Sprawdź nas też tutaj

Felieton

2K16 rokiem „szczęśliwych” raperów |FELIETON

Opublikowany

 

Parę dni temu na światło dzienne wyszła najnowsza płyta Kękę, kolejny po albumach Ostrego i Białasa wydany w obecnym roku krążek, który opowiada w dużej mierze o wygrywaniu życia. Wszystkie trzy pozycje  dotykają tego tematu w bardzo odmienny sposób, lecz każdą z nich łączy nie tylko pozytywny wydźwięk, ale i ogromnej skali komercyjny sukces oraz niewątpliwa liryczna jakość.

Dziennikarze często przekonują o tym, iż polscy raperzy potrafią wybitnie pisać jedynie o złych emocjach. I rzeczywiście, najbardziej pamiętne i najlepsze rodzime albumy opierały się zazwyczaj na swego rodzaju smutku oraz niespełnieniu. Z kolei te, których autorzy starali się skupić przede wszystkim na życiowym szczęściu i stabilizacji okazywały się często przesłodzone bądź też po prostu nijakie…

 

Jednak ze stwierdzeniem, iż "wciąż czekamy na wybitny album o szczęściu i harmonii” zgodzić się nie potrafię. Doczekaliśmy się go, i to wcale nie tak dawno temu.

 

Wydane przez Ostrego w lutym tego roku „Życie po śmierci”  to nie tylko zdecydowanie najbardziej pozytywny krążek w całej dyskografii łódzkiego rapera, ale i chyba najlepszy polski album opowiadający o wygrywaniu życia, szczęściu oraz ludzkim spełnieniu. Taki, który bez wahania można nazwać wybitnym. A mam na myśli szczególnie jego warstwę tekstową. Niezwykle spójną, przemyślaną oraz przepełnioną prawdziwiepozytywnym nastawieniem do życia. Przed laty skupiający się na otaczającej nas szarości i patologii O.S.T.R, na swoim najnowszym krążku dostrzega jedynie piękno, którym pozwolił mu cieszyć się świat. I to w jego najczystszej postaci, nieuzależnione od używek, zawodowych sukcesów ani pieniędzy.

 

Dobitnie słychać, iż łódzki raper rzeczywiście nie rzuca słów na wiatr, nawijając, iż ma świadomość swego szczęścia związanego z powrotem do normalnego życia. Dziś chce on jedynie chwytać dzień, żyć chwilą, grać rap na scenie a pod nią dostrzegać żywioł w ludziach. Przekonuje nawet, iż nie jest już zdolny do nie nienawiści, opowiada, ile energii i siły dają mu jego bliscy oraz muzyka, a także opowiada, jak wiele szczęścia można wydobywać z każdej pojedynczej chwili.

Nie mam pojęcie na ile ten album jest szczery, lecz nie zastanawiając się nad tym, z pewnością można określić go wybitnym krążkiem opowiadającym o szczęściu, harmonii i wygrywaniu życia w dosłownym tego słowa znaczeniu.

 

Z kolei już druga płyta, o której wspomniałem na początku tekstu, nadaje temu sformułowaniu znacznie innego wydźwięku. Przeszedłszy bardzo długą drogę na rapowej scenie, Białas wreszcie znalazł się tam, gdzie zawsze pragnął. Na szczycie.

 

I to jest właśnie jego wygrywanie życia: droga od rapowego no name’a do lidera listy OLIS. Być może „H8M4” nie jest krążkiem opowiadającym o wyidealizowanym życiowym szczęściu i harmonii, ale z pewnością jest to album przepełniony poczuciem spełnienia i szczerej dumy. Emocjami, jakby nie patrzeć, na wskroś pozytywnymi.

 

A słyszymy je w niemal każdym kawałku. Od refleksyjnego, pasującego może odrobinę bardziej do „Rehabu”,  „Mamo sięgam gwiazd” aż po przepełnione nie tylko dumą i spełnieniem, ale też często poczuciem wyższości i nienawiści numery typu „Blacablaca” czy „Patrzcie idzie frajer”. I choć wychodzącą z ust ich autora ogromną pogardę dla tych, którym z różnych przyczyn w życiu się nie powiodło, czasem aż ciężko zrozumieć, to tak czy inaczej szczere poczucie triumfu i spełnienia słychać w praktycznie każdym wersie na tym albumie.

„ H8M4”jest to płyta, która zasłużenie wynosi Białasa na rapowy piedestał. Bez wątpienia nie wybitna ani doskonała, lecz potrafiąca opowiadać o wygrywaniu życia w sposób, którego można i chce się słuchać. A to- jak na polski grunt rapowy- już naprawdę sporo…

 

Jednak, jeśli szukamy prawdziwego potwierdzenia, iż o początkach życiowej stabilizacji i poczuciu zalążków spełnienia polscy raperzy potrafią pisać to obok płyty Ostrego bez dwóch zdań należy wskazać wydany kilka dni temu krążek Kękę.

 

Jeszcze przed paroma laty Kę otwarcie przyznawał w wywiadach, iż ma poczucie, że przegrał życie. Cóż, trzydziestka na karku, brak stałej roboty, siedzenie na głowie rodzicom i notorycznie przegrywana walka z nałogiem…Komentarz zbędny, a szczególnie po latach, gdy założyciel Takie rzeczy label znajduje się już na zupełnie innym etapie swojego życia.

 

Dziś radomski raper zdaje się być dumny nie tylko z wygrywanej walki z alkoholizmem, ale również z pozostałych rzeczy, które udało mu się w życiu osiągnąć. Kobieta, dziecko, a także rap. Niby traktowany przez Kękę jako błahostka, coś czym nie zawsze warto się zachwycać, ale jednak stanowiący jego jeden z największych powodów do dumy i jak sam nawija, dający mu niezwykłą dozę szczęścia.

I choć akurat jeśli chodzi o jego warsztatowy aspekt radomski raper sporo mógłby jeszcze poprawić, o tyle, jeżeli mówimy o radzeniu sobie z przelewaniem spełnienia i zalążków życiowego szczęścia na papier, to w tej domenie Kę wypada naprawdę więcej niż przyzwoicie. Bije od niego wyjątkowa prostota i naturalność, na „Trzecich rzeczach” usłyszeć możemy byłego artystę Prosto  rapującego równie przekonująco  zarówno o emocjach na wskroś złych, jak i tych dużo bardziej pozytywnych.

 

Wspomniane przeze mnie krążki z dużą dozą prawdopodobieństwa mogą okazać się najlepiej sprzedającymi się rapowymi albumami w roku 2016. Widzimy więc, że umiejętnie serwowane historię o wygrywaniu życia wcale nie muszą wywoływać wśród słuchaczy uczucia zazdrości i zawiści, a mogą wręcz stać się wizytówkami polskiego rapu.

 

I to cieszy. Buduje fakt, że nie każdy hip hopowy album opowiadający o życiowym szczęściu i spełnieniu musi być równie przesłodzony i nie możliwy do strawienia jak zeszłoroczny krążek Zeusa. Nie wiem, czy powinniśmy się powoli zacząć przyzwyczajać, iż polscy raperzy przestają mieć problem z należytym wyrażaniem pozytywnych emocji, ale mam nadzieję, że jeszcze nieraz przekonamy się, iż wybitne teksty potrafią oni pisać nie tylko pod wpływem smutku oraz niespełnienia.

 

O.S.T.R, Białas i Kękę udowadniają, że wygrywanie życia wcale nie jest raperom straszne. A raczej, że ich życiowe triumfy nie powinny być w żadnym wypadku straszne fanom. Widzimy bowiem, że na gruntach osobistego spełnienia i jakości tworzonego rapu nie ma żadnej zależności. A nawet jeśli jest, to cały rok 2016 może okazać się od niej naprawdę okazałym wyjątkiem.

 

Przed nami bowiem pozostała jeszcze zaplanowana na początek listopada premiera płyty Bisza. Krążka, który również powinien mieć znacznie bardziej pozytywny wydźwięk niż cała przeszła twórczość bydgoskiego rapera. Gdy to właśnie z jego ust słyszymy, że nie można nastawiać się pesymistycznie, że należy wypłacić rzeczywistości mentalnego liścia, gdyż „świat jest zbyt piękny, a życie zbyt krótkie by ciułać bez przerwy, zjeść nerwy i umrzeć”, to rzeczywiście może zacząć nam się zdawać, iż z tymi polskimi raperami dzieje się coś dziwnego. I to coś naprawdę dziwnego.

 

Na szczęście wiemy już, iż bać się zupełnie nie powinniśmy…


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

 

Felieton

„Sentino przejął majówkę”. Kupionymi wyświetleniami czy botami od komentarzy? – felieton

Scamerski duet postanowił wypromować nowy numer i merch.

Opublikowany

 

Sentino przeżywa drugą młodość, przejmuje majówkę w Polsce – informują rapowe media. Tymczasem to kolejny scam spod szyldu Sentino x Trueman i jego brzydka promocja.

Konflikt Sentino z Truemanem sprzed kilku tygodni był prawdopodobnie tylko sprytnym planem marketingowym dla kilku nagłówków. Chociaż wiemy, jaki jest Sebastian, to przemycanie przez Truemana co chwila informacji o „Casablance”, kiedy są pokłóceni od samego początku źle pachniało. Minęły zaledwie dwa tygodnie, a duet rusza z grubą promocją: nowego numeru, płyty i merchu! W tak krótkim czasie udało się to wszystko zorganizować czy może było to przygotowane już wcześniej? Teraz śmierdzi już tak, jakby w domu zaparkowała ci śmieciarka, a to dalej nie wszystko.

Większość ostatnich numerów Sentino po miesiącu od publikacji ma ok. 150 tys. wyświetleń na Youtube. Nagle pojawia się kawałek „Casablanca”, który otwiera promocję płyty „King Sento 2” i merchu z koszulkami. Po dwóch dniach ma prawie pół miliona odsłon. Dziwne, ale wystarczy spojrzeć do komentarzy, żeby poznać prawdę o tej promocji.

Trapstar i jego wątpliwości

Numer od samego początku jest pompowany przez boty, które piszą także pod nim komentarze dla zwiększenia zasięgu poprzez interakcje. Nie są to tzw. wpisy premium pochodzące z Polski, bo te są kilka razy droższe od tych „turecko-azjatyckich”. To losowe komentarze po angielsku, które co kilka minut pojawiają się masowo pod klipem. Najczęściej powtarzające się to:

  • „You just earned a new subscriber”
  • „I can t stop smiling watching this”
Kupione komentarze pod klipem Sentino

Sentino jak Skolim?

Idziemy dalej. Za produkcje nowego numeru Sentino odpowiada Crackhouse. Bardzo bliscy współpracownicy Skolima, któremu Young Multi zarzucił niedawno, że kupił sobie karierę milionowymi wyświetleniami pod klipami. Dorzucamy do tego Truemana jako menagera i mamy scamerską drużynę marzeń.

Fani porównujący sytuację z Sentino do Skolima

Mimo tego, że nowy numer Sebastiana śmierdzi jak zgniłe jaja, laurka w zaprzyjaźnionych mediach musi się zgadzać:

Przy okazji polecam tekst na temat działalności Sentino i Truemana: Sentino spadł Truemanowi jak z nieba. Uwiarygadnia scamy.

Czytaj dalej

Felieton

GSP „Wars-Sawa” – felieton

„Kim oni są? – krzyczy policjant przesłuchujący Mahatmę”.

Opublikowany

 

Przez

gsp

Warszawa, miasto, gdzie to nie hajs był problemem, tylko do której dziwki pojechać na noc. Gdzie nowe perspektywy, przybierając kształt rysunkowych gwiazdek na nocnym niebie, wlewały się falami światła do naszych spojówek.

Było głośne, niespokojne, niebezpieczne, i choć w tamtym momencie wydawało się nam domem, było właściwie miejscem, by oddychać. Oddychać, ale nie tak zwyczajnie… Oddychać smogiem pełnym konopnego dymu i wydychać rap wypełniony marzeniami o luksusie

Pustelnik, poszukujący spokoju, mógłby go tu odnaleźć jedynie pośród gwaru, wśród szumu dostrzegając linie wewnętrznej ciszy oplatającej jego skronie jak bluszcz… Czemu wcześniej nie dostrzegłeś jej zasięgu? Spoglądał w dal!

A jego oczy? Jakby z bólu utkane, jakby z opalu wykute, wykształcone, by móc wyczuć to, co ukryte, jak opuszki niematerialnych palców, delikatnie muskające kształty pokoju, w którym leżała nago…

Ta, była idealna. Zawsze wolał drogie swemu sercu przyjaciółki od tanich dziwek z Mokotowa i proste towarzystwo złodziei z Woli, od lewackiej młodzieży w kolorowych strojach, towarzystwo starych gangsterów — zawsze uważał, że w pewnym sensie to zagrożenie, ale byli też tacy, których szanował. Na ogół trzeba się ich wystrzegać…

Naprawdę… Okradną was, zabiją, zniszczą wam życie — możecie być pewni. No chyba że macie jakieś w sobie to coś… Takie coś specjalnego, co oni też mają, ale nie wszyscy, którzy to mają, muszą być jak oni… Oni to nie my… My to nie oni…

– Kim oni są? – krzyczy policjant przesłuchujący Mahatmę. A ten tylko, uśmiechając się delikatnie, mówi tonem ledwie głośniejszym od szeptu:

– A kim są „Oni”?

Kondukt pogrzebowy, niczym strumień łez, niosąc z prądem kilkadziesiąt pękniętych serc, wlewał się przez bramę cmentarza.

Większa część osób wyszła zaraz po ceremonii — my jednak zostaliśmy.

Żadne z nas nie mogło się pogodzić, że postanowił odejść.

Zostawił po sobie pustkę, którą jak dziura w płucach do dziś dławi czasem mój oddech.
Żaden opis nie jest w stanie wyrazić cierpienia na obliczu jego matki, gdy zamykano trumnę

Ani wyrazu spojrzenia starego bandziora, gdy zrozumiał, że widzi go ostatni raz…

Dzwony zaczęły uderzać miarowo, a wiatr wybrzmiewał smutną pieśń…

Stary grabarz patrzał bez wyrazu na górę ziemi, którą trzeba było przysypać trumnę…

Za kilka dni postawią tam pomnik… Taki z prawdziwego zdarzenia…

Ale dziś wbili krzyż i położyli na nim kwiaty, by osłonić nagi kurchanik przed wzrokiem przechodniów.

Pomyślałem sobie, że chyba nawet kamieniarz nie przewidział takiego obrotu spraw…

Utwór i krótkie wyjaśnienie:

– Utwór dedykuje moim zmarłym przyjaciołom. Chciałem jeszcze raz zobaczyć was takich jak kiedyś, chciałem by wasze imiona nie poszły w zapomnienie, chciałem by to, że tak młodo odeszliście stało się lekcją dla moich słuchaczy. Lekcją, by cenić życie, a w nim to, co najważniejsze, czyli miłość i przyjaźń… Rest in Peace Bracia [*]… – komentuje GSP, publikując utwór „Wars-Sawa”.

Czytaj dalej

Felieton

Tede i Young Leosia – kolaboracja, która się nie udała?

„Najlepiej brzmi wyciszone” – brzmi jeden z wielu krytycznych komentarzy.

Opublikowany

 

tede young leosia

Tede postanowił na nową płytę „Vox Veritatis” zaprosić same kobiety, wśród których usłyszymy Bambi, Modelki i Young Leosię. Singiel z tą ostatnią ukazał się kilka dni temu i już możemy go podsumować, a właściwie zrobili to słuchacze.

Zarzuty w stronę Tedego i Young Leosi

Zazwyczaj, gdzie się nie pojawi Young Leosia, tam mamy murowany hit z repeat value. Niestety, nie w tym przypadku. Po trzech dniach kawałek z Tede „Więcej miejsca” ma skromne jak na taki duet niecałe 50 tys. wyświetleń klipu. Wynik kiepski i trzeba to otwarcie przyznać. Widać to też po odbiorze: 2 tys. łapek w górę i 400 w dół daje pogląd na to, że coś jest na rzeczy. Po wejściu w komentarze już jest wszystko jasne.

Słuchacze zarzucają Tedemu i Leosi, że nie wykorzystali potencjału współpracy. Numer nie buja tak jak powinien, trudno jest cokolwiek zrozumieć. Pojawiają też wątpliwości co do dobrze zrealizowanego numeru pod względem technicznym, w szczególności do mixu. Teledysk także się większości nie spodobał.

Statystyki klipu

Krytyka w kierunku „Możesz więcej” Tedego i Leosi

Oto kilka najczęściej lajkowanych komentarzy pod wspólnym singlem Tedego i Sary. Duet raczej nie będzie z nich zadowolony:

  • Szczerze, ale to jest chu**we, klip to już żenada całkowita.
  • Stary chłop i nie potrafi nagrać ani jednego kawałka bez wspomnienia o wyimaginowanych hejterach. Rent free.
  • Najlepiej brzmi wyciszone.
  • Szkoda zmarnowanego potencjału na kolabo, jakoś bez wyrazu ten kawałek. Taki po prostu poprawny. Bit też nudny. Z sentymentu włączyłem sobie „Szpanpan” dla porównania i realizacyjnie, dykcyjnie, tekstowo, bitowo – przepaść.
  • Mimo najszczerszych chęci, niewiele rozumiem z części Tedego. Mix w tym kawałku oraz w TSTMF położony. Zapowiada się interesujący album z nawet niezłym replay value, ale niestety niedopracowany technicznie.
  • nie rozumiem ani jednego słowa z tego utworu poza refrenem
  • Kawałek na max dwa przesłuchania. Tedzik top1 dla mnie ale niektóre jego ostatnie kawałki to wielkie iks de.

Propsów jest niewiele

Pozytywnych wpisów na temat kawałka jest niewiele i są to raczej pojedyncze pozycje, które nie cieszą się zbyt dużą popularnością:

  • Ale ta różnica w skillach to jest przepaść.
  • Tede xYL jest Moc. banger. banger.
  • Moja ulubiona piosenka musi być hitem.
  • Super. zajebiste. Mam nadzieję, że kiedyś spotkam TDF-a jeden z ”NIELICZNYCH” Polskich Raperów, których na co dzień słucham.

Z Bambi poszło lepiej, ale też bez fajerwerków

Niedawno sporych echem odbiło się przekazanie przez Tedego „dziedzictwa melanżu” Bambi, czego efektem było nagranie przez tę dwójkę remixu kultowego numeru „Drin za drinem”. Ta wiadomość poszła szeroko w środowisku i spolaryzowała słuchaczy. Kiedy później ukazał się już wspomniany kawałek na kanale Baila Ella, nie wykręcił on jednak spektakularnych liczb. Ponownie obyło się bez viralowości, chociaż potencjał był duży.

Jak zauważył ktoś w komentarzach, to sympatyczne, że nowe pokolenie słuchaczy będzie bawiło się pod ten sam bit, co wiele pokoleń wstecz. Brakuje jednak tych szczytów list przebojów.

Statystyki kooperacji Bambi i Tedego

Czytaj dalej

Felieton

Dwa Sławy – czy dobrze już było? – felieton

Zabawa formą vs wielowymiarowe metafory.

Opublikowany

 

dwa sławy

Od premiery najnowszej płyty Dwóch Sławów minęły już dwa miesiące. Zdążyłam się z nią solidnie osłuchać i dowiedzieć, co dobrze by było opisać. Opinie o projekcie – wprost mówiąc – nie są najlepsze, co duet wziął już na klatę. Moje zdanie jest jednak nieco inne więc zapraszam na łyżkę miodu w beczce dziegciu.

Kryzys wieku średniego?

Zacznę prosto z mostu – uwielbiam ten duet. Na ich wielowymiarowe metafory trzeba kupić drukarkę 3D. Zabawa słowem, luz i humor to cechy, które niewątpliwie muszę im przypisać i wcale nie muszą nikogo do tego przekonywać. Ale, co w sytuacji, gdy masz za sobą dziesięć lat punchline’ów, wszechobecnej beki i hashtagów, a fani czekają? Jasne, możesz zrobić kolejny taki sam album, który i tak nie ma podjazdu do debiutu. Stąd najnowszy projekt Astka i Rada jest totalnie zrozumiały – dajmy im działać i się rozwijać. Kryzys wieku średniego i te sprawy.

Zabawa formą

A tak serio – spodziewaliście się kiedyś, że łódzki duet mógłby zagrać swoje numery na imprezie Świętego Bassu albo zrobi manifest polityczny, który będziecie podśpiewywać pod prysznicem? Chcecie starych Sławów – włączcie „Ludzi Sztosów”, proste. I oczywiście – jak większość z Was – analizowałam ten album na Genusie, łapiąc się za głowę po wytłumaczeniu kolejnego wersu. Jednak… to było dekadę temu. Nikogo zatem nie powinno dziwić, że przyszedł u panów czas na zabawę formą, poniekąd wyniesioną z projektu club2020.

Najwyżej będzie stójka lub parter

Czy „Dobrze by było” jest krążkiem bez treści? Złośliwi powiedzieliby, że tak. Ale obiektywnie patrząc – numery „Myślałem, że będzie gorzej” czy wcześniej wspomniany bez nazwy „To nie jest kraj dla kabrioletów”, mają to, co tygryski lubią najbardziej. Jest więcej śpiewów, autotune’ów i wtyczek niż kiedykolwiek. I dobrze by było trochę odpuścić, wychillować i zaakceptować ten wytwór, spięty słuchaczu. A, że krążek buja i na żywo miałam okazję sama się przekonać na trasie – a jakże! – „Dobrze by było Tour”. Już 4 kwietnia w ich mothership (czytaj w Łodzi) zagrają finałowy koncert więc jeśli w domowym zaciszu denerwują Cię te chłopy, daj im szansę. Najwyżej będzie stójka lub parter.

Czytaj dalej

Felieton

Drugi koncert Quebonafide na Narodowym. Czy to jawne oszustwo? – felieton

Na pewno zachowanie nie po koleżeńsku.

Opublikowany

 

quebonafide

Organizacja pożegnalnego koncertu Quebonafide przypomina zabawę w kotka i myszkę. Na pewno jest brakiem poszanowania dla słuchaczy, którzy kupili bilet i właśnie się dowiedzieli, że ostatni koncert rapera będzie miał kilka dat.

Wyobraźmy sobie sytuację, że kupujemy limitowaną płytę artysty za 200 zł, który deklaruje, że nakład tysiąca sztuk nie będzie nigdy wznawiany. Tymczasem zamiast cieszyć się z „białego kruka” w domu dowiadujemy się jeszcze w dniu zakupu, że z powodu dużego zainteresowania płytą postanowiono dotłoczyć drugi tysiąc egzemplarzy. Podobne do tej sytuacje już się zdarzały, ale płyty były dotłaczane po kilku latach. Tym niemniej, mamy tu do czynienia ze złamaniem umowy między artystą a słuchaczem, czyli ze zwykłym oszustwem.

Pierwszy, drugi… i trzeci – „ostatni koncert” Quebonafide

Podobnie jest z koncertem Quebonafide. W przeciągu bardzo krótkiego czasu, słuchacze mogą czuć się oszukani i to aż dwukrotnie. Za pierwszym razem, kiedy „Ostatni koncert Quebonafide” miał się odbyć online. Po kilku tygodniach, kiedy wykupiono bilety na wydarzenie, dowiedzieliśmy się, że wcale nie będzie to ostatni koncert, bo ostatni odbędzie się dzień później na PGE Narodowym. Kombinacje alpejskie, przesuwanie startu sprzedaży zakupu biletu to temat na zupełnie oddzielny wątek, ale to co się dzisiaj wydarzyło i jak zostały potraktowane osoby, które kupiły bilety na wydarzenie online powinno skończyć się co najmniej bojkotem ze strony odbiorców.

To jednak nie koniec kpin ze słuchaczy.

Pierwszy, drugi i trzeci – „ostatni koncert” Quebonafide

Oszustwo na drugi koncert?

W czwartek, w zaledwie parę godzin bilety na ostatni koncert Quebonafide na Narodowym zostały wyprzedane. Jeżeli ktoś miał szczęście, to po kilku godzinach walki z systemem bileterii i zacinającej się stronie kupił bilety. To nic, że będzie siedział gdzieś za przysłowiowym filarem, w ósmym rzędzie z daleka od sceny. Miał świadomość i satysfakcję, że warto było się pomęczyć, bo miało to być jedyne takie wydarzenie – unikalne, tak przynajmniej go zapewniano. Więc zamiast wcisnąć „Esc” postanowił wziąć nawet to najsłabsze miejsce, bo będzie częścią historii. Nic bardziej mylnego.

Po kilku godzinach ogłoszono, że „ostatni koncert” Quebonafide będzie miał jeszcze jedną datę. Dzień wcześniej raper zagra jeszcze jeden koncert. Dzień wcześniej! Przecież to brzmi jak absurd. Tuż po zakupie biletu, zmieniane są zasady gry i umowy między raperem a słuchaczem. Wygląda to jak celowe działanie i wprowadzenie kupującego bilety w błąd. Który koncert więc będzie tym ostatnim. Ten 27 czy 28 czerwca?

Quebonafide z ostatniego koncertu robi sobie trasę koncertową, choć przy zakupie biletu z nikim się na to nie umawiał. Ba, sugerował unikalne i jedyne tego typu wydarzenie. Tymczasem osoby, które walczyły dzisiaj o bilety będą musiały pocieszyć się zmęczonym artystą po występie dzień wcześniej i zleakowanym koncertem na TikToku.

Opinie słuchaczy
Opinie słuchaczy
Opinie słuchaczy

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2025.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: