Sprawdź nas też tutaj

News

Peja o uzależnieniu od alkoholu – bardzo emocjonalny wpis!

Opublikowany

 

peja-5678.jpg

– Chcę resztę życia przeżyć trzeźwy.

O alkoholowych problemach Peji wiedzą chyba wszyscy jego słuchacze, bowiem raper nigdy nie krył się z tym, że lubi przechylić kieliszek. W dużej części kariera Rycha była oparta na alkoholu, ale od kilku lat raper skutecznie radzi sobie z tym rodzajem uzależnienia.

 

Z okazji 8 lat trzeźwości Poznaniak podzielił się ze słuchaczami bardzo emocjonalnym wpisem, z którego dowiadujemy się m.in., że wkrótce urodzi mu się pierwszy syn.

 

Pełny wpis Peji (zachowana oryginalna pisownia):

Wczoraj minęło dokładnie 8 lat mojej przygody zwanej drogą do trzeźwości. Kiedy próbuję to wszystko zbilansować pojawia się masa wspomnień zarówno tych z lat kiedy chlałem jak i momentów walki o normalność. Z roku na rok jest mi łatwiej pomimo, problemów, z którymi jak każdy się borykam. Kiedy nie picie staje się czymś oczywistym i jako fundament mojej rzeczywistości dodaje sił do dalszej drogi myślę sobie o tych wszystkich straconych, pijanych latach zadając sobie pytanie czy miałem jakąkolwiek szansę aby tego uniknąć? Za każdym razem pada ta sama odpowiedź: Nie! Kiedy byłem na początku mojej drogi ten wniosek naprawdę mnie smucił. Dziś mogę powiedzieć, że mój alkoholizm zdefiniował mnie od początku dając mi szansę na nowe, lepsze życie. Kiedy uznałem swoją bezsilność wobec alkoholu zrozumiałem, że każda potyczka z flaszką skończy się dla mnie nokautem. Przyszedł w końcu moment kiedy byłem na tyle zmęczony ciągłym obrywaniem na własne życzenie i za własne pieniądze, że postanowiłem coś z tym zrobić. Przełomowy był dla mnie rok 2008 – totalna degrengolada w drugiej jego połowie.
 
Mój upadek na dobre rozpoczął sie w roku 2005 po premierze albumu „N.O.J.A.” Jak bardzo wtedy wciągnęło mnie nocne życie i własny egoizm wiem tylko ja sam. Potem przyszedł album „Szacunek ludzi ulicy”, na którym większość tego upadku zarejestrowałem. Kolejne dwa lata (2006-2008) to nic innego jak kluby, alk, koks i dupy. Mówicie, że to były moje najlepsze czasy? Mam na ten temat trochę inne zdanie. Oprócz braku zajęć (z tymi najlepszymi według wielu płytami „N.O.J.A” i „Szacunek ludzi ulicy” zagrałem najmniej koncertów ever w latach 2005-2006) i pomysłu na dalszy rozwój nadal pijąc podpisałem się pod własnym stylem życia uruchamiając projekt Rychu Peja Solufka. Blisko dwa lata nagrywałem album „Styl Życia G’N.O.J.A.” wydany w grudniu 2008. To była przysłowiowa kropka nad „i” jak to się mówi. Jednocześnie był to powód do rozpoczęcia zmian, głębszej przebudowy na początku jeszcze głównie zawodowo. Uznałem, iż nie ma sensu się nad sobą dalej użalać i obwiniać wszystkich za zastany stan rzeczy. Gdy płyta się ukazała nie potrafiłem się z nią już identyfikować. Odbiorcom na pewno super się słucha o bohaterskim upadku swojego idola – tak znam to, też uwielbiam penerstwo w czystym wdaniu, też od zawsze kibicuje moim hardcore’owym bohaterom zza Oceanu tak jak zawsze uwielbiałem wracać do starych solówek PIHa i jego albumu z Chadą. Ale co innego identyfikować się z rapem i szukać w nich podobieństwa własnego postępowania a co innego niszczyć swoje życie i być w konflikcie z całym światem i sobą włącznie. Antybohater? Buntownik? Zadymiarz? Ideowiec? Wielu z nich zasiliło klub 27 – jak jest to mody wiek nikomu nie muszę chyba tłumaczyć. Moja matka zmarła w wieku 38 lat – byłem tą osobą, która próbowała ją obudzić, myśląc, że zwyczajnie śpi. Zadziwiające, że zawsze kiedy komuś o tym opowiadam mówię to bez większych emocji. Wtedy tam w moim rodzinnym domu we mnie tez coś umarło.
 
Po raz pierwszy dzielę się tym publicznie i nie bez powodu. Choć trenowałem już wtedy judo w klubie sportowym i z miejscową jeżycką patologią obcowałem sporadycznie z oczywistych względów (młody wiek i aspiracje sportowe) – alkohol na dobre zagościł w moim życiu. Piłem go przez blisko 20 lat i nigdy nie było to picie towarzyskie. Styl mojego chlania był praktycznie zawsze piciem nałogowca. Nawet jeśli chciałem ten alkohol włączyć do diety wyłącznie jako element dobrego samopoczucia i życia towarzyskiego – prawda była inna. Teraz po latach z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, iż był lekiem na wszystko. Na troski, smutek, żal, poczucie winny, niską samoocenę – regulowałem nim wszelkie złe ale również dobre nastroje. Na radości, w trasie z kumplami, w klubach z dziewczynami, w hotelach, na chatach, melinach, gdziekolwiek. W marcu 2009 pojawiłem się na pierwszych mityngach AA. nie piłem 3 miesiące. Przyszło lato i był kolejny powód, żeby do tego wrócić – wakacje w ciepłych krajach z darmowym barem. I tak zleciał mi ten rok, kilka wpadek, najebany na koncercie w Chorzowie, to było jeszcze w styczniu i kompletnie załatwiony (zresztą niewielką dawką alkoholu) pod koniec grudnia w Poznaniu. Najwidoczniej jeszcze chciałem się napić. Perspektywa tracenia kolejnych obszarów, które powoli zajmował alkohol była przerażająca. Wcześniej wszystko potrafiłem sobie wytłumaczyć po swojemu. Piję tylko w weekendy. Piję tylko w pracy. Piję, bo inni też piją. Piję, bo nikt mnie nie rozumie. Piję, bo lubię. Piję, bo mam za co. Piję za swoje. Piję, bo nie mam rodziców. Piję, bo świat jest zły. Piję, bo mam urodziny. Piję bo koledze urodziło się dziecko. No to kurwa kiedy w końcu są dni kiedy nie piję? Przyszedł czas kiedy nie miałem już nic na swoje usprawiedliwienie. Chciałem coś w swoim życiu zmienić. Coś osiągnąć. A wciąż balansowałem na granic utraty zdrowia lub życia. Zapalenie błony śluzowej żołądka, podejrzenie zapalenia trzustki, zażywanie sterydów anabolicznych, liczne awantury pod wpływem alkoholu. Aż dziw, że w całej mojej pijackiej karierze tylko raz wylądowałem na Izbie wytrzeźwień. Być może dlatego, ze zatrzymała mnie policja. Z Izby trafiłem do Aresztu na blisko 3 dni. Zarzuty? Jak zwykle pobicie. Mimo, iż była to bójka.
 
Wyrok 1,5 roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem odbycia kary na lat 5. Wtedy najwyższy z możliwych wyroków. To było jedno z ostrzeżeń. Rok 2000. Najgorszy dla mnie okres pod każdym względem. Zdanie ludzi na mój temat od zawsze było podzielone. Co z tego, że zyskiwałem przy bliższym poznaniu, skoro pod wieloma względami dawałem powody bo o mnie źle mówiono. Przesłuchałem płyty. To ten „skurwiel”, „najgorszy”, „pener” etc. Przecież ja sam sobie wystawiłem taką opinię. Mało tego przez wiele lat gloryfikowałem ten styl życia. W 2010 roku oprócz mityngów zapisałem się na terapię dzienną. Terapia polegała na tym, iż grupa ludzi spotykała sie dwa razy w tygodniu na zajęciach z różnymi terapeutami. Pierwszy etap to 6 tygodni. Docelowo dwa lata. Terapię ukończyłem za pierwszym podejściem. Od tamtego czasu tj. od 10 stycznia 2010 kiedy po raz pierwszy przyszedłem na zajęcia na „łazarski narożnik” przestałem pić. Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z terapeutami, ośrodkami zamkniętymi, detoksami etc. Sam zawsze wylizywałem się z ran bez niczyjej pomocy. Tamten dzień pamiętam dość dobrze. To była ważna decyzja. I odpowiedni moment. Od ponad roku byłem w nowym związku z dziewczyną, która od 5 lat jest moją żoną i matką dwójki naszych dzieci. Przez cały ten rok obserwowała moje wzloty i upadki z Zieloną Górą włącznie (paradoksalnie nie piłem tam alkoholu).
 
Dziś wiem jak bardzo się bała czy ten związek przetrwa. Poszedłem do nowej szkoły na zajęcia i poznałem cały zestaw zabezpieczeń przed chorobą. Zmieniałem nawyki i chłonąłem wiedzę. jestem przecież zdolnym uczniem. Dużo w życiu nauczyłem się sam. Niestety jak każdy w terapii bardzo często zacząłem operować terminami typu „głód”, nawrót” etc. Zwykły głód alkoholowy często pojmowałem jako nawrót a gdy miałem prawdziwy nawrót to chciałem umrzeć. Na szczęście ukończyłem też warsztaty z nawrotów choroby. Od tego czasu ich nie mam. Miewam jedynie gorsze dni. Jak się wkurwię to nie idę po flachę tylko nazywam swoje uczucia. Wiem co w danej chwili przeżywam. kiedyś tego nie rozróżniałem. Nie maiłem żadnych szans postępować racjonalnie kiedy wewnątrz buzował emocjonalny koktajl. Pijane myślenie. Pijane życie. Nawet kiedy nie piłem przez dłuższy okres gołym okiem było widoczne, że jestem rozpierdolony neurologicznie. Widać to w wywiadach, jąkam się, powtarzam słowa, szybko nakręcam, reaguję bardzo emocjonalnie, nawet kiedy wchodzę trzeźwy jak niemowlę na taki wywiad. Tak jak u Kuby Wojewódzkiego za pierwszym razem. Wiele osób myślało, że jestem tam naćpany. Nie kochani – to zwykłe emocje, duży program, media etc. I on – mały zagubiony człowiek w skórze ulicznego bohatera. I bez przyjaciółki piersiówki, bo przecież nie należy sie wygłupiać po pijaku przed telewidzami. Jakoś sobie tam poradziłem – „Rychu szacun za pojechanie Wojewódzkiemu!” – to najczęściej stosowane pozdrowienie przez kolejne 2 lata. Ja mu nawet tam nie pojechałem ale utrwaliłem wizerunek pojebanego watażki, który doskonale odnajduje się w dużym, mainstreamowym formacie. Muszę przyznać, że przez długi czas alkohol „pomagał” mi ze stresem towarzyszącym na koncertach.
 
Niestety dla mnie w praktyce oznaczało to że piłem podczas jazdy na koncert, przed koncertem, na próbie, podczas koncertu, po koncercie całą noc i w aucie na drugi dzień w drodze na kolejny koncert lub gdziekolwiek, bo przecież do domu nie chciałem w żaden sposób wracać bo i po co? Znam wiele historii kolegów z branży, z którymi rozumiemy się bez słów, bo nasze przygody są dosłownie bliźniacze. Zwłaszcza, że jakaś część z nich przydarzyła nam się wspólnie. Znam ich walkę, znam ich wzloty i upadki. Na początku to niesamowicie trudne żyć na trzeźwo i radzić sobie ze wszystkim, uczyć się od nowa wszystkiego, zmienić otoczenie, nawyki, higienę życia a wręcz całe życie. I refleksje, ze kiedyś było łatwiej. Wystarczyło się napić i pierdolić wszystko i wszystkich a jutro wszystko jakoś sie ułoży. Nigdy się nie układało. Bardzo długi okres w moim życiu gdy nie piłem miałem taki naczelny trip, że czekałem na coś złego, coś co powinno sie wydarzyć tylko dlatego, że za długo jest dobrze. Nie wydarzało się. Nie było żadnych telefonów, afer, pretensji innych (pisze tu o życiu prywatnym). Z czasem kumple od flaszki zniknęli nawet nie za sprawą mojego odcięcia się – po prostu byli gdzie indziej. Po co siedzieć ze smutasem, który nie pije. W pełni to rozumiem i akceptuję. Gdybym kiedykolwiek miał powrócić do chlania znajdę ich bez problemu. Niektórych znajomości mi naprawdę szkoda ale jesteśmy po drugiej stronie barykady i na ten moment niech tak zostanie.
 
Znam też przypadki kiedy moja trzeźwość zaczęła uwierać tych, którzy czuli, że są troszkę lepsi ode mnie. Kiedy stracili z radaru bardzo widocznego wcześniej najebanego Rycha – nie mogli sie juz z nim porównać. A to może jednak przeszkadzać. Jak on mógł z tego kurwa wyjść? Jakim kurwa prawem? Przecież zawsze był w moich oczach skończony. A teraz to ja mam trochę roboty przed sobą, żeby móc się z nim mierzyć. To chyba taki schemat myślowy grał wtedy niektórym. Jeśli moje zmian w ten sposób weryfikowały różne znajomości niech i tak będzie. Ja nie oceniam i nie udzielam rad. Niech pracują nad sobą, jeśli taka ich wola. Najważniejsze to być po prostu sobą. A to bardzo trudne. Staram się nieść posłanie alkoholikowi, który wciąż jeszcze cierpi. Od zeszłego roku zacząłem prowadzić mityngi AA. Przeżycie równie mocne jak pierwsze koncerty za małolata. Głos się nawet trochę łamał. Nie wiem co by tu jeszcze napisać. Trzeźwość albo inaczej dążenie do niej dało mi niesamowity bonus pod każdym względem. Przez te 8 lat moja tzw. kariera muzyczna niesamowicie się rozwinęła – głównie dlatego, że zadbałem o własną niezależność, stając się coraz bardziej asertywny (brak asertywności to chyba problem większości alkoholików). Mówią regres artystyczny? No niech mówią. Nie będę krzyczał z tego powodu. Progres człowieczeństwa to główny priorytet. Wciąż wierzę, że są ludzie, którzy w pełni rozumieją co się właściwie u mnie wyrabia i podzielają mój punkt widzenia. Te kilka (naście) tysięcy osób, które kupują płyty i te kilka setek ludzi na koncertach, czasem mniej. Osiągnięcia? Piękna i mądra żona, z którą nie zawsze jest nam we wszystkim po drodze, wspierająca w każdym trudnym momencie. Kobieta, z którą dzielę to życie na dobre i złe. To matka moich dzieci.
 
W marcu urodzi się nasz syn. Nie potrafimy wybrać imienia ale wciąż się staramy wypracować kompromis. Problemy? Owszem! Jak w każdej rodzinie. Czasem słyszę: „Rychu przyszyj sobie jaja jak Arthur Shelby i pojedź z kurwami”! Może nie raz bym i chciał. Ale mam swoje życie i jako mąż, ojciec- nie jako artysta czy kimkolwiek według Was kurwa jestem – właśnie wobec mojej rodziny mam obowiązek zapewnić im poczucie bezpieczeństwa. Coś czego sam nigdy nie miałem. Są dni kiedy jestem emocjonalnym robotem i wiem, ze to nienormalne ale znoszę to z pokorą, bo niektórych rzeczy juz nie zmienię. Jako osoba chora mógłbym jechać na tym koniku i robić z siebie bidulka ale to zwyczajnie pierdolę. Święty nigdy nie byłem i już nim nie zostanę – ale wiem, ze nawet największa kanalia może być wspaniałym ojcem i mężem. Samoocena jak na dziś jest w normie, więc nie ma szans by cokolwiek zaburzało moją pogodę ducha. Realne życie daje mi tyle możliwości jak nigdy dotąd. Nie wiem ile będę żył jako człowiek, raper, wyrobnik, ktokolwiek. Wiem, że chcę resztę życia przeżyć trzeźwy.
 
Dzisiaj nie piję i po tych kilku latach zaczynam coraz lepiej oceniać różne sytuacje. Nie boje się żyć, nie mam wyrzutów sumienia, nie boję się popełniać błędów. Potrafię być szczery, potrafię powiedzieć nie. Przestałem być patologicznym kłamcą i człowiekiem niegodnym zaufania. Z każdym dniem coraz mniej skupiam sie na innych za to więcej na sobie i najbliższych. Jeśli kogoś nie lubię, lub zwyczajnie nie trawię to nie przeglądam tego czym się aktualnie zajmuje. Ten czas staram się przeznaczyć na coś pożytecznego. Zbyt wiele mojego czasu roztrwoniłem na darmo. Nie będę pisał o tym ile zdobyłem złotych i platynowych płyt, ile zagrałem koncertów w ciągu tych 8 lat. Napisze jedynie, że pod każdym względem były to najlepsze lata mojego życia. Po raz pierwszy naprawdę przeżyłem „7 lat tłustych” i nie myślę tu o pieniądzach. Pieniądze też są ważne w życiu. Również w moim. Przez wiele lat alkohol napędzał moje działania zawodowe ale nigdy nie poniosłem w związku z tym większych strat finansowych (pomijając wydanie bajońskich sum na „styl życia gnoja”). Straty jakich za to przez alkohol doznałem – niektóre z nich dziś opisałem. Ale to naprawdę szczątkowa wiedza, którą się dziś z Wami dzielę. Mam świadomość, że ludzie za mną idą – coraz więcej ludzi, z którymi przebywam lub utrzymuje kontakt informuje mnie o swoich sukcesach w nie piciu. Bardzo sie cieszę i szanuję takie wybory. W żadnym razie nie uważam się za ojca ich małych sukcesów. Każdy sam zapracował na własny komfort i jakość życia. Bo to w głównej mierze my decydujemy jak może to życie wyglądać nawet, jeśli nie na wszystko mamy wpływ. Jeśli coś jest do zmiany – to zmień. Wiem, co to strach przed nieznanym, samotność i poczucie wewnętrznej pustki. Jednak mówię Wam – nie ma sie co łamać.
 
„Może być wiele spraw smutnych, niedobrych i nieprzyjemnych ale jedyną rzeczą oznaczającą koniec świata – jest koniec świata”. Trzymam się od lat tej maksymy. kiedyś było to pewnie „Coco Jambo i do przodu”:) Jeszcze jedna refleksja. Bodajże 2-3 lata temu przypomniałem sobie, iż pierwsze mityngi AA zaliczyłem w roku 1996 mając zaledwie 20 lat. tyle tylko, że moja obecność spowodowana była tym, iż bardzo chciałem zmienić kategorię wojskową z A na przynajmniej D. Finalnie dostałem E, bo trochę przyświrowałem jeszcze w Poradni piętro wyżej. Przypomniałem sobie tamte mityngi. Już wtedy jako 20 letni chłopak miałem refleksje – „dlaczego wypowiedzi innych mają tyle wspólnego z moim życiem?”. Niestety dla mnie na tym refleksje się skończyły. Nic za tym nie poszło. Gdybym wtedy zdał sobie sprawę z tego, że jestem uzależniony od alkoholu być może dziś byłbym zupełnie kimś innym. Być może nie było by Rycha Peji. Ale z całą pewnością doświadczyłbym mniej zła, które towarzyszyło mi przez następne 13 lat. Czasu juz nie cofnę. Dziś rozpocząłem 9 rok mojej drogi. A w przyszły wtorek będę obchodził tę moją kolejną rocznicę wśród trzeźwych przyjaciół. Taki jest plan. Pozdrawiam. Rychu.
 


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

 

News

DJ 600V: „Krew mnie zalewa, gdy słyszę dorosłych ludzi psioczących na młode pokolenie”

Legendarny producent podzielił się ciekawą refleksją.

Opublikowany

 

Przez

600V opublikował dzisiaj komentarz odnośnie młodego pokolenia i niezadowolonej starszyzny, która krytykuje młodzież.

– Wybaczcie ale „krew mnie zalewa” gdy słyszę dorosłych ludzi psioczących na młode pokolenie. Że wartości nie szanują, że cały czas w telefonie, że nie mają poważnych planów itd.. A przepraszam KTO stworzył ten świat i normy? Dzieci? Same wyprodukowaly te telefony? Same wkleiły sobie do głowy drogie marki? Podczas gdy ja siedziałem nad bit maszyną połowa mojego pokolenia w korporacjach spędziła życie kreujac na Excelu rzeczywistość, w której ekonomia rządzi wszystkim. A teraz zdziwieni, że wykreowali pokolenie perfekcyjnych konsumentów – napisał producent.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

News

Marcin Flint o Quebonafide. „Przeciętny raper z przebłyskami”

Dziennikarz podszedł krytycznie do powrotu rapera z Ciechanowa.

Opublikowany

 

marcin flint quebonafide

Ochy i achy nad powrotem Quebonafide wręcz wylewają się z ekranu. Kali i Sokół są pełni uznania. Innego zdania jest dziennikarz Marcin Flint.

Flint krytycznie o „Futurama 3”

Dziennikarz nie udostępnił w swoich social mediach nowego klipu Quebonafide, zachęcił za to do sprawdzenia nowego klipu Mady.

– Powinienem pewno jak inni wrzucić tu neurotycznego, wiecznie nabzdyczonego narcyza teatralizującego swoje życie przez bardzo długie cztery minuty, ale ponieważ nie wybieram się w dresach Patagonii do Katalonii (xD), a pretensję toleruję tylko u Biszów tego świata, to zamiast tego udana dekonstrukcja i ukłon w stronę K44 z dobrą, niebanalną, brzmiącą po swojemu produkcją. I bardzo umiejętnie posklejanym klipem, który nie zawiera nawet śladowych ilości Krzysztofa Stanowskiego – napisał Flint.

Quebonafide to „opakowanie ponad wszystko”

Tak uważa dziennikarz, wdając się w dyskusję w komentarzach z innymi słuchaczami na temat powrotu Queby.

– Nikt tak nie łączy egzaltacji, hiperkonsumpcji i bieda-punchlines z WBW 2005. (…) Ja nie mówię, że jest źle. Kombinuje z flow, gra słowem, w bicie i w klipie mnóstwo jakości. Ale znowu – opakowanie ponad wszystko, zamieszanie niewspółmierne do tego, co zostało wniesione – uważa.

– Przeciętny raper z przebłyskami, żenujący performer i świetny pedagog szkolny – dodaje.

Raper miał już spięcie z dziennikarzem

Cztery lata temu, w numerze „Szubienicapestycydybroń”, Quebonafide odniósł się do krytyki Marcina Flinta w jego stronę.

– Kiedy umrę chcę, żeby wygłosił mowę ktoś taki jak Marcin Flint. Aksamitnym głosem. Niech mówi z pasją w tym, jak ten mały, dziwny poseł – nawinął.

Był to pstryczek w stronę Flinta, jeżeli chodzi o „aksamitny głos”, bo ten ma wadę wymowy i nie wymawia „r”.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

News

Kendrick Lamar wydał płytę „GNX”. Odniesienia do Drake’a i nowy label

12 świeżych numerów K.Dota.

Opublikowany

 

kendrick lamar gnx

Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że ukaże się nowy album Kendricka Lamara i tak też się stało. Płyta „GNX” trafiła na streamingi, a w sieci pojawiła się jej wideo zapowiedź.

Gościnnie na 12-kawałkowym albumie pojawili się: SZA, Dody6, Roddy Ricch i AzChike. To pierwszy album K.Dota wydany poza wytwórnią Top Dawg Entertainment. Nie jest to zaskoczenie, bo ten ruch był planowany od dawna. „GNX” ukazał się w wytwórni założonej przez Kendricka i Dave’a Free – pgLang.

Odniesienia do Drake’a

Na albumie nie brakuje odniesień do beefu z Drakiem. W kawałku „Wacced Out Murals” wspomina o dissie „Taylor Made Freestyle”, który powstał przy pomocy sztucznej inteligencji. Na „GNX” pojawił się również numer „Heart Pt. 6”. Drake trollował swojego oponenta podczas beefu, sam wypuszczając numer „The Heart Part 6”.

GNX – co oznacza tytuł albumu?

Tytuł nowej płyty K.Dota odnosi się do modelu auta Buick Grand National Regal GNX. Raper nabył go jakiś czas temu, bo ma do niego ogromny sentyment.

– To ojciec namówił mnie na rapowanie. Kiedy się urodziłem, wróciłem ze szpitala w Buicku Regal z 1987 roku, podczas gdy mój tata puszczał Big Daddy Kane’a. Mówił: „To jest Rakim. Cały swój styl zawdzięczasz Rakimowi” Albo: „Posłuchaj Biz Marka”. Czasami siadam i słucham z nim hip-hopu, żeby zobaczyć, skąd pochodzą moje hip-hopowe korzenie – mówił Kendrick Lamar w 2012 roku w rozmowie z Complex.

Kendrick Lamar „GNX” – tracklista

  1. wacced out murals
  2. squabble up
  3. luther (ft. SZA)
  4. man at the garden
  5. hey now (Ft. Dody6)
  6. reincarnated
  7. tv off
  8. dodger blue (Ft. Ink, Roddy Ricch & Sam Dew)
  9. peekaboo (Ft. AzChike)
  10. heart pt. 6
  11. gnx (Ft. Hitta J3, Peysoh & YoungThreat)
  12. gloria (ft. SZA)


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

News

Sentino ogłosił datę premiery płyty z Malikiem

„Mówię to oficjalnie”.

Opublikowany

 

sentino malik

Czy Malik wybaczył Sentino szukanie ratunku u boku policji? Wygląda na to, że tak. Przynajmniej według wersji Sento, który zapowiedział wspólny album z dawnym kompanem w 2025 roku. Jednak przy ocenie jego słów trzeba brać poprawkę, iż podczas nagrywania ostatniego lajwa nie wyglądał na w pełni trzeźwo myślącego i może być to kolejna odklejka.

– Pies zatrzymuje, nawet nie chce już dowodu – słowa z hitu „Zapytaj o mnie” Malika i Sentino okazały się nie do końca zgodne z losem, jaki w późniejszych latach spotkał Alvareza. Życie okazało się na tyle przewrotne, że to właśnie Seba zatrzymywał radiowóz w Poznaniu, kiedy został zaczepiony przez grupę kilku osób. Gdy dodamy do tego legendarne nagranie „halo policja” w Warszawie, gangsterski wizerunek Sentino mógł zostać trochę nadwątlony w oczach części fanów.

Czy powiedzonko „braci się nie traci” okaże się silniejsze niż opinia ulicznych słuchaczy? Takie wnioski płyną z ostatniego lajwa Sento, gdzie poruszono temat dawnych kompanów z GM2L. Entuzjazm, jaki towarzyszył Sentino, raczej nie mógł być tylko udziałem substancji, którą przyjął przed nagraniem. – Ja powiem wam szczerze. Ja wam to mówię oficjalnie. W przyszłym roku będzie płyta z Malikiem – wyjawił bohater tego tekstu.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

News

Kilof, który odsiedział prawie 30 lat, nagrał diss na Masę

Byli gangsterzy zaczynają… rapować.

Opublikowany

 

Konflikty między gangsterami przeniosły się ze świata realnego do internetu. Czasy zamachów i brutalnych porachunków zastąpił YouTube i Facebook. Nie inaczej jest w przypadku Kilofa i Masy, którzy obrzucają się wzajemnie błotem w socialach, a pierwszy z nich spróbował właśnie swoich sił jako raper.

– Janek, ile spędziłeś za murami więzienia? Za murami więzienia spędziłem około 28 lat, ale zostawmy to na inny odcinek – wyjawił bohater tego tekstu na kanale John Gi. Wielce prawdopodobne, że więzienny staż otworzył mu furtkę do wystąpienia w klipie Czeczena, w którym niedawno zagrał. Świat rapu najwyraźniej spodobał mu się tam na tyle, że postanowił spróbować swoich sił jako muzyk i otrzymaliśmy próbkę jego umiejętności na majku.

Kilof wybrał na debiut truskowy bit i skierował tam zastrzeżenia związane z brakiem charakterności Masy. – Nie masz moralności, ani zasad. Dla ciebie nie liczy się opinia, tylko kasa – nawija były gangster. Utwór wywołał mieszane odczucia internautów w komentarzach. – Dobra nuta, buja jak uchodźcami na pontonie – napisał jeden ze słuchaczy. Nie zabrało też porównań ze stylem Żuroma.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

News

Taco Hemingway i PRO8L3M – kolejne dwie diamentowe płyty w polskim rapie

To pierwsze takie wyróżnienia w dyskografii labelu 2020.

Opublikowany

 

pro8l3m taco hemingway

Związek Producentów Audio-Video przyznał kolejne wyróżnienia, w tym diamentowe płyty – będące świadectwem, że dany album sprzedano w ilości 150 tysięcy egzemplarzy. Trafiły one w ręce Taco Hemingwaya oraz PRO8L3Mu, założycieli wytwórni 2020. To pierwsze takie płyty w historii labelu.

Trzeci diament w dorobku Taco Hemingwaya

Dla Taco Hemingwaya jest to trzecie diamentowe wyróżnienie za album w karierze. Pierwszą otrzymał za płytę „SOMA 0,5 MG” stworzoną w ramach kolektywu Quebonafide – 5 lat temu. Jego kolega z duetu Taconafide zdążył jeszcze uzyskać diament za „Egzotykę” oraz „ROMANTIC PSYCHO”.

Filip dorównał mu w ilości zdobytych nagród: w marcu diamentem pokryła się „POCZTÓWKA Z WWA, LATO’19”, a dzisiaj również ubiegłoroczny album „1-800 OŚWIECENIE”. Trafił on na streamingi oraz sklepowe półki 21 września, więc na sprzedaż 150 tysięcy egzemplarzy potrzebował zaledwie roku i dwóch miesięcy.

Grad wyróżnień dla Steeza i Oskara

PRO8L3M z kolei uzyskał wspomniany certyfikat sprzedaży za album „Art Brut 2”, będący kontynuacją ich dzieła, opartego na mieszaniu rapu z samplami z muzyki lat ’80. Teraz również uzyskali wyróżnienia w postaci potrójnej platyny za „FIGHT CLUB” oraz dwóch poczwórnych platyn – za „WIDMO” oraz „PROXL3M”. Wszystko wskazuje na to, że niebawem i oni dołączą do grona rapowych twórców, którzy mogą pochwalić się trzema diamentami.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2024.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: