Wywiad
JURAS: „NIE MUSZĘ SIĘ IDENTYFIKOWAĆ Z KAŻDYM ASPEKTEM TEJ KULTURY”

Dzisiaj rozmawiamy z Jurasem – raperem, kickboxerem i trenerem sekcji Street Fighter.
Obecny na scenie od 15 lat, współtwórca projektu Pokój z Widokiem Na Wojnę. Na koncie ma wiele albumów, ostatni "Biało-czerwone serce" ukazał się nakładem Prosto w maju tego roku.
Na początek gratuluję przemyślanej, dojrzałej płyty. Za kilka dni minie trzy miesiące od premiery. Co możesz powiedzieć o odbiorze materiału?
Juras: Witam. Dziękuję. Odbiór płyty jest bardzo dobry i cieszę się z tego, że praca, jaką w nią włożyłem jest doceniana.
W rozmowie z Arturem Rawiczem wspomniałeś, że wkraczasz na solową ścieżkę, masz już pomysł na nowy album, czy w tym momencie skupiasz się na promocji debiutu?
Juras: Za sobą miałem już 5 nagranych płyt, więc ciężko to nazwać debiutem, choć rzeczywiście jest to pierwsza moja solowa płyta bez żadnych gości. Na razie skupiam się na promocji świeżego albumu Biało-Czerwone Serce. Wypełniam różne wywiady, ale przede wszystkim kręcę kolejne teledyski – pojawiły się już „Mam dość” i „Światła Miasta”, a w październiku wyjdzie teledysk do utworu „Testament Żołnierzy z AK”. Za moment będę pisał scenariusze do kolejnych video klipów. Głód do tworzenia kolejnej solowej płyty czuję już coraz większy. Nowa produkcja pojawi się w 2016 roku.
Przesłuchałem album kilka razy nim siadłem do układania pytań. Chciałbym Cię zapytać o to, jaki wpływ na Twoją twórczość ma praca trenerska, to że masz styczność z wieloma młodymi ludźmi. Na ile obserwacje tych osób wpływają na przemyślenia, a później teksty?
Juras: Ciekawe pytanie. Sporo rozmawiam z moimi uczniami i oprócz tego, że przekazuję im swoje spostrzeżenia to odbieram od nich mnóstwo informacji, które na pewno podświadomie mają wpływ na moją twórczość. Ciężko mi w tej chwili stwierdzić jaki jest to wpływ.
Na pewno wśród adeptów sztuk walk masz też słuchaczy, jak Oni reagują na Twoje teksty?
Juras: Reagują bardzo pozytywnie. Często przynoszą moje płyty na trening, żebym napisał im dedykację. Zdarza się także, że dają mi swoje nagrywki do sprawdzenia.
Słuchając Cię mam wrażenie, że nie do końca pasuje Ci współczesny świat. Fakt, żyjesz tu i teraz, nie wiesz co będzie kiedyś, ale czy odnajdujesz się we współczesnym świecie?
Juras: Tak, oczywiście że się odnajduję we współczesnym świecie. Przede wszystkim odnalazłem swoje pasje, które sprawiają, że czuję się dobrze. Poza tym nie płynę z prądem, modą i trendami jakie narzucają nam media tylko wyrobiłem sobie własne, krytyczne zdanie na temat tego, co mnie otacza. Mam świadomość pewnych mechanizmów – oszustwa i socjotechnik – stosowanych powszechnie w mediach, by odwrócić naszą uwagę od tego co istotne. Ta świadomość jest jednocześnie błogosławieństwem, ale i przekleństwem, bo jednak trochę boli, gdy widzę jak bardzo nami rządzą i sterują. Może dlatego masz to wrażenie, że nie pasuje mi dzisiejszy świat.
Dużo na płycie odniesień jest do człowieka, obcujesz podczas treningów z młodszymi od siebie, powiedz jaki obraz tych ludzi jest w Tobie i czy bardzo różnią się od naszego pokolenia, ludzi urodzonych w latach 80-tych?
Juras: Z jednej strony nie różnią się zbytnio niczym. Większość młodych ludzi charakteryzuje entuzjazm oraz zamiłowanie do zabawy, a niechęć do narzuconej przez szkołę nauki. Trenują u mnie bardzo różni ludzie i ciężko jest generalizować. Na pewno dzisiaj dzieciaki mają trochę mniej wyczucia jak powinno się zachować w danej sytuacji, albo jak należy odzywać się do starszego. Nasze pokolenie jednak miało pięścią wbite do głowy, że starszego należy traktować z dystansem lub uprzejmością. Dzisiejsza młodzież dużo więcej posługuje się smartfonami i komputerami w komunikacji niż werbalnie. Niektórym młodym dużo łatwiej przychodzi napisać do Ciebie wiadomość na Facebooku niż porozmawiać twarzą w twarz.
Na ile sport ukształtował Twój światopogląd, albo inaczej, na ile pomógł Ci mieć taki, a nie inny pogląd na świat?
Juras: Sport nauczył mnie konsekwencji w dążeniu do realizacji marzeń. Pokazał mi, że trzeba jasno stawiać sobie cele i dzień po dniu, miesiąc za miesiącem realizować plan by sięgnąć po trofeum.Każdy z nas ma marzenia, większość ludzi jednak skupia się na gadaniu co zrobią od Nowego Roku, albo o tym jak po wakacjach wezmą się za naukę języka czy sport jednak nic z tego nie wychodzi, bo nie tworzą realnego planu działania. Nie tworzą w głowie ścieżki, która zaprowadzi ich do postawionego celu. Dlatego ich marzenia pozostają w sferze marzeń. Żeby wejść na szczyt, trzeba coś poświęcić, przygotować się na wyrzeczenia. Czasem będzie to ból, czasem samotność lub wyśmiewanie przez innych. Jeśli jest się na to mentalnie gotowym, to gdy to się pojawi, to nie zniechęci nas tylko potwierdzi, że idziemy właśnie drogą na szczyt. Góra nie stanie się mniejsza od gadania. Trzeba iść.
Słuchając Twoich tekstów mam wrażenie, że nie przepadasz za showbiznesem, mainstreamem tak zwanym. Kluby, imprezy, nocne życie, nie czujesz się w tych klimatach najlepiej?
Juras: Faktycznie w showbiznesie jest mnóstwo kurew i zawistnych kretynów. Z kimkolwiek nie pogadasz: z aktorem, muzykiem, menadżerem… każdy powie to samo: że jest to środowisko przepełnione zazdrością i fałszem. Dlatego nie ciągnie mnie, by się pokazywać na tych tak zwanych salonach, nie pcham się na gale ani na bankiety ze sztucznym uśmiechem i nadmuchaną pewnością siebie. Natomiast w klubach w swoim towarzystwie czuję się świetnie i mimo, że jestem sportowcem, lubię nocne życie i odwiedzanie klubów, restauracji i pubów. W Warszawie mamy mega zajebiste miejsca. Lokali otwiera się coraz więcej, więc każdy w Stolicy znajdzie coś dla siebie.
Powiedziałeś w jednym z wywiadów, że kiedyś jedyne książki jakie czytałeś, to były lektury szkolne, do czytania których Cię zmuszano. Uważasz, że polski system szkolnictwa jest niedoskonały?
Juras: Uważam, że polskie szkolnictwo w 80% pcha nam do głów niepotrzebne informacje. Brakuje zajęć z przedsiębiorczości, zajęć kształtujących niezależne myślenie. W szkole uczy się podążać za tłumem, powtarzać po nauczycielach regułki. Brakuje nauki kreatywności i motywowania młodych ludzi do rozwoju. Przykład – w liceum obowiązkową lekturą jest „Lalka” Bolesława Prusa. 4 tomy książki, której młody człowiek nie rozumie, bo jest jeszcze nie ukształtowany i zwyczajnie za młody. Jakiś czas temu trafiłem na ekranizację Lalki i nagle wydała mi się bardzo ciekawa, bo zwyczajnie dorosłem do tego, by pewien przekaz zrozumieć.
Gdy dzieciak po szkole musi napisać wypracowanie na temat lektury, której kompletnie nie rozumie, do tego zakuć kilka regułek z chemii, wyuczyć się na pamięć wzorów z fizyki, dodatkowo przygotować się na klasówkę z układu pokarmowego ryb, to nie dziwię się, że nie lubi szkoły.
Dobrze by było, aby zwiększyć obowiązkowe lekcje WF’u w szkołach, bo dzieciaki teraz to co drugi grubas albo koślawus, który nie ma koordynacji ruchowej. Za kilkanaście lat wszyscy jako społeczeństwo zapłacimy za to zaniedbanie, bo będziemy się zrzucać na leczenie ich chorób serca i innych schorzeń.
Ok, w takim razie skąd młodzi ludzie mają dziś czerpać wzorce?
Juras: Na pewno nie z telewizji ani Internetu, bo tu roi się od debili. Przede wszystkim mamy wspaniałych patriotów – polskich bohaterów jak Witold Pilecki, Major Łupaszka, as wywiadu Jerzy Sosnowski, Jan Karski czy Kazimierz Iranek Osmecki. Zainteresowanie książkami i historią powoduje, że możemy poznać dużo wspanialszych ludzi niż tych, z którymi mamy do czynienia na co dzień w szkole czy na osiedlu. Właśnie z postaw i zachowania wybitnych ludzi powinniśmy czerpać wzorce.
Kiedyś dzieci wartości wynosiły z domu rodzinnego. Dzisiaj młody człowiek ma na wyciągnięcie ręki internet, różnego rodzaju media, które w dużej mierze gonią za sensacją. Jak taki człowiek ma filtrować informacje, nawet te muzyczne?
Juras: Tu właśnie jest problem, bo młodzież nie ma jeszcze tego filtra do odsiewu informacji wartościowych, od głupot. Tutaj rolę muszą spełnić rodzice, dziadkowie, starsi inteligentni koledzy lub koleżanki ewentualnie trener w klubie. Trzeba rozmawiać i czerpać wiedzę od mądrzejszych od siebie. Bo inaczej do głowy samo się nie naleje więcej oleju.
Zdajesz sobie sprawę z tego, że treści które poruszyłeś na płycie oraz w tej rozmowie wzbudzą mieszane uczucia wśród słuchaczy rapu?
Juras: Tak, zdaję sobie z tego sprawę. Sam portal Glamrap wzbudza mieszane uczucia wśród osób zainteresowanych hip-hopem, ale to nie powód bym nie wypowiedział się na waszych łamach. Smutne jest jedynie to, że tak wielu tchórzy i idiotów umie anonimowo pocisnąć w komentarzu i zwyzywać kogoś. Natomiast nie potrafi samodzielnie nic wymyślić. Te słowa kieruję do hejterów: Wszyscy kiedyś umrzemy – nie ma w to żadnej wątpliwości, że śmierć przyjdzie po każdego z nas. I jaki ślad zostawisz po sobie w życiu? Internetowy nick i debilny komentarz? Jeśli to wszystko co po tobie zostanie to nie gratuluję.
Utwór „Ideały” – wymierzasz w nim razy m.in. dla Tedego oraz Jędkera. Opowiadasz również w tym samym utworze o pieniądzach. Powiedz czy u Ciebie pieniądze z rapu się zgadzają?
Juras: W tym kawałku nikomu nie ubliżam. Stwierdzanie faktów nie nazwałbym wymierzaniem razów. Utwór Ideały jest o tym jak łatwo można sprzedać pewne wartości. Hip-hop był zawsze pomijany przez media głównego nurtu. To jest muzyka anty-establishmentowa, która z osiedli i podwórek przebiła się na szczyty sprzedaży list Olis. Tede i Jędker dla wielu z nas byli idolami, lub przynajmniej ludźmi cieszącymi się wśród społeczności hip-hopowej wielkim szacunkiem. Na koncerty hiphopowe przychodzą przecież setki, a nawet tysiące ludzi. Dzisiaj hip-hop ponownie bije rekordy popularności, co widać po wyświetleniach na youtube, sprzedanych płytach i frekwencji na koncertach. Mimo, że w radiu nie grają praktycznie w ogóle rapu.
Udało się dokonać niezwykłej rzeczy bez pomocy establishmentu, który zajął posadki w mediach. Dlatego wg mnie jest mega przypałem łasić się na takie fuchy jak rola policjanta w głupkowatym sitkomie, żeby dorobić parę tysi więcej. Ktoś powie że Tupac też grał psa. Ok, ale chyba jest różnica zagrać rolę policjanta w jakiejś super produkcji jak np.: w Psach Pasikowskiego, a co innego robić z siebie błazna w durnym serialu na TVNie.
Jędker to już w ogóle odleciał za daleko od rzeczywistości. To jest każdego prywatna sprawa jak kto zarabia pieniądze, ale trzeba się liczyć z tym, że ktoś inny ma prawo to skomentować.
Dlaczego w dzisiejszych czasach tak trudno robić rap, który niósłby przesłanie i się sprzedawał?
Juras: Bo na świecie najwięcej jest idiotów, którzy chcą płytkiej rozrywki.
Masz na koncie w sumie 6 albumów, uprawiasz rap od nastu lat, czy kiedykolwiek czułeś się częścią społeczności Hip-Hopowej?
Juras: Ja po prostu jestem częścią tej społeczności. Jako twórca i odbiorca rapu. Nie muszę identyfikować się z każdym aspektem tej kultury, bo na przykład wkurwia mnie jak na nowo wyremontowanej, zabytkowej kamienicy widzę jakieś bohomazy niedorozwiniętego psychicznie gówniarza, który dopadł się do markera albo spraya i bazgroli.
Ostatnie pytanie, czy umiesz powiedzieć na ile inny od obecnego albumu będzie przyszły, przy okazji co stymuluje Cię do procesu twórczego?
Juras: Jedyne co mogę powiedzieć o przyszłym albumie to to, że będzie zupełnie inny niż ten najnowszy. Zawsze na kolejnym albumie robię inne rzeczy niż na poprzednim bo nie lubię monotonii.
Do tworzenia napędza mnie chęć życia pełnią człowieczeństwa. Zostaliśmy stworzeni na podobieństwo Boga. Bóg jest Stwórcą Świata. Nasze podobieństwo do Boga objawia się właśnie tym, że jako jedyne stworzenia na Ziemi potrafimy tworzyć. Ta świadomość, że twórczość jest największym przejawem człowieczeństwa i jednocześnie wdzięcznością dla Boga napędza mnie do działania.
Dziękuję za rozmowę.
Dzięki i pozdrawiam wszystkich prawilnych ludzi!
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Wywiad
TPS: „Mało jest filmów, które oddają klimat rapu” – wywiad
TPS, Małach i Dudek P56 wystąpili w filmie „Życie w błocie się złoci”.

12 maja do kin trafi film „Życie w błocie się złoci” osadzony w rapowej konwencji. W produkcji wystąpiło aż trzech polskich raperów. Małach, który zagrał w produkcji Piotra Kujawińskiego główną rolę oraz Dudek P56 i TPS. Z radomskim raperem mieliśmy okazję ostatnio zamienić parę słów zarówno na temat nadchodzącego filmu, jak i jego pasji do aktorstwa.
TPS to jeszcze raper czy już aktor?
TPS to przede wszystkim normalny chłopak, którego mijasz na chodniku. Raper – tak, aktor jeszcze nie.
Coraz częściej pojawiasz się na wielkim ekranie.
Muzyka to główna pasja, która przerodziła się tak samo w dobro płatną pracę. Co do filmu, to chciałem się sprawdzić czy dam radę podołać grze aktorskiej, dialogom itd. Myślę, że dałem radę. Spodobało mi się to bardzo!
Wystąpiłeś już w paru głośnych produkcjach.
„Asymetria” – nie polecam nikomu, ale za to naprawdę zachęcam do sprawdzenia filmu „Chleb i sól” reżyserii Damiana Kocura, jak i „Życie w błocie się złoci ” Piotra Kujawińskiego. Oba filmy są warte obejrzenia.
Spodobało ci się aktorstwo?
Spodobało. I to bardzo. Zarówno ze strony aktorskiej i produkcyjnej. Czas pokaże, czy uda się zrealizować kolejne plany.
Wspomniane „Życie w błocie się złoci” to ze wszystkich filmów, w których wystąpiłeś najmocniej najwiązujący do kultury hip-hopowej. Było ci dzięki temu łatwiej odnaleźć się na planie?
Żeby było śmieszniej, każdy z chłopaków gra w filmie rapera, oprócz mnie. Także zbytnio w moich scenach nie ma to znaczenia. Mi przypada, póki co, zawsze czarny charakter.

Wcieliłeś się w postać Grubego.
Gruby jest odzwierciedleniem mnie sprzed 10 lat. Nie w 100%, ale tak mi się ta postać od razu skojarzyła. Nie chcę za bardzo spoilerować, ale nie chcielibyście chodzić w jego butach i być uwikłanym w to, co on.
Główną rolę zagrał Małach, co też jest interesujące z punktu widzenia słuchacza rapu.
Co do Bartka, to jest topka zarówno muzycznie jak i aktorsko. Pierwsze do kogo napisałem po obejrzeniu filmu to właśnie do niego. Oczywiście z gratulacjami naprawdę dobrej roli. Co tu dużo mówić, trzeba zobaczyć film. Pozdrawiam serdecznie Bartek, jak i całą ekipę filmu.
W produkcji Piotra Kujawińskiego pojawia się też jeszcze jeden raper – Dudek P56.
Dudek jak to Dudek, wszędzie się odnajdzie. My z Łukaszem nie gramy aż tak dużo w tym filmie, żeby oceniać naszą grę aktorską, ale są przecieki, że na tym filmie się nie skończy.
Razem z Małachem i Dudkiem nagraliście nawet wspólny klip promujący film.
Teledysk promujący film możecie znaleźć na kanale YouTube „TiW Music”. Kawałek o tej samej nazwie co film, wyprodukowany przez Tytuza w P1Studio. Realizacją klipu zajął się mój brat Bart Lenski. Ogólnie fajny klimat, kino Atlantic w Warszawie. Szybko i sprawnie jak zawsze. Życie w błocie się złoci…
Miałeś na planie kontakt z Dziadkiem Edwardem?
Niestety, nie było mi dane zagrać w jednej scenie ze ś.p. Janem Nowickim.
Również miałem okazję zapoznać się już z tą produkcją i wydaje mi się, że to mocny kandydat do jednego z najlepszych filmów okołorapowych ostatnich lat.
Uważam, że mało jest filmów, które tak trafnie oddają klimat rapu. Rapu jaki ja znam, na którym się wychowywałem. Klimat czasów, gdzie to się wszystko zaczęło.
Obecność topowych raperów na ekranie dodaje mu niesamowitego autentyzmu.
Nie mi to oceniać kto jest topowym raperem, ale na pewno film jest prawdziwy przez takie smaczki. Myślę, że każdy z nas w swojej roli odnalazł trochę samego siebie.
Będzie cię można zobaczyć na premierze?
Jeszcze czekam na dokładne wieści na temat pokazu premierowego, ale napewno będzie opcja obejrzeć razem ze mną ten film w kinie.
Odbiegając do kinemtagorafii. Co z muzyką?
Plany muzyczne – „TiW Mixtape3”, wspólna płyta z Wieszakiem i solo „I need $”, którym najbardziej się jaram.
Dzięki za rozmowę.
Dzięki!
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Kali: „W Szybim Szmalu rotacja była normą” – wywiad
2$Z Kali opowiada o powrocie na scenę i planach na przyszłość.

Pod koniec ubiegłego roku ukazała się długo oczekiwana płyta 2$Z Kalieg „A świat niech płonie”. Raper z legendarnego podziemnego kolektywu wzbogacił krążek o bonusowy „Mixtape 2022” firmowany szyldem Szybki Szmal. Po co wrócił na scenę, czy nagrałby z Oliwką Brazil i w jaki sposób chce rozwijać Szybki Szmal? Tego dowiecie się z poniższej rozmowy.
Zacznijmy bez owijania w bawełnę. Wracasz po ośmioletniej nieobecności na scenę. Po co?
Nagrywanie jest dla mnie naturalne. Całe życie miałem studio i wszyscy znajomi zajmują się muzyką. Zacząłem rapować, jak usłyszałem „Na mojej ulicy” Kazika z 1993, czyli zanim pojawił się Liroy. Skąd przerwa? Jak bierzesz “szmal” na godło to trzeba być konsekwentnym, więc poszedłem za radą Michała Wiśniewskiego: „najpierw pieniądze, potem muzyka”. Dzięki temu mogę sobie dziś pozwolić na to, by realizować, co tylko chcę. A mam przekaz, który powinien dotrzeć do ludzi, bo wierzę, że go potrzebują. Chciałem też przy okazji wyprostować pewne przekłamania o Szybkim Szmalu, ale to raczej na marginesie.
Masz za sobą kilka niezłych numerów, kultowy „Mixtape 2005” i współpracowałeś z topowymi raperami, ale powiedzmy sobie szczerze, dzisiejszy słuchacz nie wie, kto to Kali z Szybkiego Szmalu.
Ta przeszłość to dla mnie baza, fundament, na którym dopiero zaczynam budować nowe dzieło. Mam tu bardziej na myśli rozwijanie platformy, jaką jest Szybki Szmal niż własną twórczość. A że młodsi ludzie mnie nie znają to nawet lepiej, bo mogę jeszcze liczyć na efekt świeżości.
Czyli możemy liczyć na to, że Szybki Szmal będzie z krwi i kości wytwórnią promująca innych artystów?
Taki jest cel, chociaż te nowe początki są na razie skromne. Myślę, że z czasem „Szmal” będzie miał ludziom coraz więcej do zaoferowania. Traktuję to obecnie bardziej jako mecenat, dawanie innym szansy czy możliwości do kultywowania twórczości. Jest to też płaszczyzna wzajemnej motywacji i nakręcania zajawki. Każdy, kto to, czuje, jest mile widziany. Nigdy nie wiadomo, kiedy coś pyknie i zrobi się z tego dochodowy biznes.
Chcesz przekonać młodych odbiorców do siebie czy starasz się przypomnieć o sobie starym fanom?
Jeżeli muzyka ma żyć, to musi docierać do nowych ludzi, a starym odbiorcom warto uświadamiać, że świat się zmienił. Sam zupełnie nie żyję przeszłością, nostalgią, a dawni słuchacze najczęściej oczekują kawałków w starym stylu. Zdarzają się głosy uznania od faktycznych “starych fanów”, ale dużo tego nie ma.
Konkurowanie z Oliwką Brazil nie będzie łatwe (śmiech).
Wolałbym konkurować np. z SBM w kwestiach wydawniczych, bo w samej muzyce konkurencja to pewna iluzja. Słuchaczy “przejmuje się” raczej współpracą. A czy nagrałbym z nią kawałek? Chętnie. W klipie “Księżyca blask” widać nawet sympatię Ciecha do postaci, która “być może” była nią inspirowana.
Długa przerwa, ale wracasz po niej z konkretnym materiałem. Podwójny album, długo nad nim pracowałeś?
Pierwsze teksty i nagrywki na płytę były w 2020 więc można powiedzieć, że dosyć długo, ale to było raczej luźne i nieukierunkowane. Faktyczna praca nad albumem trwała parę miesięcy. Najwięcej wysiłku pochłonęły kwestie organizacyjne, techniczne i marketingowe, ale przy kolejnym projekcie powinno to już pójść sprawniej.
Nawiązując do pierwszego singla, bujasz trochę w obłokach. Wydaje mi się, że postawiłeś wszystko na jedną kartę, która nazywa się melodyjność. Liryka odeszła na drugi tor. To znak obecnych czasów?
Czasy są takie, że znaczenie rymowania maleje na korzyść ekspresji. Mariaż emo z rapem w minimalistycznym sosie wydaje się najdostępniejszą opcją dla dzisiejszych słuchaczy i twórców. Zawsze lubiłem melodyjny rap, a to, co się faktycznie u mnie zmieniło to postawa i stosunek do świata. Dawniej byłem bardziej agresywny. Teraz bardziej refleksyjny, może nawet melancholiczny. Myślę, że to jest właśnie bardziej liryczne, o ile liryka to nie tylko płytkie pancze w gąszczu neologizmów. Poezja to też głębia myśli i emocji, ukryta w nieoczywistej formie.
Autotune to narzędzie, które nie jest czymś nowym i z tego, co pamiętam, korzystałeś z niego już wiele lat temu. Tymczasem widziałem komentarze części fanów, którzy nie są zadowoleni, że tak dużo go używasz na nowym projekcie.
Jeśli ktoś nie lubi autotune, to ma w czym wybierać. Zacząłem używać autotune jakoś w 2011, początkowo jako dodatek do refrenu, potem na zwrotki do wybranych kawałków. Z czasem stwierdziłem, że tych kawałków z autotune lepiej mi się słucha, mają ciekawsze brzmienie.
Ta forma ma mimo wszystko w sobie coś futurystycznego, co pozwala łatwiej oderwać się w wyrazie od szarej przyziemności.
Przejdźmy do projektu „Mixtape 2022”. Nie brzmi to, jak kontynuacja albumu sprzed 18 lat.
Jest to faktycznie raczej zapowiedź kontynuacji, a wyszło to trochę przypadkiem jako bonus do mojej płyty. Pod szyldem Sz$z powstało w przeszłości kilka płyt, m.in. Enziskenzis (2001), Benzyna (2010) i żadna nie była stricte kontynuacją poprzedniej. Materiał typu “Mixtape 2005” wymaga nieco większego zaangażowania od wszystkich uczestników, ale liczę, że może w tym roku uda się coś podobnego odpalić.
Nie da się ukryć, że na krążku słychać duże inspiracje traperami ze Stanów.
Podobno “jesteś tym, co jesz” więc jak przesiąkniesz, tym czego słuchasz, to siłą rzeczy zaczynasz tym trącić. W ostatnich latach słuchałem dużo więcej muzyki niż kiedyś. W dodatku wyłącznie ze Stanów i to ma konsekwencje. Trap to zresztą dla mnie kulminacja fali, która długo wzbierała. Sięgam tu wręcz do antyków jak Lost Boyz czy Bone Thugs, czyli takich moich pierwszych autentycznych faworytów.
Dotarły do mnie informacje, że przy płycie większość dawnych reprezentantów Szybkiego Szmalu nie chce mieć z tym projektem nic wspólnego.
Faktycznie, w większości nie mają z tym związku, chociaż przy ostatniej okazji ludzi z M’05 i Benzyny zbiorczo zapraszałem do udziału. Trzeba zaznaczyć, że w Szmalu rotacja była normą od początku. Z pierwszej płyty, EnzisKenzis, 60% ludzi z okładki nie dotrwało do kolejnej płyty. Nie był to nigdy klasyczny zespół, ale luźny kolektyw podziemnego labelu. Coś na kształt dawnego Ruff Ryderz czy dzisiejszego Young Stoner Life. Kiedy wystartowała Aloha, spora część wykonawców skupiła się na pracy tam, więc zaangażowanie w Szybki Szmal zaczęło szybko wygasać, a Kajuta Studio przestało być centrum socjalizacji. Były też różnice w poglądach, osobowości, stylistyce. Mnie nie fascynował ani trueschool, ani hardcore. Innych za to tak nie pociągał bounce, crunk czy w końcu trap. Dzieciaki patrzą na swoich ziomków przez różowe okulary i dopiero z czasem może się okazać czy naprawdę tak wiele nas łączy.
Z kim ze składu masz jeszcze kontakt?
Z czasów EnzisKenzis to już tylko z Ciechem i Brunem, a z etapu M’2005 jeszcze ze Scoopem.
Reszta się od Ciebie odwróciła?
Można chyba tak powiedzieć, ale bym nie dramatyzował. To była naturalna kolej rzeczy.
Poza Ciechem, którego starsi słuchacze na pewno pamiętają, na „Mixtape 2022” pojawili się też mniej znani zawodnicy.
Inkognito i Winz to nasze stare ziomki z Ursynowa. Winz (dawniej Cfany Gapa) też miał studio i tam m.in. z Inkognito i Thorem tworzyli UGC (Ursynów Gandzia Club). Dany, bardzo aktywny reprezentant młodszego pokolenia i ziom z Imielina. Jako jeden z ostatnich nagrywał w starej Kajucie. Mieliśmy z nim i Wifonem swego czasu freestajlowy skład Imieligos. Czeczen i Joanna, rapowe małżeństwo, które nagrywa z całą Polską hardkorowy rap. Joanna nagrywała w Kajucie jeszcze w czasach Benzyny. Miała być nawet w kawałku “Rozgrywka”, ale finalnie nie wszedł na płytę. Kiedy startowało nowe studio, zaprosili mnie na swój album i tak się znów spiknęliśmy. Tektywa nie trzeba raczej zbytnio przedstawiać. Weteran z 7 Łez, a obecnie FracTalle. Poznaliśmy się dawno temu, chyba jeszcze przez Kozaka. Kontakt odnowił się trochę dzięki CZN&J, którzy z nim intensywniej kolaborowali.
Label Szybki Szmal w 2023. Czego możemy się spodziewać?
Zaczęliśmy właśnie nowy projekt z Ciechem, Winzem i Wielkim Czarnym. Czarny to ziom Winza, z którym tworzą Foozye. Występował też np. na płycie Jędkera. Zobaczymy, w jakim kierunku to pójdzie i czy dołączą inni. Poza tym nadchodzi “Kalifornia”, coś, co zbuduje konkretny wizerunek $zmalu, ale na teraz nie chcę więcej spojlerować, by nie zapeszyć.
Na koniec jeszcze czysto rozluźniające pytanie. Często mylą cię z Kalim z Ganja Mafii? Bo słyszałem nawet o historiach, że ktoś przejechał pół Polski na koncert i się mocno zdziwił.
Zdarzyło mi się parę razy, że ktoś mnie gdzieś zapraszał itp. i dopiero po dłuższej chwili orientowałem się, że to pomyłka. Stąd pojawiło się u mnie 2$Z (dwa, dolar, zet) przed Kali, chociaż dla wielu to też okazało się nieprzeniknioną enigmą (2$z, czyli 2Sz lub inaczej SzSz to w skrócie po prostu Szybki Szmal). Było w historii kilka przypadków zbieżności imion. Niedawno taki problem mieli Lil Baby i DaBaby. Ostatnio wspominałem nawet u Flinstona, że najprostszym rozwiązaniem byłoby zrobić jak oni, czyli nagrać coś razem.
Dwóch Kalich w jednym numerze. Brzmi spektakularnie.
A kto by nie chciał? To ceniony artysta i moim zdaniem utalentowany. Łączą nas też, jak widzę wypalane ilości. Od wielu lat nie słucham polskiej muzyki i nie śledzę sceny, więc mam spory dystans. Wiem, że są jak zawsze podziały, konflikty i inne dramy, ale nie wiem, kto jest z kim, przeciw komu i czy komuś bym się taką lub inną kolaboracją naraził. Zresztą, każda kontrowersja to publicity i działa dobrze na rynek.
Dzięki za rozmowę.
Dzięki.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Alan: „Nie jestem graczem na lato tylko na lata” – wywiad
Z raperem rozmawiamy na konferencji trzeciej gali High League.

Alan jest kolejnym raperem, ogłoszonym w federacji Malika Montany. Zawalczy on na trzeciej gali High League, gdzie zmierzy się w oktagonie z Przemysławem „Kolarem” Kolarczykiem. Złapaliśmy kontrowersyjnego artystę po konferencji, żeby zadać mu parę pytań.
W środowisku hip-hopowym różnie się mówi o galach freak fight, jakie masz do nich podejście? Przyszedłeś tutaj dla promocji czy bardziej zajawkowo żeby, się sprawdzić w walce… legalnej?
Wiesz co, zawsze chciałem się tak ponapi*rdalać w klatce. Już za dzieciaka, jak oglądałem filmy w takiej tematyce, to o tym marzyłem. Nie jestem tu dla promocji, nie jestem tu dla hajsu. Ja przyszedłem tu sprawdzić samego siebie.
A jest jakiś raper, z którym chciałbyś zawalczyć?
Myślę, że nie, ja nie jestem taki konfliktowy. To zawsze było tak, że ktoś mnie mocno wk*rwił, a ja robiłem z tego wielką aferę. Wiesz, bo ja jestem taki, że jak już uderzam to na pełnej k*rwie i przez to były dymy. Tak było z Cheatzem, a nawet nie wiedziałem, że to jest szczyl, ile on ma lat, bo chciałem to z nim wyjaśnić w inny sposób. Nie jestem taki, żeby specjalnie dymić i odpi*rdalać lipę. Przychodzę i po prostu robię swoje.
Okej, a co do twojego impulsywnego charakteru. Nie uważasz, że takie akcje jak z samochodem mogą Ci zaszkodzić. W komentarzach nawet twoi fani twierdzili, że było to głupie zachowanie.
Ja mam wyj*bane w PR. Jestem po prostu sobą. Wiedziałem, co robię więc po co mam za to przepraszać? To jest najgorsze, że ludzie nie widzą, że jestem po prostu w tym wszystkim szczery. Oni uważają mnie za jakiegoś turbo przyj*ba, gdzie nie robię sam z siebie poj*banych akcji. Wszyscy stali się nagle obrońcami gościa, co się do mnie przypi*rdolił. Skopał mi furę, a ja go nie rozjechałem na śmierć, tylko lekko puknąłem. Ja już się z nim biłem dwa razy tam, myślę, że go j*bnę tym samochodem, niech leży niech spi*rdala. Pi*rdolnąłem go, pojechałem w pizdu. Wróciłem do domu, zagrałem w LOLa, zwaliłem konia, poszedłem spać.
“… i sprawa zamknięta”. Przejdźmy do muzyki, jakieś plany wydawnicze? Bo trochę ci nie po drodze ostatnio z wytwórnią.
No tak. Nie mogę też teraz za dużo mówić. Chcę odejść, a oni robią mi problemy i nie chcą mnie puścić. Pojawiają się jakieś chore sumy za wykup, zupełnie nierealne. Jeżeli faktycznie jestem tyle wart, to chciałbym tyle zarobić. Czekam na oświadczenie, bo HHNS miało wydać komunikat w mojej sprawie. Ludzie mieli poznać prawdę, jestem ciekawy jaka jest ta prawda. Ja chcę po prostu odejść i robić swoje, żeby nikt mi się nie wpi*rdalał. Ludzie mi piszą, że Sajkoplacebo się przyjęło, po czym zniknąłem na rok. Ale to nie ja sam z siebie zniknąłem na rok, tylko stwierdzono, że ludzie będą mną rzygać, więc robimy przerwę. No i spoko, zrobiłem sobie tę przerwę. Ja nie wiedziałem mordo jak to działa. Dotychczas byłem na swoim kanale, gdzie jak zrobiłem 10 koła wyświetleń, to było zajebiste i wow mega. Tutaj zaczęły się jakieś większe liczby i byłem tym zajarany. A po przerwie wyszło gówno. Zacząłem robić rzeczy bardziej jakie czuje, a nie jakie siadają. Pisał ktoś nawet, że byłem blisko mainstreamu, ale zszedłem na inną drogę. Stary, ja mam wyj*bane. Ja nie muszę iść na sam szczyt i na siłę robić ten patotrap czy inne poj*bane numery. Wolę robić, co w danej chwili czuję. Ostatnio napisałem nawet na Instagramie, że nie wszystko jest dla sławy, nie wszystko jest dla pieniędzy. Ludzie będą mówić, że ja tu przyszedłem, żeby się wypromować — ch*j tam. Jedyne czego potrzebuję to robić swoje, i żeby być z tego usatysfakcjonowanym. Tyle mi wystarczy.
Zakładając, że udałoby Ci się rozwiązać problem z HHNS, pójdziesz na swoje czy masz już może jakieś wstępne rozmowy z labelami?
Nie miałem żadnych rozmów z wytwórniami. Chce iść na swoje i wydawać na swoim kanale, ale to za jakiś czas. Na razie chce sobie odłożyć materiał i go dopracować, żeby to było 100% mnie. Nie skupiam się na tym, żeby to były virale na TikToku czy hity lata, bo ja nie jestem graczem na lato tylko na lata. Potrafię zrobić kawałek w każdym stylu czy to będzie trap, czy boom bab, mogę sobie zrobić dancehall. Poruszam się na wielu płaszczyznach i nie jest mi potrzebne zamykanie się tak, jakby w jednym gatunku tego, co robię.
Dzięki za rozmowę.
Dzięki.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Szymon_C: „Płyty VNM-a znamy na pamięć” – wywiad
Rozmawiamy z autorem płyty „Student”, którą wydała wytwórnia DeNekstBest.

– W życiu nie dostałem lepszego dema – tak jeszcze kilka miesięcy temu o Szymonie_C mówił VNM. W miniony piątek ukazał się solowy album rapera zatytułowany „Student”, który ukazał się nakładem wytwórni DeNekstBest. Z autorem krążka mieliśmy okazję zamienić parę słów.
Cześć, zacznijmy od czegoś prostego na początek naszej rozmowy. Co się zmieniło od „Pocztówki”?
Siema, właściwie od tego czasu zmieniło się wszystko. Kiedy nagrywałem „Pocztówkę” byłem świeżo po maturze i zaczynałem pierwsze znienawidzone przeze mnie studia, które później porzuciłem. Właściwie okres, który opisuję na „Studencie” to było właśnie wtedy. Pamiętam, że głowę zajmowało mi wtedy mnóstwo różnych głupot typu jakieś nieudane związki, frustracja związana z wyborem nieodpowiedniego dla mnie kierunku studiów i lęk przed konsekwencjami tego wszystkiego. Bałem się, że zawiodę rodziców jeśli zdecyduję się rzucić tamte studia, bałem się, że robiąc to mogę też nie mieć racji i zmarnować sobie życie, a najbardziej przerażało mnie to, że jestem już dorosły i sam muszę podjąć jakąś decyzję. Koniec końców, wszyscy są cali i udało mi się wejść w dorosłość bez większych obrażeń. Rzuciłem ówczesną teleinformatykę na rzecz studiów reżyserii dźwięku, które za dwa miesiące kończę, podpisałem kontrakt z wytwórnią i wydaję debiut, więc chyba całkiem nieźle, przynajmniej jeśli ktoś patrzy na to z boku.
Wiele zmienił też moment, w którym postanowiliśmy z Verim stać się duetem twórczym i każdy kawałek robimy razem, niezależnie od tego czy będzie on solowym wydawnictwem, któregoś z nas czy wspólnym. Dziś mieszkam razem z nim i jego dziewczyną i bez przerwy pracujemy nad muzyką, robimy beaty, nagrywamy kawałki, on jest moim realizatorem, a ja jego. Znamy się dość długo, bo jako ekipa jeszcze zanim to nazwaliśmy i powstało SCBD, bujamy się jakoś od 2014/2015 roku jeśli dobrze pamiętam, ale tak naprawdę rapowymi bliźniakami staliśmy się jakoś 1,5 roku temu. Odkąd coś nam przeskoczyło w głowie i odkryliśmy nowy sposób tworzenia muzyki zmieniło się wszystko. Dziś, żeby zrobić kawałek od zera łącznie z beatem i wymyśleniem tematu i tekstu, potrzebuję góra kilku godzin. Kiedyś trwało to dniami, czasem i tygodniami, przez co robiliśmy stosunkowo mało muzyki i sfrustrowani czekaliśmy na wenę. Od 1,5 roku tworzenie piosenek i dźwięków jest naszą obsesją i robimy to każdego dnia. Dlatego „Student” to zaledwie trailer tego, co kitramy w szufladzie. Myślę, że gdyby ten jak my to nazywamy „przełom” się nie wydarzył to nie byłoby kontraktu, ani tego wywiadu dlatego mimo, że Veriego nie ma na płycie jako feat. to musisz zdawać sobie sprawę, że jest on integralną częścią każdego mojego albumu, a jak dobrze wsłuchasz się w tę płytę, to usłyszysz jego wokal na adlibach lub jako skit.
Dużo w moim życiu zmieniła też choroba mojej mamy, o czym nie chcę zbyt wiele się rozwijać, bo to sprawy rodzinne, ale na pewno sytuacja, w której znalazła się moja rodzina wymusiła na mnie, żebym z kolesia, który średnio ogarnia godzinę, dzień tygodnia i to jak się nazywa – stał się gościem, który robi robotę, bierze odpowiedzialność za swoje życie i stara się zadbać o najbliższych. Nikomu nie życzę tego, bo to nic przyjemnego, daleko też mi do wymądrzania się, ale moment kiedy dotarło do mnie, że moi rodzice nie są nieśmiertelni, i że przyszedł czas kiedy to ja powinienem martwić się o nich bardziej niż oni o mnie, zmienił na dobre to jak do tej pory postrzegałem świat. Podsumowując moją przydługą odpowiedź na to pytanie – finalnie wszystko skończyło się dobrze, mama jest na dobrej drodze do wyzdrowienia, ja wydałem debiut, studia zaraz mam nadzieję ukończę – witamy w dorosłości.

Jak wyglądała praca nad tą płytą? Jeździłeś te pół Polski jak nawijasz w „Jogurcie’?
Płyta powstawała dość długo, bo niektóre kawałki powstały bezpośrednio po „Pocztówce” np. „Moja Dziewczyna” czy „Nowy Rok” kiedy to jeszcze nie miałem żadnego pomysłu na album, ani planów wydawniczych. Finalnie część numerów nagrałem u siebie w domu rodzinnym, kiedy mieszkałem jeszcze z rodzicami, kilka kawałków powstało też teraz, chwilę przed oddaniem materiału. Proces powstawania beatów na ten album był bardzo dziwacznym, bo nie licząc beatu do „Prania”, który zrobiłem razem z Verim, to w większości były to podkłady albo od producentów, którzy są prywatnie moimi przyjaciółmi jak PMBTZ czy bL lub od producentów, których rzeczy zwyczajnie mi się podobają. Nie było to jednak typowe raperskie branie beatów z paki, którą dany producent wysłał, no może pomijając beat do „Nowego roku” czy „Kebaba” – tam rzeczywiście po prostu spodobał mi się beat i pod niego nagrałem. Natomiast w większości beatów, każdy był robiony dla mnie na zamówienie według moich różnych szalonych pomysłów, często nawet główny main sampel czy melodia były grane/samplowane lub wybierane przeze mnie i taki szkic beatu lub zamysł wysyłałem do jednego czy drugiego producenta lub spotykaliśmy się w studio i dopiero wtedy powstawała muzyka. Żeby było jasne – nie uważam, że są to jakieś superskomplikowane produkcje z kosmosu, wręcz przeciwnie – są w większości proste, zależało mi na tym, żeby po prostu to było moje i mam nadzieję, że w pewnym stopniu to słychać. A co do tego wersu z „Jogurtu” to gdyby tak zliczyć te spotkania u jednego czy drugiego ziomala podczas produkowania tej płyty to myślę, że podróżując bez legitymacji studenckiej i z dzisiejszymi cenami za paliwo mógłbym zbankrutować.
Od początku wiedziałeś jak będzie wyglądał ten album? Był na to konkretny zamysł czy trzaskałeś numery i coś się z tego najzwyczajniej uzbierało?
Tak jak wspomniałem wcześniej – parę kawałków powstało bezpośrednio po „Pocztówce” i trochę sobie poleżały, ale kiedy zauważyłem zależność między nimi, dodałem do tego miejsce, w którym aktualnie życiowo się znajduję i kilka innych rzeczy to wyszedł wydaje mi się, że dość mocno koncepcyjny i spójny album. Na pewnym etapie kiedy już miałem w głowie koncept całej historii postanowiłem, że muzycznie to musi być skrajnie różne żeby po prostu każdy numer nie tylko treścią, ale też formą obrazował miejsce czy sytuację, którą w danym kawałku opisuję. Ostatnią rzeczą jaką dodałem dla nadania klimatu całej płycie były skity wzięte żywcem z messengerowych rozmów i lektor, za którego robi mój przyjaciel o genialnym głosie i lekkim piórze – Resu. Jako, że Resu jest raperem, możecie usłyszeć np. w składzie Santhe Synthesi – to chyba jest to najdziwniejszy i zarazem jedyny stricte rapowy feat na tej płycie.
Siadasz do pisania, kiedy nadejdzie wena, czy na zasadzie „no dobra, dzisiaj mam czas to coś trzeba nabazgrać”.
Zacznijmy od tego, że już od dłuższego czasu nie piszę tekstów. Zwykle wymyślam sobie temat kawałka i wymyślam zwrotki w głowie lub staję przed mikrofonem, beat leci w pętli i po prostu rapuję, czasem po wersie, czasem po dwa, czasem po cztery. Odkąd pracujemy razem z Verim w studiu to nasze sesje wyglądają tak, że robimy kawałek od początku do końca, czyli robimy sobie jakiegoś loopa, później kładziemy szybko perkę i pod to już można nawijać i nagrać cały numer. Resztę rzeczy i instrumentów dodajemy później w aranżu. Wiele osób może nie zrozumieć naszego sposobu pracy, ale zaufaj mi, że za oceanem robią tak wszyscy i zawsze i to nie bez powodu. Jeśli robisz w ten sposób muzykę to zawsze udaje Ci się uchwycić największy ładunek emocjonalny, czyli moment, w którym wpadasz na jakiś pomysł i to zarejestrować, wszystko inne nawet najlepiej nawinięte – zawsze będzie odtwórcze. A przy takiej pracy zawsze jest świetna zabawa, plus kawałki powstają tak znacznie szybciej. Ktoś powie, że to freestyle, ale to nie jest żaden freestyle, przynajmniej nie taki z jakim kojarzą go wszyscy, bo nie jest to opcja bitewna gdzie serio musisz stać i wymyślić całe wejście na poczekaniu. To jest to samo, co pisanie tekstów tylko, że w momencie kiedy raper X zapisuje w notatniku wymyślony wers, ja mam już go nagranego i lecę dalej. Nie jest to nic wyjątkowego, każdy może to robić, to jest do wyćwiczenia i w dodatku pokazuje idealnie formę, w której jesteś oraz Twój stan emocjonalny. Założę się, że Pikers właśnie tak robi te numery i dlatego robi ich tyle i ma zawsze flowsy z kosmosu. Nie ma czegoś takiego jak wena, bo jak wymyślisz sobie taki wers to jesteś tak podjarany, że od razu chcesz wymyślić następny i to jest zajawka, to jest hip-hop.
Zawsze artysta ma swój ulubiony numer z płyty. Który to będzie u ciebie?
Moim ulubionym chyba jest „Pranie”, po 1. dlatego, że nieźle nam się odkleiło przy robieniu muzyki i ogólnie wszystkiego do tego kawałka. A po 2. dlatego, że niesie za sobą bardzo ważną dla mnie treść i jest swego rodzaju zwieńczeniem, puentą płyty. Bez tego numeru ta płyta byłaby jak film bez zakończenia i chyba nie miałaby sensu. Planujemy zrobić do tego jeszcze klip i puścić go po premierze albumu.
Warto było iść na te studia czy niekoniecznie?
Jak się obronię w czerwcu to Ci powiem XD. Ale ogólnie to jest temat rzeka – zależy na jakie studia chcesz iść, po co i czy masz jakieś inne wyjście, żeby dotrzeć do wymarzonego celu. Mi studia dały przede wszystkim czas, bo nie oszukujmy się – zakres wiedzy, którą dostajemy w polskim systemie edukacji często jest w ogóle nieadekwatny do tego czego od nas oczekuje świat po ukończeniu takich studiów. Wiadomo, że jeśli chcesz zostać lekarzem to musisz iść na medycynę i w tym przypadku chyba nie ma innych dróg, ale jeśli zamierzasz pójść w moim kierunku, a wcześniej nie miałeś nic wspólnego z mixem/masteringiem/produkcją muzyczną i idziesz tam w nadziei, że Cię nauczą (jak w sumie powinno to wyglądać) to radzę się trzy razy zastanowić jeśli nie idziesz do tego typu szkoły w Londynie tylko w Polsce. Wiele kierunków związanych z branżą muzyczną w Polsce kuleje, nie ma się co oszukiwać i nijak się to ma do poziomu, podejścia i zakresu wiedzy, który jest reprezentowany na tych samych kierunkach za granicą. Często to nawet nie jest wina samych wykładowców, którzy mogą być fachowcami w swojej dziedzinie, ale tego jak ułożony jest odgórny plan nauczania. Nie mniej jako prawie absolwent, paru rzeczy się nauczyłem, umiem np. nagrać już płytę kapeli rockowej, co nie jest wcale taką prostą sprawą. Moim zdaniem studia powinny wynikać z pasji, zainteresowań, szczególnie na takim kierunku jak mój, na którym raczej uzupełnisz wiedzę i zostanie Ci przedstawione dużo wiedzy naukowej. Jeśli po zajęciach sam nie robisz mixów, ani innych tego typu rzeczy i nie grindujesz tego, to takie studia nic Ci nie dadzą, nawet jeśli je ukończysz, ale tak chyba jest ze wszystkim. Nie ma co się bać stereotypów i słuchać gadania, że „bez studiów będziesz nikim” – jak wiesz, co chcesz robić w życiu, to po prostu to rób i będzie gitara.
To teraz pytanie równe proste co intrygujące. Co jest najważniejsze w muzyce?
Najważniejsza w muzyce jest… MUZYKA. Wiem, głupie ale czasem jak słucham niektórych artystów, to mam wrażenie, że zapomnieli do czego muzyka służy (w sensie, że do słuchania). Żaden normalny człowiek nie siedzi z kalkulatorem i nie liczy podwójnych rymów, ilości skomplikowanych metafor, trudnych słów, panczlajnów, nie sprawdza czy zaśpiewałeś najczyściej albo czy ułożyłeś najbardziej skomplikowane flow albo zmieniłeś 10 razy tempo i tonację w 3-minutowym kawałku. Ja osobiście mam to wszystko gdzieś. Raz zrobię głupi numer, raz coś smutnego, innym razem coś mądrego, raz zrobię techno, raz trap, raz oldschool a raz sobie nawinę do gitary przy ognisku, mam to w dupie, bo takie jest życie. Po prostu to ma się dobrze słuchać i mają być w tym emocje, które odzwierciedlają ten numer, który robię i taką muzykę robię, a przynajmniej staram się. Czasem mi to wyjdzie lepiej, czasem gorzej, ale takie jest moje założenie.
A masz w jakiś artystach inspirację?
Ojej, mnóstwo jest tego, ja ogólnie słucham bardzo dużo muzyki, ale tak bardzo bardzo bardzo dużo. Odkąd do Polski wszedł streaming to zapuszczam się w naprawdę najciemniejsze zakątki Spotify i w żadnym wypadku nie zamierzam przestać, dlatego jeśli zapytałbyś mnie CZEGO SŁUCHAM, to każdego dnia byłbym w stanie podać Ci inne tytuły. Mogę powiedzieć czego słucham w tym momencie albo jacy artyści są dla mnie ważni, może o tak. Chociaż pewnie zapomnę połowy.
Zacznę od tego, że mamy cudownych artystów i muzyków w Polsce, jestem wielkim fanem Bitaminy, Vito Bambino, Sanah, Natalii Nykiel, Jareckiego, Ralpha Kamińskiego, Igora Herbuta, zespołu Lemon, Marie, Mięthy, Natalii Szroeder, Domowych Melodii, Marii Peszek, Rosalie, Kacperczyków i mógłbym tak naprawdę długo wymieniać, podobnie jest z raperami. Wiem, że u nas w środowisku panuje jakieś takie dziwne przeświadczenie, że skoro jesteś raperem to przyznawanie się do tego, że słuchasz muzyki kolegów, a już broń Boże chwalenie ich wiąże się z tym, że zaraz ktoś tam Ci zarzuca, że wchodzisz temu czy tamtemu w dupę, ale mam na to ciężko wyj*bane, bo to tylko jakiś kolejny stereotyp wymyślony przez twarde głowy. Uważam, że mamy w Polsce świetnych raperów, którzy dziś już często niczym nie odstają od tego, co się teraz dzieje w Stanach. Ba! często nawet są zwyczajnie ciekawsi. I już mniejsza o to czy słucham tego w kontekście inspiracji, bo to już rzeczywiście zdarza mi się coraz rzadziej, ale ja po prostu lubię słuchać dobrej muzyki i dobrego rapu, a w Polsce jest tego naprawdę masa, bo masz i Sokoła, którego płyty katuję i Białasa, którego jestem ogromnym fanem jeszcze z czasów jak wydawał mixtape’y i Bedoesa, Okiego, Otso, Pro8l3m, Żabę, Matę, Tau, Szpaka, Pikersa, Ćpaj Stajl, Mesa, śp. Rasmentalism, Quebo, Zdechłego Osę, Diseta (który jako pierwszy w Polsce połączył synthwave z rapem!), nieśmiertelnego Borixona, Tedego, Mielona, Undę, Tymka, który odlatuje w coraz ciekawsze rejony, Sentino, Sobla, Pezeta, VNMa, Veriego i ta lista mogłaby jeszcze zawrzeć ze stu raperów, których muzykę lubię, ale nie o to w tym chodzi. Dziewczyny w Polsce rapują już coraz fajniej i jest ich coraz więcej, ale czekam na coś, co nie będzie dissem na facetów, wyzwoleniem seksualnym czy historią miłosną, oczywiście generalizuję, ale jeszcze nic w Polsce z kobiecego rapu nie rozj*bało mnie tak jak np. 070 Shake, Tierra Whack, Little Shimz czy Doechii – tam serio są skillsy nie tylko rapowe i w dodatku jest to coś odkrywczego, unikatowego, bardzo czekam, aż pojawi się ktoś taki u nas. Póki co, najciekawiej do gry moim zdaniem weszła Ruskiefajki, ale nie wiem czy przypisywać to do rapu, w każdym razie bardzo fajna muzyka.
Jeśli chodzi o rzeczy, które wychodzą za granicą to już w ogóle jest studnia bez dna, w której codziennie kopię. Wiadomo, uwielbiam Kanye, Drake’a, J.Cola, Jaya-Z, Kendricka i ogólnie tam tych wszystkich świętych, często lubię sobie wrócić do początków Cash Money, kiedy była tam jeszcze duża, fajna ekipa i robili chamski południowy trap, lubię Torego Laneza, Westside Boogiego, Ty Dolla Signa, Kevina Gatesa, Jeana Dawsona, Joynera Lucasa, którego śledzę odkąd wyszło „Im not racist”, MGK’a w wersji rapowej i rockowej, Nas wrócił z bardzo fajnymi płytami, The Weeknda śledzę w sumie od początku kariery, kocham Jorję Smith, lubię Mura Masę, Slowthaia, French Tha Kida, Stormziego, Octaviana i ogólnie dużo ciekawych rzeczy wychodzi na Wyspach. Ostatnio wkręciłem się też w muzykę Mike’a Deana, ale to już jest rzecz dla odklejeńców. Lubię też inne gatunki, często zdarza mi się odpalić ten taki niuskulowy rock jak Bring Me The Horizon czy The Neighbourhood. Ostatnio też katuję taką alternatywną dziewczynę, która nazywa się Wet. To wszystko i wszystko to czego nie wymieniłem na pewno wpływa na mnie jakoś, szczególnie te bardziej pokręcone rzeczy, bo z tego czerpię największą inspirację. Ale inspiracja to nie tylko muzyka, ostatnio coraz więcej obcuję ze sztuką np. z filmami Wojciecha Bąkowskiego, bardzo dużo oglądam i słucham też wywiadów i podcastów, sporo inspiracji dostarczają mi też filmy/seriale/książki, ale tu już nie będę wymieniał, bo i tak odpowiedź na to pytanie jest za długa. Nie polecam gadać ze mną o muzyce, nie potrafię zamknąć gęby.
Jak wygląda bycie podopiecznym VNMa? Ingerował on w jakimś stopniu w „Studenta”?
Nie wiem jak wygląda bycie podopiecznym VNMa, bo automatycznie jak zaczęliśmy współpracować staliśmy się ziomkami i nie ma tutaj relacji uczeń-mistrz, po prostu jaramy się nawzajem swoją muzyką. Chociaż pół żartem mówi mi „synu”, a ja mówię „ojciec”, bo co by nie było, przez pół mojego rapowego życia był to dla mnie i dla wielu moich kolegów idol, koleś który wprowadził do Polski coś, co dla nas, gówniaków z gimnazjum było powiewem świeżości w tym smutnym jak wiadomo co kraju. Jego płyty mimowolnie znamy na pamięć od deski do deski i jesteśmy w stanie zacytować je obudzeni w środku nocy i to trzeba mu oddać mimo tego, że dziś jesteśmy innymi artystami i robimy nieco inną muzykę, bo raczej ciężko porównać to w jaki sposób ja rapuję do tego jak rapuje VNM, jest to zwyczajnie coś innego – i fajnie! Co do ingerowania VNMa w „Studenta” to przyszedłem z niemalże gotowym, ukształtowanym materiałem i pomysłem na siebie. Jemu ten pomysł się spodobał i postanowił to wydać i w sumie tyle. Wiadomo – zawsze mogę liczyć na szczerą opinię czy jakąś radę, ale nikt mi tutaj nie mówi jak mam robić muzykę i jaką mam robić muzykę, choć zawsze jestem otwarty do wysłuchania wszelkich sugestii. To czy z nich skorzystam już zależy ode mnie.
Najlepszy kebab jakiego jadłeś?
Hubson zabrał mnie na taki Kebab w Warszawie, nazywał się bodajże Sapko, na Wolskiej – jedyny kebab, który po zjedzeniu nie sprawił, że zgnił mi żołądek. Nie dość, że był wyśmienity to jeszcze czułem się po nim jak po zjedzeniu normalnej, dobrej potrawy. Polecam, ja.
Co dalej będzie z SCBD?
Mam nadzieję, że za parę lat będzie to jedna z największych wytwórni w Polsce, a przynajmniej jedna z takich, które coś znaczą na rynku. Ta, wiem, można się zaśmiać czytając to, ale mi wcale nie jest do śmiechu, bo mamy plany, które już realizujemy, żeby w przyszłości tak się stało. Chwilę po premierze „Studenta” odpalamy kanał SCBD, zaczynamy budować własną markę, będzie tam leciało bardzo dużo luźnej muzyki od nas. Między płytami wydawanymi w DNB, mamy też kilka fajnych pomysłów na to jak wypełnić niszę i zrobić parę ruchów, których nikt w Polsce nie robi jako grupa ze ściśle określoną ideą i hasłem. Dużo muzyki od nas w tym roku przede wszystkim, a więcej nie chcę zdradzać, bo jeszcze przypadkiem komuś się obije o uszy i zrobi to przed nami. Polecam obserwować ruchy, mamy w szufladzie mocne rzeczy i głupie pomysły.
No to zakończmy ten wywiad najważniejszym pytaniem? Nauczyłeś się już wstawiać tę pralkę?
TAK! Co więcej, każdy kto kupi moją płytę w pakiecie dostanie przyjazną dla oka instrukcję do robienia prania w formie komiksu, który narysowała moja współlokatorka. Nie dziękujcie :*
Dzięki za rozmowę.
Dzięki.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
L1.PA: „Każda linijka ma za sobą nieść jakąś wartość” – wywiad
Rozmawiamy z autorem albumu „Nie, dziękuję”.

4 marca ukazał się solowy album rapera działającego na scenie pod pseudonimem L1.PA. Z okazji premiery krążka przeprowadziłem z mieszkającym na co dzień w Holandii artystą krótką rozmowę.
W wywiadzie poruszyliśmy oczywiście temat nowego krążka, a także historii z numeru „Pocztówka” i postrzeleniem Kuby przez sąsiada. Ponadto dowiedzieliśmy się, co L1.PA sądzi o dzisiejszej scenie hip-hopowej i jak jego życie zmieniło się, kiedy odstawił alkohol.
Cześć, zacznijmy może od tematu równie błahego, co intrygującego. Komu lub czemu, tak właściwie odmawiasz w tytule albumu?
„Nie Dziękuję” to bezpośrednie nawiązanie do słynnego mema „Nie, dziękuję”. Okładka była próbą odwzorowania 1:1 tego właśnie mema. Przez ubrania, rekwizyty, kolorystykę po posturę i gesty. W zasadzie jest to żartobliwa metafora lub w sumie bezpośrednia próba przekazania informacji o rezygnacji z picia alkoholu. Po zakończeniu pisania tekstów na album zdałem sobie sprawę, że w większości kawałków na płycie jest jakaś linijka poruszająca temat odbicia od melanżu. Ponadto album napisałem już w okresie całkowitej abstynencji. Przez co stwierdziłem, że ten temat spina całość w jedną klamrę.

Jak wyglądały prace nad tym materiałem? Z góry wiedziałeś jak to wszystko będzie wyglądać, czy jednak spontaniczniej wyszło? Dwa numery pochodzą chyba jeszcze z roku 2019.
Odpowiedź w pierwszym pytaniu odnosi się trochę do tego. Materiał był tworzony nieco chaotycznie, z doskoku i w przerwach między ogarnianiem życia zawodowego. Napisałem 2-3 numery w 2019, a potem parę miesięcy nic, potem znowu 2-3 numery i na końcu w 2021 spiąłem się i dopisałem resztę.
Nawiązując do twoich wersów z “Rezonansu”, co jest nie tak z nową falą?
Pochodzę ze starej szkoły rapu, nic nie mam do nowych brzmień, słucham również newschoolu. Aczkolwiek dla mnie najważniejszą wagę zawsze miała treść i przekaz.
Szacunek do słowa, dla mnie każda linijka ma za sobą nieść jakąś wartość dodatnią, nie lubię wypełniaczy, zapychaczy, pisania linijek byle się rymowało. Rap nowego pokolenia jest muzyką typowo rozrywkową. Nie ubolewam nad tym, kultura uległa komercjalizacji i to jest tylko tego skutkiem ubocznym. Lecz ja się zakochałem w muzyce, w której ważne są emocje i autentyczność. Jak ktoś nawija, to musi być czuć, że te historie są prawdziwe.
W każdym numerze udziela się inny producent. Niecodzienne rozwiązanie. Wynika to z twojej „wybredności”?
Wynika to z ekstremalnej wybredności. Przykładowo kawałek „Głód Tworzenia” był nagrany na trzech lub nawet czterech różnych bitach, po czym finalnie wylądował na produkcji Eeryskies’a. Ciężko jest mi dogodzić i proces poszukiwania bitów to przesłuchiwanie setek produkcji.
Zmieniło się coś w Twoim życiu po trzydziestce, czy to jednak umowna granica wiekowa?
Może nie dokładnie po trzydziestce, ale w okolicach tego wieku trochę przed i trochę po, wydaje mi się, że zmienia się trochę optyka i postrzeganie świata. Przewartościowałem sporo spraw w swoim życiu. Generalnie w moim życiu bardzo dużo się zmieniło odkąd przestałem melanżować i pić alkohol. A to miało miejsce niedługo po 28. urodzinach. Jak patrzę w tył, to była to najlepsza decyzja ever. Od tamtego czasu praktycznie każdy aspekt mojego życia się poprawił.
„Pocztówka” robi wrażenie. Jak to było z tym postrzeleniem Kuby przez sąsiada?
Oczywiście wszystkie historie z „Pocztówki” są odbiciem rzeczywistych sytuacji 1:1. Było dokładnie tak jak nawinąłem. Gościu strzelał do nas z wiatrówki z balkonu z czwartego piętra, podczas gdy my graliśmy w nogę na boisku koło śmietnika i trzepaka. Typ się chyba wk*rwiał, bo piłka czasem uderzała w zaparkowane auta i wyzwalała alarmy. Na początku nie wiedzieliśmy, co jest grane, parę razy słyszeliśmy tylko świst powietrza i ktoś tam dostał kulą po kostkach. No i w końcu mój ziomek Kuba został postrzelony dokładnie w sam środek klatki piersiowej, centralnie w mostek. Ta kula na szczęście nie przebiła się, tylko zostawiła ranę i spory ślad na skórze. Później były jakieś rozkminy, że rodzice jego mieli to zgłosić na policję, ale nie było 100% pewności, że to był ten gość z balkonu, bo to były tylko domysły. No, ale fakt był taki, że strzelano do nas z wiatrówki.
Jak patrzysz z perspektywy operatora i montażysty na poziom polskich produkcji music video?
Poziom teledysków w Polsce jest kozacki. Produkcja video mocno się rozwinęła w ciągu ostatnich lat i jest parę silnych ekip w PL jak i również solo film makerów. Każdy zna chyba 9liter filmy i HDSCVM. Z solo film makerów fajne rzeczy robi Szerszeń, Kooza i Brevko. Tych ludzi jest dużo więcej, długo możnaby wymieniać. Obserwuję i sprawdzam, jest trochę tak, że pewne pomysły i patenty są zapożyczane i krążą w obiegu. Każdy od każdego podpatruje jakichś rozwiązań, działa to z resztą tak samo jak i w muzyce. W zasadzie nie mamy się czego wstydzić na arenie międzynarodowej. Budżety w ostatnich latach też są coraz większe. Niekiedy raperzy zatrudniają domy produkcyjne spoza półświatka hip-hopowego i to też przynosi ciekawe efekty.

Odnośnie do jeszcze perspektywy, na co dzień mieszkasz w Holandii. Masz kontakt z tamtejszą kulturą hip-hopu?
Sprawdzam czasem raperów holenderskich, przesłucham czasem jakieś albumy i obejrzę klipy.
W tym kraju oczywiście rap również jest nurtem muzycznym numer jeden. Mimo, że ten kraj jest wielkości dwóch polskich województw i ma ok. 16 mln mieszkańców, to rapowe klipy potrafią wykręcać ponad 50 mln wyświetleń na YouTube.
To tak na zakończenie, lekko i niezobowiązująco. Przedstawisz nam swoje plany na przyszłość?
Plany na przyszłość to przede wszystkim realizować się w fachu filmowca i rozwijać swoją firmę video produkcyjną „Offbeat Motion”. Co do muzyki to traktuje ją jako formę autoterapii, do kartki przysiadam głównie kiedy się nazbiera we mnie różnych emocji i czuję, że muszę to wyrzucić z siebie. Cały czas odczuwam potrzebę dzielenia się pewnymi obserwacjami i nie sądzę, żeby to się zmieniło w najbliższym czasie.
Nie snuje planów wydawniczych, piszę tylko w momentach, gdy mam trochę wolnego czasu od pracy. Na pewno będę nagrywać, mam już jakieś nowe bity, które chcę w przyszłości zaatakować. Wydaje mi się, że po tej płycie zdefiniowałem bardziej klimat muzyczny, w którym chciałbym się poruszać, i w którym dobrze się czuję.
Dzięki za rozmowę.
Dzięki i pozdrawiam!
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Rozmowa z Tede, która została przeprowadzona 26 lutego podczas koncertu rapera we Wrocławiu z okazji 20-lecia płyty „S.P.O.R.T.”.
Podczas wywiadu poruszono takie tematy jak aktualna sytuacja na Ukrainie, 20-lecie S.P.O.R.T.-u, nagrywki za czasów RRX-u czy pięć najlepszych płyt. Ponadto Tede powiedział czy nagra kontynuację numeru „Pażałsta”.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News4 dni temu
Bedoes zszokowany. Kończy współpracę z Gargamelem
-
News2 dni temu
26 lat temu policja zatrzymała Włodiego, Wilka i Sokoła
-
News4 dni temu
Zui: „Król jest jeden, król Sentino”
-
News21 godzin temu
Josef Bratan vs Wiewiór – raper kilkukrotnie na deskach
-
News3 dni temu
Taco Hemingway pobił rekord Maty
-
News1 dzień temu
Fazi „dojechał” Alberto? Zawodnik GM2L odpowiada
-
News2 dni temu
Waldek Kasta idzie na wojnę z hejterami
-
News24 godziny temu
Young Leosia i Bambi w studiu Fame MMA. „Nagrywamy płytę jak Drake i 21 Savage”