Sprawdź nas też tutaj

Felieton

„Gdzie jest Eis?” – to już 13 lat od premiery debiutanckiej płyty Eisa |WSPOMINKI

Opublikowany

 

Powrót do mikrofonu po ponad dekadzie ma prawo być bolesny.

Trudno być oryginalnym pisząc cokolwiek o tej płycie, bo w zasadzie w ciągu ponad 13 lat od jej premiery napisano i powiedziano już chyba wszystko co tylko możliwe – że ponadczasowe, że klasyczne, że wyprzedzające swoje czasy i tak dalej, i tak dalej. Oryginalne mogłoby być jedynie publiczne zmieszanie tej płyty z gównem, ale bądźmy szczerzy – ten krążek to prawdziwy rapowy pomnik, którego poniżać po prostu nie wolno. Nie mamy w zasadzie żadnej rocznicy wydania albumu, ani urodzin i imienin autora chyba też nie, ale ze względu na chwilowe przywrócenie do żywych Eisa przez chłopaków z PRO8LEMu stwierdziłem, że warto poświęcić chwilę na krótką refleksję i przypomnieć sobie jeden z ultraklasyków jaki polski rap kiedykolwiek wydał na świat, czyli naturalnie pierwszy i jednocześnie ostatni w karierze solowy album Eisa.

 

„Zarobię milion przed trzydziestką, albo spalę się i zdechnę na pensji w jakimś Tesco” – środkiem, który miał pomóc w urzeczywistnieniu tych słów miał być naturalnie rap, z którym przygoda nie zaczęła się dla Pana Jacka jakoś szczególnie wybitnie. Jeszcze na albumie „Poszło W Biznes” jego składu Elemer nic nie zwiastowało, że oto pojawił się na scenie prawdziwy diament, który w ledwie dwa lata popełni aż taki progres. Oryginalny flow, którego pozazdrościć może większość aktualnie rapujących koleżków, niewymuszony, naturalny luz, zadziwiająca pewność siebie i oczywiście teksty. Teksty, których bez cienia zażenowania można słuchać po tylu latach z taką samą zajawką i mimo że napisane w bardzo prostym stylu, więc 13 lat mogło przecież uwypuklić sporo wpadek. Sam autor kompletnie nie zamierzał ukrywać, że jego rap jest dość prosty, ale jak się okazuje styl Eisa przetrwał próbę czasu. Ba, już przecież otwierające album linijki doskonale pasują do tego, co dzieje się w 2016 roku, a i pasować pewnie będą w 2026 i w 2036 też: „Lepiej niż połowa tych MC – oni nawijają w kółko jedną zwrotkę / Ty, połowa tych gości nie umie nawet dobrze gadać na tych nowszych bitach”.

 

Niestety „Eis styl” nie został przekuty na miliony monet i raper stwierdził, że szczęścia należy szukać gdzie indziej. Chociaż może takie tłumaczenie byłoby zbyt płytkie, bo sam zainteresowany po latach trochę inaczej wyjaśniał decyzję o odwieszeniu mikrofonu na kołek zdradzając, że nie widział siebie jako etatowego artysty. Samo nagrywanie solówki traktował bardziej jako młodzieńczą zajawkę w przerwach między nauką do matury, której raczej nie dałby rady odtworzyć później. Sam Eis mimo że zszedł już dawno ze sceny, to z raperami jednak nadal się jako tako trzyma. Przed wydaniem albumu „Etenszyn: Drimz Kamyn Tru” nieco szumu zrobiła nieoficjalna plotka jakoby do krążka VNM-a dograć miał się właśnie Jacek, co ostatecznie się nie stało, jednak z wiadomości, którą wystosował V można było wywnioskować, że elblążanin z Eisem od czasu do czasu się przecina. Ciekawostkę zdradził także Sokół przed wydaniem ostatniego mixtape'u Prosto, ujawniając, że pomysł na numer „Przelew Z Prosto” był autorstwa Eisa właśnie, będącego prywatnie kolegą Wojtka.

 

A jak wypadł ten incydentalny powrót Eisa na płycie PRO8LEM-u? No cóż, więcej szumu wzbudził sam fakt, że emerytowany raper rzucił po tylu latach nową zwrotkę niż jej poziom, a mówiąc krócej – fajerwerków zdecydowanie nie ma. Ale czy mamy prawo się temu dziwić? Tyle lat bez – najprawdopodobniej – żadnych nagrywek słyszalne jest dość wyraźnie, ale podejrzewam, że gdyby Jacek wrócił do regularnego nagrywania, to po niedługim czasie brzmiałby tak samo dobrze jak dawniej.

 

Powrót do mikrofonu po ponad dekadzie ma prawo być bolesny, tym bardziej, jeżeli przez ten czas na co dzień emerytowany raper zajmuje się zupełnie czymś innym. Raz na jakiś czas zadawano sobie legendarne już pytanie „gdzie jest Eis?”, na które nikt nie znajdował konkretnej odpowiedzi – nie pomogła też była dziewczyna rapera, aktorka Katarzyna Bujakiewicz, która zapytana o Jacka wzruszyła tylko ramionami, sugerując, że robi jakieś biznesy internetowe, a na koniec odesłała wszystkich zainteresowanych do Pezeta, z którym Eis ponoć trzymał się dość blisko. I faktycznie, były już raper postawił na branżę sieciową i odpowiada za sukces portalu plotkarskiego pudelek.pl. Ciekaw jestem, czy to był jeden z tych „kontrowersyjnych pomysłów na biznes”, które miał na myśli przed laty: „Ludzie zawsze mnie pytali: „Co chcesz robić w życiu jak będziesz dorosły?” Odpowiadam: nie chcę nic robić, jak będę dorosły. Dla mojej mamy było to szokujące, dopóki nie zrozumiała, że po prostu chcę być bogaty. Moim planem jest profesja rentiera w wieku 28 lat. Więc to, co muszę robić jest przez to w pewien sposób określone. Mam sporo pomysłów na interesy, niektóre z nich bardzo kontrowersyjne. Trzeba chyba myśleć nieszablonowo, żeby bardzo szybko zarobić bardzo dużo pieniędzy.” Można więc śmiało założyć, że marzenia o „milionie przedtrzydziestką” zostały spełnione ze sporą nawiązką, a porzucenie rapu na rzecz wciąż raczkującej branży internetowej dało mu dużo więcej stabilizacji w życiu niż ewentualne postawienie na pełnoetatowe rapowanie. Przypomniały mi się w tym momencie wersy VNM-a z „HalfLajf”

 

„Gdybym nie rapował ustawiłbym się jak Ty, i robił flotę / Wtedy Polska miałaby, jednego superrapera mniej”. Szkoda, że takiego superrapera scena straciła już ponad dekadę temu.

 

***

 

Nie będę ściemniał, że pieniądze nie są dla mnie motorem napędowym. Wiem, co to znaczy mieć pieniądze i co to znaczy ich nie mieć i ta druga opcja mi się nie podoba. Ale napisz to wyraźnie: nie jestem w hiphopie dla hajsu. I proste, że można na tym zarobić i to nawet nieźle, ale ja chcę przede wszystkim nagrać te kilka płyt, które we mnie siedzą i to jest dla mnie najważniejsze. Nie powiem Ci, że mam to w dupie jak się ta płyta sprzeda, ale wiem, że jest tym, co zawsze chciałem zrobić i moi kumple się nią jarają, i moja siostra się nią jara, i moja mama i wiem, że nikt nie powie o niej, że jest chujowa, nawet jeżeli mnie nie lubi. To jest dla mnie sukces – powiedził Eis w wywiadzie opublikowanym w jednym z numerów Klanu.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Felieton

„Kutas Records” – żart Kuqe 2115 to tak naprawdę spory problem – felieton

Wspomniana wytwórnia istnieje, jest z Polski i ma pół miliona słuchaczy.

Opublikowany

 

kutas records

Kilka dni temu Kuqe 2115 opublikował żartobliwy film, w którym mówi, że odchodzi z 2115 Label na rzecz nowej wytwórni „Kutas Records”. Pośmialiśmy się z rzekomo czerstwego żartu, który tak naprawdę nie do końca był żartem. Jak sprawdziliśmy, wytwórnia „Kutas Records” istnieje, jest z Polski i podbija Spotify.

„Kutas Records” – o co w tym chodzi?

Na Youtube powstał kanał zatytułowany „Kutas Records”. Uśmiech na twarzy może budzić nie tylko nazwa kanału, ale także współgrające logo z plemnikiem. Od razu więc mamy jasny komunikat, że mamy do czynienia z trollingiem. Tylko ten żart powoli wymyka się spod kontroli, bo jest całkiem sprawnie zarządzany.

Kawałki, które pojawiają się na kanale mają zawsze podtekst erotyczny i są w pełni wygenerowane przez skrypt AI. Ich treść jest dość wulgarna, ale dla młodszych odbiorców może być interesująca i zabawna. Każdy kawałek jest dobrze opisany i ma wygenerowaną unikalną okładkę. Tytuły numerów, podobnie jak ich treść jest nacechowana seksualnie.

Oto kilka przykładów:

  • Dariusz Jebadło – Podziemny Drąg
  • Gejtos – Bóg Morza
  • Cwelgar – Gejowski Łowca Potworów
  • Johnny Cwel – NNN (Nie Orzech Listopad)
  • Homo Erectus – Gejowski Jaskiniowiec II (prod. Kutas Records)

W ciągu roku, odkąd istnieje „wytwórnia” na Youtube wygenerowano 163 utwory, które łącznie mają ponad 4 mln wyświetleń.

Spotify podbite przez „Kutas Records”

Jeszcze większe cyfry żartobliwa wytwórnia wykręca na Spotify. Przed kilkoma dniami doszło do sytuacji, kiedy na pierwszych 15 miejsc najbardziej viralujących numerów aż 8 pochodziło z labelu „Kutas Records”. Na pierwszym miejscu mogliśmy zobaczyć „Antycznego Napaleńca”, który przebił już barierę 1 mln streamów.

Wytwórnia AI ma już blisko pół miliona słuchaczy na Spotify. To więcej niż Belmondo (300 tys.), Liroy (160 tys.) czy Ten Typ Mes (240 tys.). Niewiele więcej od żartownisiów ma np. O.S.T.R. (580 tys.), który jest w ciągu wydawniczym od ponad 25 lat.

Co więcej, kawałki wygenerowane przez AI zaczynają trafiać też do TOP 50 Polska. Wspomniany „Napaleniec” jest obecnie na 8. pozycji, wyprzedzając m.in. Malika Montanę, Kaza Bałagane czy Pezeta.

AI w muzyce – mamy problem

Sztucznie generowane kawałki i całe „wirtualne wytwórnie” oparte na AI to coraz większe wyzwanie dla branży muzycznej. Z jednej strony zalew tanich, żartobliwych produkcji obniża próg wejścia, ale z drugiej – rozmywa granice między twórczością a automatem.

To jest też problem dla słuchaczy, bo coraz częściej mają oni problem z odróżnieniem prawdziwej muzyki od algorytmicznej masówki. Branża stoi więc przed pytaniem, jak chronić kreatywność i unikalność w czasach, gdy muzykę można „wyklikać” w kilka sekund.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Eminem ma polskie korzenie? Dokumenty wskazują na wieś pod Strzegomiem

„Pradziadek rapera wpisywał w dokumentach narodowość polską”.

Opublikowany

 

eminem polskie korzenie

Brzmi absurdalnie? Z dokumentów wynika, że jeden z największych raperów świata ma rodzinne powiązania z Polską. Według badań genealogicznych część przodków Eminema pochodzi z Dolnego Śląska.

Od lat w mediach powraca temat polskich korzeni Marshalla Mathersa. Wiele portali pisze wprost – pradziadek Eminema był Polakiem. Choć historia ta nigdy nie zyskała takiej popularności jak internetowe plotki o jego rzekomej niechęci do Polski, fakty wskazują, że raper rzeczywiście może mieć polskie pochodzenie.

Polskie korzenie Eminema

Jak ustalono, jeden z pradziadków Eminema od strony matki – Georg A. Scheinert – urodził się 29 stycznia 1851 roku we wsi Kostrza, znajdującej się dziś w gminie Strzegom (woj. dolnośląskie).

Miejscowość ta, znana z wydobycia granitu, należała wówczas do Prus i nosiła nazwę Häslicht. Przodkowie Eminema mieli być z nią związani od pokoleń. W dokumentach pojawiają się nazwiska Joseph Scheinert (ur. ok. 1825) i Ewa Wasuzki (1827–1901) – rodzice wspomnianego Georga. To właśnie nazwisko Wasuzki, zapisane błędnie przez amerykańskich urzędników imigracyjnych, może sugerować polskie pochodzenie matki przodka rapera.

Nagrobki Józefa i Evy Scheinertów w Nebrasce

Przodkowie rapera – „Ger Polish”

Sprawą zainteresował się Janusz Andrasz, autor bloga „Genealogiczne śledztwo”, który odnalazł szereg dokumentów potwierdzających ten trop. Jak wskazuje, część aktów metrykalnych nie zachowała się, jednak dostępne źródła sugerują, że przodkowie rapera rzeczywiście mogli pochodzić z terenów dzisiejszej Polski.

Co więcej, w amerykańskich spisach ludności z początku XX wieku pojawia się przy rodzinie Scheinert określenie „Ger Polish”, co tłumaczone jest jako narodowość polska, kraj pochodzenia – Niemcy.

– Znalazłem zagadkowo brzmiący wpis w spisie mieszkańców USA z 1910 r., gdzie w przypadku jednej z córek Georga (wspomnianego 3x pradziadka Eminema) – Marcie Scheinert, po mężu Roesch, w rubryce „Miejsce urodzenia ojca”, znajduje się zapis „Ger Polish”. Potem znalazłem analogiczną kartę ze spisu, dotyczącego samego Josepha Scheinerta, czyli jej ojca. I tu również pada określenie „Ger Polish„, które znalazło się zarówno w rubryce jego matki, czego można byłoby się spodziewać, mając na uwadze jej polsko brzmiące nazwisko Wasuzki, jak i w rubryce podającej pochodzenie ojca Georga – Josepha Scheinerta! – pisze badacz.

Spis mieszkańców USA z 1910 (córka Georga)

W Eminemie płynie polska krew?

Wnioski z przeprowadzonego śledztwa odnośnie „polskości Eminema” są niejednoznaczne, ale coś ewidentnie jest na rzeczy.

– Skoro urodzony w 1851 roku w pruskim Häslicht Georg Scheinert, mieszkając w USA już od 46 lat, wpisuje w roku 1910 jako swoją narodowość polską, to coś jednak na rzeczy musi być. Niestety, bez dostępu do metryk tej tajemnicy wyjaśnić się nie da. Przyznam, że na początku tego genealogicznego śledztwa myślałem, iż wzmianka o polskich korzeniach Eminema była pomyłką. Teraz jednak widzę, że to raczej tajemnica, która wciąż czeka na swoje rozwiązanie.

Choć metryki z XIX-wiecznej Kostrzy nie są dostępne online, odkryte zapisy pozwalają przypuszczać, że w żyłach Eminema rzeczywiście może płynąć kropla polskiej krwi.

Fakty kontra plotki

W przeciwieństwie do dawnych, nieprawdziwych historii o rzekomym spaleniu polskiej flagi przez Eminema czy jego niechęci do występów w Polsce, informacje o polskim pochodzeniu rapera mają częściowo podstawy w dostępnych dokumentach.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Schwesta Ewa i Loredana – jedna z najbardziej wyczekiwanych kolaboracji od lat! – felieton

Polsko-niemiecko-albański mix, który może podbić rynek naszych zachodnich sąsiadów.

Opublikowany

 

Przez

loredana schwesta ewa

Fani komentują nieustannie sociale, upominając się o wyczekiwaną kolaborację dwóch kluczowych artystek w Niemczech. Kilka miesięcy temu pojawiły się filmiki jak Loredana czekała na Schwesta Ewę, przetrzymywaną dłużej przez celników na lotnisku. Wtedy pojawiły się pierwsze plotki na temat ich współpracy.

Takiego koktajlu nikt się jednak nie spodziewał. Można powiedzieć, że to muzyczne kamikadze przyprawiające o skoki ciśnienia. Jak mówi mój znajomy z Albanii: „Nie ma nic niebezpieczniejszego niż polsko-albański mix”. I chyba coś w tym jest.

Schwesta Ewa od dłuższego nie wypuściła żadnego nowego projektu i mocno ucichła w social mediach, zwłaszcza po tragicznej śmierci Xatar’a. Dużo osób oczekiwało od niej publicznego statementu, jednak ona przeżywała żałobę prywatnie.

Naturalnie, każdy z nas miał ochotę na nowe projekty jednej z najbardziej kontrowersyjnych raperek w Niemczech. W połowie października ukazała się świetna, nowa płyta rapera SSIO, wypromowana z resztą z wielkim sarkazmem, komizmem, rozmachem oraz zabawnymi i politycznymi reels, które viralowo latały w socialach. Niemiecki rynek nie widział jeszcze czegoś takiego, współtwórcą wizuali był jeden z najbardziej utalentowanych video makerów Mac Duke, który jest w połowie Polakiem. Raper zaprosił naszą rodaczkę m.in. na „Bitte keine Anzeige machen”, gdzie Ewa nawija do bardzo chilloutowego beatu:

Prześlizgam się przez system sprawiedliwości w szpilkach Versace
Wyślij laskę – Sandy do inspektora
Nancy do sędziego, gdzie uprawia seks na pieska
Albo duplikat Rolexa jako
akt wdzięczności za utracone dokumenty.

Fakt, że Ewa nie przebiera w słowach czyni ją jedną z najbardziej autentycznych postaci na niemieckiej scenie muzycznej. Do tematu bycia real odniosła się ostatnio Albanka, która w “Privileg” mocno krytykowała inne raperki i ich wizerunek, zarzucając im poniekąd kopiowanie jej osoby oraz wiele sztuczności. Loredana ma od wielu lat status gwiazdy, wybijając się typowymi chartowymi hitami. Już na początku kariery zyskała szybko popularność i uznanie. Niemcy potrzebowali nowej ikony damskiego rapu, kogoś kto nie tylko dobrze wygląda, ale potrafi faktycznie nawijać.

Jej burzliwy związek z raperem Mozzim, turbulentne sytuację życiowe, przeobraziły Albankę w artystkę, która odcięła się od starego brzmienia. King Lori mówi wprost, że ma dosyć robienia muzyki typowo pod label. Jej ostatni projekt jest osobisty, dlatego tak dobry. Prawda jest taka, że mimo komercyjnych początków Loredana jako jedna z nielicznych, autentycznie odzwierciedla wizerunek i definicję Hip-Hopu. Co ciekawe, nie pokazuje się w głębokich dekoltach czy kusych sukienkach, nie twerkuje na klipach, co jest w obecnych czasach dość unikalne.

Dwie silne kobiety – połączenie albańskiego i polskiego temperamentu to jedna z najbardziej ekscytujących kolaboracji od lat na niemieckim rynku muzycznym! Loredana i Schwesta Ewa w „Ihr möchtegern”.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Koniec kariery Quebonafide to farsa. Jego fani to „Psikutasy”, ale bez „s” – felieton

Opluj, zdepcz, ale na koniec przeproś.

Opublikowany

 

quebonafide

Każdy element końca rapowej kariery Quebonafide miał wtopę i jest szeroko krytykowany nawet przez jego fanów. Od wydarzenia online, przez koncert na Narodowym, po wysyłkę płyt.

Z polskimi raperami jest dokładnie tak, jak z polskimi politykami. Mogą odpi*rdolić największą kaszanę, a i tak za chwilę wszyscy o tym zapomną. Tak jest teraz chociażby z Popkiem, który po kilku miesiącach od afery z psem wrócił do mainstreamowych mediów, a Kuba Wojewódzki przywitał go jak króla. To samo dzieje się z Januszem Palikotem, który jest w trakcie ocieplania swojego wizerunku w mediach. Komentatorzy zastanawiają się np. ile kosztuje wybielenie się u Żurnalisty, u którego był ostatnio pseudo biznesmen z Biłgoraja.

Jeszcze inaczej jest z Quebonafide, bo fani rapu są jeszcze bardziej podatni na dymanie i można to robić długofalowo – spokojnie – oni wybaczą wszystko, bo mają wyjątkowo silną psychikę. Takie Psikutasy, ale bez „s” na końcu.

Zakończenie rapowej kariery Quebonafide poszło jak krew z nosa – wyjątkowo dużego nosa. Większość pewnie już nie pamięta, ale budowanie napięcia przed ostatnim koncertem trwało naprawdę długo, a balonik był napuchnięty jak konserwa po surstrommingu. Media i fani robili „ochy i achy” na każde pierdnięcie rapera, a Krętacz z Ciechanowa to sprytnie wykorzystywał. Kiedy jednak przyszedł moment, żeby powiedzieć „sprawdzam”. Po stronie artysty tego nie udźwignięto.

Wydarzenie online reklamowane jako coś ekskluzywnego, i żeby to obejrzeć wiele osób musiało się zwalniać z pracy – ma być za chwilę dostępne online w każdej chwili dla każdego – kiedy tylko będziesz miał na to czas. Awesome! To tak się da? Da, no chyba, że chciało się włączyć tryb dymania, to się nie dało, ale teraz już się będzie dało, bo Canal+ rzucił kilka monet.

Koncert na Narodowym był pokazem chciwości i braku szacunku dla fanów. Kupiłeś bilet na ostatni koncert, a tu bach! Dzień wcześniej 60 tys. osób zobaczy ten sam koncert – szybciej niż ty – wierny fan, który kupując bilet był przekonany o wyjątkowości ostatniego koncertu. Znów zwolniłeś się z roboty, żeby klikać F5 na stronie, próbując załapać się na wejściówkę. Jakby tego było mało, piątkowi koncertowicze zleakują go w sieci – tysiące TikToków i artykułów prasowych i brak efektu pierwszeństwa – znów zostałeś przegrywem, ale mimo wszystko dalej czujesz się kimś elitarnym. No tak, elitarnym przegrywem też można być.

To oczywiście nie wszystko, bo z boxem „Północ/Południe” jest jeszcze większa wtopa. Preorderowicze mieli dostać zakupione boxy pod koniec sierpnia. Mamy tydzień do listopada… i oświadczenie Dawida Szynola, że na boxy jeszcze…. poczekacie. Kilka tygodni.

Koniec, bo szkoda strzępić ryja. Ha tfu!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Dawid Obserwator, na litość boską! „Nie miałem co jeść, mama robiła mi obiady” – felieton

Były raper dziękuje Bajorsonowi, a potem Bogu.

Opublikowany

 

dawid obserwator

Dawid Obserwator to idealny przykład, jak swoim karczemnym zachowaniem można zaprzepaścić i tak ledwo funkcjonującą karierę rapera, by potem żalić się, że mama musiała mu gotować obiady, bo ten ma dwie lewe ręce i nie może iść do normalnej pracy.

Dawid Obserwator od zawsze był 3-ligowcem z przebłyskami wyświetleniowymi, bez perspektyw na większy zarobek z rapu, bo sprzedaż jego płyt oscylowała wokół błędu statystycznego, a koncerty można było policzyć na palcach jednej ręki. W przypadku ulicznych raperów trzeba być naprawdę topką, żeby mieć booking koncertowy, z którego można utrzymać się na poziomie. Nawet Peja, który jest weteranem przez lata był pomijany w line’upach największych hip-hopowych festiwali, bo według organizatorów uliczny rap nie nadawał się na taką imprezę i wprowadzał negatywny klimat.

„Boję się, że w rapie nie osiągnę więcej” – rapował w maju 2022 roku były zawodnik Step Records. Trzy miesiące później okazało się, że młody Dawid Obserwator próbował zrobić karierę polityczną w strukturach PiSu. Był jednym z twórców młodzieżówki tej partii w Wałbrzychu. Gryzło się to trochę z jego późniejszą karierę ulicznika, ale wciąż to było do przełknięcia przez jego garstkę fanów. Wystarczyło się przyznać, obrócić w żart, zrobić cokolwiek innego niż kłamać. Tymczasem Dawid postanowił brnąć w fejki, że nic takiego nie miało miejsca i tak właściwie znalazł się tam przypadkiem i było to jednorazowe, więc nie ma tematu. Większy reserach sprawił, że pojawiły zdjęcia Obserwatora z prominentnymi działaczami PiSu, a także wyszły na jaw dokumenty, że raper z ramienia partii Jarosława Kaczyńskiego zasiadał w komisjach obwodowych.

Ledwo zipiąca rapowa kariera Dawida załamała się na amen, bo nie był już wiarygodny dla swoich słuchaczy. Na odchodne zdissował GlamRap.pl bo opisał jego przeszłość polityczną i wytknął kłamstwa. A prawdziwy uliczny raper przecież taki nie jest, bo to nieskazitelny gracz i dobry chłopak, który zawsze dorzuci się do rakiety.

Wałbrzyski raper po załamaniu kariery bynajmniej nie poszedł do pracy. Wynika to z jego najnowszych statementów, bo teraz żali się, że nie miał co jeść i obiady musiała mu gotować mama. To kolejna bezczelna zagrywka byłego rapera, czyli branie ludzi na litość i jednoczesne chwalenie się wynikami w branży disco-polo. To trochę tak jakby ksiądz zrzucił sutannę, został najbardziej aktywnym ze Świadków Jehowy i odtrąbił sukces, żaląc się na brak gosposi.

– Chciałem podziękować wam z całego serca, ekipie siemano soprano i Bogu, i też przede wszystkim sobie kochani, bo jak mam mówić szczerze to rok temu byłem na dnie nie miałem co jeść mama mi przynosiła obiady. Zobaczcie, ile zrobiłem w rok. I to nie chodzi o to, że chcę się chwalić, ale skoro taki wulkanizator z Wałbrzycha może to wy też.

To zabawne jak szybko można przemianować się z rapera na disco-polowca. W którym momencie w głowie zachodzi ten proces, że zamiast sztywnym chłopakiem z ulicy jesteś zabawnym grajkiem do kotleta z narkotycznymi refrenami, którym do tej pory twoje środowisko gardziło. Money is bitch.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2025.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: