Felieton
ROZKMINA: Po drugiej stronie lustra

Marzenia senne od zarania dziejów fascynowały ludzkość. Człowiek podejmował się interpretowania ich znaczenia w oparciu o przesądy, a potem starał się wyjaśnić ich funkcje za pomocą nauk racjonalnych, ale zagadka ich nie została do końca rozwikłana. Sny często stawały się inspiracją dla artystów, raperzy również nagrali kilka utworów poświęconych im oraz niezwykłym zjawiskom z nimi związanymi, opisując fantastyczny świat pełen nonsensu i absurdu, czasami w niczym nie ustępujący tak pod względem formy, jak i treści opisowi tego, co Alicja Z Krainy Czarów znalazła po drugiej stronie lustra.
Jednym z pierwszych naprawdę ciekawych utworów na temat sennej rzeczywistości jest jednozwrotkowa piosenka pt. ”Sen” z albumu WWO ”We Własnej Osobie” (2002). Zarapowany na klimatycznym, okraszonym chórkami bicie od Waco tekst utworu opowiada o realistycznym śnie, jakiego doświadczył pewnego razu Sokół. Marzenie zaczyna się przyjemnie, od wyrywania przypadkowo poznanych panienek, a kończy na przypomnieniu sobie przez rapera tego, że przecież ma dziewczynę. Piosenka po kilku latach od wydania doczekała się intrygującego, czarno-białego teledysku, który otrzymał dwie nagrody: Brązowy Off na festiwalu Offensiva, oraz na Yach Film za najlepsze zdjęcia.
Fokus w utworze ”Sny” opowiada z detalami o kilku swoich niesamowitych marzeniach sennych. Utwór zasługuje na uwagę ze względu na wspaniałą elokwencję z jaką raper snuje swe opowieści. Poszczególne składające się na zwrotki wersy przepełnione są wymyślnymi układami rymów, uwagę zwraca również zastosowanie w nim niezwykłych zależności brzmieniowych słów, przy zachowaniu pełnego sensu wypowiedzi. Fokus rymuje na przykład: ”Tak wspominam sny o których, nie zapominam w których/Stare opuszczone hale przecinają tory/A mury porastają wytrwale niczym korale struktury/Drzew których, konar za konarem pną się do góry/Małe detale niedbale niesie gdzieś podmuch wichury”. Za znakomity, sugestywny podkład do utworu odpowiada White House. Numer doczekał się ciekawego, animowane teledysku, i był piątym singlem promującym drugi solowy album rapera pt. ”Perwersje” (2011).
Koszmary senne zdarzają się wszystkim z nas. Umysł wizualizuje w nich nasze te skrywane, jak i jawne lęki, śnią nam się w nich więc przemoc, potwory, osoby z jakimi nie chcemy mieć więcej nic wspólnego, śmierć bliskich nam ludzi. Temat koszmarów został w Polskim rapie podjęty w wielkim stylu chyba tylko raz, przez Sokoła oraz Marysię Starostę na ich pierwszej płycie w utworze ”Polowanie Na Zło”. Raper opowiada w utworze o swoim najczarniejszym śnie: ”Miałem sen, czarniejszy niż kosmos/Gorszy od zła, wyraźniejszy niż ostrość/Ciekły azot był przy nim gorący/A ja śpiący byłem przytomniejszy od łowcy”. Koszmar zaczyna się od przyglądania się gwałceniu roześmianej kobiety przez kilku żołnierzy, a zaraz potem następuje jeszcze drastyczniejsza wizja w której ukazane jest dzieciństwo ofiary: ”Czas się zagiął i widziałem ją z matką/Miała sześć lat i to był gruby hardcore/Ojciec brał je obydwie do łóżka/Strzeliłem mu w łeb i nasiąkła poduszka”. Dalej jest już tylko coraz bardziej makabrycznie. Raper na przykład w pewnym momencie majaku staje się świadkiem zbrodni dzieciobójstwa, samemu również będąc mordowanym: ”Ktoś mnie szarpnął za ramię, byłem w wodzie/Obok mnie topił się mały chłopiec/Światło dziwnie łamało się bokiem/Zrozumiałem, że jesteśmy pod lodem/Miałem beton na nogach, lecz żyłem/A dzieciaka przytapiał ktoś kijem”. Sen kończy się spotkaniem z ciężarną kobietą noszącą w sobie zło. Zdecydowanie jest to najbardziej przerażający, sugestywny numer w Polskim Rapie. Nagrany został na ciężkim, absolutnie złowieszczym podkładzie autorstwa Shuko i Fonty of Hustle Heart, a Marysia Starosta wspaniale podkreśliła klimat piosenki chórkami.
Rzadkim, ale bardzo interesującym i niezwykłym zjawiskiem związanym ze śnieniem jest poczucie oddzielenia się od swojego ciała fizycznego duchem/świadomością (takie niefizyczne ciało nazywa się ciałem astralnym). Stan ten nazywa się eksterioryzacją albo OOBE (z ang. Out Of Body Experience – Doświadczenie Przebywania Poza Ciałem) i czasami udaje się osiągnąć zupełnie niechcący, ale można wywoływać go naumyślnie dzięki stosowaniu rozmaitych ćwiczeń pozwalające utrzymać umysł na granicy snu i jawy, aż do momentu, w którym ciao ogarnie tzw. paraliż przysenny – stan uniemożliwiający ciału poruszanie się w rzeczywistości zgodnie z ruchami wykonywanymi we śnie, takimi jak bieg czy skok. Podczas tego typu wyjść z ciała doświadcza się możliwości eksplorowania bez żadnych ograniczeń czasoprzestrzeni, a wszystko to przy zachowaniu zupełnego realizmu i świadomości. OOBE istnieje faktycznie, przedmiotem sporów pozostaje tylko to, czy stanowi jedynie niesamowitą formę snu, czy też jaźń naprawdę może oddzielić się od ciała fizycznego. Fenomenowi OOBE zostały poświęcone co najmniej trzy rapowe utwory, są na tyle interesujące, że warto im się przyjrzeć z bliska.
Ten Typ Mes w numerze ”Lecę do Ciebie” wraz z Hade (ZETENWUPE) zawartym na wydanej w 2011 roku specjalnej edycji albumu „Alkopoligamia: Zapiski Typa”, opowiadają o swoich podróżach astralnych. ”Arcymistrzowskie sny, wśród snów cymes, perełka/Gdy Morfeusz wyjmuje mi duszę, jak chustkę z pudełka/Jest lekka, ciało chrapie ciężko i wiem/Że mój duch może pofrunąć teraz tam, gdzie chce”. – Zaczyna Ten Typ, w pierwszej zwrotce opowiadając o odwiedzeniu dziewczyny, o której uwagę walczył z dużym poświęceniem przez długie lata. ”A teraz chwytam jej parapet i zerkam/Śpi, zębem czasu tknięta, wciąż ponętna/Pakowałem się w kłopoty, by zwrócić jej uwagę/Dziś nikt nie zwróci mi tych lat, na które eL kładę”. W drugiej zwrotce poszukuje byłego kolegi, który obciążył na komendzie policyjnej swoich znajomych zeznaniami: ”I gdy teraz o nim myślę, nie wiem gdzie pofrunąć/Choć to sen i grawitacja jakby zjarała skuna/I jak Cię spotkam, pucuj mi wszystkie szczegóły/Czemu zgiąłeś sztywny kręgosłup i prawilne reguły”. Hade w trzeciej zwrotce utworu nawija o doświadczeniu śmierci klinicznej, podczas którego również znalazł się poza swoim ciałem fizycznym: ”Ku wielkiej feldze w Mercedesie S-ce/Stojącym na podjeździe prywatnej willi w mieście/Nie śnię, mam inny lot, widzę wnętrze karetki/Szpital, zapis ilości alkoholu we krwi/Personel mnie wita strzykawką z wkładem/Potęgującym dawkę i tak już mocnych wrażeń”. Podczas pobytu ”w poza” MC wspomina również z sentymentem byłą dziewczynę, obecnie mającą dziecko z jego byłym kumplem.
Fisz w utworze ”Zaraz Wracam” z albumu ”Na Wylot” (2001) również poruszył temat podróży astralnych. Raper nawija o żałości fizyczności swego ciała obserwowanego z perspektywy całkowicie wolnego przecież ducha: ”Zostawiam swoje ciało/Chciało leżeć w bezruchu, więc tak zostało/Patrzę ma nie z góry/Na tę żałosną kombinację mięsa, kości/Czasami mam ochotę już nie wracać/Lecz mam kilka spraw do załatwienia”. Po powrocie jeszcze boleśniej odczuwa rozczarowanie ograniczeniami i przymiotami swej cielesności: ”A powrót nieco żałosny, bezlitosny los/Kiedy znów dźwigać muszę ten ogromny łeb, ten wielki nos”. Utwór jest nastrojowy, warto go posłuchać chociażby z uwagi na dość dokładny opis tego, jak opuścić swoje ciało fizyczne.
Na nowym albumie Kieleckiego rapera Mediuma pt. ”Graal” znalazł się utwór ”Astral”. Mniej więcej od połowy raper opisuje w nim religijną wizję, której dostąpił podczas paraliżu sennego. Pewnego razu obudził się ze snu nie mogąc się ruszyć i zobaczył na ścianie płonący krzyż, oraz usłyszał dochodzący zza zasłony głos samego Boga, powierzającego mu misję przekazania ludzkości jego słów. Stwórca kazał się nawracać ludzkości mówiąc, że czas jest bliski. Zapewnił również o realności diabła: ”To jest nakaz, wyprzyjcie się szatana/On jest realny, straszny, nie chcesz go zobaczyć/Nie chcesz personifikacji deformacji diabła”. Ekstazy religijne czasami zdarzają się ludziom praktykującym wychodzenie z ciała. Darek Sugier, jeden z czołowych polskich OOBEnautów (tak nazywa się ludzi praktykujących podróżowanie poza ciało) mający za sobą wieloletnią praktykę i trzy książki napisane na ich temat, podczas swoich ostatnich podróży poza ciało doświadczył religijnej ekstazy. Ostatnia jego książka mająca swą premierę w tym roku, pt. ”Reportaże Świętego Piotra”, w całości poświęcona jest jego spotkaniom z Bogiem Ojcem, Jezusem, Diabłem, wizytami w niebie oraz piekle. Człowiek ten twierdzi, że jest inkarnacją Świętego Piotra, oraz że otrzymał od Boga dar stygmatów. Zamieszcza na jednym z forów dyskusyjnych zdjęcia swoich dłoni, na których tworzą się dziwaczne wklęsłości, nawracając przy okazji ludzi na wiarę w Boga.
Z paraliżem sennym związane jest często wiele nieprzyjemnych wrażeń – uczucie zapadania się w łóżko, spadania, słyszenie nieprzyjemnych dźwięków (zgrzytów, dudnienia, trzeszczenia, pisków) oraz przerażające wizje rodem z najczarniejszych horrorów. Czasami na skutek zaburzeń snu lub prób eksterioryzacji ludzie budzą się w nocy nie mogąc się ruszyć, i doświadczają upiornych wizji. Często słyszą, jak ktoś włamuje się im do domu i spaceruje po nim, lub czują obcy, natarczywy dotyk. Paraliżowi sennemu sprzyja przyjecie podczas snu pozycji horyzontalnej, utrudniającej oddychanie. Umysł często wizualizuje wtedy zmorę siadającą na klatce piersiowej człowieka i duszącej go. Takie nocne majaki nazywane były wieczornicami lub dusiołkami, i prawdopodobnie dały początek ludowej wierze w demony. Z czasem, na wskutek stopniowo postępującej urbanizacji nastąpił zanik wiary w czarownice oraz inne magiczne istoty, i lęki związane z nimi ustąpiły tym bardziej fantastycznym, jak chociażby strachem przed lansowanymi w filmach SF najazdami przybyszów z obcych planet. Strach ten znalazł ujście właśnie w paraliżu sennym, czego dowodzi szereg typowych dla niego objawów, towarzyszących wrażeniom ludzi głęboko przekonanych o tym, że zostali uprowadzeni przez kosmitów, przeprowadzających na nich potem dziwaczne badania.
Takie kosmiczne porwanie opisuje Vixen w utworze ”UFO” kończącym jego najnowszy album ”Kontinuum”. Opis zdarzenia jest podany z najdrobniejszymi detalami na niepokojącym podkładzie autorstwa Vixena i Nalefa, i zawiera również wzmianki o symptomach typowych dla paraliżu sennego: ”Ja ciągle parter, sparaliżowane mam kończyny”, na zakończenie dodaje: ”Nagle czuję kłucie w mózgu, coraz większy amok/Chwilowy przypływ bólu jakby coś się wwiercało/I wracało do rozumu, chyba wraca mi tożsamość/aż ląduje w swoim łóżku, budzę się – czwarta rano!”. Chociaż raper podczas trwania swojej sennej przygody odczuwał zmęczenie i strach, miała ona pozytywne zakończenie, bowiem dane było mu zaznać poczucia jedności z całym stworzeniem: ”(…) Zaczęli się śmiać, i nagle poczułem tam, ze miłość wypełnia nas/Zrozumiałem że jedno jest wszystkim, wszystko jednym/Bo cały wszechświat w naszej świadomości jest zamknięty/To wlewa się we mnie wtedy, przenika każdy atom/Jesteśmy jednym, nie ważne człowiek, czy aligator/Na poziomie energii jesteśmy wspólną jaźnią/To nasza próżność zatarła naszą jednobarwność”. W innym utworze zawartym na płycie pt. ”Orły” raper wspomina o praktykowaniu OOBE: ”Odkrywam prawdę, gdy się tam przenoszę/Podróżując Astralnie po wewnętrznym kosmosie”.
Mam nadzieję, że omówione utwory pokazują dostatecznie dobitnie, że rzucanie się w objęcia Morfeusza może być bardziej przyjemne, niż to się wydaje większości ludzi. Jako że niesamowitość niektórych z opisanych w artykule zjawisk może budzić konsternację, zapraszam czytelników do samodzielnego zweryfikowania w praktyce swoich opinii na ich temat. Praktykuję od dosyć dawna OOBE, i stworzyłem jakiś czas temu poradnik, w którym zainteresowani znajdą szczegółowe wskazówki dotyczące tego, jak opuścić swoje ciało fizyczne podczas zasypiania na moim blogu.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Felieton
„Rhythm + Flow” Made in Poland – czy spełnił oczekiwania? – felieton
Podsumowuję polską edycję rapowego show na tle reszty świata.

Polska scena muzyczna doczekała się własnej wersji popularnego show Rythm n Flow, gdzie młode raperki oraz raperzy walczą o kwotę pieniężną, a zarazem o kontakty i popularność. Pierwsza edycja tego formatu, przewidywalnie, miała miejsce w Stanach Zjednoczonych. W jury zasiedli Cardi B, T.I. i Chance The Rapper, którzy znaleźli naprawdę zdolnego rapera, który zrobił bardzo konkretną karierę w Stanach, bowiem D Smoke otrzymał trzy nominacje do Grammy. Można by powiedzieć: damm, that’s what’s up! Jeżeli udział w programie Netflixa potrafi tak napędzić karierę i wykreować rapera, który w gruncie rzeczy wcale nie oferował komercyjnego rapu, czuję potencjał na kilometr. Natomiast ostatnia edycja z obłędną Latto, DJ Khaledem i super tekściarzem Ludacrisem wzbudziła we mnie (i wielu) bardzo mieszane uczucia. Zwycięzcą dla wielu widzów był tylko jeden, jednak zupełnie inny gość zgarnął hajs – raper, który nie prezentował się w każdym odcinku jako lider i nie postawiłabym na niego 5 PLN-ów.
W Ameryce jak na Eurowizji
Kontrowersyjna produkcja na pewno istotnie przyczynia się do rozwoju kariery i rozpoznawalności aspirujących muzyków. Realizacja samego show ma dość hip-hopowy wydźwięk, stylówki się zgadzają, tak samo jak zaproszeni producenci muzyczni oraz goście-jurorzy grubego formatu, jak np. Eminem. Ostatnia amerykańska edycja dała mi jednak wrażenie konkursu, który ma jakieś dziwne zasady… jak Eurowizja.
Edycja francuska vs włoska
Żeby nadać trochę jeszcze większego backgroundu, dodam, że edycja francuska również jest małym rollercoasterem, bo nie wszystkie werdykty były faktycznie oceną talentu, a bardziej opierały się na potencjale packagingu, co w sumie idealnie opisuje to, co dzieje się od kilku lat w przemyśle hip-hopowym. Wszyscy pogubili się między bletkami, różowym spritem, autotunem, sztuką pisania i BBL na loży VIP, albo wyrokami w pace za białe noski. To jak zainwestowanie w słaby temat, wrzucenie go do drogiego grindera, zwinięcie łodygi w złotym papierku i narzekanie na syntetyczne zapachy. Ten program pokazuje jak Gen Z reprezentuje obecnie kulturę rapową, która przeszła bez wątpienia transformację. Obok Francji wybitnie ekscytującą edycją jest wersja włoska, gdzie legenda rapu Fabri Fibra w drugiej odsłonie show bardzo pilnuje tego, aby oceniane były skille raperskie, a nie tylko wygląd i stylówka, dlatego program wygrał freestylowiec Cuta. Czyli jednak dostrzeżono, że może nie warto postępować jak większość majorsów, tylko dać szansę ludziom z prawdziwym talentem – ale nie zapominając o tym, że rap to biznes.
Rhythm + Flow – Made in Poland
Wersja polska była dla mnie bardzo nieoczekiwaną i zaskakującą niespodzianką, postawiłabym stówkę, że kolejna edycja odbędzie się w Niemczech. Here we go, biało-czerwoni na Netflixie, gdzie polskie „kur$a” zostało jednak w angielskim dubbingu przetłumaczone. Cały świat będzie myślał, że żeby dogadać się z Polakiem, wystarczy użyć f#ck jako co drugie słowo – very good, my friend. Okej, przekleństwa są nieodłącznym elementem polskiego rapu, chyba w tej kwestii od wielu lat się nic nie zmieniło, nawet na Netflixie…

Dziarma, Sokół i Bedoes porozjeżdżali się po kraju, szukając młodych, nowych i starych talentów. Zajaweczka z Poznania wywołała wzruszenie i kilka łez się potoczyło. Ostatnia włoska odsłona nagrodziła widzów bardzo fajnymi wizualami graficznymi i formą, w jakiej zostały przedstawione miasta oraz miejscówki, w których toczyła się akcja. Polska postawiła na komunistyczne bloki i małe zajaweczki z centrum. Globalni widzowie pomyślą, że wszyscy Polacy mieszkają jak w paryskim ghettcie Saint Denis – stary, tam to dopiero bloków w tej Polsce. Trąci tu ostrą ironią, w istocie Polska nie ma dużo wspólnego z blokowym ghettem, tak jak inne kraje Europy. Przyjęło się, że bloki to rap, a rap to ulica, ale o tym później.
Pyskata Kara
Znajomą twarzą w show jest pyskata Kara, która mówi to, co myśli, i brutalnie ocenia innych uczestników, mówiąc im wprost: „hej, to jest słabe”. Tak czułam, że to będzie czarny koń tej edycji, bo na tle innych intensywnie wyróżnia się swoimi umiejętnościami. Eliminacje, które zaprezentowały się na takie średnie okej, wyłoniły kilku mocniejszych zawodników i zawodniczek – niestety wielu z nich odpadło w Cypherach. Do udziału w show zostały również zaproszone osoby przez twórców formatu, casting, ale układy i polecenia, nie gwarantują im w istocie przejścia dalej. Bądźmy szczerzy: 24h na napisanie zwrotek i ich zapamiętanie przerosło wielu z nich, ale czy taki challenge jest naprawdę wielką weryfikacją talentu? Szelest odpadł niesłusznie z tej gry, widać było, że gościu ma charyzmę i potencjał, a Ywisa pamiętam jeszcze jako nastolatka, kiedy zaczynał tworzyć muzykę. Miło było zobaczyć, że nadal stara się realizować swoje marzenia.
Waga Bedoesa
Jurorzy mają swoich faworytów, konkurują między sobą o to, kto znalazł lepsze talenty. Jak na razie topowe wyniki zgarnia drużyna Sokoła. Dziarma szalała za Baby V, która w eliminacjach dostała „jestem na tak” z bardziej image’owych względów, ale w końcu to telewizyjne show. Bedoes, grający rolę ojca, najchętniej przepuściłby wszystkich, chociaż potrafi gniewnie, bez pardonu zaburczeć, posmagać paskiem krytyki i zbesztać młodych muzyków, aby ich zmotywować. Jestem dobitnie rozczarowana bodyshamingiem, który trochę psuje mi mood podczas oglądania tego show. Czy waga Bedoesa to jest naprawdę coś tak ważnego, że uczestnicy i jurorzy bezczelnie o tym non stop nawijają? Jeśli miała być to beczka przewodnia Nowego Rozdania, sorry, not sorry – super słabe i płytkie. Widać, że Polska nadal ma problem z jakąś ogólną akceptacją.

Od kiedy freestyle to nie FREE STYLE?
Bitwa freestyle’owa (powinnam chyba wziąć to słowo w cudzysłów) rozwaliła najbardziej system całego programu i pozostawiła posmak taniego jabola w ustach. Kara kontra Ja22y (wielokrotnie nazywana albo Jazzy, albo Jezzy – warto byłoby zgadać się, jak ma się wymawiać jej ksywkę, ponieważ to bardzo ważny aspekt jej marki). Ja22y pocisnęła Karze po rodzinie i ojcu alkoholiku. Zaatakowana dotkliwie tą linijką, doświadczona raperka odpowiedziała na to, jak to się w bitwie robi, spontanicznym freestylem, a nie wcześniej napisanym tekstem. Nawet największy kozak nie jest emocjonalnie pusty, bo bardzo często silne osoby mają sporo dużo emocji w sobie, dlatego zarzucanie Karze, że nie odbębniła swojego napisanego wcześniej tekstu, jest mało dojrzałe. Dla mnie była to i jest definicja bitwy freestyle’owej, dla jurorów rozczarowująco nie. Kara odpadła z tego show, a program miał zapewne pomóc jej rozwinąć swoją karierę lub ją uratować. Czytając między wersami, zastanawiam się, nad tym, że w Polsce może nie ma już popytu na uliczny rap? Wręcz przeciwnie wygląda to w innych krajach Europy, gdzie to nadal street raperzy robią wielkie kariery.
Czego chce jury?
Intrygującą postacią jest Kajtek, który postępuje podobnie jak taktyka uwodzenia mężczyzn w książce dla kobiet: bądź tajemnicza, zagadkowa, pewna siebie, dawaj hints, wycofaj się i nie odsłaniaj wszystkiego od razu. Jurorom się to jednak nie spodobało, a Kajtek wyśmiał ideę dzielenia się swoją całą historią i promowaniu rodziny w klipie jako wyznacznika autentyczności. Jury chciało kogoś z jajem, jak naszyjniki Dziarmy – loud and proud – gościa, który miał osobowość samca alfy, pasującą analogicznie do tego biznesu. Mimo – moim zdaniem – najlepszego klipu Kajtek odpadł, a teoretycznie był bardzo dobrym packagingiem. Tu znowu mam wielkiego clasha – o co kamman, jury? Podobny mindf#ck po tym, jak Sokół zarzucił Zippy Ogar, że jego performance na eliminacjach był „za dobry”, albo Dziarma Ja22y, że nie ma osobowości, ale jest komercyjna. Challenge stworzenia teledysków miał za zadanie zbudować więzi z publiką, odkrywając swoje rodzinne strony i przyjaciół, podobnie było w innych edycjach Rythm n Flow. Natomiast czy pokazywanie bliskich czyni Ciebie kimś autentycznym? Ludzie sukcesu to bardzo często One Man/ Gial Army, ale okey w Rythm n Flow chodzi bodajże o represent oraz lokalny support.

Bardziej ekscytujące występy na żywo to sprawdzian prezencji scenicznej, umiejętności tanecznych, kontaktu z publicznością i dykcji. Mam wrażenie, że koncerty rapowe ostatnimi czasy to takie catfishe z Tindera, ładnie opakowane, ale na żywo nie bardzo. Boron i Po Prostu Kajtek wypadli podczas tego wyzwania solidnie, dostarczając nam przyjemnych wrażeń. Highlightem tego epizodu był Żabson – profesjonalny typ, gotowy do pomocy, krytyczny, ale ziomalski, za wszelką cenę chce pomóc swojemu podopiecznemu w wygraniu hajsu! Wybitnie mnie to ujęło, w tym biznesie trudno jest o szczere wsparcie.
Ostatnie Rozdanie – wielkopolski finał!
Tak jak życzę Ja22y jak najlepiej, poczułam satysfakcję z trafnego wyboru finalistów i jej braku w ostatniej trójce. Dziewczyna ma talent, ale czy rapowy? Podobnym diamentem do oszlifowania jest sympatyczny Boron, który pozytywnie udowodnił, swoim ostatnim występem, że drzemie w nim potencjał, tylko potrzebuje trochę czasu i praktyki, wielu myśli, że raperem zostaje się w jeden dzień, not really. W tym momencie chciałabym podziękować Boronowi za nawijkę i za to, że przywrócił honor Donguralesko. Niestety Sokół w zajawce przedstawiającej Poznań, nie wymienił tego rapera w wielkiej trójce największych poznańskich legend, zabolało. Ponadto uczestnik, który jest przedstawicielem Gen Z, i nadal słucha majstra słowa czyli Gurala rokuje w mojej opinii bardzo dobrze.
Rythm n Flow ma momentami, koindencyjny mechanizm, oparty na tym, że lider tego programu z reguły go nie wygrywa. Po prostu Kajtek wzruszył do łez ludzkiego Bedoesa swoim artyzmem i predyspozycjami do pisania solidnych tekstów, pokazując, że nadal mamy w Polsce inteligentnych raperów, którzy znajdą swoich odbiorców pośród elokwentnych słuchaczy. Ciężko było zdecydować, kto na wygraną bardziej zasłużył, ponieważ Zippy Ogar rozwalił scenę bangerowym kawałkiem, pokazał uniwersalność, a takie biciory z reguły pomagają wygrać ten program. Czyj numer będzie częściej odtwarzany na Spotify, i kto ma szansę na bycie elastycznym, takie pytanie zadają sobie często jurorzy tej Netflixowej ramówki. To ta stara i dobrze znana w środowisku walka: czy pozostać wiernym swojemu stylowi, czy być różnorodnym? Zippy ominął comfort zone i to pomogło mu wspiąć się o level wyżej, robiąc duży krok naprzód!
Muszę odpalić teraz wersję angielską finału, żeby zobaczyć jak przetłumaczono po angielsku literackie rzucanie mięsem, w żadnej edycji tego programu nie więdły mi uszy tak jak w Nowym Rozdaniu.

Felieton
Śliwa poszedł w disco-polo. Bajorson alfonsem raperów-przegrywów – felieton
Drugie życie raperów, którym nie wyszło.

Rapowe przegrywy – Śliwa i Dawid Obserwator, którzy nie poradzili sobie na scenie i zostali wykluczeni przez słuchaczy ze środowiska, zostali wskrzeszeni przez Bajorsona jako disco-polowe przystawki.
Nie poszło ci w rapie? Czekaj na telefon od Bajorsona. Ten idealnie odnalazł się w roli alfonsa zbierającego z ulicy niechciane dziwki. Szybka metamorfoza, delikatny glow up i trafiasz dzięki niemu na inne osiedle, na którym znali cię co najwyżej z ksywki. Jak się postarasz i będziesz głośno jęczeć masz szansę zostać na dzielni k**wą miesiąca.
Czekam już na głosy oburzenia za wstęp, którego metaforyczność idealnie oddaje położenie w jakim znaleźli się wspomnieni w leadzie dwaj absztyfikanci pragnący dorobić kosztem resztek jakiegokolwiek street creditu, który i tak prawie w całości zmarnowali przez swoje zachowanie.
Dawid Obserwator i Śliwa to dwaj zupełnie inni raperzy o kompletnie różnych poziomach umiejętności i zdecydowanie innym piórze. Pierwszy z nich to ulicznik o bardzo prostych rymach, który dał się poznać jakiejś szerszej publiczności tylko dlatego, że został wzięty pod skrzydła Step Records. Kiedy przestał się klikać został wyrzucony z labelu. Nastąpiło to po jego medialnej klapie, kiedy wyszło na jaw, że w przeszłości miał związek z PISem. Uważam, że nie to go pogrzebało na rapowej scenie, tylko to w jaki sposób próbował się od tego odciąć – kłamiąc w żywe oczy, co błyskawicznie było weryfikowane na jego niekorzyść. Kilka takich wpadek i po karierze. Step zakręcił kurek i nastała bieda.
O poczynaniach Śliwy informowaliśmy od lat. Nie wysyłanie płyt fanom (czekamy już 4 lata na zakupiony krążek), krętactwo, bajeranctwo i jego fani, którzy nazywali go oszustem pod własnymi postami, które wrzucał na sociale. Ostatni wkręt do jego trumny „kariera Śliwińskiego” wkręcił Grande Connection. Wcześniej kilka gwoździ wbił też sam Peja, który zakończył z nim współpracę, jasno podkreślając, że został on wyrzucony z wytwórni, a nie odszedł dobrowolnie.
Bajorson to prawilniak, kryminogenny rap, ale z humorem. Dał się poznać jako freestyle’owiec z dużym dystansem i bekowymi przekminkami. Nigdy nikomu nie wkładał do głowy ulicznych zasad. Nie udało mu się zarobić z rapu tak jakby tego oczekiwał. Od niedawna robi disco. Pykło. „Bailando” po miesiącu ma 10 baniek na samym Youtube. Do projektu został zaangażowany Dawid Obserwator. Też prawilniak, ale z tych o twardych, ulicznych zasadach. Wkładał w głowę dzieciaków truizmy, moralizował, mówił latami w swoich liniach jak należy postępować. Skończył śpiewając narkotyczne refreny u Bajorsona.
Obserwator nie jest jednak wybitnym twórcą. Drewniane flow i monotematyczność. Pierwszy singiel disco się udał, ale to trudne do powtórzenia. Bajorson wydaje się to wiedzieć i zaangażował dodatkowo kogoś będącego półkę wyżej. Śliwa jest bardziej melodyjny. Miał być drugim Peją, ale żeby nie ubrudzić się fizyczną pracą, stara się jeszcze resztki godności sprzedać na disco-polowych refrenach. Został właśnie zatrudniony przez Bajora do potencjalnego kolejnego hitu wszystkich okolicznych potupajek. Jedyny „Piątek” jaki jednak polecam, to ten Dakanna. Przy tym poniżej nie klikajcie w trójkąt, chyba że jesteście masochistami.
Felieton
„Chrupki dla szonów”. Niefortunna nazwa chrupek Bambi? – felieton
Słuchaczom i artystom kojarzy się ona niezbyt dobrze.

Bambi ma swoje chrupki. We wtorek raperka rozpoczęła kampanię reklamową, a sieć od razu wrzuciła jej nowy produkt do niezbyt przyjemnego worka. Wszystko przez nazwę „Bambiszonki”.
Co to jest Bambiszon?
Najpierw powinniśmy sobie zadać podstawowe pytanie o „Bambiszona”. Co to tak właściwie jest? Po przeszukaniu sieci wyłaniają się nam dwa główne znaczenia tego słowa:
- To osoba, która jest początkującym graczem, słaba w grze, lub niedoświadczona.
- „Bambiszon” może być porównywany do niezdarnego, słabego, naiwnego, czy niedojrzałego człowieka.
Bambiszon odnosi się także do ksywki raperki Bambi, która czasami – choć bardzo rzadko i możemy domyślać się dlaczego – korzysta też z pseudonimu „Bambiszon”. Takowy jest m.in. w jej nicku na TikToku – bambi.bambiszon.
Bambiszonki – „chrupki dla szonów”
To właśnie odnosząc się do swojego alternatywnego pseudonimu, Bambi nazwała swoje nowe chrupki „Bambiszonki”. W powyższym kontekście nie wygląda to na zbyt fortunną nazwą, ale uwierzcie, może być jeszcze gorzej.
Drugi człon ksywki raperki „szon”, spopularyzowany przez filmy Patryka Vegi odnosi się do „kurwiszona”, czyli kobiety lekkich obyczajów. To właśnie z tym sporej części osób kojarzą się nowe chrupki Bambi:
„Pani córka to jest Szon
Jaki szon?
Kurwiszon”
„Pani córka to jest Szon
Jaki szon?
Bambiszon” – brzmi ugrzeczniona wersja. Wiele wpisów pod informacją o nowym produkcie raperki, który trafił do Żabek tak właśnie wygląda. Komentujący są naprawdę bezlitośni:

Oska030 o chrupkach raperki
Na temat „Bambiszonków” wypowiedział się także Oska030 z Baba Hassan. Jak widzimy, mu również ich nazwa kojarzy się jednoznacznie:

Innym skojarzeniem, za którym Bambi też raczej nie będzie przepadać jest:
Bambiszonki to pomyślałam od razu o cycach https://t.co/em7USVeWdd
— wikusia♡ (@wisunkusia) May 19, 2025
Nazwa niefortunna, a wręcz zła
Niestety, nazwa nowych chrupek Bambi nie jest zbyt fortunna. Nie udało się w tym przypadku przewidzieć reakcji sieci na „Bambiszonki” przez speców od marketingu. Nie ukrywajmy też, że to produkt skierowany przede wszystkim do dzieci. Oczami wyobraźni widzę już jak wyzywają się one „szonów” albo co gorsza „kurwiszonów” tylko dlatego, że ktoś kupił sobie w Żabce chrupki. Dzieci bywają okropne i to bardzo prawdopodobny scenariusz, skoro starsi w taki sposób robią sobie z tego bekę.
Felieton
Jongmen wykupił boty? Ścigać powinni też jego grafika – felieton
Jongmen poszedł w ślady Sentino.

Jeden z ostatnich swoich numerów, Sentino postanowił wypromować botami, które dodawały randomowe komentarze i tym samym zwiększały zasięg teledysku. Czy na podobny ruch zdecydował się Jongmen?
Kupione łapki w górę u Jongmena?
Ścigany przez polskie służby listem gończym Jongmen, wiedzie luksusowe życie w Dubaju. Co jakiś czas wypuszcza też nowe numery. Tym razem otrzymaliśmy od niego „Tranquillo” z gościnnym udziałem Palucha. Niestety, już chwilę po premierze coś nieładnie pachnie.
Po godzinie od premiery nowy numer Jongmena ma ponad 2 tys. wyświetleń i 3,2 tys. łapek w górę. Wprawdzie licznik Youtube’a czasami nie wyrabia, to taka ilość łapek w tak krótkim czasie budzi duże wątpliwości. Tym bardziej, że premierę od Jongmena możemy porównać z nowym kawałkiem Gurala, który ukazał się w tym samym czasie:
- Jongmen „Tranquillo”: 2.3k. wyświetleń, 3.2k łapek.
- Gural „Totentanz”: 6k wyświetleń, 900 łapek.


Co kierowało Jongmenem, żeby sięgnąć po boty? Możemy tylko przypuszczać, ale głośno myśląc może to wyglądać tak, że pomysłodawca Jongcoinów zaprosił sobie do numeru Palucha, poważnego gracza z mainstreamu i nie mógł sobie pozwolić na to, żeby ten numer przeszedł bez echa lub miał jakieś skromne zasięgi.
PS. Na czas pisania artykułu Paluch nie włączył się w promocję klipu.
Jongmen – mistrz okładek
To nie koniec nowości od Jongmena i będąc dalej przy premierze nowego singla nie mogę przejść obojętnie wobec jego strony graficznej. Przez lata raper raczył nas ponadprzeciętnymi artworkami, które dodawały uroku jego singlom i płytom. Nic w tej kwestii się nie zmieniło. Raper kontynuuje cały czas współpracę z tym samym grafikiem. Wystarczy spojrzeć na okładkę nowego singla, o której nawet trudno powiedzieć, że powstała na kolanie.
Ciekawi mnie proces komunikacyjny między Jongmenem a grafikiem. Mógł on wyglądać tak:
- Jongmen: Ejj, potrzebuję zajebistą okładkę.
- Grafik: Na kiedy?
- Jongmen: Mordo, za minutę premierą.
- Grafik, Luz mordo…

Gandi Ganda „Goronce wersy płonom” ma godnego następcę. A co na to Paluch, który jednak od lat dba o swoją nieskazitelną identyfikację wizualną? Hmm…

Felieton
Bonus RPK nie chce być patusem z ulicy, więc wydaje płytę… „Głos ulicy” 👀 – felieton
Czego nie rozumiesz?

Bonus RPK postanowił zjeść ciastko i mieć ciastko. Jego działalność po wyjściu z więzienia jest pełna absurdów i sprzeczności.
BGU nie chciał trafić za kraty w związku z wyrokiem za handel narkotykami. W jednym momencie wszystkie antysystemowe hasła przez niego głoszone przestały mieć znaczenie i raper zaczął pojawiać się w mainstreamowych mediach, którymi do tej pory gardził. Przekonywał, że jest niewinny, ale oczy kota ze Shreka nie zrobiły wrażenia na organach ścigania.
Odsiedział niepełny wyrok z zasądzonych ponad 5 lat. Zaraz po wyjściu na wolność rozpoczęła się fala braku konsekwencji w jego działalności. Pokazywanie się z „kanapką hajsu”, kiedy chwilę wcześniej żebrało się każdą złotówkę. W tym przypadku fani szybko wyjaśnili flexownika, dając wyraz swojego niezadowolenia i rugając Bonusa na jego własnych profilach społecznościowych.

Chwilę później kolejna wtopa. Próba przyciągnięcia kupujących na preorder płyty poprzez fejkową ilość osób na stronie. Bonus postanowił ściemnić na stronie z preorderem, że zainteresowanie jego płytą jest naprawdę duże. Oczywiście był to fejk i obok przycisku „Kup teraz” był licznik z losowo pojawiającymi się cyframi, a nie z faktyczną liczbą osób, która była zainteresowana zakupem albumu. Może i kłamstewko, ale zawsze kłamstewko.
Janusz Schwertner znany ze swoich lewicowych poglądów, niedawno bronił polityki migracyjnej, a także atakował Grzegorza Brauna. Z drugiej strony Bonus, który kojarzył się zawsze z prawicowymi poglądami. Ulicznik z zasadami. Nie przeszkodziło mu to jednak w nawiązaniu współpracy z lewicowym dziennikarzem, który napisał mu książkę, żeby spieniężyć pobyt za kratami.
Grande Connection nazwał Bonusa, który trenował też jakiś czas temu z Matą (ojciec Marcin Matczak ma powiązania polityczne) – wspólnikiem systemu. Trudno nie odnieść takiego wrażenia po jego ostatnich ruchach, tym bardziej, że chce on oficjalnie zerwać z ulicą – o czym zaczyna opowiadać w wywiadach.

Najnowsze doniesienia od Bonusa są takie, że przeszkadza mu już bycie ulicznikiem.
– Nie chcę już być uważany za jakiegoś Bonusa-patusa, który siedzi w klimatach ulicznych i ma zamkniętą głowę. Jestem ojcem, mam dzieci, które są wychowane w zupełnie innych czasach. Kiedyś raper miał jakieś swoje ramy, poza które nie wychodził. Dzisiaj rap jest wszędzie. Jeżeli ktoś w tych ramach pozostał, to ciężko mu zaakceptować nową rzeczywistość – wyznał w rozmowie z Newonce.
Bonus dorósł, nie chce być uważany za patusa z bramy, bo taki wizerunek przeszkadza nie tylko w życiu prywatnym, ale też w interesach. Marki nie chcą być kojarzone ze złą ulicą, menelami i penerami. Dlatego szef Ciemnej Strefy włączył najzwyczajniej w świecie tryb „family friendly”. Swoja drogą – świetny ruch i szkoda, że tak późno.
Jak zatem łagodnie obejść się z wiernymi fanami, których przez dekady karmiło się prawilną gadką? Nazwać płytę „Głos ulicy”. To nie żart. Bonus z jednej strony odcina się od ulicy w wywiadach, a z drugiej zapowiada nową płytę zatytułowaną „Głos ulicy”. No chyba sezamkowej w tym wypadku.

Patrząc na kandydatów na prezydenta, dostawiłbym w najbliższej debacie jeszcze jeden pulpit, przy którym znalazłby się Pan Oliwier. Jest idealnym przykładem politycznego bełkotu: jedno mówi, drugie robi.
PS. Więzienie resocjalizuje. Przypadek Artysty Kombinatora potwierdza tę tezę, bo z antysystemowca stał się on przykładnym obywatelem, który nie chce być już ulicznikiem, ale jeszcze chociaż jedną nogą tam zostanie, żeby nie odciąć całkiem pępowiny, przez którą mógłby stracić płynność finansową . Człowiek zasad (zobacz).
-
News3 dni temu
Dramat Bonusa RPK i Sujbita. Cieszyli się z wygranej Trzaskowskiego 2 godziny
-
News2 dni temu
Arab ujawnił, od czego był uzależniony
-
News5 dni temu
Zapytaliśmy Piha o słynną reklamę w jacuzzi
-
News3 dni temu
Diox: „Jestem królem bangerów”
-
Felieton4 dni temu
„Rhythm + Flow” Made in Poland – czy spełnił oczekiwania? – felieton
-
News2 dni temu
Sokół: „Jeżeli raper nie ma grubej skóry, to niech spier**la”
-
News1 dzień temu
Kinny Zimmer oberwał od po prostu Kajtka. „Wyśmiał mnie”
-
News2 dni temu
Pezet: „Dziś rap to muzyka popularna”. Preorder i singiel z nowej płyty