Felieton
KOMENTARZ KAABANA: Komunistyczne ciągoty polskich raperów

Kiedy widzę kolejnego polskiego rapera nawiązującego do komunistycznych zbrodniarzy, to nie wiem, czy mam się śmiać, czy może raczej płakać. 30-sto letnie chłopy i nie znają historii? Czy może znają ją tak dobrze, że wychodzą z założenia, iż tłumaczenie jest zbędne?
Przed czterema dniami do haniebnego crew fascynatów komunizmu (w którym już obecni są Witold „Donatan” Czamara oraz Piotr „Vienio” Więcławski) dołączył jeden z najpopularniejszych polskich raperów: Piotr „DonGuralEsko” Górny. Tak, będzie z imienia i nazwiska, bo takie rzeczy trzeba mówić głośno. Wiedziałem, że Guralowi odbiło już jakiś czas temu (jakieś krucjaty przeciwko piciu alkoholu i tego typu opcje), ale żeby aż tak?
O ile fascynacje Donatana, który jest z pochodznia Rosjaninem można częściowo zrozumieć (chociaż i tak na polskiej ziemi NIE POWINNY MIEĆ racji bytu), tak w głowie mi się nie mieści, jak ludzie, którzy liznęli poprzedniego ustroju mogą go propagować. W JAKIEJKOLWIEK FORMIE.
Na początek przypomnijmy: Donatan znany przede wszystkim z wywiadu, który ponoć przeprowadził sam ze sobą, a który usunął po negatywnym feedbacku środowiska. Na jego nieszczęście ktoś sporządził kopię tej rozmowy i jest ona dostępna w internecie. To właśnie w niej padają takie sformułowania jak:
„Często manifestujesz swoje Rosyjskie pochodzenie, siedzisz w czapce z czerwona gwiazdą i kałasznikowem na podkoszulku. Nie spotkałeś się z negatywnym odbiorem twojego wizerunku?
Donatan: Jestem dumny ze swojego pochodzenia i z tego kim byli moi przodkowie. Relacje historyczne między Polską i Rosją były i są skomplikowane. Dziś pamięta się to co złego przyniosły najpierw rozbiory a potem czasy powojenne, nikt nie wspomina pozytywnego działania Rosji.
A było takie?
Donatan: Było, chociażby ponad milion żołnierzy Rosyjskich, którzy zginęli wypierając wojska Niemieckie z Polski. Przecież polityka zachodu była wobec Polski obojętna. Anglia i Francja i uwielbiane przez nas Stany Zjednoczone miały i mają do nas stosunek mocno… analny. Pomimo tego niczego się nie nauczyliśmy i od roku 1914 dalej szukamy egzotycznych sojuszy. Jest to bardzo obszerny i nie poprawny politycznie temat.”
Bardzo obszerna to jest jego historyczna ignorancja. Rozumiem w poprzednim ustroju, ale W GŁOWIE MI SIĘ NIE MIEŚCI, jak ktoś w dzisiejszych czasach może uważać wejście Armii Czerwonej do Polski za wyzwolenie! Jakby na to nie patrzeć, wniosek jest zawsze, ale to ZAWSZE taki sam: okupacja sowiecka zamiast niemieckiej. Pewnie o Żołnierzach Wyklętych albo takim kimś jak Rotmistrz Pilecki nawet nie słyszał. Dlatego jestem bardzo zdziwiony sukcesem, jak odniósł w przeciągu ostatniego roku: jest to typ, który mieszka w Polsce, nie ukrywa sympatii i pochodzenia rosyjskiego, a do tego pluje polakom w twarz np. takimi zdjęciami:
To już nie jest lewactwo na poziomie Łony, który coś tam sobie pobrzęczy na temat ciemnogrodu i schowa się na kolejne cztery lata, tylko jawne sympatyzowanie z komunizmem. Hańba.
Drugi przypadek to współzałożyciel legendarnej Molesty, Vienio. On dla odmiany mocno współpracuje z firmą odzieżową 79 TH, która to na początku tego roku wypuściła koszulkę z napisem „Communism is good„.
Jasne, że tutaj sytuacja nie jest tak jednoznaczna jak w przypadku Donatana, jednak Vienio nadal kooperuje z ludźmi, którzy wpadli na ten absurdalny pomysł. Jeżeli zerwałby współpracę po tym incydencie, to jego nazwisko w tym artykule nigdy by się nie pojawiło. On tego nie zrobił i w dalszym ciągu co drugie zdjęcie pojawiające się na jego profilu facebookowym profilu jest promocją marki 79 TH.
Nie, nie ma polityki grubych kresek, to nie jest jakaś fascynacja na poziomie „jestem bogatym Amerykaninem, postanowiłem zmieniać świat, komunizm jest spoko”, tylko koszulka z napisem „Communism is good” w kraju, który przez ten zbrodniczy system stracił blisko 100 lat historii (PRL + zniszczenie w trakcie II wojny wcześniejszego dziedzictwa). Jeszcze pół biedy, jeżeli byłby to komunizm polski z ambicjami mocarstwowymi. Ale tak nie było, za to mieliśmy zwyczajne zabory, które zatrzymały Polskę w rozwoju. Na takie coś nie może być zgody i koniec, nie obchodzi mnie posypywanie głowy popiołem już po fakcie.
Na koniec problem Gurala, a raczej całego Szpadyzor Records. Przed paroma dniami poznański raper wypuścił film o swojej znikającej brodzie. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt, że ma w nim na sobie koszulkę z followupem do Che Gavary.
Chyba nigdy nie rozumiem fascynacji tym psycholem, ale do tej pory byłem przekonany, że to choroba wieku młodzieńczego. Jak widać niekoniecznie. Oczywiście, nie jest to sam wizerunek Che, a facjata Gurala stylizowana na tego śmiecia. Ja to wiem, ludzie w moim wieku też wiedzą, ale odbiorcy Gurala, których średnia wieku wynosi 13-14 lat już NIEKONIECZNIE. Pierdolenie o tym, że to tylko nawiązanie przypomina mi niedawną sytuację z Białegostoku, w którym to pewien prokurator orzekł, że „swastyka występuje w wielu kulturach i jest symbolem szczęścia”. Może i tak jest, natomiast w tym momencie historii na tej szerokości geograficznej, na której przyszło nam żyć, kojarzy się ona jednoznacznie. Jeżeli zezwalamy na przerobione podobizny Che, to czekam na koszulkę z którąś z poniższych swastyk:
Przecież żadna z nich nie jest dokładnie tą niemiecką, a więc nic nie szkodzi. Albo zróbmy koszulkę z heilującym Hitlerem i twarzą Gurala. Piszę o tym, ponieważ jakiś kretyn w komentarzu pod filmem popełni taki oto tekst:
„A ja nadal nie widzę tam nigdzie Che Guevary, widzę raczej jego karykaturę z twarzą Gurala, która wedle mojego uznania bardziej ośmiesza wizerunek tego pierwszego. Słuchaliście kawałek „R.A.P.”? („R jak rewoloucja w MÓZGACH i na USTACH”). Szczerze wątpie w to, że DGE jako zdeklarowany pacyfista chciałby gloryfikować krwawy reżim. Zastanawiam się kto tu jest ignorantem? Gural czy ludzie ślepo go obrażający pod wpływem widoku niejednoznacznego symbolu?”.
Poza tym i jeszcze paroma wyjątkami przeważająca część komentarzy skupia się na brodzie idola, zamiast na tym, co jest naprawdę ważne. To dość DOBITNIE pokazuje, że widownia DGE nie ma pojęcia kim był ten Pan z koszulki. Może i Gural miał szczere intencje, natomiast należy zdać sobie sprawę, że nie żyje w zamkniętej enklawie i nie zrobił tej koszulki dla siebie i rodziny, tylko będzie sprzedawał ją dzieciom, które chodzą do gimnazjum. I NIE WIEDZĄ DLACZEGO CHE BYŁ ZŁY.
W tej ostatniej sytuacji zastnawia mnie gdzie byli rodzice doradcy od PR? Przecież po ostatniej aferze z followupowaniem Lenina w reklamie Heyah powinni zdawać sobie sprawę z tego, jakie konsekwencje może przynieść taka koszulka. Jak na razie wygląda na to, że im sie upiecze. Szkoda i bardzo żałuję, że nie mam większego zasięgu rażenia, niż GlamRap i blog, ponieważ bardzo chętnie rozpętałbym nagonkę, po której wszyscy naśladowcy zastanowiliby się 100 razy przed zrobieniem komunistycznej koszulki/pokazaniem się w niej publicznie/udzieleniu wywiadu w tym duchu.
Tak mam nadzieję, że dotrę chociaz do jakiegoś wycinka słuchaczy i osób odpowiedzialnych za te wybryki i nawet, jeżeli nie pójdą po rozum do głowy, to chociaż minimalnie zastanowią się nad tym, czy promowanie komunizmu (nawet z przymkniętym okiem) jest fajne.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Felieton
Tede i Young Leosia – kolaboracja, która się nie udała?
„Najlepiej brzmi wyciszone” – brzmi jeden z wielu krytycznych komentarzy.

Tede postanowił na nową płytę „Vox Veritatis” zaprosić same kobiety, wśród których usłyszymy Bambi, Modelki i Young Leosię. Singiel z tą ostatnią ukazał się kilka dni temu i już możemy go podsumować, a właściwie zrobili to słuchacze.
Zarzuty w stronę Tedego i Young Leosi
Zazwyczaj, gdzie się nie pojawi Young Leosia, tam mamy murowany hit z repeat value. Niestety, nie w tym przypadku. Po trzech dniach kawałek z Tede „Więcej miejsca” ma skromne jak na taki duet niecałe 50 tys. wyświetleń klipu. Wynik kiepski i trzeba to otwarcie przyznać. Widać to też po odbiorze: 2 tys. łapek w górę i 400 w dół daje pogląd na to, że coś jest na rzeczy. Po wejściu w komentarze już jest wszystko jasne.
Słuchacze zarzucają Tedemu i Leosi, że nie wykorzystali potencjału współpracy. Numer nie buja tak jak powinien, trudno jest cokolwiek zrozumieć. Pojawiają też wątpliwości co do dobrze zrealizowanego numeru pod względem technicznym, w szczególności do mixu. Teledysk także się większości nie spodobał.

Krytyka w kierunku „Możesz więcej” Tedego i Leosi
Oto kilka najczęściej lajkowanych komentarzy pod wspólnym singlem Tedego i Sary. Duet raczej nie będzie z nich zadowolony:
- Szczerze, ale to jest chu**we, klip to już żenada całkowita.
- Stary chłop i nie potrafi nagrać ani jednego kawałka bez wspomnienia o wyimaginowanych hejterach. Rent free.
- Najlepiej brzmi wyciszone.
- Szkoda zmarnowanego potencjału na kolabo, jakoś bez wyrazu ten kawałek. Taki po prostu poprawny. Bit też nudny. Z sentymentu włączyłem sobie „Szpanpan” dla porównania i realizacyjnie, dykcyjnie, tekstowo, bitowo – przepaść.
- Mimo najszczerszych chęci, niewiele rozumiem z części Tedego. Mix w tym kawałku oraz w TSTMF położony. Zapowiada się interesujący album z nawet niezłym replay value, ale niestety niedopracowany technicznie.
- nie rozumiem ani jednego słowa z tego utworu poza refrenem
- Kawałek na max dwa przesłuchania. Tedzik top1 dla mnie ale niektóre jego ostatnie kawałki to wielkie iks de.
Propsów jest niewiele
Pozytywnych wpisów na temat kawałka jest niewiele i są to raczej pojedyncze pozycje, które nie cieszą się zbyt dużą popularnością:
- Ale ta różnica w skillach to jest przepaść.
- Tede xYL jest Moc. banger. banger.
- Moja ulubiona piosenka musi być hitem.
- Super. zajebiste. Mam nadzieję, że kiedyś spotkam TDF-a jeden z ”NIELICZNYCH” Polskich Raperów, których na co dzień słucham.
Z Bambi poszło lepiej, ale też bez fajerwerków
Niedawno sporych echem odbiło się przekazanie przez Tedego „dziedzictwa melanżu” Bambi, czego efektem było nagranie przez tę dwójkę remixu kultowego numeru „Drin za drinem”. Ta wiadomość poszła szeroko w środowisku i spolaryzowała słuchaczy. Kiedy później ukazał się już wspomniany kawałek na kanale Baila Ella, nie wykręcił on jednak spektakularnych liczb. Ponownie obyło się bez viralowości, chociaż potencjał był duży.
Jak zauważył ktoś w komentarzach, to sympatyczne, że nowe pokolenie słuchaczy będzie bawiło się pod ten sam bit, co wiele pokoleń wstecz. Brakuje jednak tych szczytów list przebojów.


Od premiery najnowszej płyty Dwóch Sławów minęły już dwa miesiące. Zdążyłam się z nią solidnie osłuchać i dowiedzieć, co dobrze by było opisać. Opinie o projekcie – wprost mówiąc – nie są najlepsze, co duet wziął już na klatę. Moje zdanie jest jednak nieco inne więc zapraszam na łyżkę miodu w beczce dziegciu.
Kryzys wieku średniego?
Zacznę prosto z mostu – uwielbiam ten duet. Na ich wielowymiarowe metafory trzeba kupić drukarkę 3D. Zabawa słowem, luz i humor to cechy, które niewątpliwie muszę im przypisać i wcale nie muszą nikogo do tego przekonywać. Ale, co w sytuacji, gdy masz za sobą dziesięć lat punchline’ów, wszechobecnej beki i hashtagów, a fani czekają? Jasne, możesz zrobić kolejny taki sam album, który i tak nie ma podjazdu do debiutu. Stąd najnowszy projekt Astka i Rada jest totalnie zrozumiały – dajmy im działać i się rozwijać. Kryzys wieku średniego i te sprawy.
Zabawa formą
A tak serio – spodziewaliście się kiedyś, że łódzki duet mógłby zagrać swoje numery na imprezie Świętego Bassu albo zrobi manifest polityczny, który będziecie podśpiewywać pod prysznicem? Chcecie starych Sławów – włączcie „Ludzi Sztosów”, proste. I oczywiście – jak większość z Was – analizowałam ten album na Genusie, łapiąc się za głowę po wytłumaczeniu kolejnego wersu. Jednak… to było dekadę temu. Nikogo zatem nie powinno dziwić, że przyszedł u panów czas na zabawę formą, poniekąd wyniesioną z projektu club2020.
Najwyżej będzie stójka lub parter
Czy „Dobrze by było” jest krążkiem bez treści? Złośliwi powiedzieliby, że tak. Ale obiektywnie patrząc – numery „Myślałem, że będzie gorzej” czy wcześniej wspomniany bez nazwy „To nie jest kraj dla kabrioletów”, mają to, co tygryski lubią najbardziej. Jest więcej śpiewów, autotune’ów i wtyczek niż kiedykolwiek. I dobrze by było trochę odpuścić, wychillować i zaakceptować ten wytwór, spięty słuchaczu. A, że krążek buja i na żywo miałam okazję sama się przekonać na trasie – a jakże! – „Dobrze by było Tour”. Już 4 kwietnia w ich mothership (czytaj w Łodzi) zagrają finałowy koncert więc jeśli w domowym zaciszu denerwują Cię te chłopy, daj im szansę. Najwyżej będzie stójka lub parter.
Felieton
Drugi koncert Quebonafide na Narodowym. Czy to jawne oszustwo? – felieton
Na pewno zachowanie nie po koleżeńsku.

Organizacja pożegnalnego koncertu Quebonafide przypomina zabawę w kotka i myszkę. Na pewno jest brakiem poszanowania dla słuchaczy, którzy kupili bilet i właśnie się dowiedzieli, że ostatni koncert rapera będzie miał kilka dat.
Wyobraźmy sobie sytuację, że kupujemy limitowaną płytę artysty za 200 zł, który deklaruje, że nakład tysiąca sztuk nie będzie nigdy wznawiany. Tymczasem zamiast cieszyć się z „białego kruka” w domu dowiadujemy się jeszcze w dniu zakupu, że z powodu dużego zainteresowania płytą postanowiono dotłoczyć drugi tysiąc egzemplarzy. Podobne do tej sytuacje już się zdarzały, ale płyty były dotłaczane po kilku latach. Tym niemniej, mamy tu do czynienia ze złamaniem umowy między artystą a słuchaczem, czyli ze zwykłym oszustwem.
Pierwszy, drugi… i trzeci – „ostatni koncert” Quebonafide
Podobnie jest z koncertem Quebonafide. W przeciągu bardzo krótkiego czasu, słuchacze mogą czuć się oszukani i to aż dwukrotnie. Za pierwszym razem, kiedy „Ostatni koncert Quebonafide” miał się odbyć online. Po kilku tygodniach, kiedy wykupiono bilety na wydarzenie, dowiedzieliśmy się, że wcale nie będzie to ostatni koncert, bo ostatni odbędzie się dzień później na PGE Narodowym. Kombinacje alpejskie, przesuwanie startu sprzedaży zakupu biletu to temat na zupełnie oddzielny wątek, ale to co się dzisiaj wydarzyło i jak zostały potraktowane osoby, które kupiły bilety na wydarzenie online powinno skończyć się co najmniej bojkotem ze strony odbiorców.
To jednak nie koniec kpin ze słuchaczy.

Oszustwo na drugi koncert?
W czwartek, w zaledwie parę godzin bilety na ostatni koncert Quebonafide na Narodowym zostały wyprzedane. Jeżeli ktoś miał szczęście, to po kilku godzinach walki z systemem bileterii i zacinającej się stronie kupił bilety. To nic, że będzie siedział gdzieś za przysłowiowym filarem, w ósmym rzędzie z daleka od sceny. Miał świadomość i satysfakcję, że warto było się pomęczyć, bo miało to być jedyne takie wydarzenie – unikalne, tak przynajmniej go zapewniano. Więc zamiast wcisnąć „Esc” postanowił wziąć nawet to najsłabsze miejsce, bo będzie częścią historii. Nic bardziej mylnego.
Po kilku godzinach ogłoszono, że „ostatni koncert” Quebonafide będzie miał jeszcze jedną datę. Dzień wcześniej raper zagra jeszcze jeden koncert. Dzień wcześniej! Przecież to brzmi jak absurd. Tuż po zakupie biletu, zmieniane są zasady gry i umowy między raperem a słuchaczem. Wygląda to jak celowe działanie i wprowadzenie kupującego bilety w błąd. Który koncert więc będzie tym ostatnim. Ten 27 czy 28 czerwca?
Quebonafide z ostatniego koncertu robi sobie trasę koncertową, choć przy zakupie biletu z nikim się na to nie umawiał. Ba, sugerował unikalne i jedyne tego typu wydarzenie. Tymczasem osoby, które walczyły dzisiaj o bilety będą musiały pocieszyć się zmęczonym artystą po występie dzień wcześniej i zleakowanym koncertem na TikToku.



Felieton
Zaginiona córka Magika. Kamka z „Rap Generation” to przyszłość sceny? – felieton
Uczestniczka programu zdobyła uznanie jurorów i widzów.

Za nami dwa pierwsze odcinki programu „Rap Generation”, po którym sporo emocji budzi Kamka – skromna raperka z klasycznym sznytem.
Kamka „zaginiona córka Magika”
Kamka wykonała w programie utwór „To nie GTA”. Spodobał się on Pezetowi, Malikowi i Leosi. Pierwsze recenzje występu Kamki wśród widzów są bardzo, ale to bardzo pozytywne – mówi się już wprost o nowej świeżości na scenie. Nie tylko komentatorzy hip-hopowi są pełni optymizmu, ale także słuchacze. Pod nagraniami z Kamką pojawiają się prawie same propsy:
- Lepszego flow nie słyszałem w polskim rapie od lat.
- Vibe jak Paktofonika.
- Zaginiona córka Magika.
- Malik jest w szoku, że można tak rymować.
- Leosia w końcu usłyszała prawdziwy damski rap.
- Rzadko mam ciary od muzy, dzięki młoda za emocje.
Czy Kamka to przyszłość sceny?
Pojawienie się newschoolu i nowej fali raperów zrewolucjonizowało scenę, ale nie spowodowało, że weterani tworzący klasyczny odłam zaczęli zdychać z głodu. Po kilku latach tryumfu młodej fali, dinozaury sceny zaczynają brać coraz głębszy oddech. Młodzi wracają do oldschoolu, co widać chociażby po ilości koncertów starych wyjadaczy. To też bardzo dobra wiadomość dla Kamki, która dała się poznać z klasycznej strony.
Najpopularniejsze raperki w kraju to twórcy newschoolowi, balansujący na granicy rapu i popu. Kamka jest ich przeciwieństwem i z automatu zdobyła przychylność sporej części odbiorców, którzy – powiedzmy sobie szczerze – nie przepadają za rapem Bambi, Young Leosię czy Oliwki Brazil. Dobrze poprowadzona Kamka może stać się jedną z głównych sił na polskiej scenie rapowej. To idealny czas na kobiecy trueschool – słuchacze o to zabiegają jak nigdy dotąd, rzygając cukierkowością i zbyt przesadną wulgarnością.
Kim jest Kamka
Kamka, czyli Kamila Podziewska to 20-latka pochodząca z Suwałk, która obecnie mieszka w Warszawie. Swoje numery publikuje od 1.5 roku, chociaż pierwsze teksty zaczęła pisać już w szkole podstawowej. W ostatnim czasie publikuje coraz więcej muzyki i nie boi się eksperymentować z różnymi gatunkami. Raperka może liczyć na wsparcie mamy, siostry, ojczyma i babci. Z tatą nie utrzymuje kontaktu.
Łączy rap z wojskiem
Kamila od lat interesuje się wojskowością. To studentka Akademii Sztuk Wojennych. Przez ostatnie dwa lata służy w Wojskach Obrony Terytorialnej: wyjeżdża na granice, poligony i ćwiczenia.
Felieton
Sentino spadł Truemanowi jak z nieba. Uwiarygadnia scamy – felieton
„Udawany milioner, największy pozer i scamer”.

Trueman został menagerem Sentino, pomógł wydać mu książkę, wypuścili razem płytę i przy jego medialności promuje swoje biznesy. Co najważniejsze – Sentino uwiarygadnia je, a ten może docierać do nowej grupy docelowej, którą łatwo scamować.
Trueman to postać pozująca na milionera, która uchodzi za płynnie poruszającego się po biznesach internetowych i kryptowalutowych. Za każdą z jego działalności ciągnie się jednak potężny smród, a na największych forach o zarabianiu w sieci jest określany przez użytkowników jako scamer, czyli oszust.
Sprzedawca ebooków
Początkowo internetowa działalność Truemana opierała się na tworzeniu filmów na temat innych twórców. Szybko jednak przeszedł do sprzedaży własnych ebooków. W 2020 roku ukazał się „Milioner 2021”. W ebooku obiecywał jak zarabiać setki złotych dziennie na afiliacji kont bankowych. Osoby, które dały się namówić na zakup magicznej wiedzy Truemana, twierdzą, że poradniki finansowego influencera to same ogólniki i oczywistości. Wszystko, co znajduje się w jego książkach, znajdziemy na pierwszym lepszym kanale o finansach.
I tak np. promowany przez niego projekt kryptowalutowy ScanDeFi okazał się być pump and dumpem, czyli oszustwem finansowym, który polega na sztucznym podbijaniu cen aktywów (w przypadku Truemana, cenę podbijały jego kontakty z influencerami), żeby potem na górce szybko je sprzedać, zostawiając innych inwestorów z bezwartościowymi udziałami. Na kryptowalucie zarobił oczywiście tylko Trueman, a straciły osoby, które mu uwierzyły, że zarobią. Z przekazów medialnych wiemy, że wzbogacił się na tym o ok. 180 tys. zł.
Punktem zwrotnym w jego karierze było podjęcie współpracy z Amadeuszem Ferrarim, który był idealnym uwiarygodnieniem działalności Truemana w sieci. Dzięki niemu mógł docierać do nowej grupy odbiorców i pomnażać na niej swój majątek. Jak sam mówił, w wieku 20 lat miał na koncie podobno 4 mln zł. Prowadził też rzekomo 12 firm. Jego nazwiska próżno jednak było szukać w KRS czy CEIDG, a jedyną działalność jaką miał, była ta otworzona w 2022 roku.

„Oscamował tyle ludzi. Łapią się na to dzieciaki”
Wśród społeczności skupionej wokół zarabiania w Internecie Trueman jest spalony, mając opinię scamera, z którym nie warto wchodzić w żadną współpracę.
„Ten gość opiera się tylko na farmazonach. Łapią się na to dzieciaki, które myślą, że jak kupią ebooka to będą robić kasę jak ich idole z Internetu. Tu nie ma żadnej wartości.”
„Gościu przecież tyle ludzi oscamował, czy to na fake krypto, bukmacherka czy kij wie co jeszcze. Tak jak wszystko inne, zapewne jego aktualna działalność opiera się na wyłudzeniu jak największej kasy i rozpoczęcie kolejnego „biznesu”.”

Sentino – uwiarygadniacz
Co więc można zrobić w sytuacji, kiedy branża nie chce mieć z tobą nic wspólnego? Poszukać odbiorców w innej, robiąc biznes na tych, którzy cię jeszcze nie znają i próbować założyć własną społeczność. Pomóc w tym może ten, który ma już wierną grupę fanów, czyli w tym przypadku Sentino.
Obecnie Trueman działa jako menager Sentino. Pomógł wydać mu książkę, razem również wydali płytę „BNP”. Współpraca z raperem otworzyła mu nowe możliwości i dotarcie do całkiem innej grupy odbiorców i to liczonej w setkach tysięcy. Bazując na stałej grupie słuchaczy Sentino i jego muzyki, Trueman chce spieniężyć swoją współpracę z raperem kolejnym biznesem – BNP.Global. To społeczność, która ma zrzeszać „scammerów, finesserów oraz hustlerów”.

Sentino wydaje się być do tego idealną postacią, która od lat polaryzuje środowisko rapowe, ale ma też zaufane grono fanów. Panowie zaczęli właśnie promować nowy biznes, oczywiście pokazując jak bardzo są zarobieni, bo nic nie działa tak na wyobraźnię, jak kupno bransoletki za 20 tys. zł czy okularów za 5 tys. zł

– Idziemy jeszcze po najdroższą torbę, która jest w Louis Vuitton dostępna, która jest w cenie samochodu polskiego rapera – mówi Sentino w pierwszym vlogu reklamowym, którego zadaniem jest napędzić jak największą ilość osób do zakupu dostępu do nowej platformy Truemana.
Niestety, po komentarzach widać, że współpraca Treumana z Sentino jest strzałem w dziesiątkę. Tylko nieliczni dopatrują się w ich biznesie czegoś niepokojącego. Dodatkowo jakiś czas temu pojawiła się informacja o pogodzeniu się Sentino z Malikiem i ich spotkaniu w Paryżu, do czego miał doprowadzić sam Trueman. Czy szef GM2L będzie kolejną osobą, która ma uwiarygadniać szemrane biznesy, czas pokaże.

-
News2 dni temu
Wujek o sprzedaży książek na ulicy: „Dowiedziałem się, że to totalny upadek”
-
News3 dni temu
Jongmenowi anulowali paszport. Chcą ściągnąć rapera z Dubaju
-
News19 godzin temu
Szpaku odbiera Popkillera za Young Multiego i mówi o Fagacie
-
News3 dni temu
O.S.T.R. nie odwoła swojego festiwalu mimo żałoby narodowej
-
News2 dni temu
Mata ujawnił, dlaczego McDonald’s się od niego odciął
-
News1 dzień temu
Mata chce iść do wojska
-
News4 dni temu
Sarius i Juras pokazali się z rodzinami
-
News3 dni temu
Prezydent ogłosił żałobę narodową. Co z koncertami KęKę, Ostrego i Young Leosi?