Wywiad
Psychotrop: „To, co zrobiłem, to raczej rytuał przejścia, a nie samobójstwo” – wywiad
Rozmawiamy z raperem, który podczas transmisji na żywo podciął sobie żyły.
Psychotrop, podziemny raper działający kiedyś pod pseudonimem HST Djobeł wywołał kilka dni temu wiele kontrowersji. Raper postanowił podczas transmisji na żywo – chociaż sam tego tak nie nazywa – popełnić samobójstwo przez podcięcie sobie żył. Słuchacze, którzy byli świadkami tego zdarzenia zareagowali natychmiast wzywając służby, które błyskawicznie pojawiły się w jego mieszkaniu i go uratowały.
Psychotrop to osoba, która od zawsze budziła wiele emocji. W pewnym momencie został on nawet członkiem wytwórni Liroya. Na naszych łamach o młodym raperze piszę regularnie od 2012 roku. Wieści o jego poczynaniach przed kamerą mocno mnie zaniepokoiły. Zdecydowałem się z nim na ten temat szczere porozmawiać. Poniżej znajdziecie zapis naszej rozmowy.
Głośno o tobie ostatnio. Ogólnopolskie media podłapały nośny temat.
Na moją niekorzyść. Spodziewałem się, że jeżeli umrę, to może być głośno o tym, ale nie miałem pojęcia, że w przypadku, kiedy nic z tego nie wyszło, ktokolwiek zainteresuje się raperem z podziemia. Tym bardziej że to nie pierwsza „kontrowersyjna” rzecz, którą zrobiłem.
Część słuchaczy zarzuca ci, że chciałeś się wypromować.
Środowisko rapowe, zwłaszcza w naszym kraju, to najbardziej toksyczna grupa ludzi, więc nie liczyłem na nic innego niż hejt. Szkoda, że brak w tym najmniejszego sensu. Nie wydaje ani nie jestem nawet w trakcie robienia płyty, nie otwieram żadnego biznesu, nie pracuje nad żadnym projektem. Gdybym chciał to zrobić dla promocji, to bym pisał o tym dużo wcześniej, gdzie się da, aby ludzie czekali na to i weszli, chociażby z ciekawości. Wtedy na transmisji byłyby setki osób, a nie tylko 20 z wąskiej grupy odbiorców. Zacząłbym wrzucać tracklistę płyty i ruszał z promowaniem nowego materiału. Nic takiego jednak nie ma miejsca. Sam próbowałem wyciszyć sprawę. Na grupie prosiłem o nieudostępnianie materiałów z transmisji. Siedzę cicho, nie lansuje się i nie korzystam z „chwili atencji”, bo nie to było moim celem.
Dlaczego tak młody człowiek chce umrzeć?
Powodów mógłbym wymieniać wiele, ale to zbyt intymna sfera życia, abym mówił o tym publicznie. Mam zdiagnozowane różne schorzenia, od osobowości neurotycznej po psychopatyczną, plus kilka innych rzeczy. Podcięcie żył to akurat nie był akt w stylu „rzuciła mnie laska, nie chcę żyć” albo „nie daje rady w życiu, chce się zabić”. Od ponad 10 lat studiuję różne okultystyczne lektury, księgi magiczne, interesuje się mitologiami różnych kultur oraz czarną magią. To, co zrobiłem, traktowałem jako rytuał przejścia, niżeli samobójstwo. Słowo samobójca kojarzy się ze słabościami, a ja zrobiłem to z zupełnie innych pobudek.
Dobrze, wróćmy zatem do początku. Przeczytałem gdzieś, że wychowałeś się m.in. na Paktofonice, Kalibrze i Ice-T. To oni ukształtowali cię jako twórcę psychodelicznego rapu?
Nie. Nie czerpałem nigdy z nich inspiracji, chociaż jak miałem 14-15 lat i robiłem, nazwijmy to „krzyczany rap”, to byłem porównywany do starego Kalibra. Zawsze traktowałem to jako formę ekspresji i terapii. Nigdy też nie miałem większych ambicji, aby kiedyś żyć z rapu albo zostać muzyczną gwiazdą.
Regularnie jednak wydawałeś nowe płyty.
Też nie. Nagrywam od 2009, czyli od blisko dziesięciu lat robię muzykę. Z czego od niecałych dwóch lat robię to tak „na serio” i dbam o to, aby moje nagrania trzymały poziom, który mnie zadowala. Wcześniej wszystko było bardzo spontaniczne. Często wrzucałem do sieci utwory niedopracowane. Regularnie nigdy nie wydawałem. Miałem przerwy, które trwały lata. Dziś też nie wydaję regularnie.
W pewnym momencie odszedłeś z Kościoła i negowałeś w kawałkach istnienie Boga. Co cię do tego skłoniło?
Zawsze było we mnie pełno nienawiści. Od dziecka widziałem patologię, śmierć, przemoc i dewiacje. Dziś mogę śmiało powiedzieć, że nie mam żadnej rodziny. Jestem totalnie sam. Przez te czynniki i szereg innych zacząłem interesować się szeroko pojętym „złem”. Buntowałem się od dziecka w każdy możliwy sposób. Dzisiaj staram się funkcjonować jak normalny człowiek, chociaż nie zawsze się to udaje. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że trafne będzie, jeżeli powiem, że od Boga i kościoła odwróciła mnie głupota i nienawiść, jaką dostałem od ludzi. W zasadzie od końca szkoły podstawowej przyjąłem postawę „anty” i trwam w tym dotąd.
Ciężko było w dzieciństwie?
Wszyscy, którzy cokolwiek wiedzą na temat mojego dzieciństwa dziwią się, że już dawno nic sobie nie zrobiłem. Mam silną psychikę. Nie chcę się uzewnętrzniać, nie żalę się w swoich kawałkach więc i tutaj nie mam zamiaru. Zawsze się uśmiecham, jak raperzy nawijają o ciężkim życiu, bo w ich domach się nie przelewa. U mnie się przelewała krew, latały noże i taborety, a mimo tego nie nagrywam o tym płyty.
Mówisz, że zostałeś sam. Nie masz kontaktu z rodzicami, rodzeństwem?
Nie mam kontaktu z żadną dalsza lub bliższą rodziną. Z przyjaciółmi czy znajomymi również zaniedbałem kontakty. Unikam ludzi. Często wpadam ze skrajności w skrajność. W poniedziałek nienawidzę wszystkich i chowam się w domu jak szczur, a we wtorek organizuje melanż. Na ogół nie utrzymuje z nikim żadnych bliższych kontaktów.
Na albumie „Z pamiętnika umarłego poety”, który przyniósł ci już pewną popularność, rapowałeś, że jesteś dzieckiem antychrysta.
To był okres z tego, co pamiętam, kiedy byłem jeszcze w gimnazjum. Wtedy moja świadomość była na wiele niższym poziomie niż dzisiaj. Mimo to, kawałek „Dziecko antychrysta” napisany i nagrany w 20 minut bez mixu i masteringu zrobił wtedy naprawdę duże wyświetlenia. Ja nie czczę szatana ani niczego podobnego. Ludzie myślą, że na co dzień zjadam czarne koty i składam ofiary z ludzi. A ja staram się być w porządku gościem. Pracowałem jako wolontariusz dla UNICEF-u, często brałem udział w akcjach charytatywnych, sprzątałem w schroniskach klatki dla psów. Wierzę w karmę. Nie krzywdzę niewinnych ludzi.
A ludzie cię krzywdzą?
Robili to całe życie. Zwłaszcza ci, którzy powinni mnie chronić. Dlatego dzisiaj bardzo ciężko stworzyć ze mną jakąkolwiek relację, trzymam dystans. Nie ufam nikomu. Często popadam w paranoję, ale staram się z tym walczyć.
Chodzisz na terapie?
Zawsze miałem zbyt rozwinięte ego i męską dumę, żeby to robić. Nienawidzę przekazu w muzyce lub gdy ktoś mówi mi, jak powinienem żyć, lub się zachowywać. Bardzo często to ja występowałem w roli psychiatry lub psychologa. Ludzie zwierzali mi się ze swoich problemów i lęków. Zdarzały się osoby, które wyciągnąłem z narkomanii, kilku ludziom uratowałem życie. To ich słowa. Jak to się mówi, szewc chodzi bez butów. Uważałem, że wiem, co mi dolega i nie potrzebuje, żeby ktoś się nade mną rozczulał i mi pomagał. Rozwiązywałem problemy innych, bo wtedy zapominałem o własnych, które rosły każdego dnia. Dzisiaj bardzo poważnie zastanawiam się, czy może jednak się nie ugiąć i nie spróbować się leczyć.
W takim przypadku dumę powinno się raczej schować do kieszeni, chociaż nie wiem, czy ma ona z tym coś wspólnego. Abstrahując, mówisz, że nie wierzysz w Boga. A w piekło i diabła?
We wszechświecie musi być równowaga. Diabeł i piekło to elementy tej samej religii, którą często ośmieszam w mojej muzyce. Wierząc w diabła, niekonsekwencją byłoby nie wierzyć w Boga. Dlatego nie uznaje żadnej religii ani jej bóstw czy demonów. Po prostu ta mroczniejsza strona różnych wierzeń jest dla mnie bardziej interesująca. Od dzieciaka jestem fanem horrorów. Zawsze lubiłem to, co inne, straszne i tajemnicze. Mam swoje przekonania w tych kwestiach.
Utożsamianie się z okultyzmem zostało ci do dzisiaj. Zło jest atrakcyjne?
Cycki, hajs i przemoc. Ludzi od zawsze to pociągało. Prostytucję uważamy za najstarszy zawód świata, człowiek zawsze dążył do tego, aby gromadzić dobra materialne i eksploatować je do granic, a ludzkość od swoich narodzin walczyła i wzniecała wojny. Mnóstwo zdegenerowanych zachować widzimy na co dzień w sieci. Po tym, jak napisaliście o moim „perfomansie” ludzie się tym zainteresowali. Jednak większość komentarzy, które pojawiają się na forach to hejt i życzenie mi śmierci. Obcy ludzie, życzą mi śmierci, bo zostałem odratowany. Teraz wyobraź sobie, że trafią na jakąś słabą psychicznie nastolatkę. Cała Polska drwi z niej i życzy jej śmierci. Ja jestem silny i mam dystans, bo wiem, jacy są ludzie, ale taka słaba osoba najpewniej by tego nie przetrzymała i ponownie próbowałaby się zabić. To idealnie obrazuje, jacy są ludzie i co ich jara.
Trudno nie przyznać ci racji. Z drugiej strony ludzie od zawsze bali się skrajności i żeby ukryć swój strach, często przechodzą do ataku.
To jest fakt. Mam wrażenie, że dzisiaj to po prostu głupota, zawiść i zazdrość najczęściej jest powodem takich reakcji. Poza tym nie traktuje okultyzmu jak coś złego. Na pewno nie wszystkie jego formy. Dla mnie okultyzm to okazja do zbadania zakamarków własnego jestestwa, zrozumienie wszechświata i kontakty z metafizycznymi siłami sprawczymi.
Zboczyliśmy trochę z toru, wróćmy do muzyki. Przedrostek HST pochodzi od grupy HeadShooT, której byłeś członkiem. A skąd wziął się pseudonim Djobeł?
Zwyczajnie, od diabła. Jak zaczynałem, było już chyba kilku raperów z podobnymi pseudonimami, więc wypadło na ksywkę Djobeł. Z tego, co pamiętam, w dialekcie śląskim nazywa się tak diabła.
Jak wspominasz Sulina, jakie są obecnie wasze relacje?
Nie wspominam i nie mamy relacji. Pamiętam tylko, że rzeczywiście przyjechał do mnie z kolegami. Dostał wpi*rdol i przeprosił. Miał przeprosić też na FB, ale jak już dojechał do domu, to mu chyba duma nie pozwoliła. Nie interesuje mnie jego osoba, niech mu się wiedzie.
Dzisiaj już chyba nie rapuje, a ty tak.
Nie mam pojęcia. Nigdy nie byłem fanem jego muzyki.
Kiedyś byłeś mocno bitewnym raperem. W 2013 roku dissował cię Starku, a ty dissowałeś White’a KRST.
Mam agresywną naturę i lubię agresywną muzykę. Dla mnie najlepsze w rapie jest właśnie to, że to muzyką badassów. Beefy napędzają tę kulturę, lubię słuchać dobrych dissów i dobrej braggi. Mówienie, że rap ma łączyć, a nie dzielić zawsze wywołuje u mnie zażenowanie, Rap łączy wiele gatunków muzycznych, wiele kultur, ale to nie znaczy, że każdy ma rzygać tęczą. Sam już się nie angażuję w beefy, tak jak kiedyś z osobami, których nie znam, i które nic mi nie zrobiły. Nie odpowiadam na bezsensowne zaczepki. Jeżeli zdissuje mnie ktoś popularny i będzie miał rzeczywiście jakieś argumenty, to wtedy chętnie podejmę rękawicę, ale zaczepki obcych typów z podziemia od dawna olewam.
Skoro lubisz śledzić beefy, to który na polskiej scenie uważasz za najlepszy?
Najlepszy? Ciężko powiedzieć. Było sporo dobrych dissów zarówno kiedyś, jak i w przeciągu ostatnich pięciu lat. Dissy Białasa to na pewno bardzo wysoki poziom. A z tych starszych to na pewno Pih vs Pe, VNM vs Jimson, no i Tede vs Płomień.
Z którymś z wymienionych chętnie znalazłbyś się na featuringu? Chyba najbliżej ci do Piha.
Masz rację, z Pihem. Ogólnie bardzo często odmawiam gościnnych udziałów, a zdarzało się, że zapraszali mnie ludzie, którzy potrafią zrobić bardzo duże wyświetlenia. W swojej twórczości poszedłem już jednak w tak dziwne kierunki, że po prostu nie widzę się za bardzo gościnnie u większości raperów, bo tematyka ich numerów nie jest dla mnie. Nie nagram też z kimś, tylko bo jest sławniejszy ode mnie. Pih jakiś czas temu udostępnił u siebie mój numer i go propsował. Myślę, że z nim mogłoby powstać coś mrocznego i niepokojącego.
Wracając jeszcze do White’a. Podobno po spotkaniu z tobą wylądował w szpitalu?
To nie było spotkanie ze mną.
Kto go więc tak urządził?
Nie wiem, nie wypowiadam się.
Jak poznałeś się z Liroyem?
Dokładnie nie pamiętam. Chyba na FB mu podesłałem jakiś kawałek. Zajarał się i dał mi numer telefonu, żebym do niego zadzwonił. Potem się spotkaliśmy. To było w okolicach 2013 roku. Już wtedy mi wspominał, że myśli, aby wkroczyć na scenę polityczną. Życzę mu jak najlepiej.
Mieliście wtedy duże plany…
Tak, ale Piotrek dużo mówił, a mało z tego wynikało. Po prostu wszystko chciał zrobić sam, a tak się nie da.
Nie chciałeś współpracować ze Słoniem? Zdarzyło ci się grać przed nim koncerty.
To dla mnie dość drażliwy temat. Ciągle ktoś pisze pod moimi kawałkami albo na prywatnie, czemu nie jestem w Brain Dead Familli, że powinienem tam być od dawna. Sprawa wygląda tak, że był okres, kiedy tego naprawdę chciałem. Jeden z członków BDF pisał mi, że Słoń się interesuje tym, co robię, że się jara. Postanowiłem spróbować i wysłałem kilka kawałków na ich skrzynkę. Zostały bez odpowiedzi. Nie jestem typem, który ma parcie na szkło. Jak z nim grałem, to nie biegałem za nim i nie wypytywałem o dołączenie do wytwórni. Trochę słabo, że nie odpisał, chociaż „ch*jowe nie słuchałem”. Jakby chciał mnie u siebie, to dawnoby się odezwał. Na siłę nie będę się nigdzie pchał. Ogólnie bardzo propsuje Słonia, wie on o moim istnieniu, ale widocznie nie jest zainteresowany. Trudno.
W 2012 roku umieściliśmy cię w gronie osób robiących horrorcore, które warto obserwować. Dwa lata później wpadłeś w konflikt z prawem. Trafiłeś za kraty. Jak to się stało?
Ta sprawa też była głośna. Oczywiście cały Internet znów zalał hejt. Nie powiem nic odkrywczego. Postawili mi zarzut usiłowania zabójstwa przez pięciokrotne zranienie nożem. Nie szczycę się tym, nie uważam tego za super wyczyn. Żaden portal tylko nie wspomniał, że napastników było pięciu, a ja sam, oraz że moja ofiara to wtedy 30-letni narkoman i pedofil, który narobił dzieci 14 i 15-letnim dziewczynom, po czym wypierał się każdego i zostawiał te gówniary z dziećmi same. Ta sytuacja ma swoje drugie dno, no ale to mi się znów oberwało.
Masz szansę to naprostować. To był podobno kuzyn twojej dziewczyny.
Tak, to był jej kuzyn. 10 lat starszy ode mnie, z przećpanym mózgiem. Pracował w tygodniu w Niemczech, a na weekend zjeżdżał do kraju. Wtedy biegał po wioskach i zapładniał 14-letnie Karynki z biednych domów, obiecując życie na poziomie za jego ciężko zarobione euro. Do tego robił mi za plecami i kłamał na mój temat. W dniu, kiedy poszedłem do niego, miał melanż z jakimiś innymi ćpunami, więc musiałem sobie radzić z nimi inaczej.
Dostałeś 3 lata.
Z tego względu, że to ja wtargnąłem na posesję, więc ja zainicjowałem zdarzenie. Dla sądu nie ma znaczenia, kim on był. Zabijesz pedofila i siedzisz jak za człowieka.
Jak wspominasz pobyt za kratami?
Nic nadzwyczajnego. Na początku izolatki, ciągłe karcery i nagany. Skazali mnie, jak byłem młodym chłopakiem, buntowałem się, walczyłem z administracją i miałem żal, że muszę tam siedzieć, a tamten żyję dalej na wolności. Potem się z tym pogodziłem.
Inni osadzeni wiedzieli, że jesteś raperem?
Sam się tym nie chwaliłem. Dzisiaj jak mówisz „jestem raperem”, to czujesz bardziej wstyd, przez to, jak ten rap wygląda. Na pięć kryminałów w dwóch spotkałem swoich fanów, którzy kojarzyli mnie z muzyki.
Raperzy, którzy trafiają za kraty, podobno bardzo dużo piszą. Jak było z tobą?
Dużo przebywałem za karę w izolatkach. Czułem się tam dobrze, byłem odcięty od świata i wtedy czasami pisałem. Większość płyty „Psychotorp solo” powstała za kratami.
Wyszedłeś i zmieniłeś wizerunek. Więzienie cię tak zmieniło?
To nie do końca tak, że zmieniłem wizerunek po więzieniu. Miałem okresy, kiedy nosiłem długie włosy, jeszcze w gimnazjum. Obracałem się głównie w środowiskach metalowcyh i punkowych. Przed więzieniem miałem wygolone połowę głowy. Często zmieniałem swój wygląd. Teraz wyglądam tak i jest to najbliższe temu, co mi się podoba, i co czuję.
Czujesz się zresocjalizowany?
Resocjalizacja w polskich zakładach karnych nie istnieje.
Na powrót zaprezentowałeś numer „Dziecko Antychrysta 3”. Poglądy też zostały te same?
Tak. Moje poglądy od lat są takie same. Nadal kształcę się w tych kierunkach i zagłębiam się w takie tematy. Fundamenty pozostały jednak te same.
Skąd zatem zmiana pseudonimu na Psychotrop?
Ludzie często mówili do mnie „sajko” albo, że jestem psychiczny lub powinienem brać psychotropy. Zdecydowałem się na zmianę.
Czerwone włosy, soczewki w oczach i death metalowy styl. Nie wyglądasz jak typowy przedstawiciel rapu.
I bardzo dobrze. Nikomu też nie mówię, że jestem raperem. Staram się coraz bardziej odbijać od tej toksycznej kultury. Coraz większą popularnością cieszy się nurt potocznie zwany trapmetalem. Z tym się bardziej identyfikuję.
Trapmetal, czyli połączenie trapu i metalu. Jakich muzyków oprócz siebie poleciłbyś z tego nurtu?
Na pewno City Morgue, przed którymi grałem support. Swoją drogą, wtedy smarowałem na scenie ludzi krwią i nikt wtedy sensacji nie robił. Scarlxrd, Ghostemane, Gizmo, Kamiyada. Jest tego cała masa, wymieniłem tych najbardziej popularnych, których na pewno można podpiąć pod ten nurt.
Smarowałeś ludzi krwią na koncercie? Nigdy o tym nie słyszałem.
Na moim kanale jest cała relacja z tego koncertu. Dawaliśmy ludziom na scenie blanty, laliśmy wódkę, a po nasmarowaniu się krwią chłopaki rzucili się ze sceny w tłum. Fajnie to wspominam.
Czyja to była krew?
Nie mogę powiedzieć.
Lubisz szokować. To patent na popularność?
Od początku naszej rozmowy mówię, że nigdzie się nie pcham i nie szukam sławy na siłę, więc to pytanie lekko nie na miejscu. To nie tak, że lubię szokować. Ja robię rzeczy, które lubię i które mnie ciekawią. To innych to szokuje.
Smarowanie krwią na koncercie nie jest czymś powszechnym.
Pasuje to do mnie, do mojej twórczości i do mojego wizerunku. Każdy niech robi, co chce i niech patrzy na siebie. Krzywda nikomu się nie dzieje. Lubię łamać tabu i przekraczać granice dla samego siebie.
Dobrze, czego zatem muzycznie możemy się spodziewać po Psychotropie?
Póki co, mam serię luźnych kawałków. Na dniach wyjdzie kolejny, napisałem go jakiś czas temu i dobrze wpasowuje się w szum, jaki ostatnio powstał. Zrobiłem też kompletnie sam dość specyficzne i pewnie dla niektórych szokujące wideo do niego.
Poza tym zagłębiam się w coraz mroczniejsze klimaty, więc spodziewać można się tego, co zawsze. Z małymi wyjątkami i zaskoczeniami od czasu do czasu.
Nie kusi cię, żeby skorzystać trochę na szumie, który właśnie powstał?
Nie. Miałem propozycje występu w telewizji oraz kilku innych wywiadów. Ufam, że znaczna większość tej rozmowy się ukaże i nie będę musiał się zgadzać na inne, aby cokolwiek jeszcze tłumaczyć.
Jak najbardziej tak będzie. Serdeczne dzięki za rozmowę.
Dzięki i pozdrawiam.
Jeżeli chcecie zapoznać się z twórczością Psychotropa, przypominamy, że w ubiegłym roku wypuścił on mocno depresyjną EP-kę. Możecie się z nią zapoznać tu: Psychotrop – „Soundtrack to die EP”. Poniżej natomiast najnowszy singiel, który ukazał się w ten weekend.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Mamy dość technicznego rapu? Koro: „Eripe, Tomb czy Golin wyczerpali tę formułę” – wywiad
Koro mówi o Young Leosi, Bambi, Grande Connection, Szpaku, White Widow i Taazym.
Podczas naszej rozmowy z Koro poruszyliśmy ciekawy wątek kalkulacji i warsztatu w polskim rapie. Czy w dzisiejszych czasach odbiorcy nie chcą słuchać już przekminionych wersów czy liczyć podwójnych i potrójnych rymów?
Koro „To nie rap się zmienia”
Jak twierdzi Koro, to nie rap się zmienia. – To raperzy zaczęli robić inny rodzaj muzyki. To nie chodzi o to, że rap się rozwija, bo on ma proste korzenie i prostą definicję, tylko ludzie otwierają się na coraz więcej rzeczy. W każdą stronę ta granica się przesuwa – mówi Koro w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
Nie chcemy już słuchać rapu dobrego warsztatowo?
W większości wypadków rap odbił w stronę popu, śpiewanych refrenów i autotune’a. Bardzo nieliczni robią jeszcze rap stawiający na technikę.
– Dzisiaj młodzi raperzy nie muszą być dobrzy warsztatowo. Tacy gracze jak Eripe, Tomb, Quebo, Golin i jeszcze mógłbym wymienić parę ksywek, wyczerpali na tyle tę formułę, że ludzie mają dość. Żyjemy w takich czasach TikTokowych i przebodźcowanych, że ta muzyka ma być takim głaskaniem psychiki, żeby się wyluzować, a nie rozkminiać o co chodziło – twierdzi Koro. Czy to dobrze czy źle? Wśród fanów możemy dostrzec dwa główne obozy. Pierwszy, który krytykuje większość rzeczy wychodzących od młodych twórców i drugi, który jest zafascynowany każdym kawałkiem, którego głównym zadaniem jest wpaść w viral i największą rotację.
W poniższej rozmowie poruszyliśmy takie wątki jak: Young Leosia i Bambi nagrywają w szafie, działalność Grande Connection, dissy i beefy się nie kalkulują, konflikt Szpaka i White Widow, Taazy objawieniem freakfightów, co z walką na Fame MMA, a także, kiedy nowa płyta.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Pueblos (Bitwa o Południe): „Żyję z freestyle’u, to moje główne źródło utrzymania” – wywiad
Rozmawiamy z organizatorem Bitwy o Południe.
Wybraliśmy się na BOP9, gdzie mieliśmy zrobić relacje z wydarzenia, ale jak to z freestylem – zamiast relacji przeprowadziliśmy kilka mocnych wywiadów. Na pierwszy ogień rozmowa z Pueblosem – organizatorem Bitwy o Południe.
– Randomowi ludzie boją się BOP-u i boją się wystąpić. Wiedzą, że można się bardzo łatwo zbłaźnić, jak np. wchodzący teraz bez koszulki Syn Młynarza z flagą Kiribati – mówi w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl Pueblos.
Organizator Bitwy o Południe ujawnił przed naszymi kamerami m.in., że jako jedna z nielicznych osób, a może nawet jedyna utrzymuje się z organizowania bitew freestyle’owych. – To moje główne źródło utrzymania – przyznaje.
Z Pueblosem porozmawialiśmy m.in. o aktualnej sytuacji BOP-u i WBW i najbardziej przyszłościowych zawodnikach, którzy jeszcze namieszają we freestyle’u.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Tym razem przed naszymi kamerami zasiadł Sarius, z którym w ponad godzinnym wywiadzie poruszyliśmy mnóstwo tematów, także ten jeden z najbardziej grzejących, czyli niesnaski z Żabsonem.
Kilka tygodni temu między Sariusem z Żabsonem doszło do małego konfliktu, który miał zostać nie do końca zrozumiany przez słuchaczy. Sarius zdecydował się szczegółowo opisać, o co chodziło i dlaczego Żabson miał u niego dług.
Ponadto szef Antihype ujawnił, czy żałuje, że sytuacja z Gibbsem lub Deysem tak się potoczyły.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
KoziKoza – zdolny Polak w wytwórni Summer Cem’a – wywiad (PL, DE)
„Obecnie bardziej podoba mi się polski rap niż niemiecki”.
KoziKoza (@kozikozamacht) to niemiecki raper polskiego pochodzenia, który ma w swoim dorobku artystycznym solidne tracki i bardzo przyjemne wizuale. Jego styl muzyczny jest nowoczesny oraz różnorodny. Mimo, że reprezentuje label Scorpion Gang, jest jeszcze moim zdaniem zaliczany do kategorii Underground Deutschrap. Mimo tego, portfolio Kozy jest już dość imponujące, ponieważ ma na swoim koncie współpracę z top producentami muzycznymi (europejskimi hit makers) i takimi raperami jak Summer Cem, Billa Joe czy Faroon.
Zapraszam na mój czat z sympatycznym raperem….
*Deustche Version unten
Goldie: Kiedy zacząłeś swoją przygodę z rapem?
Kozi: To niesamowicie długa historia. Myślę, że zaczęło się to w 3/4 klasie, tak około 2004 roku, kiedy kolega pokazał mi Aggro Berlin. To było dla mnie wtedy zupełnie coś nowego, że w piosenkach słyszy się przekleństwa i widzi muzyków, którzy wszędzie, gdzie to możliwe prowokują. Chciałem od razu to naśladować i nagrałem się za pomocą jednego z popularnych wówczas odtwarzaczy MP3, który był jednocześnie mikrofonem i pendrive’em. Potem pojawiło się stary Optik, German Dream. 2-3 lata jako nastolatek zajmowałem się tylko robieniem beatów, ale koniec końców okazało się, że jestem dobry w rapowaniu.
Jak zrodziła się twoja Twoja ksywka – KoziKoza?
Rapuję już ponad 20 lat i nigdy nie byłem zadowolony z mojego przydomka. Wielokrotnie zmieniałem ksywkę, tak samo jak mój styl muzyczny. Przez podpisanie dealu musiałem w końcu zdecydować, jak będę się nazywał, żeby to opatentować. Podczas rozkminek wpadły mi do głowy polskie słowa (co jest trudne, bo muszą być to wyrazy, które Niemcy mogą wymówić). W pewnym momencie po prostu się rzekło: Koza, czyli Goat. Krótkie, ale treściwe, a mówi wszystko, co musisz o mojej muzyce wiedzieć. Co ciekawe, najpierw nazywałem się Sowa.
Możesz nam więcej zdradzić o swoim pochodzeniu?
Moja rodzina pochodzi z małej wioski Poborszów, jakieś 15 minut drogi od Kędzierzyna-Koźle. Przypadkowo Koźle ma też coś wspólnego z moją ksywką.
Jak się dorastało w Niemczech będąc Polakiem?
Właściwie zupełnie normalnie. Jako Polak nie wyróżniasz się tak bardzo w Niemczech. Dużo łatwiej jest nam tu zaistnieć niż osobom mającym inne korzenie. Mieszkańcy Niemiec nie dostrzegają aż tak bardzo wizualnej różnicy między Polakami i Niemcami. Oczywiście, że jesteś trochę inny jako osoba, ale w sumie nigdy nie miałem poczucia, że nie pasuję tu, ani nic w tym stylu. Nigdy też nie miałem większych problemów ze znalezieniem tożsamości. Byłem Górnoślązakiem i Polakiem, który urodził się w Niemczech i w obu krajach czuję się jak w domu.
Czy mógłbyś opisać szczegółowo, jak wyglądała Twoja droga na scenę rapową?
Od około 10 lat próbuję zwrócić na siebie uwagę lub dotrzeć do kogoś na scenie rapowej, kto mógłby mnie dalej popchnąć i pomóc. Cieszę się, że się nigdy nie poddałem. W końcu stało się to dość nagle i bardzo szybko. Gennaro znałem z widzenia już bardzo długo, bo do szóstej klasy byliśmy na tym samym roku szkolnym. Potem przez wieki nie mieliśmy kontaktu. W pewnym momencie, około 2016 roku nawiązaliśmy znowu kontakt i coraz częściej zaczęliśmy ze sobą pracować. Potem w pewnym momencie on spotkał się z Cem, pokazał mu moją piosenkę. Cem się tym trackiem podjarał i tak trafiłem do Scorpion Gang.
W utworze “Made in Polonia’’ rapujesz też po polsku, co uważam za bardzo fajny pomysł. Masz w planie może nagrać track w całości po polsku?
Dziękuję! Właściwie mam 2-3 dema w całości po polsku, ale ponieważ urodziłem się i wychowałem tutaj, nie sądzę, że jestem wystarczająco biegły w języku polskim, aby stworzyć naprawdę mocną polską piosenkę. Zobaczmy, co przyniesie przyszłość. W każdym razie dema nie są złe.
“Flashbacks” to dynamiczny utwór, który brzmi bardzo smooth. Współpracowałeś wtedy z Geenaro, jednym z czołowych producentów niemieckiej sceny rapowej. Czy możesz opowiedzieć nam więcej o tej współpracy?
Jak już wspomniałem, znam Gennaro stosunkowo długo. Na szczęście mamy w labelu najlepszych producentów, co znacznie ułatwia nam dosłownie wszystko. Gennaro ma bardzo dobry słuch, umie dobrze oszacować co dobrze brzmi, a co nie. Mam do niego i innych producentów pełne zaufanie.
Osobiście odkryłam Ciebie w Champions Leak! Rapujesz w zwrotce, że otrzymałeś nowe możliwości. Co masz na myśli? Co się zmieniło?
Cóż, całe środowisko, w którym się teraz znajduję, otworzyło wiele kontaktów i możliwości. To jest bardzo ważne. 90% bycia raperem to budowanie i utrzymywanie kontaktów oraz relacji.
Jak nawiązałeś kontakt z Cem?
Przez Gennaro. Wciągnął mnie w label, bo pokazał Cemowi piosenkę.
Co oznacza dla Ciebie Scorpion Gang?
To dobre połączenie przyjaźni i biznesu. Razem chillujemy, wspólnie się śmiejemy, ale jednocześnie zawsze, gdy zajdzie taka potrzeba, zachowujemy się profesjonalnie.
“Standalone” to bardzo dobry utwór, który wyprodukowali Geenaro i Ghana. Czy możesz powiedzieć coś więcej na temat tej współpracy?
Historia powstania była właściwie taka sama, jak każdej innej piosenki. Często siedzimy w studiu i robimy jedno demo za drugim. Niektóre piosenki są bardzo dobre, a inne nie. Nigdy nie wiadomo dokładnie, co zadzieje się w studiu. Często jest to połączenie skillu i przypadku.
W teledysku występuje także Summer Cem. W jaki sposób wspiera Twoją karierę?
Po pierwsze jest szefem naszej wytwórni. Cały projekt stoi lub upada wraz z nim. Oprócz tego służy też ogromną pomocą, jeśli chodzi o teksty i drugą opinię. Chociaż czasami jest to denerwujące, gdy mam już napisaną piosenkę w całości, a na koniec Cem daje wskazówki, co można zmienić. W końcu ma on bardzo dobrego nosa do hitów i ogólnie dobrych punchline’ów.
Dużo rapujesz o związkach. Czy jesteś bardziej “gościem co lubi romanse”, czy wolisz głębokie i poważne relacje?
Myślę, że nie ma nic ważniejszego niż bardzo głębokie relacje. Niestety, coś takiego jest obecnie trudne do znalezienia i trudne do zachowania. Oczywiście, że mogę się bawić bez żadnych uczuć, ale ostatecznie posiadanie partnera, takiego do Ride or Die, jest bezcenne.
Czy w dobie aplikacji randkowych trudno jest znaleźć dobry związek?
Myślę, że aplikacje randkowe nie mają z tym nic wspólnego. Może to po prostu dzisiejsze społeczeństwo. Wiele osób dzisiaj (przynajmniej w świecie zachodnim) nie cieszy się z tego co ma, bo może być coś, gdzieś lepszego. Nie mam tu na myśli tylko relacji, ale wszystkiego ogólnie. W Polsce moi rodzice i dziadkowie cieszyli się, gdy było mięso do jedzenia (tj. w czasach PRL-u). Cieszyli się każdą zabawką, każdym cukierkiem, każdym wydarzeniem, właściwie wszystkim. A my (na szczęście) urodziliśmy się w świecie, w którym możesz wybierać spośród tysięcy rzeczy. Kiedy od najmłodszych lat uczysz się, że prawie zawsze istnieje niezliczona ilość opcji, stajesz się wybredny i rezygnujesz z rzeczy, które nie sprawiają już przyjemności. Myślę, że ma to wiele wspólnego z faktem, że kiedy ludzie mają problemy w związku, natychmiast szukają czegoś nowego.
Czego jeszcze możemy się spodziewać po Kozie? Nad czym teraz pracujesz?
W tym roku i już niedługo (może nawet do czasu publikacji tego wywiadu) ukażą się nowe piosenki. Obiecuję ci to! W tym roku biorę udział w Rap la Rue, czyli swego rodzaju konkursie, w ramach którego regularnie będą pojawiać się utwory. A po Rap la Rue od razu kontynuujemy dalszą pracę.
Czy słuchasz polskiego rapu? Może znasz lub nawet lubisz kogoś?
Słucham naprawdę dużo, dużo polskiego rapu. Ponieważ cały czas robię nowe dema, obecnie bardziej podoba mi się polski rap niż niemiecki. Szczególnie celebruję Young Igi, Sobel, Siles, Vkie, Rusina, Oki, Hodak, Smolasty, 730Huncho, Mr. Polska, Malik i Alberto.
W Polsce jest naprawdę wielu silnych raperów. Długo miałem wrażenie, że polscy raperzy nie sprawdzają wszystkich nowości, ale teraz wiele z nich jest na mega na dobrym poziomie.
Moje “klasyczne” pytanie: Twoje ulubione polskie jedzenie?
Trudno powiedzieć. Waham się pomiędzy bigosem i barszczem ze śmietaną, ale jest wiele rzeczy, które bardzo lubię. Pierogi, śląskie kluski znajdują się na szczycie listy.
*** Deustche Version ***
Goldie: Wann hast du mit Rap angefangen?
Kozi: Das ist eine unfassbar lange Geschichte. Ich glaube es fing in der 3./4. Klasse, also so 2004 an, weil mir ein Kumpel Aggro Berlin gezeigt hat. Für mich war das damals komplett neu, dass man Beleidigungen in Songs hört, und dass man Musiker sieht, die einfach provozieren, wo es nur geht. Ich wollte das direkt nachmachen und habe mich mit einem dieser damals beliebten MP3-Player, die auch Mikro und USB-Stick zugleich waren, aufgenommen. Kurz darauf kamen dann noch die alten Optik und German Dream Sachen. 2-3 Jahre als Teenager habe ich auch nur Beats gebaut, aber meine Stärke war am Ende doch das Rappen.
Wie bist du auf den Namen KoziKoza gekommen?
Ich rappe, wenn man alles zusammenrechnet fast schon 20 Jahre und war nie zufrieden mit meinem Künstlernamen. Ich habe ihn unzählige Male geändert, genauso wie meinen Stil. Irgendwann wurde es durch den Deal ernst und ich musste mich entscheiden, damit ich den Namen patentieren lassen kann. Ich habe ewig überlegt und irgendwann bin ich polnische Wörter durchgegangen (was sehr schwer ist, weil man ein Wort wählen muss, welches Leute aus Deutschland aussprechen und lesen können haha). Irgendwann kam es dann einfach: Koza, also Goat. Kurz und knapp und es sagt alles aus, was man über meine Musik wissen muss.
(Funfact: Beinahe hätte ich mich Sowa genannt.)
Woher kommen genau deine Wurzeln? Wo wohnst du jetzt?
Meine Familie ist aus Poborszów, ein kleines Dorf, 15mins von Kedzierzyń-Koźle entfernt. Lustiger Zufall, dass Koźle etwas mit meinem Namen zutun hat.
Wie war es hier in Deutschland für dich, mit polnischen Wurzeln aufzuwachsen?
Eigentlich komplett normal. Als Pole fällst du in Deutschland eigentlich nicht so auf. Für uns ist es schon deutlich leichter hier Fuß zu fassen, als für Leute, denen man es ansehen kann, dass sie ihre Wurzeln woanders haben. Leute aus Deutschland sehen den optischen Unterschied nicht so sehr zwischen Polen und Deutschen. Natürlich ist man menschlich etwas anders, aber alles in allem hatte ich nie das Gefühl, nicht dazuzugehören oder sowas.
Ich hatte auch nie großartige Probleme eine Identität zu finden. Ich war halt ein Oberschlesier und ein Pole, der in Deutschland geboren ist und sich in beiden Ländern heimisch fühlt.
Könntest du bitte genau schildern, wie dein Weg zur Rap-Szene verlaufen ist?
Ich habe wirklich locker 10 Jahre versucht irgendwie Aufmerksamkeit zu bekommen, oder an jemanden aus der Szene ranzukommen, der mich pushen könnte. Ich bin froh, dass ich nicht aufgegeben habe. Am Ende ging’s dann plötzlich ganz schnell. Ich kannte Gennaro so vom Sehen her schon sehr lange, weil wir bis zur 6. Klasse in einer Stufe waren. Danach habe ich ewig nichts von ihm gehört. Irgendwann so 2016 oder sowas hatten wir dann Kontakt und immer mehr zusammen gearbeitet. Dann kam er irgendwann zu Cem, hat ihm einen Song gezeigt und er fand’s krass und so kam ich dann zu Scorpiongang.
Im Video “Made in Polonia” rappst du auch auf Polnisch, das finde ich mega. Würdest du auch einen Track ganz auf Polnisch machen?
Danke dir! Ich habe tatsächlich 2-3 Demos komplett auf Polnisch, aber dadurch, dass ich hier geboren und aufgewachsen bin, bin ich meiner Meinung nach nicht fit genug in Polnisch für einen wirklich starken polnischen Song. Aber gucken, was die Zukunft bringt. Die Demos sind jedenfalls nicht schlecht.
“Flashbacks” ist ein dynamischer Track, der sehr smooth klingt. Du hast damals mit Geenaro zusammengearbeitet, einer der Top-Produzenten der deutschen Rap-Szene. Könntest du mehr über die Kollaboration erzählen?
Wie eben schon erwähnt, kenne ich Gennaro schon relativ lange. Generell haben wir zum Glück echt die besten Produzenten im Label und das macht alles ein wenig einfacher. Gennaro hat ein sehr gutes Gehör dafür, was am Ende gut klingt und was nicht. Da vertraue ich ihm und den anderen Produzenten komplett.
Ich habe dich persönlich in Champions Leak entdeckt! Da erzählst du, dass du jetzt neue Chancen bekommen hast. Was meinst du damit? Was hat sich geändert?
Naja, durch das ganze Umfeld, in dem ich jetzt bin, haben sich viele Kontakte und Möglichkeiten eröffnet. Das ist sehr wichtig. 90% vom Job als Rapper besteht darin, Kontakte und Freundschaften aufzubauen und sie zu pflegen.
Wie kam der Kontakt mit Cem zustande?
Durch Gennaro. Er hat mich halt dadurch reingeholt, weil er Cem einen Song gezeigt hat.
Was bedeutet für dich Scorpion Gang?
Es ist eine gute Mischung aus Freundschaft und Business. Wir chillen zusammen, lachen zusammen, aber sind gleichzeitig immer, wenn es nötig ist professionell.
“Standalone” ist ein sehr guter Track, den Geenaro & Ghana produziert haben. Könntest du mehr über diese Erfahrung berichten?
Danke dir! Die Entstehungsgeschichte ist eigentlich wie bei jedem anderen Song gewesen. Wir sitzen oft im Studio und machen eine Demo nach der anderen. Manche Songs werden fertiggemacht, weil sie krass sind, manche eben nicht. Man weiß nie genau, was heute wieder im Studio entsteht. Es ist oft eine Mischung aus Skill und Zufall.
Summer Cem ist auch im Video präsent. Wie unterstützt er deine Karriere?
Also zum einen ist er ja unser Labelchef. Mit ihm steht und fällt das ganze Projekt. Aber zusätzlich ist er auch eine sehr große Hilfe, wenn es um Texte und um eine zweite Meinung geht. Auch wenn es manchmal vielleicht nervig ist, wenn ich einen Song schon komplett geschrieben habe und Cem am Ende Tipps gibt, was man ändern könnte. Am Ende des Tages hat er einen sehr guten Riecher für Hits und allgemein für gute Punchlines.
Du rappst viel über Beziehungen? Was denkst du über Liebe? Bist du mehr ein “affair Man” oder magst du tiefe/ ernste Beziehungen?
Ich finde es gibt nichts wichtigeres als sehr deepe Beziehungen. Leider ist sowas heutzutage schwer zu finden und schwer zu erhalten. Klar kann ich auch Spaß haben ohne irgendwelche Gefühle. Aber am Ende einen Partner zu haben, der wirklich Ride or Die ist, ist unbezahlbar.
Ist es zur Zeit in der Dating App Ära schwer, eine gute Beziehung zu finen?
Ich denke Dating Apps haben damit nichts zu tun. Vielleicht ist es einfach die heutige Gesellschaft. Viele Menschen (zumindest in der westlichen Welt) haben heute die Möglichkeit sich nicht mit dem nächstenbesten zufrieden zu geben. Und damit meine ich nicht nur Beziehungen, sondern allgemein alles. Früher in Polen waren meine Eltern und Großeltern glücklich, wenn es mal Fleisch zu essen gab (also zu PRL-Zeiten). Die waren glücklich über jedes Spielzeug, über jede Süßigkeit, über jede Veranstaltung, wirklich über alles. Und wir sind (zum Glück) in eine Welt reingeboren, in der man sich entscheiden kann zwischen tausenden Sachen. Wenn man von klein auf lernt, dass es so gut wie immer unzählige Optionen gibt, wird man wählerisch und gibt Dinge direkt auf, wenn es mal nicht mehr Spaß macht. Ich denke das hat viel damit zutun, dass Leute bei Problemen in einer Beziehung direkt nach was neuem Ausschau halten.
Was können wir noch von Koza erwarten? Woran arbeitest du jetzt?
In diesem Jahr und auch schon sehr bald (vielleicht sogar schon, wenn dieses Interview draußen ist) werden neue Songs droppen. Das verspreche ich euch! Ich mache dieses Jahr bei Rap la Rue mit, das ist so ne Art Contest, durch den regelmäßig Songs droppen werden. Und nach Rap la Rue geht’s dann direkt weiter.
Hörst du polnischen Rap? Kennst du oder magst du jemanden?
Ich höre tatsächlich sehr, sehr viel polnischen Rap. Dadurch, dass ich ja selber die ganze Zeit neue Demos mache, habe ich aktuell mehr Spaß an polnischem Rap, als an deutschem.
Ich feiere vor allem Young Igi, Sobel, Siles, Vkie, Rusina, Oki, Hodak, Smolasty, 730Huncho, Mr. Polska, Malik und Alberto. Es gibt wirklich viele starke Rapper in Polen. Eine lange Zeit hatte ich das Gefühl, dass polnische Rapper den ganzen neuen Stuff nicht checken, aber mittlerweile sind sehr viele sehr krass geworden.
Meine „Klassik” Frage: Dein beliebtestes polnisches Essen?
Schwer zu sagen. Ich schwanke zwischen Bigos und Barszcz mit Śmietana. Aber es gibt viele Sachen, die ich sehr mag. Pierogi, Schlesische Kluski sind auch sehr weit oben!
Rozmawiała: Amanda Nowaczyk aka Goldie @goldiethebossy
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Spektakl „Adam” – losy ekscentrycznych bohaterów w świecie po katastrofie ekologicznej – wywiad
Rozmowa z Feno i Karoliną Czarnecką.
Warszawska publiczność muzyczna i teatralna już niebawem będzie mogła zobaczyć spektakl “Adam” w teatrze Bohema House. O swoich rolach w tej muzycznej produkcji mówią Feno (Artur Barbachen) i Karolina Czarnecka, którzy wcielili się w ekscentryczną parę bohaterów, szukających swojego miejsca w świecie po apokalipsie.
BH: Świat w spektaklu jest zniszczony. Nie wiadomo do końca co się stało, A Wy, jako aktorzy, jak sobie to wyobrażacie?
Feno: Doszło do katastrofy. Możemy przypuszczać, że to ludzka cywilizacja spowodowała zniszczenie środowiska. Przeżyła tylko garstka ludzi. Dookoła jest pustynna sceneria. Tak to sobie wizualizujemy
BH: Spektakl nawiązuje do kinowych produkcji science fiction. Ale nie ma w nim niezłomnych bohaterów, którzy stawiają czoła zagrożeniu, żeby uratować ludzkość.
Feno: No to prawda, nie ma w nim superbohaterów, nie ma Avengersów (śmiech).
BH: Większość postaci zmaga się z osobistymi dramatami, które ich przytłaczają. Na tym tle wyróżniają się Lola i Lolek – postacie grane przez Was. Sprawiają wrażenie, jakby katastrofa oznaczała dla nich tylko ciekawą zmianę scenerii. Utwór “Ruina”, który razem wykonujecie, to bardzo mocna i trochę straszna deklaracja euforii w obliczu zniszczenia.
Feno: Tak naprawdę myślę, że to są postacie tragiczne. No bo cały ten ich sposób bycia, cieszenie się z końca świata, to – ja to tak interpretuję – to jest taka histeria. To jest sposób na wyparcie tego wszystkiego. Sądzę, że to jest skutek traumy, którą przeżyli w związku z tym, co się wydarzyło. Pod wpływem tego po prostu ześwirowali.
Karolina Czarnecka: Myślę, że ten opis bardzo pasuje do Lolka. Lolek zareagował na sytuację w sposób rozpaczliwy i bardzo skrajny. Natomiast Lola jest bardziej racjonalna, szuka rozwiązania. Loli motywatorem jest znalezienie sposobu, żeby jakoś ocalić ludzkość, jakoś przetrwać, coś zrobić… Myślę, że to jest ta część idealistyczna, którą ja jej daję – to jest wspólna część moja i tej postaci. Ich dynamika związku jest taka, że jemu odwala, a ona musi trzymać pion, bo wie, że jeśli ona by się rozpadła, to już byłby koniec dla nich obojga. Przy czym oboje są rzeczywiście ekscentryczni, wariaccy, szaleni. Wyrazem tego jest też to, że towarzyszy im robot (grany na scenie przez prawdziwego robota – przyp. BH), który jest częścią rodziny. Widać to też w kostiumach: Lolek i Lola zbierają i noszą ze sobą resztki przedmiotów, które mogą się przydać do budowy czegoś, co poprawi los ludzkości. Pozostałe postaci przeważnie mają swój indywidualny dylemat czy dramat, tymczasem Lolek i Lola są skupieni na całym świecie, myślą o stu rzeczach na raz.
BH: Adam to spektakl muzyczny. Wszyscy aktorzy są artystami, śpiewają piosenki. Feno, ty jesteś jednym z twórców oprawy muzycznej. Mówi się o tym “musical rapowy”. Czy to jest spektakl dla fanów rapu?
Feno: Muzyka jest bardzo różnorodna. To wynika podejrzewam z mojego stylu i ze stylu Sebastiana Fabijańskiego, który jest reżyserem spektaklu, autorem scenariusza i tekstów utworów. Pracujemy razem już drugi rok i wypracowujemy własne, nowe kierunki muzyczne. W zasadzie ani ja, ani Sebastian nie jesteśmy chyba twórcami dla typowego fana rapu, tylko raczej jesteśmy gdzieś z boku tego wszystkiego. To, co robimy, jest trochę bardziej eklektyczne, bardziej artystyczne, trochę bardziej napompowane wszelakim oniryzmem. Ale myślę, że fan rapu też się tu odnajdzie. Przy czym nie jest to muzyka popularna, do tańca, na imprezę, tylko jest to wpisane w jakąś konwencję, więc dla fanów dobrej historii i ambitniejszego brzmienia, powiedziałbym.
BH: Jesteś zadowolony z tego, jak to wyszło?
Feno: Jestem bardzo zadowolony. Uważam, że świetną robotę wykonaliśmy. Tak jak mówiłem, słychać bardzo różnorodne brzmienia. Jest tam np. utwór, który wykonujemy wszyscy wspólnie i nie umiem określić, do jakiego należy gatunku muzycznego. Gra tam siedem oddzielnych harmonii, czyli aktorzy śpiewają na siedem głosów. Rap jest osią, za którą się trochę łapiemy. Ale wyszliśmy daleko poza ramy rapu. Po prostu bawimy się muzyką w jakiś ciekawy sposób. Poznaliśmy się z Sebastianem dlatego, że obaj trochę rapujemy, ale nie uważam, że jesteśmy raperami. I jestem mega zadowolony, bo te utwory naprawdę wyszły ciekawe. Bity, które dostarczył Mateusz Sumara (Ramzes) to są arcydzieła, a my jeszcze uzupełniliśmy to o kolejny stopień.
BH: Gracie spektakl w teatrze ekologicznym z przesłaniem dla ludzi, żeby szanowali swoje środowisko naturalne, z założenia z konkretnym przekazem. Może się więc pojawić pytanie…
Karolina Czarnecka: Czy nam jako aktorom nie przeszkadza ideologia?
BH: No… tak.
Karolina Czarnecka: Ja właściwie odkąd skończyłam szkołę, to byłam w teatrze, który był bardzo ideologiczny. Ja bym tutaj nie była, gdybym nie wierzyła w to, że trzeba ludziom o tym mówić. Interesują mnie rzeczy ważne. Ważne są dla mnie emocje – o nich mówię głównie w mojej autorskiej twórczości. Ale ważne są też te tematy, które poruszamy tutaj. Gdybym się ideologicznie nie zgadzała z tym przekazem, to nie brałabym udziału w tym projekcie.
Feno: Przekaz, misja, to jest centrum tego wszystkiego. Najpierw mamy przekaz, wokół tego budujemy fabułę, wokół tej fabuły tworzymy muzykę i w ten sposób powstaje takie szkatułkowe dzieło. Aczkolwiek ja znajduję się tu głównie z przyczyn artystycznych, a nie światopoglądowych i z tytułu tego, że uwielbiam pracować przy ambitnych projektach. To jest moim punktem wyjścia. A to, że robimy przy tym coś ładnego, idzie za tym jakaś fajna misja, jakiś przekaz, to mi się podoba. Nie jestem fanem wciskania ludziom jakiegoś przekazu, ale tutaj to jest podane subtelnie. Spektakl nie narzuca jakiejś narracji, tylko pozostawia odbiorcę z polem do własnej interpretacji i refleksji. I to jest super. Nie widzę powodu, dla którego nie mielibyśmy mówić ludziom o tym, że powinniśmy z respektem traktować planetę, na której żyjemy.
Karolina Czarnecka: Poza tym teatr Bohema House gra w namiocie cyrkowym, co dla mnie stanowi dodatkową magię, bo zawsze miałam sentyment do wizji zżytej, trochę rodzinnej trupy cyrkowej. To było dla mnie jakoś ekscytujące. No i dajemy z siebie wszystko, żeby jak najlepiej wypaść muzycznie.
Feno: Myślę, że wyróżniającą cechą spektaklu jest to, iż można podejść do niego jak do koncertu. Oczywiście można oglądać go jak historię, którą uzupełniają piosenki – tak jak zwykle w musicalu. Ale można też podejść odwrotnie. Bo utwory zostały skomponowane w taki sposób, że nawet jeśli oderwiemy je od narracji, to one są samodzielnymi bytami. Wydaje mi się, że najciekawszym sposobem patrzenia na to, jest właśnie taki sposób, że przychodzę na koncert, wokół którego jeszcze jest historia. Więc nawet, gdyby ktoś przespał historię, to będzie ukontentowany jak po dobrym koncercie. A przestrzał muzyczny jest szeroki, mimo że wszystko jest spójne brzmieniowo, to gatunkowo mamy pełną różnorodność – w jednym miejscu śpiewamy chórem, w innym mamy rockowe mocniejsze uderzenie, a jeszcze gdzie indziej rap. Myślę, że nawet jeśli ktoś nie jest fanem teatru, a jest fanem fajnych wydarzeń muzycznych, to jak najbardziej warto.
Spektakl “Adam” będzie miał prapremiery 25 i 26 lipca oraz premierę 27 lipca w Teatrze Ekologicznym Bohema House. Występują w nim: Sebastian Fabijański, Feno, Pono, Karolina Czarnecka, Katarzyna Granecka, Magdalena Dąbkowska/Wiktoria Kostrzewa, Łukasz Gocławski, Arkadiusz Pyć. Muzykę skomponowali Ramzes i Feno. Bilety dostępne są na stronie teatru: https://www.bohemahouse.pl/wydarzenia/adam/
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Syn Młynarza: „Tedego bym usunął ze sceny rapowej i freestyle’owej” – wywiad
Czym warszawski raper zawinił freestyle’owcowi?
Z Synem Młynarza spotkaliśmy się przypadkowo na Bitwie o Wrocław. Spontaniczna rozmowa, która jest preludium do dłuższego wywiadu miała wiele zwrotów akcji, a freestyle’owiec ujawnił m.in., dlaczego usunąłby Tedego ze sceny.
– Tedego bym usunął ze sceny raperskiej. To na pewno, bo strasznie mnie naobrażał. Nie pozdrawiam tego człowieka i koniecznie proszę to puścić. Tedego usunąłbym też ze sceny freestyle’owej – mówi Syn Młynarza w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl. – Szkoda, że matka go nie usunęła jak się rodził – dodał.
Syna Młynarza zapytaliśmy m.in. o Grande Connection, a także dowiedzieliśmy się, jak doszło do bitwy z Bandurą podczas słynnego streamu z Kizo.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News3 dni temu
Program Tedego zdjęty z Kanału Zero
-
News2 dni temu
Pierwsza polska płyta, która w dniu premiery ma diament
-
News3 dni temu
Maleńczuk krótko i zwięźle podsumował Sokoła
-
News4 dni temu
Quebonafide otwiera nową firmę
-
News3 dni temu
Malik Montana i Fagata są w konflikcie – przerzucają się oskarżeniami
-
News4 dni temu
Alberto nagrał z Sentino i komentuje tę współpracę
-
News5 dni temu
Fan Ciemnej Strefy i Bonusa RPK wytatuował sobie logo wytwórni na twarzy
-
News5 dni temu
Grande znów złomuje Śliwę. „To karalne do 5 lat”