Wywiad
EMES MILLIGAN: „ZAŁOŻYŁEM SOBIE, ŻE TEN ALBUM BĘDZIE O TYM CO MAM W GŁOWIE”
O jego pierwszym solowym albumie rozmawiamy dziś z Emesem Milliganem, członkiem duetu EgoTrue.
Nad produkcją krążka pod tytułem "Spin OFF" od samego początku do końca czuwał tylko Emes Miligan, który oprócz rapowania zajął się również miksem, masteringiem oraz bitami zawartymi na albumie. Jak przebiegała praca, co raper chiał przekazać i jak wspomina współpracę z Fandago jako duet Egotrue – tego wszystkieo dowiecie się z poniższego wywiadu.
Na płycie, o której będziemy rozmawiać zrobiłeś kawał świetnej roboty – jak długo pracowałeś nad materiałem?
Emes Milligan: Dzięki za docenienie. Od zrobienia pierwszych bitów do oddania albumu do tłoczni minęło 8 miesięcy.
Pracowałeś w tym czasie tylko nad swoim projektem, nie angażowałeś się w nic pobocznego?
Emes Milligan: Byłem w 100% skupiony na tej płycie.
Dlaczego postanowiłeś nie powierzać nikomu odpowiedzialności za warstwę muzyczną, czy chociażby miks i mastering?
Emes Milligan: To duże wyzwanie, ale postanowiłem, że sprawdzę, na co mnie stać. Moim zdaniem poradziłem sobie całkiem nieźle. Lubię realizować swoje wizje, a by to zrobić masz dwie drogi: robisz to sam, albo musisz przedstawić je komuś w taki sposób i takim językiem, by je zrozumiał i umiał odwzorować. Ja, przez to, że ogarniam bity, wokale, mix, master, promocję (chyba większość kwestii związanym z produkcją i wydaniem albumu) mogę w tym momencie, po tylu latach, działać na tych dwóch płaszczyznach.
Takie podejście zalatuje mi trochę a) pracoholizmem, b) perfekcjonizmem – które określenie bardziej pasuje do Ciebie?
Emes Milligan: Perfekcjonizm, który przerodził się w pracoholizm. Jedno i drugie i oby tak zostało.
W takim razie powiedz, Emes Millingan to bardziej raper, producent, inżynier dźwięku?
Emes Milligan: Na pewno nie nazwałbym się inżynierem dźwięku. Co prawda zaczynałem studia w tym kierunku, ale 3 lata ciężkiej matematyki i fizyki to nie dla mnie. Jestem samoukiem w tej kwestii. Nie chciałbym klasyfikować siebie bardziej jako producenta czy rapera. Tu i tu się spełniam.
Jak w takim razie zachowujesz czysty umysł, robiąc wszystko samemu. Tworząc muzykę, pisząc teksty, trzeba mieć do tego zdrowe podejście. Jak udaje Ci się je osiągnąć?
Emes Milligang: Konsekwencją w działaniu i planowaniem. Czytam, słucham i oglądam różne rzeczy, które mnie inspirują.
Fakt, że w EgoTrue odpowiadałeś za muzykę pomógł w pracy nad własnym brzmieniem?
Emes Milligan: Bity robię od prawie 10 lat, więc naturalne jest to, że każdy projekt wzbogacał mnie o kolejny skillsy.
W momencie gdy rozmawiamy EgoTrue zawiesza działalność. Możesz opowiedzieć o powodach takiej decyzji?
Emes Milligan: Nagraliśmy wspólnie trzy płyty na przestrzeni ostatnich paru lat. Doszliśmy do wniosku, że czas najwyższy na solówki.
No właśnie, wypracowałeś oryginalne, własne brzmienie – zawsze w pracy nad muzyką stawiasz na oryginalność?
Emes Milligan: Nie wiem czy wypracowałem. Sam będę mógł to ocenić dopiero za parę lat. Niemniej, kiedyś się na tym skupiałem i to było głupotą. „SpinOFF” jest pierwszym projektem, który stworzyłem nie myśląc o tym nawet przez chwile. Założyłem sobie, że ten album będzie tym co mam w głowie, niezależnie od trendów i innych czynników.
Płyta na pewno ociera się o Hip Hop – jednak czerpiesz z wielu źródeł, w takim razie powiedz do jakiej kategorii przypisał byś własną twórczość?
Emes Milligan: Po co szufladkować? Nie mam takiej potrzeby.
Ok, ale czy spotkałeś się z szuflakowaniem?
Emes Milligan: Nie. To raczej działa w drugą stronę. Często ludzie doceniają różnorodność jaką udaje mi się osiągnąć.
Jak mocno to czego słuchasz w zaciszu prywatnym wpływa na to, co oddajesz słuchaczom?
Emes Milligan: Dość mocno. Między innymi dlatego, na czas powstawania albumu, unikam słuchania rodzimej sceny. Staram się również, i to w szczególności, gdy pracuje nad bitami, nie słuchać skrajnych gatunków, a raczej czegoś w podobnym klimacie.
Pytanie, które musi paść, dlaczego wydajesz się własnym sumptem, a nie przy pomocy wytwórni?
Emes Milligan: Takie było założenie projektu.
Fandango wypuściło EgoTrue, jednak moim zdaniem w natłoku premier, przeszliście gdzieś bez echa, nie masz obaw, że tak może być i z solowym albumem?
Emes Milligan: Nie chce porównywać tych dwóch płyt, bo to dwie różne historie. Nie mam obawy, bo odbiór jest naprawdę dobry, a to dopiero początek.
Ok, ale jak dzisiaj oceniasz współpracę ze wspomnianą wytwórnią? Stanęli na wysokości zadania?
Emes Milligan: Fandango, do tej pory, było jedyną wytwórnią, z która współpracowałem w takim zakresie. Z jednej strony były klipy, płyta w sklepach i jakieś tam wsparcie. Z drugiej – jak już wspominałeś, w którymś pytaniu, płyta przeszła bez większego echa. Oczywiście na odbiór albumu składa się wiele różnych czynników i nie zamierzam tutaj zastanawiać się, co to było konkretnie w tym wypadku. Nie wczuwam się w to co było i po prostu teraz chciałem zająć się tym samemu.
Finalnie krążek zawiera 14 utworów. Słuchając jednak albumu ma się wrażenie, że materiał jest bardzo spójny. Taki miałeś zamiar od samego początku?
Emes Milligan: Tak. Powtórzę się, ale cały ten projekt, to w jakimś stopniu test. Bardzo długo nie pisałem solowych numerów i chciałem sprawdzić się w różnych klimatach.
Zamierzasz nadal eksperymentować?
Emes Milligan: Nie traktuje tego albumu jak eksperyment, więc ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie.
Chciałbym abyś powiedział czym inspirowałeś się podczas prac nad albumem zarówno od strony muzycznej jak i tekstowej?
Emes Milligan: Jeśli chodzi o teksty, to głównie książki i odniosłem się do tego w cyklu „Raperzy czytają” u Mikołaja Więckowskiego. Jeśli chodzi o muzykę to słucham wielu gatunków. Zestawienie streamingu z moich kont np. w Spotify pokaże pewnie jak bardzo. Kendrick, J. Cole, Drake, Joey Bada$$… Ale nie tylko rap, bo pojawia się tam też Rudimental, Natalia Przybysz, Dawid Podsiadło, Christian Scott, D’Angelo czy Miles Dawis. Mógłbym pewnie dwa dni wymieniać. Często wracam też do starych rapowych rzeczy jak Guru, Gangstarr, 2pac, Rakim czy B.I.G..
Album promujesz swoimi siłami, czy ktoś Ci pomaga?
Emes Milligan: Od samego początku, zgodnie z założonym planem, wiedziałem, że w pewnym momencie będę potrzebował pomocy. Miesiąc przed premierą zaczął pomagać mi Kuba Stemplowski, którego również znasz.
Mimo wciąż młodego wieku, warstwa tekstowa nie jest o niczym, z płyty płynie przesłanie – mógłbyś sam je zdefiniować?
Emes Milligan: Jak jeszcze byłem w szkole, to zawsze kłóciłem się z polonistką o interpretacje. Dlaczego zawsze musi byc jeden klucz? Magia polega na tym, że każdy przerabia słowa na jakiś własny sposób. Tworzy wizje, która jest unikatowa. Nie chce tego nikomu zabierać. Poza tym lubię dwuznaczność i cieszę się, że moi słuchacze to wyłapują.
Krążek kierowany jest do rówieśników, osób starszych, a może nie kierowałeś się tym wcale podczas prac?
Emes Milligan: Tak jak przy pytaniu o oryginalność. Nie myślałem o tym nawet przez chwilę. Przeniosłem obraz, który ja widzę na kartkę, a potem na bit.
Jednak będąc po premierze na pewno masz odzew do kogo trafiła płyta – możesz powiedzieć, kto najczęściej do Ciebie pisze, komentuje?
Emes Milligan: Trafiają do mnie ludzie, którzy szukają czegoś świeżego, ale nie typowego newschoolu. Rozbieżność wiekowa jest dużą. Cieszę się, że piszą ludzie starsi ode mnie i jest ich naprawdę sporo. Myślę, że świadczy to o dojrzałości tekstów. Z drugiej strony są też młodsi słuchacze i do nich też to trafia, więc chyba trafiłem w punkt. Oby tak dalej.
Na koniec powiedz czego możemy się spodziewać od Ciebie w najbliższych tygodniach, miesiącach, jaki masz plan promocyjny?
Emes Milligan: Przede wszystkim koncert premierowy we Wrocławiu, 24 stycznia w klubie Bezsenność. Więcej informacji na ten temat znajdziesz na moim fanpage’u. Kolejny koncert w lutym, 27 w Gdyni. Na początku stycznia wlatuje klip do Diogenesa. Kolejne wideo są w trakcie realizacji. Jeszcze będzie sporo rzeczy związanych z płytą “Spin-OFF”.
Dzięki za rozmowę.
Emes Milligan: Dzięki również i wszystkiego dobrego w Nowym Roku…
Poniżej możecie zapoznać się z albumem 'Spin Off".
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Rabo: „Wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół” – wywiad
Rozmawiamy z raperem, który nagrał płytę inspirowaną znanymi bajkami.
W ubiegłą sobotę ukazał się album Rabo „Życie to nie bajka”. To twórca znanego kanału związanego z filmami animowanymi Disneya, Pixara i DreamWorks. Mieliśmy okazję porozmawiać z byłym dziennikarzem programu „Uwaga!” na temat jego projektu.
Polećmy klasykiem na początek – jak zaczęła się Twoja przygoda z rapem?
Cóż… okres, gdy miałem 9 lat i kolega przyniósł do szkoły Grupę Operacyjną pozwolę sobie pominąć (śmiech). Oficjalnie wszystko zaczęło się rok później, gdy ojczym pożyczył mi swoją empetrójkę, bym się nie nudził w autokarze podczas wycieczki szkolnej. Znajdowała się tam „Droga” od Hemp Gru, którą momentalnie się zachwyciłem. Potem już poszło. Ogólnie jestem z pokolenia dzieciaków, dla których rap był jak łyk świeżego powietrza w świecie przepełnionym smogiem. Gdybym na pewnym etapie nastoletniego życia nie usłyszał, że „Damy radę”, to nie wiem, czy bym dał. Gdybym nie podśpiewywał sobie, że „Bierzemy sprawy w swoje ręce” albo że „Każdą porażkę obracam w sukces”, to też pewnie wszystko wyglądałoby inaczej. Nie bez powodu czasem żartuję sobie, że wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół (śmiech). I coś w tym jest.
A skąd pomysł, by samemu zacząć rapować?
Od zawsze marzyłem, by być częścią tej kultury. Przez wiele lat prowadziłem kanał na YouTube, gdzie opowiadałem o różnych ciekawostkach, szokujących teoriach i absurdach związanych z filmami animowanymi, głównie ze stajni Disneya, Pixara i DreamWorks i gdy przekroczyłem magiczną barierę 100 000 subów, chciałem przygotować dla widzów coś specjalnego. Uznałem wtedy, że to dobra okazja, by zadebiutować i tak powstał utwór „Sto tysięcy powodów”. Odbiór był pozytywny, więc zacząłem doskonalić swój warsztat i dziś, po 5 latach od tamtego wydarzenia, myślę, że rozwinąłem się już na tyle, by przedstawić się szerszemu gronu słuchaczy.
No właśnie, niedawno do sieci trafiła Twoja EPka „Życie to nie bajka”, oparta na ciekawym patencie. Opowiedz o tym.
Od jakiegoś czasu kiełkował mi w głowie pomysł na płytę związaną z tym, czym zajmowałem się na co dzień. W końcu postanowiłem się za to zabrać i efektem tego jest album inspirowany znanymi animacjami, takimi jak „Toy Story”, „Auta” czy „Król Lew”. Bajki te stanowiły jednak jedynie punkt wyjścia do opowiadanych historii, dzięki czemu mogłem zgrabnie połączyć moje osobiste przeżycia z fabułą wspomnianych filmów. Przykładowo w utworze „Simba” opowiedziałem o swojej drodze do sukcesu, która ciągle trwa, niestety (śmiech). Refren oparłem na słynnej frazie Mufasy „Kiedyś to wszystko będzie Twoje”, którą kojarzy niemal każdy, a której, co ciekawe, Mufasa nigdy do Simby nie wypowiedział. Taki bajkowy efekt Mandeli.
Tu, gdzie jestem, konsekwentnie rządzi prawo dżungli
Walczę mężnie, bo lwie serce w mojej piersi dudni
Wygram ze złem, wsparcie wielkie mam od wiernych kumpli
Dzieło zwieńczę happy endem, będą ze mnie dumni!
Zanim jednak zdecydowałeś się wrócić do ksywki Rabo, wydałeś dwie EP-ki pod innym pseudonimem na osobnym kanale, którego prawie nikt nie zna.
I całe szczęście (śmiech). Faktycznie, w 2020 roku postanowiłem wypuścić pierwszą EP-kę, ale czułem podskórnie, że mimo iż teraz wydaje mi się to cudowne, to za parę lat zapewne będę wolał o tym zapomnieć. I faktycznie – dziś, gdy patrzę na swoje poprzednie projekty, na czele z tym starszym, to widzę, jak wiele rzeczy mógłbym zrobić lepiej. Ale cóż – chyba właśnie na tym polega rozwój. Ostatecznie dobrze mi zrobiło te parę lat w takim klasycznym podziemiu – miałem czas, by spokojnie progresować, a jednocześnie mało kto musiał być tego świadkiem (śmiech).
To teraz trochę z innej beczki – jak YouTuber trafia do redakcji Uwagi! TVN?
Faktycznie, jest to historia dość oryginalna. Niecałe 2 lata temu przechodziłem najgorszy okres mojego życia. To było chwilę po wypuszczeniu EPki „To The Ground”, która zresztą odzwierciedla ówczesny stan mojej psychiki. Z przyczyn niezależnych ode mnie, musiałem odejść jakiś czas wcześniej z YouTube’a, co wywróciło moje życie do góry nogami. Moim planem ₿ na życie był wtedy rynek kryptowalut, który jednak dał mi wielką lekcję pokory i plany bycia kryptomilionerem musiałem odłożyć na później. Ostatecznie znalazłem się w sytuacji, w której byłem bezrobotny, samotny i bez perspektyw. Wysłałem CV do wielu firm, by zaczepić się gdziekolwiek. Odpowiedziały mi dwie – jakieś Call Center i… McDonald’s (śmiech). Wybrałem pracę na słuchawce i – jak się potem okazało – ta jedna decyzja odmieniła moje życie.
Dlaczego? I jak to się łączy z pracą dziennikarza?
Już tłumaczę. W wielkim skrócie firma, w której zacząłem pracować, okazała się być jedną wielką kuźnią oszustów i prężnie działającą machiną okradającą starszych i schorowanych ludzi na grube miliony złotych. Gdy tylko zrozumiałem, w czym biorę udział, chciałem się zwolnić, ale ostatecznie tego nie zrobiłem. Uznałem, że więcej zdziałam, jeśli zostanę tam przez pewien czas, przemęczę się i zdobędę jak najwięcej dowodów na to, co tam się wyprawia. Ostatecznie wyszło lepiej, niż przypuszczałem. Odezwałem się do redakcji Uwagi! opisując całą sprawę i dostarczając im materiały. Podjęli temat i wspólnie zrealizowaliśmy 5-częściowy cykl reportaży o tytule „Szatańska Loża VIP”. Efekt był taki, że po pierwsze – złodziejska firma upadła, po drugie – wielu osobom odpowiedzialnym za ten niemoralny proceder postawiono zarzuty, a po trzecie – dostrzeżono we mnie potencjał i zaproszono do redakcji na staż. Reszta jest już historią. Szaloną, jak całe moje życie.
W takim razie gratuluję, dobra robota.
Dzięki. Swoją drogą na mojej najnowszej EP-ce nawiązuję do tych zdarzeń w kawałku „Pinokio”. Utwór ogólnie opowiada o poczuciu wyobcowania wśród rówieśników, o byciu niepasującym elementem układanki, ale także o potrzebie osiągnięcia wielkiego sukcesu, by mój Gepetto był ze mnie dumny i by nigdy mu niczego nie zabrakło. Myślę, że metafora jest zrozumiała dla wszystkich. Za to sama końcówka drugiej zwrotki jest właśnie o wspomnianej chwilę wcześniej historii. Pamiętam, że wszyscy przestrzegali mnie, bym się w to nie pakował, bo może stać mi się krzywda. Ja jednak miałem przekonanie, że w takich sytuacjach należy działać, nie bacząc na konsekwencje. I tak też zrobiłem. Na razie wszystko ze mną w porządku i mam nadzieję, że tak zostanie. A jeśli nie, to przynajmniej pozostanie po mnie muzyka.
Będę bronił starszych oraz kobiet, cóż
Nawet jak przypłacę to niejedną blizną
Nie chcę być prawdziwym chłopcem już
Od kiedy zostałem prawdziwym mężczyzną
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Małpa: „Moja żona ma tatuaż z okładką płyty Łony” – wywiad
W rozmowie z Małpą padają także ksywki Otschodzi i Lil Konona.
Z okazji pojawienia się na rynku winylowej wersji kultowego albumu „Kilka numerów o czymś”, spotkaliśmy się z Małpą z Warszawie, żeby porozmawiać o jego debiucie, który w większości został napisany we Włoszech.
Chociaż Małpa nigdy tego nie ujawniał, nasza redakcyjna koleżanka opowiedziała podczas rozmowy pewną anegdotę związaną z żoną rapera, która posiada tatuaż z Łoną. – Ma kilka rapowych tatuaży – przyznał raper w rozmowie z Luizą Di Felici. Więcej na ten temat w poniższej rozmowie.
Poruszone wątki w wywiadzie:
- „Kilka numerów o czymś” powstało we Włoszech na Erasmusie.
- Czy Małpa inspirował się włoskimi artystami?
- Lil Konon i jego zakola
- Otsochodzi kupuje winyl za 12 tys. zł
- Praca na stacji benzynowej
- Dlaczego Małpa zniknął na 6 lat?
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Feno: „Young Leosia i Bambi to grzeczna muzyka, która trafia do dzieci” – wywiad
Jak i kiedy modli się Edzio, Pikers GOAT, Grande Connection i monetyzacja konfliktów freakfightami.
Nasza rozmowa z Feno to przede wszystkim tematy rapowe. Czy kobiecy rap w Polsce jest dobry? Tutaj raper wspomina o Bambi, Young Leosi i Oliwce Brazil.
– Mamy Young Leosię i Bambi. To są takie najpotężniejsze postacie. To jest taka grzeczna muzyka, która trafia do dzieci. Sanah i Julka Żugaj to ten sam case – mówi Feno w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
– Mi rap się kojarzy z lekkim sk***ysyństwem. I takiej damskiej postaci jak Cardi B nie ma. No jest Oliwka i ma te skillsy, ale ewidentnie też jakieś problemy wizerunkowe. Żyjemy w post katolickim kraju, w którym nie ma akceptacji na jakieś jechanie w stylu Oliwki Brazil i obciąganie ku**sów – dodaje.
W rozmowie ponadto:
- Feno spotyka dwie małe dziewczynki, które są fankami Bambi
- Co myśli o Grande Connection
- Jak i kiedy modli się Edzio
- Kacper HTA i monetyzacja konfliktu freakfightami
- 10 tys. pomysłów Sebastiana Fabijańskiego
- Pikers to GOAT
- Najbardziej klimatyczny festiwal rapowy
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Mamy dość technicznego rapu? Koro: „Eripe, Tomb czy Golin wyczerpali tę formułę” – wywiad
Koro mówi o Young Leosi, Bambi, Grande Connection, Szpaku, White Widow i Taazym.
Podczas naszej rozmowy z Koro poruszyliśmy ciekawy wątek kalkulacji i warsztatu w polskim rapie. Czy w dzisiejszych czasach odbiorcy nie chcą słuchać już przekminionych wersów czy liczyć podwójnych i potrójnych rymów?
Koro „To nie rap się zmienia”
Jak twierdzi Koro, to nie rap się zmienia. – To raperzy zaczęli robić inny rodzaj muzyki. To nie chodzi o to, że rap się rozwija, bo on ma proste korzenie i prostą definicję, tylko ludzie otwierają się na coraz więcej rzeczy. W każdą stronę ta granica się przesuwa – mówi Koro w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
Nie chcemy już słuchać rapu dobrego warsztatowo?
W większości wypadków rap odbił w stronę popu, śpiewanych refrenów i autotune’a. Bardzo nieliczni robią jeszcze rap stawiający na technikę.
– Dzisiaj młodzi raperzy nie muszą być dobrzy warsztatowo. Tacy gracze jak Eripe, Tomb, Quebo, Golin i jeszcze mógłbym wymienić parę ksywek, wyczerpali na tyle tę formułę, że ludzie mają dość. Żyjemy w takich czasach TikTokowych i przebodźcowanych, że ta muzyka ma być takim głaskaniem psychiki, żeby się wyluzować, a nie rozkminiać o co chodziło – twierdzi Koro. Czy to dobrze czy źle? Wśród fanów możemy dostrzec dwa główne obozy. Pierwszy, który krytykuje większość rzeczy wychodzących od młodych twórców i drugi, który jest zafascynowany każdym kawałkiem, którego głównym zadaniem jest wpaść w viral i największą rotację.
W poniższej rozmowie poruszyliśmy takie wątki jak: Young Leosia i Bambi nagrywają w szafie, działalność Grande Connection, dissy i beefy się nie kalkulują, konflikt Szpaka i White Widow, Taazy objawieniem freakfightów, co z walką na Fame MMA, a także, kiedy nowa płyta.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Pueblos (Bitwa o Południe): „Żyję z freestyle’u, to moje główne źródło utrzymania” – wywiad
Rozmawiamy z organizatorem Bitwy o Południe.
Wybraliśmy się na BOP9, gdzie mieliśmy zrobić relacje z wydarzenia, ale jak to z freestylem – zamiast relacji przeprowadziliśmy kilka mocnych wywiadów. Na pierwszy ogień rozmowa z Pueblosem – organizatorem Bitwy o Południe.
– Randomowi ludzie boją się BOP-u i boją się wystąpić. Wiedzą, że można się bardzo łatwo zbłaźnić, jak np. wchodzący teraz bez koszulki Syn Młynarza z flagą Kiribati – mówi w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl Pueblos.
Organizator Bitwy o Południe ujawnił przed naszymi kamerami m.in., że jako jedna z nielicznych osób, a może nawet jedyna utrzymuje się z organizowania bitew freestyle’owych. – To moje główne źródło utrzymania – przyznaje.
Z Pueblosem porozmawialiśmy m.in. o aktualnej sytuacji BOP-u i WBW i najbardziej przyszłościowych zawodnikach, którzy jeszcze namieszają we freestyle’u.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Tym razem przed naszymi kamerami zasiadł Sarius, z którym w ponad godzinnym wywiadzie poruszyliśmy mnóstwo tematów, także ten jeden z najbardziej grzejących, czyli niesnaski z Żabsonem.
Kilka tygodni temu między Sariusem z Żabsonem doszło do małego konfliktu, który miał zostać nie do końca zrozumiany przez słuchaczy. Sarius zdecydował się szczegółowo opisać, o co chodziło i dlaczego Żabson miał u niego dług.
Ponadto szef Antihype ujawnił, czy żałuje, że sytuacja z Gibbsem lub Deysem tak się potoczyły.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News2 dni temu
Kali o powrocie Quebonafide: „Błagajcie go na kolanach…”
-
News3 dni temu
Ostatni koncert Quebonafide – wyciekła dokładna data
-
teledysk5 dni temu
Oliwka Brazil: „Dziewczyny z branży mają chcice jak zwierzęta”
-
News2 dni temu
Quebonafide: „Sfingowałem swoją muzyczną śmierć”
-
News22 godziny temu
Sokół kłania się Quebonafide
-
News3 dni temu
Zwrotka podziemnego rapera robi furorę 3 lata po premierze
-
News4 dni temu
Bonus RPK: „Na tym mikrofonie Gabi nagrała diss na Chadę”
-
News4 dni temu
Malik płaci za zwrotki? Raper ujawnia, jak pozyskuje topowych raperów