Sprawdź nas też tutaj

Felieton

Co raper jest winny fanom? Rozkmina wokół nowej płyty O.S.T.R.’a |FELIETON

Opublikowany

 

alt

W zamian za zakupione płyty i bilety na koncert, za podniesione na nich w górę ręce, robiony hałas i recytowane zwrotki, fani dostają od raperów relacje z ich codziennego życia, często nawet z tych najbardziej osobistych przeżyć. Nie jest to żadna spisana transakcja obowiązująca każdego artystę, ale rzeczywiście w większości przypadków odbiorcy mają okazję poznać swojego ulubionego rapera aż do szpiku kości.

Siadając nad tym tekst, przesłuchałem właśnie po raz pierwszy najnowszą płytę Ostrego, „Życie po śmierci”. Nie czekałem na nią – tak jak wielu moich znajomych nie wiedziałem, czy chce słuchać więcej o minionych traumatycznych przejściach rapera, o których tak wiele opowiadał on na koncertach. Jednak w przeciwieństwie do nich rozumiem, czemu Ostry nagrał taki a nie inny krążek. Jest to jeden z raperów, którzy nawijają o tym, co aktualnie siedzi im w głowie, wylewają na papier myśli, które w momencie pisania płyty są dla nich najistotniejsze. A przecież całe życie Ostrego przez ostatnie półtora roku kręciło się wokół bólu, choroby a potem rehabilitacji. Jeśli chciał wydać na początku tego roku płytę, to po prostu musiała ona wyglądać tak a nie inaczej. Może to się podobać lub nie, ale trzeba to zrozumieć i uszanować.

 

Nie do końca jednak potrafię pojąć, czemu Ostry zapytany w wywiadzie dla T-mobile.pl o to, czy nie miał problemu z dzieleniem się na płycie tak osobistymi przeżyciami jak otarcie się o śmierć, odparł, że uznał to za swój obowiązek wobec fanów. Raper mówi, że fani to jego przyjaciele, że utrzymują oni jego rodzinę i dzieci i po prostu zasługują na to, by wiedzieć wszystko o tym, co się z nim działo w czasie nieobecności na scenie. Szczerze powiedziawszy, to słyszałem tę „śpiewkę” tysiąc razy na koncertach i nie chcę Ostrego oskarżać o naciąganie czy kłamstwo, ale ciągłe powtarzanie, że nas wszystkich tak strasznie kocha i tak wiele nam zawdzięcza brzmi po prostu mało wiarygodnie.

 

Może to ja jestem jakimś dziwnym odbiorcą, ale osobiście nigdy nie czułem, żeby któryś z ulubionych raperów był dla mnie przyjacielem. Nigdy też nie wymagałem od nich, żeby w kawałkach jakoś nadzwyczaj się przede mną otwierali – szanuje każdy sposób rapowej kreacji – od zdystansowanego Łony do opowiadającego prostu z mostu o swoim życiu Te-trisa. Zawsze czułem, że jedyne co ci goście są mi winni za to, że kupuje ich płyty i chodzę na koncerty, to przykładanie się w 100% do swojej roboty i oddawanie mi towaru najwyższej jakości. Właściwie działa to tak samo jak w przypadku krawca, czy warsztatu samochodowego – przecież raper to zawód jak każdy inny.

 

Gdyby więc O.S.T.R nie nagrał „Życia po śmierci, gdyby jedynie wspominał parokrotnie o chorobie na kolejnych krążkach lub gdyby w ogóle nie poruszał tego tematu w swoich tekstach, nie czułbym się w żaden sposób pokrzywdzony czy oszukany. Zrozumiałbym to w pełni, choć akurat po Adamie można było spodziewać się takiego albumu. Jednak potraficie sobie wyobrazić, że taki krążek wychodzi spod skrzydeł chociażby Łony? Pamiętacie jak jakiś czas temu doszukiwaliśmy się przyczyn absencji Małpy – czy dostaliśmy wtedy nagrane w studio jej wyjaśnienie? Każdy z raperów może nawijać o tym, o czym tylko ma ochotę – gdy woli niektóry sprawy przemilczeć, nie możemy mieć o to żadnych pretensji, a gdy chce opowiadać nam o każdym aspekcie swojego życia, też jedyne, co możemy zrobić, to kupić płytę bądź zaoszczędzić na niej te kilkadziesiąt złotych.

 

Sam wychodzę z podobnego założenia jak VNM i gdy słucham rapu, chcę widzieć jaki jego twórca jest w rzeczywistości. Lubię poznawać raperów poprzez ich płyty i teksty, choć na pewno dużo bardziej niż ich życie prywatne interesuje mnie sama muzyka. Ona rzeczywiście, jak mówi O.S.T.R jest nagrywana najczęściej  dla fanów, lecz nie po to, by spłacać im jakikolwiek dług wdzięczności, ale by raper mógł dzięki sprzedaży płyt i graniu koncertów zarobić na godne życie. Ja jednak jestem zdania, że muzyka ma największą wartość, gdy podczas pisania i nagrywania płyty artysta się od tych fanów zupełnie odetnie – zapomni, że może im być cokolwiek winien, nie będzie zastanawiał się jak odbiorą oni krążek i czy udadzą się po niego tłumnie do sklepów. Raper powinien robić muzykę nie tylko dla fanów (czytaj pieniędzy i sławy), ale przede wszystkim dla zajawki, dla siebie czy też dla swoich bliskich. Nie oszukujmy się – my, odbiorcy znaczymy w tym wszystkim zazwyczaj tyle, ile płacimy, ewentualnie ile krzyczymy na koncertach i ile propsujemy rapera w krótkiej rozmowie tuż po ich zakończeniu.

 

Tak więc, Panie Adamie, jeśli rzeczywiście kocha pan swoich fanów, to w moim przypadku niestety jest to miłość bez wzajemności. Przyjaciółmi chyba też nigdy nie będziemy –  jako człowiek znaczy Pan dla mnie tyle, co producent moich ulubionych słodyczy czy każdy z przechodniów, których codziennie mijam po drodze na uczelnię. A tak swoją drogą pańska najnowsza płyta bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła – kawał dobrego rapu. Oby tak dalej.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

 

Felieton

„Chrupki dla szonów”. Niefortunna nazwa chrupek Bambi? – felieton

Słuchaczom i artystom kojarzy się ona niezbyt dobrze.

Opublikowany

 

bambiszonki chrupki bambi

Bambi ma swoje chrupki. We wtorek raperka rozpoczęła kampanię reklamową, a sieć od razu wrzuciła jej nowy produkt do niezbyt przyjemnego worka. Wszystko przez nazwę „Bambiszonki”.

Co to jest Bambiszon?

Najpierw powinniśmy sobie zadać podstawowe pytanie o „Bambiszona”. Co to tak właściwie jest? Po przeszukaniu sieci wyłaniają się nam dwa główne znaczenia tego słowa:

  • To osoba, która jest początkującym graczem, słaba w grze, lub niedoświadczona.
  • „Bambiszon” może być porównywany do niezdarnego, słabego, naiwnego, czy niedojrzałego człowieka.

Bambiszon odnosi się także do ksywki raperki Bambi, która czasami – choć bardzo rzadko i możemy domyślać się dlaczego – korzysta też z pseudonimu „Bambiszon”. Takowy jest m.in. w jej nicku na TikToku – bambi.bambiszon.

Bambiszonki – „chrupki dla szonów”

To właśnie odnosząc się do swojego alternatywnego pseudonimu, Bambi nazwała swoje nowe chrupki „Bambiszonki”. W powyższym kontekście nie wygląda to na zbyt fortunną nazwą, ale uwierzcie, może być jeszcze gorzej.

Drugi człon ksywki raperki „szon”, spopularyzowany przez filmy Patryka Vegi odnosi się do „kurwiszona”, czyli kobiety lekkich obyczajów. To właśnie z tym sporej części osób kojarzą się nowe chrupki Bambi:

„Pani córka to jest Szon
Jaki szon?
Kurwiszon”

„Pani córka to jest Szon
Jaki szon?
Bambiszon”
– brzmi ugrzeczniona wersja. Wiele wpisów pod informacją o nowym produkcie raperki, który trafił do Żabek tak właśnie wygląda. Komentujący są naprawdę bezlitośni:

Oska030 o chrupkach raperki

Na temat „Bambiszonków” wypowiedział się także Oska030 z Baba Hassan. Jak widzimy, mu również ich nazwa kojarzy się jednoznacznie:

Innym skojarzeniem, za którym Bambi też raczej nie będzie przepadać jest:

Nazwa niefortunna, a wręcz zła

Niestety, nazwa nowych chrupek Bambi nie jest zbyt fortunna. Nie udało się w tym przypadku przewidzieć reakcji sieci na „Bambiszonki” przez speców od marketingu. Nie ukrywajmy też, że to produkt skierowany przede wszystkim do dzieci. Oczami wyobraźni widzę już jak wyzywają się one „szonów” albo co gorsza „kurwiszonów” tylko dlatego, że ktoś kupił sobie w Żabce chrupki. Dzieci bywają okropne i to bardzo prawdopodobny scenariusz, skoro starsi w taki sposób robią sobie z tego bekę.

Czytaj dalej

Felieton

Jongmen wykupił boty? Ścigać powinni też jego grafika – felieton

Jongmen poszedł w ślady Sentino.

Opublikowany

 

jongmen kupione wyświetlenia

Jeden z ostatnich swoich numerów, Sentino postanowił wypromować botami, które dodawały randomowe komentarze i tym samym zwiększały zasięg teledysku. Czy na podobny ruch zdecydował się Jongmen?

Kupione łapki w górę u Jongmena?

Ścigany przez polskie służby listem gończym Jongmen, wiedzie luksusowe życie w Dubaju. Co jakiś czas wypuszcza też nowe numery. Tym razem otrzymaliśmy od niego „Tranquillo” z gościnnym udziałem Palucha. Niestety, już chwilę po premierze coś nieładnie pachnie.

Po godzinie od premiery nowy numer Jongmena ma ponad 2 tys. wyświetleń i 3,2 tys. łapek w górę. Wprawdzie licznik Youtube’a czasami nie wyrabia, to taka ilość łapek w tak krótkim czasie budzi duże wątpliwości. Tym bardziej, że premierę od Jongmena możemy porównać z nowym kawałkiem Gurala, który ukazał się w tym samym czasie:

  • Jongmen „Tranquillo”: 2.3k. wyświetleń, 3.2k łapek.
  • Gural „Totentanz”: 6k wyświetleń, 900 łapek.
Statystyki klipu Jongmena po ok. 1 godzinie
Statystyki klipu Gurala po ok. 1 godzinie

Co kierowało Jongmenem, żeby sięgnąć po boty? Możemy tylko przypuszczać, ale głośno myśląc może to wyglądać tak, że pomysłodawca Jongcoinów zaprosił sobie do numeru Palucha, poważnego gracza z mainstreamu i nie mógł sobie pozwolić na to, żeby ten numer przeszedł bez echa lub miał jakieś skromne zasięgi.

PS. Na czas pisania artykułu Paluch nie włączył się w promocję klipu.

Jongmen – mistrz okładek

To nie koniec nowości od Jongmena i będąc dalej przy premierze nowego singla nie mogę przejść obojętnie wobec jego strony graficznej. Przez lata raper raczył nas ponadprzeciętnymi artworkami, które dodawały uroku jego singlom i płytom. Nic w tej kwestii się nie zmieniło. Raper kontynuuje cały czas współpracę z tym samym grafikiem. Wystarczy spojrzeć na okładkę nowego singla, o której nawet trudno powiedzieć, że powstała na kolanie.

Ciekawi mnie proces komunikacyjny między Jongmenem a grafikiem. Mógł on wyglądać tak:

  • Jongmen: Ejj, potrzebuję zajebistą okładkę.
  • Grafik: Na kiedy?
  • Jongmen: Mordo, za minutę premierą.
  • Grafik, Luz mordo…
Okładka nowego singla Jongmena żywcem wyciągnięta z Painta

Gandi Ganda „Goronce wersy płonom” ma godnego następcę. A co na to Paluch, który jednak od lat dba o swoją nieskazitelną identyfikację wizualną? Hmm…

Pamiętna okładka płyty hypemana Peji

Czytaj dalej

Felieton

Bonus RPK nie chce być patusem z ulicy, więc wydaje płytę… „Głos ulicy” 👀 – felieton

Czego nie rozumiesz?

Opublikowany

 

bonus rpk głos ulicy

Bonus RPK postanowił zjeść ciastko i mieć ciastko. Jego działalność po wyjściu z więzienia jest pełna absurdów i sprzeczności.

BGU nie chciał trafić za kraty w związku z wyrokiem za handel narkotykami. W jednym momencie wszystkie antysystemowe hasła przez niego głoszone przestały mieć znaczenie i raper zaczął pojawiać się w mainstreamowych mediach, którymi do tej pory gardził. Przekonywał, że jest niewinny, ale oczy kota ze Shreka nie zrobiły wrażenia na organach ścigania.

Odsiedział niepełny wyrok z zasądzonych ponad 5 lat. Zaraz po wyjściu na wolność rozpoczęła się fala braku konsekwencji w jego działalności. Pokazywanie się z „kanapką hajsu”, kiedy chwilę wcześniej żebrało się każdą złotówkę. W tym przypadku fani szybko wyjaśnili flexownika, dając wyraz swojego niezadowolenia i rugając Bonusa na jego własnych profilach społecznościowych.

„Pomusz mam chorom curke” vs flexowanie się hajsem

Chwilę później kolejna wtopa. Próba przyciągnięcia kupujących na preorder płyty poprzez fejkową ilość osób na stronie. Bonus postanowił ściemnić na stronie z preorderem, że zainteresowanie jego płytą jest naprawdę duże. Oczywiście był to fejk i obok przycisku „Kup teraz” był licznik z losowo pojawiającymi się cyframi, a nie z faktyczną liczbą osób, która była zainteresowana zakupem albumu. Może i kłamstewko, ale zawsze kłamstewko.

Janusz Schwertner znany ze swoich lewicowych poglądów, niedawno bronił polityki migracyjnej, a także atakował Grzegorza Brauna. Z drugiej strony Bonus, który kojarzył się zawsze z prawicowymi poglądami. Ulicznik z zasadami. Nie przeszkodziło mu to jednak w nawiązaniu współpracy z lewicowym dziennikarzem, który napisał mu książkę, żeby spieniężyć pobyt za kratami.

Grande Connection nazwał Bonusa, który trenował też jakiś czas temu z Matą (ojciec Marcin Matczak ma powiązania polityczne) – wspólnikiem systemu. Trudno nie odnieść takiego wrażenia po jego ostatnich ruchach, tym bardziej, że chce on oficjalnie zerwać z ulicą – o czym zaczyna opowiadać w wywiadach.

Bonus trenujący z Młodym Matczakiem

Najnowsze doniesienia od Bonusa są takie, że przeszkadza mu już bycie ulicznikiem.

– Nie chcę już być uważany za jakiegoś Bonusa-patusa, który siedzi w klimatach ulicznych i ma zamkniętą głowę. Jestem ojcem, mam dzieci, które są wychowane w zupełnie innych czasach. Kiedyś raper miał jakieś swoje ramy, poza które nie wychodził. Dzisiaj rap jest wszędzie. Jeżeli ktoś w tych ramach pozostał, to ciężko mu zaakceptować nową rzeczywistość – wyznał w rozmowie z Newonce.

Bonus dorósł, nie chce być uważany za patusa z bramy, bo taki wizerunek przeszkadza nie tylko w życiu prywatnym, ale też w interesach. Marki nie chcą być kojarzone ze złą ulicą, menelami i penerami. Dlatego szef Ciemnej Strefy włączył najzwyczajniej w świecie tryb „family friendly”. Swoja drogą – świetny ruch i szkoda, że tak późno.

Jak zatem łagodnie obejść się z wiernymi fanami, których przez dekady karmiło się prawilną gadką? Nazwać płytę „Głos ulicy”. To nie żart. Bonus z jednej strony odcina się od ulicy w wywiadach, a z drugiej zapowiada nową płytę zatytułowaną „Głos ulicy”. No chyba sezamkowej w tym wypadku.

Zapowiedź nowej płyty

Patrząc na kandydatów na prezydenta, dostawiłbym w najbliższej debacie jeszcze jeden pulpit, przy którym znalazłby się Pan Oliwier. Jest idealnym przykładem politycznego bełkotu: jedno mówi, drugie robi.

PS. Więzienie resocjalizuje. Przypadek Artysty Kombinatora potwierdza tę tezę, bo z antysystemowca stał się on przykładnym obywatelem, który nie chce być już ulicznikiem, ale jeszcze chociaż jedną nogą tam zostanie, żeby nie odciąć całkiem pępowiny, przez którą mógłby stracić płynność finansową . Człowiek zasad (zobacz).

Czytaj dalej

Felieton

„Sentino przejął majówkę”. Kupionymi wyświetleniami czy botami od komentarzy? – felieton

Scamerski duet postanowił wypromować nowy numer i merch.

Opublikowany

 

Sentino przeżywa drugą młodość, przejmuje majówkę w Polsce – informują rapowe media. Tymczasem to kolejny scam spod szyldu Sentino x Trueman i jego brzydka promocja.

Konflikt Sentino z Truemanem sprzed kilku tygodni był prawdopodobnie tylko sprytnym planem marketingowym dla kilku nagłówków. Chociaż wiemy, jaki jest Sebastian, to przemycanie przez Truemana co chwila informacji o „Casablance”, kiedy są pokłóceni od samego początku źle pachniało. Minęły zaledwie dwa tygodnie, a duet rusza z grubą promocją: nowego numeru, płyty i merchu! W tak krótkim czasie udało się to wszystko zorganizować czy może było to przygotowane już wcześniej? Teraz śmierdzi już tak, jakby w domu zaparkowała ci śmieciarka, a to dalej nie wszystko.

Większość ostatnich numerów Sentino po miesiącu od publikacji ma ok. 150 tys. wyświetleń na Youtube. Nagle pojawia się kawałek „Casablanca”, który otwiera promocję płyty „King Sento 2” i merchu z koszulkami. Po dwóch dniach ma prawie pół miliona odsłon. Dziwne, ale wystarczy spojrzeć do komentarzy, żeby poznać prawdę o tej promocji.

Trapstar i jego wątpliwości

Numer od samego początku jest pompowany przez boty, które piszą także pod nim komentarze dla zwiększenia zasięgu poprzez interakcje. Nie są to tzw. wpisy premium pochodzące z Polski, bo te są kilka razy droższe od tych „turecko-azjatyckich”. To losowe komentarze po angielsku, które co kilka minut pojawiają się masowo pod klipem. Najczęściej powtarzające się to:

  • „You just earned a new subscriber”
  • „I can t stop smiling watching this”
Kupione komentarze pod klipem Sentino

Sentino jak Skolim?

Idziemy dalej. Za produkcje nowego numeru Sentino odpowiada Crackhouse. Bardzo bliscy współpracownicy Skolima, któremu Young Multi zarzucił niedawno, że kupił sobie karierę milionowymi wyświetleniami pod klipami. Dorzucamy do tego Truemana jako menagera i mamy scamerską drużynę marzeń.

Fani porównujący sytuację z Sentino do Skolima

Mimo tego, że nowy numer Sebastiana śmierdzi jak zgniłe jaja, laurka w zaprzyjaźnionych mediach musi się zgadzać:

Przy okazji polecam tekst na temat działalności Sentino i Truemana: Sentino spadł Truemanowi jak z nieba. Uwiarygadnia scamy.

Czytaj dalej

Felieton

GSP „Wars-Sawa” – felieton

„Kim oni są? – krzyczy policjant przesłuchujący Mahatmę”.

Opublikowany

 

Przez

gsp

Warszawa, miasto, gdzie to nie hajs był problemem, tylko do której dziwki pojechać na noc. Gdzie nowe perspektywy, przybierając kształt rysunkowych gwiazdek na nocnym niebie, wlewały się falami światła do naszych spojówek.

Było głośne, niespokojne, niebezpieczne, i choć w tamtym momencie wydawało się nam domem, było właściwie miejscem, by oddychać. Oddychać, ale nie tak zwyczajnie… Oddychać smogiem pełnym konopnego dymu i wydychać rap wypełniony marzeniami o luksusie

Pustelnik, poszukujący spokoju, mógłby go tu odnaleźć jedynie pośród gwaru, wśród szumu dostrzegając linie wewnętrznej ciszy oplatającej jego skronie jak bluszcz… Czemu wcześniej nie dostrzegłeś jej zasięgu? Spoglądał w dal!

A jego oczy? Jakby z bólu utkane, jakby z opalu wykute, wykształcone, by móc wyczuć to, co ukryte, jak opuszki niematerialnych palców, delikatnie muskające kształty pokoju, w którym leżała nago…

Ta, była idealna. Zawsze wolał drogie swemu sercu przyjaciółki od tanich dziwek z Mokotowa i proste towarzystwo złodziei z Woli, od lewackiej młodzieży w kolorowych strojach, towarzystwo starych gangsterów — zawsze uważał, że w pewnym sensie to zagrożenie, ale byli też tacy, których szanował. Na ogół trzeba się ich wystrzegać…

Naprawdę… Okradną was, zabiją, zniszczą wam życie — możecie być pewni. No chyba że macie jakieś w sobie to coś… Takie coś specjalnego, co oni też mają, ale nie wszyscy, którzy to mają, muszą być jak oni… Oni to nie my… My to nie oni…

– Kim oni są? – krzyczy policjant przesłuchujący Mahatmę. A ten tylko, uśmiechając się delikatnie, mówi tonem ledwie głośniejszym od szeptu:

– A kim są „Oni”?

Kondukt pogrzebowy, niczym strumień łez, niosąc z prądem kilkadziesiąt pękniętych serc, wlewał się przez bramę cmentarza.

Większa część osób wyszła zaraz po ceremonii — my jednak zostaliśmy.

Żadne z nas nie mogło się pogodzić, że postanowił odejść.

Zostawił po sobie pustkę, którą jak dziura w płucach do dziś dławi czasem mój oddech.
Żaden opis nie jest w stanie wyrazić cierpienia na obliczu jego matki, gdy zamykano trumnę

Ani wyrazu spojrzenia starego bandziora, gdy zrozumiał, że widzi go ostatni raz…

Dzwony zaczęły uderzać miarowo, a wiatr wybrzmiewał smutną pieśń…

Stary grabarz patrzał bez wyrazu na górę ziemi, którą trzeba było przysypać trumnę…

Za kilka dni postawią tam pomnik… Taki z prawdziwego zdarzenia…

Ale dziś wbili krzyż i położyli na nim kwiaty, by osłonić nagi kurchanik przed wzrokiem przechodniów.

Pomyślałem sobie, że chyba nawet kamieniarz nie przewidział takiego obrotu spraw…

Utwór i krótkie wyjaśnienie:

– Utwór dedykuje moim zmarłym przyjaciołom. Chciałem jeszcze raz zobaczyć was takich jak kiedyś, chciałem by wasze imiona nie poszły w zapomnienie, chciałem by to, że tak młodo odeszliście stało się lekcją dla moich słuchaczy. Lekcją, by cenić życie, a w nim to, co najważniejsze, czyli miłość i przyjaźń… Rest in Peace Bracia [*]… – komentuje GSP, publikując utwór „Wars-Sawa”.

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2025.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: