Sprawdź nas też tutaj

News

Peja rzucił alkohol 10 lat temu. „Chciano nas spisać na straty”

Raper obchodzi wyjątkową rocznicę.

Opublikowany

 

peja raper
fot. IG/pejaslumsattack

Tradycyjnie, jak co roku Peja podzielił się swoimi przemyśleniami na temat uzależnienia od alkoholu. Dzisiejsza rocznica jest wyjątkowa, bo raper nie pije już od 10 lat.

Poniżej pełna wypowiedź Rycha na ten temat:

„Szczerze to nie wiem jak zacząć. Może zacznę od refleksji na temat trzeźwienia. Od dłuższego czasu utrwalam słowa zasłyszane od przyjaciół, że trzeźwienie zaczyna się w 6-7 roku abstynencji. Nie piszę o tym bez powodu. W końcu pierwszy publiczny wpis o mojej drodze ku trzeźwości popełniłem obchodząc 6 rocznicę. Przypadek? Na pewno byłem tym nieco zaskoczony. Na pewno kupiłem te słowa jako pewnik, że idzie lepsze. Że zmiany jakie zachodzą są zauważalne nie tylko w oczach ludzi, z którymi dzielę się swoim doświadczeniem. Sam te zmiany zaczynam powoli dostrzegać. Mimo popełnianych błędów, całej gamy wad, prób sprawowania kontroli (nadal!) nad rzeczami na, które nie mam wpływu ale również świadomości własnych braków staram się być szczęśliwy. Bo jak wiemy szczęśliwym się bywa a nie jest cały czas. Tego akurat nie rozumiałem gdy piłem. Rozpaczliwie szukałem szczęścia w zmianie nastroju, który z założenia miał się poprawić na lepsze. I wiecie co? Z tym byciem szczęśliwym całkiem nieźle mi idzie. Czasem się zastanawiam czy gdybym wcześniej ustalił właściwą hierarchię priorytetów uniknąłbym pewnych błędów, złych decyzji, nieszczęść i fatalnej kondycji w sferze mentalnej? Otóż nie. Z jednej prostej przyczyny. W czasie gdy piłem nie mogło być o tym mowy. To picie było naczelnym priorytetem. Ubrane w ładne słowa staczanie się pod płaszczykiem niewinnej zabawy i dalekosiężne plany, z których wytwarzała się nerwówka gdy po jako takim ogarnięciu się próbowałem wdrożyć plan ratunkowy by uniknąć kolejnych porażek w życiu zarówno osobistym jak i zawodowym.

Plany były zawsze pierwszorzędne. Wykonanie jednak bardzo freestylowe. Stwórca musiał mieć niezły ubaw. Spytacie zapewne – na chuj to biczowanie się? Było minęło. Może minęło ale pamięć pozostała. Zapewne nie zdaję sobie sprawy ilu ludzi ma ze mną jakieś wspomnienia z tamtego okresu. Nie zawsze dobre. Być może słuszne. Być może krzywdzące. Dobrze pamiętam jak trudno zachować obiektywizm. Również mnie. Pisząc te słowa niewiele się zastanawiam. Trochę tak jakbym spisywał własne myśli. W końcu nie wiedziałem od czego zacząć. Chwilę mi zajęło zanim cokolwiek napisałem. Ale to dobrze. Piszę swobodnie bez zbędnej analizy i strachu przed oceną. To moja opowieść, w której postawiłem na szczerość. No bo jak inaczej? Nie zawsze taki byłem. Czasem myślałem, że jestem. Często bywałem szczery aż nadto. Czasem myślę, że jest to moja nadrzędna wada a nie zaleta. Nadal staram się odpowiadać szczerze. Nawet, jeśli miałoby mi to zaszkodzić. Mogę się zmieniać na wielu płaszczyznach. Pewnych rzeczy się nie da. Najważniejsze aby wiedzieć gdzie granica między szczerością a naiwnością. Bo jak mówi Desiderata: „…Świat pełen jest oszustwa…”. Wracając do pytania o hierarchię wartości, priorytetów – czy, jeśli zatem postawiłem na przebudowę, szczere pragnienie zaprzestania picia, rozwój duchowy, wyznawanie zasad opartych na szacunku i zaufaniu mam szansę na bycie szczęśliwym? No jasne! Czy mam szansę by uniknąć wszystkich błędów i przykrych konsekwencji wynikających z ich popełnienia? Czy uniknę dyskomfortu wynikającego z konfliktu z drugim człowiekiem, lub spowodowanym wewnętrznym napięciem (ach te wytłumaczenia!) następstw złych decyzji? Otóż nie! Nie picie w oparciu o program AA i postępowanie według przyjętych powszechnie norm nie jest w stanie mnie przed tym uchronić. Po pierwsze jestem człowiekiem a nie wyśmienicie zaprogramowaną maszyną, która w oczywisty sposób zlikwiduje każdy błąd uprzednio wcześnie rozpoznając zagrożenie. Po drugie jestem alkoholikiem. Ile czasu musi jeszcze upłynąć zanim nauczę się rozpoznawać co właściwe a co nie? Jak postępować z ludźmi? Jak okazać wyrozumienie, empatię? Jak nie angażować się w spory? Nie oceniać? Oczywiście dysponuje tym wszystkim na co dzień ale czy zawsze z tego korzystam? Mógłbym oczywiście napisać, że ludzie, których nie dotknęło uzależnienie postępują podobnie. I że każdy ma prawo do błędów, gniewu i różnych słabostek. Ale mówię o sobie – Ryszardzie alkoholiku. Nie o całym świecie. Bez wymówek i usprawiedliwień. Po trzecie również i ja od dłuższego czasu wyznaję zasadę, że wszystko jest po coś. Nie wiem czy obstawałbym przy tym w obliczu wielkiego nieszczęścia jak choroba lub śmierć najbliższych – bo choć i ten element przerobiłem lata temu nie chciałbym ponownie zostać wystawiony na próbę. Dlatego zdaję sobie sprawę, iż są ludzie, którzy nie zgodzą się z tym, że wszystko jest po coś. Jednak dla mnie to dobra metoda na godzenie się z tym, że nie mam na coś wpływu pomimo, iż na początku jest tak trudno to zaakceptować.

Utrata przyjaciela, zerwanie zaręczyn, rozwód, śmierć najbliższych, niepowodzenia zawodowe, niesprawiedliwa ocena, utrata zdrowia (mój alkoholizm) – nie myślcie, że czasem do tego nie wracam. Nie zawsze przechodzę nad tym stwierdzając – że wszystko to wydarzyło się po coś. Czasem myślę, co by się stało gdy przyjdzie o jedno coś za dużo. Czy znajdę na tyle siły, by zaakceptować zastaną rzeczywistość i uznać bezsilność wobec tej sytuacji, wobec rzeczy, które bezpośrednio uderzają w moje poczucie bezpieczeństwa? Czy będę pamiętał o mojej bezsilności wobec alkoholu, o której mówi pierwszy krok? Nie na wszystko mam odpowiedź ale napiszę, że robię wszystko aby w razie zdarzeń skrajnie kryzysowych czerpać z siły duchowej jakkolwiek dziwnie dla niektórych to zabrzmi (choć kiedy piłem nagrałem utwór „Duchowo mocny” – jednak znaczenie tych słów zinterpretowałbym dziś zupełnie inaczej), którą zyskuję przez uczestnictwo w mityngach AA. To właśnie ta siła jest dla mnie codzienną tarczą dla rzeczy, zdarzeń uczuć i ludzi, z którymi nie jest mi po drodze. Wiem również, że dzięki grupie nigdy nie zostanę sam. Powiem więcej. Nigdy w całym moim pokręconym życiu nie miałem przy sobie tylu oddanych, szczerych i wspaniałych osobowości jak na mityngowej sali. Dziękuję Wam za szczerość i odwagę z jaką stawiacie czoła rzeczywistości na trzeźwo. Dziękuję Wam za Wasze świadectwo i doświadczenie, którym dzielicie się ze mną na każdym spotkaniu. Dla wielu z nas grupa jest jak rodzina. Nikt inny nie zrozumie mnie lepiej niż drugi trzeźwiejący alkoholik. Ta rodzina chroni moje życie i dba o mnie. Wysłucha z szacunkiem, dopuści do głosu. Nie generuje konfliktów. Nie komentuje i nie ocenia. Ta rodzina to skarbnica wiedzy na temat prawdziwego życia. Cieszę się, że ta rodzina się powiększa. Cieszę się, że dzięki Wam mój własny dom jest coraz częściej bardziej uporządkowany. Że ubiegły rok był również naprawdę dobry a moje relacje z najbliższymi nie uległy pogorszeniu. Wręcz przeciwnie. I choć nadal jestem zdania, że na nic nie starcza mi czasu, że nie realizuje wszystkiego co sobie wymyśliłem, staram się być jak najlepszym mężem i tatą. Swoją pracę również tę zawodową wykonuję solidnie dając zawsze maksimum możliwości. Kiedy wychodzi moja niekonsekwencja nie zwalam winy na innych, nie tłumaczę się dyspozycją dnia. Wiem co zawalam i z czym mam problemy.

Wiem jak wiele jest do zrobienia i jaka to orka. Ode mnie zależy czy będzie przyjemna czy kojarzona z nieprzyjemnymi korepetycjami, których zresztą za małolata nigdy nie miałem. Nie mi oceniać jak spełniam się w tych wszystkich funkcjach. Cieszę się z możliwości prowadzenia mityngów i sukcesów grupy w postaci każdej rocznicy. Bo każda kolejna rocznica to święto całej grupy. Cieszę się z życia jakie prowadzę i jakie poznałem dzięki nie piciu. Cieszę się każdym dniem na trzeźwo pamiętając, że nawet najgorszy z przeżytych na trzeźwo dni jest niczym w porównaniu z tym kiedy zdecydowałbym sie wrócić do życia z alkoholem. Alkoholem, który dziś nie stanowi dla mnie problemu. Którego nie zauważam, bo przestałem się na nim koncentrować skupiając swoją uwagę na rzeczach znaczących. Pamiętam jednak o jego niszczycielskiej mocy mając przed nim respekt. Nie to żebym się bał – nie uciekam z monopolowego na widok szkła, nie wychodzę z restauracji gdzie wszyscy piją. To stan, którego nie zmienię. Na który nie mam wpływu. To ja codziennie uczę się żyć na świecie gdzie alkohol występuje wszędzie i dosłownie nagminnie. Czym byłoby nie picie i bycie nieszczęśliwym z tego powodu? Czym byłoby życie pozbawione radości, którą w sobie mam również z tego powodu iż nie piję? Jaki miałby sens rozwód z flaszką gdyby moje życie sensu było pozbawione? Jak trudne jest dla alkoholika pogodzenie się z faktem, że zrywa z alkoholem kategorycznie i nieodwołalnie? Jak trudny do przerobienia jest żal po stracie najważniejszej rzeczy w świecie alkoholika? Jak trudne jest poruszanie się w nowej, trzeźwej rzeczywistości bez podpórek, złudnego poczucia szczęścia i możliwości natychmiastowego regulowania nastroju? Jak trudno nauczyć się odmawiać nie tylko alkoholu? Jak trudno zadbać o asertywność? Poczucie własnego szczęścia? Własnej wartości? Jak trudno alkoholikowi odbudować własne niezakłamane ja? Jak trudno odbudować swoje człowieczeństwo? Jak trudno wziąć odpowiedzialność za własne życie? Za bezpieczeństwo innych? Jak trudno zauważyć więcej niż czubek własnego nosa? Jak trudno przestać tylko gadać a zacząć słuchać? Jak trudno nie przerywać dając dojść do głosu swojemu kolosalnemu ego? Jak trudno przyznać się do popełnionych błędów, świństw i łajdactw? Jak trudno uznać swą bezsilność wobec potęgi alkoholu? Jak trudno uznać swój własny alkoholizm, na który każdy z pijących sam zapracował przez wszystkie te lata? Cieszę się, że na wszystkie te pytania znajduje odpowiedzi uczęszczając na mityngi.

Wiem też jak postępować by ustrzec się wielu błędów podczas wędrówki na wyboistej drodze ku trzeźwości. Stanu, którego nigdy nie osiągnę. Żaden staż nie predysponuje mnie do takiego stwierdzenia. Staż może jedynie mnie nieco przybliżyć. Wiem, że nigdy nie wytrzeźwieję. Nie da się. A może tu nie chodzi o cel tylko o drogę? Moja grupa nazywa się Qvo Vadis. Przypadek? Dziś mogę powiedzieć, że dokładnie wiem dokąd zmierzam. Zmierzam na kolejny mityng bez górnolotnych opisów jaki to jestem wspaniały. Wielu z Was mogło mnie zakodować jako chama i mendę. Liczę, że są również tacy, którzy mają o mnie inne zdanie. Mieli mnie okazję poznać. Nie istotne czy w starym czy w jak to nazywam nowym życiu. Każdy z nich ma swój odbiór, punkt widzenia – podobnie jak ja. Jestem alkoholikiem i jeszcze przez długi czas będę mówił o sobie niekoniecznie w pochlebny sposób. Nie liczę na oklaski, na to, że ktoś mi wybaczy moje uczynki, że ktoś wystawi mi pomnik. Nie mam oczekiwań. Bardzo trudno ich nie mieć. Zwłaszcza w mojej pracy zawodowej. Kiedyś zażartowałem, że program AA pozbawi mnie pracy:) Szołbiz również ten rapowy to droga po trupach. Na mityngach uczę się jak głownie jak być przyzwoitym człowiekiem. Dlatego cieszą wieloletnie relacje z tymi, którzy od samego początku darzyli mnie prawdziwym szacunkiem. Zawsze możecie na mnie liczyć. Na pewno na początku mojej drogi nie miałem wielkich oczekiwań w związku z nie piciem i samej chęci zaprzestania. Myślę, wszystkie te rzeczy, które są po coś musiały się przydarzyć bym w końcu doznał jakiegoś przebudzenia i zaczął działać. Walka o zmianę. Pisałem Wam kiedyś o moim pierwszym roku w AA. Ale właśnie w tym pierwszym roku zaznajomiłem się z tematem. Zapicia nie były już niczym innym jak kluczem do zrozumienia, że nie ma dla mnie drogi powrotu do kontrolowanego picia, które nie wpływa na całokształt mojej egzystencji. Zapisałem się na terapię.

Poniedziałek 11 stycznia tuż obok mojej sali mityngowej. Wszystko kompleksowo w jednym miejscu:) Od Świąt Bożego Narodzenia nie piłem, bo wyszła przeginka i oczywiście moralniak. Sylwester na trzeźwo to była wtedy jakaś rzeźnia. Tym bardziej, że towarzystwo przychodziło do mnie a ja osobiście kupowałem alkohol na ten bal. To był mój pierwszy trzeźwy Sylwester od 21 lat. Odbiłem to sobie na pierwszych styczniowych koncertach. Najpierw 8 w Piotrkowie Trybunalskim i delikatna poprawka na WOŚP-ie w Gliwicach dnia następnego. Ostatni kieliszek w moim starym życiu wychylił ze mną DVJ. Rink. Wiedziałem gdzie idę w poniedziałek i naszła mnie taka myśl: „A więc tak wygląda pożegnanie z wódą…” Kurwa naprawdę tak pomyślałem. I coś w tym musiało być skoro wódki zostało sporo i poszliśmy grzecznie spać. Standardowo bolał mnie żołądek. A umysł pijaka paradoksalnie powiedział: „Rychu olej tę flachę kładź się do łóżka”. W domu czekała Paulina. Czy zaświtało poczucie odpowiedzialności? Czy to zwykła sztuczka by po powrocie wyglądać jak nowy? Chyba jednak mi zależało. Przecież w niedzielę światełko do nieba. Zdarzyło mi się w życiu wystawić kilka dziewczyn do wiatru. Jaki miałby sens powielać schemat z kolejną dziewczyną? Dziewczyną, która była przy mnie podczas mojego pierwszego roku w kratkę w AA. Naszego pierwszego roku związku. Dziewczyną, która zdążyła poznać niezrozumiałe dla niej zależności, z których pomogła mi się wyplątać. Dziewczyną, dla której chciałem się zaangażować w poważny związek nie będąc do końca poważnym, chociaż bardzo dobrze odgrywałem rolę gentlemana kompletnego. Kiedy ją poznałem mój narkotykowy epizod dobiegał właśnie końca. Kiedy zaczęliśmy się spotykać moja karta sim ze spisem wszystkich kaskaderek wylądowała w kiblu. Po 3 miesiącach związku przyszedł czas na AA. Muszę przyznać, że trafiłem na bardzo rozsądną dziewczynę. Tylko taka mogła nic nie narzucając pomóc mi wykonać pierwszy ruch. Bez presji, pretensji. Z ukrytym żalem i smutkiem za te pare incydentów z 2009. Dla mnie to kilka incydentów dla niej zwyczajne przegięcie dupy. Myślę, że bardzo się bała. Zaangażowana na tyle, że była gotowa inwestować w ten związek kolejne miesiące. W dodatku zmierzając w nieznane. Tego 10 stycznia w niedzielę wymyśliłem sobie powrót ze Śląska przez Częstochowę. Każdy nowy dzień to kolejny genialny plan jak to się mówi.

Jeśli Częstochowa to Jasna Góra. Od rana padał śnieg. Wielkie zdające się być najcięższymi na świecie płatami. Po co jechałem na Jasną Górę? Nie wiem. Czy pamiętam siebie, który był tam 5 lat wcześniej? Pamiętam. Czy pamiętam swoje zachowanie. Oczywiście, że pamiętam. Czy podzielę się tym z Wami? Ni chuja. Czy odczuwam ciarki żenady. Trochę tak. Czy opowiem o tym kiedyś na grupie? Sam nie wiem. Śnieżyca tak nas załatwiła, że dojechałem do domu po Światełku do Nieba. Trzeźwy. Jeśli pierwszy trzeźwy dzień mojego życia zaczynam od pobytu w świętym miejscu to na czym skończę? Możliwe, że nie na Powązkach – pomyślałem parafrazując Ola i Frantza. Od tego czasu minęło równo 10 lat. 3650 dni. Ile to kwartałów? 40. Ile tygodni? 520. Od dawna rytm rocznic wyznaczają również styczniowe urodziny Lili. Wtedy rocznice obchodzi też mój człowiek Mieciu. I też będzie to 10 lat bez alko. I pomyśleć, że chciano nas spisać na straty. A może sami tego chcieliśmy? W najbliższą niedzielę jest Światełko do Nieba. Mam nadzieję, że obejrzę je w towarzystwie żony i dzieci. Należy się. A jeśli moja druga rodzina z Qvo Vadisu zechce wybrać się na koncert w ramach WOŚP w Suchym Lesie to serdecznie zapraszam. Zapraszam oczywiście wszystkich chętnych!

Moją 10 rocznicę drogi ku trzeźwości wyprawiam na grupie Qvo Vadis 21 stycznia. Pogody Ducha Kochani! Rychu AA”.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

News

50 Cent o Diddym: „Ekspresowo się postarzał”

„Wygląda jak szop pracz”.

Opublikowany

 

diddy więzienie postarzał się

50 Cent znów uderza w Diddy’ego, komentując jego wygląd po aresztowaniu i pierwszych wizytach w sądzie.

W rozmowie z Us Weekly Curtis raper wrócił do momentu, w którym po raz pierwszy zobaczył materiały z udziałem Seana Combsa po zatrzymaniu. Jak przyznał, najbardziej zapadły mu w pamięć szkice z sali sądowej.

– Postarzał się w ekspresowym tempie – stwierdził. – Poszedł do więzienia, włosy miał kruczoczarne jak moje. A następnego dnia wyglądał już kompletnie inaczej. Widziałem tylko te rysunki z sali sądowej. Jak go narysowali, wyglądał jak szop pracz. Pomyślałem wtedy: kiedy to się stało? – dodał.

Wypowiedź padła przy okazji rozmowy o serialu dokumentalnym Netflixa „Sean Combs: The Reckoning”, którego 50 Cent jest producentem wykonawczym. Produkcja skupia się na narastającej liczbie oskarżeń oraz problemach prawnych twórcy Bad Boy Records. Choć temat jest poważny, Jackson nie odmówił sobie kolejnej publicznej szpileczki wbitej w wieloletniego rywala.

@usweekly 50 Cent gives his reaction to Diddy's shocking transformation from the courtroom to prison in an exclusive Us Weekly #coverstory ♬ original sound – Us Weekly

Raper odniósł się również do krążących spekulacji wokół samego dokumentu. Wspomniał między innymi o osobach z branży, które jego zdaniem powinny się w nim pojawić, oraz o pogłoskach dotyczących potencjalnego udziału członków rodziny Diddy’ego. Podkreślił też, jak szerokie konsekwencje dla całego środowiska mają obecne zarzuty wobec Combsa.

Jednym z najbardziej kontrowersyjnych wątków „The Reckoning” okazało się użycie niepublikowanych wcześniej nagrań z udziałem Diddy’ego. Do sprawy odniósł się jego wieloletni osobisty operator Michael Oberlies w rozmowie z Rolling Stone.

– Przez ponad dwa lata pracowaliśmy nad projektem poświęconym Diddy’emu. Materiały, o których mowa, nie zostały udostępnione przeze mnie ani przez nikogo upoważnionego do zarządzania archiwum Seana Combsa. Zrobiła to osoba trzecia, która zastępowała mnie przez trzy dni, gdy byłem poza stanem.

Oberlies zaznaczył również, że sytuacja nie miała związku z żadnym sporem kontraktowym, a wykorzystanie nagrań określił wprost jako „nieetyczne i nie do zaakceptowania”.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

News

French Montana i Max B wydają płytę, której tytułem nawiązują do Donalda Trumpa

Max B niedawno opuścił więzienie po 16 latach odsiadki.

Opublikowany

 

french montana max b

French Montana i Max B wracają do wspólnej gry po latach ciszy. Na pierwszy ogień idzie numer, który już samym tytułem robi zamieszanie.

Duet wypuścił singiel „MAWA (Make America Wavy Again)”, zapowiadający wspólny projekt o tej samej nazwie. Kawałek trafił do sieci 12 grudnia wraz z dopracowanym klipem w reżyserii Kid Arta. Tytuł to oczywiste przekształcenie hasła „Make America Great Again”, którym posługiwał się Donald Trump, tym razem jednak przerobione na slangowy manifest „wavy” estetyki Maxa B.

French Montana i Max B podgrzewali atmosferę wokół numeru od początku grudnia. Na dwa dni przed premierą pokazali w sieci fragmenty z planu teledysku, dając fanom jasny sygnał, że długo wyczekiwany powrót jest już za rogiem.

„MAWA (Make America Wavy Again)” to pierwszy oficjalny przedsmak ich wspólnego projektu, który ma ukazać się 9 stycznia. Będzie to ich pierwszy wspólny mixtape od sześciu lat, ale nie jedyny materiał, nad którym obecnie pracują.

W listopadzie, krótko po wyjściu Maxa B z więzienia, raperzy zapowiedzieli kolejny projekt we wspólnym poście na Instagramie:

– Coke Wave ‘NARCOS’ 3.5 – 9 stycznia 2026. Sezon Coke Wavy oficjalnie wraca do gry.

Ten sam miesiąc przyniósł także oficjalny powrót Maxa B do muzyki. Raper był wielokrotnie widywany w studiu, a jego comebackowym numerem został singiel „No More Tricks”. Utwór miał otwierać album „Public Domain 7: The First Purge (Patient Zero)”, zapowiadany na 28 listopada, jednak projekt ostatecznie nie ujrzał światła dziennego.

W rozmowie z Billboardem Max B otwarcie mówił o powrocie do formy: – Zajmie mi chwilę, żeby pozbyć się tej rdzy. Nadchodzi moja muzyka, to się dzieje.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

News

Fergie świętuje z The Black Eyed Peas. Czy zespół wróci?

„W końcu udało się nam zasiąść przy jednym stole”.

Opublikowany

 

The Black Eyed Peas

Członkowie The Black Eyed Peas znów pojawili się razem w jednym kadrze. Wystarczyło jedno spotkanie, by uruchomić lawinę spekulacji o powrocie składu.

Fergie opublikowała w serwisie X zdjęcia z kameralnego spotkania urodzinowego, na którym pojawili się także will.i.am, apl.de.ap i Taboo. Na fotografiach widać uśmiechy, luźną atmosferę i wyraźną chemię, która momentalnie rozpaliła fanów grupy na całym świecie.

– W końcu udało się nam zasiąść przy jednym stole i wspólnie uczcić nasze okrągłe urodziny. To była wyjątkowa noc z moimi braćmi, pełna miłości – napisała Fergie.

Ten moment ma dodatkowy ciężar, biorąc pod uwagę historię zespołu. W 2017 roku Fergie zakończyła współpracę z The Black Eyed Peas, skupiając się na solowej karierze i życiu prywatnym. Pozostali członkowie kontynuowali działalność bez niej, regularnie wydając muzykę i koncertując. Przez lata temat ewentualnego powrotu pełnego składu pojawiał się wielokrotnie, ale zespół konsekwentnie unikał jednoznacznych deklaracji.

Pod postem natychmiast zaroiło się od komentarzy fanów, którzy domagają się nie tylko wspólnych zdjęć, ale też nowej muzyki i trasy koncertowej. Trudno się dziwić, skoro The Black Eyed Peas to autorzy hitów, które zdefiniowały pop i hip hop lat 2000., takich jak „Where Is the Love?”, „Boom Boom Pow” czy „I Gotta Feeling”.

Na razie nie padły żadne oficjalne zapowiedzi dotyczące reaktywacji zespołu. Jedno jest pewne: samo spotkanie wystarczyło, by przypomnieć, jak silna była i wciąż jest marka The Black Eyed Peas.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

News

Pablo Novacci: „Zostałem oszukany, jestem na dnie i z długami”

Raper skończył 33 lata, ale jak informuje, to najgorsze urodziny w jego życiu.

Opublikowany

 

Przez

pablo novacci

Raper i producent z Jeleniej Góry podzielił się ze słuchaczami smutnymi wieściami. Novacciemu nie poszło w biznesie – bo jak informuje – zaufał nieodpowiednim ludziom.

– Ogólnie to myślałem, że rok temu (12.12) miałem najgorsze urodziny w życiu, ale w tym roku te przebiją wszystko. Nie odbierajcie tego jako jakieś żalenie się, po prostu to najgorszy rok w moim całym życiu, jestem chodzącym zombie i jestem na samym dnie. Zostałem potężnie oszukany i wpieprzony w długi, w dodatku chcąc dobrze – napisał.

– Chciałem wrzucić numer na moje urodziny jak co roku to robię, ale bez ściemy zamuliłem bo nie miałem siły podnieść się z łóżka, a co dopiero coś tam klikać. Sorry, wrzucę na dniach, więc wyjdzie trochę później na Spotify, a na YouTube to zaraz mogę wrzucić w sumie – dajcie znać czy w ogóle chcecie. Muzyka to ostatnie co mi zostało, tak samo jak słuchacze. Jeszcze raz sorry za tak depresyjny post, ale jest jak jest, koniec z jakąkolwiek ściemą. 33 lata w dupę j*bane – dodał.

Pablo Novacci sporą część swojego życia spędził na Wyspach Brytyjskich. Współpracował ze śmietanką polskiej sceny hip-hopowej, m.in. z Białasem, Bedoesem, Koldim, Sentino, Smolastym, Sponsem, White 2115 czy Young Multim.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

News

The Game: „Bez wątpienia jestem najlepszym raperem z Compton”

Raper podzielił słuchaczy.

Opublikowany

 

the game

The Game w rozmowie z Shannonem Sharpe’em bez wahania ogłosił się numerem jeden z Compton.

Podczas wizyty w programie Club Shay Shay raper wrócił do starej, ale zawsze gorącej dyskusji o hierarchii muzycznej swojego miasta. The Game postawił sprawę jasno i bez półśrodków:

– Zdecydowanie jestem najlepszym raperem z Compton – powiedział wprost, a chwilę później poszerzył tę tezę na całe Zachodnie Wybrzeże.

Raper przekonywał, że jego pozycja wynika z połączenia warsztatu i ulicznego doświadczenia:

– Nikt nie jest w stanie mnie przegadać. Każdy, kto się zna, to wie.

Game podkreślił technikę i autentyczność jako fundament swojej twórczości. Na koniec dorzucił jeszcze jedno zdanie, które tylko podgrzało atmosferę: – Jestem najlepszym raperem w tym mieście.

Fragment rozmowy szybko obiegł sieć po tym, jak udostępnił go DJ Akademiks na Instagramie. W komentarzach momentalnie pojawiło się nazwisko Kendricka Lamara, a fani podzielili się na obozy. Jedni bronili legendy Kendricka, inni przyklaskiwali Game’owi, część próbowała godzić oba światy.

Jeden z komentarzy zwrócił uwagę na ponadczasowość twórczości Lamara. – Kendrick jest najlepszy, a jego muzyka przetrwa, bo mówi o realnych sprawach, a nie tylko rzuca wyzwiskami – napisał fan. Pojawiły się też głosy, że choć The Game ma prawo do takiego zdania, wpływ Kendricka na tożsamość Compton jest nie do podważenia.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2025.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: