Sprawdź nas też tutaj

News

Peja o uzależnieniu od alkoholu – bardzo emocjonalny wpis!

Opublikowany

 

peja-5678.jpg

– Chcę resztę życia przeżyć trzeźwy.

O alkoholowych problemach Peji wiedzą chyba wszyscy jego słuchacze, bowiem raper nigdy nie krył się z tym, że lubi przechylić kieliszek. W dużej części kariera Rycha była oparta na alkoholu, ale od kilku lat raper skutecznie radzi sobie z tym rodzajem uzależnienia.

 

Z okazji 8 lat trzeźwości Poznaniak podzielił się ze słuchaczami bardzo emocjonalnym wpisem, z którego dowiadujemy się m.in., że wkrótce urodzi mu się pierwszy syn.

 

Pełny wpis Peji (zachowana oryginalna pisownia):

Wczoraj minęło dokładnie 8 lat mojej przygody zwanej drogą do trzeźwości. Kiedy próbuję to wszystko zbilansować pojawia się masa wspomnień zarówno tych z lat kiedy chlałem jak i momentów walki o normalność. Z roku na rok jest mi łatwiej pomimo, problemów, z którymi jak każdy się borykam. Kiedy nie picie staje się czymś oczywistym i jako fundament mojej rzeczywistości dodaje sił do dalszej drogi myślę sobie o tych wszystkich straconych, pijanych latach zadając sobie pytanie czy miałem jakąkolwiek szansę aby tego uniknąć? Za każdym razem pada ta sama odpowiedź: Nie! Kiedy byłem na początku mojej drogi ten wniosek naprawdę mnie smucił. Dziś mogę powiedzieć, że mój alkoholizm zdefiniował mnie od początku dając mi szansę na nowe, lepsze życie. Kiedy uznałem swoją bezsilność wobec alkoholu zrozumiałem, że każda potyczka z flaszką skończy się dla mnie nokautem. Przyszedł w końcu moment kiedy byłem na tyle zmęczony ciągłym obrywaniem na własne życzenie i za własne pieniądze, że postanowiłem coś z tym zrobić. Przełomowy był dla mnie rok 2008 – totalna degrengolada w drugiej jego połowie.
 
Mój upadek na dobre rozpoczął sie w roku 2005 po premierze albumu „N.O.J.A.” Jak bardzo wtedy wciągnęło mnie nocne życie i własny egoizm wiem tylko ja sam. Potem przyszedł album „Szacunek ludzi ulicy”, na którym większość tego upadku zarejestrowałem. Kolejne dwa lata (2006-2008) to nic innego jak kluby, alk, koks i dupy. Mówicie, że to były moje najlepsze czasy? Mam na ten temat trochę inne zdanie. Oprócz braku zajęć (z tymi najlepszymi według wielu płytami „N.O.J.A” i „Szacunek ludzi ulicy” zagrałem najmniej koncertów ever w latach 2005-2006) i pomysłu na dalszy rozwój nadal pijąc podpisałem się pod własnym stylem życia uruchamiając projekt Rychu Peja Solufka. Blisko dwa lata nagrywałem album „Styl Życia G’N.O.J.A.” wydany w grudniu 2008. To była przysłowiowa kropka nad „i” jak to się mówi. Jednocześnie był to powód do rozpoczęcia zmian, głębszej przebudowy na początku jeszcze głównie zawodowo. Uznałem, iż nie ma sensu się nad sobą dalej użalać i obwiniać wszystkich za zastany stan rzeczy. Gdy płyta się ukazała nie potrafiłem się z nią już identyfikować. Odbiorcom na pewno super się słucha o bohaterskim upadku swojego idola – tak znam to, też uwielbiam penerstwo w czystym wdaniu, też od zawsze kibicuje moim hardcore’owym bohaterom zza Oceanu tak jak zawsze uwielbiałem wracać do starych solówek PIHa i jego albumu z Chadą. Ale co innego identyfikować się z rapem i szukać w nich podobieństwa własnego postępowania a co innego niszczyć swoje życie i być w konflikcie z całym światem i sobą włącznie. Antybohater? Buntownik? Zadymiarz? Ideowiec? Wielu z nich zasiliło klub 27 – jak jest to mody wiek nikomu nie muszę chyba tłumaczyć. Moja matka zmarła w wieku 38 lat – byłem tą osobą, która próbowała ją obudzić, myśląc, że zwyczajnie śpi. Zadziwiające, że zawsze kiedy komuś o tym opowiadam mówię to bez większych emocji. Wtedy tam w moim rodzinnym domu we mnie tez coś umarło.
 
Po raz pierwszy dzielę się tym publicznie i nie bez powodu. Choć trenowałem już wtedy judo w klubie sportowym i z miejscową jeżycką patologią obcowałem sporadycznie z oczywistych względów (młody wiek i aspiracje sportowe) – alkohol na dobre zagościł w moim życiu. Piłem go przez blisko 20 lat i nigdy nie było to picie towarzyskie. Styl mojego chlania był praktycznie zawsze piciem nałogowca. Nawet jeśli chciałem ten alkohol włączyć do diety wyłącznie jako element dobrego samopoczucia i życia towarzyskiego – prawda była inna. Teraz po latach z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, iż był lekiem na wszystko. Na troski, smutek, żal, poczucie winny, niską samoocenę – regulowałem nim wszelkie złe ale również dobre nastroje. Na radości, w trasie z kumplami, w klubach z dziewczynami, w hotelach, na chatach, melinach, gdziekolwiek. W marcu 2009 pojawiłem się na pierwszych mityngach AA. nie piłem 3 miesiące. Przyszło lato i był kolejny powód, żeby do tego wrócić – wakacje w ciepłych krajach z darmowym barem. I tak zleciał mi ten rok, kilka wpadek, najebany na koncercie w Chorzowie, to było jeszcze w styczniu i kompletnie załatwiony (zresztą niewielką dawką alkoholu) pod koniec grudnia w Poznaniu. Najwidoczniej jeszcze chciałem się napić. Perspektywa tracenia kolejnych obszarów, które powoli zajmował alkohol była przerażająca. Wcześniej wszystko potrafiłem sobie wytłumaczyć po swojemu. Piję tylko w weekendy. Piję tylko w pracy. Piję, bo inni też piją. Piję, bo nikt mnie nie rozumie. Piję, bo lubię. Piję, bo mam za co. Piję za swoje. Piję, bo nie mam rodziców. Piję, bo świat jest zły. Piję, bo mam urodziny. Piję bo koledze urodziło się dziecko. No to kurwa kiedy w końcu są dni kiedy nie piję? Przyszedł czas kiedy nie miałem już nic na swoje usprawiedliwienie. Chciałem coś w swoim życiu zmienić. Coś osiągnąć. A wciąż balansowałem na granic utraty zdrowia lub życia. Zapalenie błony śluzowej żołądka, podejrzenie zapalenia trzustki, zażywanie sterydów anabolicznych, liczne awantury pod wpływem alkoholu. Aż dziw, że w całej mojej pijackiej karierze tylko raz wylądowałem na Izbie wytrzeźwień. Być może dlatego, ze zatrzymała mnie policja. Z Izby trafiłem do Aresztu na blisko 3 dni. Zarzuty? Jak zwykle pobicie. Mimo, iż była to bójka.
 
Wyrok 1,5 roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem odbycia kary na lat 5. Wtedy najwyższy z możliwych wyroków. To było jedno z ostrzeżeń. Rok 2000. Najgorszy dla mnie okres pod każdym względem. Zdanie ludzi na mój temat od zawsze było podzielone. Co z tego, że zyskiwałem przy bliższym poznaniu, skoro pod wieloma względami dawałem powody bo o mnie źle mówiono. Przesłuchałem płyty. To ten „skurwiel”, „najgorszy”, „pener” etc. Przecież ja sam sobie wystawiłem taką opinię. Mało tego przez wiele lat gloryfikowałem ten styl życia. W 2010 roku oprócz mityngów zapisałem się na terapię dzienną. Terapia polegała na tym, iż grupa ludzi spotykała sie dwa razy w tygodniu na zajęciach z różnymi terapeutami. Pierwszy etap to 6 tygodni. Docelowo dwa lata. Terapię ukończyłem za pierwszym podejściem. Od tamtego czasu tj. od 10 stycznia 2010 kiedy po raz pierwszy przyszedłem na zajęcia na „łazarski narożnik” przestałem pić. Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z terapeutami, ośrodkami zamkniętymi, detoksami etc. Sam zawsze wylizywałem się z ran bez niczyjej pomocy. Tamten dzień pamiętam dość dobrze. To była ważna decyzja. I odpowiedni moment. Od ponad roku byłem w nowym związku z dziewczyną, która od 5 lat jest moją żoną i matką dwójki naszych dzieci. Przez cały ten rok obserwowała moje wzloty i upadki z Zieloną Górą włącznie (paradoksalnie nie piłem tam alkoholu).
 
Dziś wiem jak bardzo się bała czy ten związek przetrwa. Poszedłem do nowej szkoły na zajęcia i poznałem cały zestaw zabezpieczeń przed chorobą. Zmieniałem nawyki i chłonąłem wiedzę. jestem przecież zdolnym uczniem. Dużo w życiu nauczyłem się sam. Niestety jak każdy w terapii bardzo często zacząłem operować terminami typu „głód”, nawrót” etc. Zwykły głód alkoholowy często pojmowałem jako nawrót a gdy miałem prawdziwy nawrót to chciałem umrzeć. Na szczęście ukończyłem też warsztaty z nawrotów choroby. Od tego czasu ich nie mam. Miewam jedynie gorsze dni. Jak się wkurwię to nie idę po flachę tylko nazywam swoje uczucia. Wiem co w danej chwili przeżywam. kiedyś tego nie rozróżniałem. Nie maiłem żadnych szans postępować racjonalnie kiedy wewnątrz buzował emocjonalny koktajl. Pijane myślenie. Pijane życie. Nawet kiedy nie piłem przez dłuższy okres gołym okiem było widoczne, że jestem rozpierdolony neurologicznie. Widać to w wywiadach, jąkam się, powtarzam słowa, szybko nakręcam, reaguję bardzo emocjonalnie, nawet kiedy wchodzę trzeźwy jak niemowlę na taki wywiad. Tak jak u Kuby Wojewódzkiego za pierwszym razem. Wiele osób myślało, że jestem tam naćpany. Nie kochani – to zwykłe emocje, duży program, media etc. I on – mały zagubiony człowiek w skórze ulicznego bohatera. I bez przyjaciółki piersiówki, bo przecież nie należy sie wygłupiać po pijaku przed telewidzami. Jakoś sobie tam poradziłem – „Rychu szacun za pojechanie Wojewódzkiemu!” – to najczęściej stosowane pozdrowienie przez kolejne 2 lata. Ja mu nawet tam nie pojechałem ale utrwaliłem wizerunek pojebanego watażki, który doskonale odnajduje się w dużym, mainstreamowym formacie. Muszę przyznać, że przez długi czas alkohol „pomagał” mi ze stresem towarzyszącym na koncertach.
 
Niestety dla mnie w praktyce oznaczało to że piłem podczas jazdy na koncert, przed koncertem, na próbie, podczas koncertu, po koncercie całą noc i w aucie na drugi dzień w drodze na kolejny koncert lub gdziekolwiek, bo przecież do domu nie chciałem w żaden sposób wracać bo i po co? Znam wiele historii kolegów z branży, z którymi rozumiemy się bez słów, bo nasze przygody są dosłownie bliźniacze. Zwłaszcza, że jakaś część z nich przydarzyła nam się wspólnie. Znam ich walkę, znam ich wzloty i upadki. Na początku to niesamowicie trudne żyć na trzeźwo i radzić sobie ze wszystkim, uczyć się od nowa wszystkiego, zmienić otoczenie, nawyki, higienę życia a wręcz całe życie. I refleksje, ze kiedyś było łatwiej. Wystarczyło się napić i pierdolić wszystko i wszystkich a jutro wszystko jakoś sie ułoży. Nigdy się nie układało. Bardzo długi okres w moim życiu gdy nie piłem miałem taki naczelny trip, że czekałem na coś złego, coś co powinno sie wydarzyć tylko dlatego, że za długo jest dobrze. Nie wydarzało się. Nie było żadnych telefonów, afer, pretensji innych (pisze tu o życiu prywatnym). Z czasem kumple od flaszki zniknęli nawet nie za sprawą mojego odcięcia się – po prostu byli gdzie indziej. Po co siedzieć ze smutasem, który nie pije. W pełni to rozumiem i akceptuję. Gdybym kiedykolwiek miał powrócić do chlania znajdę ich bez problemu. Niektórych znajomości mi naprawdę szkoda ale jesteśmy po drugiej stronie barykady i na ten moment niech tak zostanie.
 
Znam też przypadki kiedy moja trzeźwość zaczęła uwierać tych, którzy czuli, że są troszkę lepsi ode mnie. Kiedy stracili z radaru bardzo widocznego wcześniej najebanego Rycha – nie mogli sie juz z nim porównać. A to może jednak przeszkadzać. Jak on mógł z tego kurwa wyjść? Jakim kurwa prawem? Przecież zawsze był w moich oczach skończony. A teraz to ja mam trochę roboty przed sobą, żeby móc się z nim mierzyć. To chyba taki schemat myślowy grał wtedy niektórym. Jeśli moje zmian w ten sposób weryfikowały różne znajomości niech i tak będzie. Ja nie oceniam i nie udzielam rad. Niech pracują nad sobą, jeśli taka ich wola. Najważniejsze to być po prostu sobą. A to bardzo trudne. Staram się nieść posłanie alkoholikowi, który wciąż jeszcze cierpi. Od zeszłego roku zacząłem prowadzić mityngi AA. Przeżycie równie mocne jak pierwsze koncerty za małolata. Głos się nawet trochę łamał. Nie wiem co by tu jeszcze napisać. Trzeźwość albo inaczej dążenie do niej dało mi niesamowity bonus pod każdym względem. Przez te 8 lat moja tzw. kariera muzyczna niesamowicie się rozwinęła – głównie dlatego, że zadbałem o własną niezależność, stając się coraz bardziej asertywny (brak asertywności to chyba problem większości alkoholików). Mówią regres artystyczny? No niech mówią. Nie będę krzyczał z tego powodu. Progres człowieczeństwa to główny priorytet. Wciąż wierzę, że są ludzie, którzy w pełni rozumieją co się właściwie u mnie wyrabia i podzielają mój punkt widzenia. Te kilka (naście) tysięcy osób, które kupują płyty i te kilka setek ludzi na koncertach, czasem mniej. Osiągnięcia? Piękna i mądra żona, z którą nie zawsze jest nam we wszystkim po drodze, wspierająca w każdym trudnym momencie. Kobieta, z którą dzielę to życie na dobre i złe. To matka moich dzieci.
 
W marcu urodzi się nasz syn. Nie potrafimy wybrać imienia ale wciąż się staramy wypracować kompromis. Problemy? Owszem! Jak w każdej rodzinie. Czasem słyszę: „Rychu przyszyj sobie jaja jak Arthur Shelby i pojedź z kurwami”! Może nie raz bym i chciał. Ale mam swoje życie i jako mąż, ojciec- nie jako artysta czy kimkolwiek według Was kurwa jestem – właśnie wobec mojej rodziny mam obowiązek zapewnić im poczucie bezpieczeństwa. Coś czego sam nigdy nie miałem. Są dni kiedy jestem emocjonalnym robotem i wiem, ze to nienormalne ale znoszę to z pokorą, bo niektórych rzeczy juz nie zmienię. Jako osoba chora mógłbym jechać na tym koniku i robić z siebie bidulka ale to zwyczajnie pierdolę. Święty nigdy nie byłem i już nim nie zostanę – ale wiem, ze nawet największa kanalia może być wspaniałym ojcem i mężem. Samoocena jak na dziś jest w normie, więc nie ma szans by cokolwiek zaburzało moją pogodę ducha. Realne życie daje mi tyle możliwości jak nigdy dotąd. Nie wiem ile będę żył jako człowiek, raper, wyrobnik, ktokolwiek. Wiem, że chcę resztę życia przeżyć trzeźwy.
 
Dzisiaj nie piję i po tych kilku latach zaczynam coraz lepiej oceniać różne sytuacje. Nie boje się żyć, nie mam wyrzutów sumienia, nie boję się popełniać błędów. Potrafię być szczery, potrafię powiedzieć nie. Przestałem być patologicznym kłamcą i człowiekiem niegodnym zaufania. Z każdym dniem coraz mniej skupiam sie na innych za to więcej na sobie i najbliższych. Jeśli kogoś nie lubię, lub zwyczajnie nie trawię to nie przeglądam tego czym się aktualnie zajmuje. Ten czas staram się przeznaczyć na coś pożytecznego. Zbyt wiele mojego czasu roztrwoniłem na darmo. Nie będę pisał o tym ile zdobyłem złotych i platynowych płyt, ile zagrałem koncertów w ciągu tych 8 lat. Napisze jedynie, że pod każdym względem były to najlepsze lata mojego życia. Po raz pierwszy naprawdę przeżyłem „7 lat tłustych” i nie myślę tu o pieniądzach. Pieniądze też są ważne w życiu. Również w moim. Przez wiele lat alkohol napędzał moje działania zawodowe ale nigdy nie poniosłem w związku z tym większych strat finansowych (pomijając wydanie bajońskich sum na „styl życia gnoja”). Straty jakich za to przez alkohol doznałem – niektóre z nich dziś opisałem. Ale to naprawdę szczątkowa wiedza, którą się dziś z Wami dzielę. Mam świadomość, że ludzie za mną idą – coraz więcej ludzi, z którymi przebywam lub utrzymuje kontakt informuje mnie o swoich sukcesach w nie piciu. Bardzo sie cieszę i szanuję takie wybory. W żadnym razie nie uważam się za ojca ich małych sukcesów. Każdy sam zapracował na własny komfort i jakość życia. Bo to w głównej mierze my decydujemy jak może to życie wyglądać nawet, jeśli nie na wszystko mamy wpływ. Jeśli coś jest do zmiany – to zmień. Wiem, co to strach przed nieznanym, samotność i poczucie wewnętrznej pustki. Jednak mówię Wam – nie ma sie co łamać.
 
„Może być wiele spraw smutnych, niedobrych i nieprzyjemnych ale jedyną rzeczą oznaczającą koniec świata – jest koniec świata”. Trzymam się od lat tej maksymy. kiedyś było to pewnie „Coco Jambo i do przodu”:) Jeszcze jedna refleksja. Bodajże 2-3 lata temu przypomniałem sobie, iż pierwsze mityngi AA zaliczyłem w roku 1996 mając zaledwie 20 lat. tyle tylko, że moja obecność spowodowana była tym, iż bardzo chciałem zmienić kategorię wojskową z A na przynajmniej D. Finalnie dostałem E, bo trochę przyświrowałem jeszcze w Poradni piętro wyżej. Przypomniałem sobie tamte mityngi. Już wtedy jako 20 letni chłopak miałem refleksje – „dlaczego wypowiedzi innych mają tyle wspólnego z moim życiem?”. Niestety dla mnie na tym refleksje się skończyły. Nic za tym nie poszło. Gdybym wtedy zdał sobie sprawę z tego, że jestem uzależniony od alkoholu być może dziś byłbym zupełnie kimś innym. Być może nie było by Rycha Peji. Ale z całą pewnością doświadczyłbym mniej zła, które towarzyszyło mi przez następne 13 lat. Czasu juz nie cofnę. Dziś rozpocząłem 9 rok mojej drogi. A w przyszły wtorek będę obchodził tę moją kolejną rocznicę wśród trzeźwych przyjaciół. Taki jest plan. Pozdrawiam. Rychu.
 


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

News

Wielka głowa Maty przy Pałacu Kultury w Warszawie

Wiemy, o co chodzi.

Opublikowany

 

mata głowa

Przy Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie powstaje monumentalna głowa Maty z czerwonymi włosami. Ma to związek ze Spotify Wrapped 2025.

W 2025 roku najczęściej słuchanym artystą w Polsce był Mata. W związku z tym w centrum Warszawy powstaje wielka rzeźba głowy rapera. W czwartek wieczorem robotnicy ustawiali monument przy pomocy rusztowania.

mata głowa pomnik w warszawie

Wielka głowa Maty ma uwydatnić to, kto rządzi obecnie w polskiej muzyce. Krytykancie mogą zaś stwierdzić po fryzurze rapera, że to Michał Wiśniewski sceny hip-hopowej.

Poniżej wideo:


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

News

Słoń kupił psa. Właściciel hodowli okazał się fanem rapera

Poznaniak to wielki miłośnik zwierząt.

Opublikowany

 

Przez

słoń pies

Po tym tytule algorytmy wyszukiwarek zgłupieją, ale fakt jest faktem i i należy go odnotować – Słoń kupił psa – Rottweilera.

Z relacji poznańskiego rapera wiemy, że jest on wielkim miłośnikiem psów i kotów, których ma po kilka w swoim domu. Teraz Słoń został także właścicielem małego Salvatore’a z hodowli „Wolf’s Army”.

– Dziś do swojego domku wyjechał SALVATORE Wolf’s Army, synuś VULKANA i FIFI. Życzę Ci maluszku dużo zdrówka i najlepszego życia, abyś dał wiele radości w swojej nowej rodzinie – napisał gospodarz hodowli, który okazał się być fanem rapera.

– To dość dziwne uczucie, kiedy po psa przyjeżdża człowiek tworzący moje playlisty na YouTube. W każdym razie maluch się nasłuchał głosu swojego nowego taty w ramach socjalu – dodał.

Na dniach ukaże się nasza rozmowa z raperem, którą niedawno przeprowadziliśmy.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

News

3 kraje wycofują się z Eurowizji z powodu Izraela. Co z Polską?

Kolejne państwa również są bliskie bojkotu.

Opublikowany

 

fot. Corinne Cumming / EBU/ Materiały prasowe

Hiszpania, Irlandia i Holandia wypadają z Eurowizji 2026 po tym, jak EBU otworzyła drzwi dla Izraela. Kilka kolejnych państw grozi tym samym.

Decyzja zapadła podczas czwartkowego zebrania Europejskiej Unii Nadawców w Genewie. EBU uznała, że nie będzie żadnego głosowania w sprawie dopuszczenia Izraela, co automatycznie daje temu krajowi zielone światło na występ w Wiedniu w 2026 roku.

Hiszpański nadawca publiczny nie czekał długo. RTVE opublikowało komunikat o wyjściu z konkursu, podkreślając:

– RTVE ogłosiło wycofanie się Hiszpanii z konkursu Eurowizji po głosowaniu, które odbyło się podczas 95. walnego zgromadzenia EBU w Genewie.

Rząd w Madrycie od miesięcy ostro krytykuje działania izraelskiego wojska w Strefie Gazy, podobnie jak znacząca część hiszpańskiej opinii publicznej.

Reuters podał, że do Hiszpanii dołączają Irlandia oraz Holandia. Oba kraje uznały, że nie zamierzają firmować decyzji EBU, która ignoruje protesty związane z konfliktem w Gazie.

Jeszcze zanim zapadła czwartkowa decyzja, Słowenia i Islandia dawały sygnały, że również mogą odpuścić Eurowizję, jeśli Izrael pojawi się na liście uczestników.

W Polsce sytuacja wygląda inaczej. Telewizja Polska już w listopadzie potwierdziła udział w konkursie i zapowiedziała, że nazwisko reprezentanta poznamy w połowie lutego.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

News

„Kanapki z hajsem” – Dorota Masłowska i absurdalne oskarżenia o kradzież

Była reprezentantka SBM Label twierdzi, że to ona wymyśliła tę frazę.

Opublikowany

 

Przez

dorota maslowska

Dorota Masłowska, była zawodniczka SBM Label oskarżyła 25-letnią wokalistkę, że ukradła jej frazę „Kanapki z hajsem”, bo to ona ją wymyśliła. A tak naprawdę za tym tekstem stoi Kaz Bałagane.

Krótko po debiucie muzycznym Heli, szerzej kojarzonej jako Helena Englert, w sieci zrobiło się głośno. 25-latka wrzuciła numer „Pani domu” i w tekście rzuciła mocne hasło o tym, że prawdziwa pani domu robi „kanapki z hajsem”.

Nie wszystkim się to spodobało. Dorota Masłowska, autorka projektu Mister D i płyty „Społeczeństwo jest niemiłe” z 2014 roku, uznała, że ten fragment to jej własna fraza. Pisarka zażądała natychmiastowego usunięcia jej słów z utworu „Pani domu”.

Dorota Masłowska oskarża o kradzież

Oficjalne oświadczenie Mister D:

– HALO ŻĄDAM NATYCHMIASTOWEGO USUNIĘCIA MOJEJ FRAZY Z UTWORU „Pani domu” Helena Englert. Nie wiem, jak to zrobicie, chyba musicie cofnąć czas. Ale chcę by było jasne: to jest ordynarna kradzież. *”kanapki z hajsem” były błyskotliwe 10lat temu. Albo wcale. Jednak to ja je zrobiłam. Specyfika tego co piszę jest taka, że te różne frazy stosunkowo często trafiają do obiegu języka potocznego i artystycznego. Najczęściej jestem szczęśliwa i dumna, gdy młode artystki i artyści przetwarzają dalej moją sztukę swoją wyobraźnią. Niestety w tym wypadku tak nie jest. Już taka bida, że trzeba brać czyjeś i podawać jako swoje? – napisała Masłowska.

Hela odpowiada

Pani Doroto,

Przede wszystkim pragnę zaznaczyć, że pałam do Pani ogromnym szacunkiem. W związku z czym, żadne działanie z mojej strony nie ma prawa być wymierzone przeciwko Pani. Na celu miałam – proszę wybaczyć patetyzm – oddanie Pani hołdu. Byłam przekonana, że jako (o ile dobrze rozumiem Pani twórczość) fanka pastiszu, obrazoburczości i polskiego absurdu zrozumie to Pani.

Czerpanie z tego co kultowe i kulturotwórcze jest, moim zdaniem, nieodzowną częścią powstawania sztuki. Sztuki zaprzyjaźnionej z tym co wielkie, z tym co nadaje kolejny poziom interpretacyjny dla co poniektórych, bardziej obytych odbiorców. To ją wzbogaca, czyni nie tylko zabawną ale też świadomą, może nawet mądrą.

Niemniej, nie śmiałabym przypisywać sobie cudzych dokonań. Nie po to, to wszystko. Dlatego, jak mogła Pani zauważyć – przy każdej, czy to zdalnej czy też tete a tet sposobności – nagminnie zaznaczam, że to Pani jest matką popkulturowego sukcesu, funkcjonującej uprzednio w popkulturze frazy, o którą wszystko się rozchodzi. Nie pragnę Pani tego odbierać. Nie twierdzę, że jestem tą pierwszą. To miało być DLA Pani, nie przeciwko niej.

Przesyłam wiele miłości i życzliwości. Jest mi niezmiernie miło – bez względu na okoliczności – że mogłam do Pani napisać.

Helena

Frazy „Kanapki z hajsem używali” wcześniej Kaz Bałagane i Belmondo

Management Heli wystosował tez oficjalny komunikat do mediów:

– Mój utwór „Pani Domu” jest świadomym odniesieniem i hołdem dla Artystki, którą zawsze podziwiałam i szanowałam. Nie ukradłam „kanapek z hajsem”. Pisałam o tym w notce prasowej wypuszczonej przez moją wytwórnię, czyli Universal Music Polska. Fraza „Kanapki z hajsem” nie jest niczyją własnością. Już wcześniej używali jej inni, powszechnie szanowani (również przeze mnie) twórcy: Kaz Bałagane i Belmondo, a „money sandwich” od lat funkcjonuje w popkulturze. Zostawiając na chwilę merytorykę – włożyłam ogrom serca w mój debiut i jest mi po prostu po ludzku przykro, że jestem zmuszona go teraz bronić przed kimś, kogo tak bardzo szanuję.

Kto ukradł?

Wygląda na to, że pani Dorota Masłowska wpadła we własne sidła. W styczniu 2014 roku Kaz Bałagane i Belmondo wypuścili oficjalnie album „Sos, ciuchy i Borciuchy”, na którym pojawił się numer „Ayn Rand” (pierwsza publikacja rok 2013) z frazą „kanapka hajsu”. Dorota Masłowska numer „Hajs” z tą sama frazą umieściła na płycie „Społeczeństwo jest niemiłe” z lutego 2014, a wspomniany singiel ukazał się w marcu tego samego roku.

Wychodzi więc na to, że to Mister D zaczerpnęła jako pierwsza inspirację od Kazka.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

News

Kazik w szpitalu. „Trafił na OIOM”

„Sprawa jest poważniejsza. Mówią coś o sepsie”.

Opublikowany

 

Przez

kazik staszewski

Kazik Staszewski po komplikacjach pooperacyjnych trafił do szpitala.

W czwartek pojawiły się doniesienia o nagłym pogorszeniu zdrowia Kazika. Muzyk sam ujawnił, że problemy wynikają z nieudanej procedury związanej z usunięciem wyrostka. Jak przekazał, konsekwencje tamtego zabiegu doprowadziły do ponownej hospitalizacji, a lekarze rozważają kolejny zabieg chirurgiczny.

– Źle wykonano mi zabieg usunięcie wyrostka. Zostawili jakiś farfocel na końcu. Leżę na Oiomie w szpitalu na Teneterce z rozpoznaniem Ropowicy. Zostaję zatrzymany w szpitalu na Sorze. Sprawa jest poważniejsza. Mówią coś o sepsie. Ten ból czułem już w Łodzi. Było źle już wtedy, ale trzeba było zakończyć. Próbowałem ratować się jak mogłem, a gówno mogłem. Wygląda , że koncerty teneryfskie za zakończą obu tras. Wolę żyć. Pozdrwawiam. To znaczy nie zakończą – napisał muzyk.

Oświadczenie Kultu

Przed chwilą pojawiło się również oświadczenie zespołu Kult:

– Dwie godziny temu wylądowaliśmy na Teneryfie. Na miejscu zastała nas wiadomość o tym, że Kazik trafił do szpitala. Jego stan jest poważny, choć stabilny, i w tej chwili przebywa na OIOM-ie.

Jesteśmy głęboko zatroskani o jego zdrowie i z całego serca wierzymy, że Kazo szybko wróci do pełni sił. Niestety, jego udział w dwóch, najbliższych koncertach jest niemożliwy.
Mając na uwadze plany i zaangażowanie blisko dwóch tysięcy osób, które poświęciły swój czas i pieniądze, żeby być tu teraz z nami, postanowiliśmy podjąć wyzwanie i zagrać jutro normalny, pełny koncert – choć bez naszego lidera.

Nad koncertem akustycznym wciąż myślimy. Bardzo liczymy na Waszą obecność i dobrą energię. Wierzymy, że może to być wyjątkowy, poruszający wieczór – również dla Kazika, który bardzo potrzebuje teraz naszego i Waszego wsparcia.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2025.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: