Sprawdź nas też tutaj

Wywiad

BLASQ: „IRYTUJE MNIE BRAK SZACUNKU MŁODYCH GRACZY DO STARSZYCH”

Opublikowany

 

Dzisiaj mamy okazję prozmawiać z Blasq – wrocławskim raperem, reprezentantem wytwórni Hustla Music, który w grudniu wydał legalny album "Bez Urazy".

 

W grudniu zadebiutowałeś solowym albumem, dlaczego kazałeś na siebie czekać tak długo?

Blasq: Powodem było parę czynników. Zebranie odpowiednich bitów, czekanie na gościnne zwrotki, dogrywanie skreczy, oczekiwanie na aranże – to wszystko wymaga czasu. Przykładowo, jeżeli trafisz na „luźniejszy okres” u jakiegoś producenta, możesz dostać aranż na drugi dzień, ale jeśli jest bardzo zajęty i okazuje się, że trzeba trochę poczekać, a zależy Ci na tej współpracy – cierpliwie czekasz. Nie ma wyjścia. Drugą sprawą jest to, że tak naprawdę nikt mnie nie poganiał. Nie czułem presji, że album musi powstać do jakiejś konkretnie wyznaczonej daty. Cel był jeden – bez względu na czas zebrać bity. Dokładnie takie, jakie miałem w założeniu zebrać od samego początku tego projektu.

Czyli album jest w stu procentach taki jaki miał być – jak to sobie założyłeś w początkowej fazie?

Blasq: Dokładnie tak. Chciałem, żeby album mimo różnych producentów był spójny i myślę, że finalnie udało mi się osiągnąć ten efekt. To samo dotyczy warstwy lirycznej. Najpierw zbierałem bity, dopiero później pod nie pisałem. Tak zazwyczaj działam. Niektórzy piszą teksty, nie mając jeszcze bitów, ale ja wolę usłyszeć najpierw chociażby krótki loop. Dopiero kiedy słucham bitu przychodzą mi konkretne pomysły dotyczące chociażby samej tematyki numeru. W taki właśnie sposób działam od lat.

 

Szersze grono może nie kojarzyć Twoich wcześniejszych dokonań, jednak masz na koncie legalną płytę z Fatum Crew – jak wspominasz tamte czasy?

Blasq: To był mój pierwszy „legalny debiut”, więc wspominam tamte czasy z dużym sentymentem. Płyta ukazała się w 2009 roku przy współpracy z Fonografiką. Od tamtej pory minęło już parę lat i słuchając tamtych kawałków, oczywiście widzę dużą różnicę – chociażby w swojej technice rapowania, flow czy w dykcji, ale lubię czasem wrócić do tej płyty. W trakcie powstawania albumu działo się sporo pozytywnych rzeczy, poznałem wielu ciekawych ludzi. To były dobre czasy.

 

Płyta od strony muzycznej została wyprodukowana przez wiodących producentów „starej szkoły” – ciężko było zebrać taką ekipę?

Blasq: Przede wszystkim jestem bardzo dumny, że udało mi się zebrać taką „śmietankę” producencką. To wymagało również sporo czasu – to oczywiste. Ale mieć u siebie bity od O.S.T.R-a czy White House to dla mnie największy zaszczyt. Zresztą współpraca z każdym producentem z tego albumu była dla mnie sporym wyróżnieniem. SoDrumatic, Dj Creon, Opiat, Rockets Beats – ci Panowie naprawdę znają się na rzeczy.
Na efekty takiej współpracy naprawdę warto było czekać – czas nie grał tu większej roli.

 

Wcześniej współpracowałeś z Fonografiką, teraz wydajesz w Hustla Music, siedziba wytwórni ułatwiła podjęcie decyzji o wydaniu tytułu?

Blasq: Współpraca z Fonografiką polegała głównie na pomocy w dystrybucji. Natomiast Hustla Music tak naprawdę zajęła się wszystkim. To spore odciążenie, gdy nie musisz myśleć o tematach typu: zdjęcia do płyty, okładka, klipy, patronaty, ruchy promocyjne itp. Ja musiałem zadbać tylko o to, żeby pozamykać wszystkie kawałki od A do Z i dostarczyć skończoną płytę do Hustli. Bardzo się cieszę, że powstała taka wytwórnia jak Hustla Music. Wrocław tego potrzebował i mam nadzieję, że Hustla dalej będzie prężnie się rozwijać. Życzę im tego z całego serca.

Dostarczyłeś płytę do wytwórni,  zrobiliście teledyski – uczestniczyłeś w procesie promocyjnym albumu?
Blasq:
Stroną promocyjną zajmuje się Hustla Music. Jeżeli mogę im jakoś pomóc to oczywiście pomagam w większy lub mniejszy sposób, jednak promocja leży głównie na ich barkach.

 

Sporadycznie w Polsce promocja płyty odbywa się niestandardowy sposób, u Ciebie rewolucji nie było, nie sądzisz, że to zbyt mało, aby zainteresować szersze grono?

Blasq: Ciężko mi się na ten temat wypowiadać, ponieważ nie jestem specem od promocji, ale ja jestem zadowolony. Oczywiście, zawsze może być lepiej i z czasem zauważa się rzeczy, które można by ugryźć w trochę inny sposób, ale biorąc pod uwagę całokształt, jest naprawdę ok. Dostałem bardzo dużo wiadomości z gratulacjami i z bardzo przychylnymi opiniami na temat albumu, a to dla mnie najważniejsze. Odbiór jest bardzo pozytywny. Świadomość, że to, co robisz, ma sens to bardzo fajne uczucie.

Waldemar Kasta wrócił z emerytury, masz go na płycie – jak przebiegały negocjacje?

Blasq: Waldek to dla mnie chodząca legenda. Pierwszy album Kasty to według mnie niepodważalny klasyk sceny wrocławskiej, a właściwie polskiej. Znamy się już dłuższy czas i nie ukrywam, że od dawna miałem w planach zaproponować mu wspólny kawałek. Jak wiadomo, Waldek jakiś czas temu postanowił przejść na „rapową emeryturę”, jednak mimo wszystko chciałem spróbować go zaprosić. Moim zdaniem na to, że Waldek zgodził się na dogranie zwrotki, wpłynęły dwie sprawy. Pierwsza kwestia to potężny bit, który wyprodukowali Rockets Beats, a druga rzecz to wizyta Krs-One na koncercie we Wrocławiu, którego występ poprzedzał zresztą koncert Waldka. To tylko moje przypuszczenia, ale wydaje mi się, że również rozmowa Krisa z Waldkiem zmieniła podejście Waldka do „rap emerytury”. Bardzo mnie to cieszy, bo uważam ze Waldek Kasta to bardzo mocny zawodnik i jest w stanie jeszcze sporo namieszać w polskiej rap grze. Pozdro, brachu!

 

Mimo kilku producentów na płycie album jest spójny muzyczny, jak długo selekcjonowałeś bity?

Blasq: Okres, w którym szukałem bitów, począwszy od ich powstawania do momentu otrzymania końcowych aranżów to jakieś 2 lata. To sporo czasu, ale tak jak wspomniałem wcześniej, nikt mnie nie poganiał, więc spokojnie czekałem. Poza tym szukałem bitów, które idealnie wpasowałyby się w moją wizję albumu, co nie było łatwe. Poza tym takie osoby jak np. O.S.T.R. to bardzo zapracowani ludzie, którzy oprócz swojej pracy posiadają również życie prywatne, więc cierpliwość jest mocno wskazana, ale nie żałuję ani jednego dnia spędzonego przy powstawaniu tego albumu. Zebrane bity to mój prawdziwy powód do dumy.

 

Odniosłem wrażenie, że Blasq zakotwiczył muzycznie w latach 90-tych i to słychać na krążku  – inspiracja m.in. Mobb Deep – zgadzasz się?

Blasq: Pierwsze płyty Mobb Deep to w 100% mój świat, zgadzam się. Swoją przygodę z rapem zacząłem w 1998 roku. Wtedy właśnie inspirowały mnie takie zespoły jak: A Tribe Called Quest, Artifacts, D.I.T.C., Heltah Skeltah, Black Moon, Kool G Rap, Gang Starr, Wu-Tang, Kool Keith czy oczywiście wyżej wspomniany Mobb Deep. Ta muzyka mnie wychowywała, więc na pewno słychać naleciałości z tamtych czasów, to normalna rzecz. Swoją drogą brakuje mi tego, kiedy każdą zdobytą kasetę traktowało się jak skarb, coś niesamowicie cennego. W dzisiejszych czasach rynek ma tak bogatą ofertę, że czasem ciężko się odnaleźć i omija się wiele cennych i godnych uwagi rzeczy. Szkoda, że dzisiaj podejście do zbierania i kolekcjonowania płyt wygląda inaczej, ale cieszy mnie fakt, że jednocześnie dalej istnieją ludzie, którzy kontynuują tę tradycję.

 

Tytułowe „Bez urazy” do kogo skierowany jest tytuł płyty i jak należy go interpretować?

Blasq: „Bez urazy” jest skierowane do ogółu. Poniekąd inspirowały mnie pewne konkretne osoby, ale nie będę teraz wymieniał ksywek. Chodzi tu o zjawisko, jakie można zaobserwować od paru lat. Rap się rozwija i to naturalna kolej rzeczy. To że jestem fanem oldschoolowych brzmień nie oznacza, że nie lubię czasem posłuchać czegoś nowoczesnego. Moim zdaniem problem polega na  podejściu ludzi do niektórych spraw, tzn. braku szacunku „młodych” graczy do starszych – zero pokory, jechanie wszystkich dookoła i pierdolenie, że sikasz na całą resztę ciepłym moczem to coś, co strasznie mnie irytuje. Druga sprawa jest taka, że jak widzę tych spinających się, najgłośniej „szczekających” metroseksualnych chłopców to jedyne na co mam wtedy ochotę, to zapytać ich, w których sklepach się ubierają – w ZARA czy w H&M? Nic więcej. Jest sporo dobrych produkcji, ale nic nie wartego gówna jest niestety jeszcze więcej.

 

Nie jesteś tu od wczoraj, śledzisz jednak scenę i masz mocne zdanie na jej temat. Wymień ludzi, z którymi chciałbyś nagrywać – nie mówimy tu o osobach, z którymi już przeplatały się Twoje muzyczne losy.

Blasq: Jeżeli chodzi o osoby z polskiej sceny rapowej to nie wymienię teraz ksywek, ponieważ kto wie czy nie będziecie mieli okazji usłyszeć ich na drugim albumie 🙂 Natomiast jeżeli chodzi wykonawców spoza oceanu (mówię tu teraz bardziej o swoich marzeniach) to na pewno chciałbym zrobić kawałek z Prodigym z Mobb Deep lub Sean Pricem. Co do producentów, gdybym miał możliwość dostać bit od Alchemist-a, Apollo Brown, Pete Rock-a lub Dj Premier-a – to chyba oszalałbym wtedy ze szczęścia 🙂

 

Nawiążę jeszcze do roku 2009,  kiedy na półkach pojawił się album „Do przodu stale” – przygoda z Hip Hopem, czego Cię to nauczyło?

Blasq: Nabrałem na pewno sporo doświadczenia. Przy Fatum większość tematów ogarnialiśmy sami. Niektóre rzeczy „na czuja”, bo sami dopiero się ich uczyliśmy, ale niczego nie żałuję. Hip-hop to całe moje życie. Graffiti i rap mnie ukształtowały. Myślę, że bez rapu byłbym zupełnie innym człowiekiem.

 

Debiutujesz po trzydziestce, w Twoim wieku wielu raperów ma już kilka płyt na koncie, setki koncertów – stracony czas, czy może lepiej późno niż wcale?

Blasq: W żadnym wypadku nie jest to stracony czas. Muzyka jest częścią mojego życia. Zagrałem sporo koncertów na scenie undergroundowej, wydaliśmy dwa „nielegale” jako Wieczór Wrocławia, a debiutem tak naprawdę można nazwać Fatum Crew (jeżeli patrzeć na tę „legalną” stronę wydawania). Nie żyję z muzyki, mam inną pracę, więc nie mam absolutnie żadnego ciśnienia.

 

Pracujesz zawodowo, uprawiasz sport, prowadzisz normalne życie jak każdy z nas. Jak ważna dla Ciebie jest muzyka?

Blasq: Tak jak wspomniałem wyżej, muzyka to moje życie. Towarzyszy mi każdego dnia, słucham jej w pracy, w podróży, a przede wszystkim mam to szczęście, że jest mi też dane samemu ją tworzyć. Kocham to, co robię i wkładam w to całe serce.

 

Wytwórnia gwarantuje Ci koncerty, pojawisz się z płytą w Polsce, czy nie myśleliście jeszcze o tym?

Blasq: Z koncertami czas pokaże. Oczywiście fajnie by było zagrać kilka „grubszych” koncertów i pojeździć po Polsce, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie. Jesteśmy świeżo po premierze albumu, więc zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja. Na co dzień mój czas zabiera praca, prowadzę ze znajomymi sklep streetwearowy, ale w weekendy można coś pomyśleć 🙂

 

Powiedz na koniec – kiedy nowy krążek?

Blasq: Nie jestem w stanie rzucić teraz konkretnej daty, ale od jakiegoś czasu pracuję nad nowym materiałem. Miałem na niego pomysł już w trakcie powstawania „Bez urazy”. Na pewno będziemy na bieżąco informować o wszelkich nowościach.

 

Dzięki za rozmowę
Blasq:
Dzięki również! Pozdrawiam, najlepszego!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

 

Wywiad

Rabo: „Wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół” – wywiad

Rozmawiamy z raperem, który nagrał płytę inspirowaną znanymi bajkami.

Opublikowany

 

W ubiegłą sobotę ukazał się album Rabo „Życie to nie bajka”. To twórca znanego kanału związanego z filmami animowanymi Disneya, Pixara i DreamWorks. Mieliśmy okazję porozmawiać z byłym dziennikarzem programu „Uwaga!” na temat jego projektu.

Polećmy klasykiem na początek – jak zaczęła się Twoja przygoda z rapem?

Cóż… okres, gdy miałem 9 lat i kolega przyniósł do szkoły Grupę Operacyjną pozwolę sobie pominąć (śmiech). Oficjalnie wszystko zaczęło się rok później, gdy ojczym pożyczył mi swoją empetrójkę, bym się nie nudził w autokarze podczas wycieczki szkolnej. Znajdowała się tam „Droga” od Hemp Gru, którą momentalnie się zachwyciłem. Potem już poszło. Ogólnie jestem z pokolenia dzieciaków, dla których rap był jak łyk świeżego powietrza w świecie przepełnionym smogiem. Gdybym na pewnym etapie nastoletniego życia nie usłyszał, że „Damy radę”, to nie wiem, czy bym dał. Gdybym nie podśpiewywał sobie, że „Bierzemy sprawy w swoje ręce” albo że „Każdą porażkę obracam w sukces”, to też pewnie wszystko wyglądałoby inaczej. Nie bez powodu czasem żartuję sobie, że wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół (śmiech). I coś w tym jest.

A skąd pomysł, by samemu zacząć rapować?

Od zawsze marzyłem, by być częścią tej kultury. Przez wiele lat prowadziłem kanał na YouTube, gdzie opowiadałem o różnych ciekawostkach, szokujących teoriach i absurdach związanych z filmami animowanymi, głównie ze stajni Disneya, Pixara i DreamWorks i gdy przekroczyłem magiczną barierę 100 000 subów, chciałem przygotować dla widzów coś specjalnego. Uznałem wtedy, że to dobra okazja, by zadebiutować i tak powstał utwór „Sto tysięcy powodów”. Odbiór był pozytywny, więc zacząłem doskonalić swój warsztat i dziś, po 5 latach od tamtego wydarzenia, myślę, że rozwinąłem się już na tyle, by przedstawić się szerszemu gronu słuchaczy.

No właśnie, niedawno do sieci trafiła Twoja EPka „Życie to nie bajka”, oparta na ciekawym patencie. Opowiedz o tym.

Od jakiegoś czasu kiełkował mi w głowie pomysł na płytę związaną z tym, czym zajmowałem się na co dzień. W końcu postanowiłem się za to zabrać i efektem tego jest album inspirowany znanymi animacjami, takimi jak „Toy Story”, „Auta” czy „Król Lew”. Bajki te stanowiły jednak jedynie punkt wyjścia do opowiadanych historii, dzięki czemu mogłem zgrabnie połączyć moje osobiste przeżycia z fabułą wspomnianych filmów. Przykładowo w utworze „Simba” opowiedziałem o swojej drodze do sukcesu, która ciągle trwa, niestety (śmiech). Refren oparłem na słynnej frazie Mufasy „Kiedyś to wszystko będzie Twoje”, którą kojarzy niemal każdy, a której, co ciekawe, Mufasa nigdy do Simby nie wypowiedział. Taki bajkowy efekt Mandeli.

Tu, gdzie jestem, konsekwentnie rządzi prawo dżungli
Walczę mężnie, bo lwie serce w mojej piersi dudni
Wygram ze złem, wsparcie wielkie mam od wiernych kumpli
Dzieło zwieńczę happy endem, będą ze mnie dumni!

Zanim jednak zdecydowałeś się wrócić do ksywki Rabo, wydałeś dwie EP-ki pod innym pseudonimem na osobnym kanale, którego prawie nikt nie zna.

I całe szczęście (śmiech). Faktycznie, w 2020 roku postanowiłem wypuścić pierwszą EP-kę, ale czułem podskórnie, że mimo iż teraz wydaje mi się to cudowne, to za parę lat zapewne będę wolał o tym zapomnieć. I faktycznie – dziś, gdy patrzę na swoje poprzednie projekty, na czele z tym starszym, to widzę, jak wiele rzeczy mógłbym zrobić lepiej. Ale cóż – chyba właśnie na tym polega rozwój. Ostatecznie dobrze mi zrobiło te parę lat w takim klasycznym podziemiu – miałem czas, by spokojnie progresować, a jednocześnie mało kto musiał być tego świadkiem (śmiech).

To teraz trochę z innej beczki – jak YouTuber trafia do redakcji Uwagi! TVN?

Faktycznie, jest to historia dość oryginalna. Niecałe 2 lata temu przechodziłem najgorszy okres mojego życia. To było chwilę po wypuszczeniu EPki „To The Ground”, która zresztą odzwierciedla ówczesny stan mojej psychiki. Z przyczyn niezależnych ode mnie, musiałem odejść jakiś czas wcześniej z YouTube’a, co wywróciło moje życie do góry nogami. Moim planem ₿ na życie był wtedy rynek kryptowalut, który jednak dał mi wielką lekcję pokory i plany bycia kryptomilionerem musiałem odłożyć na później. Ostatecznie znalazłem się w sytuacji, w której byłem bezrobotny, samotny i bez perspektyw. Wysłałem CV do wielu firm, by zaczepić się gdziekolwiek. Odpowiedziały mi dwie – jakieś Call Center i… McDonald’s (śmiech). Wybrałem pracę na słuchawce i – jak się potem okazało – ta jedna decyzja odmieniła moje życie.

Dlaczego? I jak to się łączy z pracą dziennikarza?

Już tłumaczę. W wielkim skrócie firma, w której zacząłem pracować, okazała się być jedną wielką kuźnią oszustów i prężnie działającą machiną okradającą starszych i schorowanych ludzi na grube miliony złotych. Gdy tylko zrozumiałem, w czym biorę udział, chciałem się zwolnić, ale ostatecznie tego nie zrobiłem. Uznałem, że więcej zdziałam, jeśli zostanę tam przez pewien czas, przemęczę się i zdobędę jak najwięcej dowodów na to, co tam się wyprawia. Ostatecznie wyszło lepiej, niż przypuszczałem. Odezwałem się do redakcji Uwagi! opisując całą sprawę i dostarczając im materiały. Podjęli temat i wspólnie zrealizowaliśmy 5-częściowy cykl reportaży o tytule „Szatańska Loża VIP”. Efekt był taki, że po pierwsze – złodziejska firma upadła, po drugie – wielu osobom odpowiedzialnym za ten niemoralny proceder postawiono zarzuty, a po trzecie – dostrzeżono we mnie potencjał i zaproszono do redakcji na staż. Reszta jest już historią. Szaloną, jak całe moje życie.

W takim razie gratuluję, dobra robota.

Dzięki. Swoją drogą na mojej najnowszej EP-ce nawiązuję do tych zdarzeń w kawałku „Pinokio”. Utwór ogólnie opowiada o poczuciu wyobcowania wśród rówieśników, o byciu niepasującym elementem układanki, ale także o potrzebie osiągnięcia wielkiego sukcesu, by mój Gepetto był ze mnie dumny i by nigdy mu niczego nie zabrakło. Myślę, że metafora jest zrozumiała dla wszystkich. Za to sama końcówka drugiej zwrotki jest właśnie o wspomnianej chwilę wcześniej historii. Pamiętam, że wszyscy przestrzegali mnie, bym się w to nie pakował, bo może stać mi się krzywda. Ja jednak miałem przekonanie, że w takich sytuacjach należy działać, nie bacząc na konsekwencje. I tak też zrobiłem. Na razie wszystko ze mną w porządku i mam nadzieję, że tak zostanie. A jeśli nie, to przynajmniej pozostanie po mnie muzyka.

Będę bronił starszych oraz kobiet, cóż
Nawet jak przypłacę to niejedną blizną
Nie chcę być prawdziwym chłopcem już
Od kiedy zostałem prawdziwym mężczyzną


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Małpa: „Moja żona ma tatuaż z okładką płyty Łony” – wywiad

W rozmowie z Małpą padają także ksywki Otschodzi i Lil Konona.

Opublikowany

 

Przez

małpa wywiad

Z okazji pojawienia się na rynku winylowej wersji kultowego albumu „Kilka numerów o czymś”, spotkaliśmy się z Małpą z Warszawie, żeby porozmawiać o jego debiucie, który w większości został napisany we Włoszech.

Chociaż Małpa nigdy tego nie ujawniał, nasza redakcyjna koleżanka opowiedziała podczas rozmowy pewną anegdotę związaną z żoną rapera, która posiada tatuaż z Łoną. – Ma kilka rapowych tatuaży – przyznał raper w rozmowie z Luizą Di Felici. Więcej na ten temat w poniższej rozmowie.

Poruszone wątki w wywiadzie:

  • „Kilka numerów o czymś” powstało we Włoszech na Erasmusie.
  • Czy Małpa inspirował się włoskimi artystami?
  • Lil Konon i jego zakola
  • Otsochodzi kupuje winyl za 12 tys. zł
  • Praca na stacji benzynowej
  • Dlaczego Małpa zniknął na 6 lat?


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Feno: „Young Leosia i Bambi to grzeczna muzyka, która trafia do dzieci” – wywiad

Jak i kiedy modli się Edzio, Pikers GOAT, Grande Connection i monetyzacja konfliktów freakfightami.

Opublikowany

 

Przez

Nasza rozmowa z Feno to przede wszystkim tematy rapowe. Czy kobiecy rap w Polsce jest dobry? Tutaj raper wspomina o Bambi, Young Leosi i Oliwce Brazil.

– Mamy Young Leosię i Bambi. To są takie najpotężniejsze postacie. To jest taka grzeczna muzyka, która trafia do dzieci. Sanah i Julka Żugaj to ten sam case – mówi Feno w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.

– Mi rap się kojarzy z lekkim sk***ysyństwem. I takiej damskiej postaci jak Cardi B nie ma. No jest Oliwka i ma te skillsy, ale ewidentnie też jakieś problemy wizerunkowe. Żyjemy w post katolickim kraju, w którym nie ma akceptacji na jakieś jechanie w stylu Oliwki Brazil i obciąganie ku**sów – dodaje.

W rozmowie ponadto:

  • Feno spotyka dwie małe dziewczynki, które są fankami Bambi
  • Co myśli o Grande Connection
  • Jak i kiedy modli się Edzio
  • Kacper HTA i monetyzacja konfliktu freakfightami
  • 10 tys. pomysłów Sebastiana Fabijańskiego
  • Pikers to GOAT
  • Najbardziej klimatyczny festiwal rapowy


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Mamy dość technicznego rapu? Koro: „Eripe, Tomb czy Golin wyczerpali tę formułę” – wywiad

Koro mówi o Young Leosi, Bambi, Grande Connection, Szpaku, White Widow i Taazym.

Opublikowany

 

Przez

koro wywiad

Podczas naszej rozmowy z Koro poruszyliśmy ciekawy wątek kalkulacji i warsztatu w polskim rapie. Czy w dzisiejszych czasach odbiorcy nie chcą słuchać już przekminionych wersów czy liczyć podwójnych i potrójnych rymów?

Koro „To nie rap się zmienia”

Jak twierdzi Koro, to nie rap się zmienia. – To raperzy zaczęli robić inny rodzaj muzyki. To nie chodzi o to, że rap się rozwija, bo on ma proste korzenie i prostą definicję, tylko ludzie otwierają się na coraz więcej rzeczy. W każdą stronę ta granica się przesuwa – mówi Koro w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.

Nie chcemy już słuchać rapu dobrego warsztatowo?

W większości wypadków rap odbił w stronę popu, śpiewanych refrenów i autotune’a. Bardzo nieliczni robią jeszcze rap stawiający na technikę.

– Dzisiaj młodzi raperzy nie muszą być dobrzy warsztatowo. Tacy gracze jak Eripe, Tomb, Quebo, Golin i jeszcze mógłbym wymienić parę ksywek, wyczerpali na tyle tę formułę, że ludzie mają dość. Żyjemy w takich czasach TikTokowych i przebodźcowanych, że ta muzyka ma być takim głaskaniem psychiki, żeby się wyluzować, a nie rozkminiać o co chodziło – twierdzi Koro. Czy to dobrze czy źle? Wśród fanów możemy dostrzec dwa główne obozy. Pierwszy, który krytykuje większość rzeczy wychodzących od młodych twórców i drugi, który jest zafascynowany każdym kawałkiem, którego głównym zadaniem jest wpaść w viral i największą rotację.

W poniższej rozmowie poruszyliśmy takie wątki jak: Young Leosia i Bambi nagrywają w szafie, działalność Grande Connection, dissy i beefy się nie kalkulują, konflikt Szpaka i White Widow, Taazy objawieniem freakfightów, co z walką na Fame MMA, a także, kiedy nowa płyta.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Pueblos (Bitwa o Południe): „Żyję z freestyle’u, to moje główne źródło utrzymania” – wywiad

Rozmawiamy z organizatorem Bitwy o Południe.

Opublikowany

 

Przez

Wybraliśmy się na BOP9, gdzie mieliśmy zrobić relacje z wydarzenia, ale jak to z freestylem – zamiast relacji przeprowadziliśmy kilka mocnych wywiadów. Na pierwszy ogień rozmowa z Pueblosem – organizatorem Bitwy o Południe.

– Randomowi ludzie boją się BOP-u i boją się wystąpić. Wiedzą, że można się bardzo łatwo zbłaźnić, jak np. wchodzący teraz bez koszulki Syn Młynarza z flagą Kiribati – mówi w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl Pueblos.

Organizator Bitwy o Południe ujawnił przed naszymi kamerami m.in., że jako jedna z nielicznych osób, a może nawet jedyna utrzymuje się z organizowania bitew freestyle’owych. – To moje główne źródło utrzymania – przyznaje.

Z Pueblosem porozmawialiśmy m.in. o aktualnej sytuacji BOP-u i WBW i najbardziej przyszłościowych zawodnikach, którzy jeszcze namieszają we freestyle’u.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Wywiad

Sarius o konflikcie z Żabsonem: „Miał u mnie dług”- wywiad

Rozmawiamy z szefem Antihype.

Opublikowany

 

Przez

sarius

Tym razem przed naszymi kamerami zasiadł Sarius, z którym w ponad godzinnym wywiadzie poruszyliśmy mnóstwo tematów, także ten jeden z najbardziej grzejących, czyli niesnaski z Żabsonem.

Kilka tygodni temu między Sariusem z Żabsonem doszło do małego konfliktu, który miał zostać nie do końca zrozumiany przez słuchaczy. Sarius zdecydował się szczegółowo opisać, o co chodziło i dlaczego Żabson miał u niego dług.

Ponadto szef Antihype ujawnił, czy żałuje, że sytuacja z Gibbsem lub Deysem tak się potoczyły.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2024.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: