Felieton
ROZKMINA: Eminem cz.1
Eminema nie trzeba nikomu przedstawiać, słyszał o nim z całą pewnością każdy słuchacz rapu w naszym kraju. Nie zaszkodzi jednak przyjrzeć się dogłębnie jego drodze z samego dna na sam szczyt, twórczości, oraz obfitującemu w skandale i zawirowania życiu prywatnemu, żeby zrozumieć w całej okazałości jego fenomen. Zapraszam do zapoznania się z niesamowitą historią jednego z najbardziej utalentowanych i zarazem najciekawszych MC’s na świecie.
Marshall Bruce Mathers III – bo tak brzmi prawdziwe imię oraz nazwisko Eminema – przyszedł na świat 17 października w Missouri. Od samego początku życie nie rozpieszczało chłopaka – nie dość, że jego ojciec opuścił rodzinę kiedy przyszły MC miał zaledwie półtora roku, wychowywał się w biedzie, doświadczając rozmaitych upokorzeń ze strony wychowującej go samotnie, uzależnionej od alkoholu i środków przeciwbólowych cholerycznej matki. Przez długi czas żył z matką na walizkach, często zmieniając szkoły i nie mogąc nawiązać trwałych relacji z rówieśnikami, a jego życie było nieustającym pasmem udręk.
Największych upokorzeń młody Eminem doznawał w szkołach, gdzie nękany był przez czarnoskórych rówieśników. Pewnego dnia jeden z nich – De Aneglo Bailey – niemalże zakatował chłopka na śmierć w szkolnej toalecie, nieco wcześniej rzucając w niego śnieżką w której umieścił kamień. Pobicie zakończyło się dla niego krwiakiem mózgu i operacją, a także czasową utratą widzenia na jednym oku, ale szybko udało mu się dojść do pełni zdrowia. Na wydanym lata później, swoim pierwszym w pełni legalnym, długogrającym albumie ”The Slim Shady LP” zamieścił piosenkę pt. ”Brain Damage”, w której opisał całe zajście, trochę je koloryzując, jak sam powiedział w jednym z wywiadów, ”Żeby nie zanudzić słuchacza”, na wskutek czego niestety część odbiorców była zmieszana opowieścią, nie potrafiąc oddzielić zawartej w niej fikcji od prawdy.
Sam Eminem zapytany w jednym z wywiadów o to, czy jego zdaniem ludzie rozumieją jego wybujałe poczucie humoru które prezentuje w swoich piosenkach, odpowiedział ”Myślę, że młodzi ludzie łapią o co chodzi, za to starsza publika czasami się w tym gubi, traktując moje piosenki zbyt dosłownie. Nie obchodzi mnie to, jest to dla mnie wręcz zabawne, bo jeśli mówię, że ”Mózg zaczął wyciekać mi z czaszki”, i oni w to wierzą, to co z nimi jest nie tak? (…) Kiedy wyszedł pierwszy album N.W.A., zobacz jak wszyscy literalnie to przyjmowali. To była rozrywka, a ludzie zdawali się tego nie pojmować. Jeśli N.W.A. powiedzieli: ”Zastrzelimy Cię”, oni w to wierzyli. (…) Może Dre i Ice Cube byli wściekli kiedy pisali coś takiego, ale nie oznacza to że czują się tak bezustannie.”. Rzeczony utwór jest niesamowitym, czysto rapowym storytellingiem, w którym Eminem po raz pierwszy wypowiadał się z perspektywy nie tylko swojej ale i innych osób (szkolnego oprawcy, matki, pielęgniarki) starannie modulując przy tym swój głos w celu jak najlepszego oddania różnic w emocjonalnym pobudzeniu tych postaci.
Dwa lata po ukazaniu się ”The Slim Shady LP” De Angelo Bailey wytoczył Eminemowi proces o naruszenie dóbr osobistych, żądając miliona dolarów odszkodowania. Pozew ten został jednak odrzucony przez sędziego, który humorystycznie uzasadnił swoje postanowienie własnoręcznie skreśloną rymowanką: ”Bailey thinks he’s entitled to some monetary gain/Because Eminem used his name in vain” (”Bailey myślał że jest upoważniony do otrzymania finansowych dóbr/Bo Eminem użył nierozważnie jego imienia”).
Zanim Marshall Mathers usłyszał rap, chciał rysować komiksy. Miłością do czarnej muzyki zaraził go starszy o rok wujek Ronnie, który pewnego dnia pożyczył mu album ”Reckless” Ice-T. Przyszła gwiazda rapu miała wtedy zaledwie około 13 lat. Eminem od razu zafascynował się nowym odkryciem, decydując się na to, żeby samemu spróbować swoich sił w rapie. Za pseudonim artystyczny przyjął M & M (pierwsze litery jego imienia i nazwiska). Od tamtej pory spędzał całe swój wolny czas na pisaniu i nagrywaniu, szlifując swój warsztat twórczy do perfekcji. Wiele lat później, kiedy stał się już sławny, powiedział w jednym z wywiadów: ”Zbieram pomysły przez cały tydzień. (…) Zapisuję nieskładnie na kartkach papieru słowa, rymy oraz metafory. Kiedy zbierze się wystarczająco wiele materiału, łączę go w jedną całość. Robię to celowo, żeby w przypadku zgubienia zapisków uniemożliwić ewentualnemu znalazcy zorientowanie się w ich znaczeniu. Połowa zdania będzie tu, druga połowa tam. Nie wiem sam, kiedy zacząłem tak robić. (…) Definitywnie jestem perfekcjonistą. Tworzę swoją muzykę tylko dla siebie. Nie myślę o tym, czy spodoba się ona komukolwiek poza mną. Jeśli chociażby użyję niewłaściwie słowa ”the” – wrócę [do studia] i zmienię to. Przed wypuszczeniem muzyki w eter muszę przesłuchać ją milion razy upewniając się, że nie dostrzegam w niej żadnej usterki. (…) Pewne piosenki wymagają więcej czasu od innych do napisania ich, zależy to od tego, w jakim nastroju się aktualnie znajduje i o czym myślę. ”My Name Is…”’ było bardzo proste do napisania, wymyśliłem refren utworu zanim jeszcze zabrałem się do pisania zwrotek. Czasami piszę rapowe opowiastki, i muszę wracać do pisania ich w ciągu następnych dni. Napisania ”Brain Damage” zajęło mi kilka dni. (…) Tworzenie jest dla mnie formą terapii – nie tylko kiedy piszę, ale również kiedy rapuje. To jest sposób na zrzucenie ciężaru z serca.”.
W autobiografii rapera pt. ”The Way I Am” znalazło się wiele skanów jego rękopisów – ich widok rzeczywiście pokrywa się z tym co powiedział o nich sam Eminem, i robi wrażenie. Są doszczętnie zabazgrane drobnym maczkiem przy użyciu kolorowych długopisów. Sam Eminem dodaje w ksiażce: ”Czasami kiedy czytam swoje stare rękopisy, mam problem ze zrozumieniem, o co w nich chodzi, ale podczas procesu twórczego wiem dokładnie, co do czego pasuje”.
Ronnie popełnił samobójstwo w 1991 roku strzelając sobie w głowę, co pogrążyło Eminema w depresji. Ronnie również był zaangażowany w tworzenie muzyki, jednak nigdy nie starał się upatrywać w ewentualnym odniesieniu sukcesu w jej publikacji sposobu na życie. Eminem lata później chciał wykorzystać taśmę demo wujka na swojej płycie ”The Marshall Mathers LP”, ale pomysł ten konsekwentnie wybijała mu z głowy jego najbliższa rodzina, czego sam raper nie rozumiał, zdecydował się odpuścić jednak ten pomysł dla świętego spokoju. Nie omieszkał się jednak wspomnieć jego osoby w kilku swoich utworach, kazał sobie nawet wytatuować napis ”Ronnie R.I.P.” na swoim lewym przedramieniu.
W 1989 roku Eminem poznał Kim, która dziesięć lat później została jego żoną. Szybko przypadli sobie do gustu, i zostali parą. Ich związek od samego początku był bardzo burzliwy, wiele razy rozstawali się ze sobą, a potem wracali do siebie. W 1995 roku na świat przyszedł owoc ich miłości – córka Hailie Jade, co zmobilizowało Eminema do poszukiwań pracy kosztem dokładania starań do osiągnięcia sukcesu w muzyce. Z biegiem czasu Eminem poznał Proofa, który namówił go na branie udziału we freestyleowych bitwach, co pozwoliło mu zaistnieć oraz zyskać szacunek podchodzących do niego z niechęcią czarnoskórych MC’s. Eminem pracował w tym czasie w restauracji Gilbert’s Lodge, gdzie kucharzył oraz zmywał naczynia za małe pieniądze. Niestety, nie stać go było na utrzymanie rodziny, a jego praca twórcza nie przynosiła żadnych profitów, więc wraz z Kim kradli w sklepach drobne przekąski. W parze rosła frustracja spowodowana taką sytuacją, stale dochodziło między nimi do kłótni, a czasami nawet rękoczynów. Życie stawało się coraz bardziej nieznośnie, ale raper nie porzucił marzenia o odniesieniu sukcesu. Kilka lat później powiedział: ”Nie miałem nic do stracenia, ale wszystko do zyskania”.
W 1996 roku, nakładem małej, lokalnie działającej wytwórni Web Enterteiment, ukazał się pierwszy album Eminema – ”Infinite”. Materiał ten w niczym nie przypominał jego późniejszych dokonań muzycznych, był w porównaniu z nimi bardzo łagodny a jego tematyka koncentrowała się na problemach szarego życia codziennego. Album przeszedł niemal zupełnie bez echa, a także ściągnął na Eminema falę krytyki o to, że kopiuje styl znanych MC’s, takich jak chociażby NAS. Eminem był załamany komercyjnym, jak i artystycznym fiaskiem, które odniosła płyta, podobnie jak Kim, która rozgoryczona szybko wyprowadziła się od niego, i wytoczyła mu proces sądowy o zakaz kontaktowania się z Hailie. Raper nadal niestrudzenie brał jednak udział we freestyleowych potyczkach, z czasem załapując się do coraz poważniejszych, bardziej prestiżowych bitew.
Jedną z takich imprez było Scribble Jam w Ohio w 1997 roku. Po jakimś czasie pojedynkowania się na słowa Eminem natrafił na utalentowanego MC o ksywie Juice, który pokonał go w pierwszej rundzie, a potem przegrał z nim w drugiej. Podczas finałowej potyczki Eminem przegrał z Juicem, po tym jak ten poniżył go ewidentnie przygotowanym wcześniej, kompleksowo złożonym wersem, wygrywając trofeum. Po porażce Em wrócił do Detroit kompletnie zrezygnowany i spłukany. Jakiś czas później nagrał oryginalną wersję ”Rock Bottom” – piosenka znalazła się potem na ”The Slim Shady LP”. Eminem lata później przyznał w swojej biografii, że nagrywał utwór z myślą, że to ostatnie jego twórcze dokonanie. postanowił skończyć ze sobą, zażywając całe opakowanie Tyleonlu (lekarstwa przeciwbólowego) i popijając je wódką, zwymiotował jednak wszystko w łazience. Strach pomyśleć, co byłoby, gdyby raper wybrał skuteczniejszą metodę popełnienia samobójstwa. Niewiele brakowało, żeby jego gwiazda nigdy się nie narodziła, zmieniając oblicze hip-hopu, los chciał jednak inaczej. Po tym zdarzeniu raper dalej pracował nad swoją muzyką, z czasem udało mu się również zejść z Kim.
Bardzo pamiętnym dla rapera wydarzeniem było wzięcie udziału w freestyleowym trudnieju Rap Olympics w Los Angeles, w 1998 roku. Eminem pokonał bez trudu wszystkich MC’s, jednak podczas finałowej bitwy tłum okrzyknął zwycięzcą MC o ksywie Otherwize, którego freestyle był słaby zarówno pod względem technicznym jak i merytorycznym. Oponent zwyczajnie odgrażał się Eminemmowi. ’’Nie pamiętam żadnych rymów w wykrzykiwanych przez niego w moim kierunku pogróżkach że zamknie mi ryj, zarżnie mnie, podetnie mi gardło” – wspomina w swojej biografii, dodając, że było to dosłownie coś w tylu: ”Kurwo zabiję Cię! Przewiercę Cię kurwa! Nienawidzę Cię! Zbesztam Cię z błotem!”. Pierwszą nagrodą był złoty Rolex oraz 500 dolarów, których raper bardzo potrzebował. Przegrana po raz kolejny załamała go, tym bardziej, co sam przyznał, że werdykt publiczności był bardzo niesprawiedliwy. Jego wizyta w Los Angeles nie poszła jednak zupełnie na marne – kiedy zdenerwowany zbierał się w drogę powrotną do domu, zaczepił go asystent Jimmiego Lovine, pracownika wytwórni Interscope Records, prosząc MC o jego taśmę demo. Ten zupełnie nie robiąc sobie nadziei cisnął w niego kasetą i odszedł.
Kiedy jakiś czas potem zajął pierwsze miejsce w konkursie „Freestyle Performer of the Year” w radiowym ”Wake Up Show”, zainteresował się nim sam Dr. Dre, a Jimmy Lovine podczas wymiany zdań na jego temat puścił słynnemu producentowi kasetę demonstracyjną Eminema, po czym Dre bez wahania postanowił odnaleźć go i podpisać z nim kontrakt. Zanim jednak do tego doszło, czekało na niego jeszcze pokonanie wielu trudności…
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Kto „odrzucił krowę”? – wegetarianizm w cyklu rapowo-naukowym
Dzisiaj Światowy Dzień Wegetarianizmu.
Pierwszy października to nie tylko zakończenie wakacji dla studentów. To również Światowy Dzień Wegetarianizmu. Na czym polega wiemy wszyscy, jednak jak zdrowo przejść na tę dietę (przez niektórych nazywaną stylem życia)? I przede wszystkim – kto odrzucił mięso zamiast nim rzucać?
Zacznijmy od odpowiedzi na pytanie zadane w tytule artykułu. W numerze „Certified Lover” Oki rzuca następujące wersy: „Jakieś cztery lata temu przez nią odrzuciłem krowę / Kochamy zwierzęta, j*bać gadki oldschoolowe„. Tajemniczą „nią” jest oczywiście dziewczyna Oskara, która od wielu lat jest wegetarianką. Eksperci z Geniusa podają, że to właśnie wykluczenie z diety mięsa było głównym czynnikiem decydującym o niepodjęciu współpracy z McDonald’s. Jednak zostawmy to jako teorię spiskową. Wracając do głównego wątku – powodów do przyjęcia wegetarianizmu jest wiele. A przez to ma kilka swoich podgrup.
Najbardziej znana wersja to laktoowowegetarianizm. Oznacza to, że oprócz produktów pochodzenia zwierzęcego, w diecie mogą znajdować się produkty mleczne oraz jaja. A typowy piątkowy katolicki post od mięsa wcielony długoetapowo w życie to peskatarianizm. Jeśli oprócz ryb dopuszczamy też owoce morza i drób – mówimy o semiwegetarinizmie. Na to zdecydował się Opał rozliczając przeszłość i ograniczając mięso. Podobny ruch zastosował Taco Hemingway, który jada rzadziej wołowinę, raczej prosi lentil i przypadkiem jego mleko sojowe wylądowało na Stawki.
Minęły ponad dwie dekady XXI wieku także temat niejedzenia mięsa nie jest niczym zaskakuącym czy kontrowersyjnym (chyba, że pójdziesz na niedzielny obiad do babci). Warto skupić się na tym, by pomimo zabrania źródła białka, nie doszło do jego niedoborów. W tym wypadku niesamowitą opcją będą wszelkie warzywa strączkowe (fasola, soja, soczewica itd.). Główny powód? Mają dwa razy więcej tego makroskładnika niż chociażby uwielbiany przez kulturystów kurczak. A skoro już o rzucaniu ciężarami mowa – muszę oczywiście wspomnieć wers Bisza, „Nie ma lipy, choć na wege, nie na stekach” (pozdrawiam Pana Burneikę). Zaraz rozwinę wątek tegoż jegomościa jednak skończmy sekcje niedoborową. Dużym problemem wegetarian i weganów jest niedobór witaminy B12. Dlaczego? Bo znajduje się ona jedynie w produktach odzwierzęcych. Warto więc rozpocząć jej suplementacje gdyż bierze udział w procesie wytwarzania krwinek. A w połączeniu z niedoborem żelaza (co również jest bardzo często) może doprowadzić do osłabienia z perspektywą anemii.
Jak obiecałam, wracamy do rapera z Bydgoszczy. Od wielu lat wspiera wszelkie inicjatywy nagłaśniające problemy z ochroną zwierząt, warunkami w jakich prowdzone są hodowle i tym podobne. Współpracował m.in. z Gazetą.pl (przy spocie „Co słyszą wegetarianie i weganie”) czy z Międzynarodowym Ruchem Na Rzecz Zwierząt VIVA (przy kampanii „W jak wybór”, do której użyty był numer B.O.K. „Flaki). Z anegdotek – raz trafiłam na backstage Jarka gdzie organizator z jedzenia przyniósł mu i zespołowi… kilka paczek kabanosów.
W kampanie społeczne angażuje się również ekspert od ćwiartowania wszelkich zwłok, rzucania mięsem i hardcorowych wizji skaleczeń. Mowa tu oczywiście o Słoniu, który w opozycji do swojej postaci scenicznej należy do osób, którym dobro zwierząt nie jest obojętne. We współpracy z organizacją Otwarte Klatki zrealizował spot, który w cyniczny sposób zwraca uwagę na warunki hodowli drobiu.
Podsumowując – dbajcie o zdrówko i dobry przekaz niech się niesie!
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Czy Sokół wcielił się w rolę „pożytecznego idioty” obecnej władzy? – felieton
Wszystko jest cudowne, a kraj płynie mlekiem i miodem.
Sokół od zawsze jest kojarzony z sympatyzowaniem ze środowiskiem Platformy Obywatelskiej. Jeżeli wywiad o konotacjach politycznych to z Bodnarem (w 2022 roku w TokFM) czy niedawny z Kamilem Dąbrową (bliskim współpracownikiem Trzaskowskiego), gdzie z góry wiadomo, jak będzie przebiegać rozmowa. Wyciągając wnioski z tej ostatniej z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że Sokół dyskretnie wcielił się w rolę „pożytecznego idioty” obecnej władzy, który udaje, że wszystko jest cudowne, a kraj płynie mlekiem i miodem.
Sokół miał dość długą przerwę od udzielania wywiadów, ale niedawno zrobił wyjątek i wybrał się na pogawędkę do Kamila Dąbrowy, rzecznika prasowego Warszawy, którego starsi słuchacze mogą kojarzyć z kultowej Radiostacji. Spory fragment rozmowy (skądinąd bardzo ciekawej) to zachwyty nad tym, jak zmienia się Warszawa (według Sokoła „jest różnorodna” i „zielona”). Generalnie przekaz jest taki, że wszystko git, trudno się do czegoś przyczepić. Tymczasem wystarczy spojrzeć na katastrofę mieszkaniową stolicy, żeby szybko zmienić tę optykę. Wiadomo, że włodarze miasta odpowiadają za to tylko w jakimś stopniu, ale dla porównania Stefan Starzyński potrafił po sobie zostawić 100 tysięcy mieszkań komunalnych przez 5 lat, gdy dla Trzaskowskiego, który dysponuje nieporównywalnie większym budżetem, szczytem jest zaledwie kilkaset rocznie.
Sokół ma łeb na karku i doskonale zdaje sobie sprawę, że bezpośrednia agitacja za Platformą w obecnych okolicznościach ich nieudolnych rządów, to stąpanie po cienkim lodzie, ale nawet przemilczanie tego, co obecnie dzieje się w kraju, to dla „demokratów” dużo. Jako ciekawostkę można przytoczyć fakt, że odwagi mu nie zabrakło podczas nagrywania utworu dla jednego z liderów „gangu obcinaczy palców”, ale obecnej, tragicznej sytuacji, zwłaszcza młodego pokolenia, komentować nie chce. Zresztą nie tylko Sokół stanowi tu regułę, bo dosłownie prawie cała scena jest cichociemna. I mimo iż w Polsce nic się nie zmieniło od czasu rządów PiS, kraj nadal gnije od środka, a rajem jest tylko dla deweloperów, banków i zachodnich korporacji, to właściwie nikomu to nie przeszkadza. O perspektywach szkoda nawet gadać, bo grozi to wpadnięciem w natychmiastową depresję. Na sam koniec rozmowy z Kamilem Dąbrową Narrator dostał raczej nieprzypadkowe pytanie, co woli: Marsz Niepodległości czy bieg niepodległości?
– Nie interesuje mnie żadna z tych rzeczy – skwitował krótko swój stosunek do tych imprez Sokół. Twórca Prosto zachował sporą dozę dyplomacji, jednak gdy spojrzymy na niedawne próby niszczenia tego patriotycznego zgromadzenia przez środowisko rządowe, trudno nie dostrzec wysublimowanej wrzutki. Z takim podejściem Warszawa ma szansę wkrótce odzyskać przedwojenny prymat „Paryża północy”, ale nie ze względu na architekturę, a zalew migrantów, który widać bez konieczności robienia badań socjologicznych.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Polski rap to nastolatka z Daddy Issues – felieton
Mierna raperka płacze, że nie jest popularna jak Żabson i Multi.
Doszedłem ostatnio do wniosku, że polski rap jest niczym niezrównoważona nastolatka w poważnym stadium „Daddy Issues”. Punkty wspólne? Chociażby poszukiwanie aprobaty i akceptacji gdzie popadnie. Szczególnie dotyczy to mainstreamowych graczy, którzy z całych sił próbują zgarnąć do siebie byle jakiego słuchacza. Z jednej strony obniżają masakrycznie tzw. próg wejścia poprzez spłycenie przekazu, formuły i techniki, aby tylko przekonać do siebie kolejne masy. Z drugiej strony natomiast jak zauważysz, że ich twórczość balansuje między miernym disco polo a bezpłciowym popem to się obrażą i będą tuptać nóżką. Jak dostatecznie mocno im podpadniesz to jeszcze posta wstawią o tym na Instagram. Ciężko mi zachować tutaj powagę, serio. Wyraźne są także problemy z autorytetem. Polski rap nie posiada tak właściwie już od dobrych kilku lat stricte rapowego wzorca. Osoby będące filarami tej muzyki z różnych powodów zeszły ze świecznika. Czasami z własnej woli, czasami z woli sceny. Fakt jest jednak faktem, aktualnie autorytety tej branży są zmienne bardziej niż obietnice polityków po wygranych wyborach. Wiecie czym skutkuje brak odpowiednich wzorców? Już tłumaczę.
Młody Korden, czyli jak nie być raperem
W SBM Label mają spory problem. Z ostatniej fali newcommerów nie udało im się zgarnąć dosłownie nikogo ciekawego. Za to cała rzesza rozpoznawalnych twarzy hucznie opuściła wytwórnię. I chyba ten fakt właśnie osoby zarządzające labelem wprawił w desperacje. A przynajmniej w to chcę wierzyć, bo inaczej nie da się wytłumaczyć zakontraktowania Kordena. Musicie wiedzieć, że jest to chłopak znany już przed laty w internecie, głównie ze scamów na markowe ubrania i noszenia samemu podróbek. No może człowiek z niego średni, ale za to muzyk… mierny. Opublikowany w ostatnim czasie utwór “808mafia” we współpracy z Białasem to absolutnie najgorsze co kiedykolwiek wypuściło SBM – a przez ostatnie kilkanaście lat konkurencja była w tej kwestii nie byle jaka. Chłopak nie dość, że poleciał kompletnie bez bitu, bez rymów, bez tempa, to nawinął zupełnie bezwartościową papkę. Sam Beezy za to zdaje się nawet dissować swojego podopiecznego w tym numerze. Polski Blueface? Nie tym razem. Przez chwilę nawet miałem nadzieję, że to skomplikowany proces marketingowy, który na podstawie kontrastu ma w przyszłości spowodować szok termiczny u słuchacza, kiedy to Korden już zacznie rapować z bitem. Chwilę potem moje nadzieje okazały się złudne.
W ostatnich tygodniach mój nowy ulubiony raper Młody Korden został również obrzucony pomidorami i zebrał łomot od Yung Adisza. Brzmi abstrakcyjnie? A jest śmieszniejsze jeszcze bardziej. Adisz owocnie skomentował swoje zachowanie podając masę argumentów tłumaczących jego postępowanie. W odpowiedzi otrzymał diss, z którego wynika tylko, że Korden nadal nie potrafi zbytnio w rap. Nic więcej. Praktycznie brak ustosunkowania do czegokolwiek. Za to wyrafinowane potwierdzenie braku muzycznych zdolności. No ale wiecie: normiki „nie skumajom”. Fenomenalna linia obrony. Weź tam Panie Solar zajmij się swoimi wychowankami, bo bez wujka nad głową sobie ewidentnie nie radzą.
Mierna raperka płacze, że nie jest popularna jak Żabson i Multi. Wśród ich fanów widzi dużo „homoerotyzmu”.
Kiedy tworzysz muzykę, której nikt nie słucha masz zasadniczo dwa wyjścia. Możesz szlifować swój warsztat dalej albo zrzucić swoje porażki na zły i okrutny świat. Już pewnie domyślacie się co wybrała Aljas podczas wywiadu dla Polskiego Radia Czwórka. Co prawda to cała ta rozmowa jest niczym istna wylęgarnia absurdalnie głupich wypowiedzi, ale ja pozwolę sobie skupić się jedynie na omówieniu poniższego a zaraz highlightowanego fragmentu. Pani Aljas stwierdza… że Żabson i Multi nie wybiliby się jako kobiety. Dlaczego? Bo mężczyźni mogą mówić i robić żenujące rzeczy, a kobiety już nie za bardzo. Przyznam, po usłyszeniu tej wypowiedzi musiałem przejść się parę razy po pokoju. No i dotąd nie wiem co durniejsze. Sama hipoteza? Stwierdzenie, że ich fani emanują homoerotyzmem? Wielkie zdziwienie, że odbiorca ma prawo akceptować (lub nie) pewne schematy? A może wymienione ksywki, które kompletnie przeczą temu, co mówi sama Aljas? Zdaje mi się, że to właśnie tutaj leży pies pogrzebany. Ta Pani tworzy muzykę około rapową, nie mając pojęcia o środowisku, które tak ochoczo próbuje zdobyć. Tylko po co nam ten bełkot na antenie publicznej radiostacji? Nasze podatki, jak zawsze są świetnie rozporządzane.
Obydwaj nagrywali z Sentino, a teraz pobili się na Stadionie Narodowym
Zarówno postać Olejnika, jak i Truemana poznaliście na GlamRapie przy okazji ich utworów muzycznych we współpracy z Sentino. Co ciekawe więc, na ostatniej gali Fame MMA odbywającej się na Stadionie Narodowym, doszło między nimi do rękoczynów. Jednak nie w klatce, a na widowni. Chociaż „rękoczyny” insynuują wymianę uderzeń to jedyne co się stało to kopnięcie w głowę Olejnika wykonane przez Truemana. Skąd ta agresja? Podobno Olejnik został zweryfikowany za zgrywanie gangusa i gonienie w grupie małolatów. Kiedy doszło do konfrontacji to „poszkodowany” Olejnik bał się wstać a jego jedyną linią obrony była własna dziewczyna. No nie wygląda to najlepiej. Zresztą mowa o typie, który popularność zyskał na skakaniu wokół Kamerzysty jak grzeczny pupilek. Nic gorszego już PRowo go nie spotka i tak. Cały czas nie rozumiem jakim cudem pojawił się on w tym środowisku. Dobrze, że prawdziwi Sicarios czuwają.
Podziemie silne jak nigdy się rozpada, więc dissują się hypemani
Rusina podpadł scenie. Jedni twierdzą, że za gadanie z „psami” a inni, że to kwestia zakulisowych konfliktów. Poważną konsekwencją tego było stracenie obserwacji na Instagramie od całej rzeszy artystów, z którymi jeszcze nie tak dawno tworzył on wspólne utwory. Czy to rozpad tak zwanego „podziemia silnego jak nigdy”? Absolutnie mnie to nie interesuje. Jednak sam beef wiszący w powietrzu między Rusiną a Vkiem mógłby przynieść już nam trochę stricte hip-hopowego kontentu. No i doszło ostatecznie do wymiany dissów między zwaśnionymi stronami. Tyle że wersami rzucać zaczęli hypemani wyżej wymienionych. Chyba nie tego spodziewała się scena, aczkolwiek dało to nam pogląd na rzeczywisty powód tegoż konfliktu. Bez zaskoczeń poszło o krzywe akcje po mocniejszych używkach. Parafrazując klasyk – kogoś zmiotło z planszy.
Nigdy nie jest dobrze Wojtek
Powyższe przykłady to tylko kropla w morzu wypełnionym miernymi płytami, które wyszły w 2024. Albumów niby wychodzi coraz więcej, a paradoksalnie dobrej muzyki mamy coraz mniej. Były miesiące w tym roku, kiedy premier było 20 i ani jednej wartej pozycji do ponownego odtworzenia. Najlepiej wypadł dotychczas sierpień z „Generacją Cuzi” Kronkel Doma i „Barbarą” Vkiego. Do tego świetnie rozpoczęty wrzesień z “Największym Geekiem” Młodego Westa nawet dał mi nadzieję na lepszą końcówkę roku. Jednak niewiele już zostało zaplanowanych premier na ten 4 kwartał. To wszystko jest po prostu smutne.
Ten tekst będzie miał kontynuację.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Nie ma co ukrywać – jesteśmy największym portalem hip-hopowym w Polsce. A, że miarą sukcesu jest liczba twoich wrogów, to zgromadziliśmy ich setki, jak nie tysiące. Ponad dekada w branży również miała na to spory wpływ (a przypomnę, że stawialiśmy pierwsze kroki gdy Okekel na chleb mówił 'pep’). Można nas nienawidzić, można cisnąć z nas bekę (a w to też potrafimy), ale na koniec dnia usłyszycie o nas w numerze ulubionego rapera. Przykłady? Bardzo proszę.
Tylko po kolei, żeby nikt dwa razy wspomniany nie został. Białas nawinął, że nie wie co piszemy, jak i wspomniał inne konkurencyjne portale. Jeden już nie istnieje, a w drugim dał jeden z nielicznych wywiadów. Z nami Beezy ma tyle wspólnego, co średniej jakości skrybowie z królem kraju punchlinem płynącym. A nie, czekaj…
W temacie bójek też coś tam wiemy. A przekazał nam to Adam Sławny vel Sarius. „Skandale na GlamRapie nie dotyczyły mnie, chociaż lubiłem się tłuc„. Jedynie to te storieski o 2 w nocy, ale to już mamy wyjaśnione. Mariusz dobry chłopak czy coś. Także niedługo zobaczycie jak sobie pogadaliśmy.
Kolejna postać, lekko już zapomniana na tym hip-hopowym padole, to białostocka techniczna bestia znana szerzej pod kryptonimem Hukos. Cytuję – „Na GlamRapie nazwą łakiem chociaż używam piętnastu flow„. Nie no Panie Raperze, tutaj akuart się lubimy. Nasze archiwa też mówią, że bardziej props niż hejt. Największą hejterką będzie moja mama, która z przerażeniem patrzyła jak jej 12-letnie dziecko mija CDki Taylor Swift i wybiera taki z maluchem przytulającym klamkę. Ale lepsze to niż dz*wki, dragi, lasery (ROGAL WRÓĆ). A i nie mam już 12 lat, tak dla formalności.
Skoro legenda została już wywołana do tablicy, to też musimy ją zacytować. Pokuszę się nawet na więcej niż jeden wers. „Zbierasz na mnie haki? Puścisz to w Glamrapy? I kto komu bardziej teraz robi tu reklamy? Popkillery podłapują, widać poziom #Pudelek„. Ej, co jak co, ale niemal dekada w tej branży mocno umocniła nas jako portal plotkarski i nie oddamy tego tak łatwo! Natali, musisz postarać się bardziej (i w końcu odpisać mi na maila, plis).
A jak mówimy o starociach – patrzcie, co odkopałam. Czy ktoś jeszcze pamięta jak Opał robił horrorcore? Taki hardcore, że też musieliśmy się tam znaleźć. „Jak sprawdzam co w rapie na tym ich GlamRapie, to jestem na nie, zdecydowanie„. Ja tu wyczuwam lekką nutkę goryczy bo coś tam piszemy o Tobie, ale tak nie do końca. Jakoś freak fighty klikają się bardziej niż emocjonalne, liryczne numery. Potrzebna na to przestrzeń. No, ale przecież Kizo, Tede czy Aleshen to nie hip-hop, proszę Was.
Z drugiej mańki, mamy nowość w postaci Floral Bugs, który „nie odbiera na Snapchacie, na Whatsappie, na GlamRapie.” Mordko, ale to Ty dzwonisz… Prawie jak Kazek i Diho na „Facetime”. Ależ smooth zrobiłam to przejście. Pan reprezentujący GM2L, wrzucił nas między tak niesamowity zlepek wydarzeń, że zostawię Was z tym w cichości mojego serca.
„Karmię te d*py jak gęsi na foie gras, potem se wchodzę na GlamRap
Bo w nocy i za dnia mam w domu afery jak Doda i Majdan
Zakładam jej jaja na oczy jak Rayban i palę se wiadra
Najpierw por*cham a potem to nagram i za to kupuję kajdan„.
Nie znajdę lepszych słów zakończenia niż wstęp do numeru „Zamknij ryj” Sapiego Tha King. Leci to w taki sposób: „Ty myślisz, że nas to boli stary? Naprawdę? Że Ty napiszesz komentarz pod postem Popkillera albo GlamRapu?„. Dokładnie, my biedni redaktorzy nie robimy w życiu nic pożytecznego tylko uzewnętrzniamy się i piszemy paszkwile na hib hob. Obrażeni, smutni, jedzący wczorajszą pizzę na wersalce. Niech ktoś mnie zrzuci z tego stołka, błagam.
Tekst powstał w celach humorystycznych i jedyną osobę jaką miał obrazić jest Najniższa Polska Dziennikarka.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Po krótkiej przerwie wracamy do cyklu, w którym przybliżam Wam medycynę, farmację i inne rzeczy ze zdrowiem związane. To, że wielu raperów korzysta z aptek nieotwartych dla przeciętnego Kowalskiego, jest wszelako wiadome. Ale, że też są ludźmi, wybiorą się czasem do tej klasycznej. Parę różnych nazw leków już w hip-hopie usłyszałam także opowiem Wam, co kto bierze i po co. (*Zostawiamy benzo i xanax bo ile można*)
„Dobrze, że na Escapelle niepotrzebna jest recepta” – Kaz Bałagane w „Smak życia”.
Zaczynamy od przezornego króla stolicy i jego momentu ulgi. Wymieniony przez niego specyfik to tzw. tabletka „dzień po”. Jednak Książulo Nieporządas wprowadza tutaj słuchaczy w błąd – ten lek antykoncepcyjny jest dostępny jedynie na receptę i w nagłych przypadkach.
„Leki NDRI, pocałunki śmierci” – Quebonafide w „Refren trochę jak Lana Del Ray”
Autor nie ma tutaj na myśli jednego preparatu tylko grupę „selektywnych inhibitorów wychwytu zwrotnego noradrenaliny i dopaminy”. Po ludzku – są to leki zwiększające stężenie w organizmie dwóch wspomnianych przed chwilą neuroprzekaźników. Stosuje się je u osób z depresją, ADHD, narkolepsją czy chorobą Parkinsona.
„Przestałem palić i pić, niepotrzebny esperal” – VNM w „Hope for the best” // „Ja to nie Disulfiram” – Białas w „To jest hip-hop”
A tutaj połączyłam te dwa wersy nie bez przyczyny. Esperal to handlowa nazwa środka posiadającego disulfiram. Jeśli nic Wam nie mówią te dwie nazwy, już tłumaczę – jest to tzw. „wszywka alkoholowa”. Także jeśli Wasz ziomal z osiedla poszedł się zaszyć to ma w sobie substancję, która po połączeniu z alkoholem może prowadzić od wymiotów czy zawrotów głowy, do zawału, utraty przytomności czy niewydolności krążenia. Fun fact – mimo, że jest to tabletka, nie spożywa się jej klasycznie doustnie. Nazwa „wszywka” nie wzięła się znikąd gdyż chirurg nacina skórę pod łopatką lub na pośladku i tam zostawia pastylki.
„Makatussin, zero presji” – Młody West – „Up”
Nie mogło zabraknąć ulubionego syropu drillowców (a bardziej zaczynu do fioletowego płynu). Lek wspomniany przez Westa nie jest dostępny w polskich aptekach. Zawiera on kodeinę, która jako opioid, jest silnie uzależniająca. Docelowo jednak Makatussin to krople na kaszel łagodzące podrażenienia gardła.
Kukon – „Adderall„
A ten numer biłgorajskiego rapera to jeden z najbardziej znanych leków na ADHD. Stworzony jest z 4 różnych soli amfetaminy, które mają stymulować ośrodkowy układ nerwowy. Czy jest stosowany zgodnie z zaleceniami? Nie wiem, ale się domyślam.
„Albo kocham ją, albo bym Prozac wziął” – Jan-rapowanie w „Branoc”
Ah te baby, same problemy z nimi. Chociaż Janek jest z Krakowa, nie ma tutaj na myśli znanego na całą Polskę klubu, a antydepresant. Zwiększa on stężenie serotoniny w układzie nerwowym. Parę lat temu został jednak wycofany z aptek.
„Gdzie moja pregabalina?” – Chivas w „5 milionów influencerek”
Pod tą nazwą kryje się lek o działaniu przeciwpadaczkowym, ale skrywa też pewne tajemnice. Stosuje się go również w leczeniu bólu neuropatycznego i przy zaburzeniach lękowych u dorosłych. Patrząc na twórczość Chivasa, moge strzelać że korzysta z niego w kontekście ostatniego z wymienionych, ale mogę się mylić. W każdym razie – zdrówka Krystian!
„Nie wiem, co słychać w liceach, u mnie teraz Elicea” – Szpaku w „Byłem młody” // „Venlectine pod pigułkę” // „Afobam pod tatara” – Szpaku w „Potwór”
Ależ tu mamy hattrick proszę Państwa! Niestety szef nieistniejącego już GUGU lekko mówiąc – w życiu nie miał lekko. Każdy słuchacz zna niejedną przykrą historię, a że Mateusz ma dopiero 30 lat – potrzebował pomocy farmakologicznej. Zatem wszystkie trzy leki wymienione powyżej to antydepresanty. Co ciekawe, pierwsze dwa należą do wcześniej wspomnianej przeze mnie grupy czyli NDRI. Ostatni zaś stosowany jest przy krótkotrwałym leczeniu zaburzeń lękowych.
„Puszczają nam te oczka jak Maxiluten” – VBS w „Nad rozlanym Danielsem”
Ależ gra słów panie Wiktorze – mnie rozbawiła. A dlaczego? Bo wspomniany suplement jest bogaty w luteinę, która wspomaga jakość widzenia. Fun fact – hormon ten to inaczej „progesteron” czyli, znany wszystkim po rozszerzeniu z biologii, hormon odpowiedzialny za rozwój płodu w trakcie ciąży.
„Potem zarzucam grocha, a ty znów zarzucisz Prostanol” – Kaz Bałagane w „Ogony”
Rozpoczęliśmy od Bedogie, skończymy na Bedogie. Tym razem to podmiot liryczny w postaci mężczyzny sięgnie po tabletki, a dokładnie po suplement pomagający przy przeroście prostaty i przewlekłym zapaleniu gruczołu krokowego. Tutaj też wkradła się mała dezinformacja – prawidłowa nazwa to Prostamol. Tak się kończy za długie siedzenie na zimnie, Mili Państwo.
PS. Tekst powstał pod okiem technika farmacji i w pierwszym terminie zdał legit check ;).
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Cypryjski B-boy pokazał mi ich hip-hop – sonda dookoła świata
Cypryjski odpowiednik Rów Babicze i lokalny Eminem.
Skumajcie taką sytuację – jesteście sobie na wakacjach w bardzo hip-hopowym składzie. Jest jakieś miliard stopni, więc zachodzicie do polecanej przez lokalsów lodziarni, a na jej tyłach rozgrywają się… międzynarodowe zawody w breakdance. Gdzie zatem lepiej znaleźć respondentów do mojej sondy niż tam? Zapraszam do sprawdzenia rapu rodem ze słonecznego Cypru!
Zacznijmy od tego, że pierwsi ludzie, do których podbiłam, byli Polakami. Świat jest mały co? Później przekierowali mnie do DJa, a ten do ziomka prowadzącego cały event i mojego późniejszego wsparcia merytorycznego – D-Pranka. Jak się okazało, kolega odwiedził kiedyś nasz kraj i jego reakcją na nasze pochodzenie był wesoły okrzyk „Książęce Łagodne!”. Ale wracając do samej muzy – patrząc na to, że cały Cypr ma mniej mieszkańców niż Warszawa, popyt na raperów nie należy do największych. W całej kulturze mnóstwo jest napływów greckich, również w tej materii. Jednak mając takiego eksperta obok, udało mi się zebrać paru reprezentantów tej wyspy.
Najpopularniejszy cypryjski raper
Jako najbardziej znanego rapera mój rozmówca podał Julio Κομπολόι, dodając przy nim adnotacje, że jest to twórca bardzo zaangażowany politycznie. Jednak jeśli macie przed oczami kogoś pokroju Taco Hemingwaya czy Maty, wyprzedającego stadiony i lotniska, to muszę Was tutaj zaszokować. Najpopularniejszy cypryjski raper posiada 7 tysięcy subskrybentów na Youtube i lekko ponad 1200 miesięcznych słuchaczy na Spotify. Nawet nasze rodzime podziemie kręci większe liczby. Wracając jednak do samego artysty – mimo, że angielski jest jednym z języków urzędowych, raper wybrał nawijkę po grecku. Nie powiem Wam zatem, o czym nawija, ale brzmi to tak:
Chce zostać cypryjskim Eminemem
Kolejni zawodnicy to duet ΑΓΡΑΦΟΣ ΒΙΒΛΟΣ & CHOPO. Pierwszy hieroglif w wolnym tłumaczeniu oznacza „niezapisaną Biblię”. A Chopo to Chopo, kropka. Panowie wybierają bardziej klasyczne beaty, a jeden z nich stara się o miano cypryjskiego Eminema, wrzucając liczne przyspieszenia. Ich najbardziej znany numer ma niecałe 60 tysięcy wyświetleń i sami osądźcie czy zasługuje na więcej.
Do pobujania głową
A czymże byłoby środowisko hip-hopowe bez kolesiostwa? I tak zatem poleciały propsy dla ziomka mojego tancerza – Κρυπτογράφος (nawet nie próbuję tego przeczytać). Dostałam też komentarz, że często jego numery puszczane są w trakcie zawodów tanecznych – i nie powiem, głowa się buja.
Abnormals, czyli taki polski Rów Babicze
Wisienką na baklavie i zamykającą ten artykuł grupą będzie Abnormals, którzy śmiało mogą zostać nazwani cypryjskim odpowiednikiem Rów Babicze. Po samym klipie widać, że panowie nie należą do sztywniaków i bliżej im do nagrywania bekowych numerów niż takich zmieniających żywot. Trio miało swój peak w 2018 roku, a od czterech lat niestety nie są już aktywni. Ale dzięki nim możecie zobaczyć, jak wygląda lato na wyspie. (Jestem fanką sceny napadu, gdy to nabojami w pistoletach jest tutejszy alkohol czyli Zivanija).
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News2 dni temu
Josef Bratan vs Taazy – doszło do poważnej kontuzji (wideo)
-
News4 dni temu
Tomb ghostwriterem Modelek? „Świetnie pisało mi się ten album”
-
News5 dni temu
Polski raper prowadzi warsztaty muzyczne w Choroszczy
-
News9 godzin temu
Pelson złapany na kłamstwie, które ucieszy słuchaczy
-
News4 dni temu
Suja pokazał, do jakiej prędkości potrafi rozpędzić swój rower
-
News2 dni temu
Young Leosia ujawniła, dlaczego zmieniła wizerunek
-
News1 dzień temu
Merch Bambi x McDonald’s – jak zdobyć i za ile?
-
teledysk2 dni temu
Paluch i Białas z arcy-potężną przewózką w „Hall of Fame”