność oraz „ochy i achy” za zaangażowanie dla Yurkosky’ego. Jakieś błędy czy porażka? Nic z tych rzeczy. Bardziej pijarowego i cukierkowego komunikatu w najbliższym czasie raczej nie przeczytacie.

Oświadczenie Rap Stage – odwołanie trasy

„Z głębokim żalem musimy poinformować, że z przyczyn niezależnych od nas i aktualnych warunków rynkowych, podjęliśmy trudną decyzję o odwołaniu pozostałych koncertów z naszej trasy Rap Stage Tour 2. Mimo naszych najlepszych starań, te okoliczności spowodowały, że kontynuowanie trasy nie jest obecnie możliwe.

Chcemy wyrazić naszą głęboką wdzięczność dla wszystkich, którzy uczestniczyli w koncertach w Warszawie i Krakowie. Wasza obecność i energia są dla nas nieocenione. Równie serdeczne podziękowania i pozdrowienia kierujemy do wszystkich fanów z Gdańska, Wrocławia i Poznania – wasze wsparcie jest dla nas bardzo ważne, mimo że nie mogliśmy się spotkać osobiście.

Specjalne podziękowania należą się również naszym artystom oraz całej ekipie Yurkoskyego, których niesłabnąca energia i zaangażowanie były i zawsze będą dla nas wielką inspiracją.

Rozumiemy, że odwołanie koncertów może być rozczarowujące, dlatego oferujemy pełny zwrot kosztów za zakupione bilety. Szczegóły dotyczące procesu zwrotu są dostępne na naszej stronie internetowej oraz w punktach sprzedaży.

Pragniemy zapewnić, że pracujemy nad nowymi projektami, które, mamy nadzieję, spełnią Wasze oczekiwania i pozwolą nam ponownie się spotkać.

Dziękujemy za Wasze zrozumienie i cierpliwość w tej sytuacji. Jesteśmy wdzięczni za każdą formę wsparcia i mamy nadzieję, że wkrótce znowu będziemy mogli razem cieszyć się muzyką.

Z szacunkiem,

Cały zespół Rapstage.”


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2024.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: