Wywiad
NEILE: „HIP HOP NIE MA ŻADNYCH GRANIC DLA KOGOŚ Z OTWARTĄ GŁOWĄ”
Dziś mamy przyjemność rozmawiać z koszalińskim raperem Neile, który dopiero co wydał na świat swój solowy album "Powidok 94".
Co u niego słychać dowiecie się z poniższego wywiadu.
Zajmujesz się muzyką od dwunastu lat, dopiero niedawno odnalazłeś te ścieżkę, którą chcesz podążać – dlaczego tak długo musiałeś szukać swojej drogi?
Neile: Tak naprawdę dalej szukam i myślę, że właśnie w tych ciągłych poszukiwaniach jest cel. Nie chciałbym uznać, że znalazłem drogę i już do końca nią podążać – to tak jakbym miał się zatrzymać. Cały czas się zmieniam i moja muzyka razem ze mną. Wchodząc do studia, czy siadając do pisania zapominam o wszystkim, czego dowiedziałem się do tej pory. Jestem czysty i nie mam oczekiwań, tylko wtedy muzyka przemawia swoją prawdziwością. A raczej ja poprzez muzykę. Na ten moment wiem, że chcę się tym zajmować, jednak nie przywiązuję się do tej myśli. Póki sprawia mi to przyjemność i daje satysfakcję, będę to robił.
Dlaczego tak długo to trwało? Widocznie musiałem dojrzeć do tej decyzji. Wydaje mi się, że sam nakładałem wcześniej na siebie jakieś ograniczenia. Kiedyś mogła się z tym wiązać frustracja z powodu tego, że nie jestem doceniany, tak jak uważałem, że powinienem być. Dopiero kiedy udało mi się uciszyć te głosy i uwolnić się od niespełnionych oczekiwań poczułem, że jestem we właściwym miejscu. Wtedy też zaczęła pojawiać się aprobata w oczach innych, choć już mi na niej tak nie zależało. Dawniej też czekałem na jakiś moment, który ma nadejść i pozwoli mi się stać tym kim chciałem się stać. Dziś już wiem, że taki moment sam z siebie nigdy nie nadejdzie, więc po prostu stałem się osobą, którą chciałem być. Mam tylko nadzieję, że nie na długo, żeby nie przywiązywać się za bardzo do jakiś własnych ram.
Gdybyś dzisiaj miał scharakteryzować swój styl, to co chcesz tworzyć – jakbyś to zrobił?
Neile: Względem flow nazwałbym się przemądrzałym, przyczajonym skurwysynkiem, jednak jest to tylko wierzchnia warstwa. Gdzieś pod spodem kryje się prawda, którą chcę w danym momencie przekazać i choć mówię ją często z przymrużeniem oka, bądź w niekonwencjonalnej formie, jest pełna ładunku emocjonalnego, który tworzy w największej mierze mój styl. Chciałbym, żeby słuchaczowi zawsze towarzyszyło odczucie, że nigdy nie wie co zaraz zrobię, żeby spodziewał się określonego tracku na płycie i dostawał coś zupełnie innego, niespodziewanego, co mógłby przyjąć z takim samym entuzjazmem jak to na co wcześniej liczył..
Powiedziałeś podczas jednej z rozmów, że chcesz wychodzić poza ramy Hip-Hopu, z jednej strony rozumiem to, jednak czy Hip-Hop, aż tak ogranicza i narzuca jakieś ramy?
Neile: Sam hip-hop może nie, natomiast z tego co zaobserwowałem, środowisko bazuje głównie na tym co już zna, na tym co zostało sprawdzone i jest bezpieczne . Ogólnie rzecz biorąc – mam gdzieś jakieś zasady w tym temacie i każdy świadomy twórca zapewne ma tak samo. Kiedyś mogłem nazwać to wyjściem poza ramy hip-hopu, dziś nazywam to po prostu muzyką. Hip-hop nie ma żadnych granic dla kogoś z otwartą głową. Powstanie jeszcze wiele pięknych numerów, czy albumów nie eksploatujących tego, co zostało już zrobione, poznane czy nazwane. Tak samo jak przyjdzie wielu artystów, którzy zrobią to na swój oryginalny sposób. To jest właśnie najlepsze w tym wszystkim – jedyne ramy czy ograniczenia powstają i funkcjonują w nas samych, dopóki w nie wierzymy. Ja swoją energię kieruję na odkrywanie. Wolę nic nie wiedzieć, niż uważać, że wiem wszystko.
Współpracowałeś z MaxFlo, miałeś okazję otrzeć się o wytwórnię Pezeta, jednak wybrałeś drogę outsidera – trochę szalony ruch jak na mało znanego rapera.
Neile: Czy wybrałem drogę outsidera? Myślę, że wybrałbym ją nie próbując szczęścia w tych wytwórniach. Zapewne, gdybym znalazł w tej współpracy to, czego szukam, nic bym nie zmieniał i można by mnie usłyszeć pod banderą jednej z nich. Ruch sam w sobie może się wydawać szalony, jednak służył on wejściu na nową, lepszą drogę. Będąc w KB nie miałem jakiś wielkich oczekiwań względem wytwórni. Oczekiwałem odrobiny uwagi i wywiązywania się z ustaleń. To co otrzymywałem jestem w stanie zapewnić sobie sam – wrzucenie swojego numeru na Yt i Fb i wydanie kilku sztuk nielegala. Jestem również grafikiem i na tym polu również nie potrzebowałem pomocy. Czułem, że to promo jest jednostronne. Wiem, że w innych wytwórniach funkcjonuje to sprawniej, dlatego nie widziałem powodu, aby to ciągnąć. Co ciekawe, nie było żadnego odłączenia się czy czegoś w tym stylu. Po prostu zacząłem wrzucać z powrotem swoje rzeczy na kanał SB Maffiji (SB Maffija zabija!). Skoro nie byłem promowany i nikt tak na prawdę się mną nie interesował, a często nawet nie raczył odpisać na wiadomość, uznałem, że nie muszę tłumaczyć się w żaden sposób ze swojej decyzji. Po fakcie również nikt o nic nie pytał, więc to utwierdziło mnie w przekonaniu, że była to dobra decyzja. Być może dla nich też. W tym co robię staram się zawsze być profesjonalistą i z takimi ludźmi chcę współpracować. Zawsze mam dobre intencje i jestem osobą, z którą wszystko można polubownie załatwić. Od samego początku miałem dobry kontakt z Małolatem, wiem, że chciał dobrze, ale to nie wystarczy, żeby cała maszyna sprawnie funkcjonowała . Trzeba do tego wykonywać konkretne ruchy. Jeśli chodzi o KB, to jeśli czytałeś ostatni wywiad Pezeta- jego wypowiedź nie pozostawia złudzeń co do funkcjonowania wytwórni i na pewno dopowiada to, czego ja tutaj nie ująłem. W MaxFlo z kolei temat był dosyć jasny – damy swoim słuchaczom twój album i zobaczymy co dalej. Zapewne jeśli byłby na tyle dobry, żeby zainteresować nim bardziej ludzi, Rahim zaproponował by mi wydanie płyty. Z tego co wiem po cichu na to liczył. Kiedy zacząłem wypuszczać Kick'i, odezwał się Pezet i nie miałem okazji już się o tym przekonać. Być może oglądałbyś już moje klipy w TV, ale pytanie – w jaką stronę bym poszedł i czy można byłoby ją nazwać rozwojem? Uważam, że wszystko jest tak jak miało być, a jakiś – nazwijmy to- przełomowy moment jeszcze nie nadszedł.
Zdajesz sobie sprawę, że gdybyś dał się poprowadzić jakiejkolwiek wytwórni, zyskałbyś na promocji, a tak na próżno szukać o Tobie informacji.
Neile: Oczywiście, że zdaję. Przede wszystkim to co zrobiłem i gdzie byłem do tej pory, jest częścią większego planu, a epizody w tych wytwórniach są tylko jego małym skrawkiem. Nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa i nie wykluczam tego, żeby w najbliższym czasie, tak jak to nazwałeś – dam się poprowadzić jakiejkolwiek wytwórni. Nie wiem natomiast czy w tym momencie jest w tym większy sens. Poza tym wytwórniom najlepiej promuje się kogoś, kto już jakąś promocję posiada i jest bardziej niż mniej znany. Dzisiaj, poprzez internet można dotrzeć dosłownie wszędzie z tym co się tworzy. Jest masa możliwości. Myślę, że bardziej niż wytwórni potrzebowałbym dobrego managera, a resztę już bez problemu zbudujemy razem. Nie ukrywam jednak, że chciałbym wydać swoją płytę w jakimś majorsie. Tak na prawdę rozchodzi się tylko o hajs, bo z większym można zrobić większe rzeczy a głównie takie mi siedzą w głowie. Myślę też, że sytuacja, w której nic o mnie nie możesz znaleźć, może być plusem. Nikt nie będzie miał żadnych uprzedzeń kiedy wbiję się na grubo, z właściwie czystym kontem. Jeszcze wracając do tematu- zgadza się, próżno szukać o mnie informacji, ale ta informacja jest tylko dodatkiem, kreacją a muzyka potrafi bronić się sama. Szukaj i sheruj moje numery.
Mam wrażenie, że zależy Ci bardziej na muzyce, niż na sprzedaży, na dotarciu do szerszego grona?
Neile: Masz takie wrażenie (śmiech). Zależy mi na wszystkich tych czynnikach, jednak często sprzedaż i dotarcie do szerszego grona, nie idą w parze z jakością serwowanej muzyki. Przede wszystkim muszę mieć dobry produkt, dopiero potem go dobrze sprzedać. Chcę dać ludziom jak najlepszą muzykę i na tym się skupiam. Pozostałe rzeczy przyjdą z czasem. Kiedy przyjdą, będę wiedział, że zrobiłem to tak jak chciałem i nie będę musiał się wstydzić ruchów, które musiałem wykonać. Fakt jest taki, że nie przyłożyłem się promocyjnie do Powidoku 94. Wiem jednak, że płyta jest na tyle dobra, że nawet jeśli nie w najbliższym czasie, to kiedy wzrośnie popyt na moją muzykę, a wzrośnie, ludzie do niej wrócą. O to jestem spokojny. Zależy mi na dotarciu do szerszego grona, dlatego każdy mój następny ruch, będzie coraz bardziej mainstreamowy.
O swoich nadchodzących planach mówisz niewiele, dlaczego?
Neile: Jak ktoś zadaje mi konkretne pytanie to zazwyczaj odpowiadam. Jeśli jeszcze nie mogę odpowiedzieć, bo coś jest w fazie embrionalnej i nie wiadomo do końca co z tego będzie, nic nie mówię. Faktycznie, sam z siebie mówię rzadko o planach, wolę je realizować. Uważam, że lepiej pracować w ciszy a sukces i tak zrobi hałas. Poza tym myślę, że to, że mało mówię o planach jest w jakimś stopniu wyrachowane. Wolę uderzyć z mocną informacją, z czymś konkretnym niż skupiać się na rzeczach, które nie są ważne. Lubię wtedy po czasie, który z zewnątrz wygląda na stagnację obserwować reakcje ludzi. Na tym polega cała zabawa.
Jeszcze kwestia Młodych Wilków, otarłeś się o tegoroczną edycję, jednak zabrakło chyba trochę szczęścia?
Neile: Serio? Nic mi na ten temat niewiadomo. Z 3 lata temu pamiętam, że wysyłałem im materiał w związku z tą akcją, ale faktycznie nie udało się. Wtedy jeszcze moje uczestnictwo może miałoby jakikolwiek sens. Wiesz, jest tyle różnych akcji, możliwości i przedsięwzięć, że nie sposób nawet tego wszystkiego śledzić. Nie chcę nikomu tutaj ujmować, bo na pewno to fajna inicjatywa dla młodych, ale jakby, daleko poza moim radarem. Wiele tego typu rzeczy się odbywa, ale nie wpływa to na poziom mojego szczęścia.
Porozmawiajmy w takim razie o rodzinnym mieście Koszalinie – jaki wpływ na Ciebie mieli reprezentanci kultury Hip-Hop z Twojej okolicy?
Neile: Mieszkałem, przez większą cześć życia na CNSie, dzielnicy, na której praktycznie zaczęło się graffiti w Polsce. Na jednym z jamów grałem swój pierwszy koncert z nieistniejącym już składem Portal Casta. 11 piętro w moim bloku było tak zajechane, że wylądowało w Ślizgu. Oprócz tego można było się tam potknąć o jedną z 1000 butelek po wódce, których nikt nie sprzątał albo nadepnąć na igłę zostawioną przez jakiegoś ćpuna. Raz widziałem nawet policjantów wciągających kreski z parapetu. Takie były czasy, ale głównie zapamiętałem ten hip-hopowy klimat. Myślę, że to, przynajmniej na samym początku mocno mnie ukształtowało, ale i trochę wstrzymywało. Ukształtowało, z wiadomych względów, natomiast wstrzymywało, bo przez długi okres miałem klapki na oczach. Wydawało mi się, że wiem co jest najlepsze. Jaki rap jest najlepszy, jaki raper jest dobry a jaki chujowy. Nie wychodziłem długo poza zachodnie wybrzeże (DPG 4LIFE!) i to co mówią mi starsi koledzy. Brałem to wszystko za pewnik. Oczywiście moim ulubionym tekstem było – nie słucham polskiego hip-hopu. Czasami nawet zdarzyło mi się powiedzieć, że nie udzielam się gościnnie, kiedy ktoś zaczynał temat featu. W młodości tak to mniej więcej wyglądało. Tak czy inaczej Koszalin kiedyś był bardzo hip-hopowym miastem. Dalej jest tu mnóstwo zdolnych raperów, ale nie jest już tak hip-hopowo jak kiedyś.
Zgodzisz się ze mną, że mimo talentów, z Koszalina nikt tak naprawdę nie zrobił kariery, na jaką zasługiwał i może nadal mu się należy?
Neile: Na dobrą sprawę nic się nikomu nie należy. Na karierę trzeba pracować. Robić jedno, a jeśli to nie działa, zmienić coś i spróbować czegoś innego. Osobiście uważam, że sam Koszalin jest ciekawszy niż 90% sceny, jednak to nie rzutuje wcale na jakąkolwiek popularność. Wydaje mi się, że przyczyna tego może tkwić właśnie w lokalnej mentalności. Możliwe, że część osób wychodziło z założenia, że chce zaznaczyć swoją obecność w mieście, a nie np. na mapie Polski. Wiele osób się dobrze zapowiadało, ale nie pociągnęło tematu dalej, więc sami nie dali sobie możliwości, żeby ich kariera nabrała rozpędu. W Koszalinie mamy też bardzo trudną publiczność i nie ma tu znaczenia kto gra koncert. Rzadko znajdziesz tłumy na koncercie, a nawet jeśli, to nie bawią się tak jak w innych miastach. Możliwe, że przez to trudniej się tutaj przebić. Kiedy gram w każdym innym mieście jest rozpierdol i gra mi się lżej, natomiast ten rozpierdol w Koszalinie jest wymuszany. Ludzie nie reagują tak jak w innych miastach, ale ciągle pracuję nad tym. Są jednak wyjątki ostatnia impreza, którą tu robiłem należy do bardzo udanych i widać, że jest jeszcze jakiś sens robienia tu czegoś dla ludzi. Ktoś mi nawet na niej powiedział, że nie wiedział, że jestem od niego z miasta, a słucha mnie już dość długo. Twierdził wcześniej, że nie ma co sprawdzać raperów z Koszalina, bo a bank do żadnego się nie przekona. Nie jest to odosobniony przypadek i być może sami nie zadbaliśmy o to żeby było inaczej. Zresztą może niekoniecznie my, jako raperzy, ale np. lokalne media. Jest to miasto pełne uprzedzeń i kiedy coś robisz, często spotkasz się z udawanym brakiem zainteresowania, czy nawet skrytą nienawiścią. Wracając – wstawiłbym do Twojego pytania "jeszcze" pomiędzy" naprawdę" a "nie".
Jesteś stowarzyszony z SB Mafiją, 4P z DIIL Gangiem, Mroku działa na własną rękę. Jak myślisz, dlaczego w Koszalinie nie powstał do tej pory kolektyw, jakaś wytwórnia, która zgromadziłaby raperów i skupiła się na promocji, wydawaniu płyt?
Neile: Nie wiem jak inni – ja, czuję się w jakimś stopniu związany z moim miastem, ale bardziej czuję się obywatelem świata. Nie myślę kategoriami typowo miastowymi, więc dla mnie to pytanie tak samo mogłoby brzmieć – dlaczego nie założyłem wytwórni z kimś np. z Dolnego Śląska czy LA. Próbując odpowiedzieć na Twoje pytanie, myślę, że każdy i tak woli działać na własną rękę. Współtworzę grupę MostBlunted, która organizuje różnego typu eventy i prężnie działa lokalnie. Oprócz tego współtworzę markę Lunatic. Follow Your Dream, która po części jest oficyną wydawniczą. Myślę, że wytwórnia skupiająca typowo koszalińskich raperów nie miałaby większego sensu i nie byłoby nawet na takie coś zapotrzebowania. Być może kiedyś coś się zmieni w tej kwestii, ale najpierw muszą się zmienić ludzie. Nie słyszałem też, żeby w jakimś innym mieście działała wytwórnia skupiająca tylko artystów z danego miasta. Być może jest taka, ale skoro o niej nie słyszałem, to tu masz odpowiedź. Raz prawie udało się zebrać wszystkich z Koszalina na jednym tracku, ale track i tak nigdy nie wyszedł. Dodam, że chłopaki z Creazzy Records z Mielna stworzyli fajne studio i od wielu lat działają razem. Z tej synergii kiedyś może powstać coś ciekawego.
Wpisałem sobie w wyszukiwarkę Twoją ksywkę i frazę wywiady i wyskoczył mi jeden odnośnik. Mimo własnego braku zaangażowania w należytą promocję, serwisy muzyczne nigdy o Ciebie same nie zabiegały?
Neile: Faktycznie. To dziwne, bo do niedawna jeszcze widziałem kilka. Kiedyś sam starałem się, żeby zdobyć jakiś patronat, czy żeby pojawił się gdzieś news o moim projekcie. Wielokrotnie zostałem olany i przestałem o to zabiegać. Ważniejsze rzeczy zazwyczaj trafiają na Glamrap i kilka innych portali, więc nie jest źle. Na pewno jest to duże ułatwienie i nie będę umniejszał tutaj roli prawdziwej, rzetelnej, dziennikarskiej misji- myślę jednak, że trzeba mieć dystans nie tylko do siebie, ale i do roli mediów opiniotwórczych w dzisiejszych czasach. Często wolę poczytać o sobie opinie słuchaczy na Youtube, bo są miarodajne, pomijając te zwałowe. Mało jest prawdziwego i rzetelnego dziennikarstwa, bardziej są to opisy względem swoich odczuć, uprzedzeń czy oczekiwań. Oczywiście zawsze chętnie przeczytam coś o sobie, ale zawsze będzie to tylko opinia drugiej osoby, a najważniejsze dla mnie jest co myślę o sobie ja i co myślą o mnie moi najbliżsi. Kiedy uda mi się wybić szerzej i tak będą o mnie pisać, a nawet jeśli nie, to przynajmniej będzie wiadomo, że dany portal ma jakieś uprzedzenia względem mojej osoby, albo po prostu nie jest na czasie i nie ogarnia tego co się dzieje. Sam z siebie nie zabiegam o uwagę. Jestem transparentny, ale przejawia się to w życiu codziennym i w muzyce, czy tym co sam piszę u siebie na Facebooku.
Dzięki wielkie za rozmowę. Pozdrawiam czytelników portalu Glamrap i moich słuchaczy, również tych przyszłych.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Rabo: „Wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół” – wywiad
Rozmawiamy z raperem, który nagrał płytę inspirowaną znanymi bajkami.
W ubiegłą sobotę ukazał się album Rabo „Życie to nie bajka”. To twórca znanego kanału związanego z filmami animowanymi Disneya, Pixara i DreamWorks. Mieliśmy okazję porozmawiać z byłym dziennikarzem programu „Uwaga!” na temat jego projektu.
Polećmy klasykiem na początek – jak zaczęła się Twoja przygoda z rapem?
Cóż… okres, gdy miałem 9 lat i kolega przyniósł do szkoły Grupę Operacyjną pozwolę sobie pominąć (śmiech). Oficjalnie wszystko zaczęło się rok później, gdy ojczym pożyczył mi swoją empetrójkę, bym się nie nudził w autokarze podczas wycieczki szkolnej. Znajdowała się tam „Droga” od Hemp Gru, którą momentalnie się zachwyciłem. Potem już poszło. Ogólnie jestem z pokolenia dzieciaków, dla których rap był jak łyk świeżego powietrza w świecie przepełnionym smogiem. Gdybym na pewnym etapie nastoletniego życia nie usłyszał, że „Damy radę”, to nie wiem, czy bym dał. Gdybym nie podśpiewywał sobie, że „Bierzemy sprawy w swoje ręce” albo że „Każdą porażkę obracam w sukces”, to też pewnie wszystko wyglądałoby inaczej. Nie bez powodu czasem żartuję sobie, że wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół (śmiech). I coś w tym jest.
A skąd pomysł, by samemu zacząć rapować?
Od zawsze marzyłem, by być częścią tej kultury. Przez wiele lat prowadziłem kanał na YouTube, gdzie opowiadałem o różnych ciekawostkach, szokujących teoriach i absurdach związanych z filmami animowanymi, głównie ze stajni Disneya, Pixara i DreamWorks i gdy przekroczyłem magiczną barierę 100 000 subów, chciałem przygotować dla widzów coś specjalnego. Uznałem wtedy, że to dobra okazja, by zadebiutować i tak powstał utwór „Sto tysięcy powodów”. Odbiór był pozytywny, więc zacząłem doskonalić swój warsztat i dziś, po 5 latach od tamtego wydarzenia, myślę, że rozwinąłem się już na tyle, by przedstawić się szerszemu gronu słuchaczy.
No właśnie, niedawno do sieci trafiła Twoja EPka „Życie to nie bajka”, oparta na ciekawym patencie. Opowiedz o tym.
Od jakiegoś czasu kiełkował mi w głowie pomysł na płytę związaną z tym, czym zajmowałem się na co dzień. W końcu postanowiłem się za to zabrać i efektem tego jest album inspirowany znanymi animacjami, takimi jak „Toy Story”, „Auta” czy „Król Lew”. Bajki te stanowiły jednak jedynie punkt wyjścia do opowiadanych historii, dzięki czemu mogłem zgrabnie połączyć moje osobiste przeżycia z fabułą wspomnianych filmów. Przykładowo w utworze „Simba” opowiedziałem o swojej drodze do sukcesu, która ciągle trwa, niestety (śmiech). Refren oparłem na słynnej frazie Mufasy „Kiedyś to wszystko będzie Twoje”, którą kojarzy niemal każdy, a której, co ciekawe, Mufasa nigdy do Simby nie wypowiedział. Taki bajkowy efekt Mandeli.
Tu, gdzie jestem, konsekwentnie rządzi prawo dżungli
Walczę mężnie, bo lwie serce w mojej piersi dudni
Wygram ze złem, wsparcie wielkie mam od wiernych kumpli
Dzieło zwieńczę happy endem, będą ze mnie dumni!
Zanim jednak zdecydowałeś się wrócić do ksywki Rabo, wydałeś dwie EP-ki pod innym pseudonimem na osobnym kanale, którego prawie nikt nie zna.
I całe szczęście (śmiech). Faktycznie, w 2020 roku postanowiłem wypuścić pierwszą EP-kę, ale czułem podskórnie, że mimo iż teraz wydaje mi się to cudowne, to za parę lat zapewne będę wolał o tym zapomnieć. I faktycznie – dziś, gdy patrzę na swoje poprzednie projekty, na czele z tym starszym, to widzę, jak wiele rzeczy mógłbym zrobić lepiej. Ale cóż – chyba właśnie na tym polega rozwój. Ostatecznie dobrze mi zrobiło te parę lat w takim klasycznym podziemiu – miałem czas, by spokojnie progresować, a jednocześnie mało kto musiał być tego świadkiem (śmiech).
To teraz trochę z innej beczki – jak YouTuber trafia do redakcji Uwagi! TVN?
Faktycznie, jest to historia dość oryginalna. Niecałe 2 lata temu przechodziłem najgorszy okres mojego życia. To było chwilę po wypuszczeniu EPki „To The Ground”, która zresztą odzwierciedla ówczesny stan mojej psychiki. Z przyczyn niezależnych ode mnie, musiałem odejść jakiś czas wcześniej z YouTube’a, co wywróciło moje życie do góry nogami. Moim planem ₿ na życie był wtedy rynek kryptowalut, który jednak dał mi wielką lekcję pokory i plany bycia kryptomilionerem musiałem odłożyć na później. Ostatecznie znalazłem się w sytuacji, w której byłem bezrobotny, samotny i bez perspektyw. Wysłałem CV do wielu firm, by zaczepić się gdziekolwiek. Odpowiedziały mi dwie – jakieś Call Center i… McDonald’s (śmiech). Wybrałem pracę na słuchawce i – jak się potem okazało – ta jedna decyzja odmieniła moje życie.
Dlaczego? I jak to się łączy z pracą dziennikarza?
Już tłumaczę. W wielkim skrócie firma, w której zacząłem pracować, okazała się być jedną wielką kuźnią oszustów i prężnie działającą machiną okradającą starszych i schorowanych ludzi na grube miliony złotych. Gdy tylko zrozumiałem, w czym biorę udział, chciałem się zwolnić, ale ostatecznie tego nie zrobiłem. Uznałem, że więcej zdziałam, jeśli zostanę tam przez pewien czas, przemęczę się i zdobędę jak najwięcej dowodów na to, co tam się wyprawia. Ostatecznie wyszło lepiej, niż przypuszczałem. Odezwałem się do redakcji Uwagi! opisując całą sprawę i dostarczając im materiały. Podjęli temat i wspólnie zrealizowaliśmy 5-częściowy cykl reportaży o tytule „Szatańska Loża VIP”. Efekt był taki, że po pierwsze – złodziejska firma upadła, po drugie – wielu osobom odpowiedzialnym za ten niemoralny proceder postawiono zarzuty, a po trzecie – dostrzeżono we mnie potencjał i zaproszono do redakcji na staż. Reszta jest już historią. Szaloną, jak całe moje życie.
W takim razie gratuluję, dobra robota.
Dzięki. Swoją drogą na mojej najnowszej EP-ce nawiązuję do tych zdarzeń w kawałku „Pinokio”. Utwór ogólnie opowiada o poczuciu wyobcowania wśród rówieśników, o byciu niepasującym elementem układanki, ale także o potrzebie osiągnięcia wielkiego sukcesu, by mój Gepetto był ze mnie dumny i by nigdy mu niczego nie zabrakło. Myślę, że metafora jest zrozumiała dla wszystkich. Za to sama końcówka drugiej zwrotki jest właśnie o wspomnianej chwilę wcześniej historii. Pamiętam, że wszyscy przestrzegali mnie, bym się w to nie pakował, bo może stać mi się krzywda. Ja jednak miałem przekonanie, że w takich sytuacjach należy działać, nie bacząc na konsekwencje. I tak też zrobiłem. Na razie wszystko ze mną w porządku i mam nadzieję, że tak zostanie. A jeśli nie, to przynajmniej pozostanie po mnie muzyka.
Będę bronił starszych oraz kobiet, cóż
Nawet jak przypłacę to niejedną blizną
Nie chcę być prawdziwym chłopcem już
Od kiedy zostałem prawdziwym mężczyzną
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Małpa: „Moja żona ma tatuaż z okładką płyty Łony” – wywiad
W rozmowie z Małpą padają także ksywki Otschodzi i Lil Konona.
Z okazji pojawienia się na rynku winylowej wersji kultowego albumu „Kilka numerów o czymś”, spotkaliśmy się z Małpą z Warszawie, żeby porozmawiać o jego debiucie, który w większości został napisany we Włoszech.
Chociaż Małpa nigdy tego nie ujawniał, nasza redakcyjna koleżanka opowiedziała podczas rozmowy pewną anegdotę związaną z żoną rapera, która posiada tatuaż z Łoną. – Ma kilka rapowych tatuaży – przyznał raper w rozmowie z Luizą Di Felici. Więcej na ten temat w poniższej rozmowie.
Poruszone wątki w wywiadzie:
- „Kilka numerów o czymś” powstało we Włoszech na Erasmusie.
- Czy Małpa inspirował się włoskimi artystami?
- Lil Konon i jego zakola
- Otsochodzi kupuje winyl za 12 tys. zł
- Praca na stacji benzynowej
- Dlaczego Małpa zniknął na 6 lat?
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Feno: „Young Leosia i Bambi to grzeczna muzyka, która trafia do dzieci” – wywiad
Jak i kiedy modli się Edzio, Pikers GOAT, Grande Connection i monetyzacja konfliktów freakfightami.
Nasza rozmowa z Feno to przede wszystkim tematy rapowe. Czy kobiecy rap w Polsce jest dobry? Tutaj raper wspomina o Bambi, Young Leosi i Oliwce Brazil.
– Mamy Young Leosię i Bambi. To są takie najpotężniejsze postacie. To jest taka grzeczna muzyka, która trafia do dzieci. Sanah i Julka Żugaj to ten sam case – mówi Feno w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
– Mi rap się kojarzy z lekkim sk***ysyństwem. I takiej damskiej postaci jak Cardi B nie ma. No jest Oliwka i ma te skillsy, ale ewidentnie też jakieś problemy wizerunkowe. Żyjemy w post katolickim kraju, w którym nie ma akceptacji na jakieś jechanie w stylu Oliwki Brazil i obciąganie ku**sów – dodaje.
W rozmowie ponadto:
- Feno spotyka dwie małe dziewczynki, które są fankami Bambi
- Co myśli o Grande Connection
- Jak i kiedy modli się Edzio
- Kacper HTA i monetyzacja konfliktu freakfightami
- 10 tys. pomysłów Sebastiana Fabijańskiego
- Pikers to GOAT
- Najbardziej klimatyczny festiwal rapowy
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Mamy dość technicznego rapu? Koro: „Eripe, Tomb czy Golin wyczerpali tę formułę” – wywiad
Koro mówi o Young Leosi, Bambi, Grande Connection, Szpaku, White Widow i Taazym.
Podczas naszej rozmowy z Koro poruszyliśmy ciekawy wątek kalkulacji i warsztatu w polskim rapie. Czy w dzisiejszych czasach odbiorcy nie chcą słuchać już przekminionych wersów czy liczyć podwójnych i potrójnych rymów?
Koro „To nie rap się zmienia”
Jak twierdzi Koro, to nie rap się zmienia. – To raperzy zaczęli robić inny rodzaj muzyki. To nie chodzi o to, że rap się rozwija, bo on ma proste korzenie i prostą definicję, tylko ludzie otwierają się na coraz więcej rzeczy. W każdą stronę ta granica się przesuwa – mówi Koro w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
Nie chcemy już słuchać rapu dobrego warsztatowo?
W większości wypadków rap odbił w stronę popu, śpiewanych refrenów i autotune’a. Bardzo nieliczni robią jeszcze rap stawiający na technikę.
– Dzisiaj młodzi raperzy nie muszą być dobrzy warsztatowo. Tacy gracze jak Eripe, Tomb, Quebo, Golin i jeszcze mógłbym wymienić parę ksywek, wyczerpali na tyle tę formułę, że ludzie mają dość. Żyjemy w takich czasach TikTokowych i przebodźcowanych, że ta muzyka ma być takim głaskaniem psychiki, żeby się wyluzować, a nie rozkminiać o co chodziło – twierdzi Koro. Czy to dobrze czy źle? Wśród fanów możemy dostrzec dwa główne obozy. Pierwszy, który krytykuje większość rzeczy wychodzących od młodych twórców i drugi, który jest zafascynowany każdym kawałkiem, którego głównym zadaniem jest wpaść w viral i największą rotację.
W poniższej rozmowie poruszyliśmy takie wątki jak: Young Leosia i Bambi nagrywają w szafie, działalność Grande Connection, dissy i beefy się nie kalkulują, konflikt Szpaka i White Widow, Taazy objawieniem freakfightów, co z walką na Fame MMA, a także, kiedy nowa płyta.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Pueblos (Bitwa o Południe): „Żyję z freestyle’u, to moje główne źródło utrzymania” – wywiad
Rozmawiamy z organizatorem Bitwy o Południe.
Wybraliśmy się na BOP9, gdzie mieliśmy zrobić relacje z wydarzenia, ale jak to z freestylem – zamiast relacji przeprowadziliśmy kilka mocnych wywiadów. Na pierwszy ogień rozmowa z Pueblosem – organizatorem Bitwy o Południe.
– Randomowi ludzie boją się BOP-u i boją się wystąpić. Wiedzą, że można się bardzo łatwo zbłaźnić, jak np. wchodzący teraz bez koszulki Syn Młynarza z flagą Kiribati – mówi w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl Pueblos.
Organizator Bitwy o Południe ujawnił przed naszymi kamerami m.in., że jako jedna z nielicznych osób, a może nawet jedyna utrzymuje się z organizowania bitew freestyle’owych. – To moje główne źródło utrzymania – przyznaje.
Z Pueblosem porozmawialiśmy m.in. o aktualnej sytuacji BOP-u i WBW i najbardziej przyszłościowych zawodnikach, którzy jeszcze namieszają we freestyle’u.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Tym razem przed naszymi kamerami zasiadł Sarius, z którym w ponad godzinnym wywiadzie poruszyliśmy mnóstwo tematów, także ten jeden z najbardziej grzejących, czyli niesnaski z Żabsonem.
Kilka tygodni temu między Sariusem z Żabsonem doszło do małego konfliktu, który miał zostać nie do końca zrozumiany przez słuchaczy. Sarius zdecydował się szczegółowo opisać, o co chodziło i dlaczego Żabson miał u niego dług.
Ponadto szef Antihype ujawnił, czy żałuje, że sytuacja z Gibbsem lub Deysem tak się potoczyły.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News2 dni temu
Kali o powrocie Quebonafide: „Błagajcie go na kolanach…”
-
News3 dni temu
Ostatni koncert Quebonafide – wyciekła dokładna data
-
teledysk5 dni temu
Oliwka Brazil: „Dziewczyny z branży mają chcice jak zwierzęta”
-
News2 dni temu
Quebonafide: „Sfingowałem swoją muzyczną śmierć”
-
News23 godziny temu
Sokół kłania się Quebonafide
-
News3 dni temu
Zwrotka podziemnego rapera robi furorę 3 lata po premierze
-
News4 dni temu
Bonus RPK: „Na tym mikrofonie Gabi nagrała diss na Chadę”
-
News4 dni temu
Malik płaci za zwrotki? Raper ujawnia, jak pozyskuje topowych raperów