Sprawdź nas też tutaj

Felieton

ROZKMINA: O.S.T.R.-y czy Tępy?

Opublikowany

 

Adam ”OSTR” Ostrowski, polski MC i producent którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Przez ponad dekadę działalności na polskiej scenie muzycznej wydał 11 solowych albumów, wyprodukował masę bitów, które ukazały się zarówno na jego płytach, jak i na projektach innych wykonawców. Zagrał także niezliczoną liczbę koncertów. W czym tkwi fenomen jego popularności? Czemu jego osoba wywołuje bardzo sprzeczne odczucia? Zapraszam do lektury.

Najtrafniejszym i chyba najpowszechniejszym zarzutem ze wszystkich wysnuwanym pod adresem Ostrego i jego twórczości jest wtórność.

 

Nudne, monotonne nawijanie o tym, że ma flow, że robi prawdziwy rap, że to muzyka miasta, że pali marihuanę, że się nie sprzeda i trzyma z dala od komercji, razi bezsensownością, ponieważ jeśli tak w istocie jest, to muzyka mówi przecież o tym sama przez się. Swego czasu przed premierami jego nowych albumów po internecie hulały nawet ich fikcyjne tracklisty, których autorzy dawali upust swej frustracji monotematycznością piosenek OSTR-ego, wymyślając tytuły piosenek typu: 01. – ”Kocham Syna I Żonę”. 02. – ”Tylko Ja Robię Prawdziwy Rap”. 03. – ”Znowu Mam Flow”, itp.

Jedyną odpowiedzią na taki stan rzeczy jest według mnie albo fakt, ze OSTR boi się najmniejszych posądzeń o komercję i przez te obawy połowa każdej jego płyty traktuje o tych samych tematach co jej poprzedniczki, albo nastąpiło zmęczenie materiału, wypalenie?. Tradycja wydawania albumu co roku nie wychodzi na dobre jej ogólnemu poziomowi.

OSTR bezpardonowo komentuje wydarzenia na polskiej scenie politycznej. Wytyka wady politykom, mówi o korupcji, problemach społecznych takich jak bezrobocie i patologia w rodzinie. Opisuje bez zbędnego koloryzowania szare, polskie realia. Mówi otwarcie o tym, co go denerwuje i bawi, podejmuje się tematów, o których ma pojęcie, i chyba nic dziwnego, że przeciętny słuchacz w naszym kraju odnajduje w jego muzyce wartość, co jest chyba najlepszym dowodem autentyczności i trafności jego tekstów.

Na ile głośne obchodzenie się z pewnymi poglądami ze strony rapera ma na celu wyładowanie swojej złości i chęć przekazania prawdy i stanu faktycznego, a na ile jest to zabieg przypodobania się słuchaczom, mówiąc wprost, populistyczny?

W tym długim stażu na scenie, Adamowi zdarzyło się poruszyć niestandardowe temtay. Na przykład w utworze ”Pij Mleko” z albumu ”Ja Tu Tylko Sprzątam” z 2008 roku, propaguje zdrowy styl życia, jednocześnie przemycając zażywanie narkotyków. W innym zatytułowanym ”śśśśśś” z tej samej płyty opowiada o swoim uwielbieniu do… spania, zaś numer ”15 Metrów Kwadratowych” z albumu ”Hollyłódź” (2007) stanowi sugestywny opis bałaganu panującego od dawien dawna w jego lokum. Tego typu tematyka to jednak tylko drobny, kolorowy smaczek w zalewie czarno-białego potoku zagadnień przez niego poruszanych i wałkowanych na masę sposobów.

Niestety – a może i stety, bo przecież dobrze, gdy prawda wychodzi na światło dzienne – teksty OSTR-ego są czasami sprzeczne ze sobą, ujawniają jego hipokryzję. W utworze ukrytym na końcu wydanego w 2007 roku albumu ”Hollyłódź” rapuje: ”Wydałem siedem płyt, ziom w końcu stać mnie tu na Subaru’, zaś w numerze pt. ”W Nienawiści’’ z wydanego cztery lata później albumu ”Jazz, Dwa, Trzy” nawija: ”Nienawidzę drogich ubrań i to chyba od dziecka/Nienawidzę ich bo stale na nie panie mnie nie stać”. Samplujący z oryginalnych, winylowych płyt OSTR w kawałku ”Nie Każdy” z albumu ”OCB” (2009) rymuje: ”Jeśli samplujesz z MP3 jesteś chuj, nie producent”, ale nie miał oporów z zarapowaniem gościnnie w numerze Slums Attack powstałym w kooperacji z Jeru The Damaja pt. ”Oddałbym”, nagranym na podkładzie DJ Decks’a, który powiedział w jednym z wywiadów poprzedzających premierę promowanej wspomnianym singlem ”Reedukacji”: ”Jak dało się zauważyć jestem bardziej zwolennikiem sampli, przesłuchałem ponad 5000 tysięcy nagrań i nie będę tutaj kłamał, że były to vinyle, bo nie były. Pewnego razu zadzwoniła do mnie osoba „X” czy chcę się złożyć na 250 giga dysk z przeróżnymi albumami muzycznymi od lat sześćdziesiątych w górę, dysk pochodził z aukcji ze Stanów, bez większego zastanowienia zgodziłem się i z tego co wiem, to ładnych parę osób z polskiej sceny również złożyło się na ten dysk…”. Pozostaje tajemnicą, czy OSTR zawierzył fachowości Decksa i w ciemno założył, że nie samplowałby on z formatów innych niż bezstratne, czy też musiał rozwiewać swoje wątpliwości w rozmowie z nim, bądź też zaprzeczył swoim, jakże wzniosłym, ideałom.

Przy okazji Tragedii Smoleńskiej, wielu słuchaczy OSTR-ego zaczęło rozpamiętywać fragmenty tekstów jego piosenek, w których obrażał on polityków albo życzył im śmierci. W utworze „Dla Wszystkich Co Wierzą” rapuje: ’Ty pokaż lepiej świat, jaki mógłby spotkać nas/Gdyby ktoś w końcu zajebał te kurwy w rządach, patrz”. Raper na żadnej swojej następnej płycie nie ustosunkował się do tych zarzutów. Co ciekawe, w utworze pt. ”Po Co?” z wydanego w 2007 roku albumu ”Hollyłódź” śpiewał: „(…) Zapalę później i tak, brat, spędzę pewnie całe popołudnie/Związany z łóżkiem, najwyżej usnę/Czy coś mnie ominie? Lechu zginie, na pewno nie mając wtedy najmniejszego pojęcia o tym, że złowieszczy mającą się wydarzyć 3 lata później największą tragedię III RP.

Przy okazji analizowania tegoż fenomenu, nie sposób nie przypomnieć sobie słów wiersza Juliusza Słowackiego, już w 1848 roku przepowiadających wybór Polaka na papieża: ”Pośród niesnasków – Pan Bóg uderza /W ogromny dzwon/Dla Słowiańskiego to Papieża/Otwarty tron.”

 

Wydany w 2010 roku album ”Tylko Dla Dorosłych” powstawał przez 6 lat. Raper zapowiadał, że płyta będzie oparta na innowacyjnej koncepcji, co nie do końca się sprawdziło. Każda z piosenek na nim stanowi rozdział rapowej, kryminalnej opowieści, co istotnie jest czymś dość niezwykłym, ale nie zupełnie nowym. Bonus & Matek, na wydanej przez siebie w 2008 roku EP-ce pt. ”Wspomnienia Z Domu Umarłych” również zawarli rapowe opowieści, tyle, że nie tworzyły one jednej spójnej historii. Miały za to według mnie znacznie mocniejszą siłę wyrazu niż dzieło OSTR-ego (posłuchajcie utworów ”Dzień Sądu” oraz ”Historia Pewnej Historii”).

”Tylko Dla Dorosłych” to płyta bardzo dobra, ale nie przełomowa. Teksty na niej są dopracowane i konsekwentnie napisane, podkłady znakomite (by znaleźć odpowiednią ilość i jakość brzmień OSTR przekopał około 1000 polskich i nie polskich płyt winylowych w poszukiwaniu sampli do nich), ale opowiastka przedstawiona w poszczególnych piosenkach jest dość prosta, brak w niej jakiś nagłych, zaskakujących zwrotów akcji. Ciekawym posunięciem było obsadzenie w roli narratora Michała Fajbusiewicza, znanego głównie z prowadzenia programu kryminalnego pt ”997”. 14 kwietnia 2010 roku, niespełna 2 miesiące po premierze, album otrzymał status platynowej płyty. Na taki sukces krążka, poza jego wysokim poziomem, złożyło się kilka czynników: eleganckie wydanie, oraz druga odrębna płyta ukryta w pudełku, która była dla słuchaczy nielada niespodzianką. Album mimo, że posiadał dwa nośniki, był liczony jako pojedyńczy, czyli sprzedało się ponad 30 tys. sztuk.

 

Album ”Złodzieje Zapalniczek”, wydany 26 listopada 2010 roku, OSTR nagrał w duecie z producentem Emade. Był to ich drugi album, na który muzycy kazali czekać swoim fanom 5 lat. Płyta została nagrana w 3 dni jako aftershock po ich wspólnym koncercie we Wrocławiu. Emade zadbał o warstwę muzyczną, OSTR – tekstowo-wokalną. O ile trzeba przyznać, że ten pierwszy wywiązał się ze swego obowiązku wspaniale – jego produkcje są melodyjne i porywające, to rap OSTR-ego stoi na marnym poziomie. Beznadziejnym pomysłem wydaje się dopuszczanie do legalnej sprzedaży płyty, na którą teksty powstawały w tak ekstremalnie szybkim tempie, zaś wynik jej sprzedaży (płyta pokryła się złotem) jest faktem najsmutniejszym. Trzeba wziąć pod poprawkę na przykład fakt, że album żadnego debiutanta, niezależnie od tego, jak wysoki prezentowałby poziom, nie ma szans odnieść należnego sukcesu finansowego na miarę tegoż niemalże gniota, który rozszedł się chyba w tylu egzemplarzach ze względu na przywiązanie fanów OSTR-ego do marki, jaką się dla nich stał, bo na pewno nie ze względu na poziom krążka.

 

Trzeba przyznać OSTR-emu, że niewątpliwie zna się na operowaniu wokalem i zabawie nim. Jego flow jest zawsze wyśmienite, nie można mu zarzucić najdrobniejszych nawet niedociągnięć w tej domenie, a jedynie wyrażać uznanie oraz brać dobry przykład. Jest to na pewno jeden z najlepiej płynących po bicie raperów w naszym kraju, i wystarczy posłuchać chociażby takich utworów jak „To Ja Mam Flow (Wersja 2008)”, ”Brzydki, Zły I Szczery”, ”Miłości Nie Ma Dziś”, czy ”Dzięki” żeby pozbyć się jakichkolwiek złudzeń na temat jego kunsztu wokalnego.

 

Czy jednak nawet przy braku sympatii do muzyki OSTR-ego nie można zarzucić jej twórcy tego, że się sprzedał? Nie stylizuje się przecież na kogoś kim nie jest, nie prowadzi życia celebryty, nie pcha się do mediów, nie współpracuje z popularnymi gwiazdkami polskiej sceny muzycznej jak chociażby Doda czy Sylwia Grzeszczak. Nie sili się na to, by jego muzyka była łatwo przystępna. Ktoś powie, ze przecież nie musi, bo jego muzyka i tak się sprzedaje, i zastanowi się nad tym, czy gdyby raper nie był w stanie utrzymać się z tworzenia muzyki takiej, jaką tworzy teraz, nie przeszedłby na ciemną, komercyjną stronę mocy?

 

Granice pomiędzy komercją a nie komercją też powoli ulegają zatarciu. Bo jak zresztą inaczej może być, kiedy popularne staje się to, co jest trudne w odbiorze?


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Felieton

„Kutas Records” – żart Kuqe 2115 to tak naprawdę spory problem – felieton

Wspomniana wytwórnia istnieje, jest z Polski i ma pół miliona słuchaczy.

Opublikowany

 

kutas records

Kilka dni temu Kuqe 2115 opublikował żartobliwy film, w którym mówi, że odchodzi z 2115 Label na rzecz nowej wytwórni „Kutas Records”. Pośmialiśmy się z rzekomo czerstwego żartu, który tak naprawdę nie do końca był żartem. Jak sprawdziliśmy, wytwórnia „Kutas Records” istnieje, jest z Polski i podbija Spotify.

„Kutas Records” – o co w tym chodzi?

Na Youtube powstał kanał zatytułowany „Kutas Records”. Uśmiech na twarzy może budzić nie tylko nazwa kanału, ale także współgrające logo z plemnikiem. Od razu więc mamy jasny komunikat, że mamy do czynienia z trollingiem. Tylko ten żart powoli wymyka się spod kontroli, bo jest całkiem sprawnie zarządzany.

Kawałki, które pojawiają się na kanale mają zawsze podtekst erotyczny i są w pełni wygenerowane przez skrypt AI. Ich treść jest dość wulgarna, ale dla młodszych odbiorców może być interesująca i zabawna. Każdy kawałek jest dobrze opisany i ma wygenerowaną unikalną okładkę. Tytuły numerów, podobnie jak ich treść jest nacechowana seksualnie.

Oto kilka przykładów:

  • Dariusz Jebadło – Podziemny Drąg
  • Gejtos – Bóg Morza
  • Cwelgar – Gejowski Łowca Potworów
  • Johnny Cwel – NNN (Nie Orzech Listopad)
  • Homo Erectus – Gejowski Jaskiniowiec II (prod. Kutas Records)

W ciągu roku, odkąd istnieje „wytwórnia” na Youtube wygenerowano 163 utwory, które łącznie mają ponad 4 mln wyświetleń.

Spotify podbite przez „Kutas Records”

Jeszcze większe cyfry żartobliwa wytwórnia wykręca na Spotify. Przed kilkoma dniami doszło do sytuacji, kiedy na pierwszych 15 miejsc najbardziej viralujących numerów aż 8 pochodziło z labelu „Kutas Records”. Na pierwszym miejscu mogliśmy zobaczyć „Antycznego Napaleńca”, który przebił już barierę 1 mln streamów.

Wytwórnia AI ma już blisko pół miliona słuchaczy na Spotify. To więcej niż Belmondo (300 tys.), Liroy (160 tys.) czy Ten Typ Mes (240 tys.). Niewiele więcej od żartownisiów ma np. O.S.T.R. (580 tys.), który jest w ciągu wydawniczym od ponad 25 lat.

Co więcej, kawałki wygenerowane przez AI zaczynają trafiać też do TOP 50 Polska. Wspomniany „Napaleniec” jest obecnie na 8. pozycji, wyprzedzając m.in. Malika Montanę, Kaza Bałagane czy Pezeta.

AI w muzyce – mamy problem

Sztucznie generowane kawałki i całe „wirtualne wytwórnie” oparte na AI to coraz większe wyzwanie dla branży muzycznej. Z jednej strony zalew tanich, żartobliwych produkcji obniża próg wejścia, ale z drugiej – rozmywa granice między twórczością a automatem.

To jest też problem dla słuchaczy, bo coraz częściej mają oni problem z odróżnieniem prawdziwej muzyki od algorytmicznej masówki. Branża stoi więc przed pytaniem, jak chronić kreatywność i unikalność w czasach, gdy muzykę można „wyklikać” w kilka sekund.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Eminem ma polskie korzenie? Dokumenty wskazują na wieś pod Strzegomiem

„Pradziadek rapera wpisywał w dokumentach narodowość polską”.

Opublikowany

 

eminem polskie korzenie

Brzmi absurdalnie? Z dokumentów wynika, że jeden z największych raperów świata ma rodzinne powiązania z Polską. Według badań genealogicznych część przodków Eminema pochodzi z Dolnego Śląska.

Od lat w mediach powraca temat polskich korzeni Marshalla Mathersa. Wiele portali pisze wprost – pradziadek Eminema był Polakiem. Choć historia ta nigdy nie zyskała takiej popularności jak internetowe plotki o jego rzekomej niechęci do Polski, fakty wskazują, że raper rzeczywiście może mieć polskie pochodzenie.

Polskie korzenie Eminema

Jak ustalono, jeden z pradziadków Eminema od strony matki – Georg A. Scheinert – urodził się 29 stycznia 1851 roku we wsi Kostrza, znajdującej się dziś w gminie Strzegom (woj. dolnośląskie).

Miejscowość ta, znana z wydobycia granitu, należała wówczas do Prus i nosiła nazwę Häslicht. Przodkowie Eminema mieli być z nią związani od pokoleń. W dokumentach pojawiają się nazwiska Joseph Scheinert (ur. ok. 1825) i Ewa Wasuzki (1827–1901) – rodzice wspomnianego Georga. To właśnie nazwisko Wasuzki, zapisane błędnie przez amerykańskich urzędników imigracyjnych, może sugerować polskie pochodzenie matki przodka rapera.

Nagrobki Józefa i Evy Scheinertów w Nebrasce

Przodkowie rapera – „Ger Polish”

Sprawą zainteresował się Janusz Andrasz, autor bloga „Genealogiczne śledztwo”, który odnalazł szereg dokumentów potwierdzających ten trop. Jak wskazuje, część aktów metrykalnych nie zachowała się, jednak dostępne źródła sugerują, że przodkowie rapera rzeczywiście mogli pochodzić z terenów dzisiejszej Polski.

Co więcej, w amerykańskich spisach ludności z początku XX wieku pojawia się przy rodzinie Scheinert określenie „Ger Polish”, co tłumaczone jest jako narodowość polska, kraj pochodzenia – Niemcy.

– Znalazłem zagadkowo brzmiący wpis w spisie mieszkańców USA z 1910 r., gdzie w przypadku jednej z córek Georga (wspomnianego 3x pradziadka Eminema) – Marcie Scheinert, po mężu Roesch, w rubryce „Miejsce urodzenia ojca”, znajduje się zapis „Ger Polish”. Potem znalazłem analogiczną kartę ze spisu, dotyczącego samego Josepha Scheinerta, czyli jej ojca. I tu również pada określenie „Ger Polish„, które znalazło się zarówno w rubryce jego matki, czego można byłoby się spodziewać, mając na uwadze jej polsko brzmiące nazwisko Wasuzki, jak i w rubryce podającej pochodzenie ojca Georga – Josepha Scheinerta! – pisze badacz.

Spis mieszkańców USA z 1910 (córka Georga)

W Eminemie płynie polska krew?

Wnioski z przeprowadzonego śledztwa odnośnie „polskości Eminema” są niejednoznaczne, ale coś ewidentnie jest na rzeczy.

– Skoro urodzony w 1851 roku w pruskim Häslicht Georg Scheinert, mieszkając w USA już od 46 lat, wpisuje w roku 1910 jako swoją narodowość polską, to coś jednak na rzeczy musi być. Niestety, bez dostępu do metryk tej tajemnicy wyjaśnić się nie da. Przyznam, że na początku tego genealogicznego śledztwa myślałem, iż wzmianka o polskich korzeniach Eminema była pomyłką. Teraz jednak widzę, że to raczej tajemnica, która wciąż czeka na swoje rozwiązanie.

Choć metryki z XIX-wiecznej Kostrzy nie są dostępne online, odkryte zapisy pozwalają przypuszczać, że w żyłach Eminema rzeczywiście może płynąć kropla polskiej krwi.

Fakty kontra plotki

W przeciwieństwie do dawnych, nieprawdziwych historii o rzekomym spaleniu polskiej flagi przez Eminema czy jego niechęci do występów w Polsce, informacje o polskim pochodzeniu rapera mają częściowo podstawy w dostępnych dokumentach.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Schwesta Ewa i Loredana – jedna z najbardziej wyczekiwanych kolaboracji od lat! – felieton

Polsko-niemiecko-albański mix, który może podbić rynek naszych zachodnich sąsiadów.

Opublikowany

 

Przez

loredana schwesta ewa

Fani komentują nieustannie sociale, upominając się o wyczekiwaną kolaborację dwóch kluczowych artystek w Niemczech. Kilka miesięcy temu pojawiły się filmiki jak Loredana czekała na Schwesta Ewę, przetrzymywaną dłużej przez celników na lotnisku. Wtedy pojawiły się pierwsze plotki na temat ich współpracy.

Takiego koktajlu nikt się jednak nie spodziewał. Można powiedzieć, że to muzyczne kamikadze przyprawiające o skoki ciśnienia. Jak mówi mój znajomy z Albanii: „Nie ma nic niebezpieczniejszego niż polsko-albański mix”. I chyba coś w tym jest.

Schwesta Ewa od dłuższego nie wypuściła żadnego nowego projektu i mocno ucichła w social mediach, zwłaszcza po tragicznej śmierci Xatar’a. Dużo osób oczekiwało od niej publicznego statementu, jednak ona przeżywała żałobę prywatnie.

Naturalnie, każdy z nas miał ochotę na nowe projekty jednej z najbardziej kontrowersyjnych raperek w Niemczech. W połowie października ukazała się świetna, nowa płyta rapera SSIO, wypromowana z resztą z wielkim sarkazmem, komizmem, rozmachem oraz zabawnymi i politycznymi reels, które viralowo latały w socialach. Niemiecki rynek nie widział jeszcze czegoś takiego, współtwórcą wizuali był jeden z najbardziej utalentowanych video makerów Mac Duke, który jest w połowie Polakiem. Raper zaprosił naszą rodaczkę m.in. na „Bitte keine Anzeige machen”, gdzie Ewa nawija do bardzo chilloutowego beatu:

Prześlizgam się przez system sprawiedliwości w szpilkach Versace
Wyślij laskę – Sandy do inspektora
Nancy do sędziego, gdzie uprawia seks na pieska
Albo duplikat Rolexa jako
akt wdzięczności za utracone dokumenty.

Fakt, że Ewa nie przebiera w słowach czyni ją jedną z najbardziej autentycznych postaci na niemieckiej scenie muzycznej. Do tematu bycia real odniosła się ostatnio Albanka, która w “Privileg” mocno krytykowała inne raperki i ich wizerunek, zarzucając im poniekąd kopiowanie jej osoby oraz wiele sztuczności. Loredana ma od wielu lat status gwiazdy, wybijając się typowymi chartowymi hitami. Już na początku kariery zyskała szybko popularność i uznanie. Niemcy potrzebowali nowej ikony damskiego rapu, kogoś kto nie tylko dobrze wygląda, ale potrafi faktycznie nawijać.

Jej burzliwy związek z raperem Mozzim, turbulentne sytuację życiowe, przeobraziły Albankę w artystkę, która odcięła się od starego brzmienia. King Lori mówi wprost, że ma dosyć robienia muzyki typowo pod label. Jej ostatni projekt jest osobisty, dlatego tak dobry. Prawda jest taka, że mimo komercyjnych początków Loredana jako jedna z nielicznych, autentycznie odzwierciedla wizerunek i definicję Hip-Hopu. Co ciekawe, nie pokazuje się w głębokich dekoltach czy kusych sukienkach, nie twerkuje na klipach, co jest w obecnych czasach dość unikalne.

Dwie silne kobiety – połączenie albańskiego i polskiego temperamentu to jedna z najbardziej ekscytujących kolaboracji od lat na niemieckim rynku muzycznym! Loredana i Schwesta Ewa w „Ihr möchtegern”.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Koniec kariery Quebonafide to farsa. Jego fani to „Psikutasy”, ale bez „s” – felieton

Opluj, zdepcz, ale na koniec przeproś.

Opublikowany

 

quebonafide

Każdy element końca rapowej kariery Quebonafide miał wtopę i jest szeroko krytykowany nawet przez jego fanów. Od wydarzenia online, przez koncert na Narodowym, po wysyłkę płyt.

Z polskimi raperami jest dokładnie tak, jak z polskimi politykami. Mogą odpi*rdolić największą kaszanę, a i tak za chwilę wszyscy o tym zapomną. Tak jest teraz chociażby z Popkiem, który po kilku miesiącach od afery z psem wrócił do mainstreamowych mediów, a Kuba Wojewódzki przywitał go jak króla. To samo dzieje się z Januszem Palikotem, który jest w trakcie ocieplania swojego wizerunku w mediach. Komentatorzy zastanawiają się np. ile kosztuje wybielenie się u Żurnalisty, u którego był ostatnio pseudo biznesmen z Biłgoraja.

Jeszcze inaczej jest z Quebonafide, bo fani rapu są jeszcze bardziej podatni na dymanie i można to robić długofalowo – spokojnie – oni wybaczą wszystko, bo mają wyjątkowo silną psychikę. Takie Psikutasy, ale bez „s” na końcu.

Zakończenie rapowej kariery Quebonafide poszło jak krew z nosa – wyjątkowo dużego nosa. Większość pewnie już nie pamięta, ale budowanie napięcia przed ostatnim koncertem trwało naprawdę długo, a balonik był napuchnięty jak konserwa po surstrommingu. Media i fani robili „ochy i achy” na każde pierdnięcie rapera, a Krętacz z Ciechanowa to sprytnie wykorzystywał. Kiedy jednak przyszedł moment, żeby powiedzieć „sprawdzam”. Po stronie artysty tego nie udźwignięto.

Wydarzenie online reklamowane jako coś ekskluzywnego, i żeby to obejrzeć wiele osób musiało się zwalniać z pracy – ma być za chwilę dostępne online w każdej chwili dla każdego – kiedy tylko będziesz miał na to czas. Awesome! To tak się da? Da, no chyba, że chciało się włączyć tryb dymania, to się nie dało, ale teraz już się będzie dało, bo Canal+ rzucił kilka monet.

Koncert na Narodowym był pokazem chciwości i braku szacunku dla fanów. Kupiłeś bilet na ostatni koncert, a tu bach! Dzień wcześniej 60 tys. osób zobaczy ten sam koncert – szybciej niż ty – wierny fan, który kupując bilet był przekonany o wyjątkowości ostatniego koncertu. Znów zwolniłeś się z roboty, żeby klikać F5 na stronie, próbując załapać się na wejściówkę. Jakby tego było mało, piątkowi koncertowicze zleakują go w sieci – tysiące TikToków i artykułów prasowych i brak efektu pierwszeństwa – znów zostałeś przegrywem, ale mimo wszystko dalej czujesz się kimś elitarnym. No tak, elitarnym przegrywem też można być.

To oczywiście nie wszystko, bo z boxem „Północ/Południe” jest jeszcze większa wtopa. Preorderowicze mieli dostać zakupione boxy pod koniec sierpnia. Mamy tydzień do listopada… i oświadczenie Dawida Szynola, że na boxy jeszcze…. poczekacie. Kilka tygodni.

Koniec, bo szkoda strzępić ryja. Ha tfu!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Dawid Obserwator, na litość boską! „Nie miałem co jeść, mama robiła mi obiady” – felieton

Były raper dziękuje Bajorsonowi, a potem Bogu.

Opublikowany

 

dawid obserwator

Dawid Obserwator to idealny przykład, jak swoim karczemnym zachowaniem można zaprzepaścić i tak ledwo funkcjonującą karierę rapera, by potem żalić się, że mama musiała mu gotować obiady, bo ten ma dwie lewe ręce i nie może iść do normalnej pracy.

Dawid Obserwator od zawsze był 3-ligowcem z przebłyskami wyświetleniowymi, bez perspektyw na większy zarobek z rapu, bo sprzedaż jego płyt oscylowała wokół błędu statystycznego, a koncerty można było policzyć na palcach jednej ręki. W przypadku ulicznych raperów trzeba być naprawdę topką, żeby mieć booking koncertowy, z którego można utrzymać się na poziomie. Nawet Peja, który jest weteranem przez lata był pomijany w line’upach największych hip-hopowych festiwali, bo według organizatorów uliczny rap nie nadawał się na taką imprezę i wprowadzał negatywny klimat.

„Boję się, że w rapie nie osiągnę więcej” – rapował w maju 2022 roku były zawodnik Step Records. Trzy miesiące później okazało się, że młody Dawid Obserwator próbował zrobić karierę polityczną w strukturach PiSu. Był jednym z twórców młodzieżówki tej partii w Wałbrzychu. Gryzło się to trochę z jego późniejszą karierę ulicznika, ale wciąż to było do przełknięcia przez jego garstkę fanów. Wystarczyło się przyznać, obrócić w żart, zrobić cokolwiek innego niż kłamać. Tymczasem Dawid postanowił brnąć w fejki, że nic takiego nie miało miejsca i tak właściwie znalazł się tam przypadkiem i było to jednorazowe, więc nie ma tematu. Większy reserach sprawił, że pojawiły zdjęcia Obserwatora z prominentnymi działaczami PiSu, a także wyszły na jaw dokumenty, że raper z ramienia partii Jarosława Kaczyńskiego zasiadał w komisjach obwodowych.

Ledwo zipiąca rapowa kariera Dawida załamała się na amen, bo nie był już wiarygodny dla swoich słuchaczy. Na odchodne zdissował GlamRap.pl bo opisał jego przeszłość polityczną i wytknął kłamstwa. A prawdziwy uliczny raper przecież taki nie jest, bo to nieskazitelny gracz i dobry chłopak, który zawsze dorzuci się do rakiety.

Wałbrzyski raper po załamaniu kariery bynajmniej nie poszedł do pracy. Wynika to z jego najnowszych statementów, bo teraz żali się, że nie miał co jeść i obiady musiała mu gotować mama. To kolejna bezczelna zagrywka byłego rapera, czyli branie ludzi na litość i jednoczesne chwalenie się wynikami w branży disco-polo. To trochę tak jakby ksiądz zrzucił sutannę, został najbardziej aktywnym ze Świadków Jehowy i odtrąbił sukces, żaląc się na brak gosposi.

– Chciałem podziękować wam z całego serca, ekipie siemano soprano i Bogu, i też przede wszystkim sobie kochani, bo jak mam mówić szczerze to rok temu byłem na dnie nie miałem co jeść mama mi przynosiła obiady. Zobaczcie, ile zrobiłem w rok. I to nie chodzi o to, że chcę się chwalić, ale skoro taki wulkanizator z Wałbrzycha może to wy też.

To zabawne jak szybko można przemianować się z rapera na disco-polowca. W którym momencie w głowie zachodzi ten proces, że zamiast sztywnym chłopakiem z ulicy jesteś zabawnym grajkiem do kotleta z narkotycznymi refrenami, którym do tej pory twoje środowisko gardziło. Money is bitch.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2025.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: