Wywiad
ABEL: „RAPER TO BARDZO NIEPEWNY ZAWÓD”
„Ostatni Sarmata” zebrał bardzo pochlebne recenzje – dużo to dla Ciebie znaczy, jak podchodzisz do całej tej otoczki promocyjnej?
Abel: Z jednej strony jestem pewien, że to co robię jest dobre, inaczej nigdy nie odważyłbym się pokazać tego światu. Z drugiej – nie spodziewałem się aż tak dobrego odbioru. Nie sądzę, że materiał uderza w dzisiejsze trendy. Nie nawijam o rzeczach, które chcą usłyszeć gimnazjaliści. Treść, jak i warstwa muzyczna płyty są dość spójne i zgodne z moimi osobistymi upodobaniami i przekonaniami. Nie gram „pod publiczkę”, a jednak mnóstwo ludzi daje mi znać, że materiał jest dla nich w jakiś sposób ważny. Oczywiście, że ma to dla mnie ogromne znaczenie i napędza mnie to do dalszego działania. To dla mnie też kolejny dowód na to, że słuchacz wcale nie jest idiotą i nie da sobie wcisnąć kitu.
Nie da się ukryć, że nie jestem ekspertem w sprawach promocji i być może cały czas naiwnie uważam, że dobra muzyka nie potrzebuje przerysowanej promocji. Wszystko w miarę rozsądku. Niemniej jednak jestem bardzo zadowolony chociażby z klipów, które zrobiliśmy do albumu.
Wracasz do tego albumu, słuchasz go nadal?
Abel: Tak. Ostatnio siedzieliśmy razem z muzykami po próbach do koncertu z live bandem w studio i ktoś wpadł na pomysł, żebyśmy włączyli album. I ja i Mateusz (Brat Jordah) byliśmy mile zaskoczeni świeżością wiejącą z głośników. To naprawdę dobry album i mówię to z pełną odpowiedzialnością po roku od premiery
Intro do płyty jest swego rodzaju pochwałą polskości – jesteś patriotą?
Abel: Pochwałą polskości ? Nie nazwałbym tego w ten sposób. Jest na pewno ogromnym zdystansowaniem się do patriotyzmu. Nie mówię, że jestem patriotą, ale też nie zaprzeczam. W ogóle cała płyta stawia wiele pytań, na które sam nie znam odpowiedzi. To samo tyczy się patriotyzmu czy szeroko pojętego nacjonalizmu.
No właśnie jak to według Ciebie jest z tymi radykalizmami wśród Polaków – lubimy popadać w skrajności?
Abel: Nie mam pojęcia czy to jakoś wyjątkowo narodowa cecha. Wydaję mi się, że w ogóle ludzie lubią popadać w skrajności, nieważne czy jesteś z Polski, z Niemiec czy z Tadżykistanu. Nie wiem również czy to źle czy dobrze. Z pewnością nie jestem osobą, która powinna to oceniać.
Kolejna sprawa – poruszasz w intro kwestię Unii Europejskiej – tego, że żyjemy na emigracji itd. – sam pochodzisz ze Słubic przy granicy z Niemcami – jaki masz pogląd na zjednoczoną Europę?
Abel: Dla mnie osobiście Unia Europejska to jedynie otwarta granica i pełno tabliczek na budynkach z napisem: „Sfinansowane przez UE”. Myślę, że jeszcze 1 dekada da nam rzetelnie ocenić czym naprawdę jest to przymierze. Dzięki paktom europejskim mnóstwo moich znajomych wyjechało do pracy za granice kraju. Chciałbym, żeby byli tam szczęśliwi.
Brak granic, migracje ludności, widzisz w tym jakieś zagrożenia dla naszego kraju?
Abel: Jestem tylko raperem, nie politykiem. Zagrożeń możemy doszukiwać się wszędzie. Wszystko możemy również totalnie ignorować. Znam z autopsji wiele przypadków kiedy ludzie – Polacy ze wstydu lub innych bliżej nieokreślonych przyczyn nie przyznają się do swojego pochodzenia. Bardzo szybko zapominają o swoim dziedzictwie. Co najgorsze nie są to jakieś pojedyncze przypadki. Nie jestem w stanie tego zrozumieć.
Słubice w małym województwie, gdzie kultura Hip-Hop nie stoi na wysokim poziomie, a Wam jako kolektywowi się udało. Jesteście w Wielkie Joł, nagrywacie z tuzami polskiego rapu – długo na to pracowałeś Ty i całe Smagalaz?
Abel: Słubice to bardzo specyficzne miejsce. Dla uczczenia wyjątkowej aury miejskiej w centrum powinien stać pomnik pierwszego papierosiarza. Przez moje miasto przewijają się naprawdę różni ludzie z każdej strony Polski i nie tylko. Ja osobiście uważam, że prowincja to stan umysłu, nie miejsce. Oczywiście są tu sfrustrowane i zakompleksione osoby, którym nie pasuje, że realizuję się w pewien sposób poza granicami małego i jakby nie było odrobinę zacofanego miasteczka, ale to bardziej ich, nie mój problem. Znaczna przewaga ludzi, przynajmniej z mojego środowiska to jednak osoby z otwartymi głowami i szerokimi horyzontami. Jeżeli chodzi o hip-hop to mamy tutaj bardzo mocną ekipę. Pamiętaj, że Słubice zawsze były punktem na trasie wycieczki po winyle czy farby. Jestem pewien, że zna to miejsce każdy zasłużony Dj i Writer ze stażem.
Trudno mówić mi o pracy w kontekście całego zespołu, ponieważ na przestrzeni lat przewijały się przez niego różne osoby. Smagalaz to dziś kolektyw indywidualności. Każdy ma na siebie swój własny pomysł. Trzymamy się jednak zawsze razem. Moim zdaniem nie ma dróg na skróty.
Uważam, że sukces to wynik właśnie pracy, konsekwencji i odrobiny szczęścia. Jeżeli się mylę to trudno, w każdym razie z pewnością nie chciałbym, żeby fundamentami mojej działalności była przebiegłość, oszustwo czy kłamstwo. Mam też świadomość tego, że nie jestem nawet w połowie drogi…
Dokąd w takim razie zmierzasz, masz obrany jakiś azymut, w kierunku którego będziesz podążał?
Abel: Staram się realizować na różnych płaszczyznach. Ta „artystyczna” to chęć dawania ludziom dobrej muzyki, którą sam się jaram. Na tej drodze nie ma żadnych oponentów, sam jestem swoim największym przeciwnikiem i właśnie walka z samym sobą sprawia mi największą frajdę. Lubię eksperymentować. Idę tam, gdzie jeszcze nikt nie był…
Donatan odniósł się na swojej producenckiej płycie do słowiańszczyzny, nie bałeś się, że gdzieś tam, ktoś tam będzie porównywał te dwa albumy?
Abel: Nawet nie przyszło mi to do głowy. Te dwa albumy to absolutnie różne półki. Wydaje mi się, że nawet nie da się ich porównać i nie chciałbym faworyzować żadnego z nich.
Słuchając Ciebie na płycie, zauważam duże poczucie humoru, odniesienia do historii, teraźniejszości – powiedz czym poza muzyką się interesujesz?
Abel: Przede wszystkim interesuję się muzyką, dobrą muzyką. Moje zainteresowanie wzbudza także szeroko pojęta kultura oraz jej brak. Równie dobrze mógłbym powiedzieć, że interesuję się wszystkim co mnie otacza. Bodźce do tworzenia można znaleźć absolutnie wszędzie. Jakkolwiek tandetnie to nie brzmi.
Większość produkcji na płytę dostarczył Brat Jordah – narzucałeś producentom ramy w jakich mają się poruszać?
Abel: To co robi Brat Jordah nie mieści się w mojej głowie. Gość realizuje się w wielu projektach i mało tego – każdy jest kozacki. Sprawdź zespół Flaszki i Szlugi, który dopiero co wydał jeden z lepszych nielegali jakie słyszałem – Chyba na pewno! Mój ulubiony zespół Małe Miasta to też kawał dobrej muzyki. Obserwuję sobie z boku jak to wszystko się rozrasta i jestem pewien, a nawet już wiem, że za moment będzie bardzo głośno o projektach Mateusza. Praca z tym utalentowanym, młodym weganinem to dla mnie sama przyjemność. Ostatni Sarmata to wypadkowa naszych dwóch charakterów. Mateusz stworzył tę płytę w takim samym stopniu jak ja, więc nie było mowy o narzucania ram.
„Kiedyś nie nazywałem ludzi idiotami, ale jak tych debili traktować na równi z nami” – wers dedykujesz hejterom, antyfanom, czy wydźwięk tego wersu jest bardziej społeczny?
Abel: Nie miałem jeszcze okazji nawijać o hejterach, bo ich po prostu nie mam. A nawet jak mam to nic o nich nie wiem. Świetnie to nazwałeś – społeczny wydźwięk tego wersu, dokładnie o to chodzi. Kiedyś „z grzeczności” nie miałem odwagi nazywać ludzi idiotami. Dzisiaj z pełną determinacją, mogę powiedzieć, że np. gość który wydaje spory hajs od taty na koks dla siebie i kolegów to debil.
Nie miałeś odwagi – gdzie ją w takim razie znalazłeś i czy Polacy ogólnie mają taki gen, który nie pozwala nam być szczerym przez pewien okres życia – nie uważasz, że za dużo w tym wszystkim masek?
Abel: Wydaje mi się, że to kwestia dorastania. Jako małolat przejmujesz się bardziej tym jak będziesz widziany w oczach innych. Chcesz być wszędzie lubiany i szanowany. Po wielu doświadczeniach jesteś w stanie stwierdzić kto jest z Tobą, kto przeciwko Tobie, a kogo dla Ciebie w ogóle nie ma.
Nie chodzi tu o szczerość. Szczerym staram się być zawsze, nawet jak owijam w bawełnę. Chodzi o nazywanie rzeczy po imieniu. Według Goffmana wszyscy jesteśmy na zmianę aktorami i publicznością. To normalne. Najgorzej jak ktoś nosi maskę przyjaciela, żeby potem wykorzystać to przeciwko Tobie.
„Nie wczuwam się w politykę….Everest jestem na szczycie” – jesteś takim beztroskim typem, jak w numerze „Noc i dzień”?
Abel: Noc i dzień to wcale nie taki beztroski numer jakby się mogło wydawać. Nie miałem na niego jakiegoś super oryginalnego pomysłu. Dwie zwrotki opierają się na totalnych kontrastach. Dzień to pasmo powodzeń, uśmiechów, promieni słońca itp. Noc zaś, to problemy, kłopoty, nerwy i wszystko co złe. Złoty środek moim zdaniem to idealne wyważenie sytuacji z pierwszej i drugiej zwrotki. Właśnie taki staram się być.
Na płycie jest dużo odwołań do narkotyków, alkoholu, imprezowego stylu z życia. Nawiązujesz także do kumpli, którzy dalej są gdzie są – Ty porzuciłeś stary styl życia?
Abel: Nigdy nie żyłem w taki sposób i nigdy nawet mnie nie ciągnęło w tę stronę. Uważam, że wszystko jest dla ludzi, ale nie wszyscy ludzie są w stanie sobie z tym wszystkim poradzić. Robiąc tę płytę zdałem sobie sprawę, że w ogóle nie zależy mi na jakimkolwiek wsparciu znajomych osób, z którymi nawet nie mam o czym rozmawiać. Długo nie mogłem się z tym pogodzić, ale ostatecznie nie chcę być częścią takiego środowiska. Nie mogę polegać w żaden sposób na takich osobach. Nie wiem, może to dość radykalne, ale nie odpowiada mi, a nawet przeszkadza ten „styl życia”. Nie chcę nikogo łącznie z sobą samym oszukiwać. Bardzo łatwo było się zorientować kto jest w stosunku do mnie fałszywy, a potem trochę trudniej było nabrać do tego dystansu. Widocznie tak musi być, że różni ludzie wybierają różne drogi. Jestem jednak pewien, że narkotyki i alkohol to na dłuższą metę głupota, która nie prowadzi do niczego dobrego. Zresztą mam milion przykładów na potwierdzenie mojej tezy. Na płycie nie chcę też nikogo pouczać, mówię o tym jak ja to widzę. Jak komuś nie pasuje to trudno, zawsze może włączyć coś innego.
Przesłuchując album wywnioskowałem, że rap to zajawka, pasja, a żyjesz z czegoś innego – sukces muzyczny, recenzje, wyświetlenia na YouTube, sprzedaż jak mniemam niezła – nie przekładają się na hajs?
Abel: Rap jest moją zajawką od ponad 10 lat. Nie zarabiam na rapie jednak tyle, żebym mógł utrzymać rodzinę, przynajmniej na takim poziomie na jakim bym chciał. Zresztą raper to bardzo niepewny zawód. Staram się być na tyle odpowiedzialny, żeby zapracować na swoje-nasze potrzeby samemu. Kiedyś ktoś pieprzył mi o wyważaniu otwartych drzwi i proponował złote góry, ale okazał się zwykłym oszustem. To była bardzo cenna lekcja. Common na nowym albumie nawija o tym, że to kogo spotykamy i jakie decyzje podejmujemy determinuje to, kim jesteśmy dzisiaj. Sam lepiej bym tego nie ujął. Do każdej takiej sytuacji podchodzę z szacunkiem. Dzisiaj wiem, że tak naprawdę mogę polegać tylko na sobie i swoich najbliższych. W tym samym numerze nawijam, że bardzo wierzę w rodzinę. Nie zdefiniowałem jednak tego, że w moim przypadku rodzina to jedynie albo aż parę osób – najbliżsi i garstka przyjaciół.
Niemniej jednak chciałbym w przyszłości zarabiać na czymś związanym bezpośrednią z muzyką. To moje marzenie.
Jedenasty numer na płycie jest najbardziej tradycyjnie muzycznie oraz wokalnie – refren wykonuje tradycyjna kapela ludowa – jak te osoby podeszły do udziału w projekcie w konwencji rap?
Abel: Akurat parę dni temu byłem na 15-leciu chóru „Konsonans”. Sporo rozmawiałem z Panem Eugeniuszem. Lubię towarzystwo takich ludzi. Ich mądrość oraz doświadczenie uczą pokory i szacunku. Wydaję mi się, że na samym początku traktowali nasz projekt z przymrużeniem oka.
Zagraliśmy jednak kilka razy live. To, co dzieje się wtedy na scenie, ale także przed nią jest nie do opisania. Niesamowita energia! Zazwyczaj publiczność to ludzie młodzi, którzy nigdy w życiu nie przyszliby na koncert ludowego chóru. Nasza współpraca ma wiele pozytywnych aspektów i uważam, że po krótkim czasie nie tylko ja to zacząłem zauważać. Spotykam się z olbrzymią życzliwością ze strony chóru. Mam nadzieję, że będziemy jeszcze współpracować w przyszłości.
W tym samym numerze rapujesz, że będziesz rymował jako emeryt, odważna deklaracja?
Abel: Jak tylko będę w takiej formie jak chór, o którym rozmawialiśmy przed chwilą to nie widzę przeciwwskazań. Lubię słuchać rapu, który ma sens, a najlepiej takiego, w którym sens ukryty jest między linijkami. Zauważ, że wraz ze wzrostem wieku raperów wzrasta wartość ich tekstów. Zwiększa się ich wiedza i chociażby doświadczenie, które mogą zawrzeć w tekstach. Ciekawe o czym będę nawijał będąc emerytem?
Słuchamy chyba innych raperów – ja zauważyłem trend, że im starszy raper, tym mniej się wczuwa i robi więcej rapu o rapie. To jest chyba progres, aby nie uczyć na siłę, a uprawiać po prostu sztukę, a niewątpliwie rap, to sztuka.
Abel: Z pewnością mówisz o rodzimym rapie? Wiesz może właśnie będąc starszym dochodzisz do wniosku, że właśnie w ten sposób powinno robić się muzykę. Nie mam pojęcia. Możliwe, że dochodząc do pewnego punktu w swojej karierze nie musisz się już więcej starać. Ja podziwiam jednak tych, którzy nie spoczęli na laurach.
Powiedz gdzie pojawisz się w najbliższym czasie gościnnie i czy pracujecie nad kolejnymi albumami?
Abel: Mam jeszcze parę zaległych featuringów do nagrania. Mam nadzieję, że uda mi się je szybko zrealizować. Póki co nagraliśmy świetny numer na album zespołu „Małe Miasta”. Pracuję już również nad kolejnym albumem z Bratem Jordahem. Chciałbym wydać go w przyszłym roku, ale dopóki nie będziemy w stu procentach zadowoleni z nagrań, nie ujrzą one światła dziennego.
Na koniec Cię zapytam o Wielkie Joł – co skusiło Was jako kolektyw do angażu w Warszawie?
Abel: Wielkie Joł to przede wszystkim moi kumple. Poznaliśmy się kupę lat temu na jednym z koncertów. Jacek dostał wtedy naszą demówkę i zajarał się jednym z numerów. Robiąc Eintopf Mixtape odezwałem się do Jakuzy, a potem nagle znaleźliśmy się w punkcie, w którym jesteśmy dziś.
W wytwórni panuje specyficzny klimat. Wiem, że nie każdy potrafi go udźwignąć. Ja odbieram jednak na równoległych falach. Poza tym całym hiphopem najnormalniej w świecie się przyjaźnimy. To totalnie nieważne czy jesteś z Warszawy, Poznania, Lublina, Słubic lub chociażby Suchowoli. Ważne co masz w głowie, jakie cele sobie stawiasz i w jaki sposób do nich dążysz. Lubię gdy ludziom się udaje, a jak są to na dodatek moi ludzie, to już w ogóle sprawia mi to przyjemność! To chyba nie do końca normalna cecha w naszym kraju. Większość denerwuje się jak nawet o tym mówię. Im także szczerze życzę „wygrywania”!!!
Dzięki za rozmowę.
Abel: Dziękuję bardzo i pozdrawiam wszystkich nałogowych czytelników Waszego serwisu.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Rabo: „Wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół” – wywiad
Rozmawiamy z raperem, który nagrał płytę inspirowaną znanymi bajkami.
W ubiegłą sobotę ukazał się album Rabo „Życie to nie bajka”. To twórca znanego kanału związanego z filmami animowanymi Disneya, Pixara i DreamWorks. Mieliśmy okazję porozmawiać z byłym dziennikarzem programu „Uwaga!” na temat jego projektu.
Polećmy klasykiem na początek – jak zaczęła się Twoja przygoda z rapem?
Cóż… okres, gdy miałem 9 lat i kolega przyniósł do szkoły Grupę Operacyjną pozwolę sobie pominąć (śmiech). Oficjalnie wszystko zaczęło się rok później, gdy ojczym pożyczył mi swoją empetrójkę, bym się nie nudził w autokarze podczas wycieczki szkolnej. Znajdowała się tam „Droga” od Hemp Gru, którą momentalnie się zachwyciłem. Potem już poszło. Ogólnie jestem z pokolenia dzieciaków, dla których rap był jak łyk świeżego powietrza w świecie przepełnionym smogiem. Gdybym na pewnym etapie nastoletniego życia nie usłyszał, że „Damy radę”, to nie wiem, czy bym dał. Gdybym nie podśpiewywał sobie, że „Bierzemy sprawy w swoje ręce” albo że „Każdą porażkę obracam w sukces”, to też pewnie wszystko wyglądałoby inaczej. Nie bez powodu czasem żartuję sobie, że wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół (śmiech). I coś w tym jest.
A skąd pomysł, by samemu zacząć rapować?
Od zawsze marzyłem, by być częścią tej kultury. Przez wiele lat prowadziłem kanał na YouTube, gdzie opowiadałem o różnych ciekawostkach, szokujących teoriach i absurdach związanych z filmami animowanymi, głównie ze stajni Disneya, Pixara i DreamWorks i gdy przekroczyłem magiczną barierę 100 000 subów, chciałem przygotować dla widzów coś specjalnego. Uznałem wtedy, że to dobra okazja, by zadebiutować i tak powstał utwór „Sto tysięcy powodów”. Odbiór był pozytywny, więc zacząłem doskonalić swój warsztat i dziś, po 5 latach od tamtego wydarzenia, myślę, że rozwinąłem się już na tyle, by przedstawić się szerszemu gronu słuchaczy.
No właśnie, niedawno do sieci trafiła Twoja EPka „Życie to nie bajka”, oparta na ciekawym patencie. Opowiedz o tym.
Od jakiegoś czasu kiełkował mi w głowie pomysł na płytę związaną z tym, czym zajmowałem się na co dzień. W końcu postanowiłem się za to zabrać i efektem tego jest album inspirowany znanymi animacjami, takimi jak „Toy Story”, „Auta” czy „Król Lew”. Bajki te stanowiły jednak jedynie punkt wyjścia do opowiadanych historii, dzięki czemu mogłem zgrabnie połączyć moje osobiste przeżycia z fabułą wspomnianych filmów. Przykładowo w utworze „Simba” opowiedziałem o swojej drodze do sukcesu, która ciągle trwa, niestety (śmiech). Refren oparłem na słynnej frazie Mufasy „Kiedyś to wszystko będzie Twoje”, którą kojarzy niemal każdy, a której, co ciekawe, Mufasa nigdy do Simby nie wypowiedział. Taki bajkowy efekt Mandeli.
Tu, gdzie jestem, konsekwentnie rządzi prawo dżungli
Walczę mężnie, bo lwie serce w mojej piersi dudni
Wygram ze złem, wsparcie wielkie mam od wiernych kumpli
Dzieło zwieńczę happy endem, będą ze mnie dumni!
Zanim jednak zdecydowałeś się wrócić do ksywki Rabo, wydałeś dwie EP-ki pod innym pseudonimem na osobnym kanale, którego prawie nikt nie zna.
I całe szczęście (śmiech). Faktycznie, w 2020 roku postanowiłem wypuścić pierwszą EP-kę, ale czułem podskórnie, że mimo iż teraz wydaje mi się to cudowne, to za parę lat zapewne będę wolał o tym zapomnieć. I faktycznie – dziś, gdy patrzę na swoje poprzednie projekty, na czele z tym starszym, to widzę, jak wiele rzeczy mógłbym zrobić lepiej. Ale cóż – chyba właśnie na tym polega rozwój. Ostatecznie dobrze mi zrobiło te parę lat w takim klasycznym podziemiu – miałem czas, by spokojnie progresować, a jednocześnie mało kto musiał być tego świadkiem (śmiech).
To teraz trochę z innej beczki – jak YouTuber trafia do redakcji Uwagi! TVN?
Faktycznie, jest to historia dość oryginalna. Niecałe 2 lata temu przechodziłem najgorszy okres mojego życia. To było chwilę po wypuszczeniu EPki „To The Ground”, która zresztą odzwierciedla ówczesny stan mojej psychiki. Z przyczyn niezależnych ode mnie, musiałem odejść jakiś czas wcześniej z YouTube’a, co wywróciło moje życie do góry nogami. Moim planem ₿ na życie był wtedy rynek kryptowalut, który jednak dał mi wielką lekcję pokory i plany bycia kryptomilionerem musiałem odłożyć na później. Ostatecznie znalazłem się w sytuacji, w której byłem bezrobotny, samotny i bez perspektyw. Wysłałem CV do wielu firm, by zaczepić się gdziekolwiek. Odpowiedziały mi dwie – jakieś Call Center i… McDonald’s (śmiech). Wybrałem pracę na słuchawce i – jak się potem okazało – ta jedna decyzja odmieniła moje życie.
Dlaczego? I jak to się łączy z pracą dziennikarza?
Już tłumaczę. W wielkim skrócie firma, w której zacząłem pracować, okazała się być jedną wielką kuźnią oszustów i prężnie działającą machiną okradającą starszych i schorowanych ludzi na grube miliony złotych. Gdy tylko zrozumiałem, w czym biorę udział, chciałem się zwolnić, ale ostatecznie tego nie zrobiłem. Uznałem, że więcej zdziałam, jeśli zostanę tam przez pewien czas, przemęczę się i zdobędę jak najwięcej dowodów na to, co tam się wyprawia. Ostatecznie wyszło lepiej, niż przypuszczałem. Odezwałem się do redakcji Uwagi! opisując całą sprawę i dostarczając im materiały. Podjęli temat i wspólnie zrealizowaliśmy 5-częściowy cykl reportaży o tytule „Szatańska Loża VIP”. Efekt był taki, że po pierwsze – złodziejska firma upadła, po drugie – wielu osobom odpowiedzialnym za ten niemoralny proceder postawiono zarzuty, a po trzecie – dostrzeżono we mnie potencjał i zaproszono do redakcji na staż. Reszta jest już historią. Szaloną, jak całe moje życie.
W takim razie gratuluję, dobra robota.
Dzięki. Swoją drogą na mojej najnowszej EP-ce nawiązuję do tych zdarzeń w kawałku „Pinokio”. Utwór ogólnie opowiada o poczuciu wyobcowania wśród rówieśników, o byciu niepasującym elementem układanki, ale także o potrzebie osiągnięcia wielkiego sukcesu, by mój Gepetto był ze mnie dumny i by nigdy mu niczego nie zabrakło. Myślę, że metafora jest zrozumiała dla wszystkich. Za to sama końcówka drugiej zwrotki jest właśnie o wspomnianej chwilę wcześniej historii. Pamiętam, że wszyscy przestrzegali mnie, bym się w to nie pakował, bo może stać mi się krzywda. Ja jednak miałem przekonanie, że w takich sytuacjach należy działać, nie bacząc na konsekwencje. I tak też zrobiłem. Na razie wszystko ze mną w porządku i mam nadzieję, że tak zostanie. A jeśli nie, to przynajmniej pozostanie po mnie muzyka.
Będę bronił starszych oraz kobiet, cóż
Nawet jak przypłacę to niejedną blizną
Nie chcę być prawdziwym chłopcem już
Od kiedy zostałem prawdziwym mężczyzną
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Małpa: „Moja żona ma tatuaż z okładką płyty Łony” – wywiad
W rozmowie z Małpą padają także ksywki Otschodzi i Lil Konona.
Z okazji pojawienia się na rynku winylowej wersji kultowego albumu „Kilka numerów o czymś”, spotkaliśmy się z Małpą z Warszawie, żeby porozmawiać o jego debiucie, który w większości został napisany we Włoszech.
Chociaż Małpa nigdy tego nie ujawniał, nasza redakcyjna koleżanka opowiedziała podczas rozmowy pewną anegdotę związaną z żoną rapera, która posiada tatuaż z Łoną. – Ma kilka rapowych tatuaży – przyznał raper w rozmowie z Luizą Di Felici. Więcej na ten temat w poniższej rozmowie.
Poruszone wątki w wywiadzie:
- „Kilka numerów o czymś” powstało we Włoszech na Erasmusie.
- Czy Małpa inspirował się włoskimi artystami?
- Lil Konon i jego zakola
- Otsochodzi kupuje winyl za 12 tys. zł
- Praca na stacji benzynowej
- Dlaczego Małpa zniknął na 6 lat?
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Feno: „Young Leosia i Bambi to grzeczna muzyka, która trafia do dzieci” – wywiad
Jak i kiedy modli się Edzio, Pikers GOAT, Grande Connection i monetyzacja konfliktów freakfightami.
Nasza rozmowa z Feno to przede wszystkim tematy rapowe. Czy kobiecy rap w Polsce jest dobry? Tutaj raper wspomina o Bambi, Young Leosi i Oliwce Brazil.
– Mamy Young Leosię i Bambi. To są takie najpotężniejsze postacie. To jest taka grzeczna muzyka, która trafia do dzieci. Sanah i Julka Żugaj to ten sam case – mówi Feno w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
– Mi rap się kojarzy z lekkim sk***ysyństwem. I takiej damskiej postaci jak Cardi B nie ma. No jest Oliwka i ma te skillsy, ale ewidentnie też jakieś problemy wizerunkowe. Żyjemy w post katolickim kraju, w którym nie ma akceptacji na jakieś jechanie w stylu Oliwki Brazil i obciąganie ku**sów – dodaje.
W rozmowie ponadto:
- Feno spotyka dwie małe dziewczynki, które są fankami Bambi
- Co myśli o Grande Connection
- Jak i kiedy modli się Edzio
- Kacper HTA i monetyzacja konfliktu freakfightami
- 10 tys. pomysłów Sebastiana Fabijańskiego
- Pikers to GOAT
- Najbardziej klimatyczny festiwal rapowy
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Mamy dość technicznego rapu? Koro: „Eripe, Tomb czy Golin wyczerpali tę formułę” – wywiad
Koro mówi o Young Leosi, Bambi, Grande Connection, Szpaku, White Widow i Taazym.
Podczas naszej rozmowy z Koro poruszyliśmy ciekawy wątek kalkulacji i warsztatu w polskim rapie. Czy w dzisiejszych czasach odbiorcy nie chcą słuchać już przekminionych wersów czy liczyć podwójnych i potrójnych rymów?
Koro „To nie rap się zmienia”
Jak twierdzi Koro, to nie rap się zmienia. – To raperzy zaczęli robić inny rodzaj muzyki. To nie chodzi o to, że rap się rozwija, bo on ma proste korzenie i prostą definicję, tylko ludzie otwierają się na coraz więcej rzeczy. W każdą stronę ta granica się przesuwa – mówi Koro w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
Nie chcemy już słuchać rapu dobrego warsztatowo?
W większości wypadków rap odbił w stronę popu, śpiewanych refrenów i autotune’a. Bardzo nieliczni robią jeszcze rap stawiający na technikę.
– Dzisiaj młodzi raperzy nie muszą być dobrzy warsztatowo. Tacy gracze jak Eripe, Tomb, Quebo, Golin i jeszcze mógłbym wymienić parę ksywek, wyczerpali na tyle tę formułę, że ludzie mają dość. Żyjemy w takich czasach TikTokowych i przebodźcowanych, że ta muzyka ma być takim głaskaniem psychiki, żeby się wyluzować, a nie rozkminiać o co chodziło – twierdzi Koro. Czy to dobrze czy źle? Wśród fanów możemy dostrzec dwa główne obozy. Pierwszy, który krytykuje większość rzeczy wychodzących od młodych twórców i drugi, który jest zafascynowany każdym kawałkiem, którego głównym zadaniem jest wpaść w viral i największą rotację.
W poniższej rozmowie poruszyliśmy takie wątki jak: Young Leosia i Bambi nagrywają w szafie, działalność Grande Connection, dissy i beefy się nie kalkulują, konflikt Szpaka i White Widow, Taazy objawieniem freakfightów, co z walką na Fame MMA, a także, kiedy nowa płyta.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Pueblos (Bitwa o Południe): „Żyję z freestyle’u, to moje główne źródło utrzymania” – wywiad
Rozmawiamy z organizatorem Bitwy o Południe.
Wybraliśmy się na BOP9, gdzie mieliśmy zrobić relacje z wydarzenia, ale jak to z freestylem – zamiast relacji przeprowadziliśmy kilka mocnych wywiadów. Na pierwszy ogień rozmowa z Pueblosem – organizatorem Bitwy o Południe.
– Randomowi ludzie boją się BOP-u i boją się wystąpić. Wiedzą, że można się bardzo łatwo zbłaźnić, jak np. wchodzący teraz bez koszulki Syn Młynarza z flagą Kiribati – mówi w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl Pueblos.
Organizator Bitwy o Południe ujawnił przed naszymi kamerami m.in., że jako jedna z nielicznych osób, a może nawet jedyna utrzymuje się z organizowania bitew freestyle’owych. – To moje główne źródło utrzymania – przyznaje.
Z Pueblosem porozmawialiśmy m.in. o aktualnej sytuacji BOP-u i WBW i najbardziej przyszłościowych zawodnikach, którzy jeszcze namieszają we freestyle’u.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Tym razem przed naszymi kamerami zasiadł Sarius, z którym w ponad godzinnym wywiadzie poruszyliśmy mnóstwo tematów, także ten jeden z najbardziej grzejących, czyli niesnaski z Żabsonem.
Kilka tygodni temu między Sariusem z Żabsonem doszło do małego konfliktu, który miał zostać nie do końca zrozumiany przez słuchaczy. Sarius zdecydował się szczegółowo opisać, o co chodziło i dlaczego Żabson miał u niego dług.
Ponadto szef Antihype ujawnił, czy żałuje, że sytuacja z Gibbsem lub Deysem tak się potoczyły.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News3 dni temu
Gangster, który pobił Wilka z Hemp Gru, opowiedział o tym przed kamerą
-
News1 dzień temu
Ostatni koncert Quebonafide – wyciekła dokładna data
-
teledysk3 dni temu
Oliwka Brazil: „Dziewczyny z branży mają chcice jak zwierzęta”
-
News4 dni temu
Dlaczego Suja nie pracuje? Znamy odpowiedź
-
News3 dni temu
Bambi w dwa lata została rap superstar. Przegoniła nawet swoją szefową
-
News4 dni temu
Onet pisze o Jongmenie ukrywającym się w Dubaju przed polską policją
-
News4 dni temu
„Hip-hop umarł” – twierdzi znany polski producent
-
News2 dni temu
Bonus RPK: „Na tym mikrofonie Gabi nagrała diss na Chadę”