Wywiad
ESKAUBEI: „SŁUCHACZE MOGLI MIEĆ WRAŻENIE, ŻE WYPADŁEM Z OBIEGU”
Dzisiaj rozmawiamy z Eskaubeiem – raperem, dziennikarzem, DJ-em i organizatorem koncertów.
Obecny na scenie od 16 lat, pionier hip-hopu na Podkarpaciu i jedna z najaktywniejszych postaci rodzimego undergroundu.
Pół roku temu ukazało się Twoje wydawnictwo „Będzie Dobrze”. Opowiedz o genezie tego projektu.
Eskaubei: Ten projekt, a właściwie zespół ma swoje źródło w mojej fascynacji jazzem i łączeniem jazzu z hip hopem. W 2013 roku zorganizowaliśmy ze Zbyszkiem Jakubkiem w ramach festiwalu Wschód Kultury w Rzeszowie koncert Jazz & Hip Hop, na którym obok m.in. Mesa, Numer Raz-a, Sióstr Przybysz czy Dja Eproma wystąpił Tomek Nowak. Wcześniej nagraliśmy wspólnie utwór pogadajmy, który promował koncert. Kilka miesięcy później Tomek zadzwonił do mnie z propozycją współpracy, spełniając tym telefonem moje marzenie. Skompletował zabójczy skład złożony ze świetnych muzyków i zaczęliśmy działać.
Współpraca z muzykami jazzowymi poszerza horyzonty twórcze?
Eskaubei: Oczywiście. Oni sami zazwyczaj są otwarci na inne gatunki, dysponują szerokim wachlarzem zainteresowań muzycznych, a ich grę ciężko zamknąć w wąskich ramach. Ja uczę się od nich spontaniczności, wiary we własne umiejętności i otwartości na to, co nieznane. Dochodzą do tego jeszcze aspekty czysto muzyczne. Każdy koncert zagrany z Alanem, Filipem, Kubą i Tomkiem rozwija muzycznie.
Jesteś na scenie bardzo długo, do tej pory tworzyłeś muzykę pod instrumentale. Tutaj doszedł zespół, w którym przypadku pisze się łatwiej?
Eskaubei: Z muzykami współpracuję już od mniej więcej 10 lat, ale wcześniej nie udawało mi się zarejestrować z nimi niczego w studio. Pisze mi się dobrze, kiedy czuję i wiem o czym chcę napisać i kiedy jestem zmotywowany, a każda współpraca, czy to z dobrym producentem, dj-em czy zespołem motywuje. Często też piszę nie mając konkretnych szkiców muzycznych czy beatów i dopiero później dopasowuje teksty do muzyki. Lubię pisać, dlatego zazwyczaj piszę więcej niż nagrywam.
Kompromis podczas pracy w grupie, a kompromis z pojedynczym producentem – co jest trudniej osiągnąć?
Eskaubei: Przeważnie nie mam problemów z kompromisami w tej kwestii. Nikt nie stara się raczej ingerować w mój rap, a w przypadku producentów wybieram zazwyczaj te beaty, które mi się po prostu podobają. W przypadku Tomek Nowak Quartet, wiem, że każda kompozycja będzie zawodowo zagrana. Tomek nie upiera się za wszelką cenę przy każdym szczególe swoich kompozycji. Na próbach wspólnie dochodzimy do ostatecznego kształtu numerów i zazwyczaj nie mamy problemów z osiągnięciem porozumienia.
Tworząc ten projekt nie chciałeś dotrzeć do społeczności Hip-Hopowej, zależało Ci na nowych słuchaczach?
Eskaubei: Chciałem dotrzeć do każdego słuchacza, ale nie ograniczałem się i nie zakładałem, że będzie to tylko słuchacz hip hopowy. W efekcie na naszych koncertach praktycznie nie ma hip hopowców, a są ludzie w różnym wieku i z różnych środowisk, którym podoba się to, co robimy. To dla mnie nowa sytuacja. Czuję się, jak bym znowu coś zaczynał i jaram się tym, że nasza muzyka trafia do ludzi z otwartymi głowami, którzy pojmują muzykę w kategoriach dobrej albo złej.
Promocja albumu ominęła raczej stricte rapowe media – dlaczego?
Eskaubei: Nie do końca się z tym zgodzę. Recenzje i newsy ukazywały się też w hip hopowych mediach, ale temat podchwyciły też media piszące szerzej o muzyce no i po części serwisy jazzowe. Tu możemy wrócić do poprzedniego pytania i kwestii tego, kto słucha naszej muzyki. Są to różni ludzie, dlatego różne media interesują się tematem.
Od jakiegoś czasu Polska zalewana jest produkcjami rapowymi. Dziś na pewno łatwiej jest się promować. Dostępność internetu, portali – nie uważasz, że wartościowi raperzy mogą na tym stracić?
Eskaubei: To pytanie zadawane od lat na które ciężko odpowiedzieć. Na pewno ogrom treści, który trafia do sieci sprawia, że pewne wartościowe rzeczy nie są przez wszystkich wychwytywane. Generalnie większość ludzi w sieci zabiega o choćby 5 minut uwagi. To nieprzerwany festiwal egocentryzmu, narcyzmu i egoizmu. Jeśli nie podpinasz się pod ten trend, ciężej jest Ci trafić do pewnych, dużych grup odbiorców, ale jeśli interesuje Cię wartościowy, świadomy odbiorca, są kanały, którymi możesz do niego trafić. Oczywiście zawsze chciałoby się więcej, ale budowanie realnych, długofalowych więzi ze słuchaczami, to długi i mozolny proces. Szczególnie jeśli wykonujesz muzykę niekomercyjną.
Zamierzasz kontynuować przygodę z Tomek Nowak Quartet i wypuścić kolejne produkcje?
Eskaubei: Definitywnie! To kierunek, w którym chcę podążać. Rozpoczęliśmy pierwsze prace nad drugą płytą.
Rozmawiamy na temat płyty, która już wyszła, promocja jest zakończona. Z perspektywy czasu jesteś z niej zadowolony?
Eskaubei: Płytę cały czas promujemy grając koncerty (do końca roku zagramy ich jeszcze kilkanaście). Staramy się też być aktywni medialnie. Być może powstanie jeszcze jeden klip. Do tej pory ukazało się ok. 10 pozytywnych recenzji, powstał teaser i klip promujące płytę. Regularnie koncertujemy, spotykamy się z zainteresowaniem mediów. Jest ok.
Sam tytuł jest optymistyczny. Opowiedz o warstwie tekstowej, jakie przesłanie, jakie myśli starałeś się na niej zawrzeć?
Eskaubei: Nie chciałem zawierać konkretnego przesłania. Nie zastanawiałem się nad nim. To po prostu moje życie i moje emocje. Sięgam raczej po to, co mam w środku i co jest w moim najbliższym otoczeniu. Inspirują mnie ludzie, moje relacje z nimi i muzyka sama w sobie. „Będzie Dobrze”, to tak naprawdę numer auto motywujący, który każdy może odnieść do siebie. Ludzie, miejsca, muzyka, emocje. O tym jest ta płyta.
Na Twoim fanpageu można przeczytać, że jesteś raperem, dziennikarzem muzycznym, dj-em, a także organizatorem. Uczyniłeś sobie z pasji sposób na życie ?
Eskaubei: Staram się to robić. Największą pasją pozostaje tworzenie, nagrywanie i koncertowanie. Z tego jednak w moim przypadku nie sposób się utrzymać, dlatego zajmuję się też innymi formami działalności związanymi z muzyką. Pracuje jako dziennikarz, bo to mój wykształcony zawód, organizuję lub pomagam organizować imprezy, koncerty czy festiwale i grywam czasami (kiedyś częściej) imprezy w klubach. To wszystko w połączeniu sprawia, że moje życie kręci się wokół muzyki i jest ciekawe, choć ciężko mówić o jakiejś stabilizacji.
10 lat temu Twój album „Znasz tego kota” był dołączony do magazynu „Ślizg” – mija dekada. Jak zmienił się Eskaubei, jak postrzega dzisiaj rap?
Eskaubei: Na pewno dojrzałem, uwrażliwiłem się i poszerzyłem horyzonty muzyczne. Kiedy wychodziła płyta „Znasz Tego Kota?” byłem pełen wiary w hip hop i w to, że uda się szerzej zaistnieć. Byłem po przygodzie z All Star Team, feacie na płycie Deobe Dena, generalnie na fali wznoszącej. Trafiłem jednak na bodajże ostatni numer Ślizgu i na koniec pierwszego boomu na polski hip hop. Nie było żadnych propozycji ani koncertowych, ani wydawniczych. Poszedłem za ciosem wydając mixtape „Na Relaksie”, stworzyliśmy swój pierwszy live band. Potem pojawiło się kilka interesujących perspektyw, które nigdy nie zostały zrealizowane choć wydaje mi się, że robiłem wszystko co w mojej mocy żeby je sfinalizować. Nie doszła do skutku płyta produkowana przez Piotrka Walickiego, potem płyta, którą mieliśmy zrobić i robiliśmy z O.S.T.R.-em. Koncentrowałem się na tych projektach, a ponieważ nie ujrzały one światła dziennego, słuchacze mogli mieć wrażenie, że wypadłem z obiegu. Potem zacząłem wracać. Był mixtape z dj-em Formą, mixtape z Zoltanem „Z obłoków na ziemię”, ep-ka „King of Rap”, współpraca z Funky Flow czy wreszcie zeszłoroczny mixtape z Dj-em DBT. Na dobre powróciłem płytą „Będzie Dobrze”. Zostaję na scenie i nigdzie się nie wybieram.
Gdybyś miał scharakteryzować Podkarpacie jako region hip-hopowy. Jakim opisem byś się posłużył?
Eskaubei: Często jestem o to pytany jednak nie umiem na to pytanie odpowiedzieć, bo nie śledzę wszystkiego co dzieje się na podkarpackiej scenie. Na pewno jest to region dość hermetyczny, któremu brakuje jakiegoś motoru napędowego, który mógłby pchnąć raperów z Podkarpacia w mainstream. W tym momencie w Rzeszowie główny motor napędowy miasta od lat – Art De Rue poza okazyjnymi wydarzeniami przestaje funkcjonować. Następców w tej kwestii nie widać. Z drugiej strony z kawałka „Podkarpacki Flavor 2” w którym wziąłem udział wiem, że na Podkarpaciu jest przynajmniej kilku, a myślę że kilkunastu bardzo dobrych raperów. Zawsze przy takich pytaniach wymieniam też wszechstronnie utalentowanego Homexa, który kończy właśnie swoją kolejną płytę. Ostatnio z fajnej strony pokazał się T.O.M.S. Cały czas uwielbiam stylówę i konsekwencję, którą prezentuje Repo z Wake Up Adina. Słyszałem, że zaczął współpracować z muzykami. Świetnie.
Nie masz wrażenia, że producenci z regionu odnieśli większy sukces, aniżeli raperzy?
Eskaubei: Może trochę odpowiedziałem na to przy poprzednim pytaniu. Beaty w pewnym sensie nie mają aż takiej tożsamości regionalnej. Produkujesz, aranżujesz, przesyłasz. Poza tym np. Waldek WDK od lat mieszka w Warszawie i ma tam styczność z całym środowiskiem. Mnie cieszy każdy sukces ludzi z Podkarpacia, ale naprawdę nie analizuję środowiska hip hopowego pod tym kątem i tak naprawdę inne rzeczy zaprzątają od dłuższego czasu moją głowę.
Ok, ostatnie pytanie o rapie – wymień swoich idoli, muzyków na których się wzorujesz i powiedz dlaczego właśnie te osoby?
Eskaubei: Jeżeli chodzi o rap to zawsze moim idolem i wzorem był Guru i generalnie Gang Starr. To, że łączył jazz z hip hopem też na pewno miało znaczenie. Uwielbiam De La Soul, w szczególności Posdenousa. Tribe Called Quest, Slum Village i całe Detroit, The Strange Fruit Project, Common. Big Pun był jednym z najlepszych raperów w historii, mam też słabość do Fat Joe. Swego czasu mocno jarałem się Memphisem Bleekiem i wszystkim co działo się w Roc a Fella. The Roots od lat pokazują mi jak grać a Black Thought jak radzić sobie samemu na scenie mając za sobą band. Generalnie Native Tongues, Soulaquarians i wszyscy którzy z nimi trzymają! Teraz Kendrick zamknął grę i wprowadził hip hop w inny wymiar. Tak czyinaczej obecnie słucham stosunkowo mało rapu, wolę Bilala, Hiatus Kaiyote, Raphaela Saadiqa czy Kamashi Washingtona, ale to wszystko przenika się ze światem hip hopu i ma wspólne korzenie.
Przejdźmy na koniec do pracy dziennikarza. W jednej z rozmów wspominałeś, że masz na koncie ciekawe wywiady, możesz opowiedzieć kogo udało Ci się przepytać i przy jakiej okazji?
Eskaubei: Tych rozmów było sporo. Najbardziej jestem dumny z 5-ciu rozmów z Tomaszem Stańko, w tym trzech twarzą w twarz i dwóch rozmów z Michałem Urbaniakiem. Ostatnio robiłem telefoniczny wywiad z Nai Palm, wokalistką Hiatus Kaiyote. Jestem szczęśliwy, że udało mi się przez kilka minut porozmawiać z Wojciechem Kilarem. Byli też m.in. Stanisław Soyka, Taboo z Black Eyed Peas, Angie Stone, Dean Brown, Bill Evans, kilkukrotnie Kuba Badach, Natalia Przybysz, Envee, Smolik czy Smoove & Turrell. Najbardziej bałem się chyba rozmowy z Afro Jaxem, która odbyła się ładnych parę lat temu dla onetu, ale na szczęście poszło dobrze (śmiech).
Czy praca pomogła Ci kiedykolwiek w promocji własnej osoby?
Eskaubei: Myślę, że tak. Siłą rzeczy znam paru dziennikarzy muzycznych, wykonując dziennikarską robotę stykam się z różnymi ludźmi, którym mogę dać płytę czy znajomość z którymi może kiedyś w jakiś sposób zaowocować, natomiast takie rzeczy jeśli wychodzą, to bardzo naturalnie. Zero bycia natrętnym czy bezczelnego wkręcania się.
A w drugą stronę, czy koledzy raperzy kiedykolwiek próbowali to wykorzystać (śmiech)?
Eskaubei: Nie raz korzystając z obecności kolegów raperów na koncertach w Rzeszowie robię z nimi rozmowy do radia, tv czy gazety, prowadzę z nimi spotkania w empiku. Wynika to jednak z mojej inicjatywy.
Kontakty z muzykami z różnych gatunków, fakt że poznajesz te osoby, czy kiedykolwiek przeniosłeś taką znajomość na prywatny grunt?
Eskaubei: Zdarza się. Zbigniewa Jakubka poznałem 5 lat temu kiedy poszedłem zrobić z nim wywiad z okazji jubileuszu 25-lecia pracy scenicznej. Teraz jesteśmy dobrymi kolegami, robimy razem koncerty, zdarza nam się razem występować, spotykamy się też po prostu towarzysko. Dzięki temu, że jestem nie tylko dziennikarzem ale też twórcą, moi rozmówcy jeżeli o tym wiedzą traktują mnie chyba trochę inaczej, jak „swojego”. To pomaga mi i w dziennikarstwie i w muzyce.
Na koniec powiedz jak według Ciebie wygląda kondycja dziennikarstwa muzycznego w Polsce?
Eskaubei: Nie da się ukryć, że mamy w kraju świetnych dziennikarzy muzycznych i rzetelnie prowadzone serwisy… Marcin Flint, Andrzej Cała, Bartek Chaciński, moi koledzy ze studiów Andrzej Sroka i Tomek Doksa, Hirek Wrona, Mariusz Owczarek, Mateusz Murawski, Dawid Bartkowski, Mateusz „Axun” Kołodziej, Daniel Wardziński, Jarek Szubrycht, Mateusz Natali, no naprawdę jest tych ludzi sporo, a nie wymieniłem wszystkich dobrych i rzetelnych… na pewno na szybko o kimś zapomniałem, mam nadzieję, że nikt się nie obrazi (śmiech) A to, co jest prezentowane w mainstreamowych mediach elektronicznych to już całkiem inna historia…
Dzięki za rozmowę.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Rabo: „Wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół” – wywiad
Rozmawiamy z raperem, który nagrał płytę inspirowaną znanymi bajkami.
W ubiegłą sobotę ukazał się album Rabo „Życie to nie bajka”. To twórca znanego kanału związanego z filmami animowanymi Disneya, Pixara i DreamWorks. Mieliśmy okazję porozmawiać z byłym dziennikarzem programu „Uwaga!” na temat jego projektu.
Polećmy klasykiem na początek – jak zaczęła się Twoja przygoda z rapem?
Cóż… okres, gdy miałem 9 lat i kolega przyniósł do szkoły Grupę Operacyjną pozwolę sobie pominąć (śmiech). Oficjalnie wszystko zaczęło się rok później, gdy ojczym pożyczył mi swoją empetrójkę, bym się nie nudził w autokarze podczas wycieczki szkolnej. Znajdowała się tam „Droga” od Hemp Gru, którą momentalnie się zachwyciłem. Potem już poszło. Ogólnie jestem z pokolenia dzieciaków, dla których rap był jak łyk świeżego powietrza w świecie przepełnionym smogiem. Gdybym na pewnym etapie nastoletniego życia nie usłyszał, że „Damy radę”, to nie wiem, czy bym dał. Gdybym nie podśpiewywał sobie, że „Bierzemy sprawy w swoje ręce” albo że „Każdą porażkę obracam w sukces”, to też pewnie wszystko wyglądałoby inaczej. Nie bez powodu czasem żartuję sobie, że wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół (śmiech). I coś w tym jest.
A skąd pomysł, by samemu zacząć rapować?
Od zawsze marzyłem, by być częścią tej kultury. Przez wiele lat prowadziłem kanał na YouTube, gdzie opowiadałem o różnych ciekawostkach, szokujących teoriach i absurdach związanych z filmami animowanymi, głównie ze stajni Disneya, Pixara i DreamWorks i gdy przekroczyłem magiczną barierę 100 000 subów, chciałem przygotować dla widzów coś specjalnego. Uznałem wtedy, że to dobra okazja, by zadebiutować i tak powstał utwór „Sto tysięcy powodów”. Odbiór był pozytywny, więc zacząłem doskonalić swój warsztat i dziś, po 5 latach od tamtego wydarzenia, myślę, że rozwinąłem się już na tyle, by przedstawić się szerszemu gronu słuchaczy.
No właśnie, niedawno do sieci trafiła Twoja EPka „Życie to nie bajka”, oparta na ciekawym patencie. Opowiedz o tym.
Od jakiegoś czasu kiełkował mi w głowie pomysł na płytę związaną z tym, czym zajmowałem się na co dzień. W końcu postanowiłem się za to zabrać i efektem tego jest album inspirowany znanymi animacjami, takimi jak „Toy Story”, „Auta” czy „Król Lew”. Bajki te stanowiły jednak jedynie punkt wyjścia do opowiadanych historii, dzięki czemu mogłem zgrabnie połączyć moje osobiste przeżycia z fabułą wspomnianych filmów. Przykładowo w utworze „Simba” opowiedziałem o swojej drodze do sukcesu, która ciągle trwa, niestety (śmiech). Refren oparłem na słynnej frazie Mufasy „Kiedyś to wszystko będzie Twoje”, którą kojarzy niemal każdy, a której, co ciekawe, Mufasa nigdy do Simby nie wypowiedział. Taki bajkowy efekt Mandeli.
Tu, gdzie jestem, konsekwentnie rządzi prawo dżungli
Walczę mężnie, bo lwie serce w mojej piersi dudni
Wygram ze złem, wsparcie wielkie mam od wiernych kumpli
Dzieło zwieńczę happy endem, będą ze mnie dumni!
Zanim jednak zdecydowałeś się wrócić do ksywki Rabo, wydałeś dwie EP-ki pod innym pseudonimem na osobnym kanale, którego prawie nikt nie zna.
I całe szczęście (śmiech). Faktycznie, w 2020 roku postanowiłem wypuścić pierwszą EP-kę, ale czułem podskórnie, że mimo iż teraz wydaje mi się to cudowne, to za parę lat zapewne będę wolał o tym zapomnieć. I faktycznie – dziś, gdy patrzę na swoje poprzednie projekty, na czele z tym starszym, to widzę, jak wiele rzeczy mógłbym zrobić lepiej. Ale cóż – chyba właśnie na tym polega rozwój. Ostatecznie dobrze mi zrobiło te parę lat w takim klasycznym podziemiu – miałem czas, by spokojnie progresować, a jednocześnie mało kto musiał być tego świadkiem (śmiech).
To teraz trochę z innej beczki – jak YouTuber trafia do redakcji Uwagi! TVN?
Faktycznie, jest to historia dość oryginalna. Niecałe 2 lata temu przechodziłem najgorszy okres mojego życia. To było chwilę po wypuszczeniu EPki „To The Ground”, która zresztą odzwierciedla ówczesny stan mojej psychiki. Z przyczyn niezależnych ode mnie, musiałem odejść jakiś czas wcześniej z YouTube’a, co wywróciło moje życie do góry nogami. Moim planem ₿ na życie był wtedy rynek kryptowalut, który jednak dał mi wielką lekcję pokory i plany bycia kryptomilionerem musiałem odłożyć na później. Ostatecznie znalazłem się w sytuacji, w której byłem bezrobotny, samotny i bez perspektyw. Wysłałem CV do wielu firm, by zaczepić się gdziekolwiek. Odpowiedziały mi dwie – jakieś Call Center i… McDonald’s (śmiech). Wybrałem pracę na słuchawce i – jak się potem okazało – ta jedna decyzja odmieniła moje życie.
Dlaczego? I jak to się łączy z pracą dziennikarza?
Już tłumaczę. W wielkim skrócie firma, w której zacząłem pracować, okazała się być jedną wielką kuźnią oszustów i prężnie działającą machiną okradającą starszych i schorowanych ludzi na grube miliony złotych. Gdy tylko zrozumiałem, w czym biorę udział, chciałem się zwolnić, ale ostatecznie tego nie zrobiłem. Uznałem, że więcej zdziałam, jeśli zostanę tam przez pewien czas, przemęczę się i zdobędę jak najwięcej dowodów na to, co tam się wyprawia. Ostatecznie wyszło lepiej, niż przypuszczałem. Odezwałem się do redakcji Uwagi! opisując całą sprawę i dostarczając im materiały. Podjęli temat i wspólnie zrealizowaliśmy 5-częściowy cykl reportaży o tytule „Szatańska Loża VIP”. Efekt był taki, że po pierwsze – złodziejska firma upadła, po drugie – wielu osobom odpowiedzialnym za ten niemoralny proceder postawiono zarzuty, a po trzecie – dostrzeżono we mnie potencjał i zaproszono do redakcji na staż. Reszta jest już historią. Szaloną, jak całe moje życie.
W takim razie gratuluję, dobra robota.
Dzięki. Swoją drogą na mojej najnowszej EP-ce nawiązuję do tych zdarzeń w kawałku „Pinokio”. Utwór ogólnie opowiada o poczuciu wyobcowania wśród rówieśników, o byciu niepasującym elementem układanki, ale także o potrzebie osiągnięcia wielkiego sukcesu, by mój Gepetto był ze mnie dumny i by nigdy mu niczego nie zabrakło. Myślę, że metafora jest zrozumiała dla wszystkich. Za to sama końcówka drugiej zwrotki jest właśnie o wspomnianej chwilę wcześniej historii. Pamiętam, że wszyscy przestrzegali mnie, bym się w to nie pakował, bo może stać mi się krzywda. Ja jednak miałem przekonanie, że w takich sytuacjach należy działać, nie bacząc na konsekwencje. I tak też zrobiłem. Na razie wszystko ze mną w porządku i mam nadzieję, że tak zostanie. A jeśli nie, to przynajmniej pozostanie po mnie muzyka.
Będę bronił starszych oraz kobiet, cóż
Nawet jak przypłacę to niejedną blizną
Nie chcę być prawdziwym chłopcem już
Od kiedy zostałem prawdziwym mężczyzną
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Małpa: „Moja żona ma tatuaż z okładką płyty Łony” – wywiad
W rozmowie z Małpą padają także ksywki Otschodzi i Lil Konona.
Z okazji pojawienia się na rynku winylowej wersji kultowego albumu „Kilka numerów o czymś”, spotkaliśmy się z Małpą z Warszawie, żeby porozmawiać o jego debiucie, który w większości został napisany we Włoszech.
Chociaż Małpa nigdy tego nie ujawniał, nasza redakcyjna koleżanka opowiedziała podczas rozmowy pewną anegdotę związaną z żoną rapera, która posiada tatuaż z Łoną. – Ma kilka rapowych tatuaży – przyznał raper w rozmowie z Luizą Di Felici. Więcej na ten temat w poniższej rozmowie.
Poruszone wątki w wywiadzie:
- „Kilka numerów o czymś” powstało we Włoszech na Erasmusie.
- Czy Małpa inspirował się włoskimi artystami?
- Lil Konon i jego zakola
- Otsochodzi kupuje winyl za 12 tys. zł
- Praca na stacji benzynowej
- Dlaczego Małpa zniknął na 6 lat?
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Feno: „Young Leosia i Bambi to grzeczna muzyka, która trafia do dzieci” – wywiad
Jak i kiedy modli się Edzio, Pikers GOAT, Grande Connection i monetyzacja konfliktów freakfightami.
Nasza rozmowa z Feno to przede wszystkim tematy rapowe. Czy kobiecy rap w Polsce jest dobry? Tutaj raper wspomina o Bambi, Young Leosi i Oliwce Brazil.
– Mamy Young Leosię i Bambi. To są takie najpotężniejsze postacie. To jest taka grzeczna muzyka, która trafia do dzieci. Sanah i Julka Żugaj to ten sam case – mówi Feno w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
– Mi rap się kojarzy z lekkim sk***ysyństwem. I takiej damskiej postaci jak Cardi B nie ma. No jest Oliwka i ma te skillsy, ale ewidentnie też jakieś problemy wizerunkowe. Żyjemy w post katolickim kraju, w którym nie ma akceptacji na jakieś jechanie w stylu Oliwki Brazil i obciąganie ku**sów – dodaje.
W rozmowie ponadto:
- Feno spotyka dwie małe dziewczynki, które są fankami Bambi
- Co myśli o Grande Connection
- Jak i kiedy modli się Edzio
- Kacper HTA i monetyzacja konfliktu freakfightami
- 10 tys. pomysłów Sebastiana Fabijańskiego
- Pikers to GOAT
- Najbardziej klimatyczny festiwal rapowy
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Mamy dość technicznego rapu? Koro: „Eripe, Tomb czy Golin wyczerpali tę formułę” – wywiad
Koro mówi o Young Leosi, Bambi, Grande Connection, Szpaku, White Widow i Taazym.
Podczas naszej rozmowy z Koro poruszyliśmy ciekawy wątek kalkulacji i warsztatu w polskim rapie. Czy w dzisiejszych czasach odbiorcy nie chcą słuchać już przekminionych wersów czy liczyć podwójnych i potrójnych rymów?
Koro „To nie rap się zmienia”
Jak twierdzi Koro, to nie rap się zmienia. – To raperzy zaczęli robić inny rodzaj muzyki. To nie chodzi o to, że rap się rozwija, bo on ma proste korzenie i prostą definicję, tylko ludzie otwierają się na coraz więcej rzeczy. W każdą stronę ta granica się przesuwa – mówi Koro w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
Nie chcemy już słuchać rapu dobrego warsztatowo?
W większości wypadków rap odbił w stronę popu, śpiewanych refrenów i autotune’a. Bardzo nieliczni robią jeszcze rap stawiający na technikę.
– Dzisiaj młodzi raperzy nie muszą być dobrzy warsztatowo. Tacy gracze jak Eripe, Tomb, Quebo, Golin i jeszcze mógłbym wymienić parę ksywek, wyczerpali na tyle tę formułę, że ludzie mają dość. Żyjemy w takich czasach TikTokowych i przebodźcowanych, że ta muzyka ma być takim głaskaniem psychiki, żeby się wyluzować, a nie rozkminiać o co chodziło – twierdzi Koro. Czy to dobrze czy źle? Wśród fanów możemy dostrzec dwa główne obozy. Pierwszy, który krytykuje większość rzeczy wychodzących od młodych twórców i drugi, który jest zafascynowany każdym kawałkiem, którego głównym zadaniem jest wpaść w viral i największą rotację.
W poniższej rozmowie poruszyliśmy takie wątki jak: Young Leosia i Bambi nagrywają w szafie, działalność Grande Connection, dissy i beefy się nie kalkulują, konflikt Szpaka i White Widow, Taazy objawieniem freakfightów, co z walką na Fame MMA, a także, kiedy nowa płyta.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Pueblos (Bitwa o Południe): „Żyję z freestyle’u, to moje główne źródło utrzymania” – wywiad
Rozmawiamy z organizatorem Bitwy o Południe.
Wybraliśmy się na BOP9, gdzie mieliśmy zrobić relacje z wydarzenia, ale jak to z freestylem – zamiast relacji przeprowadziliśmy kilka mocnych wywiadów. Na pierwszy ogień rozmowa z Pueblosem – organizatorem Bitwy o Południe.
– Randomowi ludzie boją się BOP-u i boją się wystąpić. Wiedzą, że można się bardzo łatwo zbłaźnić, jak np. wchodzący teraz bez koszulki Syn Młynarza z flagą Kiribati – mówi w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl Pueblos.
Organizator Bitwy o Południe ujawnił przed naszymi kamerami m.in., że jako jedna z nielicznych osób, a może nawet jedyna utrzymuje się z organizowania bitew freestyle’owych. – To moje główne źródło utrzymania – przyznaje.
Z Pueblosem porozmawialiśmy m.in. o aktualnej sytuacji BOP-u i WBW i najbardziej przyszłościowych zawodnikach, którzy jeszcze namieszają we freestyle’u.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Tym razem przed naszymi kamerami zasiadł Sarius, z którym w ponad godzinnym wywiadzie poruszyliśmy mnóstwo tematów, także ten jeden z najbardziej grzejących, czyli niesnaski z Żabsonem.
Kilka tygodni temu między Sariusem z Żabsonem doszło do małego konfliktu, który miał zostać nie do końca zrozumiany przez słuchaczy. Sarius zdecydował się szczegółowo opisać, o co chodziło i dlaczego Żabson miał u niego dług.
Ponadto szef Antihype ujawnił, czy żałuje, że sytuacja z Gibbsem lub Deysem tak się potoczyły.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News2 dni temu
Kali o powrocie Quebonafide: „Błagajcie go na kolanach…”
-
News3 dni temu
Ostatni koncert Quebonafide – wyciekła dokładna data
-
teledysk5 dni temu
Oliwka Brazil: „Dziewczyny z branży mają chcice jak zwierzęta”
-
News2 dni temu
Quebonafide: „Sfingowałem swoją muzyczną śmierć”
-
News22 godziny temu
Sokół kłania się Quebonafide
-
News3 dni temu
Zwrotka podziemnego rapera robi furorę 3 lata po premierze
-
News4 dni temu
Bonus RPK: „Na tym mikrofonie Gabi nagrała diss na Chadę”
-
News4 dni temu
Malik płaci za zwrotki? Raper ujawnia, jak pozyskuje topowych raperów