Felieton
Mata nie odebrał swoich nagród – wysłał po nie… członka Ekipy Friza
Festiwal żenady w wykonaniu SBM Label i młodych raperów.

Mata, podobnie jak wielu innych laureatów Popkillerów nie pofatygował się osobiście po odbiór nagród na wczorajszej gali. Za reprezentanta SBM Label większość statuetek odebrał Nowciax z Ekipy. Próba bycia zabawnym przerodziła się w festiwal żenady.
Największym zwycięzcą wczorajszej gali jest wytwórnia SBM Label, której reprezentanci zdobyli w sumie 12 statuetek miażdżąc bezapelacyjnie konkurencję. Można odnieść wrażenie, że w kraju nie ma innych rapowych labeli i wszystko zostało uszyte pod warszawską wytwórnię, ale wygrywali oni w kategoriach przyznawanych zarówno przez gremium jak i publiczność. Niemniej nie brakuje złośliwych komentarzy, że była to gala „SB Killery”.
Nowciax odbiera nagrody za Matę
To jeden z najbardziej żenujących momentów gali. Mata nie pofatygował się osobiście po odbiór swoich nagród. Zamiast niego na scenie pojawił się Nowciax z Ekipy. Pokazał się on nam z podróżną walizką. Być może miała ona sugerować, że Mata zdobędzie tego wieczoru tyle nagród, że trzeba będzie je upychać w walizce. Przynajmniej w tej kwestii się nie pomylono.
– Niestety Matczaka dzisiaj nie mogło być z nami. Jak byłem na lotnisku zadzwonił czy mogę odebrać nagrodę. Przyjechałem, odebrałem i dziękuję w jego imieniu – powiedział ze sceny reprezentant Ekipy Friza, którego tego wieczora pojawiał się na scenie kilkukrotnie. Innym zabawnym momentem, którego wcale zabawnym nazwać nie możemy było wręczenie prowadzącym… kwiatków. Możecie to zobaczyć poniżej.
Mata zwyciężył w takich kategoriach jak:
- Teledysk Roku
- Kooperacja roku
- Zaangażowany utwór roku
- Raper roku Gremium
- Singiel roku Publiczność
- Singiel roku Gremium
- Album roku Publiczność
Kinny Zimmer i niefortunny gest
Wytwórnia SBM Label, choć miała na galę zaledwie kilka kroków, bo to warszawski label, a gala odbyła się w stolicy całkowicie olała odbiór nagród i wysłała po nie tylko jednego swojego reprezentanta Kinnego Zimmera. Czy to pomysł na promocję dla jednego z najnowszych członków labelu czy zwykła ignorancja – trudno ocenić. Można odnieść wrażenie, że Popkillery nie są brane na poważnie przez scenę hip-hopową, która nie jest w stanie pofatygować się nawet po odbiór statuetek.
Kinny Zimmer odbierał nagrody zarówno za siebie jak i za kolegów z wytwórni. Kiedy przyszedł po statuetkę dla Lanka potrzebował pomocy Waldka Kasty, bo nie mógł sobie ustawić mikrofonu na odpowiednią wysokość i aktorsko się do niego schylał.
– Dzień dobry, proszę o ciszę! – powiedział, podnosząc rękę do góry, która złożyła się w bardzo niefortunny gest i natychmiast zszedł ze sceny, co wywołało tylko ponury chichot WdoWy. Odnośnie gestu rapera, to w sieci już zaczęły pojawiać się shoty z gali, w których zaakcentowane jest poniższe zdjęcie Kinnego Zimmera:

Festiwal żenady w wykonaniu SBM Label i młodych raperów
W pewnym momencie nagrody zaczęły odbierać jakby zupełnie przypadkowe osoby, a nie ich pełnoprawni właściciele. Sami prowadzący zdawali się nie mieć pojęcia kim są ludzie, którzy biorą w swoje ręce statuetki i starają się być na siłę śmieszni lub odchodzą praktycznie bez słowa.
Jeżeli miałbym podsumować galę, to najlepiej zachowali się na niej weterani, a najmniej poważnie do całego wydarzenia podeszli SBM Label i młodzi raperzy wykazując się zwykłym brakiem kultury i szacunku oraz arogancją. Nagród osobiście nie odebrali również Bedoes, Lanek, Peja, OIO i Sobel. Formuła nagród hip-hopowych równie dobrze mogłaby być skrócona do rozdania ich internetowo, bez całej galowej otoczki i nikt by na tym nic nie stracił. W przyszłym roku nie poświęcę raczej 3 godzin życia na oglądanie podobnego przedsięwzięcia i to przede wszystkich przez laureatów tychże nagród.
Mimo wszystko polecam zapoznać się z pełnymi wynikami gali – Popkillery 2022 – wyniki. Są tutaj opisane także ciekawostki, które wydarzyły się podczas całej ceremonii, bo nie zabrakło momentów wielkich i wzruszających.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Felieton
Dawid Obserwator, na litość boską! „Nie miałem co jeść, mama robiła mi obiady” – felieton
Były raper dziękuje Bajorsonowi, a potem Bogu.

Dawid Obserwator to idealny przykład, jak swoim karczemnym zachowaniem można zaprzepaścić i tak ledwo funkcjonującą karierę rapera, by potem żalić się, że mama musiała mu gotować obiady, bo ten ma dwie lewe ręce i nie może iść do normalnej pracy.
Dawid Obserwator od zawsze był 3-ligowcem z przebłyskami wyświetleniowymi, bez perspektyw na większy zarobek z rapu, bo sprzedaż jego płyt oscylowała wokół błędu statystycznego, a koncerty można było policzyć na palcach jednej ręki. W przypadku ulicznych raperów trzeba być naprawdę topką, żeby mieć booking koncertowy, z którego można utrzymać się na poziomie. Nawet Peja, który jest weteranem przez lata był pomijany w line’upach największych hip-hopowych festiwali, bo według organizatorów uliczny rap nie nadawał się na taką imprezę i wprowadzał negatywny klimat.
„Boję się, że w rapie nie osiągnę więcej” – rapował w maju 2022 roku były zawodnik Step Records. Trzy miesiące później okazało się, że młody Dawid Obserwator próbował zrobić karierę polityczną w strukturach PiSu. Był jednym z twórców młodzieżówki tej partii w Wałbrzychu. Gryzło się to trochę z jego późniejszą karierę ulicznika, ale wciąż to było do przełknięcia przez jego garstkę fanów. Wystarczyło się przyznać, obrócić w żart, zrobić cokolwiek innego niż kłamać. Tymczasem Dawid postanowił brnąć w fejki, że nic takiego nie miało miejsca i tak właściwie znalazł się tam przypadkiem i było to jednorazowe, więc nie ma tematu. Większy reserach sprawił, że pojawiły zdjęcia Obserwatora z prominentnymi działaczami PiSu, a także wyszły na jaw dokumenty, że raper z ramienia partii Jarosława Kaczyńskiego zasiadał w komisjach obwodowych.
Ledwo zipiąca rapowa kariera Dawida załamała się na amen, bo nie był już wiarygodny dla swoich słuchaczy. Na odchodne zdissował GlamRap.pl bo opisał jego przeszłość polityczną i wytknął kłamstwa. A prawdziwy uliczny raper przecież taki nie jest, bo to nieskazitelny gracz i dobry chłopak, który zawsze dorzuci się do rakiety.
Wałbrzyski raper po załamaniu kariery bynajmniej nie poszedł do pracy. Wynika to z jego najnowszych statementów, bo teraz żali się, że nie miał co jeść i obiady musiała mu gotować mama. To kolejna bezczelna zagrywka byłego rapera, czyli branie ludzi na litość i jednoczesne chwalenie się wynikami w branży disco-polo. To trochę tak jakby ksiądz zrzucił sutannę, został najbardziej aktywnym ze Świadków Jehowy i odtrąbił sukces, żaląc się na brak gosposi.
– Chciałem podziękować wam z całego serca, ekipie siemano soprano i Bogu, i też przede wszystkim sobie kochani, bo jak mam mówić szczerze to rok temu byłem na dnie nie miałem co jeść mama mi przynosiła obiady. Zobaczcie, ile zrobiłem w rok. I to nie chodzi o to, że chcę się chwalić, ale skoro taki wulkanizator z Wałbrzycha może to wy też.
To zabawne jak szybko można przemianować się z rapera na disco-polowca. W którym momencie w głowie zachodzi ten proces, że zamiast sztywnym chłopakiem z ulicy jesteś zabawnym grajkiem do kotleta z narkotycznymi refrenami, którym do tej pory twoje środowisko gardziło. Money is bitch.
Felieton
„Rhythm + Flow” Made in Poland – czy spełnił oczekiwania? – felieton
Podsumowuję polską edycję rapowego show na tle reszty świata.

Polska scena muzyczna doczekała się własnej wersji popularnego show Rythm n Flow, gdzie młode raperki oraz raperzy walczą o kwotę pieniężną, a zarazem o kontakty i popularność. Pierwsza edycja tego formatu, przewidywalnie, miała miejsce w Stanach Zjednoczonych. W jury zasiedli Cardi B, T.I. i Chance The Rapper, którzy znaleźli naprawdę zdolnego rapera, który zrobił bardzo konkretną karierę w Stanach, bowiem D Smoke otrzymał trzy nominacje do Grammy. Można by powiedzieć: damm, that’s what’s up! Jeżeli udział w programie Netflixa potrafi tak napędzić karierę i wykreować rapera, który w gruncie rzeczy wcale nie oferował komercyjnego rapu, czuję potencjał na kilometr. Natomiast ostatnia edycja z obłędną Latto, DJ Khaledem i super tekściarzem Ludacrisem wzbudziła we mnie (i wielu) bardzo mieszane uczucia. Zwycięzcą dla wielu widzów był tylko jeden, jednak zupełnie inny gość zgarnął hajs – raper, który nie prezentował się w każdym odcinku jako lider i nie postawiłabym na niego 5 PLN-ów.
W Ameryce jak na Eurowizji
Kontrowersyjna produkcja na pewno istotnie przyczynia się do rozwoju kariery i rozpoznawalności aspirujących muzyków. Realizacja samego show ma dość hip-hopowy wydźwięk, stylówki się zgadzają, tak samo jak zaproszeni producenci muzyczni oraz goście-jurorzy grubego formatu, jak np. Eminem. Ostatnia amerykańska edycja dała mi jednak wrażenie konkursu, który ma jakieś dziwne zasady… jak Eurowizja.
Edycja francuska vs włoska
Żeby nadać trochę jeszcze większego backgroundu, dodam, że edycja francuska również jest małym rollercoasterem, bo nie wszystkie werdykty były faktycznie oceną talentu, a bardziej opierały się na potencjale packagingu, co w sumie idealnie opisuje to, co dzieje się od kilku lat w przemyśle hip-hopowym. Wszyscy pogubili się między bletkami, różowym spritem, autotunem, sztuką pisania i BBL na loży VIP, albo wyrokami w pace za białe noski. To jak zainwestowanie w słaby temat, wrzucenie go do drogiego grindera, zwinięcie łodygi w złotym papierku i narzekanie na syntetyczne zapachy. Ten program pokazuje jak Gen Z reprezentuje obecnie kulturę rapową, która przeszła bez wątpienia transformację. Obok Francji wybitnie ekscytującą edycją jest wersja włoska, gdzie legenda rapu Fabri Fibra w drugiej odsłonie show bardzo pilnuje tego, aby oceniane były skille raperskie, a nie tylko wygląd i stylówka, dlatego program wygrał freestylowiec Cuta. Czyli jednak dostrzeżono, że może nie warto postępować jak większość majorsów, tylko dać szansę ludziom z prawdziwym talentem – ale nie zapominając o tym, że rap to biznes.
Rhythm + Flow – Made in Poland
Wersja polska była dla mnie bardzo nieoczekiwaną i zaskakującą niespodzianką, postawiłabym stówkę, że kolejna edycja odbędzie się w Niemczech. Here we go, biało-czerwoni na Netflixie, gdzie polskie „kur$a” zostało jednak w angielskim dubbingu przetłumaczone. Cały świat będzie myślał, że żeby dogadać się z Polakiem, wystarczy użyć f#ck jako co drugie słowo – very good, my friend. Okej, przekleństwa są nieodłącznym elementem polskiego rapu, chyba w tej kwestii od wielu lat się nic nie zmieniło, nawet na Netflixie…

Dziarma, Sokół i Bedoes porozjeżdżali się po kraju, szukając młodych, nowych i starych talentów. Zajaweczka z Poznania wywołała wzruszenie i kilka łez się potoczyło. Ostatnia włoska odsłona nagrodziła widzów bardzo fajnymi wizualami graficznymi i formą, w jakiej zostały przedstawione miasta oraz miejscówki, w których toczyła się akcja. Polska postawiła na komunistyczne bloki i małe zajaweczki z centrum. Globalni widzowie pomyślą, że wszyscy Polacy mieszkają jak w paryskim ghettcie Saint Denis – stary, tam to dopiero bloków w tej Polsce. Trąci tu ostrą ironią, w istocie Polska nie ma dużo wspólnego z blokowym ghettem, tak jak inne kraje Europy. Przyjęło się, że bloki to rap, a rap to ulica, ale o tym później.
Pyskata Kara
Znajomą twarzą w show jest pyskata Kara, która mówi to, co myśli, i brutalnie ocenia innych uczestników, mówiąc im wprost: „hej, to jest słabe”. Tak czułam, że to będzie czarny koń tej edycji, bo na tle innych intensywnie wyróżnia się swoimi umiejętnościami. Eliminacje, które zaprezentowały się na takie średnie okej, wyłoniły kilku mocniejszych zawodników i zawodniczek – niestety wielu z nich odpadło w Cypherach. Do udziału w show zostały również zaproszone osoby przez twórców formatu, casting, ale układy i polecenia, nie gwarantują im w istocie przejścia dalej. Bądźmy szczerzy: 24h na napisanie zwrotek i ich zapamiętanie przerosło wielu z nich, ale czy taki challenge jest naprawdę wielką weryfikacją talentu? Szelest odpadł niesłusznie z tej gry, widać było, że gościu ma charyzmę i potencjał, a Ywisa pamiętam jeszcze jako nastolatka, kiedy zaczynał tworzyć muzykę. Miło było zobaczyć, że nadal stara się realizować swoje marzenia.
Waga Bedoesa
Jurorzy mają swoich faworytów, konkurują między sobą o to, kto znalazł lepsze talenty. Jak na razie topowe wyniki zgarnia drużyna Sokoła. Dziarma szalała za Baby V, która w eliminacjach dostała „jestem na tak” z bardziej image’owych względów, ale w końcu to telewizyjne show. Bedoes, grający rolę ojca, najchętniej przepuściłby wszystkich, chociaż potrafi gniewnie, bez pardonu zaburczeć, posmagać paskiem krytyki i zbesztać młodych muzyków, aby ich zmotywować. Jestem dobitnie rozczarowana bodyshamingiem, który trochę psuje mi mood podczas oglądania tego show. Czy waga Bedoesa to jest naprawdę coś tak ważnego, że uczestnicy i jurorzy bezczelnie o tym non stop nawijają? Jeśli miała być to beczka przewodnia Nowego Rozdania, sorry, not sorry – super słabe i płytkie. Widać, że Polska nadal ma problem z jakąś ogólną akceptacją.

Od kiedy freestyle to nie FREE STYLE?
Bitwa freestyle’owa (powinnam chyba wziąć to słowo w cudzysłów) rozwaliła najbardziej system całego programu i pozostawiła posmak taniego jabola w ustach. Kara kontra Ja22y (wielokrotnie nazywana albo Jazzy, albo Jezzy – warto byłoby zgadać się, jak ma się wymawiać jej ksywkę, ponieważ to bardzo ważny aspekt jej marki). Ja22y pocisnęła Karze po rodzinie i ojcu alkoholiku. Zaatakowana dotkliwie tą linijką, doświadczona raperka odpowiedziała na to, jak to się w bitwie robi, spontanicznym freestylem, a nie wcześniej napisanym tekstem. Nawet największy kozak nie jest emocjonalnie pusty, bo bardzo często silne osoby mają sporo dużo emocji w sobie, dlatego zarzucanie Karze, że nie odbębniła swojego napisanego wcześniej tekstu, jest mało dojrzałe. Dla mnie była to i jest definicja bitwy freestyle’owej, dla jurorów rozczarowująco nie. Kara odpadła z tego show, a program miał zapewne pomóc jej rozwinąć swoją karierę lub ją uratować. Czytając między wersami, zastanawiam się, nad tym, że w Polsce może nie ma już popytu na uliczny rap? Wręcz przeciwnie wygląda to w innych krajach Europy, gdzie to nadal street raperzy robią wielkie kariery.
Czego chce jury?
Intrygującą postacią jest Kajtek, który postępuje podobnie jak taktyka uwodzenia mężczyzn w książce dla kobiet: bądź tajemnicza, zagadkowa, pewna siebie, dawaj hints, wycofaj się i nie odsłaniaj wszystkiego od razu. Jurorom się to jednak nie spodobało, a Kajtek wyśmiał ideę dzielenia się swoją całą historią i promowaniu rodziny w klipie jako wyznacznika autentyczności. Jury chciało kogoś z jajem, jak naszyjniki Dziarmy – loud and proud – gościa, który miał osobowość samca alfy, pasującą analogicznie do tego biznesu. Mimo – moim zdaniem – najlepszego klipu Kajtek odpadł, a teoretycznie był bardzo dobrym packagingiem. Tu znowu mam wielkiego clasha – o co kamman, jury? Podobny mindf#ck po tym, jak Sokół zarzucił Zippy Ogar, że jego performance na eliminacjach był „za dobry”, albo Dziarma Ja22y, że nie ma osobowości, ale jest komercyjna. Challenge stworzenia teledysków miał za zadanie zbudować więzi z publiką, odkrywając swoje rodzinne strony i przyjaciół, podobnie było w innych edycjach Rythm n Flow. Natomiast czy pokazywanie bliskich czyni Ciebie kimś autentycznym? Ludzie sukcesu to bardzo często One Man/ Gial Army, ale okey w Rythm n Flow chodzi bodajże o represent oraz lokalny support.

Bardziej ekscytujące występy na żywo to sprawdzian prezencji scenicznej, umiejętności tanecznych, kontaktu z publicznością i dykcji. Mam wrażenie, że koncerty rapowe ostatnimi czasy to takie catfishe z Tindera, ładnie opakowane, ale na żywo nie bardzo. Boron i Po Prostu Kajtek wypadli podczas tego wyzwania solidnie, dostarczając nam przyjemnych wrażeń. Highlightem tego epizodu był Żabson – profesjonalny typ, gotowy do pomocy, krytyczny, ale ziomalski, za wszelką cenę chce pomóc swojemu podopiecznemu w wygraniu hajsu! Wybitnie mnie to ujęło, w tym biznesie trudno jest o szczere wsparcie.
Ostatnie Rozdanie – wielkopolski finał!
Tak jak życzę Ja22y jak najlepiej, poczułam satysfakcję z trafnego wyboru finalistów i jej braku w ostatniej trójce. Dziewczyna ma talent, ale czy rapowy? Podobnym diamentem do oszlifowania jest sympatyczny Boron, który pozytywnie udowodnił, swoim ostatnim występem, że drzemie w nim potencjał, tylko potrzebuje trochę czasu i praktyki, wielu myśli, że raperem zostaje się w jeden dzień, not really. W tym momencie chciałabym podziękować Boronowi za nawijkę i za to, że przywrócił honor Donguralesko. Niestety Sokół w zajawce przedstawiającej Poznań, nie wymienił tego rapera w wielkiej trójce największych poznańskich legend, zabolało. Ponadto uczestnik, który jest przedstawicielem Gen Z, i nadal słucha majstra słowa czyli Gurala rokuje w mojej opinii bardzo dobrze.
Rythm n Flow ma momentami, koindencyjny mechanizm, oparty na tym, że lider tego programu z reguły go nie wygrywa. Po prostu Kajtek wzruszył do łez ludzkiego Bedoesa swoim artyzmem i predyspozycjami do pisania solidnych tekstów, pokazując, że nadal mamy w Polsce inteligentnych raperów, którzy znajdą swoich odbiorców pośród elokwentnych słuchaczy. Ciężko było zdecydować, kto na wygraną bardziej zasłużył, ponieważ Zippy Ogar rozwalił scenę bangerowym kawałkiem, pokazał uniwersalność, a takie biciory z reguły pomagają wygrać ten program. Czyj numer będzie częściej odtwarzany na Spotify, i kto ma szansę na bycie elastycznym, takie pytanie zadają sobie często jurorzy tej Netflixowej ramówki. To ta stara i dobrze znana w środowisku walka: czy pozostać wiernym swojemu stylowi, czy być różnorodnym? Zippy ominął comfort zone i to pomogło mu wspiąć się o level wyżej, robiąc duży krok naprzód!
Muszę odpalić teraz wersję angielską finału, żeby zobaczyć jak przetłumaczono po angielsku literackie rzucanie mięsem, w żadnej edycji tego programu nie więdły mi uszy tak jak w Nowym Rozdaniu.

Felieton
Śliwa poszedł w disco-polo. Bajorson alfonsem raperów-przegrywów – felieton
Drugie życie raperów, którym nie wyszło.

Rapowe przegrywy – Śliwa i Dawid Obserwator, którzy nie poradzili sobie na scenie i zostali wykluczeni przez słuchaczy ze środowiska, zostali wskrzeszeni przez Bajorsona jako disco-polowe przystawki.
Nie poszło ci w rapie? Czekaj na telefon od Bajorsona. Ten idealnie odnalazł się w roli alfonsa zbierającego z ulicy niechciane dziwki. Szybka metamorfoza, delikatny glow up i trafiasz dzięki niemu na inne osiedle, na którym znali cię co najwyżej z ksywki. Jak się postarasz i będziesz głośno jęczeć masz szansę zostać na dzielni k**wą miesiąca.
Czekam już na głosy oburzenia za wstęp, którego metaforyczność idealnie oddaje położenie w jakim znaleźli się wspomnieni w leadzie dwaj absztyfikanci pragnący dorobić kosztem resztek jakiegokolwiek street creditu, który i tak prawie w całości zmarnowali przez swoje zachowanie.
Dawid Obserwator i Śliwa to dwaj zupełnie inni raperzy o kompletnie różnych poziomach umiejętności i zdecydowanie innym piórze. Pierwszy z nich to ulicznik o bardzo prostych rymach, który dał się poznać jakiejś szerszej publiczności tylko dlatego, że został wzięty pod skrzydła Step Records. Kiedy przestał się klikać został wyrzucony z labelu. Nastąpiło to po jego medialnej klapie, kiedy wyszło na jaw, że w przeszłości miał związek z PISem. Uważam, że nie to go pogrzebało na rapowej scenie, tylko to w jaki sposób próbował się od tego odciąć – kłamiąc w żywe oczy, co błyskawicznie było weryfikowane na jego niekorzyść. Kilka takich wpadek i po karierze. Step zakręcił kurek i nastała bieda.
O poczynaniach Śliwy informowaliśmy od lat. Nie wysyłanie płyt fanom (czekamy już 4 lata na zakupiony krążek), krętactwo, bajeranctwo i jego fani, którzy nazywali go oszustem pod własnymi postami, które wrzucał na sociale. Ostatni wkręt do jego trumny „kariera Śliwińskiego” wkręcił Grande Connection. Wcześniej kilka gwoździ wbił też sam Peja, który zakończył z nim współpracę, jasno podkreślając, że został on wyrzucony z wytwórni, a nie odszedł dobrowolnie.
Bajorson to prawilniak, kryminogenny rap, ale z humorem. Dał się poznać jako freestyle’owiec z dużym dystansem i bekowymi przekminkami. Nigdy nikomu nie wkładał do głowy ulicznych zasad. Nie udało mu się zarobić z rapu tak jakby tego oczekiwał. Od niedawna robi disco. Pykło. „Bailando” po miesiącu ma 10 baniek na samym Youtube. Do projektu został zaangażowany Dawid Obserwator. Też prawilniak, ale z tych o twardych, ulicznych zasadach. Wkładał w głowę dzieciaków truizmy, moralizował, mówił latami w swoich liniach jak należy postępować. Skończył śpiewając narkotyczne refreny u Bajorsona.
Obserwator nie jest jednak wybitnym twórcą. Drewniane flow i monotematyczność. Pierwszy singiel disco się udał, ale to trudne do powtórzenia. Bajorson wydaje się to wiedzieć i zaangażował dodatkowo kogoś będącego półkę wyżej. Śliwa jest bardziej melodyjny. Miał być drugim Peją, ale żeby nie ubrudzić się fizyczną pracą, stara się jeszcze resztki godności sprzedać na disco-polowych refrenach. Został właśnie zatrudniony przez Bajora do potencjalnego kolejnego hitu wszystkich okolicznych potupajek. Jedyny „Piątek” jaki jednak polecam, to ten Dakanna. Przy tym poniżej nie klikajcie w trójkąt, chyba że jesteście masochistami.
Felieton
„Chrupki dla szonów”. Niefortunna nazwa chrupek Bambi? – felieton
Słuchaczom i artystom kojarzy się ona niezbyt dobrze.

Bambi ma swoje chrupki. We wtorek raperka rozpoczęła kampanię reklamową, a sieć od razu wrzuciła jej nowy produkt do niezbyt przyjemnego worka. Wszystko przez nazwę „Bambiszonki”.
Co to jest Bambiszon?
Najpierw powinniśmy sobie zadać podstawowe pytanie o „Bambiszona”. Co to tak właściwie jest? Po przeszukaniu sieci wyłaniają się nam dwa główne znaczenia tego słowa:
- To osoba, która jest początkującym graczem, słaba w grze, lub niedoświadczona.
- „Bambiszon” może być porównywany do niezdarnego, słabego, naiwnego, czy niedojrzałego człowieka.
Bambiszon odnosi się także do ksywki raperki Bambi, która czasami – choć bardzo rzadko i możemy domyślać się dlaczego – korzysta też z pseudonimu „Bambiszon”. Takowy jest m.in. w jej nicku na TikToku – bambi.bambiszon.
Bambiszonki – „chrupki dla szonów”
To właśnie odnosząc się do swojego alternatywnego pseudonimu, Bambi nazwała swoje nowe chrupki „Bambiszonki”. W powyższym kontekście nie wygląda to na zbyt fortunną nazwą, ale uwierzcie, może być jeszcze gorzej.
Drugi człon ksywki raperki „szon”, spopularyzowany przez filmy Patryka Vegi odnosi się do „kurwiszona”, czyli kobiety lekkich obyczajów. To właśnie z tym sporej części osób kojarzą się nowe chrupki Bambi:
„Pani córka to jest Szon
Jaki szon?
Kurwiszon”
„Pani córka to jest Szon
Jaki szon?
Bambiszon” – brzmi ugrzeczniona wersja. Wiele wpisów pod informacją o nowym produkcie raperki, który trafił do Żabek tak właśnie wygląda. Komentujący są naprawdę bezlitośni:

Oska030 o chrupkach raperki
Na temat „Bambiszonków” wypowiedział się także Oska030 z Baba Hassan. Jak widzimy, mu również ich nazwa kojarzy się jednoznacznie:

Innym skojarzeniem, za którym Bambi też raczej nie będzie przepadać jest:
Bambiszonki to pomyślałam od razu o cycach https://t.co/em7USVeWdd
— wikusia♡ (@wisunkusia) May 19, 2025
Nazwa niefortunna, a wręcz zła
Niestety, nazwa nowych chrupek Bambi nie jest zbyt fortunna. Nie udało się w tym przypadku przewidzieć reakcji sieci na „Bambiszonki” przez speców od marketingu. Nie ukrywajmy też, że to produkt skierowany przede wszystkim do dzieci. Oczami wyobraźni widzę już jak wyzywają się one „szonów” albo co gorsza „kurwiszonów” tylko dlatego, że ktoś kupił sobie w Żabce chrupki. Dzieci bywają okropne i to bardzo prawdopodobny scenariusz, skoro starsi w taki sposób robią sobie z tego bekę.
Felieton
Jongmen wykupił boty? Ścigać powinni też jego grafika – felieton
Jongmen poszedł w ślady Sentino.

Jeden z ostatnich swoich numerów, Sentino postanowił wypromować botami, które dodawały randomowe komentarze i tym samym zwiększały zasięg teledysku. Czy na podobny ruch zdecydował się Jongmen?
Kupione łapki w górę u Jongmena?
Ścigany przez polskie służby listem gończym Jongmen, wiedzie luksusowe życie w Dubaju. Co jakiś czas wypuszcza też nowe numery. Tym razem otrzymaliśmy od niego „Tranquillo” z gościnnym udziałem Palucha. Niestety, już chwilę po premierze coś nieładnie pachnie.
Po godzinie od premiery nowy numer Jongmena ma ponad 2 tys. wyświetleń i 3,2 tys. łapek w górę. Wprawdzie licznik Youtube’a czasami nie wyrabia, to taka ilość łapek w tak krótkim czasie budzi duże wątpliwości. Tym bardziej, że premierę od Jongmena możemy porównać z nowym kawałkiem Gurala, który ukazał się w tym samym czasie:
- Jongmen „Tranquillo”: 2.3k. wyświetleń, 3.2k łapek.
- Gural „Totentanz”: 6k wyświetleń, 900 łapek.


Co kierowało Jongmenem, żeby sięgnąć po boty? Możemy tylko przypuszczać, ale głośno myśląc może to wyglądać tak, że pomysłodawca Jongcoinów zaprosił sobie do numeru Palucha, poważnego gracza z mainstreamu i nie mógł sobie pozwolić na to, żeby ten numer przeszedł bez echa lub miał jakieś skromne zasięgi.
PS. Na czas pisania artykułu Paluch nie włączył się w promocję klipu.
Jongmen – mistrz okładek
To nie koniec nowości od Jongmena i będąc dalej przy premierze nowego singla nie mogę przejść obojętnie wobec jego strony graficznej. Przez lata raper raczył nas ponadprzeciętnymi artworkami, które dodawały uroku jego singlom i płytom. Nic w tej kwestii się nie zmieniło. Raper kontynuuje cały czas współpracę z tym samym grafikiem. Wystarczy spojrzeć na okładkę nowego singla, o której nawet trudno powiedzieć, że powstała na kolanie.
Ciekawi mnie proces komunikacyjny między Jongmenem a grafikiem. Mógł on wyglądać tak:
- Jongmen: Ejj, potrzebuję zajebistą okładkę.
- Grafik: Na kiedy?
- Jongmen: Mordo, za minutę premierą.
- Grafik, Luz mordo…

Gandi Ganda „Goronce wersy płonom” ma godnego następcę. A co na to Paluch, który jednak od lat dba o swoją nieskazitelną identyfikację wizualną? Hmm…

-
News3 dni temu
Warga o bójce Palucha z Boxdelem: „W środku stał Skepta”
-
News3 dni temu
Fu wstawił się za Sokołem przeciwko Tedemu (aktualizacja)
-
News4 dni temu
Jak wypadają na żywo Dawid Obserwator, Śliwa i Bajorson? To nagranie mówi wiele
-
News2 dni temu
Filipek o dissie Bedoesa – ta opinia może zaskoczyć
-
News3 dni temu
Bedoes dissuje Eripe: „Tupac napisał mi ten diss”
-
News2 dni temu
Bedoes poczuł wiatr w żaglach. 2115 wyśmiewają Patokalipsę
-
News5 dni temu
DJ Decks po stronie Eripe, a Patokalipsa martwi się o słuchaczy Bedoesa
-
News3 dni temu
Atak Bedoesa na Eripe mógł się zakończyć dużo gorzej