Felieton
KOMENTARZ KAABANA: Komunistyczne ciągoty polskich raperów

Kiedy widzę kolejnego polskiego rapera nawiązującego do komunistycznych zbrodniarzy, to nie wiem, czy mam się śmiać, czy może raczej płakać. 30-sto letnie chłopy i nie znają historii? Czy może znają ją tak dobrze, że wychodzą z założenia, iż tłumaczenie jest zbędne?
Przed czterema dniami do haniebnego crew fascynatów komunizmu (w którym już obecni są Witold „Donatan” Czamara oraz Piotr „Vienio” Więcławski) dołączył jeden z najpopularniejszych polskich raperów: Piotr „DonGuralEsko” Górny. Tak, będzie z imienia i nazwiska, bo takie rzeczy trzeba mówić głośno. Wiedziałem, że Guralowi odbiło już jakiś czas temu (jakieś krucjaty przeciwko piciu alkoholu i tego typu opcje), ale żeby aż tak?
O ile fascynacje Donatana, który jest z pochodznia Rosjaninem można częściowo zrozumieć (chociaż i tak na polskiej ziemi NIE POWINNY MIEĆ racji bytu), tak w głowie mi się nie mieści, jak ludzie, którzy liznęli poprzedniego ustroju mogą go propagować. W JAKIEJKOLWIEK FORMIE.
Na początek przypomnijmy: Donatan znany przede wszystkim z wywiadu, który ponoć przeprowadził sam ze sobą, a który usunął po negatywnym feedbacku środowiska. Na jego nieszczęście ktoś sporządził kopię tej rozmowy i jest ona dostępna w internecie. To właśnie w niej padają takie sformułowania jak:
„Często manifestujesz swoje Rosyjskie pochodzenie, siedzisz w czapce z czerwona gwiazdą i kałasznikowem na podkoszulku. Nie spotkałeś się z negatywnym odbiorem twojego wizerunku?
Donatan: Jestem dumny ze swojego pochodzenia i z tego kim byli moi przodkowie. Relacje historyczne między Polską i Rosją były i są skomplikowane. Dziś pamięta się to co złego przyniosły najpierw rozbiory a potem czasy powojenne, nikt nie wspomina pozytywnego działania Rosji.
A było takie?
Donatan: Było, chociażby ponad milion żołnierzy Rosyjskich, którzy zginęli wypierając wojska Niemieckie z Polski. Przecież polityka zachodu była wobec Polski obojętna. Anglia i Francja i uwielbiane przez nas Stany Zjednoczone miały i mają do nas stosunek mocno… analny. Pomimo tego niczego się nie nauczyliśmy i od roku 1914 dalej szukamy egzotycznych sojuszy. Jest to bardzo obszerny i nie poprawny politycznie temat.”
Bardzo obszerna to jest jego historyczna ignorancja. Rozumiem w poprzednim ustroju, ale W GŁOWIE MI SIĘ NIE MIEŚCI, jak ktoś w dzisiejszych czasach może uważać wejście Armii Czerwonej do Polski za wyzwolenie! Jakby na to nie patrzeć, wniosek jest zawsze, ale to ZAWSZE taki sam: okupacja sowiecka zamiast niemieckiej. Pewnie o Żołnierzach Wyklętych albo takim kimś jak Rotmistrz Pilecki nawet nie słyszał. Dlatego jestem bardzo zdziwiony sukcesem, jak odniósł w przeciągu ostatniego roku: jest to typ, który mieszka w Polsce, nie ukrywa sympatii i pochodzenia rosyjskiego, a do tego pluje polakom w twarz np. takimi zdjęciami:
To już nie jest lewactwo na poziomie Łony, który coś tam sobie pobrzęczy na temat ciemnogrodu i schowa się na kolejne cztery lata, tylko jawne sympatyzowanie z komunizmem. Hańba.
Drugi przypadek to współzałożyciel legendarnej Molesty, Vienio. On dla odmiany mocno współpracuje z firmą odzieżową 79 TH, która to na początku tego roku wypuściła koszulkę z napisem „Communism is good„.
Jasne, że tutaj sytuacja nie jest tak jednoznaczna jak w przypadku Donatana, jednak Vienio nadal kooperuje z ludźmi, którzy wpadli na ten absurdalny pomysł. Jeżeli zerwałby współpracę po tym incydencie, to jego nazwisko w tym artykule nigdy by się nie pojawiło. On tego nie zrobił i w dalszym ciągu co drugie zdjęcie pojawiające się na jego profilu facebookowym profilu jest promocją marki 79 TH.
Nie, nie ma polityki grubych kresek, to nie jest jakaś fascynacja na poziomie „jestem bogatym Amerykaninem, postanowiłem zmieniać świat, komunizm jest spoko”, tylko koszulka z napisem „Communism is good” w kraju, który przez ten zbrodniczy system stracił blisko 100 lat historii (PRL + zniszczenie w trakcie II wojny wcześniejszego dziedzictwa). Jeszcze pół biedy, jeżeli byłby to komunizm polski z ambicjami mocarstwowymi. Ale tak nie było, za to mieliśmy zwyczajne zabory, które zatrzymały Polskę w rozwoju. Na takie coś nie może być zgody i koniec, nie obchodzi mnie posypywanie głowy popiołem już po fakcie.
Na koniec problem Gurala, a raczej całego Szpadyzor Records. Przed paroma dniami poznański raper wypuścił film o swojej znikającej brodzie. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt, że ma w nim na sobie koszulkę z followupem do Che Gavary.
Chyba nigdy nie rozumiem fascynacji tym psycholem, ale do tej pory byłem przekonany, że to choroba wieku młodzieńczego. Jak widać niekoniecznie. Oczywiście, nie jest to sam wizerunek Che, a facjata Gurala stylizowana na tego śmiecia. Ja to wiem, ludzie w moim wieku też wiedzą, ale odbiorcy Gurala, których średnia wieku wynosi 13-14 lat już NIEKONIECZNIE. Pierdolenie o tym, że to tylko nawiązanie przypomina mi niedawną sytuację z Białegostoku, w którym to pewien prokurator orzekł, że „swastyka występuje w wielu kulturach i jest symbolem szczęścia”. Może i tak jest, natomiast w tym momencie historii na tej szerokości geograficznej, na której przyszło nam żyć, kojarzy się ona jednoznacznie. Jeżeli zezwalamy na przerobione podobizny Che, to czekam na koszulkę z którąś z poniższych swastyk:
Przecież żadna z nich nie jest dokładnie tą niemiecką, a więc nic nie szkodzi. Albo zróbmy koszulkę z heilującym Hitlerem i twarzą Gurala. Piszę o tym, ponieważ jakiś kretyn w komentarzu pod filmem popełni taki oto tekst:
„A ja nadal nie widzę tam nigdzie Che Guevary, widzę raczej jego karykaturę z twarzą Gurala, która wedle mojego uznania bardziej ośmiesza wizerunek tego pierwszego. Słuchaliście kawałek „R.A.P.”? („R jak rewoloucja w MÓZGACH i na USTACH”). Szczerze wątpie w to, że DGE jako zdeklarowany pacyfista chciałby gloryfikować krwawy reżim. Zastanawiam się kto tu jest ignorantem? Gural czy ludzie ślepo go obrażający pod wpływem widoku niejednoznacznego symbolu?”.
Poza tym i jeszcze paroma wyjątkami przeważająca część komentarzy skupia się na brodzie idola, zamiast na tym, co jest naprawdę ważne. To dość DOBITNIE pokazuje, że widownia DGE nie ma pojęcia kim był ten Pan z koszulki. Może i Gural miał szczere intencje, natomiast należy zdać sobie sprawę, że nie żyje w zamkniętej enklawie i nie zrobił tej koszulki dla siebie i rodziny, tylko będzie sprzedawał ją dzieciom, które chodzą do gimnazjum. I NIE WIEDZĄ DLACZEGO CHE BYŁ ZŁY.
W tej ostatniej sytuacji zastnawia mnie gdzie byli rodzice doradcy od PR? Przecież po ostatniej aferze z followupowaniem Lenina w reklamie Heyah powinni zdawać sobie sprawę z tego, jakie konsekwencje może przynieść taka koszulka. Jak na razie wygląda na to, że im sie upiecze. Szkoda i bardzo żałuję, że nie mam większego zasięgu rażenia, niż GlamRap i blog, ponieważ bardzo chętnie rozpętałbym nagonkę, po której wszyscy naśladowcy zastanowiliby się 100 razy przed zrobieniem komunistycznej koszulki/pokazaniem się w niej publicznie/udzieleniu wywiadu w tym duchu.
Tak mam nadzieję, że dotrę chociaz do jakiegoś wycinka słuchaczy i osób odpowiedzialnych za te wybryki i nawet, jeżeli nie pójdą po rozum do głowy, to chociaż minimalnie zastanowią się nad tym, czy promowanie komunizmu (nawet z przymkniętym okiem) jest fajne.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Felieton
„Sentino przejął majówkę”. Kupionymi wyświetleniami czy botami od komentarzy? – felieton
Scamerski duet postanowił wypromować nowy numer i merch.

Sentino przeżywa drugą młodość, przejmuje majówkę w Polsce – informują rapowe media. Tymczasem to kolejny scam spod szyldu Sentino x Trueman i jego brzydka promocja.
Konflikt Sentino z Truemanem sprzed kilku tygodni był prawdopodobnie tylko sprytnym planem marketingowym dla kilku nagłówków. Chociaż wiemy, jaki jest Sebastian, to przemycanie przez Truemana co chwila informacji o „Casablance”, kiedy są pokłóceni od samego początku źle pachniało. Minęły zaledwie dwa tygodnie, a duet rusza z grubą promocją: nowego numeru, płyty i merchu! W tak krótkim czasie udało się to wszystko zorganizować czy może było to przygotowane już wcześniej? Teraz śmierdzi już tak, jakby w domu zaparkowała ci śmieciarka, a to dalej nie wszystko.
Większość ostatnich numerów Sentino po miesiącu od publikacji ma ok. 150 tys. wyświetleń na Youtube. Nagle pojawia się kawałek „Casablanca”, który otwiera promocję płyty „King Sento 2” i merchu z koszulkami. Po dwóch dniach ma prawie pół miliona odsłon. Dziwne, ale wystarczy spojrzeć do komentarzy, żeby poznać prawdę o tej promocji.

Numer od samego początku jest pompowany przez boty, które piszą także pod nim komentarze dla zwiększenia zasięgu poprzez interakcje. Nie są to tzw. wpisy premium pochodzące z Polski, bo te są kilka razy droższe od tych „turecko-azjatyckich”. To losowe komentarze po angielsku, które co kilka minut pojawiają się masowo pod klipem. Najczęściej powtarzające się to:
- „You just earned a new subscriber”
- „I can t stop smiling watching this”

Sentino jak Skolim?
Idziemy dalej. Za produkcje nowego numeru Sentino odpowiada Crackhouse. Bardzo bliscy współpracownicy Skolima, któremu Young Multi zarzucił niedawno, że kupił sobie karierę milionowymi wyświetleniami pod klipami. Dorzucamy do tego Truemana jako menagera i mamy scamerską drużynę marzeń.

Mimo tego, że nowy numer Sebastiana śmierdzi jak zgniłe jaja, laurka w zaprzyjaźnionych mediach musi się zgadzać:


Przy okazji polecam tekst na temat działalności Sentino i Truemana: Sentino spadł Truemanowi jak z nieba. Uwiarygadnia scamy.

Warszawa, miasto, gdzie to nie hajs był problemem, tylko do której dziwki pojechać na noc. Gdzie nowe perspektywy, przybierając kształt rysunkowych gwiazdek na nocnym niebie, wlewały się falami światła do naszych spojówek.
Było głośne, niespokojne, niebezpieczne, i choć w tamtym momencie wydawało się nam domem, było właściwie miejscem, by oddychać. Oddychać, ale nie tak zwyczajnie… Oddychać smogiem pełnym konopnego dymu i wydychać rap wypełniony marzeniami o luksusie
Pustelnik, poszukujący spokoju, mógłby go tu odnaleźć jedynie pośród gwaru, wśród szumu dostrzegając linie wewnętrznej ciszy oplatającej jego skronie jak bluszcz… Czemu wcześniej nie dostrzegłeś jej zasięgu? Spoglądał w dal!

A jego oczy? Jakby z bólu utkane, jakby z opalu wykute, wykształcone, by móc wyczuć to, co ukryte, jak opuszki niematerialnych palców, delikatnie muskające kształty pokoju, w którym leżała nago…
Ta, była idealna. Zawsze wolał drogie swemu sercu przyjaciółki od tanich dziwek z Mokotowa i proste towarzystwo złodziei z Woli, od lewackiej młodzieży w kolorowych strojach, towarzystwo starych gangsterów — zawsze uważał, że w pewnym sensie to zagrożenie, ale byli też tacy, których szanował. Na ogół trzeba się ich wystrzegać…
Naprawdę… Okradną was, zabiją, zniszczą wam życie — możecie być pewni. No chyba że macie jakieś w sobie to coś… Takie coś specjalnego, co oni też mają, ale nie wszyscy, którzy to mają, muszą być jak oni… Oni to nie my… My to nie oni…
– Kim oni są? – krzyczy policjant przesłuchujący Mahatmę. A ten tylko, uśmiechając się delikatnie, mówi tonem ledwie głośniejszym od szeptu:
– A kim są „Oni”?

Kondukt pogrzebowy, niczym strumień łez, niosąc z prądem kilkadziesiąt pękniętych serc, wlewał się przez bramę cmentarza.
Większa część osób wyszła zaraz po ceremonii — my jednak zostaliśmy.
Żadne z nas nie mogło się pogodzić, że postanowił odejść.
Zostawił po sobie pustkę, którą jak dziura w płucach do dziś dławi czasem mój oddech.
Żaden opis nie jest w stanie wyrazić cierpienia na obliczu jego matki, gdy zamykano trumnę
Ani wyrazu spojrzenia starego bandziora, gdy zrozumiał, że widzi go ostatni raz…
Dzwony zaczęły uderzać miarowo, a wiatr wybrzmiewał smutną pieśń…
Stary grabarz patrzał bez wyrazu na górę ziemi, którą trzeba było przysypać trumnę…
Za kilka dni postawią tam pomnik… Taki z prawdziwego zdarzenia…
Ale dziś wbili krzyż i położyli na nim kwiaty, by osłonić nagi kurchanik przed wzrokiem przechodniów.
Pomyślałem sobie, że chyba nawet kamieniarz nie przewidział takiego obrotu spraw…
Utwór i krótkie wyjaśnienie:
– Utwór dedykuje moim zmarłym przyjaciołom. Chciałem jeszcze raz zobaczyć was takich jak kiedyś, chciałem by wasze imiona nie poszły w zapomnienie, chciałem by to, że tak młodo odeszliście stało się lekcją dla moich słuchaczy. Lekcją, by cenić życie, a w nim to, co najważniejsze, czyli miłość i przyjaźń… Rest in Peace Bracia [*]… – komentuje GSP, publikując utwór „Wars-Sawa”.
Felieton
Tede i Young Leosia – kolaboracja, która się nie udała?
„Najlepiej brzmi wyciszone” – brzmi jeden z wielu krytycznych komentarzy.

Tede postanowił na nową płytę „Vox Veritatis” zaprosić same kobiety, wśród których usłyszymy Bambi, Modelki i Young Leosię. Singiel z tą ostatnią ukazał się kilka dni temu i już możemy go podsumować, a właściwie zrobili to słuchacze.
Zarzuty w stronę Tedego i Young Leosi
Zazwyczaj, gdzie się nie pojawi Young Leosia, tam mamy murowany hit z repeat value. Niestety, nie w tym przypadku. Po trzech dniach kawałek z Tede „Więcej miejsca” ma skromne jak na taki duet niecałe 50 tys. wyświetleń klipu. Wynik kiepski i trzeba to otwarcie przyznać. Widać to też po odbiorze: 2 tys. łapek w górę i 400 w dół daje pogląd na to, że coś jest na rzeczy. Po wejściu w komentarze już jest wszystko jasne.
Słuchacze zarzucają Tedemu i Leosi, że nie wykorzystali potencjału współpracy. Numer nie buja tak jak powinien, trudno jest cokolwiek zrozumieć. Pojawiają też wątpliwości co do dobrze zrealizowanego numeru pod względem technicznym, w szczególności do mixu. Teledysk także się większości nie spodobał.

Krytyka w kierunku „Możesz więcej” Tedego i Leosi
Oto kilka najczęściej lajkowanych komentarzy pod wspólnym singlem Tedego i Sary. Duet raczej nie będzie z nich zadowolony:
- Szczerze, ale to jest chu**we, klip to już żenada całkowita.
- Stary chłop i nie potrafi nagrać ani jednego kawałka bez wspomnienia o wyimaginowanych hejterach. Rent free.
- Najlepiej brzmi wyciszone.
- Szkoda zmarnowanego potencjału na kolabo, jakoś bez wyrazu ten kawałek. Taki po prostu poprawny. Bit też nudny. Z sentymentu włączyłem sobie „Szpanpan” dla porównania i realizacyjnie, dykcyjnie, tekstowo, bitowo – przepaść.
- Mimo najszczerszych chęci, niewiele rozumiem z części Tedego. Mix w tym kawałku oraz w TSTMF położony. Zapowiada się interesujący album z nawet niezłym replay value, ale niestety niedopracowany technicznie.
- nie rozumiem ani jednego słowa z tego utworu poza refrenem
- Kawałek na max dwa przesłuchania. Tedzik top1 dla mnie ale niektóre jego ostatnie kawałki to wielkie iks de.
Propsów jest niewiele
Pozytywnych wpisów na temat kawałka jest niewiele i są to raczej pojedyncze pozycje, które nie cieszą się zbyt dużą popularnością:
- Ale ta różnica w skillach to jest przepaść.
- Tede xYL jest Moc. banger. banger.
- Moja ulubiona piosenka musi być hitem.
- Super. zajebiste. Mam nadzieję, że kiedyś spotkam TDF-a jeden z ”NIELICZNYCH” Polskich Raperów, których na co dzień słucham.
Z Bambi poszło lepiej, ale też bez fajerwerków
Niedawno sporych echem odbiło się przekazanie przez Tedego „dziedzictwa melanżu” Bambi, czego efektem było nagranie przez tę dwójkę remixu kultowego numeru „Drin za drinem”. Ta wiadomość poszła szeroko w środowisku i spolaryzowała słuchaczy. Kiedy później ukazał się już wspomniany kawałek na kanale Baila Ella, nie wykręcił on jednak spektakularnych liczb. Ponownie obyło się bez viralowości, chociaż potencjał był duży.
Jak zauważył ktoś w komentarzach, to sympatyczne, że nowe pokolenie słuchaczy będzie bawiło się pod ten sam bit, co wiele pokoleń wstecz. Brakuje jednak tych szczytów list przebojów.


Od premiery najnowszej płyty Dwóch Sławów minęły już dwa miesiące. Zdążyłam się z nią solidnie osłuchać i dowiedzieć, co dobrze by było opisać. Opinie o projekcie – wprost mówiąc – nie są najlepsze, co duet wziął już na klatę. Moje zdanie jest jednak nieco inne więc zapraszam na łyżkę miodu w beczce dziegciu.
Kryzys wieku średniego?
Zacznę prosto z mostu – uwielbiam ten duet. Na ich wielowymiarowe metafory trzeba kupić drukarkę 3D. Zabawa słowem, luz i humor to cechy, które niewątpliwie muszę im przypisać i wcale nie muszą nikogo do tego przekonywać. Ale, co w sytuacji, gdy masz za sobą dziesięć lat punchline’ów, wszechobecnej beki i hashtagów, a fani czekają? Jasne, możesz zrobić kolejny taki sam album, który i tak nie ma podjazdu do debiutu. Stąd najnowszy projekt Astka i Rada jest totalnie zrozumiały – dajmy im działać i się rozwijać. Kryzys wieku średniego i te sprawy.
Zabawa formą
A tak serio – spodziewaliście się kiedyś, że łódzki duet mógłby zagrać swoje numery na imprezie Świętego Bassu albo zrobi manifest polityczny, który będziecie podśpiewywać pod prysznicem? Chcecie starych Sławów – włączcie „Ludzi Sztosów”, proste. I oczywiście – jak większość z Was – analizowałam ten album na Genusie, łapiąc się za głowę po wytłumaczeniu kolejnego wersu. Jednak… to było dekadę temu. Nikogo zatem nie powinno dziwić, że przyszedł u panów czas na zabawę formą, poniekąd wyniesioną z projektu club2020.
Najwyżej będzie stójka lub parter
Czy „Dobrze by było” jest krążkiem bez treści? Złośliwi powiedzieliby, że tak. Ale obiektywnie patrząc – numery „Myślałem, że będzie gorzej” czy wcześniej wspomniany bez nazwy „To nie jest kraj dla kabrioletów”, mają to, co tygryski lubią najbardziej. Jest więcej śpiewów, autotune’ów i wtyczek niż kiedykolwiek. I dobrze by było trochę odpuścić, wychillować i zaakceptować ten wytwór, spięty słuchaczu. A, że krążek buja i na żywo miałam okazję sama się przekonać na trasie – a jakże! – „Dobrze by było Tour”. Już 4 kwietnia w ich mothership (czytaj w Łodzi) zagrają finałowy koncert więc jeśli w domowym zaciszu denerwują Cię te chłopy, daj im szansę. Najwyżej będzie stójka lub parter.
Felieton
Drugi koncert Quebonafide na Narodowym. Czy to jawne oszustwo? – felieton
Na pewno zachowanie nie po koleżeńsku.

Organizacja pożegnalnego koncertu Quebonafide przypomina zabawę w kotka i myszkę. Na pewno jest brakiem poszanowania dla słuchaczy, którzy kupili bilet i właśnie się dowiedzieli, że ostatni koncert rapera będzie miał kilka dat.
Wyobraźmy sobie sytuację, że kupujemy limitowaną płytę artysty za 200 zł, który deklaruje, że nakład tysiąca sztuk nie będzie nigdy wznawiany. Tymczasem zamiast cieszyć się z „białego kruka” w domu dowiadujemy się jeszcze w dniu zakupu, że z powodu dużego zainteresowania płytą postanowiono dotłoczyć drugi tysiąc egzemplarzy. Podobne do tej sytuacje już się zdarzały, ale płyty były dotłaczane po kilku latach. Tym niemniej, mamy tu do czynienia ze złamaniem umowy między artystą a słuchaczem, czyli ze zwykłym oszustwem.
Pierwszy, drugi… i trzeci – „ostatni koncert” Quebonafide
Podobnie jest z koncertem Quebonafide. W przeciągu bardzo krótkiego czasu, słuchacze mogą czuć się oszukani i to aż dwukrotnie. Za pierwszym razem, kiedy „Ostatni koncert Quebonafide” miał się odbyć online. Po kilku tygodniach, kiedy wykupiono bilety na wydarzenie, dowiedzieliśmy się, że wcale nie będzie to ostatni koncert, bo ostatni odbędzie się dzień później na PGE Narodowym. Kombinacje alpejskie, przesuwanie startu sprzedaży zakupu biletu to temat na zupełnie oddzielny wątek, ale to co się dzisiaj wydarzyło i jak zostały potraktowane osoby, które kupiły bilety na wydarzenie online powinno skończyć się co najmniej bojkotem ze strony odbiorców.
To jednak nie koniec kpin ze słuchaczy.

Oszustwo na drugi koncert?
W czwartek, w zaledwie parę godzin bilety na ostatni koncert Quebonafide na Narodowym zostały wyprzedane. Jeżeli ktoś miał szczęście, to po kilku godzinach walki z systemem bileterii i zacinającej się stronie kupił bilety. To nic, że będzie siedział gdzieś za przysłowiowym filarem, w ósmym rzędzie z daleka od sceny. Miał świadomość i satysfakcję, że warto było się pomęczyć, bo miało to być jedyne takie wydarzenie – unikalne, tak przynajmniej go zapewniano. Więc zamiast wcisnąć „Esc” postanowił wziąć nawet to najsłabsze miejsce, bo będzie częścią historii. Nic bardziej mylnego.
Po kilku godzinach ogłoszono, że „ostatni koncert” Quebonafide będzie miał jeszcze jedną datę. Dzień wcześniej raper zagra jeszcze jeden koncert. Dzień wcześniej! Przecież to brzmi jak absurd. Tuż po zakupie biletu, zmieniane są zasady gry i umowy między raperem a słuchaczem. Wygląda to jak celowe działanie i wprowadzenie kupującego bilety w błąd. Który koncert więc będzie tym ostatnim. Ten 27 czy 28 czerwca?
Quebonafide z ostatniego koncertu robi sobie trasę koncertową, choć przy zakupie biletu z nikim się na to nie umawiał. Ba, sugerował unikalne i jedyne tego typu wydarzenie. Tymczasem osoby, które walczyły dzisiaj o bilety będą musiały pocieszyć się zmęczonym artystą po występie dzień wcześniej i zleakowanym koncertem na TikToku.



-
News5 dni temu
Śmierć Joki. Fani od miesiąca wiedzieli, że z raperem jest źle
-
News1 dzień temu
Współpracownik DJ Hazela ujawnia: strzelił sobie w głowę
-
News3 dni temu
DJ Hazel nie żyje – legendarny polski artysta
-
News3 dni temu
Sushi z Krakowa promuje się na śmierci Joki. Skandaliczna reklama
-
News5 dni temu
Arek Tańcula, który zdissował Tedego, ujawnił swoje zarobki z muzyki
-
News4 dni temu
Open’er wraca do TVP po 15 latach
-
News24 godziny temu
Zmarł młody polski raper – informuje SBM Label
-
News5 dni temu
Suja pokazał problemy z zębami. Powinien pilnie iść do dentysty?