Wywiad
Karim Koszmar: „Z mojej strony jest brak jakichkolwiek kalkulacji, którymi ta scena jest przesiąknięta”
Rozmawiamy z raperem, który jest na scenie od 1999 roku, ma własną wytwórnię i na stałe mieszka w Hong Kongu.
Karim Koszmar to raper, który już kilkukrotnie pojawiał się na naszych łamach. To dziennikarz muzyczny, członek hip-hopowej grupy Meridialu i założyciel wytwórni Underground Renoma Records. Na scenie jest od 1999 roku i właśnie ukazała się jego nowa płyta „Kaprikorn”.
Siema Karim! Mamy dzisiaj okazję porozmawiać przy okazji twojego najnowszego wydawnictwa „Kaprikorn”, ale za nim do niego przejdziemy, muszę ci zadać jedno kluczowe pytanie już na starcie. Co się z tobą działo przez ostatnie 6 lat? Twoją dyskografię zamykało dotychczas „Wszystko chuja warte”, które wyszło w 2015 roku.
Czołem! Karim Koszmar miał najzwyczajniej pauzę w tworzeniu muzyki. Na ten fakt składa się cała lista przyczyn, zaczynając od tak prozaicznej jak codzienne obowiązki. Nie jest tajemnicą, że na dzień dzisiejszy należę do tych raperów, o których Vienio kiedyś nawijał „co ty jesteś kurwa raper na pół etatu?” i ja dokładnie jestem tym gościem, raperem nawet nie na pół, a na jedną trzecią etatu. Mieszkam na stałe od wielu lat w Hong Kongu, mam dom w Johannesburgu, do tego rodzinę w Polsce i UK, a jak wiadomo doba ma tylko 24 godziny. Poza tym, o ile 6 lat to może rzeczywiście troszkę za długa przerwa, o tyle wydawanie płyt co roku, albo jak niektórzy kaskaderzy dwóch w roku jest dla mnie osobiście jakimś kuriozum. Nie dziwi mnie to w wykonaniu 20-letnich raperów, którzy dopiero wchodzą do gry i chcą zaznaczyć swoją obecność, natomiast jeśli idzie o pionierów rapu w Polsce jest to wręcz śmieszne i nastawione stricte na ekonomie. Jak niby coś ma brzmieć świeżo przy takim przemiale materiału.
Czym tak właściwie jest tytułowy Kaprikorn?
Capricorn po angielsku oznacza Koziorożca czyli mój znak zodiaku. Moje wszystkie trzy imiona, nazwisko oraz dwuczłonowy pseudonim artystyczny zaczynają się na literę „K”, dlatego też zamieniłem „C” na „K” co by „utrzymać tą ciągłość”. Zaciekawiła mnie trochę astrologia w ostatnich latach. Nie aż tak, żebym się w to mocno wczuwał, czytał o tym książki i w to wierzył, niemniej ciekawe są zależności w cechach charakteru między różnymi zodiakami. Nie zwracałem na to wcześniej w swoim życiu uwagi i zaintrygowało mnie to, kiedy zacząłem przypasowywać znaki zodiaku do ludzi, których poznałem na swojej drodze życiowej. Jak się zachowuje lew kiedy przychodzi mu powiedzieć „przepraszam”, jak uparty jest koziorożec, jak opiekuńczy rak itp. Co dokładnie to nie wiem, ale coś w tym jest.
Koronawirus wprowadził serię obostrzeń na całym świecie. Jednak w Chinach, w ognisku pandemii, musiały one wyjątkowo wpływać na codzienne funkcjonowanie, a co dopiero na proces pracy nad płytą. Mylę się?
Wuhan jest od Hong Kongu oddalony o 1000km. Poza tym, Hongkong (przynajmniej póki co), jest nadal kolokwialnie mówiąc „miastem-państwem”. Dlatego mogę powiedzieć dwa słowa na temat tego jak jest/było w Hong Kongu, co niekoniecznie musi być podobne do tego jak to wygląda w Chinach kontynentalnych. Hongkong jest jednym z bardziej restrykcyjnych miejsc na świecie, jeśli idzie o te kwestie. Zacznijmy, od rzeczy, która mi osobiście najbardziej utrudnia życie, czyli przymusowej 21-dniowej kwarantanny w hotelu po przylocie. Generalnie, jeśli chodzisz do pracy jak normalny człowiek, to nie byłeś na żadnych wakacjach odkąd się to wszystko zaczęło, bo jaki pracodawca ci da, dajmy na to 10 dni urlopu plus 21 dni na kwarantannę? Oprócz tego ja przykładowo za miesiąc lecę do Johannesburga, a Południowa Afryka jest w HK na „czarnej liście”. Oznacza to nic innego jak to, że nie można w ogóle latać stamtąd tu. Jeśli się nic nie zmieni za kilka miesięcy to, żeby wrócić do Hong Kongu będę musiał najpierw polecieć, do jakiegoś innego kraju, który nie jest na czarnej liście. Tam pobyć chyba dwa tygodnie i dopiero stamtąd wyruszyć do HK.
To oczywiście w dużym skrócie o tym, co mnie osobiście dotyczy najbardziej. Oprócz tego jak wszędzie; zamykane miejsca publiczne, posiadające zero logiki obostrzenia na każdym kroku, maski, testy. W szkole dzieciom w czasie lunchu się kładzie na stole „ogrodzenia”, żeby je oddzielić, a w metrze wszyscy wpierdoleni jak w konserwę i jest okej. Przeraża mnie to i gotuje się we mnie jak widzę ten kretynizm dookoła. To jak ludzie są głupi i wydygani jednocześnie. To jak koncerny/rządy (bo tu już często jak brat i siostra) z ogromnymi pieniędzmi rozpierdoliły resztki normalności na tym świecie. Dwuletnie dzieci poznają ten świat zjadając swoje gluty pod maseczkami zamiast oddychać świeżym powietrzem. Długo by gadać, ty byś musiał ogarnąć drugi wywiad tylko o tym, a ja bym został okrzyknięty naczelnym raperem od teorii spiskowych. A teorie spiskowe jak wiadomo zawsze są śmieszne, dopóki nie okazują się prawdziwe. Jeśli chodzi natomiast o prace nad płytą, to tu akurat pLandemia nie miała na to wpływu. Jakieś studio nagraniowe jest zawsze otwarte, a cała reszta w moim wypadku odbywa się w głównej mierze online.
Może jestem już trochę boomerem rapu, ale kiedy zobaczyłem, że każdy numer na płycie zawiera scratche, szeroko się uśmiechnąłem. Wprowadziłeś nawet skity na tracklistę. Trochę relikty przeszłości, a jednak znalazły się na twoim albumie.
Widzisz, bo ja robię rap taki, jaki po pierwsze sam lubię, a po drugie kierowany do ludzi w moim wieku z sentymentem do muzyki na jakiej dorastaliśmy w latach 90-tych. Dla mnie cały czas się liczy Hip-Hop jako całość. Umiejętność rapowania, skrecze, graffiti, breakdance etc. Ani nie mam zamiaru tu opowiadać, że moja prawda jest najmojsza, ani krytykować dzisiejszych trendów. Jest tyle muzyki dzisiaj, że każdy znajdzie co lubi, a ja się nie muszę przepychać o słuchacza. Podejrzewam, że większość czytająca ten wywiad w ogóle nawet nie wie kim jestem. Nie zmienia to faktu, że robię swoje od 1999 roku. Jak wracam do Bielska-Białej, to tam wciąż są ludzie, których spotkam na ulicy i którzy mają pewne oczekiwania do tego, co słyszą na moich płytach. Dużo bardziej jest istotna dla mnie ich opinia niż wpasowywanie się w trendy. Poza tym ja mam 36 lat. Farbowanie włosów, tatuaże na twarzy, skrrryt skrrryt w moim wykonaniu? Jakby to wyglądało? Proszę się mną troskliwie zająć i wysłać do odpowiedniego ośrodka, gdyby mi się to kiedyś przydarzyło.
W utworze „PKU” nawijasz „Teraz wierzcie lub nie wierzcie, ale wreszcie mogę mówić co w pełni na sercu leży I tak jest od momentu, w którym na fejmie na tej scenie mi już nie zależy”. Rozwiniesz temat?
Tu chodzi o brak jakichkolwiek kalkulacji z mojej strony, którymi ta scena jest przesiąknięta. Nie będę tu wymieniał ksywek i sytuacji, bo raz, że nie chce odpowiadać na niezadane pytania, a dwa, że nie chce, żeby w lidzie tego wywiadu było „Karim obraził tego czy tamtego”. Powiem ci natomiast, że czasem mnie zbiera na wymioty, jak widzę starych chłopów, którzy nagrywają z cienkimi, ale popularnymi „raperami” z młodego pokolenia, po czym jeszcze pierdolą w wywiadach, że to dobry raper blablabla, jak wiadomo na pierwszy rzut oka o co chodzi. I chce tu podkreślić, że jest multum młodych raperów, którzy robią kozackie rzeczy. Niestety, nasze dinozaury lubią się maglować z byle kim, byle by był popularny. Ja nie mam nic do młodych, bo oni mają swoją jazdę inną od naszej i niech sobie tam robią co chcą. Też kiedyś nosiłem szerokie spodnie opuszczone do kolan i się starsi pytali, czy się zesrałem w gacie. Natomiast jak widzę tych czterdziestoletnich gości gdzieś tam się próbujących wcisnąć w łaski kolesi, których, gdyby puścić na kanale discopolo to by w ogóle nie odstawali od repertuaru – żal, ohyda, smutek, taki mix wtedy czuje. Tak samo, kiedy bywam w Tajlandii i widzę starych, grubych obleśnych kolesi z atrakcyjnymi, dwa razy młodszymi Tajkami – bardzo podobne uczucia mnie nachodzą w obu sytuacjach. Świat jest od dawna poukładany względem pieniądza i nie mój interes, kto komu i za co laskę robi. Nie myślałem tylko, że będę to musiał oglądać na polskim hip-hopowym podwórku wśród ludzi, którzy zwykli być moimi idolami dzieciństwa.
Ciekawi mnie twoja perspektywa na polską scenę hip-hopu, z dystansu tych tysięcy kilometrów. Dobrze sobie radzimy? Jakiś polski album rapowy, wydany w ciągu ostatnich kilku miesięcy, zrobił na Tobie wrażenie?
Ja jestem fanem tej sceny, mimo jej wszystkich wad. Co roku znajduje kilka płyt sztosów. Z ostatnich rzeczy na pewno: 033. „MADE in B-B”, Mops „Wysublimowana klientela”, Sitek „Nowy vibe”, Guzior „Pleśń” i Pro8l3m „Artbrut 2”. To są chyba rzeczy, których słuchałem najwięcej razy, jeśli idzie o nowy polski rap.
Skoro już wspomnieliśmy o tym, że zamieszkujesz Hongkong, to jak wygląda tam kultura hip-hop? Popularność rapu i jego niekwestionowane przejście do mainstreamu odczuwalna jest równie w Azji, jak w Polsce?
Ciężko powiedzieć, bo wychodzi tyle rzeczy w USA i Polsce, że jakbym miał jeszcze śledzić co się dzieje w Hongkongu, to już nie wiem kiedy. Hip-Hop jako muzyka jest raczej tutaj niszowy. Tylko teraz trzeba wziąć pod uwagę, że pewnie w mainstreemowych mediach (choć nie wiem, bo nie śledzę) znalazłby się jakiś rapujący pop artysta, który jest masie wlewany do głowy jako Hip-Hop. Dzisiaj przecież wszystko jest Hip-Hop. Natomiast nie ma tu nikogo takiego, kto by robił dobre rapowe rzeczy i był w mainstreamowym obiegu. Jakiś Norbi się może znajdzie, ale nie ma tu żadnego Sokoła, jeśli wiesz o czym mówię. Mogę polecić rzecz, którą ostatnio słyszałem i jest całkiem moim zdaniem spox: Txmiyama „8 for 8”. Na tyle, na ile się orientuje jest to z pochodzenia Japończyk mieszkający od dziecka w Hongkongu. Elementem Hip-Hopu, który jest w Hongkongu definitywnie dobrze rozwinięty jest natomiast breakdance czy też ogólnie taniec. Dużo małolatów jest w to wkręconych, jest dużo szkółek czy też najzwyczajniej w świecie salek do tańczenia, które są wynajmowane przez zajawkowiczów.
Stały i nierozłączny segment moich wywiadów. Autotune zabija nam rap, czy to przesadne stwierdzenie?
Tak, myślę, że trochę przesadzone. Jest to po prostu jedno z narzędzi, które można wykorzystać dobrze jak i źle. Ja nawet sam go użyłem po raz pierwszy w życiu właśnie na tej płycie. Myślę, że to, co zabija Hip-Hop czy też generalnie jakąkolwiek wartościową sztukę jest materializm, który zawładnął kompletnie rynkiem muzycznym pod każdym względem. Kicz i słabe rzeczy były zawsze, niemniej wydaje mi się, że kiedyś były one jakoś odgrodzone od tych zajebistych. Dzisiaj wszystko jest w jednym worku i generalnie fejm można sobie kupić jak skarpetki w sklepie. Talent nie ma już z osiągnięciem komercyjnego sukcesu nic wspólnego.
Co dalej będzie z Underground Renoma Record? Jakieś plany wydawnicze kolektywu nam zdradzisz?
Jak najbardziej możecie się spodziewać nowych rzeczy pod naszym logiem. Na pierwszy ogień, już niebawem płyta Majkela. Myślę, że w sumie z pod szyldu URR wyjdzie w 2021 roku 5 płyt.
Słyszymy się z kolejnym albumem Karima Koszmara za następne sześć lat…?
Miejmy nadzieję, że za trzy. Zdrówka!
Z twórczością Karima możecie się zapoznać tutaj.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Rabo: „Wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół” – wywiad
Rozmawiamy z raperem, który nagrał płytę inspirowaną znanymi bajkami.
W ubiegłą sobotę ukazał się album Rabo „Życie to nie bajka”. To twórca znanego kanału związanego z filmami animowanymi Disneya, Pixara i DreamWorks. Mieliśmy okazję porozmawiać z byłym dziennikarzem programu „Uwaga!” na temat jego projektu.
Polećmy klasykiem na początek – jak zaczęła się Twoja przygoda z rapem?
Cóż… okres, gdy miałem 9 lat i kolega przyniósł do szkoły Grupę Operacyjną pozwolę sobie pominąć (śmiech). Oficjalnie wszystko zaczęło się rok później, gdy ojczym pożyczył mi swoją empetrójkę, bym się nie nudził w autokarze podczas wycieczki szkolnej. Znajdowała się tam „Droga” od Hemp Gru, którą momentalnie się zachwyciłem. Potem już poszło. Ogólnie jestem z pokolenia dzieciaków, dla których rap był jak łyk świeżego powietrza w świecie przepełnionym smogiem. Gdybym na pewnym etapie nastoletniego życia nie usłyszał, że „Damy radę”, to nie wiem, czy bym dał. Gdybym nie podśpiewywał sobie, że „Bierzemy sprawy w swoje ręce” albo że „Każdą porażkę obracam w sukces”, to też pewnie wszystko wyglądałoby inaczej. Nie bez powodu czasem żartuję sobie, że wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół (śmiech). I coś w tym jest.
A skąd pomysł, by samemu zacząć rapować?
Od zawsze marzyłem, by być częścią tej kultury. Przez wiele lat prowadziłem kanał na YouTube, gdzie opowiadałem o różnych ciekawostkach, szokujących teoriach i absurdach związanych z filmami animowanymi, głównie ze stajni Disneya, Pixara i DreamWorks i gdy przekroczyłem magiczną barierę 100 000 subów, chciałem przygotować dla widzów coś specjalnego. Uznałem wtedy, że to dobra okazja, by zadebiutować i tak powstał utwór „Sto tysięcy powodów”. Odbiór był pozytywny, więc zacząłem doskonalić swój warsztat i dziś, po 5 latach od tamtego wydarzenia, myślę, że rozwinąłem się już na tyle, by przedstawić się szerszemu gronu słuchaczy.
No właśnie, niedawno do sieci trafiła Twoja EPka „Życie to nie bajka”, oparta na ciekawym patencie. Opowiedz o tym.
Od jakiegoś czasu kiełkował mi w głowie pomysł na płytę związaną z tym, czym zajmowałem się na co dzień. W końcu postanowiłem się za to zabrać i efektem tego jest album inspirowany znanymi animacjami, takimi jak „Toy Story”, „Auta” czy „Król Lew”. Bajki te stanowiły jednak jedynie punkt wyjścia do opowiadanych historii, dzięki czemu mogłem zgrabnie połączyć moje osobiste przeżycia z fabułą wspomnianych filmów. Przykładowo w utworze „Simba” opowiedziałem o swojej drodze do sukcesu, która ciągle trwa, niestety (śmiech). Refren oparłem na słynnej frazie Mufasy „Kiedyś to wszystko będzie Twoje”, którą kojarzy niemal każdy, a której, co ciekawe, Mufasa nigdy do Simby nie wypowiedział. Taki bajkowy efekt Mandeli.
Tu, gdzie jestem, konsekwentnie rządzi prawo dżungli
Walczę mężnie, bo lwie serce w mojej piersi dudni
Wygram ze złem, wsparcie wielkie mam od wiernych kumpli
Dzieło zwieńczę happy endem, będą ze mnie dumni!
Zanim jednak zdecydowałeś się wrócić do ksywki Rabo, wydałeś dwie EP-ki pod innym pseudonimem na osobnym kanale, którego prawie nikt nie zna.
I całe szczęście (śmiech). Faktycznie, w 2020 roku postanowiłem wypuścić pierwszą EP-kę, ale czułem podskórnie, że mimo iż teraz wydaje mi się to cudowne, to za parę lat zapewne będę wolał o tym zapomnieć. I faktycznie – dziś, gdy patrzę na swoje poprzednie projekty, na czele z tym starszym, to widzę, jak wiele rzeczy mógłbym zrobić lepiej. Ale cóż – chyba właśnie na tym polega rozwój. Ostatecznie dobrze mi zrobiło te parę lat w takim klasycznym podziemiu – miałem czas, by spokojnie progresować, a jednocześnie mało kto musiał być tego świadkiem (śmiech).
To teraz trochę z innej beczki – jak YouTuber trafia do redakcji Uwagi! TVN?
Faktycznie, jest to historia dość oryginalna. Niecałe 2 lata temu przechodziłem najgorszy okres mojego życia. To było chwilę po wypuszczeniu EPki „To The Ground”, która zresztą odzwierciedla ówczesny stan mojej psychiki. Z przyczyn niezależnych ode mnie, musiałem odejść jakiś czas wcześniej z YouTube’a, co wywróciło moje życie do góry nogami. Moim planem ₿ na życie był wtedy rynek kryptowalut, który jednak dał mi wielką lekcję pokory i plany bycia kryptomilionerem musiałem odłożyć na później. Ostatecznie znalazłem się w sytuacji, w której byłem bezrobotny, samotny i bez perspektyw. Wysłałem CV do wielu firm, by zaczepić się gdziekolwiek. Odpowiedziały mi dwie – jakieś Call Center i… McDonald’s (śmiech). Wybrałem pracę na słuchawce i – jak się potem okazało – ta jedna decyzja odmieniła moje życie.
Dlaczego? I jak to się łączy z pracą dziennikarza?
Już tłumaczę. W wielkim skrócie firma, w której zacząłem pracować, okazała się być jedną wielką kuźnią oszustów i prężnie działającą machiną okradającą starszych i schorowanych ludzi na grube miliony złotych. Gdy tylko zrozumiałem, w czym biorę udział, chciałem się zwolnić, ale ostatecznie tego nie zrobiłem. Uznałem, że więcej zdziałam, jeśli zostanę tam przez pewien czas, przemęczę się i zdobędę jak najwięcej dowodów na to, co tam się wyprawia. Ostatecznie wyszło lepiej, niż przypuszczałem. Odezwałem się do redakcji Uwagi! opisując całą sprawę i dostarczając im materiały. Podjęli temat i wspólnie zrealizowaliśmy 5-częściowy cykl reportaży o tytule „Szatańska Loża VIP”. Efekt był taki, że po pierwsze – złodziejska firma upadła, po drugie – wielu osobom odpowiedzialnym za ten niemoralny proceder postawiono zarzuty, a po trzecie – dostrzeżono we mnie potencjał i zaproszono do redakcji na staż. Reszta jest już historią. Szaloną, jak całe moje życie.
W takim razie gratuluję, dobra robota.
Dzięki. Swoją drogą na mojej najnowszej EP-ce nawiązuję do tych zdarzeń w kawałku „Pinokio”. Utwór ogólnie opowiada o poczuciu wyobcowania wśród rówieśników, o byciu niepasującym elementem układanki, ale także o potrzebie osiągnięcia wielkiego sukcesu, by mój Gepetto był ze mnie dumny i by nigdy mu niczego nie zabrakło. Myślę, że metafora jest zrozumiała dla wszystkich. Za to sama końcówka drugiej zwrotki jest właśnie o wspomnianej chwilę wcześniej historii. Pamiętam, że wszyscy przestrzegali mnie, bym się w to nie pakował, bo może stać mi się krzywda. Ja jednak miałem przekonanie, że w takich sytuacjach należy działać, nie bacząc na konsekwencje. I tak też zrobiłem. Na razie wszystko ze mną w porządku i mam nadzieję, że tak zostanie. A jeśli nie, to przynajmniej pozostanie po mnie muzyka.
Będę bronił starszych oraz kobiet, cóż
Nawet jak przypłacę to niejedną blizną
Nie chcę być prawdziwym chłopcem już
Od kiedy zostałem prawdziwym mężczyzną
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Małpa: „Moja żona ma tatuaż z okładką płyty Łony” – wywiad
W rozmowie z Małpą padają także ksywki Otschodzi i Lil Konona.
Z okazji pojawienia się na rynku winylowej wersji kultowego albumu „Kilka numerów o czymś”, spotkaliśmy się z Małpą z Warszawie, żeby porozmawiać o jego debiucie, który w większości został napisany we Włoszech.
Chociaż Małpa nigdy tego nie ujawniał, nasza redakcyjna koleżanka opowiedziała podczas rozmowy pewną anegdotę związaną z żoną rapera, która posiada tatuaż z Łoną. – Ma kilka rapowych tatuaży – przyznał raper w rozmowie z Luizą Di Felici. Więcej na ten temat w poniższej rozmowie.
Poruszone wątki w wywiadzie:
- „Kilka numerów o czymś” powstało we Włoszech na Erasmusie.
- Czy Małpa inspirował się włoskimi artystami?
- Lil Konon i jego zakola
- Otsochodzi kupuje winyl za 12 tys. zł
- Praca na stacji benzynowej
- Dlaczego Małpa zniknął na 6 lat?
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Feno: „Young Leosia i Bambi to grzeczna muzyka, która trafia do dzieci” – wywiad
Jak i kiedy modli się Edzio, Pikers GOAT, Grande Connection i monetyzacja konfliktów freakfightami.
Nasza rozmowa z Feno to przede wszystkim tematy rapowe. Czy kobiecy rap w Polsce jest dobry? Tutaj raper wspomina o Bambi, Young Leosi i Oliwce Brazil.
– Mamy Young Leosię i Bambi. To są takie najpotężniejsze postacie. To jest taka grzeczna muzyka, która trafia do dzieci. Sanah i Julka Żugaj to ten sam case – mówi Feno w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
– Mi rap się kojarzy z lekkim sk***ysyństwem. I takiej damskiej postaci jak Cardi B nie ma. No jest Oliwka i ma te skillsy, ale ewidentnie też jakieś problemy wizerunkowe. Żyjemy w post katolickim kraju, w którym nie ma akceptacji na jakieś jechanie w stylu Oliwki Brazil i obciąganie ku**sów – dodaje.
W rozmowie ponadto:
- Feno spotyka dwie małe dziewczynki, które są fankami Bambi
- Co myśli o Grande Connection
- Jak i kiedy modli się Edzio
- Kacper HTA i monetyzacja konfliktu freakfightami
- 10 tys. pomysłów Sebastiana Fabijańskiego
- Pikers to GOAT
- Najbardziej klimatyczny festiwal rapowy
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Mamy dość technicznego rapu? Koro: „Eripe, Tomb czy Golin wyczerpali tę formułę” – wywiad
Koro mówi o Young Leosi, Bambi, Grande Connection, Szpaku, White Widow i Taazym.
Podczas naszej rozmowy z Koro poruszyliśmy ciekawy wątek kalkulacji i warsztatu w polskim rapie. Czy w dzisiejszych czasach odbiorcy nie chcą słuchać już przekminionych wersów czy liczyć podwójnych i potrójnych rymów?
Koro „To nie rap się zmienia”
Jak twierdzi Koro, to nie rap się zmienia. – To raperzy zaczęli robić inny rodzaj muzyki. To nie chodzi o to, że rap się rozwija, bo on ma proste korzenie i prostą definicję, tylko ludzie otwierają się na coraz więcej rzeczy. W każdą stronę ta granica się przesuwa – mówi Koro w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
Nie chcemy już słuchać rapu dobrego warsztatowo?
W większości wypadków rap odbił w stronę popu, śpiewanych refrenów i autotune’a. Bardzo nieliczni robią jeszcze rap stawiający na technikę.
– Dzisiaj młodzi raperzy nie muszą być dobrzy warsztatowo. Tacy gracze jak Eripe, Tomb, Quebo, Golin i jeszcze mógłbym wymienić parę ksywek, wyczerpali na tyle tę formułę, że ludzie mają dość. Żyjemy w takich czasach TikTokowych i przebodźcowanych, że ta muzyka ma być takim głaskaniem psychiki, żeby się wyluzować, a nie rozkminiać o co chodziło – twierdzi Koro. Czy to dobrze czy źle? Wśród fanów możemy dostrzec dwa główne obozy. Pierwszy, który krytykuje większość rzeczy wychodzących od młodych twórców i drugi, który jest zafascynowany każdym kawałkiem, którego głównym zadaniem jest wpaść w viral i największą rotację.
W poniższej rozmowie poruszyliśmy takie wątki jak: Young Leosia i Bambi nagrywają w szafie, działalność Grande Connection, dissy i beefy się nie kalkulują, konflikt Szpaka i White Widow, Taazy objawieniem freakfightów, co z walką na Fame MMA, a także, kiedy nowa płyta.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Pueblos (Bitwa o Południe): „Żyję z freestyle’u, to moje główne źródło utrzymania” – wywiad
Rozmawiamy z organizatorem Bitwy o Południe.
Wybraliśmy się na BOP9, gdzie mieliśmy zrobić relacje z wydarzenia, ale jak to z freestylem – zamiast relacji przeprowadziliśmy kilka mocnych wywiadów. Na pierwszy ogień rozmowa z Pueblosem – organizatorem Bitwy o Południe.
– Randomowi ludzie boją się BOP-u i boją się wystąpić. Wiedzą, że można się bardzo łatwo zbłaźnić, jak np. wchodzący teraz bez koszulki Syn Młynarza z flagą Kiribati – mówi w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl Pueblos.
Organizator Bitwy o Południe ujawnił przed naszymi kamerami m.in., że jako jedna z nielicznych osób, a może nawet jedyna utrzymuje się z organizowania bitew freestyle’owych. – To moje główne źródło utrzymania – przyznaje.
Z Pueblosem porozmawialiśmy m.in. o aktualnej sytuacji BOP-u i WBW i najbardziej przyszłościowych zawodnikach, którzy jeszcze namieszają we freestyle’u.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Tym razem przed naszymi kamerami zasiadł Sarius, z którym w ponad godzinnym wywiadzie poruszyliśmy mnóstwo tematów, także ten jeden z najbardziej grzejących, czyli niesnaski z Żabsonem.
Kilka tygodni temu między Sariusem z Żabsonem doszło do małego konfliktu, który miał zostać nie do końca zrozumiany przez słuchaczy. Sarius zdecydował się szczegółowo opisać, o co chodziło i dlaczego Żabson miał u niego dług.
Ponadto szef Antihype ujawnił, czy żałuje, że sytuacja z Gibbsem lub Deysem tak się potoczyły.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News5 dni temu
Gangster, który pobił Wilka z Hemp Gru, opowiedział o tym przed kamerą
-
News2 dni temu
Kali o powrocie Quebonafide: „Błagajcie go na kolanach…”
-
News3 dni temu
Ostatni koncert Quebonafide – wyciekła dokładna data
-
teledysk5 dni temu
Oliwka Brazil: „Dziewczyny z branży mają chcice jak zwierzęta”
-
News2 dni temu
Quebonafide: „Sfingowałem swoją muzyczną śmierć”
-
News3 dni temu
Zwrotka podziemnego rapera robi furorę 3 lata po premierze
-
News4 dni temu
Bonus RPK: „Na tym mikrofonie Gabi nagrała diss na Chadę”
-
News18 godzin temu
Sokół kłania się Quebonafide