Sprawdź nas też tutaj

Felieton

Jeden Osiem L wraca i nagrywa sequel – “Jak (nie) zapomnieć”!? |FELIETON

Opublikowany

 

Wydźwięk jest zawsze identyczny – rap ze złotej ery jest najlepszy i niedościgniony.

Powrócił A Tribe Called Quest. Na dodatek powrócił w niezaprzeczalnie wielkim stylu! Pomyśleć tylko, że ten kolektyw, będący bożyszczem sympatyków hip-hopu, zadebiutował w tym samym roku, w którym ukazała się ostatnia część trylogii Ojca Chrzestnego. Szmat czasu. Tak się akurat złożyło, że obie produkcje są rówieśnikami, ale nie jest to jedyna rzecz, która łączy ATCQ z Francisem Coppolą. Twórczość zespołu – podobnie jak mafijna saga reżysera – okazała się niebywale wpływowa w kontekście późniejszego rozwoju gatunku oraz doczekała się niezliczonej ilości spadkobierców. Na swoje ostatnie wielkie dzieła artyści kazali czekać mniej więcej tyle samo lat – niejeden ojciec w tym czasie doczekał się pełnoletności potomka. Oba dzieła wzbudziły kolosalne poruszenie i zainteresowanie – większe niż przyjęcie urodzinowe wspomnianego jubilata. Obu dziełom towarzyszyły również obawy, że zbezczeszczą one mit, dobytek i tradycję – czyż ojcom nie towarzyszy podobny strach przed późniejszymi wyborami młokosa, wchodzącego właśnie w dorosłość? Na szczęście – czy to z pomocą wyrachowania twórców, czy to jakiejś boskiej ręki – We Got It from Here… Thank You 4 Your Service i Ojciec Chrzestny III to dzieła kompletne, które miały nie powstać. Dopracowane. Bardziej współczesne od poprzedników, acz spójne z ich konwencją. Stworzone w duchu wypracowanych wcześniej rozwiązań, ale i w bólach, zawirowaniach czy podczas przykrych zrządzeń losu. Powiedziano już o nich niemal wszystko. Jednak ostatni album ATCQ to skondensowane w godzinę muzyki właściwie całe lata 90' i – przede wszystkim – przypomina on młodym, jak i po czym się wówczas latało (mowa o beatach osiołku – już myślałeś, że po LSD, ale to nie rockmani). Wszystko fajnie, ale prekursorem w przypominaniu to on niestety nie jest.

 

Jakie Hollywood, taki Banderas. W myśl tej zasady, złoty Pas Polsatu w przypominaniu, hołdowaniu tradycji i podkreślaniu swojej świadomości wznosimy do góry w geście zwycięstwa my, Polacy. Zastanawiam się jedynie w jakim celu tak lubimy przypominać? Po co? Przecież słuchacze, częściej wyglądający na przygłupich niźli roztargnionych, i tak wolą sięgnąć po najnowszego Bruno Marsa niż po Bootsy'ego Collinsa czy Ricka Jamesa. Z drugiej strony nie dziwota – łatwiej jest złapać coś, co wyskakuje z lodówki niż poszukać czegoś wartościowego i włożyć do jakiegoś Whirpoola. Całe szczęście, że w tym całym szaleństwie – chociaż pozornie – ciągnie ich do funku. Po popularności The Get Down natomiast tego powiedzieć nie można! Co więcej – młodzi mają gdzieś te edukacyjne manifesty. Musiałby przemówić do nich A$AP Rocky, Quebonafie lub ktoś o podobnej sile rażenia, ponieważ całą resztę traktują jako roszczeniowych dinozaurów, którzy nie mają prawa decydować, czego słuchać, a czego kurwa nie. A nawet jak już niewielki odsetek sprawdzi, to nie zostanie ani porwany, ani poruszony. Chciałbym się mylić, naprawdę. Kiedyś sam napisałem tekst pełen porównań i nawiązań do złotej ery, ale nie chciałem nikogo nim dokształcać, a podlizać się starszyźnie na scenie, która uważała, że Illmatic już nikogo nie pociąga. Tak, wiem, młody byłem. Kiedyś Małpa spróbował rozgrzeszyć kilka dusz, nagrywając dwa świetne utwory – Pamiętaj Kto oraz 5 Element. Potraktowałem to jako zwykłą ciekawostkę, o której – gdyby nie gigantyczny rozgłos albumu – szybko bym zapomniał. Po prostu kilka lat wcześniej sobie uświadomiłem, że rapu nie wymyślono w Katowicach i zaciekawiony zacząłem szukać dalej, szperać głębiej. Wtedy, słuchając Małpy, czułem się jak Zbigniew Religa, oglądający Na dobre i na złe. Większość słuchaczy z kolei równie dobrze mogłaby podsłuchać geeka, opowiadającego o dwójkowym systemie binarnym i zrozumiałaby tyle samo, czyli niewiele. Winszuję więc tym, którzy z tego powodu poczuli dyskomfort i rozpoczęli poszukiwania na własną rękę. Może zaprowadzi ich to w nieznane dotąd rewiry, których nie zna nawet Druh Sławek? Oby. Niezależnie od tego, jakie efekty miały dać nagrania Małpy lub inne, typu Inspiracji Vienia, można je spróbować uzyskać w całkiem inny sposób. Nie tylko rymując o Slick Ricku, ale przedstawić to dodatkowo za pomocą wideoklipu.

 

Nie ukrywam, że uwielbiam teledyski. Potrafią być one uzupełnieniem zaprezentowanej w utworze historii lub stanowić jej odrębny epizod. W moim ulubionym rodzaju klipów, który jednocześnie mnie najbardziej rozśmiesza, raperzy eksponują swoje kolekcje płyt. Oddają w ten sposób hołd złotej erze, a nagrania najczęściej opowiadają o tym, jak rap ich zmienił, jak uratował od patologii, jak przywołuje wspomnienia o pierwszym dupczeniu. Wydźwięk jest zawsze identyczny – rap ze złotej ery jest najlepszy i niedościgniony. A skoro w ówczesnych klipach DJ jeszcze nie był tak pomijany jak dzisiaj i był należycie eksponowany wraz ze swoim gramofonem; Tupac w Juice kradł winyle ze sklepu; rap jako jedyny pomógł przetrwać czarnej płycie, przebywającej na wygnaniu; a kompaktów jeszcze nie było (no dobra, były, ale czy ktoś kurwa widzi przed oczami CD, myśląc o złotej erze?), raperzy eksponują swoje woski. I właśnie to mnie śmieszy najbardziej.

"Ciągle natomiast pokazują w tych swoich teledyskach "The Chronic", "Ready To Die", "The Sun Rises In The East" i przemiennie kilka innych albumów, sugerując tym samym, że złotą erę hip-hopu stworzyło tak naprawdę kilka płyt"

 

Czy teledysk może o czymś opowiadać? Może, zupełnie jak piosenka. Muzyka przyniosła na świat wiele cudownych piosenek. Ponadto są takie, napisane na temat, który wykorzystuje się raz w życiu. Po pierwsze, są tak unikatowe, że napisać drugi raz na ten temat byłoby po prostu nie w smak, a po drugie twórcy przy takich piosenkach starają się bardziej niż zwykle – jakbym spotkał Monicę Bellucci raz w życiu, to skończyłbym gdzie indziej niż na rozmowie, więc wiecie o czym mówię! Wyobrażacie więc sobie, że jakiś podziemny grajek postanawia rozszerzyć dylogię Łony i nagrywa utwór o tym, że Bóg do niego zadzwonił najsampierw, ale ten nie mógł odebrać, bo był w pracy? Albo, że nowy nabytek Bozon Records tworzy sequel I Gave You Power Nasa, tylko że ucieka w retrospekcje i opisuje dzieciństwo z perspektywy kulki do pistoletu? No właśnie. Dotyczy to również teledysków, w których za wszelką cenę raperzy chcą się pochwalić swoimi płytami. Mam głęboko australijską scenę hip-hopową, ale w życiu przeczytałem dwie książki… Znaczy się, widziałem tylko jeden teledysk stamtąd – Put It On Wax Oziego Batla. Ubóstwiam z kolei soul w każdej odmianie, kocham Erykę Badu, a klip Honey znam na pamięć. Wymienione przeze mnie dzieła są właściwie świadectwem tego jak bezbłędnie wykorzystać ekspozycję płyt i nakładają na pozostałe klipy embargo. Dlaczego więc Polacy dalej machają płytami przed kamerą z tą samą gracją, co hajsem?

 

Przychodzi mi do głowy wartość sentymentalna i jest to jak najbardziej zasadne, ale panowie – nie da się tego zrobić w duchu tej legendarnej oryginalności, na której przecież zbudowano hip-hop? Uwierzcie, że nawet Bytom ma większe szanse na konkurowanie z Armanim niż wy z tym cherlawym Australijczykiem! I rozumiem, że skoro pisząc emocjonalne teksty nie możecie opowiadać o czyichś emocjach, ani podpierać się czyimś doświadczeniem, to i w klipach też nie możecie pokazywać cudzych lub nieprzesłuchanych płyt, ale gdyby w ten sposób podchodzić do rzeczy, to wszystkie dyskografie wszystkich raperów byłyby identyczne, a różniłyby się jedynie tytułami, okładkami, podkładami lub flow. Można jednak inaczej, nie patrząc na resztę. W klipie muszą być dziewczyny? A proszę! Zróbcie pewną mistyfikację: przebierzcie którąś z modelek za Kleopatrę, włóżcie do wanny swoje ulubione LP i niech się w nich kąpie. Technologia tak poszła do przodu, że mnóstwo albumów wychodzi teraz na białym winylu, więc możecie ustylizować to na pozorną kąpiel w mleku. Albo zróbcie wideo, w którym wystąpi Gołota z Michalczewskim, a modelki zamiast latać z numerkiem nadchodzącej rundy, trzymałyby w ręku okładkę. Wymyśliłem to naprędce, a zdaje się, że jest to lepsze niż kolejny kadr, przypominający zwykłą fotografię.

 

A może to pokazywanie płyt wynika wyłącznie z czysto szpanerskich pobudek? Wszak kto nie lubi się dowartościować? Tylko mam wrażenie, że raperzy wkręcili się w temat winyli dość niedostatecznie i nie zdają sobie sprawy, że machają reedycjami. Pierwsze wydania hip-hopowych winyli potrafią osiągać niebotyczne sumy na aukcjach i przede wszystkim idzie je z łatwością rozpoznać, a także wychwycić różnicę między nimi, a reedycjami. Zatem czym tutaj szpanować? Płytą, kupioną za 50 złotych? Niezły kabaret. Widzę reedycję w ich ręku, a także ich zuchwałe miny, jakby za pierwsze amerykańskie tłoczenie wydali przed chwilą krocie na eBay. I co mam sobie o tych nieszczęsnych raperach pomyśleć? Są naiwni, a sprzedawca z pobliskiego sklepu muzycznego miał z nich niezły ubaw? Brakuje im autentyczności? Przecież rymują o zamierzchłych czasach, w których słuchali winyli jak najęci, a ewidentnie widać, że kupili płytę na potrzeby klipu. A może i nawet ją wypożyczyli z pobliskiego komisu? Chcą – niczym nowy album Tribe'ów – poinstruować młodzież? To dlaczego w każdym klipie pojawiają się wiecznie te same pozycje? Nie wymagam żeby od razu prezentowali woski Chucka Mangione'a, George'a Clintona czy Jerzego Miliana, bo poza ten swój rap i tak rzadko kiedy wychodzą, a jedyną płytą spoza gatunku, z którą obcowali, to Doo-Bop Milesa Davisa. Ciągle natomiast pokazują w tych swoich teledyskach The Chronic, Ready To Die, The Sun Rises In The East i przemiennie kilka innych albumów, sugerując tym samym, że złotą erę hip-hopu stworzyło tak naprawdę kilka płyt. Każdy żółtodziób może podobnie pomyśleć, gdy będzie oglądał wasze – nazwijmy to – prelekcje. A powiedzcie mi teraz, dlaczego pośród tych płyt jeszcze nigdy nie znalazłem czegoś od takich twórców jak Kool G Rap & DJ Polo, Special Ed, Red Hot Lover Tone lub Dream Warriors? Nie pokazano ich w A Pamiętasz Jak czy tam w Bez Granic, więc naturalnym jest, że też nie musicie? A może 300 zł za album to zdecydowanie za dużo przy waszych zarobkach? No cóż, czekając na premierę winyli ATCQ i Childisha Gambino, wracam do mojego Stantona i odpalam The Undisputed Truth (taki zespół chłopcy, nie mylić ze – skądinąd świetną – płytą Brothera Ali). Dokształcę się znowu na własną rękę.

 

Autorem tekstu jest Modest z ElQuatroNagrania.

 


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

 

Felieton

Rapowe kompendium wiedzy medycznej

Cykl rapowo-naukowy.

Opublikowany

 

Za nami już pięć odsłon cyklu, w którym rozświetlam Wam tematy medyczne (i około medyczne), które poruszane są przez naszych ukochanych twórców. Z okazji Światowego Dnia Zdrowia rozszerzymy lekko ten format i tym razem nie skupimy się na danej jednostce chorobowej, a na wszystkim co tylko wpadło mi na słuchawki i miało połączenie z moją działalnością. W skrócie – poniżej zebrałam wersy i numery, w których usłyszmy o różnych schorzeniach czy substancjach i w łatwy, szybki oraz przyjemny sposób postaram się przekazać, o co z nimi chodzi. Gotowi? Zaczynajmy!

27.fuckdemons x Szpaku – Zespół Cotarda

Zaczniemy od najmłodszego gracza w tym zestawieniu i rzadko spotykanego zaburzenia psychicznego. Jest ono nazywane również syndromem chodzącego trupa gdyż osoby, które zostały nim dotknięte, uważają że nie mają narządów, gniją, a ich ciało stopniowo się rozkłada. Często wiąże się to również z poczuciem winy wobec siebie i mocnym niepokojem. Rzadko kiedy zespół ten występuje samoistnie, najczęściej koreluje z depresją i schizofrenią. Co ciekawe, nie został on ujęty w klasyfikacji medycznej (czytaj – nie jest uznany za chorobę).

„Rap działa jak deca z clenem, jeżeli mam mierzyć siłę na zamiary” – Quebonafide w „Człowiek sztos”

Medyczna zajawka Quebo (czy może Jakuba Grabowskiego?) jest nam po części znana i nie raz znajdziemy u niego powiązane wstawki. Przy tym wersie cofnęliśmy się do 2014 roku i do featu u Dwóch Sławów. Raper z Ciechanowa w podanym wyżej wersie ma na myśli Decadurabolin i Clenbuterol. Ten pierwszy używany jest w trakcie leczenia osteoporozy (choroby zmniejszającej gęstość kości, przez co jest ona podatniejsza na złamania), a drugi to lek na astmę. Co zatem mają ze sobą wspólnego? Zaopatrują się w nie kulturyści – przyspieszają spalanie tkanki tłuszczowej i poprawiają metabolizm.

Mata – 2 Izoteki

Jeśli okres dojrzewania jest już dawno za Wami, mogliście minąć się z tym terminem. Izotek to jeden z najsilniejszych leków przeciwtrądzikowych. Co za tym idzie, posiada całą gamę skutków ubocznych, na czele z deformacją płodu. Tabletki jedynie dostępne na receptę stały się pewnego rodzaju punktem do odhaczenia wśród wchodzącej w dorosłość młodzieży.

„Zabije mnie arytmia, czy mnie porwie rytm ulicy” – Pezet/Noon – „Re-fleksje”

Ależ poetycko, co? Niemal każdemu z nas obił się o uszy termin „arytmia” i wie, że to coś tam z sercem. Rozszerzając tę wiedzę – jest to dokładnie nieregularne bicie serca. Bardzo często zmagają się z nim dzieci, ale nieznaczącym stopniu. Gdy mamy do czynienia z 100 lub więcej uderzeniami na minutę (w stanie spoczynku), jest to tachykardia, a gdy poniżej 60 – bradykardia. Powikłaniem związanym z arytmią może być m.in. migotanie przedsionków czy zespół chorej zatoki.

Opał – Oksytocyna

A zestawienie kończymy pozytywnym akcentem w postaci hormonu miłości, bo tym właśnie jest tajemnicze słowo w tytule numeru Łukasza. Co ciekawe, jest on regulowany przez dwa żeńskie hormony płciowe – stymulowany przez estrogen (odpowiedzialny za rozwój cech płciowych) i hamowany przez progesteron (w skrócie – ogarnia ciążę). Mężczyźni również go posiadają, ale w o wiele niższym stężeniu. Oksytocynę nazywa się też „hormonem przywiązania” – wpływa on nie tylko na pogłębienie więzi partnerów, ale i na relację matki z dzieckiem.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Nypel i kryzys wieku wczesnego – felieton

Cykl rapowo-naukowy.

Opublikowany

 

nypel

Do sieci trafił wywiad Winiego z byłym reprezentantem SBM Label. Wielu z widzów zauważyło niepokojące, nieskładne wypowiedzi młodego rapera, na które jego rozmówca nie wiedział jak zareagować. Zaznaczmy, Nypel ma dopiero DZIEWIĘTNAŚCIE lat, a jego postać przebija się w świadomości polskiego słuchacza już od dłuższego czasu. Czy zatem takie zdania jak „czuję się jakbym miał 60 lat”, słusznie zostały wyśmiane? Zapraszam do kolejnej odsłony cyklu rapowo-naukowego.

W tytule użyłam określenia stworzonego przez braci Kacperczyk, które stało się tytułem ich drugiego albumu. Co prawda, ani w medycynie, ani w psychologii nie zostało ono potwierdzone i wprowadzone, jednak coraz częściej możemy spotkać uczucie niepokoju i wypalenia u osób naprawdę młodych. Rodzeństwo z miasta Perły Export w momencie wydania płyty miało zaledwie 23 i 22 lata, co za czasów naszych przodków było wiekiem beztroskim i dalekim od jakichkolwiek załamań. Jednakże patrząc na obecny styl życia osób wchodzących w dorosłość, nikogo już nie dziwi depresja, załamania nerwowe czy ataki paniki. I jest to przerażające.

Naukowcy z King’s College London oraz Univeristy College London przeprowadzili badania dotyczące uczucia poważnego niepokoju wśród młodych dorosłych. Wyniki niestety nie zaskakują – jeden na pięciu ankietowanych zaznaczył, że doświadczył tych emocji pod koniec 2022. Grupą badawczą było ponad 50 tysięcy osób w wieku 18-24. Jak podała jedna z doktorów biorących udział, dr Leonie Bros, poziom dobrostanu młodych anglików stale maleje. Wpływają na niego m.in. samoakceptacja, rozwój osobisty, autonomia czy pozytywne relacje z innymi.

Wracając jednak na nasze rodzime podwórko, a dokładniej do samochodu Winicjusza. Młody raper przyznał, że jest pod opieką specjalistów i przyjmuje odpowiednie leki. I w tym momencie pragnę Karolowi zaklaskać i życzyć mu dużo siły. Po raz pierwszy ktoś z pokolenia Z wypowiedział się z taką szczerością i w bezpośredni sposób na temat dotykający tak wielu i tak często przemilczany bądź wyśmiewany. Pozwolę sobie przytoczyć statystyki – 16% osób w pierwszych 6 latach dorosłości ma poważne objawy depresji, z lżejszą formą spotyka się aż 1/3 populacji. WHO szacuje, że do 2030 roku depresja będzie najczęściej występującą chorobą na świecie. Kosmos.

Nie wiemy, z czym dokładnie zmaga się Nypel, ale zastanawiający jest wątek derealizacji. Czym ona właściwie jest? To stan psychiczny, w którym osoba nie widzi świata w sposób realny oraz czuje się wyobcowana. Temat ten niedawno poruszył inny zawodnik – Waima. Co prawda, lekko starszy od głównego bohatera tekstu, ale wciąż jest to bardzo młody chłopak. Mateusz skończy w tym roku dopiero 20 lat, a już jest jednym z najważniejszych graczy w mainstreamie. Wracając jednak do samego numeru, odnosi się on do wejścia w nałóg. Konkretnie mówimy tutaj o marihuanie, ale nałogi są często powiązane z uwarunkowaniami genetycznymi. I tutaj znowu wrócimy do naszego głównego bohatera. W wywiadzie porusza on temat swojej mamy, z którą ograniczył kontakt przez jej chorobę alkoholową. Możemy zatem wywnioskować kolejny problem jakim jest DDA.

Ten tajemniczy skrót oznacza „Dorosłe Dziecko Alkoholika”. Syndrom ten ciągnie za sobą m.in. życie w permanentnym stresie, kontrolowanie siebie i innych czy izolację. Wiele z tych rzeczy pokrywa się z wypowiedziami Karola. Osoby te mają też problem z odnalezieniem swojej drogi w życiu, zwłaszcza na jej początku. Z ust młodego rapera pada wypowiedź na temat tego, że chciałby wreszcie być zwykłym gościem. Oczywiście, wiele nastolatków nie wie, gdzie chcą podążać. Patrząc jednak na wszystkie wymienione czynniki, nie warto bagatelizować tego problemu.

Wracając do pytania ze wstępu – czy młodzi ludzie mają prawo czuć się jak przysłowiowi sześćdziesięciolatkowie? Nasze społeczeństwo jest bardzo ciekawym zjawiskiem. Starzejemy się szybciej, ale dorastamy wolniej. Później opuszczamy domy rodzinne czy bierzemy śluby (o ile w ogóle bierzemy) niż pokolenia naszych rodziców. Zatem gdy pojawiają się takie jednostki, bardzo szybko rzucone na głęboką wodę, ciężko polemizować z ich uczuciem starości. Sukces w młodym wieku jest zdecydowanym przekleństwem i błogosławieństwem, czego dobrym przykładem będzie również kariera Sobla. Ale ten przypadek zostawimy już na inny raz.

Podsumowując cały tekst, mam świadomość, że jego odbiór w największej mierze zależy od wieku czytelnika. Abstrahując od tego – przykład Nypla jest niezwykle ciekawy i… tragiczny. Sława, rozpoznawalność, presja rówieśników, a z drugiej strony kontakty z idolami i marzenia koncertowe. Z całego serca życzę Karolowi i Wam wszystkim balansu, spokoju i równowagi. Nie bagatelizujmy problemów póki nie jest za późno. Dbajmy o swoje zdrówko i dobry przekaz niech się niesie!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Oki ma ADHD przed nazwiskiem, czyli nadpobudliwość vs polscy raperzy

Cykl rapowo-naukowy.

Opublikowany

 

Ponoć wszyscy mamy ADHD i PTSD (dzięki Solar). I chociaż te skróty brzmią znajomo, to rozwinięcie ich nie do końca znane jest społeczeństwu. Zostaniemy na pierwszym z nich, by skupić uwagę (o ironio) tylko na jednym temacie. Co zatem kryje się za tym skrótowcem? Attention Deficit Hyperactivity Disorder – po polsku tłumaczone jako zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi. Szacuje się, że w Polsce boryka się z nim około milion osób, z czego bardzo duża część nie jest zdiagnozowana.

Belmondziak miał kiedyś podejrzenie ADHD (zaczął palić weed i teraz jest okej). Co zatem działo się u Młodego G? Głównym objawem – jak sama nazwa wskazuje – jest oczywiście nadpobudliwość i nadruchliwość. Dalej – idąc za skrótem – natkniemy się na problemy z koncentracją, które widoczne są już od najmłodszych lat. Często łączone są z zapominaniem o wielu kwestiach („ADHD nie pozwala mi was zapamiętać, albo po prostu jesteście w ch*j nudni” – Waima), roztargnieniu i braku organizacji. Osobom doświadczonym tym zespołem przypisuje się porywczość i lekkość w wyrażaniu myśli czy emocji. Widać jednak, że Pomorzanin wolał wybrać Centrum Medycy Konopnej niż zdrowia psychicznego, bo to właśnie psychiatra bądź psycholog jest odpowiedzialny za wystawienie diagnozy.

Gedziula zapytał Siri, komu podziękować ma za ADHD – także ja chętnie opowiem. Klasycznie, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Nie zmienia to faktu, że większość przyczyn związanych jest z początkowymi etapami życia (bądź też etapu prenatalnego; wpływ ma picie alkoholu, palenie papierosów i zażywanie substancji psychoaktywnych przez ciężarną). Struktury mózgu dzieci z tym zaburzeniem nie rozwijają się w równym tempie, co powoduje zmiany neurologiczne. Wpływ ma też nieodpowiednia dieta w okresie dorastania czy zaniedbanie dzieciaka przez rodziców.

Cofnijmy się teraz do 2016 i numeru „Świetlik” od Deysa. Dawid nawija następujące wersy: „Chcieli włożyć we mnie ADHD, potem dysgrafię, dys ch*j wie co i dysleksję„. Krzywdzącym byłoby określenie, że choroba ta miała swój prime time mniej więcej w tamtym okresie. Prawdą jednak będzie fakt, że dopiero w latach 90. XX wieku została ona w Polsce uznana jako jednostka chorobowa. Dla porównania – bipolar (o którym poczytacie tutaj) udokumentowano wiek wcześniej.

Czymże byłby ten artykuł bez wspomnienia Zdechłego Osy i jego zachowań ADHDLGBTHWDP? Co prawda tekst jest na tyle chaotyczny, że jedyne co można z niego wynieść to muzyczna zajawka ojca rapera (perkusja świetna sprawa!). Jednak definitywnie impulsywność, której wrocławianinowi nie brakuje, jest symbolem tego zaburzenia. Skutkiem braku leczenia jest również trudność w funkcjonowaniu w społeczeństwie, a w bardziej hardcorowych sytuacjach wszelakie uzależnienia lub dodanie innych zaburzeń psychicznych do kolekcji. Często można spotkać się też ze słomianym multitaskingiem czy – jak to ładnie nazwał Medonet – pozorami wielozadaniowości.

Oczywiście długo można by rozmawiać jeszcze o ADHD, ale – jak ustaliliśmy – skupienie uwagi przez osoby z nadpobudliwością nie należy do najprostszych. Tutaj zatem postawmy kropkę. Dbajmy o siebie i dobry przekaz niech się niesie!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

White 2115 chciał być jak Diho, ale poziom żenady wybił ponad skalę – komentarz

Najgorszy wers roku znamy już w marcu.

Opublikowany

 

Przez

white2115

White 2115 nie należy do grona erudytów, ani nie jest też mistrzem słowa, choć trzeba mu oddać, że czasem potrafi zrobić chwytliwy kawałek. Zdobywa za to liczne nagrody, a kolejną będzie umieszczenie jego złotych myśli w kategorii „najgorsze wersy roku”.

Mata wypuścił dzisiaj „CBW Mixtape 2”. Na krążku, który trafił do odsłuchu udzielił się m.in. White. Reprezentant 2115, który w ubiegłym roku został okrzyknięty raperem roku na gali Popkillery zaliczył delikatną odklejkę. „W ręku trzymam Popkillera, a szczerze – powinienem nagrodę Nobla – rapuje w kawałku zatytułowanym po prostu „Nagroda Nobla”.

Nagranie oczywiście należy traktować pół żartem pół serio, ale dalej w numerze padają już wersy, które brzmiałyby dobrze, ale tylko wtedy, kiedy wyszłyby spod ręki Diho. Przyzwyczaił on nas bowiem do swojego nieobliczalnego i absurdalnego stylu i jesteśmy mu w stanie wiele wybaczyć. Natomiast White z takimi wersami brzmi po prostu nieautentycznie, słabo, a wręcz żenująco.

Mój k*tas, k*rwa, wpada mi do kibla jak szczam, jakby to była szczotka – rapuje White.

Wersy te zdecydowanie zapiszą się na kartach historii, ale tej niechlubnej. Nawet konwencja mixtape’owa projektu, na którym ukazał się numer nie ratuje rapera przed falą szyderstwa, która za chwilę się na niego wyleje.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Odwołana trasa Rap Stage 2 i najgorsze z możliwych oświadczeń – felieton

Czyli jak nie przyznać się do błędu i robić ze słuchaczy d*bili.

Opublikowany

 

Przez

rapstage

Raperzy i organizatorzy koncertów przyzwyczaili nas do zrzucania winy na wszystkich dookoła, jak najdalej od siebie. Zamiast przyznać się otwarcie do błędu i napisać o tym prostym językiem, lawirują, robiąc ze słuchaczy tłumoków.

Włodi, Bisz, VNM, Te-tris i Soulpete nie przyciągnęli tłumów do klubów w ramach trasy Rap Stage 2 organizowanej przez Yurkosky’ego. Po dwóch koncertach w dużych miastach, które miały być sprawdzianem (Warszawa i Kraków), organizatorzy wiedzieli już, że to nie ma szans się spiąć. Przeszacowali, liczyli na zdecydowanie większą frekwencję, może nawet na sold outy, których w ostatnim czasie jest jak na pęczki. Nie chcąc być stratnym, podjęli trudną decyzję o zakończeniu trasy po dwóch występach.

Cóż, zdarza się. Nieodpowiednia promocja, a właściwie jej brak poza teledyskiem, który po kilku dniach ma ledwo 40 tys. wyświetleń. Ksywka Yurkosky’ego także nie jest w stanie przyciągnąć nikogo poza paroma osobami z podziemia, bo od dawna działa on przede wszystkim w niszy. Ciekawostką jest też fakt, że po ogłoszeniu Te-trisa, że trasa nie będzie kontynuowana, organizatorzy kazali usunąć niektórym rapowym fanpage’om tę informację. Wyglądało to trochę tak, jakby chcieli po cichu, bez większego rozgłosu zakończyć trasę, żeby nie przyznać się do porażki. Niestety, tuż po ujawnieniu tej informacji przez Te-Trisa wiadomość trafiła również na GlamRap.pl. Prawdopodobnie to wymusiło na organizatorach wydanie oficjalnego oświadczenia.

Organizatorzy nie chcieli rozgłosu

Skoro więc plan biznesowy był nieudany, promocja się nie powiodła, co więc możemy przeczytać w oficjalnym oświadczeniu o zakończeniu trasy? Jeden z moich ulubionych zwrotów, że trasa została odwołana „z przyczyn niezależnych od nas”. Kto więc odpowiada za ten upadek jak nie organizatorzy? Kto odpowiada za promocję wydarzenia, ceny biletów, na które słuchacze narzekali, że są zbyt wygórowane albo organizację koncertów na trasie głównie w niedzielę? Drama z Bonsonem, na którą tak narzekał Yurkosky, że zepsuła mu ogłoszenie startu trasy tak naprawdę spowodowała, że ktokolwiek się o tym wydarzeniu dowiedział. Swoją drogą obcesowe potraktowanie szczecińskiego rapera też należało do wątpliwych, bo można było to rozegrać dużo bardziej polubownie. Nie musielibyśmy teraz czytać o zgliszczach wieloletniego projektu Bonson/Soulpete.

Poniżej zostawiam was z oświadczeniem, które tak w sumie można odebrać w ten sposób, że wszystko się udało i było w jak najlepszym porządku, a trasa to jeden wielki sukces. Są podziękowania dla artystów, słuchaczy, wielka wdzięczność oraz „ochy i achy” za zaangażowanie dla Yurkosky’ego. Jakieś błędy czy porażka? Nic z tych rzeczy. Bardziej pijarowego i cukierkowego komunikatu w najbliższym czasie raczej nie przeczytacie.

Oświadczenie Rap Stage – odwołanie trasy

„Z głębokim żalem musimy poinformować, że z przyczyn niezależnych od nas i aktualnych warunków rynkowych, podjęliśmy trudną decyzję o odwołaniu pozostałych koncertów z naszej trasy Rap Stage Tour 2. Mimo naszych najlepszych starań, te okoliczności spowodowały, że kontynuowanie trasy nie jest obecnie możliwe.

Chcemy wyrazić naszą głęboką wdzięczność dla wszystkich, którzy uczestniczyli w koncertach w Warszawie i Krakowie. Wasza obecność i energia są dla nas nieocenione. Równie serdeczne podziękowania i pozdrowienia kierujemy do wszystkich fanów z Gdańska, Wrocławia i Poznania – wasze wsparcie jest dla nas bardzo ważne, mimo że nie mogliśmy się spotkać osobiście.

Specjalne podziękowania należą się również naszym artystom oraz całej ekipie Yurkoskyego, których niesłabnąca energia i zaangażowanie były i zawsze będą dla nas wielką inspiracją.

Rozumiemy, że odwołanie koncertów może być rozczarowujące, dlatego oferujemy pełny zwrot kosztów za zakupione bilety. Szczegóły dotyczące procesu zwrotu są dostępne na naszej stronie internetowej oraz w punktach sprzedaży.

Pragniemy zapewnić, że pracujemy nad nowymi projektami, które, mamy nadzieję, spełnią Wasze oczekiwania i pozwolą nam ponownie się spotkać.

Dziękujemy za Wasze zrozumienie i cierpliwość w tej sytuacji. Jesteśmy wdzięczni za każdą formę wsparcia i mamy nadzieję, że wkrótce znowu będziemy mogli razem cieszyć się muzyką.

Z szacunkiem,

Cały zespół Rapstage.”


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Ciężkie przypadki Bedoesa i Winiego – cykl rapowo-naukowy

Dzisiaj walczymy z otyłością

Opublikowany

 

wini

Często słyszymy określenia „grube” i „tłuste” w kontekście wersów. A że jakie życie taki rap, tym razem w cyklu rapowo-naukowym pochylimy się nad jedną z najbardziej rozpowszechnionych chorób cywilizacyjnych, czyli otyłością. Aktualnie zmaga się z nią co piąty dorosły Polak, a wśród dzieci wskaźnik przekroczył już 15%. Z okazji dnia otyłości przyjrzymy się temu tematowi wraz z ekspertką z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, zwłaszcza że na arenie hip-hopowej ostatnio pojawił się program odchudzający pewnego jegomościa.

Tak jak zostało wspomniane we wstępie – otyłość to choroba ciągnąca za sobą szereg innych powikłań. Jak możemy przeczytać w Stanowisku Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości, „Wśród powikłań otyłości wymienia się przede wszystkim cukrzycę typu 2, nadciśnienie tętnicze, dyslipidemię, miażdżycę, niealkoholową stłuszczeniową chorobę wątroby, zespół bezdechu sennego, ale też przewlekłą chorobę nerek, zaburzenia płodności, chorobę zwyrodnieniową stawów, a także – o czym rzadko się pamięta – część nowotworów złośliwych.”. Tak, ja też wyłączam się przy 3 próbie przeczytania „dyslipidemia”, ale odchodząc już od chorób – sprawdźcie ile tego jest! A tutaj eksperci mówią jedynie o tych najbardziej popularnych. W tym samym dokumencie naukowcy zgodnie przyznają, że mamy tutaj styczność z chorobą pandemiczną.

Pewną kontrowersję wywołał niedawno Kanał Sportowy startując z projektem „Odpicuj Winiego” (o czym pisaliśmy tutaj). Abstrachując od tego, czy jest to próba desperackiego ratowania zasięgów po odejściu Stanowskiego, warto zaznaczyć, że jest to bardzo potrzebna próba ratowania samego Winicjusza. Nad szefem Stopro czuwa cała rzesza ekspertów więc mój komentarz nie wniesie tutaj za wiele. Skupmy się jednak na samym aspekcie zdrowotnym – pierwszym celem Winiego jest redukcja masy ciała o 18 kilogramów, zatrzymując się na liczbie 120. Jasne, są to duże cyfry jednak nie niemożliwe i to w stosunkowo krótkim czasie. Dlaczego? Ponieważ na zdrową redukcję tkanki tłuszczowej patrzymy pod kątem procentowym, a nie wagowym. Zalecenia mówią tutaj o spadku 1% masy tygodniowo.

Wini walczy z nadwagą od kilkudziesięciu lat

Jak to się mówi – najtrudniej jest zacząć. Jak zatem przygotować się do odchudzenia by zoptymalizować efekty? Zapytaliśmy o to panią doktor nauk medycznych Alicję Kucharską z Zakładu Żywienia Człowieka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego:

Przede wszystkim trzeba zrozumieć i zaakceptować fakt, że będzie to proces i nie schudniemy z dnia na dzień.  O sukcesie zadecyduje trwała zmiana nawyków związanych z jedzeniem (co jemy, kiedy, dlaczego). Kluczem postępowania dietetycznego jest ustalenie odpowiedniego dla danej osoby deficytu energetycznego, który z jednej strony umożliwi redukcję, z drugiej zaś nie sprawi, że dieta będzie zbyt rygorystyczna i wymagająca wielu wyrzeczeń – wtedy jest duża szansa, na szybki powrót do starych nawyków. Dietę warto oprzeć po prostu na racjonalnym sposobie żywienia – postawić na warzywa, świeże owoce, zdrowe źródła białka (jaja, niesłodzone produkty mleczne, chude mięso, ryby, nasiona roślin strączkowych) oraz pełnoziarniste produkty zbożowe (razowy chleb, razowy makaron, grube kasze). Taki wybór produktów zapewni odpowiednią ilość białka i błonnika pokarmowego, które są szczególnie ważne dla uzyskania uczucia sytości. Należy wystrzegać się podejścia wszystko, albo nic – nawet jeśli zdarzają się potknięcia, konsekwencja i wytrwałość przyniosą oczekiwany rezultat.

Głównym powikłaniem otyłości jest cukrzyca typu 2. Z konsultacji Winiego z panią dietetyk dowiadujemy się, że jego poziom glukozy wynosi 180 mg/dl, co jest kosmicznym wynikiem (a sam pacjent mówi, że bywały i gorsze). Dla osób niewtajemniczonych – prawidłowa glikemia (czyli poziom cukru we krwi) na czczo u zdrowej osoby mieści się w przedziale 70-99 mg/dl. Na ten temat przyjdzie pewnie czas w osobnym artykule więc wróćmy jednak do samej otyłości.

Efekt jojo, słyszeli Państwo? Chociaż otyłość nie jest chorobą nieuleczalną, bardzo ciężko permanentnie z niej wyjść. Najgłośniejszym przykładem z naszej rodzimej sceny bez wątpienia jest Bedoes, którego widzieliśmy już w większości etapów redukcji i przyrostu tkanki tłuszczowej. Aktualnie jesteśmy świadkami kolejnej przemiany Borysa z Bydgoszczy. Rzeczą, za którą zdecydowanie należą się propsy, jest akcja dodająca pewności siebie w kontekście treningów na siłowni. Od siebie dodam jedynie, by osoby rozpoczynające walkę o lepszą sylwetkę i zdrowie wpierw skontaktowały się ze specjalistami. Duża nadwaga (oprócz problemów z kondycją) mocno obciąża stawy, przez co lepiej omijać chociażby przysiady.

Bedoes od lat zmaga się z otyłością

Przyczyny otyłości są nam wszystkim znane – zbyt duża ilość spożywanych kalorii i mały stopień aktywności fizycznej. Także – powoli już kończąc – dorzucę ciekawostkę przydatną przy piątkowym melanżu. Szpaku w numerze „Człowiek Motyl” nawinął – „Pięćdziesiąt kilo przytyłem w pół roku, bo piłem jak miałem problem„. Alkohol etylowy dostarcza w 1 gramie 7 kilokalorii, tym samym stając się drugą (po tłuszczu) najbardziej kaloryczną substancją. Pijąc drinka z napojem zero, upijemy się szybciej (przez użycie słodzika zamiast cukru) i dostarczymy mniej kalorii do organizmu (nie zapominajmy jednak, że alkohol wszelako szkodzi). Ekonomiczniej, zdrowiej, wszystko z umiarem i będzie si!

Szpaku przytył w krótkim czasie kilkadziesiąt kilogramów

Jeśli dobrnęliście do tego momentu to serdecznie dziękuję, ale i zaznaczam – bardzo powierzchownie liznęliśmy temat. Kibicuję i trzymam kciuki za Winiego, Bedoesa i w serduszku wierzę, że panowie zmotywują niejedną osobę. Dbajmy o swoje zdrówko i dobry przekaz niech się niesie!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2024.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: