Felieton
CZEGO OCZEKUJEMY PO PŁYCIE KRZYSZTOFA KOZAKA?

Prawdziwy polski Suge Knight, niegdyś rapowy baron, którego muzyczne imperium skupiało wokół siebie najlepszych, jak na tamte czasy raperów, gdzie wydawane krążki po latach są wspominane jako klasyki – oficjalnie ogłosił prowadzone prace nad pierwszym, solowym albumem.
Jakiej rangi jest to wydarzenie? Powiedzmy sobie szczerze – największy okres popularności i najbardziej owocne w sukcesy lata kariery wydawcy Krzysztof Kozak ma już dawno za sobą. Mimo wszystko nie potrafię podejść do tej niecodziennej zapowiedzi obojętnie, chociaż z drugiej strony nie mogę oprzeć się także wrażeniu, że album KNT będzie w dużej mierze ciekawostką, niż mocno oczekiwanym materiałem 2016 roku.
Czy uda się legendarnemu wydawcy przekuć ogromny bagaż doświadczeń zebrany przy współpracy z jednymi z najgłośniejszych rapowych ksywek w historii i stworzyć dobry album? A może solo Kozaka zostanie jedynie gratką dla koneserów i miłośników historycznych ciekawostek z polskiego rapowego środowiska?
Współpraca z Tede.
Nie ze wszystkimi byłymi podopiecznymi Kozanostra zachował koleżeńskie relacje – jedyną osobą o której wiadomo na 100%, że nie odwrócił się od swojego dawnego wydawcy, jest postać, która swoje debiuty – zarówno solowy jak i w zespole – wydała właśnie u Kozaka, czyli Tede. Za potwierdzenie tego niech posłuży obecność Kozaka na jednym z ostatnich koncertów TDF-a i oficjalne pozdrowienia ze sceny, które szumnie zostały podchwycone przez muzyczne portale. Ci bardziej uważni mogą pamiętać także numer KNT przygotowany w ramach Hot16Challenge, który tak przypadł do gustu Panu Granieckiemu, że postanowił on nagrać jego własną wersję i puścić zremixowany "Słek Posypany" początkowo jako luźny kawałek, by ostatecznie umieścić go na Edycji Premium "Vanillahajs". W jednym z wywiadów Tede wspomniał, że zgodę by nagrać swój utwór w oparciu o szkielet szesnastki legendarnego wydawcy, otrzymał dopiero wówczas, gdy przystał na propozycję dogrania się na jego solowy album i okazuje się, że wielce prawdopodobne jest pojawienie się Jacka u boku KNT. Może niekoniecznie w premierowym nagraniu, ale również w formie remixu, co można wywnioskować po wpisie wydawcy, a konkretnie następującym zdaniu: "Będzie jeden zremiksowany utwór znanego polskiego rapera w myśl zasady OKO#OKO".
Ograniczenie łaków i zaproszenie starej załogi RRXu.
Będący na największej fali popularności Nagły Atak Spawacza, wspomniany debiut Tedego i "Nastukafszy" Warszafskiego Deszczu, płyta ZIP Składu, "Wielka Niewiadoma" od JedenSiedem, "Ja Mam To Co Ty" z legendarnym singlem od Wzgórza Ya-Pa 3, drugi krążek Płomienia 81, czy też producenckie materiały DJ-a 600V. Robi wrażenie, prawda? Dzisiaj spora większość obecnych wydawców mogłaby szczerze i bez zbędnych ceregieli pozazdrościć Kozakowi wydawniczego CV (a to przecież nie wszystkie albumy!) jednak po upadku imperium RRXu, raper (chyba można już Krzysztofa tak określać, tak?) z czasem sprzedał także swój katalog. O ile mocniej przykułaby uwagę nadchodząca płyta, gdyby zamiast Araba i Guliego pierwszymi gośćmi zostali ogłoszeni starzy wyjadacze z ekipy RRXu? Usłyszeć storytellingi wskrzeszające historyczne wydarzenia z czasów tworzenia albumów z Pihem albo Borixonem? No cóż, z pewnością nie przeszłoby to bez echa. Jaka jest szansa na to, że byli podopieczni Kozaka zdecydują się na jednorazowe odświeżenie dawnych momentów i chwil z czasów rozpoczynania swojej rapowej ścieżki i pierwszych komercyjnych sukcesów? KNT zapowiedział, że na albumie ma znaleźć się 10 solowych numerów, a do reszty utworów planuje zaprosić raperów. Byłoby intrygująco, gdyby zaproszenie na album dostali także dawni współpracownicy. #dawajkrzysiek
Na chwilę obecną bliższe jednak wydaje się być zaproszenie… Popka, ponieważ Krzysztof pytał swoich znajomych na facebooku, czy ktoś posiada kontakt właśnie do Króla Albanii. A może SB Maffija?
Zajawka.
Co może mieć do zaoferowania 47 – letni debiutujący raper? Pomijając już oczywiste posiadanie sporego zaplecza tematycznego na numery, to KNT raczej nie rzuci na kolana połamaną nawijką, śpiewanymi refrenami czy innymi ciekawymi i popularnymi patentami wykorzystywanymi w rapowych numerach. Umiejętności Kozaka na mikrofonie możemy oceniać tak naprawdę po hot16challenge i skromnych featuringach u Faziego (jeśli pominąłem coś większego, to poprawcie) i z tego skromnego muzycznego CV nie wynika, że KNT miałby na nowo zdefiniować pojęcie rapu. Słychać (i widać) jednak wyraźnie, że to co wypływa z rapu Kozaka okraszone jest sporą dawką zajawki i zwyczajnego serducha do muzyki. Wydawca nie ma pod sobą hordy młodych gniewnych fanów od których zależy, czy wykarmi i utrzyma rodzinę, czy też nie. Nie ma na swoim koncie kilkunastopłytowej dyskografii i posiada ten komfort z tyłu głowy, że żadna zimna kalkulacja (nagrać coś popularnego, czy nagrać coś nowego) co do nagrywek nie ma prawa się się mu przytrafić. Kozak ma przed sobą czystą kartę i może ją zapisać tak jak mu się to podoba. Oby nadchodzący album nie był jedynie efektem rzemieślniczej pracy, a pasja stanowiła wspólny mianownik wszystkich numerów przygotowanych przez szefa RRX Desant.
Książki czy (i) pogadanek?
Krzysztof Kozak zapowiedział, że po premierze swojego albumu zamierza wyruszyć w trasę koncertową, na której oprócz występów na żywo mają odbywać się także pogadanki na temat historii rapu. Za pomysł na taką formę spotkań z fanami rapu, trzeba KNT zdecydowanie pochwalić, w końcu to on bezpośrednio odpowiada za kawał historii polskiego rapu – tylko pytanie czy to trochę nie za mało? Wydanie solowej płyty Kozaka, to świetna okazja, by dużo głębiej eksploatować temat historii rapu według KNT, czy już bezpośrednio fakty odnośnie imperium RRXu. Zaraz po oficjalnej zapowiedzi nadejścia materiału, zarówno dziennikarze jak i słuchacze słusznie zwrócili uwagę, że dużo lepszą formą przedstawienia wszystkich ciekawostek byłoby spisanie je w nieco mniej rymowaną formę i puszczenie na rynek w postaci książki – w końcu nadal rapowa literatura jest czymś raczkującym i czekającym na swój odpowiedni moment, a ponadto książka pozwala na dużo szersze komentarze niż numery. A może dodanie do albumu materiałów filmowych ze skarbnicy Krzysztofa Kozaka, które nie zostały udostępnione w całości w ramach "Archiwum RRX" i okraszenie ich komentarzem osób związanych w tamtym okresie z wytwórnią i samym KNT na czele? Takie bonusy przyciągnęłyby dużo więcej fanów niż sam album.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Felieton
„Sentino przejął majówkę”. Kupionymi wyświetleniami czy botami od komentarzy? – felieton
Scamerski duet postanowił wypromować nowy numer i merch.

Sentino przeżywa drugą młodość, przejmuje majówkę w Polsce – informują rapowe media. Tymczasem to kolejny scam spod szyldu Sentino x Trueman i jego brzydka promocja.
Konflikt Sentino z Truemanem sprzed kilku tygodni był prawdopodobnie tylko sprytnym planem marketingowym dla kilku nagłówków. Chociaż wiemy, jaki jest Sebastian, to przemycanie przez Truemana co chwila informacji o „Casablance”, kiedy są pokłóceni od samego początku źle pachniało. Minęły zaledwie dwa tygodnie, a duet rusza z grubą promocją: nowego numeru, płyty i merchu! W tak krótkim czasie udało się to wszystko zorganizować czy może było to przygotowane już wcześniej? Teraz śmierdzi już tak, jakby w domu zaparkowała ci śmieciarka, a to dalej nie wszystko.
Większość ostatnich numerów Sentino po miesiącu od publikacji ma ok. 150 tys. wyświetleń na Youtube. Nagle pojawia się kawałek „Casablanca”, który otwiera promocję płyty „King Sento 2” i merchu z koszulkami. Po dwóch dniach ma prawie pół miliona odsłon. Dziwne, ale wystarczy spojrzeć do komentarzy, żeby poznać prawdę o tej promocji.

Numer od samego początku jest pompowany przez boty, które piszą także pod nim komentarze dla zwiększenia zasięgu poprzez interakcje. Nie są to tzw. wpisy premium pochodzące z Polski, bo te są kilka razy droższe od tych „turecko-azjatyckich”. To losowe komentarze po angielsku, które co kilka minut pojawiają się masowo pod klipem. Najczęściej powtarzające się to:
- „You just earned a new subscriber”
- „I can t stop smiling watching this”

Sentino jak Skolim?
Idziemy dalej. Za produkcje nowego numeru Sentino odpowiada Crackhouse. Bardzo bliscy współpracownicy Skolima, któremu Young Multi zarzucił niedawno, że kupił sobie karierę milionowymi wyświetleniami pod klipami. Dorzucamy do tego Truemana jako menagera i mamy scamerską drużynę marzeń.

Mimo tego, że nowy numer Sebastiana śmierdzi jak zgniłe jaja, laurka w zaprzyjaźnionych mediach musi się zgadzać:


Przy okazji polecam tekst na temat działalności Sentino i Truemana: Sentino spadł Truemanowi jak z nieba. Uwiarygadnia scamy.

Warszawa, miasto, gdzie to nie hajs był problemem, tylko do której dziwki pojechać na noc. Gdzie nowe perspektywy, przybierając kształt rysunkowych gwiazdek na nocnym niebie, wlewały się falami światła do naszych spojówek.
Było głośne, niespokojne, niebezpieczne, i choć w tamtym momencie wydawało się nam domem, było właściwie miejscem, by oddychać. Oddychać, ale nie tak zwyczajnie… Oddychać smogiem pełnym konopnego dymu i wydychać rap wypełniony marzeniami o luksusie
Pustelnik, poszukujący spokoju, mógłby go tu odnaleźć jedynie pośród gwaru, wśród szumu dostrzegając linie wewnętrznej ciszy oplatającej jego skronie jak bluszcz… Czemu wcześniej nie dostrzegłeś jej zasięgu? Spoglądał w dal!

A jego oczy? Jakby z bólu utkane, jakby z opalu wykute, wykształcone, by móc wyczuć to, co ukryte, jak opuszki niematerialnych palców, delikatnie muskające kształty pokoju, w którym leżała nago…
Ta, była idealna. Zawsze wolał drogie swemu sercu przyjaciółki od tanich dziwek z Mokotowa i proste towarzystwo złodziei z Woli, od lewackiej młodzieży w kolorowych strojach, towarzystwo starych gangsterów — zawsze uważał, że w pewnym sensie to zagrożenie, ale byli też tacy, których szanował. Na ogół trzeba się ich wystrzegać…
Naprawdę… Okradną was, zabiją, zniszczą wam życie — możecie być pewni. No chyba że macie jakieś w sobie to coś… Takie coś specjalnego, co oni też mają, ale nie wszyscy, którzy to mają, muszą być jak oni… Oni to nie my… My to nie oni…
– Kim oni są? – krzyczy policjant przesłuchujący Mahatmę. A ten tylko, uśmiechając się delikatnie, mówi tonem ledwie głośniejszym od szeptu:
– A kim są „Oni”?

Kondukt pogrzebowy, niczym strumień łez, niosąc z prądem kilkadziesiąt pękniętych serc, wlewał się przez bramę cmentarza.
Większa część osób wyszła zaraz po ceremonii — my jednak zostaliśmy.
Żadne z nas nie mogło się pogodzić, że postanowił odejść.
Zostawił po sobie pustkę, którą jak dziura w płucach do dziś dławi czasem mój oddech.
Żaden opis nie jest w stanie wyrazić cierpienia na obliczu jego matki, gdy zamykano trumnę
Ani wyrazu spojrzenia starego bandziora, gdy zrozumiał, że widzi go ostatni raz…
Dzwony zaczęły uderzać miarowo, a wiatr wybrzmiewał smutną pieśń…
Stary grabarz patrzał bez wyrazu na górę ziemi, którą trzeba było przysypać trumnę…
Za kilka dni postawią tam pomnik… Taki z prawdziwego zdarzenia…
Ale dziś wbili krzyż i położyli na nim kwiaty, by osłonić nagi kurchanik przed wzrokiem przechodniów.
Pomyślałem sobie, że chyba nawet kamieniarz nie przewidział takiego obrotu spraw…
Utwór i krótkie wyjaśnienie:
– Utwór dedykuje moim zmarłym przyjaciołom. Chciałem jeszcze raz zobaczyć was takich jak kiedyś, chciałem by wasze imiona nie poszły w zapomnienie, chciałem by to, że tak młodo odeszliście stało się lekcją dla moich słuchaczy. Lekcją, by cenić życie, a w nim to, co najważniejsze, czyli miłość i przyjaźń… Rest in Peace Bracia [*]… – komentuje GSP, publikując utwór „Wars-Sawa”.
Felieton
Tede i Young Leosia – kolaboracja, która się nie udała?
„Najlepiej brzmi wyciszone” – brzmi jeden z wielu krytycznych komentarzy.

Tede postanowił na nową płytę „Vox Veritatis” zaprosić same kobiety, wśród których usłyszymy Bambi, Modelki i Young Leosię. Singiel z tą ostatnią ukazał się kilka dni temu i już możemy go podsumować, a właściwie zrobili to słuchacze.
Zarzuty w stronę Tedego i Young Leosi
Zazwyczaj, gdzie się nie pojawi Young Leosia, tam mamy murowany hit z repeat value. Niestety, nie w tym przypadku. Po trzech dniach kawałek z Tede „Więcej miejsca” ma skromne jak na taki duet niecałe 50 tys. wyświetleń klipu. Wynik kiepski i trzeba to otwarcie przyznać. Widać to też po odbiorze: 2 tys. łapek w górę i 400 w dół daje pogląd na to, że coś jest na rzeczy. Po wejściu w komentarze już jest wszystko jasne.
Słuchacze zarzucają Tedemu i Leosi, że nie wykorzystali potencjału współpracy. Numer nie buja tak jak powinien, trudno jest cokolwiek zrozumieć. Pojawiają też wątpliwości co do dobrze zrealizowanego numeru pod względem technicznym, w szczególności do mixu. Teledysk także się większości nie spodobał.

Krytyka w kierunku „Możesz więcej” Tedego i Leosi
Oto kilka najczęściej lajkowanych komentarzy pod wspólnym singlem Tedego i Sary. Duet raczej nie będzie z nich zadowolony:
- Szczerze, ale to jest chu**we, klip to już żenada całkowita.
- Stary chłop i nie potrafi nagrać ani jednego kawałka bez wspomnienia o wyimaginowanych hejterach. Rent free.
- Najlepiej brzmi wyciszone.
- Szkoda zmarnowanego potencjału na kolabo, jakoś bez wyrazu ten kawałek. Taki po prostu poprawny. Bit też nudny. Z sentymentu włączyłem sobie „Szpanpan” dla porównania i realizacyjnie, dykcyjnie, tekstowo, bitowo – przepaść.
- Mimo najszczerszych chęci, niewiele rozumiem z części Tedego. Mix w tym kawałku oraz w TSTMF położony. Zapowiada się interesujący album z nawet niezłym replay value, ale niestety niedopracowany technicznie.
- nie rozumiem ani jednego słowa z tego utworu poza refrenem
- Kawałek na max dwa przesłuchania. Tedzik top1 dla mnie ale niektóre jego ostatnie kawałki to wielkie iks de.
Propsów jest niewiele
Pozytywnych wpisów na temat kawałka jest niewiele i są to raczej pojedyncze pozycje, które nie cieszą się zbyt dużą popularnością:
- Ale ta różnica w skillach to jest przepaść.
- Tede xYL jest Moc. banger. banger.
- Moja ulubiona piosenka musi być hitem.
- Super. zajebiste. Mam nadzieję, że kiedyś spotkam TDF-a jeden z ”NIELICZNYCH” Polskich Raperów, których na co dzień słucham.
Z Bambi poszło lepiej, ale też bez fajerwerków
Niedawno sporych echem odbiło się przekazanie przez Tedego „dziedzictwa melanżu” Bambi, czego efektem było nagranie przez tę dwójkę remixu kultowego numeru „Drin za drinem”. Ta wiadomość poszła szeroko w środowisku i spolaryzowała słuchaczy. Kiedy później ukazał się już wspomniany kawałek na kanale Baila Ella, nie wykręcił on jednak spektakularnych liczb. Ponownie obyło się bez viralowości, chociaż potencjał był duży.
Jak zauważył ktoś w komentarzach, to sympatyczne, że nowe pokolenie słuchaczy będzie bawiło się pod ten sam bit, co wiele pokoleń wstecz. Brakuje jednak tych szczytów list przebojów.


Od premiery najnowszej płyty Dwóch Sławów minęły już dwa miesiące. Zdążyłam się z nią solidnie osłuchać i dowiedzieć, co dobrze by było opisać. Opinie o projekcie – wprost mówiąc – nie są najlepsze, co duet wziął już na klatę. Moje zdanie jest jednak nieco inne więc zapraszam na łyżkę miodu w beczce dziegciu.
Kryzys wieku średniego?
Zacznę prosto z mostu – uwielbiam ten duet. Na ich wielowymiarowe metafory trzeba kupić drukarkę 3D. Zabawa słowem, luz i humor to cechy, które niewątpliwie muszę im przypisać i wcale nie muszą nikogo do tego przekonywać. Ale, co w sytuacji, gdy masz za sobą dziesięć lat punchline’ów, wszechobecnej beki i hashtagów, a fani czekają? Jasne, możesz zrobić kolejny taki sam album, który i tak nie ma podjazdu do debiutu. Stąd najnowszy projekt Astka i Rada jest totalnie zrozumiały – dajmy im działać i się rozwijać. Kryzys wieku średniego i te sprawy.
Zabawa formą
A tak serio – spodziewaliście się kiedyś, że łódzki duet mógłby zagrać swoje numery na imprezie Świętego Bassu albo zrobi manifest polityczny, który będziecie podśpiewywać pod prysznicem? Chcecie starych Sławów – włączcie „Ludzi Sztosów”, proste. I oczywiście – jak większość z Was – analizowałam ten album na Genusie, łapiąc się za głowę po wytłumaczeniu kolejnego wersu. Jednak… to było dekadę temu. Nikogo zatem nie powinno dziwić, że przyszedł u panów czas na zabawę formą, poniekąd wyniesioną z projektu club2020.
Najwyżej będzie stójka lub parter
Czy „Dobrze by było” jest krążkiem bez treści? Złośliwi powiedzieliby, że tak. Ale obiektywnie patrząc – numery „Myślałem, że będzie gorzej” czy wcześniej wspomniany bez nazwy „To nie jest kraj dla kabrioletów”, mają to, co tygryski lubią najbardziej. Jest więcej śpiewów, autotune’ów i wtyczek niż kiedykolwiek. I dobrze by było trochę odpuścić, wychillować i zaakceptować ten wytwór, spięty słuchaczu. A, że krążek buja i na żywo miałam okazję sama się przekonać na trasie – a jakże! – „Dobrze by było Tour”. Już 4 kwietnia w ich mothership (czytaj w Łodzi) zagrają finałowy koncert więc jeśli w domowym zaciszu denerwują Cię te chłopy, daj im szansę. Najwyżej będzie stójka lub parter.
Felieton
Drugi koncert Quebonafide na Narodowym. Czy to jawne oszustwo? – felieton
Na pewno zachowanie nie po koleżeńsku.

Organizacja pożegnalnego koncertu Quebonafide przypomina zabawę w kotka i myszkę. Na pewno jest brakiem poszanowania dla słuchaczy, którzy kupili bilet i właśnie się dowiedzieli, że ostatni koncert rapera będzie miał kilka dat.
Wyobraźmy sobie sytuację, że kupujemy limitowaną płytę artysty za 200 zł, który deklaruje, że nakład tysiąca sztuk nie będzie nigdy wznawiany. Tymczasem zamiast cieszyć się z „białego kruka” w domu dowiadujemy się jeszcze w dniu zakupu, że z powodu dużego zainteresowania płytą postanowiono dotłoczyć drugi tysiąc egzemplarzy. Podobne do tej sytuacje już się zdarzały, ale płyty były dotłaczane po kilku latach. Tym niemniej, mamy tu do czynienia ze złamaniem umowy między artystą a słuchaczem, czyli ze zwykłym oszustwem.
Pierwszy, drugi… i trzeci – „ostatni koncert” Quebonafide
Podobnie jest z koncertem Quebonafide. W przeciągu bardzo krótkiego czasu, słuchacze mogą czuć się oszukani i to aż dwukrotnie. Za pierwszym razem, kiedy „Ostatni koncert Quebonafide” miał się odbyć online. Po kilku tygodniach, kiedy wykupiono bilety na wydarzenie, dowiedzieliśmy się, że wcale nie będzie to ostatni koncert, bo ostatni odbędzie się dzień później na PGE Narodowym. Kombinacje alpejskie, przesuwanie startu sprzedaży zakupu biletu to temat na zupełnie oddzielny wątek, ale to co się dzisiaj wydarzyło i jak zostały potraktowane osoby, które kupiły bilety na wydarzenie online powinno skończyć się co najmniej bojkotem ze strony odbiorców.
To jednak nie koniec kpin ze słuchaczy.

Oszustwo na drugi koncert?
W czwartek, w zaledwie parę godzin bilety na ostatni koncert Quebonafide na Narodowym zostały wyprzedane. Jeżeli ktoś miał szczęście, to po kilku godzinach walki z systemem bileterii i zacinającej się stronie kupił bilety. To nic, że będzie siedział gdzieś za przysłowiowym filarem, w ósmym rzędzie z daleka od sceny. Miał świadomość i satysfakcję, że warto było się pomęczyć, bo miało to być jedyne takie wydarzenie – unikalne, tak przynajmniej go zapewniano. Więc zamiast wcisnąć „Esc” postanowił wziąć nawet to najsłabsze miejsce, bo będzie częścią historii. Nic bardziej mylnego.
Po kilku godzinach ogłoszono, że „ostatni koncert” Quebonafide będzie miał jeszcze jedną datę. Dzień wcześniej raper zagra jeszcze jeden koncert. Dzień wcześniej! Przecież to brzmi jak absurd. Tuż po zakupie biletu, zmieniane są zasady gry i umowy między raperem a słuchaczem. Wygląda to jak celowe działanie i wprowadzenie kupującego bilety w błąd. Który koncert więc będzie tym ostatnim. Ten 27 czy 28 czerwca?
Quebonafide z ostatniego koncertu robi sobie trasę koncertową, choć przy zakupie biletu z nikim się na to nie umawiał. Ba, sugerował unikalne i jedyne tego typu wydarzenie. Tymczasem osoby, które walczyły dzisiaj o bilety będą musiały pocieszyć się zmęczonym artystą po występie dzień wcześniej i zleakowanym koncertem na TikToku.



-
News4 dni temu
Jakim człowiekiem Magik był prywatnie?
-
News1 dzień temu
Pezet: „Musiałem kłócić się z ludźmi na Hip-Hop.pl”
-
News3 dni temu
Dzisiejsza rap scena to hip-hopolo? Tak uważa uznany producent
-
News4 dni temu
TVP tłumaczy, dlaczego usunęła występ Abradaba
-
News2 dni temu
Bonus RPK kończy z wizerunkiem ulicznika. Nie chce być patusem
-
News2 dni temu
OG Kamka ujawniła, jak jej mama zareagowała na „zaginioną córkę Magika”
-
News10 godzin temu
Belmondo żąda skanu dowodu od 15-latka, który prowadzi jego fanpage
-
News22 godziny temu
Maciej Maciak na celowniku Mesa. Raper dał odczuć co o nim myśli