Felieton
4 lata działalności Eripe (cz. 4/4) |FELIETON

Na palcach jednej ręki można zliczyć tych, co od początku swojej kariery prezentowali ponadprzeciętną jakość i potrafili ją utrzymać do chwili obecnej. Jednym z takich raperów jest Eripe.
Przed wami ostatnia część felietonu podsumowująca jego działalność na scenie.
2015
Nie pozostaje mi zacząć niczym innym jak większymi rozmyślaniami na temat Opium LP. Mając LP w tytule można było się zastanawiać czy Eripe nie postanowi wydać tej płyty legalnie. Oczywiście własnym sumptem – niezależnie, bo poglądy co do wytwórni się nie zmieniły. Słuchacze jednak dostali podziemny materiał. Możliwe, iż Ripa nigdy nie uświadczymy na legalnym krążku. Przecież nawet jeden track nazwał Jestem podziemiem.
Pierwszym plusem całego materiału jest forma jego wydania. W końcu postawiono na rozmach. Opium to elegancki dwu-skrzydełkowy digipack. W środku również książeczka z tekstami wraz z przeróżnymi grafikami. Sama okładka też mocna. Czerń i czerwień to doskonałe połączenie, no i mak wyrastający z trupiej dłoni. Całość wykonał grafik PART, jest to kawał dobrej roboty. Maczał on również palce w paru innych znamienitych rapowych projektach. Jako ciekawostkę dodam, że płyty przed wysyłką zostały spryskane olejkiem opium − ten rap uzależnia.
Czas na sprawy muzyczno-liryczne, ale nie samego gospodarza, a osób zaproszonych na projekt. Wszystkich jest dość sporo. Na płycie jest aż 10 producentów: TMK Beatz, Mario Kontrargument, Ksywabezdja, NoTime, Eigus, JHN, Lanek, Szur, Nastyk oraz Mihtal. Udzielili się również DJ'e tacy jak: Noriz, Avens, Simple oraz Gugatch. Teraz czas na mistrzów słowa: Uszer, Kiju, Penx, Bazi, Zygson, Delekta, Kojot, Oxon, Revo oraz Quebonafide. W sumie mamy tu 25 osób, które dały upust swoich muzycznych możliwości. Podkłady na Opium są mocno zróżnicowane. Mamy tu trochę klasyki wymieszanej z nowoczesnymi brzmieniami. Na płycie zderzają się ze sobą elementy syntetyki, drum'n'bassu, jest też nutka rocka oraz typowy klasyczny rapowy bit. Tyle gatunków, a jednak płyta współgra. Nie ma tu szaleństw w muzycznej stylistyce, ale są bengery. Diego Sanchez, Elo Kurwa, Dynks Club − jest mocno i energicznie. Goście zaprezentowali równy poziom z małymi wyjątkami, lecz gospodarza oczywiście nie zjedli. Ja bym wyróżnił zwrotkę Delekty oraz Quebonafide mimo licznych głosów, że jest po prostu słaba − mi bardzo przypadła do gustu.
A co pokazał gospodarz?. Na pierwszy ogień weźmy flow, słychać wyraźny progres i pewność w nawijanych słowach. Nie mówię, że nie było tego przedtem – jest po prostu lepiej. Lirycznie standardowo, wysoki poziom. Znowu dostało się scenie. Eripe jak zwykle kładzie bezkompromisowe wersy. Zabawne, bo również bez ogródek mówi o sobie jako o słuchaczu swojego rapu. Taki poziom idiolatrii zaskoczył nawet mnie − Muszę nagrać płytę, bo nie mam czego słuchać. Tematyka się poszerzyła, a już wielu liczyło na to, że Rip się wypala. Tym razem nie będę poruszał tematyki punchy, jest ich jak zwykle ponad standard i są jakieś, choć często słychać denne linijki, zwykle dwu. No i jeszcze coś nowego u Eripe na jego autorskim projekcie. Mamy tu trochę żartów w stylu Ripa, doskonałym przykładem jest Dynks Club oraz letniaczek Hajduszoboszlo. Właśnie z tych tracków wrzucę parę zręcznych wersów: Chuj czy tam wóda, czy tam piwo, czy tam wszystko, jestem erudytą czy Wszędzie świnie gdzie nie spojrzysz 90 60 90 // I niby spoko jest, bo są topless, ale to nie wymiary, a wiek oraz Pani Hela spod Lublina trzyma w torbie żubra // I bardzo ją interesuje co mam w kąpielówkach // Pyta czy ją nasmaruje, w głowie się nie mieści // Na taką starą rurę tylko WD-40. Te wersy to już klasyka jak wiele innych. Płyta przyjęła się w miarę dobrze. Razem z nią także niespodzianka dla słuchaczy. Rip miał w swojej karierze teledyski, ale do luźnych numerów czy kawałków Patokalipsy. Tym razem projekt promowało mroczne video do tytułowego numeru z LP. Po drodze był mash-up Diego Sanchez no i na koniec wakacyjny klip Hajduszoboszlo. Mocne wydawnictwo z małymi minusami, lecz to kolejny album reprezentanta Krakowa, który mocno zaznaczył się na scenie i był jak zwykle pretendentem do najlepszego albumu roku. Nikomu tu jednak nie chodzi o rankingi tylko o panowanie.
Rok 2015 oprócz solowego projektu to również gościnne występy. Do mocniejszych numerów należą featy u Oxona: Venom i Liga sprawiedliwości, Tragikomedia z Kato i Igrekzetem. Fajna zwrotka w numerze Deszcz meteorytów czy u Quako w Sile przebicia. Nie można zapomnieć o niespodziewanej, żartobliwej, alkoholowej zwrotce u Faziego. Chyba nikt się nie spodziewał Ripa na tym ficie. On zawsze potrafi zaskoczyć.
2016
Dotarłem w końcu na finisz. Pozostało omówić ostatni rok działalności tegoż nietuzinkowego gracza. Zacznę odwrotnie niż przy poprzednich latach, najpierw coś o występach jako gość. Szybko, bo już pewnie zmęczeni jesteście tym czytaniem. Gościnek było trochę, najlepsze numery to Mistrz Trzoda z Delektą, Limit słów u Szesnastego, track z Zygsonem Nie chcą nas. Pozostając w Krakowie to Bazi i Czarny Humor, feat z Hase Szukam wciąż czegoś oraz z KPSN'em Nie mam takiej siły.
Dalej gratka dla kolekcjonerów. Wydanie limitowanego (w ilości 300 egzemplarzy) winyla R.I.P. Czarny krążek to zbiór wybranych, ulubionych utworów Eripe jak i jego fanów. Każdy wosk numerowany z gwarancją, że dotłaczania nie będzie. Czyżby kolejny biały kruk w karierze Ripa. No i oczywiście bonus, specjalnie przygotowany na tę okazję track. Utwór to totalna masakra, nawet refren to ciężka rozkmina, aż się dziwię czemu to nie ma więcej wyświetleń. No cóż pozostaje to skwitować słowami wersu: Ja zbyt genialny, by żyć z ludźmi; FrankenEinstein.
Końcówka roku to mocne zakończenie. Trasa Raptoor organizowana przy współpracy z Illmindz. Bonson x Eripe x Sarius − kolejność alfabetyczna. Trzy różne style, ale jakże wyraziste, mówiące podobnym językiem na temat sceny. Bonson z przekrojem swojej twórczości, podobnie jak Eripe (choć początkowo ten miał przygotować nowy materiał na trasę, lecz nie wyrobił się terminowo) oraz Sarius, który od początku serwował słuchaczom najświeższy materiał. Chłopaki nawet promowali trasę wspólnym, brudnym trackiem, do którego powstał teledysk w surowej, szarej postaci z nutą erotyzmu, kto nie widział niech nadrabia zaległości. A jak z frekwencją? Różnie – raz więcej, raz mniej osób – jednak zawsze ogień. Gdyby lepiej wypromować wydarzenia, odbiłyby się one w poszczególnych miastach większym echem. Minusem był brak Sariusa na paru koncertach – z przyczyn niezależnych. Nie bójcie się, spiny między chłopakami nie ma.
W końcu udało się podsumować dotychczasową karierę Eripe. Jako bonus miała pojawić się recenzja ostatniego Ep, lecz już dawno została opublikowana na portalu. Kto nie sprawdził, a jest ciekaw niech nadrabia zaległości. Dla tych, którzy czytają moje ostatnie słowa – mała niespodzianka. Eripe pracuje nad kolejnym materiałem, tym razem długogrającym. Pod koniec roku można się spodziewać mocnych wersów, ale na zupełnie innym patencie.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Felieton
„Sentino przejął majówkę”. Kupionymi wyświetleniami czy botami od komentarzy? – felieton
Scamerski duet postanowił wypromować nowy numer i merch.

Sentino przeżywa drugą młodość, przejmuje majówkę w Polsce – informują rapowe media. Tymczasem to kolejny scam spod szyldu Sentino x Trueman i jego brzydka promocja.
Konflikt Sentino z Truemanem sprzed kilku tygodni był prawdopodobnie tylko sprytnym planem marketingowym dla kilku nagłówków. Chociaż wiemy, jaki jest Sebastian, to przemycanie przez Truemana co chwila informacji o „Casablance”, kiedy są pokłóceni od samego początku źle pachniało. Minęły zaledwie dwa tygodnie, a duet rusza z grubą promocją: nowego numeru, płyty i merchu! W tak krótkim czasie udało się to wszystko zorganizować czy może było to przygotowane już wcześniej? Teraz śmierdzi już tak, jakby w domu zaparkowała ci śmieciarka, a to dalej nie wszystko.
Większość ostatnich numerów Sentino po miesiącu od publikacji ma ok. 150 tys. wyświetleń na Youtube. Nagle pojawia się kawałek „Casablanca”, który otwiera promocję płyty „King Sento 2” i merchu z koszulkami. Po dwóch dniach ma prawie pół miliona odsłon. Dziwne, ale wystarczy spojrzeć do komentarzy, żeby poznać prawdę o tej promocji.

Numer od samego początku jest pompowany przez boty, które piszą także pod nim komentarze dla zwiększenia zasięgu poprzez interakcje. Nie są to tzw. wpisy premium pochodzące z Polski, bo te są kilka razy droższe od tych „turecko-azjatyckich”. To losowe komentarze po angielsku, które co kilka minut pojawiają się masowo pod klipem. Najczęściej powtarzające się to:
- „You just earned a new subscriber”
- „I can t stop smiling watching this”

Sentino jak Skolim?
Idziemy dalej. Za produkcje nowego numeru Sentino odpowiada Crackhouse. Bardzo bliscy współpracownicy Skolima, któremu Young Multi zarzucił niedawno, że kupił sobie karierę milionowymi wyświetleniami pod klipami. Dorzucamy do tego Truemana jako menagera i mamy scamerską drużynę marzeń.

Mimo tego, że nowy numer Sebastiana śmierdzi jak zgniłe jaja, laurka w zaprzyjaźnionych mediach musi się zgadzać:


Przy okazji polecam tekst na temat działalności Sentino i Truemana: Sentino spadł Truemanowi jak z nieba. Uwiarygadnia scamy.

Warszawa, miasto, gdzie to nie hajs był problemem, tylko do której dziwki pojechać na noc. Gdzie nowe perspektywy, przybierając kształt rysunkowych gwiazdek na nocnym niebie, wlewały się falami światła do naszych spojówek.
Było głośne, niespokojne, niebezpieczne, i choć w tamtym momencie wydawało się nam domem, było właściwie miejscem, by oddychać. Oddychać, ale nie tak zwyczajnie… Oddychać smogiem pełnym konopnego dymu i wydychać rap wypełniony marzeniami o luksusie
Pustelnik, poszukujący spokoju, mógłby go tu odnaleźć jedynie pośród gwaru, wśród szumu dostrzegając linie wewnętrznej ciszy oplatającej jego skronie jak bluszcz… Czemu wcześniej nie dostrzegłeś jej zasięgu? Spoglądał w dal!

A jego oczy? Jakby z bólu utkane, jakby z opalu wykute, wykształcone, by móc wyczuć to, co ukryte, jak opuszki niematerialnych palców, delikatnie muskające kształty pokoju, w którym leżała nago…
Ta, była idealna. Zawsze wolał drogie swemu sercu przyjaciółki od tanich dziwek z Mokotowa i proste towarzystwo złodziei z Woli, od lewackiej młodzieży w kolorowych strojach, towarzystwo starych gangsterów — zawsze uważał, że w pewnym sensie to zagrożenie, ale byli też tacy, których szanował. Na ogół trzeba się ich wystrzegać…
Naprawdę… Okradną was, zabiją, zniszczą wam życie — możecie być pewni. No chyba że macie jakieś w sobie to coś… Takie coś specjalnego, co oni też mają, ale nie wszyscy, którzy to mają, muszą być jak oni… Oni to nie my… My to nie oni…
– Kim oni są? – krzyczy policjant przesłuchujący Mahatmę. A ten tylko, uśmiechając się delikatnie, mówi tonem ledwie głośniejszym od szeptu:
– A kim są „Oni”?

Kondukt pogrzebowy, niczym strumień łez, niosąc z prądem kilkadziesiąt pękniętych serc, wlewał się przez bramę cmentarza.
Większa część osób wyszła zaraz po ceremonii — my jednak zostaliśmy.
Żadne z nas nie mogło się pogodzić, że postanowił odejść.
Zostawił po sobie pustkę, którą jak dziura w płucach do dziś dławi czasem mój oddech.
Żaden opis nie jest w stanie wyrazić cierpienia na obliczu jego matki, gdy zamykano trumnę
Ani wyrazu spojrzenia starego bandziora, gdy zrozumiał, że widzi go ostatni raz…
Dzwony zaczęły uderzać miarowo, a wiatr wybrzmiewał smutną pieśń…
Stary grabarz patrzał bez wyrazu na górę ziemi, którą trzeba było przysypać trumnę…
Za kilka dni postawią tam pomnik… Taki z prawdziwego zdarzenia…
Ale dziś wbili krzyż i położyli na nim kwiaty, by osłonić nagi kurchanik przed wzrokiem przechodniów.
Pomyślałem sobie, że chyba nawet kamieniarz nie przewidział takiego obrotu spraw…
Utwór i krótkie wyjaśnienie:
– Utwór dedykuje moim zmarłym przyjaciołom. Chciałem jeszcze raz zobaczyć was takich jak kiedyś, chciałem by wasze imiona nie poszły w zapomnienie, chciałem by to, że tak młodo odeszliście stało się lekcją dla moich słuchaczy. Lekcją, by cenić życie, a w nim to, co najważniejsze, czyli miłość i przyjaźń… Rest in Peace Bracia [*]… – komentuje GSP, publikując utwór „Wars-Sawa”.
Felieton
Tede i Young Leosia – kolaboracja, która się nie udała?
„Najlepiej brzmi wyciszone” – brzmi jeden z wielu krytycznych komentarzy.

Tede postanowił na nową płytę „Vox Veritatis” zaprosić same kobiety, wśród których usłyszymy Bambi, Modelki i Young Leosię. Singiel z tą ostatnią ukazał się kilka dni temu i już możemy go podsumować, a właściwie zrobili to słuchacze.
Zarzuty w stronę Tedego i Young Leosi
Zazwyczaj, gdzie się nie pojawi Young Leosia, tam mamy murowany hit z repeat value. Niestety, nie w tym przypadku. Po trzech dniach kawałek z Tede „Więcej miejsca” ma skromne jak na taki duet niecałe 50 tys. wyświetleń klipu. Wynik kiepski i trzeba to otwarcie przyznać. Widać to też po odbiorze: 2 tys. łapek w górę i 400 w dół daje pogląd na to, że coś jest na rzeczy. Po wejściu w komentarze już jest wszystko jasne.
Słuchacze zarzucają Tedemu i Leosi, że nie wykorzystali potencjału współpracy. Numer nie buja tak jak powinien, trudno jest cokolwiek zrozumieć. Pojawiają też wątpliwości co do dobrze zrealizowanego numeru pod względem technicznym, w szczególności do mixu. Teledysk także się większości nie spodobał.

Krytyka w kierunku „Możesz więcej” Tedego i Leosi
Oto kilka najczęściej lajkowanych komentarzy pod wspólnym singlem Tedego i Sary. Duet raczej nie będzie z nich zadowolony:
- Szczerze, ale to jest chu**we, klip to już żenada całkowita.
- Stary chłop i nie potrafi nagrać ani jednego kawałka bez wspomnienia o wyimaginowanych hejterach. Rent free.
- Najlepiej brzmi wyciszone.
- Szkoda zmarnowanego potencjału na kolabo, jakoś bez wyrazu ten kawałek. Taki po prostu poprawny. Bit też nudny. Z sentymentu włączyłem sobie „Szpanpan” dla porównania i realizacyjnie, dykcyjnie, tekstowo, bitowo – przepaść.
- Mimo najszczerszych chęci, niewiele rozumiem z części Tedego. Mix w tym kawałku oraz w TSTMF położony. Zapowiada się interesujący album z nawet niezłym replay value, ale niestety niedopracowany technicznie.
- nie rozumiem ani jednego słowa z tego utworu poza refrenem
- Kawałek na max dwa przesłuchania. Tedzik top1 dla mnie ale niektóre jego ostatnie kawałki to wielkie iks de.
Propsów jest niewiele
Pozytywnych wpisów na temat kawałka jest niewiele i są to raczej pojedyncze pozycje, które nie cieszą się zbyt dużą popularnością:
- Ale ta różnica w skillach to jest przepaść.
- Tede xYL jest Moc. banger. banger.
- Moja ulubiona piosenka musi być hitem.
- Super. zajebiste. Mam nadzieję, że kiedyś spotkam TDF-a jeden z ”NIELICZNYCH” Polskich Raperów, których na co dzień słucham.
Z Bambi poszło lepiej, ale też bez fajerwerków
Niedawno sporych echem odbiło się przekazanie przez Tedego „dziedzictwa melanżu” Bambi, czego efektem było nagranie przez tę dwójkę remixu kultowego numeru „Drin za drinem”. Ta wiadomość poszła szeroko w środowisku i spolaryzowała słuchaczy. Kiedy później ukazał się już wspomniany kawałek na kanale Baila Ella, nie wykręcił on jednak spektakularnych liczb. Ponownie obyło się bez viralowości, chociaż potencjał był duży.
Jak zauważył ktoś w komentarzach, to sympatyczne, że nowe pokolenie słuchaczy będzie bawiło się pod ten sam bit, co wiele pokoleń wstecz. Brakuje jednak tych szczytów list przebojów.


Od premiery najnowszej płyty Dwóch Sławów minęły już dwa miesiące. Zdążyłam się z nią solidnie osłuchać i dowiedzieć, co dobrze by było opisać. Opinie o projekcie – wprost mówiąc – nie są najlepsze, co duet wziął już na klatę. Moje zdanie jest jednak nieco inne więc zapraszam na łyżkę miodu w beczce dziegciu.
Kryzys wieku średniego?
Zacznę prosto z mostu – uwielbiam ten duet. Na ich wielowymiarowe metafory trzeba kupić drukarkę 3D. Zabawa słowem, luz i humor to cechy, które niewątpliwie muszę im przypisać i wcale nie muszą nikogo do tego przekonywać. Ale, co w sytuacji, gdy masz za sobą dziesięć lat punchline’ów, wszechobecnej beki i hashtagów, a fani czekają? Jasne, możesz zrobić kolejny taki sam album, który i tak nie ma podjazdu do debiutu. Stąd najnowszy projekt Astka i Rada jest totalnie zrozumiały – dajmy im działać i się rozwijać. Kryzys wieku średniego i te sprawy.
Zabawa formą
A tak serio – spodziewaliście się kiedyś, że łódzki duet mógłby zagrać swoje numery na imprezie Świętego Bassu albo zrobi manifest polityczny, który będziecie podśpiewywać pod prysznicem? Chcecie starych Sławów – włączcie „Ludzi Sztosów”, proste. I oczywiście – jak większość z Was – analizowałam ten album na Genusie, łapiąc się za głowę po wytłumaczeniu kolejnego wersu. Jednak… to było dekadę temu. Nikogo zatem nie powinno dziwić, że przyszedł u panów czas na zabawę formą, poniekąd wyniesioną z projektu club2020.
Najwyżej będzie stójka lub parter
Czy „Dobrze by było” jest krążkiem bez treści? Złośliwi powiedzieliby, że tak. Ale obiektywnie patrząc – numery „Myślałem, że będzie gorzej” czy wcześniej wspomniany bez nazwy „To nie jest kraj dla kabrioletów”, mają to, co tygryski lubią najbardziej. Jest więcej śpiewów, autotune’ów i wtyczek niż kiedykolwiek. I dobrze by było trochę odpuścić, wychillować i zaakceptować ten wytwór, spięty słuchaczu. A, że krążek buja i na żywo miałam okazję sama się przekonać na trasie – a jakże! – „Dobrze by było Tour”. Już 4 kwietnia w ich mothership (czytaj w Łodzi) zagrają finałowy koncert więc jeśli w domowym zaciszu denerwują Cię te chłopy, daj im szansę. Najwyżej będzie stójka lub parter.
Felieton
Drugi koncert Quebonafide na Narodowym. Czy to jawne oszustwo? – felieton
Na pewno zachowanie nie po koleżeńsku.

Organizacja pożegnalnego koncertu Quebonafide przypomina zabawę w kotka i myszkę. Na pewno jest brakiem poszanowania dla słuchaczy, którzy kupili bilet i właśnie się dowiedzieli, że ostatni koncert rapera będzie miał kilka dat.
Wyobraźmy sobie sytuację, że kupujemy limitowaną płytę artysty za 200 zł, który deklaruje, że nakład tysiąca sztuk nie będzie nigdy wznawiany. Tymczasem zamiast cieszyć się z „białego kruka” w domu dowiadujemy się jeszcze w dniu zakupu, że z powodu dużego zainteresowania płytą postanowiono dotłoczyć drugi tysiąc egzemplarzy. Podobne do tej sytuacje już się zdarzały, ale płyty były dotłaczane po kilku latach. Tym niemniej, mamy tu do czynienia ze złamaniem umowy między artystą a słuchaczem, czyli ze zwykłym oszustwem.
Pierwszy, drugi… i trzeci – „ostatni koncert” Quebonafide
Podobnie jest z koncertem Quebonafide. W przeciągu bardzo krótkiego czasu, słuchacze mogą czuć się oszukani i to aż dwukrotnie. Za pierwszym razem, kiedy „Ostatni koncert Quebonafide” miał się odbyć online. Po kilku tygodniach, kiedy wykupiono bilety na wydarzenie, dowiedzieliśmy się, że wcale nie będzie to ostatni koncert, bo ostatni odbędzie się dzień później na PGE Narodowym. Kombinacje alpejskie, przesuwanie startu sprzedaży zakupu biletu to temat na zupełnie oddzielny wątek, ale to co się dzisiaj wydarzyło i jak zostały potraktowane osoby, które kupiły bilety na wydarzenie online powinno skończyć się co najmniej bojkotem ze strony odbiorców.
To jednak nie koniec kpin ze słuchaczy.

Oszustwo na drugi koncert?
W czwartek, w zaledwie parę godzin bilety na ostatni koncert Quebonafide na Narodowym zostały wyprzedane. Jeżeli ktoś miał szczęście, to po kilku godzinach walki z systemem bileterii i zacinającej się stronie kupił bilety. To nic, że będzie siedział gdzieś za przysłowiowym filarem, w ósmym rzędzie z daleka od sceny. Miał świadomość i satysfakcję, że warto było się pomęczyć, bo miało to być jedyne takie wydarzenie – unikalne, tak przynajmniej go zapewniano. Więc zamiast wcisnąć „Esc” postanowił wziąć nawet to najsłabsze miejsce, bo będzie częścią historii. Nic bardziej mylnego.
Po kilku godzinach ogłoszono, że „ostatni koncert” Quebonafide będzie miał jeszcze jedną datę. Dzień wcześniej raper zagra jeszcze jeden koncert. Dzień wcześniej! Przecież to brzmi jak absurd. Tuż po zakupie biletu, zmieniane są zasady gry i umowy między raperem a słuchaczem. Wygląda to jak celowe działanie i wprowadzenie kupującego bilety w błąd. Który koncert więc będzie tym ostatnim. Ten 27 czy 28 czerwca?
Quebonafide z ostatniego koncertu robi sobie trasę koncertową, choć przy zakupie biletu z nikim się na to nie umawiał. Ba, sugerował unikalne i jedyne tego typu wydarzenie. Tymczasem osoby, które walczyły dzisiaj o bilety będą musiały pocieszyć się zmęczonym artystą po występie dzień wcześniej i zleakowanym koncertem na TikToku.



-
News4 dni temu
Jakim człowiekiem Magik był prywatnie?
-
News3 dni temu
Dzisiejsza rap scena to hip-hopolo? Tak uważa uznany producent
-
News1 dzień temu
Pezet: „Musiałem kłócić się z ludźmi na Hip-Hop.pl”
-
News4 dni temu
TVP tłumaczy, dlaczego usunęła występ Abradaba
-
teledysk5 dni temu
Malik Montana to wychowanek getta
-
News2 dni temu
Bonus RPK kończy z wizerunkiem ulicznika. Nie chce być patusem
-
News2 dni temu
OG Kamka ujawniła, jak jej mama zareagowała na „zaginioną córkę Magika”
-
News18 godzin temu
Maciej Maciak na celowniku Mesa. Raper dał odczuć co o nim myśli