Felieton
KOMENTARZ KAABANA: Gruby Mielzky – historia prawdziwa

Na wstępie chciałbym przeprosić wszystkich moich czytelników za zwłokę we wrzucaniu „KOMENTARZY KAABANA”, po prostu są rzeczy ważne i ważniejsze, a jak już pisałem w paru miejscach – nie zwykłem wrzucać niedróbek, bądź tekstów, z których nie jestem zadowolony w 100 procentach. Ironią jest, że to, co czytacie teraz było gotowe już 1,5 tygodnia temu, tylko cały czas coś stawało mi na drodze do dokończenia tego tekstu.
Przypomnijmy więc, kim dokładnie jest ten cały Mielzky? Na samym początku był jednym z rzeszy raperów, którzy po EP-ce Smarkiego zapragnęli być jak on, w związku z czym nagrał „Umrzeć w super butach EP”. Bezczelne zżynanie z kolegi, który swoją stylówką zrobił furorę nigdy nie miało racji bytu, tak było i w tym wypadku. W głowie mi się nie mieści, jak można być aż tak bezkrytycznym w stosunku do swoich dokonań, jednak świat cały czas zaskakuje. W każdym razie, jest to płyta jeszcze gorsza, niż wydany niedawno legalny debiut MC pochodzącego ze Starogragdu Gdańskiego, więc nie traćcie ani sekundy na ściągnięcie jej, nie mówiąc już o słuchaniu. Nawet w kategorii beki lepiej puścić sobie jakiegoś typa, który myśli, że jest dobry, niż to ścierwo.
Po tej żenującej próbie zabłyśnięcia przed szerszą publicznością (jestem 2 lata młodszy od Mielzkiego a i tak w 2006 roku miałem więcej wyczucia co do własnych dokonań na jakimkolwiek polu, niż on) Tomasz rozpoczął karierę internetowego publicysty, który za wroga postawił sobie przede wszystkim chujowy polski rap. Wykonawcą, który szczególnie mierził Mielzkiego był rzecz jasna naczelny idol gimbusów: Gural aka otwórz drzwi dla hydraulika aka powiedz gdzie jest hajs dziwko aka w górę jadę windą sobie. Dla przypomnienia garść opinii głównego zaintresowanego na temat mixtejpu „Inwacja porywaczy ciał:
– „No i to jest niestety polski rap. inwazja porywaczy ciał, totem leśnych ludzi, a weź spierdalaj z takim rapem.”
(w odpowiedzi na post, że polscy słuchacze nie mają dystansu do muzyki)
– „Mają dystans, ale mają też wyczucie wiochy. mam szacunek do gurala za 'opowiesci.. ’ , mam w oryginalnej wersji so u know. no i mogę mieć szacunek za to że nagrywa identyczne płyty i wciąż znajduje ludzi na to by je kupić. pozatym nie jaram sie ciuchami stopro w milionie kolorów, nie jaram sie bitami matheo znanego też jako 'szopen rapu’ (hahahahh co?) bo jeśli chce takich bitów to włączam storcha, no i nie jaram sie rapem gurala który defakto stał sie mocno gimnazjalny. ale okej, BUJAJCIE SIE, BUKA BLAŁ BLAŁ ,PAŁ PAŁ PAŁ , INWAZJAAA!”
– „A zajawka hm, no zajawka zajawką, ale od paru lat gural robi poprostu dziwne rzeczy coraz durniej je nazywając. Nie podoba mi się taki rap. I nie chodzi o to że 'po numerze na ortedze zgorzkniałem’ bo defakto jakbyś zauważył to ja od 3 lat nie nagrałem rapowego numeru poza 2 featami na Ortedze, wiec nie miałem gdzie wyrazić mojego stosunku do polskiego rapu.”
– „Chryste, widze że tutaj już sie zrobiło do tego stopnia mocno że jeśli tylko jedno złe słowo na gurala to od razu cios że przerost ego. co mam Ci powiedzieć? że jaram sie kiedy najebani polscy raperzy są w radiach a potem musze sie tłumaczyć z muzyki którą robie? stękacie że 'hiphopowców’ ma się za idiotów i bandytów po czym wpuszczacie ich napierdolonych jak psów do radia i dajecie możliwość pierdolenia głupot, no wybacz że mnie to nie śmieszy. i wybacz że nie jaram sie guralem. TAK TO PRZEROST EGO!”
– Odsłuchałem i wyrzuciłem, przepraszam. guralesko mógłby dać sobie spokój z chujowym nazewnictwem swoich albumów i zrobiłby coś na bitach laski, bo opowieści były mocarne, a potem było już tylko gorzej. kobzy, afrykańskie piosenki, pierdoły, dajcie sobie spokój.
No ta, tylko jak 'wiekszy projekt’ nazywa sie Totem Leśnych Ludzi to jak mam go traktować poważniej niż niepoważny mixtape Inwazja Porywaczy Ciał? Dla mnie poprostu od Opowieści jest coraz gorzej, a teraz to już niestety wręcz niesłuchalnie.”
Jak widać nasz bohater strasznie przeżywał (rzekomy) upadek rapu Gurala. Poza nim rozczulał się również nad ogólnym poziomem polskiej sceny, czego wyraz dał w utworze o tytule „Rap”, który znalazł się na płycie „Lavorama”:
https://www.youtube.com/watch?v=1XOyLNur-To
Dla leniwych zacytuję parę wersów z tegoż utworu:
zwątpiłem w polski hiphop i nie jest mi z tym smutno,
dla mnie to puste próchno, jednak powiem Ci, że
dzisiaj jest z Tobą Twój ukochany hip-hop,
rapowe gwiazdy, polscy raperzy w mediach,
gdy 6 lat wstecz, wybiegłbym myślą w przyszłość,
to rzuciłbym to gówno i kazał ludziom przestać.
Dzisiaj jest z Tobą Twój hip-hop, pan i zbawca,
w klipach masz suki, raperzy robią crunk,
pod ręką z hipokryzją zdzierają hajs w gimnazjach,
szczeniaki ćpają crack w gimnazjach, i mają haj.
Dzisiaj jest z Tobą Twój rap, co czuje kaskę,
łatwiej to akceptować, gdy sam czujesz jej swąd,
Houston pewnie to widział i nie mógł na to patrzeć,
pieprzyć rapowe szanse, polski rap miał ich dość.
I refren:
Hip-hop łamie mi serce, kiedy patrzę na was,
łamie mi serce, kiedy pa-trzę,
łamie mi serce, kiedy patrzę na was,
łamie mi serce, kiedy patrzę.
Wypisz-wymaluj są to wersy skierowane w stronę raperów pokroju Gurala. Oczywiście nie tylko, ale przywoływanie przeze mnie po raz n-ty DJ-a Dziadziora w kontekście tego, w jakiej wytwórni Mielzky wydał swoją debiutancką płytę nie jest dziełem przypadku. Jak widzimy, jeszcze 3 lata temu Tomasz bardzo cierpiał z powodu tego, że raperzy „zdzierają hajs w gimnazjach”, zaś dzisiaj sam zapierdala w koszulkach El Polako. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że nie rapował sobie tego od tak, tylko swoje poglądy podkreślał również w wywiadach:
Od niedawna przestałeś blogować, czemu?
Mielzky: Nie tylko blogować bracie, myspace mój również zniknął, ograniczyłem wszystko do facebooka. Sądzę że wszystko z czasem wróci, pewnie przy okazji jakiegoś mojego albumu. Blogowanie trochę mnie przeraziło kiedy zobaczyłem ile agresji w ludziach może wzbudzić fakt że ‘wstydzę się za polski rap’ , nie widzę w tym niczego dziwacznego lub przesadnie złego, owszem, wstydzę się za polski rap bo uważam że jest on w większości dramatycznie chujowy, ale czy to powód żeby szydzić ze mnie lub pisać mi popieprzone maile że mam odejść z gry? Jeżeli utożsamiacie się z każdym graczem, jeżeli jaracie się każdymi albumami, włącznie z polskim crunkiem czy bóg wie czym, to świetnie, jaram się że Wy drodzy słuchacze się jaracie, ale dla mnie to jest dramat jak wypierdala Fusznik, gość który jest oldboyem w temacie i rzuca mi wersem ‘kurwa ale ty jesteś brzydki / japa chamie, wal się na cycki’ , no faktycznie, nic tylko być dumnym z polskiego rapu.
Kiedy jeszcze pisałem na ślizgu usiłowałem dociec, jak można wstydzić się za coś, co samemu się robi, ale niestety, nigdy nie otrzymałem na to pytanie odpowiedzi. Takie opinie może lansować Ciech, który jest lata świetlne przed 95 procentami sceny, ale nie jakiś chujowy Mielzky, który ledwo złapał flow w tym 2009 roku. Znowu: czy tak trudno o choć odrobinę krytycyzmu w stosunku do własnych „dokonań”?
Wreszcie przyszedł 2012 i pierwsze plotki o tym, że Mielon koncertuje w koszulkach El Polako. Wszyscy w szoku jak Vienio, jednak na jakiekolwiek insynuacje odnośnie związania się ze Szpadyzorem reakcją był tylko i wyłącznie pobłażliwy uśmiech. Ustalmy fakty, ten raper pasuje do tej wytwórni mniej więcej tak, jak powiedzmy Bisz czy Laik do PROSTO, czyli NI-CHU-JA. Po pewnym czasie wyszło na jaw, że przypuszczenia okazały się prawdą i „Silny jak nigdy, wkurwiny jak zwykle” ukaże się na rynku nakładem poznańskiej wytwórni. Czy Ostatniemu Mohikaninowi Truskulu polskiego rapu przeszło przez myśl jakiekolwiek tłumaczenie się? Skądże, trzeba było go o to wyraźnie dopytywać.
W końcu w paru wywiadach zdecydował się na wypowiedź w tym temacie, w każdym taką samą: wtedy miałem co innego na myśli, propsuje Gurala za opowieści, każdy na moim miejscu też by skorzystał z okazji. To tak, jakby Korwin przeszedł do SLD, bo tam oferują mu 1 na liście warszawskiej, oznaczającą praktycznie pewne wejście do sejmu. Kierując się pokrętną logiką Mielona powinien to zrobić, w końcu cel uświęca środki i najważniejsze, żeby dorwać się choćby do skrawka koryta, a w jaki sposób to już nieważne. Można było wcześniej mieszać z błotem całe swoje środowisko, żeby potem samemu w to błoto się wpierdolić, wmawiając wszystkim dookoła, że jest się fanatykiem takowych kąpieli.
Myślicie, że to szczyt żenady? Otóż nie, na deser przetoczmy jeszcze najbardziej bekowe oświadczenie w polskim rapie ever:
Witam internetowe grono zainteresowanych bardziej, mniej lub wcale. Niech nastąpi jasność. Udzialałem się tu kilka lat temu, część z Was już wtedy korzystała z tego forum, część z Was przyszła tu później. Nieistotne. Wielokrotnie broniłem ludzi stąd, którzy niestety wśród osób robiących muzykę lub mających z nią jakkolwiek doczynienia uważani byli za totalną tępotę, za ludzi szydzących bez powodu, a w skrócie mówiąc po prostu pierdolącymi bzdury za pomocą internetowych łącz. Spoko, ja wpadałem tu by być na bieżąco z muzyką, by wymienić się opiniami jak i poznać opinię innych. Od jakiegoś czasu niestety częściej bywałem w zakładce 'Inna muzyka’ niż w jakiejkolwiek innej. Dzisiaj 90% tego forum wiesza na mnie psy, powody muzyczne zrozumiem, powodów niemuzycznych nie muszę rozumieć i nie rozumiem. Znam jakoś raptem może z 3 osoby z tego forum, Kepler jest moim ziomem od lat, Tymek jest gościem z którego opinią zawsze się liczyłem, jest jeszcze trzeci wirażka który dzisiaj pucuje się w offtopach że przyszedł 'pogadać a wannabe dioxa sie spiął’, prawda jest taka że jeżeli podchodzisz do artysty czy lepiej brzmiałoby twórcy – możesz zadać mu 54353 pytań, a Ty akurat spytałeś 'dlaczego usuwasz posty że jesteś kurwą?’ , pytanie drugie brzmiało 'dlaczego nagrywasz z chadą skoro jest chujowy?’, wtedy zrozumiałem jak wygląda prawdziwe oblicze tego miejsca. I nie wiem, czy naprawdę część z Was nie ma co robić tylko szuka afery tam gdzie jej nie ma, ale jeśli szczytem Waszego wysiłku w ciągu dnia jest wynalezienie jakiejśtam opinii sprzed lat – gratuluję. Ja wiem co pisałem/mówiłem, a mimo wszystko nie poczuwałem się do tego by wpadać tutaj i kasować historię lub zmieniać jej bieg. W wywiadach wyraźnie zaznaczyłem że niekoniecznie popierałem działalność gurala po 'opowieściach’ , wielokrotnie mówiłem że chciałbym by wrócił do sampli. Jednak to jest dla Was absolutnie nieistotne, a szkoda, bo zrozumielibyście chociaż część z tego co mam do powiedzenia. Czy tutaj, czy na płycie. Jeżeli wolicie wyśmiewać istotne dla mnie wartości, choćby niewiadomo jak monotematyczne były – róbcie to, nie mam z tym kłopotu, bo w życiu codziennym nie czuję się kurwą przeczącą samemu sobie i potrafię spojrzeć sobie w twarz. Mam po swojej stronie moich BRACI, moją MATKĘ i wielu LUDZI, nie dbam o zdanie literek z ekranu. Ślizg. Dotychczas sądziłem że to dobra forma rozmowy czy wymiany zdań z ludźmi którzy słuchają, nieistotne czy to mnie czy kogoś innego
, ja chciałbym znać zdanie wielu twórców w tym kraju. Mogłem być pizdą, schować się i nie przyznawać że ja to ja, być anonimem jak wielu z Was, ale nie robiłem tego, każdy kto był z tym miejscem na porządku może nie dziennym ale „tygodniowym” wiedział kto jest kim. Ale nie byłem tu po to by za kilka lat ktoś próbował wywlekać jakieś pierdoły i robić z nich szum którego niestety nie ma. Bo o tych rzeczach powiedziałem wprost. Dalej idąc, wielu z Was uzna że powinienem to przemilczeć, że nie ma sensu się tłumaczyć. Nie tłumaczę się, staram się powiedzieć że spuszczacie się nad czymś co ktoś wykopał, a wystarczyło obejrzeć jeden czy drugi wywiad by to wiedzieć. Mimo wszystko spędziłęm tu sporo czasu, warto więc by padło to właśnie tutaj, wśród ludzi którzy to mnie dziś określają hipokrytą, ta jasne. Ślizgu, tęsknił nie będę.
Jak więc widać w załączonym cytacie, wszyscy „szukają afery tam, gdzie jej nie ma” i biedny Mielon jest szykanowany przez złych ludzi, którzy nie rozumieją tego, co pisał. Jak trzeba być bezczelnym, żeby po tym, jak ktoś przetacza twoją wypowiedź sprzed paru lat, która ewidetnie nie zgadza się z tym, co teraz robisz, napisać „nie czuję się kurwą przeczącą samemu sobie i potrafię sobie spojrzeć w twarz”? Raczej ktoś tu zapomniał dopisać, że chodzi o drugą twarz, bo co do tego nie ma już żadnej wątpliwości. Czyli „nie popieram działalności Gurala po „Opowieściach”, ale wydaję u niego płytę, bo miałem okazję”.
Zero jakiegokolwiek tłumaczenia, że zmienił poglądy, że wtedy pierdolił, cokolwiek. Zdaniem naszego głównego bohatera wszystkie jego wypowiedzi tworzą logiczną całość, a kto nie rozumie ten internetowy lamus, który nie docenia tego, że wujek Mielzky bronił go przed złymi raperami. On ma po swojej stronie ” BRACI, MATKĘ i wielu LUDZI” oraz „nie dba o zdanie literek z ekranu” (to po co wrzucał swoją płytę w neta?), zaszczycał swoją obecnością forum, a teraz ktoś wywleka jakieś „pierdoły”. Swoją drogą nazywanie swoich poglądów sprzed 3 lat, które przelane były nawet na wersy w tracku „pierdołami” to też niezły absurd.
Jeżeli główny bohater tego tekstu tak samo, jak w „środowisku” postępuje również w życiu prywatnym, to wcale nie dziwię się, że w tydzień „stracił pracę, studia, kobietę, kumpli”. Tak się po prostu nie postępuje, wystarczyło zwyczajnie napisać „wtedy byłem spiętym i wczutym truskulem, teraz dorosłem i wiem, że to, co mówiłem było głupie, sorry i pozdro Gural nagramy coś wierzę”. Nie łudzę się, że taki falstart już na początku „kariery” podetnie skrzydła Mielonowi, ponieważ polscy słuchacze to wypisz wymaluj polscy wyborcy, czyli pamiętają o aferach dopóty, dopóki się o nich mówi. Kiedy kończy się temat ich pamięć zostaje automatycznie wyczyszczona i dalej można wielbić ludzi, którzy powinni gnić w kryminale. Nie tak dawno taka sytuacja miała miejsce z HST i powtórzyła się przy okazji premiery debiutu Mielzkiego, czego dowodem jest debiut na OLIS-ie.
Po czymś takim wstyd byłoby mi wyjść z domu, zaś bohater tego tekstu nie widzi problemu z wydawaniem płyt i kręceniem kolejnych klipów. Mam nadzieję, że do snu nuci sobie „wyrzuty sumienia zbyt gorzkie by zjeść je”. Jakby powiedział to wieprz: ŻENADA.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Felieton
Sentino spadł Truemanowi jak z nieba. Uwiarygadnia scamy – felieton
„Udawany milioner, największy pozer i scamer”.

Trueman został menagerem Sentino, pomógł wydać mu książkę, wypuścili razem płytę i przy jego medialności promuje swoje biznesy. Co najważniejsze – Sentino uwiarygadnia je, a ten może docierać do nowej grupy docelowej, którą łatwo scamować.
Trueman to postać pozująca na milionera, która uchodzi za płynnie poruszającego się po biznesach internetowych i kryptowalutowych. Za każdą z jego działalności ciągnie się jednak potężny smród, a na największych forach o zarabianiu w sieci jest określany przez użytkowników jako scamer, czyli oszust.
Sprzedawca ebooków
Początkowo internetowa działalność Truemana opierała się na tworzeniu filmów na temat innych twórców. Szybko jednak przeszedł do sprzedaży własnych ebooków. W 2020 roku ukazał się „Milioner 2021”. W ebooku obiecywał jak zarabiać setki złotych dziennie na afiliacji kont bankowych. Osoby, które dały się namówić na zakup magicznej wiedzy Truemana, twierdzą, że poradniki finansowego influencera to same ogólniki i oczywistości. Wszystko, co znajduje się w jego książkach, znajdziemy na pierwszym lepszym kanale o finansach.
I tak np. promowany przez niego projekt kryptowalutowy ScanDeFi okazał się być pump and dumpem, czyli oszustwem finansowym, który polega na sztucznym podbijaniu cen aktywów (w przypadku Truemana, cenę podbijały jego kontakty z influencerami), żeby potem na górce szybko je sprzedać, zostawiając innych inwestorów z bezwartościowymi udziałami. Na kryptowalucie zarobił oczywiście tylko Trueman, a straciły osoby, które mu uwierzyły, że zarobią. Z przekazów medialnych wiemy, że wzbogacił się na tym o ok. 180 tys. zł.
Punktem zwrotnym w jego karierze było podjęcie współpracy z Amadeuszem Ferrarim, który był idealnym uwiarygodnieniem działalności Truemana w sieci. Dzięki niemu mógł docierać do nowej grupy odbiorców i pomnażać na niej swój majątek. Jak sam mówił, w wieku 20 lat miał na koncie podobno 4 mln zł. Prowadził też rzekomo 12 firm. Jego nazwiska próżno jednak było szukać w KRS czy CEIDG, a jedyną działalność jaką miał, była ta otworzona w 2022 roku.

„Oscamował tyle ludzi. Łapią się na to dzieciaki”
Wśród społeczności skupionej wokół zarabiania w Internecie Trueman jest spalony, mając opinię scamera, z którym nie warto wchodzić w żadną współpracę.
„Ten gość opiera się tylko na farmazonach. Łapią się na to dzieciaki, które myślą, że jak kupią ebooka to będą robić kasę jak ich idole z Internetu. Tu nie ma żadnej wartości.”
„Gościu przecież tyle ludzi oscamował, czy to na fake krypto, bukmacherka czy kij wie co jeszcze. Tak jak wszystko inne, zapewne jego aktualna działalność opiera się na wyłudzeniu jak największej kasy i rozpoczęcie kolejnego „biznesu”.”

Sentino – uwiarygadniacz
Co więc można zrobić w sytuacji, kiedy branża nie chce mieć z tobą nic wspólnego? Poszukać odbiorców w innej, robiąc biznes na tych, którzy cię jeszcze nie znają i próbować założyć własną społeczność. Pomóc w tym może ten, który ma już wierną grupę fanów, czyli w tym przypadku Sentino.
Obecnie Trueman działa jako menager Sentino. Pomógł wydać mu książkę, razem również wydali płytę „BNP”. Współpraca z raperem otworzyła mu nowe możliwości i dotarcie do całkiem innej grupy odbiorców i to liczonej w setkach tysięcy. Bazując na stałej grupie słuchaczy Sentino i jego muzyki, Trueman chce spieniężyć swoją współpracę z raperem kolejnym biznesem – BNP.Global. To społeczność, która ma zrzeszać „scammerów, finesserów oraz hustlerów”.

Sentino wydaje się być do tego idealną postacią, która od lat polaryzuje środowisko rapowe, ale ma też zaufane grono fanów. Panowie zaczęli właśnie promować nowy biznes, oczywiście pokazując jak bardzo są zarobieni, bo nic nie działa tak na wyobraźnię, jak kupno bransoletki za 20 tys. zł czy okularów za 5 tys. zł

– Idziemy jeszcze po najdroższą torbę, która jest w Louis Vuitton dostępna, która jest w cenie samochodu polskiego rapera – mówi Sentino w pierwszym vlogu reklamowym, którego zadaniem jest napędzić jak największą ilość osób do zakupu dostępu do nowej platformy Truemana.
Niestety, po komentarzach widać, że współpraca Treumana z Sentino jest strzałem w dziesiątkę. Tylko nieliczni dopatrują się w ich biznesie czegoś niepokojącego. Dodatkowo jakiś czas temu pojawiła się informacja o pogodzeniu się Sentino z Malikiem i ich spotkaniu w Paryżu, do czego miał doprowadzić sam Trueman. Czy szef GM2L będzie kolejną osobą, która ma uwiarygadniać szemrane biznesy, czas pokaże.

Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Lacazette ratuje niemiecki rap – felieton
Młodego rapera propsują m.in. Capital Bra, Celo, Abdi, Loredana i Kolja Goldstein.

Niemiecki rap od pewnego czasu nie ma zbyt wiele do zaoferowania i to samo zdanie podziela raperka Loredana. Ciężko robi się na sercu słuchaczy, nie ma co ściemniać, że niemiecka scena była po francuskiej jedną z najmocniejszych w Europie, a tu ledwie kilku artystów nadaje się do konsumpcji. Obecnie albumy wpadają w jedno ucho i tak samo szybko wylatują drugim. Treści oraz teksty nie trenują mózgu, nie bawią, ani nie intrygują. Jadąc w Sbahnie grzebiesz coś na telefonie i nawet nie wiesz, czego słuchasz. Do czasu aż pojawił się Lacazette, który zmusza odbiorcę do poświęcenia mu inkluzywnej uwagi.
„LID” – album roku 2024
Nazywa siebie samego ratunkiem niemieckiego rapu i raczej nie będzie musiał składać od tego apelacji. Nikt nie zarzuci mu niekompetencji albo ghostwritingu. Jego album “LID” bardzo szybko po premierze usytuował się na 5 miejscu top albumów. Muzyk nie był żadną wielką figurą undergroundu. Zrobiło się o nim bardziej głośno, kiedy kawałek “H&K” puszczał w samochodzie Capital Bra, co w pewnym stopniu pomogło newcomerowi na uzyskanie pierwszego rozgłosu. Typ pojawił się tak naprawdę znikąd i nie wiemy o nim zbyt dużo. Od początku wspierają go Gringo i Kalazh44, którzy propsują ciężką pracę chłopaka związanego z Labelem Baklava Music. Celo i Abdi w jednym z wywiadów również przychylnie odnieśli się do berlińczyka. Ten duet obok Haftiego, to ojcowie Straßenrap w Niemczech.

Milion euro zysku
Pochodzący ze Steglitz- Zehlendorf raper nie postawił na typową ścieżkę kariery. Zazwyczaj jako newbie robisz drop dwóch kawałków i czekasz po dobrze przyjętej premierze na deal z Universal albo Sony. Lacazette natomiast, nagrał aż 13 klipów w bardzo podobnej, ulicznej, zimnej stylistyce mrocznego Berlina, które na YouTube przyniosły mu ok. 1 miliona euro zysku. Estetyka dość już znana, ale przedstawiona w innej, ciekawej perspektywie, owiana tajemnicą i zawadiackim spojrzeniem muzyka.
Inteligentny uliczny rap
Lucky sprawił, że niemiecki rap dostarcza słuchaczowi i szerokiej grupie wiekowej odbiorców, dużej przyjemności. Streetrap doczekał się w końcu chwytliwych i inteligentnych wersów, przeplatanych ironicznym humorem. Grek lubi czasem znikąd wypuścić zaskakujący, humorystyczny punchline jak: “Dostawca jest Niemcem, ale biega jak Hakimi” (“Läufer ist Deutscher doch rennt wie Hakimi”) czy “Przyjdę do Twojego akwarium Cię wyłowić” (“Ich komm’ in dein Aquarium, dich rausfischen”), “Bycie mądrym jest niebezpieczne, niebezpieczne nie jest mądre” ( “Schlau sein ist gefährlich, gefährlich ist nicht schlau”).
Trafnych fraz posiada on tak wiele, że musiałabym zrobić dla was jakąś best of listę. Dykcja Lacazette jest wybitnie on point, dlatego myślę, że ze spokojem zrozumiecie jego teksty, nawet jeśli Wasz niemiecki nie jest na wygórowanym poziomie.

Wyróżnia się na monotonnej scenie niemieckiego rapu
Wallah! Na albumie nie znajdziecie autotune, za to solidne beaty w klasycznej stylistyce, uwaga to nie jest codeinowy rap, afrobeat albo hiphopop. Fabuła traktuje o dealowaniu i używkach, zarabianiu hajsu, refleksjach oraz demonach. Mimo to raper ugryzł ten temat w inny, swój sposób, bez monotonnych adlibów o double cup czy fat ass. Lucky postawił na dobrze napisane teksty, przekaz i porządny warsztat, co słychać przez to jak buduje zdania czy zgrabnie łączy rymy. W kunsztowny sposób akcentuje słowa, wyróżniając go tym pośród monotonnej sceny niemieckiego rapu. Po pierwszym odsłuchu jego twórczości byłam pewna, że to jakiś streetowo doświadczony, grubo po 30-tce typ. Bity są bardzo klasyczne jak na obecne czasy i trendy. Obecnie wielu niemieckich artystów, takich jak Loredana wrzucają na Instagram jego utwory. Respekt oddał mu także sam wielki Kolja Goldstein, który koleguje się z managerem Lacazette.

210 mln streamów
Zawadiacki i charyzmatyczny raper, który nazywa swoich słuchaczy Matrosen ma w sobie pewną aurę, która spodobała się szerszemu gronu odbiorców, dając mu 210 milionów streamów albumu na Spotify. Przywraca to wiarę w to, że ludzie są głodni dobrej muzyki, a album Luckiego leci non stop on repeat!
Beaty wyprodukowali min: jroc, 808swerve, Sam4prod, yung.rox, jaydon6jam, goldfinger030, murdsdrum, maccrazy1.
Lacazette „LID” – odsłuch albumu
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Ile Bonus RPK zapłacił za zwrotkę ziomka Eminema?
Napisaliśmy do amerykańskiego rapera w sprawie dogrania się na płytę.

W tym tygodniu gruchnęła wiadomość, że Bonus RPK zaprosił na płytę amerykańskiego rapera. To niecodzienne zjawisko, bo warszawiak lubi pracować zazwyczaj z lokalnymi ulicznikami. Ile kosztuje taka zwrotka?
Bonus RPK ma na feacie ziomka Eminema
Bonus RPK ujawnił tracklistę albumu „Kreator żywota”. W numerze „Odbijam” pojawił się amerykański raper Bizarre. Dla niewtajemniczonych, to członek nieaktywnej ekipy D12, której przewodzi Eminem. Pozostałymi gośćmi na krążku szefa Ciemnej Strefy są m.in. Słoń, Ero, Białas, Aleshen i Pezet.
Ile kosztuje zwrotka Bizarre z D12
Topowi amerykańscy raperzy biorą za zwrotkę ok. 100 tys. dolarów. Nie są to dane oficjalne, ale krążące zakulisowo. Łatwiej poznać stawki niezbyt popularnych artystów, trochę zapomnianych czy dinozaurów sceny. Tutaj szesnastki można kupić już za ok. 400-500 dolarów. Ile bierze Bizarre, którego usłyszmy na płycie Bonusa?
Żeby Bizarre dograł się komuś na płytę wystarczy do niego napisać… i zapłacić. Nic więcej. Raper w żaden sposób nie kryje się z tym, że sprzedaje swoje zwrotki zawodowo po całym świecie. W krótkim opisie na jego Instagramie w oczy rzuca się komunikat: „Kontakt w sprawie featuringów: bizarresworld@gmail.com”.
Napisałem do niego krótkiego meila: „Jestem popularnym raperem z Polski. Chciałbym, żebyś dograł mi się do kawałka. Ile za to bierzesz?” i załączyłem link do Spotify. Odpowiedź przyszła błyskawicznie, bo w niecałą minutę (!). Była konkretna, bez żadnych dodatkowych pytań:
– 1500 hundred – napisał Bizarre.
Nie czepiając się gramatyki, zwrotka Bizarre kosztuje 1500 dolarów, czyli ok. 6 tys. zł. Tyle trzeba zapłacić, żeby mieć na płycie amerykańskiego rapera, który jest ziomkiem Eminema. Chociaż podobno Bizarre to także legenda, jak Mafia Pruszkowska. Przynajmniej tak ktoś mu podpowiedział, żeby zarapował w numerze Bonusa.
Członek D12 był już na płycie polskiego rapera
Bonus RPK to nie pierwszy polski raper, który ma na feacie Bizarre. W 2008 roku udzielił się on na albumie „Kontrawersja” kaliskiego rapera Gorzkiego i to w obecności Stanisława Soyki. Gorzki to postać, której młodsi słuchacze mogą nie pamiętać, ale to prawdziwy weteran jeżeli chodzi o zagraniczne współprace. Na tej samej płycie pojawili się m.in. Akon, JT Bigga Figga, Killarmy czy Craig G.
Obecnie Gorzki udziela się bardziej charytatywnie, zapraszając często do współpracy zagranicznych weteranów rapu m.in. na imprezy, które organizuje z fundacją Pomaganie Jest Trendy.
Ile obecnie słuchaczy ma Bizarre
Do Bizarre mamy sentyment głównie przez jego udział w D12. Solowo nie osiągnął zbyt dużego sukcesu, ale cały czas nagrywa. Jego nowe numery oscylują w granicach 50 tys. streamów. W październiku wydał nawet nowy album „HGG4”. Miesięczna ilość jego słuchaczy na Spotify to 80 tys.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
PSR stoi za największymi rapowymi hitami. Czy jest niedoceniony? – felieton
Multiplatynowy producent bez wizerunku.

Matheo, Sir Michu, Kubi Producent czy powracający z drugą „Równonocą” Donatan, to postaci, które znane są w środowisku bardzo dobrze. Tymczasem mamy na scenie producenta, którego ksywkę każdy powinien kojarzyć, bo ma na koncie mnóstwo przebojów, ale nie posiada wizerunku medialnego.
Nie wyskakuje z lodówki
Mamy w Polsce kilka dużych ksywek producentów, którzy mają na koncie sporo solidnych przebojów, ale też w pełni wykształtowany wizerunek, który jest ich medialną marką. Tymczasem multiplatynowy PSR wydaje się funkcjonować w branży zupełnie inaczej. Praktycznie nie udziela wywiadów, nie wypowiada się na temat kolegów raperów i nie komentuje bieżących wydarzeń. Trudno powiązać go też z jakąś aferą. Kiedy próbujemy znaleźć cokolwiek na temat jego życia, odbijamy się od ściany. Po wpisaniu w Google frazy „Prod. PSR” otrzymamy wyniki z wyłącznie numerami z jego udziałem. PSR nie wyskakuje z lodówki. Nie funkcjonuje praktycznie nigdzie indziej niż w numerach, które produkuje.
Współpraca z największymi: hit za hitem
Będąc przy kawałkach, które wyprodukował, w oczy rzucają się od razu ogromne wyświetlenia. PSR maczał palce w kilku największych hitach, które osiągnęły multiplatynowe wyróżnienia i po kilkadziesiąt milionów odsłon. Poniżej kilka wyselekcjonowanych numerów z Youtube’a:
Paluch „Szaman” – 124 mln
Ganja Mafia „Gdy ujrzałem drogę” – 63 mln
Sobel „Bandyta” – 53 mln
ReTo ft. Avi „BMW” – 48 mln
Kali „Tu gdzie żyjemy” – 47 mln
KęKe „Zrobiłeś to chłopak” – 46 mln
Szpaku „W krainie czarów” – 36 mln
Kubańczyk „Lady Pank 2” – 25 mln
Niedoceniony producent, antycelebryta?
Hitmaker, który nie jest celebrytą na rapowym podwórku, to bardzo rzadki przypadek, szczególnie w branży rozrywkowej. O braku popularności Kamila na pewno świadczy jego Instagram, na którym ma zaledwie 7 tysięcy obserwujących. Patrząc na wielomilionowe hity, za którymi stoi, jest to liczba śmiesznie niska, ale wydaje się być w pełni odzwierciedleniem jego „medialnej” działalności. Trudno go bowiem znaleźć na kolorowych portalach, czyli tam gdzie toczą się największe internetowe dramy także z udziałem hip-hopowców.
PSR wydaje się wychodzić z założenia, żeby nie słuchać ksywek i nie przyzwyczajać słuchaczy do swojej osoby, tylko słuchać muzyki i oceniać twórczość przez jej pryzmat. To idealny przykład antycelebryty, którego pseudonim nie wyświetla się byle gdzie. Nie jest popularny, a jego twórczość wręcz odwrotnie – najwyższy wskaźnik repeat value. Czy to oznacza, że jest niedoceniony? Bynajmniej.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Szpaku, PRO8L3M, VNM, Zeus, VBS, OSTR, Solar – co im siedzi w bani?
Cykl rapowo-naukowy z okazji Dnia Zdrowia Psychicznego.

Memy, o tym, że jesteś dzisiejszą datą zalały nam wszelkie tablice, lekko przyćmiewając dzisiejszy dzień, a to taki w stylu WAŻNY. 10 października przypada Dzień Zdrowia Psychicznego, a jak wiemy – jest to lekko wycofany, ale niesamowicie kluczowy temat. Chociaż na pojedyncze zagadnienia powstały już artykuły, tak dzisiaj zapraszam na lekki zarys zaburzeń i chorób. By wszystkim nam żyło się łatwiej i bardziej świadomie.
Zacznijmy od małego sprostowania – w niniejszym tekście nie wspomnę o depresji, ADHD czy bipolarze. Dlaczego? Bo są to terminy powszechnie znane, a dwa ostatnie posiadają swoje osobne teksty. Depresja jest wielkim problemem, z którym (chociaż epizodycznie) miało do czynienia około 30-40% polskiego społeczeństwa. O tym jak działa, mówi się całkiem sporo stąd dzisiaj ominiemy ten temat, a skupimy się na innych, zamiecionych na drugi plan zaburzeniach. A jeśli interesuje Was choroba dwubiegunowa bądź nadpobudliwość, to odsyłam do wcześniejszych artykułów.
Żeby zachować pewną harmonię, będę wspominać o zaburzeniach wg klasyfikacji ICD-10. Dzieli ona różne dolegliwości na jedenaście różnych grup, dzięki czemu łatwiej się w nich połapać. I na początku wchodzimy w jeden z największych problemów nie tylko w branży hip-hopowej, ale i całej rozrywkowej. A mianowicie – wszelkie uzależnienia od alkoholu, papierosów, środków odurzających czy hazardu. A mogę podpiąć tutaj tyyyyyyyle numerów, że ciężko się zdecydować. Wiemy, jak działa ten nieszczęsny mechanizm więc lecimy dalej.
Proszę Państwa – schizofrenia. Albo znana nam wszystkim „TA JEDNA P*ERDOLONA SCHIZOFRENIA”. Ale z pomocą bardziej przychodzą mi Pawbeats, Rahim, Pih oraz Buka. We wspólnym numerze tworzą niestworzone (ależ gra słów) wizję, które nie mają racji bytu (albo przy naprawdę niesamowitym splocie wydarzeń). Chorzy mają swój odmienny świat, odległy od realistycznego spojrzenia na siebie czy inncyh. Rodzajów schizofrenii jest kilka, a najbardziej znana z nich jest paradoidalna (taki klasyk i podstawa).
Dalej zostając wokół postaci grajka z Bydgoszczy, mamy wszelakie zaburzenia nerwicowe. Marcin wielokrotnie mówił o swojej przypadłości a skończył rok z nerwicą i depresją także szef SBMu czyli Solar. I tutaj mamy podział na dwie grupy. Jedna to strcite zaburzenia związane z lękiem. Szpaku, który wymyślił sobie, że z reklamówką w kielni będzie bezpieczny robi popularną rzecz wśród osób borykającymy się z atakami paniki. W jego trakcie może dojść do hiperwentylacji stąd uspokojenie oddechu w torebce może znacząco pomóc. Na zaburzenia lękowe zalecany był znany i lubiany przez wszystkich Xanax. Fun fact – jest on coraz rzadziej zalecany przez swoje skutki uboczne, ale to użytkownikom pozamedycznym chyba niezbyt coś zmienia.
Drugi rodzaj to zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, znane jako OCD albo nerwica natręctw. O.S.T.R. w trakcie „Ostatniej imprezy” mówi krótko – „”J*bana nerwica natręctw, modlę się wciąż o obojętność „. A czemuż tak? Do końca w sumie nie wiem. Bo OCD polega na obsesyjnym wręcz sprawdzaniu i kontrolowaniu wszystkiego. Ewentualnie o zapętleniu pewnych myśli. Rozpatrzyłam ten temat wraz z Księciem Mazowieckim z Hałastry, ale by nie wrzucać większej medycznej nomenklatury, zostańmy przy tym ładnym, familijnym opisie.
Kolejny punkt w klasyfikacji to „zaburzenia behawioralne”. Za tym tajemnicznym terminem kryją się schorzenia związane z odżywianiem i snem. Czyli takie podstawy żyćka. Kto nie słyszał o insomnii w polskim rapie, niech pierwszy rzuci kamień! Powody? W opór różnych. Od traumatycznych wydarzeń, przez przedawkowanie środkówym odurzających (czytaj koks czy mefedron), do przebodźcownia. Jak to ładnie podsumował Oskar83 – „Dość prochów na pewność, alkoholu na bezsenność / Kremu pod oczy na codzienność i pięciu kaw dziennie„. Przedawkowanie alkoholu czy kofeiny oczywiście też hamuje naszą wycieczkę w objęcia Morfeusza. A co z jedzonkiem?
Ano różnie. Zeus pytał „po co nam ten fałszywy obraz? Modelki z bulimią czy anoreksją„. I krótko to kolego podsumowałeś. Są to głównie zaburzenia, które sprawiają, że postrzegamy siebie inaczej. I co ciekawe – osoby otyłe też mogą mieć anoreksję. Jest to wersja atypowa, różniąca się od klasycznej jedynie faktem o niewystarczającej wadze. Te osoby też mogą być (a nawet i są) niedożywione, czują wstręt do jedzenia i panicznie boją się przytyć. A bulimia? Oxon ją miał gdy zjadał łaków i nimi rzygał. Przepraszam, że tak nieładnie, taki mamy hip-hop. Ale do meritum – chorzy wywołują wymioty by opróżnić żołądek i nie zwiększać wagi. Często łączy się to w przyszłości z napadami objadania, co napędza błędne koło.
No to teraz wchodzimy na głębokie wody. Zaburzenia osobowości, a parę ich wyróżniamy. W polskim rapie padają głównie dwa. Rip Scotty w hitowym numerze ze Szpakiem oddał jednemu z nich cały numer. A chodzi tutaj o osobowość typu borderline (tzw. borderkicie). Na pierwszy rzut oka jest to kopia choroby afektywnej dwubiegunowej, ale nie do końca tak jest. Przechodzenie nastrojem ze skrajności w skrajność łączy oba te tematy jednak równica leży u podstaw. Bipolar kwalifikujemy do zaburzeń nastroju, borderline natomiast – do zaburzeń osobowości. Wpływa on na podstawowe cechy i zachowania, nie tylko na samopoczucie. Osoby z tym typem mają większe skłonności do ryzykownych działań i autodestrukcji (w tym samookaleczania się). W przeciwieństwie do dwubiegunówki, nie znajdziemy na niego leków, co tylko może pokazać nam, jaki bajzel może siedzieć w głowie takiej osoby.
Druga strona medalu spod hasła „zaburzenia osobowości” to bycie narcyzem. I kto inny mógł tutaj paść niż VNM baby! Oczywiście bez żadnych uszczypliwości – Tomek sam się tak nazywa, a i nagrał numer pochwalny na swój temat. To wyczerpywałoby już cały akapit, ale pozwolę sobie doprowadzić go do końca. Często z tym zaburzeniem mają do czynienia ludzi niesamowicie chwaleni i wynoszeni na piedestał w dzieciństwie. W perspektywie dorosłego życia, mają pokłady samouwielbienia (niekiedy bez podstaw) i potrafią wykorzystywać innych dla swoich korzyści. Ale V jest mega spoko, polecam.
Słowem zakończenia – choroby i zaburzenia psychiczne często są romantyzowane. Wszelkie borderkicie czy osoby tonące w używkach szybciej trafią do grupy chorych niż wzorców społecznych. A współczucie im warto zamienić na realną pomoc. Ryby psują się od głowy, a gdy człowiekowi coś wejdzie na banie, może nie wyjść aż tak szybko. Ale wyjdzie. Nie warto wychodzić z kina kiedy gra seans. Dużo zdrówka dla nas wszystkich i dobry przekaz niech się niesie!
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Kto „odrzucił krowę”? – wegetarianizm w cyklu rapowo-naukowym
Dzisiaj Światowy Dzień Wegetarianizmu.

Pierwszy października to nie tylko zakończenie wakacji dla studentów. To również Światowy Dzień Wegetarianizmu. Na czym polega wiemy wszyscy, jednak jak zdrowo przejść na tę dietę (przez niektórych nazywaną stylem życia)? I przede wszystkim – kto odrzucił mięso zamiast nim rzucać?
Zacznijmy od odpowiedzi na pytanie zadane w tytule artykułu. W numerze „Certified Lover” Oki rzuca następujące wersy: „Jakieś cztery lata temu przez nią odrzuciłem krowę / Kochamy zwierzęta, j*bać gadki oldschoolowe„. Tajemniczą „nią” jest oczywiście dziewczyna Oskara, która od wielu lat jest wegetarianką. Eksperci z Geniusa podają, że to właśnie wykluczenie z diety mięsa było głównym czynnikiem decydującym o niepodjęciu współpracy z McDonald’s. Jednak zostawmy to jako teorię spiskową. Wracając do głównego wątku – powodów do przyjęcia wegetarianizmu jest wiele. A przez to ma kilka swoich podgrup.
Najbardziej znana wersja to laktoowowegetarianizm. Oznacza to, że oprócz produktów pochodzenia zwierzęcego, w diecie mogą znajdować się produkty mleczne oraz jaja. A typowy piątkowy katolicki post od mięsa wcielony długoetapowo w życie to peskatarianizm. Jeśli oprócz ryb dopuszczamy też owoce morza i drób – mówimy o semiwegetarinizmie. Na to zdecydował się Opał rozliczając przeszłość i ograniczając mięso. Podobny ruch zastosował Taco Hemingway, który jada rzadziej wołowinę, raczej prosi lentil i przypadkiem jego mleko sojowe wylądowało na Stawki.
Minęły ponad dwie dekady XXI wieku także temat niejedzenia mięsa nie jest niczym zaskakuącym czy kontrowersyjnym (chyba, że pójdziesz na niedzielny obiad do babci). Warto skupić się na tym, by pomimo zabrania źródła białka, nie doszło do jego niedoborów. W tym wypadku niesamowitą opcją będą wszelkie warzywa strączkowe (fasola, soja, soczewica itd.). Główny powód? Mają dwa razy więcej tego makroskładnika niż chociażby uwielbiany przez kulturystów kurczak. A skoro już o rzucaniu ciężarami mowa – muszę oczywiście wspomnieć wers Bisza, „Nie ma lipy, choć na wege, nie na stekach” (pozdrawiam Pana Burneikę). Zaraz rozwinę wątek tegoż jegomościa jednak skończmy sekcje niedoborową. Dużym problemem wegetarian i weganów jest niedobór witaminy B12. Dlaczego? Bo znajduje się ona jedynie w produktach odzwierzęcych. Warto więc rozpocząć jej suplementacje gdyż bierze udział w procesie wytwarzania krwinek. A w połączeniu z niedoborem żelaza (co również jest bardzo często) może doprowadzić do osłabienia z perspektywą anemii.
Jak obiecałam, wracamy do rapera z Bydgoszczy. Od wielu lat wspiera wszelkie inicjatywy nagłaśniające problemy z ochroną zwierząt, warunkami w jakich prowdzone są hodowle i tym podobne. Współpracował m.in. z Gazetą.pl (przy spocie „Co słyszą wegetarianie i weganie”) czy z Międzynarodowym Ruchem Na Rzecz Zwierząt VIVA (przy kampanii „W jak wybór”, do której użyty był numer B.O.K. „Flaki). Z anegdotek – raz trafiłam na backstage Jarka gdzie organizator z jedzenia przyniósł mu i zespołowi… kilka paczek kabanosów.
W kampanie społeczne angażuje się również ekspert od ćwiartowania wszelkich zwłok, rzucania mięsem i hardcorowych wizji skaleczeń. Mowa tu oczywiście o Słoniu, który w opozycji do swojej postaci scenicznej należy do osób, którym dobro zwierząt nie jest obojętne. We współpracy z organizacją Otwarte Klatki zrealizował spot, który w cyniczny sposób zwraca uwagę na warunki hodowli drobiu.
Podsumowując – dbajcie o zdrówko i dobry przekaz niech się niesie!
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News4 dni temu
Czarne chmury nad Sokołem. Czy Narratora czeka fala hejtu?
-
News1 dzień temu
Klub Pona na Chmielnej upadł. Przewidzieliśmy to
-
News2 dni temu
Belmondo wskazał najlepszy klip w polskim rapie. Jest bardzo niszowy
-
News1 dzień temu
Kendrick Lamar zezłomował Drake’a podczas Super Bowl
-
News3 dni temu
Josef Bratan vs Ferrari – zwycięstwo przez dyskwalifikację
-
News4 dni temu
Kanye West i bulwersujące tweety przez 12h. Wiemy już, po co to zrobił
-
News3 dni temu
Wu-Tang Clan – powrót z płytą po 8 latach
-
Wywiad2 dni temu
Tau o Słoniu: „Nie poważam jego rapu, nie słucham” – wywiad