Sprawdź nas też tutaj

Felieton

Jak stworzyć album roku i zawstydzić Black Milka? |FELIETON

Opublikowany

 

Mógłbym przysiąc, że najczęściej odtwarzanym przeze mnie utworem w ciągu ostatniego roku był Trillmatic. Na niespełna czternaście milionów wyświetleń tego wideoklipu z całą pewnością przynajmniej jeden milion jest wygenerowany przeze mnie. Sądzę, że nigdy nie namówiłbym się do pierwszego odsłuchania, a co za tym idzie nie zakochałbym się w nim, gdyby nie gościnny udział Method Mana w nagraniu. W końcu stylistyka A$AP Mob jest daleka od mojej ulubionej, a A$AP Nast to nie A$AP Rocky, którego dopiero później polubiłem za sprawą (trochę doorsowego) L$D. Sam utwór jest genialny i zaskakujący, to niepodważalne! Trudno więc, żebym podczas tylu odtworzeń zapomniał o pewnej kwestii, która właśnie do mnie wróciła niczym Arturo z zaświatów, gdy jeszcze oglądałem Pierwszą miłość.

Zastanawiam się, jak stworzyć klasyczny album? Czy w czasach, całkowicie zdominowanych przez trap, cloud rap lub kolejną stylistykę, której nawet nie odróżniam od poprzedniej, jest szansa na klasyk? Na niezapomnianą płytę, utrwaloną w pamięci na długie lata lub będącą przedmiotem analiz w podręcznikach szkolnych? Pewnie, że jest taka szansa! Good Kid, M.A.A.D City albo My Beautiful Dark Twisted Fantasy stanowią tego wzorcowy przykład. Mam jednak na myśli album, którego warstwa muzyczna oparta jest w całości o sampling i surowe bębny z EMU SP1200, bez wzbogacania jej o melodie z zastosowaniem Mooga czy TR-808. Album, dzięki któremu w oczach zamiast źrenic natychmiast pojawia się plac zabaw, Fiat 125p i spodnie w lampasy. Taki, który nie przejdzie niezauważony jak – niestety – dwa ostatnie dzieła Large Professora. Uściślając, czy może dzisiaj powstać płyta, którą położylibyśmy na półce pomiędzy Illmatic, Reasonable Doubt, Ready To Die i nie przenieślibyśmy jej na inną, nawet gdybyśmy nagle postanowili posegregować płyty według roczników? Może, a jakże!

 

W moich rozważaniach chciałbym pominąć kilka oczywistości. Miks i mastering należy oddać w odpowiednie ręce, bezapelacyjnie. Realizacji okładki i poligrafii musi się podjąć uzdolniony grafik, ilustrator lub ewentualnie fotograf, nie inaczej. Wykluczam również flow i teksty. Rap ewidentnie nie może stać na niskim poziomie, a musi co najwyżej na przyzwoitym. Warstwa tekstowa z kolei jest na tyle osobistą i indywidualną sprawą, że niezależnie od tego, czy obieramy za jej pomocą bardziej zaangażowaną społecznie postawę, czy nawołujemy wygłodniałych samców do lizania cipek, szanse na klasyk są identyczne. Teksty muszą być naturalne, wiarygodne i nacechowane emocjami. Historia pokazała niejednokrotnie, że na klasyk składały się nagrania, zawierające teksty złożone kiepsko, ale przepełnione treścią, a także zakręcone niczym Boomer w okrągłym opakowaniu, lecz mówiące mniej niż reklama tejże gumy. Ograniczam się więc wyłącznie do warstwy muzycznej. Obok producenta nawet nie stałem (Cok i KAEES się do mnie nie przyznają), toteż zastanawiam się nad tym z pozycji… selekcjonera? Moim narzędziem jest ucho, nie sampler. Dopytam: da się?

 

Hip-hop świadomie uciekł od swojej tradycyjnej formuły, ponieważ ona już zdążyła się wyczerpać. Producenci prawdopodobnie poczuli się ograniczeni zastanym kanonem i zaczęli eksperymentować. Klasyczny proces tworzenia poszerzony został o fuzję z innymi gatunkami. Ewoluował. Używa się innego sprzętu lub preferuje się inne używki podczas pracy nad muzyką. Szuka się alternatywnych rozwiązań. Niestety w ostateczności te alternatywne stają się powszechnymi, a hip-hop muzycznie kuśtyka po bliżej nieokreślonej przestrzeni. Acz wąskiej. Czasami przybiera taki kształt, za który niegdyś skazywano na ostracyzm, a pojawiał się jedynie jako dowcip z ust tych najprawdziwszych. Wszyscy wiedzą, że ewolucja przypomina sinusoidę. Nie opłaca się jednak cierpliwie czekać na powrót klasycznych brzmień. Trzeba działać! Tylko jak?

 

"Założę się o kontener płyt z USA, że gdybyśmy spróbowali powtórzyć sesję nagraniową „Illmatic” (…) ostateczny kształt tego arcydzieła byłby inny"

 

Powtarzałem kilka razy, że inspiruję się różnymi gatunkami. Dzisiaj jest to psychodeliczny rock, jutro może być to brytyjska elektronika. Zawsze natomiast wracam do rapu z lat dziewięćdziesiątych. Nawet o tym mówiąc się powtarzam, ale właśnie dlatego ubzdurałem sobie znaleźć receptę na płytę idealną, która zabrzmi jak żywcem wyjęta z tamtych czasów. Są ludzie, którzy konsekwentnie kroczą dawno obraną ścieżką i z niej nie schodzą. Ich najnowsze produkcje współcześnie już tak nie porywają i zostają pominięte w podsumowaniach. Przywoływałem już Large’a Professora w tym kontekście, ponieważ jest pierwszym z brzegu przykładem tego, o czym mówię. Może to smutne, ale niestety prawdziwe. Kiedyś nawet nie przypuszczałem, że w przyszłości to powiem, ale nie pamiętam tytułów jego dwóch ostatnich płyt. Całkiem niechcący przewinąłem jeden z jego nowych teledysków i gdzieś tam zasłyszałem, że zakontraktowany jest z Fat Beats. Nie zachęcił mnie ów klip najwidoczniej do przetestowania reszty. Wolę więc włączyć Breaking Atoms lub tysięczny raz Daily Operation. Nawet pomimo tego, że ten skurwysyński, charakterystyczny i wypracowany latami styl Pro uwielbiam! Podobne odczucia żywię do DJ Premiera, któremu naprawdę wiele zawdzięczam. Można nawet powiedzieć, że pewnego razu odmienił moje życie. Co prawda o nim już dziesięć lat temu mówiono, że twórczo się wypalił, a ni stąd ni zowąd opublikowali wspólnie z Termanologym Watch How It Go Down, przez które nabawiłem się zgryzu, ponieważ szczękę z podłogi zbierałem bodajże przez cały rok od premiery! Problem jednak występuje.

 

Co więcej, to smutne zjawisko – i stwierdzam to ze łzami w oczach – dotyczy również takich nazwisk jak Diamond D, Buckwild czy Pete Rock. Bez wyjątku. Dobrze, że chociaż Q-Tip już nic nie robi. Zaprzestano nawet mówić o ich spadkobiercach jak Illmind, M-Phazes czy Nottz. Hi-Tek eksperymentuje z elektroniką. Ostatni album Black Sheep (pomimo obsadzonej konkretnymi ksywami listy utworów) znalazłem przez przypadek, za sprawą jakiejś sugestii, szukając w sieci zupełnie czegoś innego. KRS-One nagrał album wspólnie z True Masterem, a dywagując tutaj sobie, dowiedziałem się jeszcze mimochodem, że i z Freddie Foxxxem. Ktoś o tym słyszał? Nie, ponieważ to już nie ten sam Freddie Foxxx czy KRS-One. Założę się o kontener płyt z USA, że gdybyśmy spróbowali powtórzyć sesję nagraniową Illmatic, otworzyli D&D Studios, zebrali w nim te same persony i nakazali odtworzyć cały proces twórczy z precyzją wizji lokalnej, ostateczny kształt tego arcydzieła byłby inny. Czasy się zmieniły, technika. Wrażliwość artystyczna lub forma ekspresji. Inspiracje. Tło społeczne i polityczne. Organized Noize w ten sam sposób nigdy nie powtórzyliby tego samego ATLiens. Tak poza tym to Nas przed każdym nowym albumem zapewniał, że będzie on lepszy od debiutu. Niestety – żadna jego płyta już nie dorównała Illmatic. Jak więc zrobić ten pieprzony album?

 

W tym celu musimy zebrać utwory, które nie nużą i z powodzeniem wwiercą się w głowę słuchacza dożywotnio. Napakowałbym więc album wyłącznie utworami o stylistyce zbliżonej do Trillmatic. Właśnie tak! Uważam ten utwór za taki, który mógłby stanąć na ringu i powalczyć bez szwanku z każdym nagraniem, którego premiera miała miejsce we wczesnych latach dziewięćdziesiątych. W czym więc tkwi jego fenomen? Dlaczego stanowi namiastkę tamtych lat? Skąd ta pewność, że płyta złożona z bliźniaczych piosenek zostałaby zapamiętana jako klasyka gatunku? Z pewnością każda odpowiedź na powyższe pytania będzie mocno subiektywna, ale pójdźmy za ciosem! Początkowo byłem przekonany, że działa on na mnie podświadomie, ponieważ próbka, którą wykorzystano przy produkcji podkładu, pochodzi z The World Is A Ghetto autorstwa WAR – z nagrania, które znajduje się na podium moich najukochańszych utworów. Stwierdziłem jednak, że to niemożliwe, ponieważ przypomniałem sobie nagle skąd pochodzi sampel wykorzystany w mistrzowskim The Red duetu Jaylib. Z nagrania, które jest – mówiąc najmniej krzywdząco – beznadziejne. Można więc wyrzeźbić Oktawiana Augusta z gówna. Zastanawiałem się dalej. Bas? Brzmienie?

 

Apollo Brown, mimo że gdzieś przebąkiwał o niekorzystaniu z odsłuchów i robieniu beatów za pomocą sławetnego Cool Edit Pro, wespół z OC stworzył ponadczasowe nagranie, “The Pursuit”, które też mogłoby się znaleźć na moim wymarzonym albumie. Tutaj najbardziej smakuje właśnie bas i brzmienie. Sampel mniej, lecz gdyby nie smakował, nie rozmyślałbym o nim w tej kategorii. Dopiero jak usłyszałem Twenty Fifty Three duetu L'Orange & Kool Keith, uświadomiłem sobie pewną rzecz. Oprzytomniałem i zauważyłem, że wszystkie wyżej wymienione beaty zawierają jeden wspólny mianownik, będący kluczem do sukcesu. Te sample są po prostu hipnotyzujące! Tak, są hipnotyzujące, a beaty minimalistyczne. Hipnotyzujący sampel i prosta, minimalistyczna konstrukcja podkładu stanowią o sile w nagraniach, których proces twórczy ma pewne ograniczenia. Nie mam więcej argumentów, ale mam jedną radę dla producentów: szukajcie tego sampla, dopóki nie poczujecie się jakby ktoś machał wahadłem przed waszymi oczami. Jeśli będziemy mieć okazję do zrobienia czegoś razem, poszukam go z wami! Sięgnę do moich płyt, a jak będzie trzeba, to ukradnę jakąś płytę Cokowi!

 

Zróbmy ten pierdolony klasyk!

Autorem tekstu jest Modest z ElQuatroNagrania.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

 

Felieton

Oki ma ADHD przed nazwiskiem, czyli nadpobudliwość vs polscy raperzy

Cykl rapowo-naukowy.

Opublikowany

 

Ponoć wszyscy mamy ADHD i PTSD (dzięki Solar). I chociaż te skróty brzmią znajomo, to rozwinięcie ich nie do końca znane jest społeczeństwu. Zostaniemy na pierwszym z nich, by skupić uwagę (o ironio) tylko na jednym temacie. Co zatem kryje się za tym skrótowcem? Attention Deficit Hyperactivity Disorder – po polsku tłumaczone jako zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi. Szacuje się, że w Polsce boryka się z nim około milion osób, z czego bardzo duża część nie jest zdiagnozowana.

Belmondziak miał kiedyś podejrzenie ADHD (zaczął palić weed i teraz jest okej). Co zatem działo się u Młodego G? Głównym objawem – jak sama nazwa wskazuje – jest oczywiście nadpobudliwość i nadruchliwość. Dalej – idąc za skrótem – natkniemy się na problemy z koncentracją, które widoczne są już od najmłodszych lat. Często łączone są z zapominaniem o wielu kwestiach („ADHD nie pozwala mi was zapamiętać, albo po prostu jesteście w ch*j nudni” – Waima), roztargnieniu i braku organizacji. Osobom doświadczonym tym zespołem przypisuje się porywczość i lekkość w wyrażaniu myśli czy emocji. Widać jednak, że Pomorzanin wolał wybrać Centrum Medycy Konopnej niż zdrowia psychicznego, bo to właśnie psychiatra bądź psycholog jest odpowiedzialny za wystawienie diagnozy.

Gedziula zapytał Siri, komu podziękować ma za ADHD – także ja chętnie opowiem. Klasycznie, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Nie zmienia to faktu, że większość przyczyn związanych jest z początkowymi etapami życia (bądź też etapu prenatalnego; wpływ ma picie alkoholu, palenie papierosów i zażywanie substancji psychoaktywnych przez ciężarną). Struktury mózgu dzieci z tym zaburzeniem nie rozwijają się w równym tempie, co powoduje zmiany neurologiczne. Wpływ ma też nieodpowiednia dieta w okresie dorastania czy zaniedbanie dzieciaka przez rodziców.

Cofnijmy się teraz do 2016 i numeru „Świetlik” od Deysa. Dawid nawija następujące wersy: „Chcieli włożyć we mnie ADHD, potem dysgrafię, dys ch*j wie co i dysleksję„. Krzywdzącym byłoby określenie, że choroba ta miała swój prime time mniej więcej w tamtym okresie. Prawdą jednak będzie fakt, że dopiero w latach 90. XX wieku została ona w Polsce uznana jako jednostka chorobowa. Dla porównania – bipolar (o którym poczytacie tutaj) udokumentowano wiek wcześniej.

Czymże byłby ten artykuł bez wspomnienia Zdechłego Osy i jego zachowań ADHDLGBTHWDP? Co prawda tekst jest na tyle chaotyczny, że jedyne co można z niego wynieść to muzyczna zajawka ojca rapera (perkusja świetna sprawa!). Jednak definitywnie impulsywność, której wrocławianinowi nie brakuje, jest symbolem tego zaburzenia. Skutkiem braku leczenia jest również trudność w funkcjonowaniu w społeczeństwie, a w bardziej hardcorowych sytuacjach wszelakie uzależnienia lub dodanie innych zaburzeń psychicznych do kolekcji. Często można spotkać się też ze słomianym multitaskingiem czy – jak to ładnie nazwał Medonet – pozorami wielozadaniowości.

Oczywiście długo można by rozmawiać jeszcze o ADHD, ale – jak ustaliliśmy – skupienie uwagi przez osoby z nadpobudliwością nie należy do najprostszych. Tutaj zatem postawmy kropkę. Dbajmy o siebie i dobry przekaz niech się niesie!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

White 2115 chciał być jak Diho, ale poziom żenady wybił ponad skalę – komentarz

Najgorszy wers roku znamy już w marcu.

Opublikowany

 

Przez

white2115

White 2115 nie należy do grona erudytów, ani nie jest też mistrzem słowa, choć trzeba mu oddać, że czasem potrafi zrobić chwytliwy kawałek. Zdobywa za to liczne nagrody, a kolejną będzie umieszczenie jego złotych myśli w kategorii „najgorsze wersy roku”.

Mata wypuścił dzisiaj „CBW Mixtape 2”. Na krążku, który trafił do odsłuchu udzielił się m.in. White. Reprezentant 2115, który w ubiegłym roku został okrzyknięty raperem roku na gali Popkillery zaliczył delikatną odklejkę. „W ręku trzymam Popkillera, a szczerze – powinienem nagrodę Nobla – rapuje w kawałku zatytułowanym po prostu „Nagroda Nobla”.

Nagranie oczywiście należy traktować pół żartem pół serio, ale dalej w numerze padają już wersy, które brzmiałyby dobrze, ale tylko wtedy, kiedy wyszłyby spod ręki Diho. Przyzwyczaił on nas bowiem do swojego nieobliczalnego i absurdalnego stylu i jesteśmy mu w stanie wiele wybaczyć. Natomiast White z takimi wersami brzmi po prostu nieautentycznie, słabo, a wręcz żenująco.

Mój k*tas, k*rwa, wpada mi do kibla jak szczam, jakby to była szczotka – rapuje White.

Wersy te zdecydowanie zapiszą się na kartach historii, ale tej niechlubnej. Nawet konwencja mixtape’owa projektu, na którym ukazał się numer nie ratuje rapera przed falą szyderstwa, która za chwilę się na niego wyleje.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Odwołana trasa Rap Stage 2 i najgorsze z możliwych oświadczeń – felieton

Czyli jak nie przyznać się do błędu i robić ze słuchaczy d*bili.

Opublikowany

 

Przez

rapstage

Raperzy i organizatorzy koncertów przyzwyczaili nas do zrzucania winy na wszystkich dookoła, jak najdalej od siebie. Zamiast przyznać się otwarcie do błędu i napisać o tym prostym językiem, lawirują, robiąc ze słuchaczy tłumoków.

Włodi, Bisz, VNM, Te-tris i Soulpete nie przyciągnęli tłumów do klubów w ramach trasy Rap Stage 2 organizowanej przez Yurkosky’ego. Po dwóch koncertach w dużych miastach, które miały być sprawdzianem (Warszawa i Kraków), organizatorzy wiedzieli już, że to nie ma szans się spiąć. Przeszacowali, liczyli na zdecydowanie większą frekwencję, może nawet na sold outy, których w ostatnim czasie jest jak na pęczki. Nie chcąc być stratnym, podjęli trudną decyzję o zakończeniu trasy po dwóch występach.

Cóż, zdarza się. Nieodpowiednia promocja, a właściwie jej brak poza teledyskiem, który po kilku dniach ma ledwo 40 tys. wyświetleń. Ksywka Yurkosky’ego także nie jest w stanie przyciągnąć nikogo poza paroma osobami z podziemia, bo od dawna działa on przede wszystkim w niszy. Ciekawostką jest też fakt, że po ogłoszeniu Te-trisa, że trasa nie będzie kontynuowana, organizatorzy kazali usunąć niektórym rapowym fanpage’om tę informację. Wyglądało to trochę tak, jakby chcieli po cichu, bez większego rozgłosu zakończyć trasę, żeby nie przyznać się do porażki. Niestety, tuż po ujawnieniu tej informacji przez Te-Trisa wiadomość trafiła również na GlamRap.pl. Prawdopodobnie to wymusiło na organizatorach wydanie oficjalnego oświadczenia.

Organizatorzy nie chcieli rozgłosu

Skoro więc plan biznesowy był nieudany, promocja się nie powiodła, co więc możemy przeczytać w oficjalnym oświadczeniu o zakończeniu trasy? Jeden z moich ulubionych zwrotów, że trasa została odwołana „z przyczyn niezależnych od nas”. Kto więc odpowiada za ten upadek jak nie organizatorzy? Kto odpowiada za promocję wydarzenia, ceny biletów, na które słuchacze narzekali, że są zbyt wygórowane albo organizację koncertów na trasie głównie w niedzielę? Drama z Bonsonem, na którą tak narzekał Yurkosky, że zepsuła mu ogłoszenie startu trasy tak naprawdę spowodowała, że ktokolwiek się o tym wydarzeniu dowiedział. Swoją drogą obcesowe potraktowanie szczecińskiego rapera też należało do wątpliwych, bo można było to rozegrać dużo bardziej polubownie. Nie musielibyśmy teraz czytać o zgliszczach wieloletniego projektu Bonson/Soulpete.

Poniżej zostawiam was z oświadczeniem, które tak w sumie można odebrać w ten sposób, że wszystko się udało i było w jak najlepszym porządku, a trasa to jeden wielki sukces. Są podziękowania dla artystów, słuchaczy, wielka wdzięczność oraz „ochy i achy” za zaangażowanie dla Yurkosky’ego. Jakieś błędy czy porażka? Nic z tych rzeczy. Bardziej pijarowego i cukierkowego komunikatu w najbliższym czasie raczej nie przeczytacie.

Oświadczenie Rap Stage – odwołanie trasy

„Z głębokim żalem musimy poinformować, że z przyczyn niezależnych od nas i aktualnych warunków rynkowych, podjęliśmy trudną decyzję o odwołaniu pozostałych koncertów z naszej trasy Rap Stage Tour 2. Mimo naszych najlepszych starań, te okoliczności spowodowały, że kontynuowanie trasy nie jest obecnie możliwe.

Chcemy wyrazić naszą głęboką wdzięczność dla wszystkich, którzy uczestniczyli w koncertach w Warszawie i Krakowie. Wasza obecność i energia są dla nas nieocenione. Równie serdeczne podziękowania i pozdrowienia kierujemy do wszystkich fanów z Gdańska, Wrocławia i Poznania – wasze wsparcie jest dla nas bardzo ważne, mimo że nie mogliśmy się spotkać osobiście.

Specjalne podziękowania należą się również naszym artystom oraz całej ekipie Yurkoskyego, których niesłabnąca energia i zaangażowanie były i zawsze będą dla nas wielką inspiracją.

Rozumiemy, że odwołanie koncertów może być rozczarowujące, dlatego oferujemy pełny zwrot kosztów za zakupione bilety. Szczegóły dotyczące procesu zwrotu są dostępne na naszej stronie internetowej oraz w punktach sprzedaży.

Pragniemy zapewnić, że pracujemy nad nowymi projektami, które, mamy nadzieję, spełnią Wasze oczekiwania i pozwolą nam ponownie się spotkać.

Dziękujemy za Wasze zrozumienie i cierpliwość w tej sytuacji. Jesteśmy wdzięczni za każdą formę wsparcia i mamy nadzieję, że wkrótce znowu będziemy mogli razem cieszyć się muzyką.

Z szacunkiem,

Cały zespół Rapstage.”


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Ciężkie przypadki Bedoesa i Winiego – cykl rapowo-naukowy

Dzisiaj walczymy z otyłością

Opublikowany

 

wini

Często słyszymy określenia „grube” i „tłuste” w kontekście wersów. A że jakie życie taki rap, tym razem w cyklu rapowo-naukowym pochylimy się nad jedną z najbardziej rozpowszechnionych chorób cywilizacyjnych, czyli otyłością. Aktualnie zmaga się z nią co piąty dorosły Polak, a wśród dzieci wskaźnik przekroczył już 15%. Z okazji dnia otyłości przyjrzymy się temu tematowi wraz z ekspertką z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, zwłaszcza że na arenie hip-hopowej ostatnio pojawił się program odchudzający pewnego jegomościa.

Tak jak zostało wspomniane we wstępie – otyłość to choroba ciągnąca za sobą szereg innych powikłań. Jak możemy przeczytać w Stanowisku Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości, „Wśród powikłań otyłości wymienia się przede wszystkim cukrzycę typu 2, nadciśnienie tętnicze, dyslipidemię, miażdżycę, niealkoholową stłuszczeniową chorobę wątroby, zespół bezdechu sennego, ale też przewlekłą chorobę nerek, zaburzenia płodności, chorobę zwyrodnieniową stawów, a także – o czym rzadko się pamięta – część nowotworów złośliwych.”. Tak, ja też wyłączam się przy 3 próbie przeczytania „dyslipidemia”, ale odchodząc już od chorób – sprawdźcie ile tego jest! A tutaj eksperci mówią jedynie o tych najbardziej popularnych. W tym samym dokumencie naukowcy zgodnie przyznają, że mamy tutaj styczność z chorobą pandemiczną.

Pewną kontrowersję wywołał niedawno Kanał Sportowy startując z projektem „Odpicuj Winiego” (o czym pisaliśmy tutaj). Abstrachując od tego, czy jest to próba desperackiego ratowania zasięgów po odejściu Stanowskiego, warto zaznaczyć, że jest to bardzo potrzebna próba ratowania samego Winicjusza. Nad szefem Stopro czuwa cała rzesza ekspertów więc mój komentarz nie wniesie tutaj za wiele. Skupmy się jednak na samym aspekcie zdrowotnym – pierwszym celem Winiego jest redukcja masy ciała o 18 kilogramów, zatrzymując się na liczbie 120. Jasne, są to duże cyfry jednak nie niemożliwe i to w stosunkowo krótkim czasie. Dlaczego? Ponieważ na zdrową redukcję tkanki tłuszczowej patrzymy pod kątem procentowym, a nie wagowym. Zalecenia mówią tutaj o spadku 1% masy tygodniowo.

Wini walczy z nadwagą od kilkudziesięciu lat

Jak to się mówi – najtrudniej jest zacząć. Jak zatem przygotować się do odchudzenia by zoptymalizować efekty? Zapytaliśmy o to panią doktor nauk medycznych Alicję Kucharską z Zakładu Żywienia Człowieka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego:

Przede wszystkim trzeba zrozumieć i zaakceptować fakt, że będzie to proces i nie schudniemy z dnia na dzień.  O sukcesie zadecyduje trwała zmiana nawyków związanych z jedzeniem (co jemy, kiedy, dlaczego). Kluczem postępowania dietetycznego jest ustalenie odpowiedniego dla danej osoby deficytu energetycznego, który z jednej strony umożliwi redukcję, z drugiej zaś nie sprawi, że dieta będzie zbyt rygorystyczna i wymagająca wielu wyrzeczeń – wtedy jest duża szansa, na szybki powrót do starych nawyków. Dietę warto oprzeć po prostu na racjonalnym sposobie żywienia – postawić na warzywa, świeże owoce, zdrowe źródła białka (jaja, niesłodzone produkty mleczne, chude mięso, ryby, nasiona roślin strączkowych) oraz pełnoziarniste produkty zbożowe (razowy chleb, razowy makaron, grube kasze). Taki wybór produktów zapewni odpowiednią ilość białka i błonnika pokarmowego, które są szczególnie ważne dla uzyskania uczucia sytości. Należy wystrzegać się podejścia wszystko, albo nic – nawet jeśli zdarzają się potknięcia, konsekwencja i wytrwałość przyniosą oczekiwany rezultat.

Głównym powikłaniem otyłości jest cukrzyca typu 2. Z konsultacji Winiego z panią dietetyk dowiadujemy się, że jego poziom glukozy wynosi 180 mg/dl, co jest kosmicznym wynikiem (a sam pacjent mówi, że bywały i gorsze). Dla osób niewtajemniczonych – prawidłowa glikemia (czyli poziom cukru we krwi) na czczo u zdrowej osoby mieści się w przedziale 70-99 mg/dl. Na ten temat przyjdzie pewnie czas w osobnym artykule więc wróćmy jednak do samej otyłości.

Efekt jojo, słyszeli Państwo? Chociaż otyłość nie jest chorobą nieuleczalną, bardzo ciężko permanentnie z niej wyjść. Najgłośniejszym przykładem z naszej rodzimej sceny bez wątpienia jest Bedoes, którego widzieliśmy już w większości etapów redukcji i przyrostu tkanki tłuszczowej. Aktualnie jesteśmy świadkami kolejnej przemiany Borysa z Bydgoszczy. Rzeczą, za którą zdecydowanie należą się propsy, jest akcja dodająca pewności siebie w kontekście treningów na siłowni. Od siebie dodam jedynie, by osoby rozpoczynające walkę o lepszą sylwetkę i zdrowie wpierw skontaktowały się ze specjalistami. Duża nadwaga (oprócz problemów z kondycją) mocno obciąża stawy, przez co lepiej omijać chociażby przysiady.

Bedoes od lat zmaga się z otyłością

Przyczyny otyłości są nam wszystkim znane – zbyt duża ilość spożywanych kalorii i mały stopień aktywności fizycznej. Także – powoli już kończąc – dorzucę ciekawostkę przydatną przy piątkowym melanżu. Szpaku w numerze „Człowiek Motyl” nawinął – „Pięćdziesiąt kilo przytyłem w pół roku, bo piłem jak miałem problem„. Alkohol etylowy dostarcza w 1 gramie 7 kilokalorii, tym samym stając się drugą (po tłuszczu) najbardziej kaloryczną substancją. Pijąc drinka z napojem zero, upijemy się szybciej (przez użycie słodzika zamiast cukru) i dostarczymy mniej kalorii do organizmu (nie zapominajmy jednak, że alkohol wszelako szkodzi). Ekonomiczniej, zdrowiej, wszystko z umiarem i będzie si!

Szpaku przytył w krótkim czasie kilkadziesiąt kilogramów

Jeśli dobrnęliście do tego momentu to serdecznie dziękuję, ale i zaznaczam – bardzo powierzchownie liznęliśmy temat. Kibicuję i trzymam kciuki za Winiego, Bedoesa i w serduszku wierzę, że panowie zmotywują niejedną osobę. Dbajmy o swoje zdrówko i dobry przekaz niech się niesie!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Przestańcie pisać o rapie – felieton

Redakcje, które same wystawiły się do lirycznego spoliczkowania.

Opublikowany

 

Susk, Kanye West, Dorota Masłowska

Parafrazując Bałagana – z rapu czytam siebie i kolegów czasem. Nie zdarza mi się zaglądać na konkurencyjne portale o tematyce rapu, z resztą wy chyba też nie, skoro jeden za drugim upada. Tym bardziej stronię od mainstreamowych mediów dla których hip-hop jest jedną z wielu poruszanych tematyk. Czasami jednak warto wyjść ze swojej strefy komfortu, więc tak też zrobiłem. O zgrozo, za jaką cenę (i nie mówię o 1 zł za dostęp do Wyborczej). Dzisiaj wam opowiem, co podczas tej wycieczki odkryłem. A są tu rzeczy tak mocne, że rozchodzenie tego wymaga dystansu maratonowego. Nie będę przy tej okazji wsiadał w Deloreana i wyciągał kwestii sprzed wielu lat. Skupimy się na tekstach publikowanych na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy. To i tak nam spokojnie wystarczy.

Noizz – Polski rap LGBT+ rośnie w siłę. „Nie wiem, czy polscy słuchacze są gotowi”

Jak ostatni raz odwiedziłem Noizza to miałem przyjemność zobaczyć tam cały trening fikołków logicznych dotyczący sytuacji Young Leosi w 2022 roku. Dlatego idąc po linii najniższego oporu, zaczniemy sobie od tego portalu. Trafiłem tutaj na artykuł dotyczący LGBTQ+ w rapie, gdzie z wyrzutem przeczytamy zdania pokroju „artyści nadal niechętnie wypowiadają się na temat problemów mniejszości” lub “progres, który poczynił mainstreamowy rap pod tym względem, nie jest za wielki”. Zalatuje to trochę takim: macie rapować, o czym chcę, bo ja tak chcę. No ale mniejsza z tym, bo śmiesznie dopiero będzie. Pojawia się temat Susk, która opisana została w taki sposób:

“Jednak jej twórczość jest tematycznie dużo szersza, a flow czy dobór beatów niezwykle oryginalny, o czym przekonali się fani wytwórni, z których część zupełnie nie wiedziała, jak ugryźć muzykę Susk. Reagowano więc hejtem albo konsternacją.”

Postawmy sprawę jasno. Susk w SBM Starterze była jednym z najsłabszych peaków kiedykolwiek. Nie klei się tu nic. Pod względem technicznym lipa. Rymy albo proste, albo… proste. Poziom osoby, która napisała swój pierwszy tekst muzyczny. Ten niezwykle oryginalny dobór beatów (?) na których miewa problemy z tempem. Na jej poziomie artystów w podziemiu znajdę kilkadziesiąt. Jedyne co jej osobistość wyróżnia to poruszana tematyka. Nic więcej. Ale spoko, dopóki jesteście osobistościami reprezentującymi LGBTQ+ to będą was propsować na Noizzie. Autor tego tekstu inne opinie w tym wątku nazwie hejtem i fajrant, essa, pora na CSa. 

Na końcu tekstu pada masakryczne stwierdzenie: „Tak samo więc, jak w przypadku wielu queerowych artystów, piłka jest po stronie wytwórni — czy będą miały odwagę zainwestować w artystów łamiących hiphopowe stereotypy?”. No tylko, że w rapie to tak nie działa. Większość newcommerów przebija się własnym sumptem. Labele bardzo rzadko wykładają pieniądze w ciemno, zresztą pewnie też po to powstał SBM Starter, aby na żywym organizmie potwierdzić pewne predykcje. No tak, ale przynajmniej jest na co zrzucić winę w kwestii miernych zasięgów. To nie jest wcale tak, że nikt tego słuchać nie chce. To złe wytwórnie zarządzane przez PiS-owców i Konfederatów czy tam innych konserwatystów nie mają odwagi. A teraz spójrzmy prawdzie w oczy. Muzyka artystów przedstawionych w tym artykule pozostawia wiele do życzenia. Wieeeeele(e). W tym przypadku to nie „polscy słuchacze są niegotowi”, a sami artyści

Interia – Kanye West: jak zniszczyć karierę i wizerunek w pięciu krokach

Nie wiem, co tutaj jest bardziej absurdalne. Przedstawione powody tej śmiałej hipotezy, czy fakt jak szybko się ona felernie zestarzała. Chociaż nic w wymienionych przez redaktorkę kwestiach się nie zmieniło, więc domniemane zniszczenie kariery trwa, to jednak YE jest aktualnie top 1 artystą na świecie pod względem słuchaczy na Spotify. Jakby tego było mało, osiągnął to jako pierwszy niezależny artysta w historii. Do tego podbił jakiś tam Billboard, a jego merch zaliczył ponad ćwierć miliona zamówień w dobę. No dobra, każdemu się zdarzy pomylić. Gdyby chodziło tylko o ten fakt, pewnie bym tej części tekstu nie pisał. Powodem dla którego zabrałem się za omówienie tego artykułu, są tytułowe powody. Przyjrzyjmy się im. Na pierwszy ogień „zaprzyjaźnij się z Donaldem Trumpem”.

Pewnie oczekujecie w tej kwestii jakiś dogłębnych analiz z zakresu politologii lub socjologii, które ukażą, czemu to był taki zły ruch. No, tylko że autorka tego nie zrobiła. W sumie to nie zrobiła tak właściwie niczego. Wspomina o tym, że te persony się znają i gdzieś tam ich razem widziano. No i tyle. Nie pojawił się nawet jeden argument. Ogólnie rzecz biorąc, to autorka nie wykonała zbytnio swojej pracy, a miała jedno proste zadanie. Możemy jedynie domniemywać, dlaczego według tej dziennikarki znajomość Kanye z politykiem zniszczyła jego karierę. Wiecie, Donald Trump prezydentem Stanów Zjednoczonych był już jakiś czas temu, następnie ten urząd stracił (zdobywając 46,9% głosów), a jak donoszą styczniowe sondaże, to może nawet wróci na stołek. Także to nie jest więc tak, że West staje tutaj po stronie kogoś, kogo nienawidzi 90% społeczeństwa. Zakładam, że wychodzą tutaj po prostu poglądy polityczne autorki, których nie potrafi oddzielić od zawodu. Trochę zawód, faktycznie.

Pojawia się też argument „Szukaj problemów tam, gdzie ich nie ma” odnoszący się do spięcia z Billie Eilish, co zaowocowało tym, że raper nie zagrał jednego koncertu. Nie zagrał też pewnie kilku innych, jak każdy artysta na świecie. Nie widzę zbytniej korelacji do zniszczenia sobie kariery. Fani kalifornijskiej piosenkarki to też nie jest zbytnio target twórczości YE. Znów autorka zapomniała uargumentować swoją tezę. Kali jeść, Kali pić, a Kanye zły i Kanye fu. Czego nie rozumiecie? Bo ja całkiem sporo. Jest też pseudoargument zatytułowany „Publicznie pierze brudy”. Nie będę się już pastwił, niech ktoś tylko wytłumaczy autorce tekstu, na czym stoi 99% showbiznesu. Skoro pracuje w mediach, powinna o tym wiedzieć. A tak już nawiasem mówiąc, nie dać rady wypunktować Kanyego to jak nie poradzić sobie z kolorowanką i wychodzeniem poza linie. 

Wyborcza – Śmiali się z niej. Teraz ona wypowiada im wojnę. Słucham rapowego albumu Doroty Masłowskiej

Na sam koniec tekst tak bardzo absurdalny, że “Bekowo” w swoim prime’ie nie dowiozłoby takiego kontentu. Artykuł zaczyna się całkiem niewinnie. Gdzieś na przełomie felietonu, a recenzji autorka opisuje swoje doświadczenia z rapowym albumem Doroty Masłowskiej, który to wyszedł pod szyldem SBM Labelu. Porusza tam wiele kwestii dotyczących liryki (tylko i wyłącznie), z którymi nawet osobiście się zgadzam. Uważam nawet, że padło w tym tekście parę celnych uwag. Dlatego doczytałem tekst do końca. O zgrozo, co tam się na finishu dzieje. Dosłownie redaktorka Wyborczej obraża słuchaczy, którym twórczość Masłowskiej się nie spodobała. Nazywa ich zakompleksionymi incelami (osoby, które mimowolnie nie uprawiają stosunków seksualnych) albo wannabe-raperami

Dziennikarka prawdopodobnie umyślnie przez cały tekst omija kwestię tego, jak Dorota tragicznie rapuje. Wszystko po to, aby na końcu móc wybronić Masłowską określając całą krytykę jako bezpodstawny hejt. Wiecie, zakładamy klapki na oczy (lub uszy) i udajemy, że w muzyce nie chodzi o brzmienie. Naprawdę zadziwiające, że fani warszawskiej wytwórni specjalizującej się w rapie, mając styczność z rapowym albumem, to czepiają się rapu. No jakie to absurdalne, jakie niespodziewane. Autorka tego felernego tekstu rzuca inwektywami, bo jedyne argumenty którymi dysponuje to te ad personam. Dziennikarskie dno. Brakuje jeszcze akcji niczym rasowa influencerka i po przewertowaniu tysięcy komentarzy wybrać 5, które będą pasować do głoszonej narracji. Powoli zaczynam rozumieć skąd ta decyzja o masowych zwolnieniach z Agory. 

Oczywiście do dzisiejszej zabawy wybrałem pojedyncze teksty, które nie świadczą od razu o pracy całej redakcji. Przez jeden felerny tekst nie ma nawet co skreślać całego dorobku dziennikarskiego danej osoby, a co dopiero całej firmy. Skoro jednak te instytucje zdecydowały się na wypuszczenie takich publikacji, to de facto same się wystawiły do lirycznego spoliczkowania. Zasłyszałem ostatnio taką radę, aby nie inwestować w koncepcje lub instytucje, których nie rozumiemy. Analogicznie – przestańcie pisać o rapie, skoro się na nim nie znacie. Weźcie przykład z takiego TVP Info. Oni pod tagiem “rap” nie mają żadnej publikacji. Serdecznie i z całego serca im tego gratuluję. To chyba ta legendarna dobra zmiana. Dzisiaj w końcu było coś o rapie.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Z czym zmaga się Mata? O autyzmie słów kilka

Cykl rapowo-naukowy.

Opublikowany

 

mata

Chociaż młody Matczak nie udziela się w masowych mediach, od dzisiaj będziemy mogli obejrzeć go na antenie TVN. Wszystko to w ramach programu „Autentyczni”, którego głównym założeniem jest przedstawienie widzom postrzegania świata przez osoby w spektrum autyzmu. 50 osób z tym zaburzeniem rozwojowym miało okazję wcielić się w dziennikarzy i zadać artyście pytania. Jak się okazuje, Mata jest jednym z nich. Z czym zatem borykają się uczestnicy tego projektu?

Zacznijmy od poprawnego słownictwa. Autyzm nie jest chorobą, a właśnie zaburzeniem rozwojowym. Dlatego określenie „chory na autyzm” nie jest prawidłowe i zdecydowanie lepiej zamienić je na „osoba w spektrum autyzmu” bądź „osoba autystyczna”. Czym jest zatem to tajemnicze spektrum? Oznacza ono, że nie ma jednego podręcznikowego wzorca, a każda osoba ma inne nasilenia zachowań i cech. Skoro już mamy podstawy to przejdźmy do praktycznej części czyli z czym zmagają się zdiagnozowane osoby.

Wczytując się w badania, dowiadujemy się, że autyzm przejawia się na trzech płaszczyznach – interakcjach społecznych, komunikacji oraz ograniczonym, powtarzającym się repertuarze zachowań. Pierwsze objawy można zauważyć już w wieku dziecięcym (około 3 roku życia). Dzieci bardzo często unikają rozmów i kontaktu wzrokowego. Co ciekawe, zaburzenie to czterokrotnie częściej dotyka chłopców niż dziewczynki. Wracając jednak do samych utrudnień życiowych, osoby w spektrum mają liczne problemy w zrozumieniu emocji (swoich bądź innych osób) oraz w utrzymywaniu głębszych relacji. Nie zawsze rozumieją gesty czy mimikę twarzy towarzyszy. Nie wychwycają ironii lub sarkazmu, a metafory rozumieją dosłownie.

Autyści bardzo mocno przywiązują się do znanych sobie rzeczy czy zwyczajów. Niesamowicie mocno angażują się w swoje zainteresowania i należą do fanów rutyny i uporządkowanego stylu życia. Ich zmysły potrafią działać skrajnie – czuć mniej niż standardowy zjadacz chleba bądź posiadać bardzo dużą nadwrażliwość na dotyk, mocne światła bądź dźwięki.

Niestety, przyczyny autyzmu nie są do końca znane. Najwięcej mówi się o wpływie genetyki i czynników środowiskowych (takich jak wyższy wiek rodziców, infekcje wirusowe podczas ciąży, wcześniactwo, ciąże mnogie).

Skoro znamy już podstawowe fakty, wróćmy do bohatera, przez którego się tutaj zebraliśmy. Mata określił swoje bycie spektrum jako zaletę, a dokładniej padły takie słowa:

Dla mnie spektrum autyzmu jest systemem, który wgrany jest w różne głowy, w tym moją. To jest coś, co pozwala mi tworzyć, przeżywać świat na swój sposób i wydaje mi się, że to taka moja supermoc.

I z tym pozytywnym przekazem Was zostawiam. Zdrówka dla nas wszystkich i dobry przekaz niech się niesie!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2024.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: