Sprawdź nas też tutaj

Wywiad

MEI: „W POLSCE TROCHĘ NABROIŁAM, TERAZ DOJRZAŁAM I WRACAM”

Opublikowany

 

Raperka Mei szykuje kolejny materiał zatytułowany "Katharsis".

Z Mei porozmawialiśmy m.in. o nadchodzącej płycie, jej długiej nieobecności na scenie i "obrażeniu się na rap". Ponadto raperka wyjaśniła dlaczego zamierza zmienić postrzeganie jej osoby w środowisku hip-hopowym.

 

Byłaś w jednym szeregu z kobietami, które można uznać za pionierki na scenie Hip-Hop. Co pchnęło Cię w tym kierunku?

Mei: Pasja do muzyki, a że niestety nie potrafię śpiewać, to mogłam realizować swój pierwiastek artystyczny w rapie, tym bardziej, że od dziecka słuchałam hip hopu. Wówczas polski rap dopiero raczkował, zatem siłą rzeczy musiałam sięgnąć po zagraniczne produkcje i okazało się, że kobiety też świetnie radzą sobie w tej branży.

 

Pamiętasz kto pokazał Ci pierwsze rapowane utwory?

Mei: Zaczęło się od tego, że pożyczyłam kasetę od sąsiada i jedno z nagrań było autorstwa Kaliber 44 „Gruby czarny kot”. Z tego co pamiętam był to rok 1999. Później pożyczyłam Wu-Tang Clan i tak do dziś słucham rapu.

 

Twoja zajawka, zaowocowała kontraktem w Camey Records. Jednak dopiero 3 lata temu wydałaś – pierwszy solowy album. Kto, lub co sprawiał, że nie udało się wcześniej wydać materiału?

Mei: Głównym powodem była w/w wytwórnia. Przeżyłam ogromne rozczarowanie podczas pracy z tą wytwórnią w 2005 roku, ponieważ ponad rok czasu pracowałam nad materiałem jako członkini grupy Chix. Wówczas kończyłam liceum, więc jeszcze nie pracowałam. Kosztowało mnie to dużo wyrzeczeń, podróżowanie z Brzegu do Warszawy po 8-9 godzin raz w tygodniu najgorszymi z możliwych opcji PKP, spanie po znajomych żeby zaoszczędzić kilka groszy na śmieciowe jedzenie itp. I tak po roku czasu, kiedy płytę trzeba było tylko zmixować i zmasterować Camey Studio upadło, nie wydając płyty i nie rozliczając się ze mną za koszta, które poniosłam, mimo, że teoretycznie chroniła mnie umowa. Ogólnie było do dla mnie duże rozczarowanie, dlatego na kilka lat obraziłam się na muzykę.

 

Ile lat trwała Twoje obrażanie się na rap, nie nagrywałaś wtedy zupełnie nic?

Mei: Od 2006 do 2010 nie zaglądałam do studia.

 

Nowa płyta, nad którą pracujesz, ma być inna od tego co do tej pory robiłaś. Ty także chcesz zmienić postrzeganie Ciebie w środowisku Hip Hopowym. Skąd taki pomysł?

Mei: Dorosłam do tego, że najlepiej być sobą. Z natury jestem wrażliwa i ufna, zawsze postrzegałam to jako duży defekt. Miałam łatkę stereotypowej blond lalki, zanim jeszcze wiedziałam jak wygląda ciało mężczyzny z innych źródeł niż germańskie produkcje filmowe. Na początku bardzo to przeżywałam, miałam duże poczucie niesprawiedliwości, więc w którymś momencie przestałam z tym walczyć, a jedynie przytakiwać padlinożercom. Wizerunkowo stałam się taką jaką chcieli mnie widzieć. Nagrywałam obsceniczne utwory wzorując się na Lil Kim i Foxy Brown, używając wyłącznie własnej fantazji, której mi nie brakuje. Taka oto fikcja literacka. Oczywiście największą krzywdę zrobiłam sama sobie obierając taką ścieżkę, i przez lata ponosząc tego konsekwencję, także jedyne co mogę dziś na ten temat powiedzieć, to przytoczyć stare porzekadło, że jakie lata, taki rozum. Dziś mam duży dystans do samej siebie, dojrzałam emocjonalnie i mentalnie, dlatego pragnę dokończyć to, co zaczęłam 15 lat temu, tworząc płytę nie po to, aby zadowolić chore wyobrażenia małolatów z burzą hormonalną, ale po to, aby dzięki muzyce przekazać prawdziwe wartości, nie te wyimaginowane i serwowane jako realia przez pseudo hip hopową kulturę.

 

Przypinanie komuś łatki, sugerowanie się tym co było, nie boisz się, że słuchacze nie będą Cię popierać w tym co robisz?

Mei: Nie byłaby to dla mnie żadna nowość. Nauczyłam się żyć w zgodzie sama z sobą, nie wymagając poklasku od innych ludzi. Oczywiście byłoby mi bardzo miło, gdyby moja twórczość spotkała się z pozytywną reakcją słuchaczy, chociaż muszę przyznać, że środowisko hip hopowe jest dosyć specyficzne i należy do niego podejść z pewnym dystansem i gruboskórnie. Na szczęście przeszłam konkretny chrzest lata temu i ciężko jest sprawić, żebym przejęła się jakąś mało konstruktywną krytyką.

 

Sama przyznajesz, że uprawiałaś fikcję literacką, fantazjowałaś. Nie uważasz, że na tym polega sztuka. W rapie chyba powinno właśnie chodzić o sztukę, formę, a nie na siłę starać być się prawdziwym?

Mei: Każdy ma swoją , rapową filozofię. Nie ma nic złego w fantazjowaniu, pisaniu storytellingów , tworzenie alter ego itp., ale osobiście, po pewnych doświadczeniach skłaniam się raczej ku temu, aby rap był autentycznym odzwierciedleniem naszych poglądów. Uważam tak przynajmniej na tym etapie życiowym, którym teraz jestem. Przytaczając znany cytat: „ Wolę, być nienawidzony za to, kim jestem, niż kochany za to, kim nie jestem.

 

Przy okazji informacji o drugiej płycie, dotarły do mnie opinie, że lirycznie jesteś słaba, że nie bardzo wiesz o czym mówisz. Jak podchodzisz do tego typu krytyki?

Mei: Jak mówił marszałek Józef Piłsudski „Opinia jest jak dupa. Każdy ma swoją”.

 

Mocno wymijająca odpowiedź, chciałbym zapytać Cię o jedną kwestię, w jakiś sposób jesteś związana z wrocławską sceną muzyczną, powiedz, czy kiedy zaczynałaś, ktoś Cię prowadził w te społeczność, miałaś jakiegoś mentora?

Mei: Raczej nie, jestem samoukiem, i sama przepychałam się w świecie rapu, bez szczególnego wsparcia. Oczywiście współpracowałam z wieloma wrocławskimi raperami i producentami, co miło wspominam, ale jeżeli chodzi o studio czy bity, to nic nie za friko. Zawsze tworzyłam rap kosztem innych przyjemności, i chyba słusznie. Jeżeli natomiast chodzi o ostatnią ep-kę, to bardzo wspierał mnie Verte i GPD za co jestem im niezmiernie wdzięczna, ponieważ to oni pomogli mi wrócić na scenę muzyczną.

Zawodowo jesteś kojarzona z Włochami. Masz tam znajomości również w branży muzycznej. Dlaczego akurat ten kraj tak Ci przypadł do gustu?

Mei: Myślę, że głównym powodem jest mentalność. Z natury jestem osobą wesołą, bezproblemową i uprzejmą, a mieszkańcy południowych Włoch właśnie tacy są, więc idealnie odnajduję się w tym środowisku. Kolokwialnie mówiąc nie lubię chamstwa, złośliwości, frustracji, egoizmu i ogólnie negatywnej energii. Może ze względu na słońce i wino, a nie chmury i wódkę, ludzie z południa są bardziej zrelaksowani, mniej agresywni i po prostu szczęśliwsi. Mnie to odpowiada.

 

Z językiem włoskim Polacy mają problem, nie jest to język nawet międzynarodowy. Nie myślałaś, że łatwiej byłoby Ci zaistnieć, nagrywając z artystami anglojęzycznymi?

Mei: Tutaj w ogóle nie chodzi o kwestię zaistnienia, to jest ostatnia rzecz, jaka mnie w tym momencie interesuje. Muzykę tworzę wyłącznie z pasji, a nie w celach zarobkowych, dlatego nie kieruje się modą czy aktualnymi zabiegami marketingowymi. Robię to w taki sposób, w jaki to czuję, i jaki sprawia mi przyjemność. Fakt, że uwielbiam włoskie brzmienia oraz sam język, jest tego główną przyczyną.

 

Wróćmy na moment do poprzedniej płyty. Single przyjęły się całkiem dobrze, wracasz po trzech latach niebytu. Nie uważasz, że to zbyt długa przerwa? Poza tym kondycja hip hopu w Polsce nie jest zbyt ciekawa, nie boisz się, że to się nie uda?

Mei: Przed wcześniejszą ep-ką, jeszcze dłużej byłam w muzycznym niebycie. Szczerze mówiąc nawet o tym nie myślałam, w ogóle nie traktuje mojego powrotu w tych kategoriach. Tak jak dałam do zrozumienia wcześniej, dla mnie najważniejsze jest to, że mam okazję współpracować z ludźmi, których muzycznie podziwiam. To daje mi szczęście i to samo w sobie jest najważniejsze.

 

Wspominamy wyżej o zmianach, o czym będziesz opowiadała na płycie?

Mei: O tym co dobre, o tym na co nie powinniśmy się nabierać. Nie będzie to jednak w stylu mentorskim, jestem ostatnią osobą, która powinna pouczać innych. Po prostu chce podzielić się moimi spostrzeżeniami i doświadczeniem, ale zawsze w optymistycznym kontekście. Muzyka powinna sprawiać przyjemność, a nie przygnębiać.

 

Dwutorowa promocja, na który kraj bardziej liczysz, w Polsce kobiety od zawsze w rapie miały gorzej, Włosi nie są tak wymagający?

Mei: Generalnie chodzi o to, że w Polsce trochę nabroiłam, kilka razy strzeliłam sobie w kolano, brnąc coraz bardziej w autodestrukcję z precyzją kamikadze. Takich głupot się nie wybacza, a już na pewno nie szybko się o nich zapomina. W Italii mam tabula rasa, zatem nikt nie patrzy na mnie przez pryzmat na jaki zapracowałam sobie w kraju. I to jest bardzo motywujące.

 

Sama twierdzisz, że strzelałaś sobie w kolano, jak z perspektywy czasu oceniasz swoje postępowanie i czym ono było podyktowane?

Mei: Chyba po prostu musiałam to przejść, żeby ewoluować, dojrzeć i nauczyć się wielu rzeczy, których zrozumienie jest kosztowne. Podyktowane to było na pewno swego rodzaju młodzieńczą naiwnością, poczuciem, że mogę zmienić świat, że mogę zmienić myślenie innych ludzi i związanymi z tym rozczarowaniami. Zła wiadomość jest taka, że nikt sam nie może zmienić świata, dobra jest taka, że możemy zmienić samych siebie.

 

Jesteś przedsiębiorcą, fotomodelką, raperką. Czym poza tymi trzema dziedzinami się interesujesz i co wypełnia Ci wolne chwile?

Mei: Jeżeli chodzi o fotomodeling, to od lat już się nim nie zajmuję. Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść. Poza tym zajmowałam się tym głownie po to, aby zebrać środki na rap, ponieważ jak wiesz, ostatni materiał wyszedł własnym sumptem. Studio, bity, teledyski, wszystko opłaciłam z własnych środków. Po przejściach z Camey Studio, nie chciałam słyszeć o współpracy z żadną wytwórnią. Ostatnie 3 lata skupiłam się w 100% na rozwoju biznesu, który pochłaniał mi kilkanaście godzin dziennie, był to główny powód, dla którego musiałam odejść od muzyki. Ogólnie wolny czas poświęcam na samorozwój osobisty, seminaria, szkolenia, czytam sporo książek, wróciłam też na studia. Nie jestem typem imprezowiczki, nie interesują mnie lokale, dyskoteki, ale uwielbiam spędzać czas z dobrymi, życzliwymi ludźmi, których mam wokół siebie.

 

Płyta, o której rozmawiamy (Katharsis), wrócisz nią i co dalej? Masz plan by zostać na dłużej w branży muzycznej?

Mei: Moje plany na przyszłość są raczej krótkoterminowe. Trzeba planować, ale należy brać pod uwagę fakt, że los lubi robić nam różne niespodzianki. Kocham rap, i jeżeli będę mogła sobie pozwolić, aby zostać na dłużej w branży muzycznej, to na pewno zostanę.

 

Na koniec opowiedz w jakim będzie klimacie, z kim nad nią pracujesz i czy prócz samej muzyki masz w planie rozszerzyć to o np. brand odzieżowy?

Mei: Temat płyty jest wciąż otwarty, jeszcze sporo może się zmienić. Będzie wielu gości z polski i zagranicy, ale będą to wyłącznie artyści, których prywatnie darzę sympatią. Artyści, których zaprosiłam do współpracy są szczerzy i prawdziwy, zarówno w życiu osobistym jak i muzycznym. Nie udają kimś kim nie są i nie zmieniają maski zaraz po zejściu ze sceny. To ludzie, których darzę szacunkiem, a współpraca z nimi jest dla mnie ogromnym zaszczytem.

 

Ostatnie pytanie, gdy nie pracujesz, gdy nie tworzysz muzyki, jak wygląda życie prywatne Mei – jesteś zadowolona z tego w jakim miejscu aktualnie się znajdziesz jako osoba?

Mei: Moje życie prywatne jest specyficzne. Wbrew pozorom jestem osobą, która potrzebuje sporo prywatności, chadzam własnymi ścieżkami, raczej jestem osobą samotną ze względu na usposobienie, często miewam melancholijne nastroje, ale potrafię również cieszyć się z drobnych rzeczy. Czy na dzień dzisiejszy jestem zadowolona… Na pewno jestem zadowolona z pewnych osiągnięć, dużo nauczyłam się przez ostatnie lata zarówno na polu zawodowym, jak i prywatnym, ale wciąż jeszcze trwa moja duchowa pielgrzymka. Jeszcze nie odnalazłam swojego szczęścia.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

 

Wywiad

Benito: „Będą grube strzały w najbliższym czasie” – wywiad

Rozmawiamy m.in. o Bałagane i Riccim.

Opublikowany

 

benito

Ścianka Popkillerów to niesamowite miejsce, łączące wszelakie uniwersa (co najlepiej pokazuje różnorodność naszych gości). Gdzie indziej znajdziemy obok siebie Bambi, Łonę i Adiego Nowaka na raz? Tym razem jednak skupimy się na połączeniu Najniższej Polskiej Dziennikarki o włoskim pochodzeniu z kimś, kto niewątpliwie kojarzy się z Półwyspem Apenińskim i wygrał loterię genów, patrząc na jego wysokość.

Kolejnym rozmówcą przed GlamRapową kamerą w trakcie szóstej edycji Popkillerów był Benito, połowa Tuzza Globale. Raper i restaurator zdradził nam, które określenie bardziej do niego pasuje. Padła też poważna deklaracja.

– Muzyki robię bardzo dużo. Będą grube strzały w najbliższym czasie. Kocham to robić i będę to robił.

Nie mogło zabraknąć również pytania o to, gdzie jest Ricci i jaką przyszłość ma przed sobą inspirujący się Włochami duet. Benito w imieniu Bałagane odebrał statuetkę „Hardkorowego Rapera Roku”, którą otrzymał Kazek. Ten wątek oczywiście musieliśmy również poruszyć.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Lordofon: „W kategorii Kacperczycy roku byśmy wygrali” – wywiad

„Ja się porównuję najczęściej… kojarzycie Mickiewicza?”

Opublikowany

 

Echa ostatniej gali rozdania Popkillerów wciąż nie milką. Na naszym kanale sukcesywnie pojawiają się kolejne wywiady, nie tylko z samymi raperami, ale i szeroko pojętymi osobami z branży hip-hopowej. Tym razem w ogniu pytań znalazł się zespół Lordofon.

– Jestem pisarzem, poetą; beaty jakiś chłop robi do tego (…). Ja się porównuję najczęściej… kojarzycie Mickiewicza na przykład? To jest to! – mówi Maciej Poreda zapytany o (pre)nominację w kategorii „Liryczny raper roku”.

To, że panowie mają niesamowite poczucie humoru zobaczycie jeszcze nie raz, zwłaszcza w zestawieniu z najniższą polską dziennikarką (czyli autorką tekstu i poniższego wywiadu). O tym jak być Kacperczykiem i Taco Hemingwayem w jednym, o najlepszym fanbasie i wymarzonej statuetce Chłopa Roku poniżej opowiedzą Wam – wspomniany nieślubny wnuk wieszcza narodowego i Michał Jurek (perkusista na skalę wyprzedania trasy koncertowej).


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Wuwunio ostro do Szalonego Reportera: „Dramat, idź na Jasną Górę po rozum”

Rozmawiamy z twórcą Pal Hajs TV.

Opublikowany

 

Wuwunio to człowiek-orkiestra. Smiało można nazwać go mianem reportera, w wolnych chwilach potrafi coś, nie-coś zarapować, a ponadto jest to także baczny obserwator i aktywny uczestnik naszego polskiego youtube’owego poletka. Nie mogło więc być takiej możliwości, że nie porozmawialiśmy chociażby chwilę na temat jego najbliższych planów, wrażeń z gali oraz… sami zobaczcie.

Od Popkillerów 2024 minie lada chwila już tydzień, a emocje nadal nie opadły. Warto więc nieco podkręcić atmosferę ponieważ nasze ściankowe rozmowy, wywiady wciąż napływają na nasz kanał YouTube, który zdecydowanie warto zasubskrybować.

Z Wuwuniem poruszyliśmy szereg tematów: od sympatii do Rów Babicze przez podejście do Szalonego Reportera aż po najbliższe internetowe plany.

Wuwunio vs Szalony Reporter

Chwilę przed samą galą Popkillerów pisaliśmy o insynuacjach Szalonego Reportera względem Kubańczyka. Wówczas Wuwunio skomentował cały wpis jako „obrzydliwy”.

Podczas naszej rozmowy Wuwunio stwierdził, że nie tylko już nie pójdzie do niego na podcast, ale zaapelował też: „Dramat, idź na Jasną Górę po rozum” – zwrócił się do Szalonego Reportera.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Mateusz Kaniowski: „Nie słucham żeńskiej sceny rapowej” – wywiad

„Odkryciem roku na Popkillerach powinno zostać Rów Babicze”.

Opublikowany

 

kaniowski wywiad

Popkillery 2024 już za nami. Szósta edycja największej hip-hopowej gali to historia. Uczestnicząc na gali przeprowadziliśmy kilka wywiadów. Efekty tej pracy możecie już powoli oglądać na naszym kanale. Na pierwszy ogień naszych dociekliwych pytań idzie jeden z najbardziej popularnych dziennikarzy młodszego pokolenia, czyli Mateusz Kaniowski.

– Ruskiefajki to jedna z nielicznych kobiet, których jestem w stanie słuchać. To, że niektóre osoby są tak popularne z takimi utworami, które nagrywają to mnie po prostu roznosi – mówi w rozmowie z Oskarem Brzostowskim Mateusz Kaniowski.

Czego słucha Kaniowski? Jaki według niego jest singiel roku? Co myśli o Popkillerach? Czy raperzy dalej będą chętnie brać udział we freakfightach? Odpowiedzi na wszystkie pytania znajdziecie poniżej.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Frank Leen o początkach w rapie: „Był taki Adrian, który miał Sony Xperia K800i” – wywiad

Bitowo wychowałem się na Young Leanie i Sad Boys.

Opublikowany

 

frank leen

Dożyliśmy pięknych czasów różnorodności w rapie. I chociaż zagorzali ultrasi zakręcą głową, wyleją piwo i krzykną, że „to nie jest hip-hop”, powinniśmy się cieszyć z każdej formy docenienia naszych branżowych kolegów. Na 30. jubileuszowej gali Fryderyków w kategorii „Fonograficzny debiut roku” został nominowany Frank Leen za swój album „Miłość w czasach”. Statuetki nie udało się niestety zdobyć jednak artysta miał okazję wystąpić na scenie gliwickiej areny. Następnie mieliśmy okazję zamienić parę słów.

Dostałeś nominację w kategorii Debiut Roku, chociaż to nie Twój pierwszy rok na rapowej scenie. Jakie to uczucie?

Fajne to uczucie ponieważ ktoś mnie dostrzegł i jestem z tego mega dumny. Cieszę się, że tak wyszło. Jestem trochę starszy niż wszyscy nominowani, ale mega dumny. Nie wiem, czy odpowiedziałem na twoje pytanie.

Jesteś bardzo wszechstronnym artystą – z jednej strony mamy współpracę z Gibbsem, z drugiej z CatchUpem, za Tobą też współpraca z Okim na SoundClashu. Zdecydowanie należysz do osób znanych w środowisku. Jak to przekłada się na zasięgi i słuchaczy?

Jestem w stu procentach z rapowego świata i próbuję alternatywy ponieważ była bliska mojemu sercu gdy dorastałem. Grałem w różnych zespołach na gitarze, to jest mój główny instrument. Jak to się przekłada na zasięgi? Szczerze – nie wiem, totalnie mnie to nie obchodzi. Cieszę się, że mogę mieszać te światy, bo wydaje mi się, że nadal jest to dzika strefa dla polskich słuchaczy. Chciałbym to normalizować.

Na jakim hip-hopowym wykonawcy wychował się Frank Leen?

Dobre pytanie, jest ich wielu. Na pewno Kendrick Lamar, słuchałem dużo Eminema. A tak beatowo, produkcyjnie to na pewno Young Lean i jego grupa Sad Boys. A z polski to dłuższa historia.

Opowiadaj śmiało!

Grałem w siatkówkę, był tam taki Adrian, który miał telefon Sony Xperia K800i. Ja miałem K750i i stwierdziłem, że ma mega super telefon więc spytałem, czy chciałby się zamienić albo sprzedać. Powiedział żebym dopłacił stówkę i się wymieniliśmy. Wracałem do domu z tym telefonem i na nim był tak: Paluch, Ganja Mafia, Peja… Takie mega klasyczki polskiej sceny rapowej.

Ale nie było Tedego?

Nie, nie było Tedego! Ale lubię Jacka, nie mam nic do tego beefu. Z polskiego rapu później wielu utalentowanych artystów się przewinęło. Zdecydowanie moim ulubionym, chociaż nie inspirował mnie za bardzo, jest Oki. Pokazuje, że da się eksperymentować i nikt nie może go podrobić. Moje brzmienie jest mega oryginalne i to jest rzecz, która nas łączy.

Dzięki za rozmowę!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Tede przestał pisać, tylko nagrywa. „Odkryłem rap na nowo” – wywiad

Z raperem rozmawiamy m.in. o polityce, Clout MMA, nowej płycie oraz AI.

Opublikowany

 

tede pali papierosa

Mówi się, że muzykę kojarzymy z pewnymi okresami w swoim życiu. Dla wielu fanów premiera od ulubionych artystów jest nawet ważniejsza niż zmieniająca się co roku liczba widniejąca w kalendarzu. Patrząc na ostatnie wydarzenia w rapowej karierze TDF-a można było odnieść wrażenie, że w pewnym sensie jego kalendarz się zatrzymał. Nic bardziej mylnego. 

Wyżej wymieniona teza jaką postawiliśmy przed raperem okazała się zupełnie nietrafiona i zdaje się, że Tede przeżywa drugą młodość nie tylko w mediach. 

– Ja nie napisałem żadnego kawałka po płycie “Hajs, Hajp, Hejt”. Przestałem pisać, tylko nagrywam. Potem spisuje, co nagrałem i nagrywam jeszcze raz. Ta technika nagrywania bez pisania jest świetna, bo od razu masz efekt. (…) I ważna sprawa: bity są od różnych producentów – mówi Tede w rozmowie z Mikołajem Kmiecikiem dla GlamRap.pl.

Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że Tede podkreśla, że skupia się na flow. – Dzielę tekst partiami. Nagrywam flow od razu, wiesz o co chodzi. Jak piszesz tekst to przy końcu szesnastki już zapominasz jak te dwie pierwsze linijki miały wchodzić – wyjaśnia.

Kiedy premiera albumu dowiecie się z poniższej rozmowy. Pozostałe poruszone w niej wątki to m.in.: Kanał Zero, Clout MMA czy imprezowa czystość.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2024.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: