Recenzja
Quebonafide – „Egzotyka” |RECENZJA 2

– Czapki z głów, polski rap doczekał się nowego klasyka.
16 listopada 2015 roku – Quebonafide tak naprawdę w pełni oficjalnie rozpoczyna projekt pod tytułem „Egzotyka” prezentując singiel „Oh My Buddha". Doliczając do tego jeszcze czas, który został poświęcony na podróże przed pierwszym egzotycznym numerem, to niemal po dwóch latach album został fizycznie skończony i trafił on w końcu do słuchaczy. Quebo regularnie udostępniał kolejne numery ze swojego najnowszego dziecka, więc nie ma chyba sensu tworzenia takiej typowej recenzji albumu – w końcu od dłuższego czasu sporą większość materiału można już było spokojnie sprawdzić i ocenić własnym uchem. Poza tym nie ma chyba w ogóle potrzeby pisania tekstu, w którym będziemy zastanawiać się czy ta „Egzotyka” jest spoko czy też nie spoko, bo chyba bardziej racjonalne byłoby postawienie pytania: dlaczego nowy album Quebonafide jest płytą przełomową? Dlaczego jest to kamień milowy w polskim rapie? No bo chyba nie ma wątpliwości, że takowym projektem jest.
Rozmach. Rozmach, z jakim został przygotowany album budzi absolutny szacunek. Trudna do policzenia liczba zwiedzonych krajów (do tych mądralińskich, którzy będą wytykać, że jednak da się to policzyć patrząc jedynie na liczbę numerów na trackliście – Quebo zwiedził podczas tworzenia płyty dużo więcej miejsc niż jest kawałków na płycie), ogrom poświęconego czasu, pieniędzy i wysiłku, bo przecież pamiętajmy, że między podróżami Quebo musiał przecież regularnie koncertować. Aż dziw bierze kiedy on był w stanie w ogóle te nowe numery pisać? W jaki sposób udało mu się utrzymać wenę przy tak mocno obciążających zajęciach? I jak to zrobił, że przy takim właśnie obciążeniu udało mu się nie napisać żadnych pasztetowych linijek tylko naprawdę mocarne wersy?
Podczas słuchania „Egzotyki” nareszcie miałem uczucie, którego nie przyniosła mi od bardzo dawna żadna polska płyta – w końcu czułem się jakbym nie miał do czynienia po raz kolejny z czymś wtórnym, czymś co słyszałem już wielokrotnie, a jedyne co ulegało zmianie to ksywka wykonawcy. Mamy do czynienia z krążkiem absolutnie oryginalnym pod względem konceptu, a także bardzo mocnym powiewem świeżości. Z każdym odsłuchem „Egzotyki” odnoszę wrażenie, że słucham czegoś naprawdę wartościowego, czegoś co sprawia że zwyczajnie chce mi się skupiać nad tym co
ten wytatuowany koleś nawija, chce mi się wchłaniać w te historie, które przyszły do głowy Que podczas międzynarodowych wojaży. Czy można być bardziej wiarygodnym nagrywając numer traktujący o piłce nożnej na brazylijskiej plaży? Czy można nie brać na poważnie kawałka o modzie i ciuchach, który powstał po obserwacjach w jednej ze światowych stolic mody? No i w końcu – czy można Quebo wytknąć, że nie robi on hip hopu, podczas gdy robi numer w miejscu, które jest absolutną kolebką tej muzyki, zgarniając przy tym na track weterana i rapową legendę? Albo idealnie kontrastujące ze sobą numery „Szejk” i „Bollywood” – z jednej strony materialny przepych, gdzie człowiek zastanawia się, czy to aby w tym miejscu nie zostały przekroczone pewne granice dobrego smaku, a z drugiej przedstawiona totalna skrajność, gdzie człowiek nie ma zwyczajnie czego włożyć do garnka. Te wszystkie tematy – może z jednej strony pozornie błahe i luźne, a z drugiej poważne i niekiedy potrafiące wstrząsnąć, odciskają swoje piętno na świadomości człowieka i jednocześnie wzbudzają ciekawość na tyle, że człowiek potrafi w pewnym momencie pomyśleć: „cholera, chciałbym tam pojechać i przeżyć to na własnej skórze!"
„Egzotyka” stawia polskim raperom poprzeczkę tak wysoko, że upłynie pewnie jeszcze wiele, wiele lat zanim komukolwiek uda się do niej chociażby zbliżyć, a już nie mówiąc o strąceniu czy przeskoczeniu. Może to dość zabawne porównanie, ale nowa płyta Queby to trochę taki…”Wiedźmin 3", który rewolucji w swoim gatunku może nie przyniósł, ale rozmachem i podejściem do wielu rozwiązań sprawił, że obecnie do innych gier RPG podchodzi się już z mniejszą przyjemnością niż dotychczas. Po „Egzotyce” trudno się będzie szczerze zajarać niuskulowym kawałkiem o jakichś gównoproblemach młodego rapera, podczas gdy taki Quebonafide błyskotliwie potrafi opisać prawdziwe problemy ludzi żyjących na drugim końcu świata. Ciężko będzie dostrzec coś wartościowego i ciekawego w teledysku kręconym na blokowisku, w klubie, czy na moście w Warszawie, kiedy ktoś inny potrafi nagrać teledysk w niebezpiecznym Meksyku w towarzystwie tamtejszych mieszkańców. Jak się okazuje jedyną granicą, której artysta nie może przekroczyć jest prawdopodobnie… on sam, jego sposób myślenia, jego podejście do życia i poziom kreatywności. Bo przecież nie granice oddzielające jeden kraj od drugiego.
Jakiś czas temu zastanawiałem się nad tym, jak ogromnie trudno nagrać jest w dzisiejszych czasach album klasyczny. Album, który będzie wspominało się po latach, który wniesie coś zupełnie nowego. Nie sprzyja temu z pewnością ilość wypuszczanej na świat muzyki, gdzie przy rocznej przerwie między krążkami i jako takiej ciszy w mediach społecznościowych ludzie potrafią zastanawiać się czy dany artysta jeszcze w ogóle żyje. Ale nie sprzyja też zwyczajna wtórność i podejmowanie płytkich tematów, o których rapowano już przynajmniej na dwunastu tysiącach płytach wcześniej, a także ślepe podążanie za trendami zamiast tworzenia czegoś własnego. Oczywiście – nie każdy artysta rodzi się nowym Kanye Westem i swoją kreatywnością zawstydza wszystkich dookoła, więc nie ma sensu wiecznie czepiać się o to, że dany raper nie nagrał czegoś wyróżniającego się. Tym lepiej jednak słucha się takich projektów jak „Egzotyka”, który pod np. względem brzmieniowym nijak rewolucyjny nie jest, ale jeśli chodzi o koncept? Czapki z głów, polski rap doczekał się nowego klasyka. Coś mi się wydaje, że ten album będzie dla mnie przez bardzo długi czas punktem odniesienia podczas słuchania krążków, które ukażą się po 9 czerwca. Żeby spróbować dogonić w jakikolwiek sposób swoje najnowsze dziecko Quebo będzie chyba musiał wskoczyć w rakietę, wystrzelić się w kosmos i ponagrywać teledyski na wszystkich planetach dorzucając do tego księżyc. Ocena? 10/10 – to chyba oczywiste.

-
News5 dni temu
Syn Ghostface’a Killaha: „Jesteś martwy dla wszystkich swoich dzieci”
-
News4 dni temu
Alberto i Josef Bratan byli blisko deportacji do Angoli
-
News2 dni temu
To koniec federacji Malika Montany? „Utrzymują relacje z Kadyrowem”
-
News2 dni temu
Kubańczyk mówi otwarcie, że robi „pop do radia” i zarabia ogromne pieniądze
-
News12 godzin temu
Malik wycofuje się ze współpracy z High League? „Opuszcza statek”
-
News2 dni temu
Koro kpi z Josefa Bratana
-
News2 dni temu
Suja dostał własny program w telewizji
-
News4 dni temu
Kali stworzył mobilne studio i podróżuje po Polsce nagrywając płytę
10/10 NIC DODAĆ NIC UJĄĆ… A U TEDE ZNOWU BEDĄ JĘKI I GADKI JAKI TO ON JEST SUPER NAJLEPSZY I ZE MU STAWIAJĄ W LOKALACH BO MA FEJM ;))) PROJEKT QUEBONAFIDE TO RZECZ HISTORYCZNA I ZA TO SZACUN
PRZECIEZ TO QUEBO JECZY I PIERDOLI GLUPOTY. JEGO FLOW JEST DLA MNIE TRAGICZNY. P.S PEDE TEZ JEBAC :))
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=i0yiHx_ZLCA[/youtube]
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=CqfHQTWFVWk[/youtube]
go gon gola w górę króla! oglądaliście wczoraj meczyk Polska – Rumunia? Hipciu nieźle okiwał Grosickiego, a gola rumunki nie strzeliły tylko Pazdan łokciem wbił bo się odbiło, ja od razu mówiłem, że Pazdan to lipa, nawet w rumunii mówili, że beka bo samobój polaków, a w polskiej tv gadali, że niestety, ale rumunek nam strzelił heh lipa jakaś cebulacki komentator faworyzuje Pizdana, który gra w Legii i zdradził Jagielonię…
TAK CIE BOLI, ŻE ODSZEDŁ Z TWOJEGO ULUBIONEGO KLUBIKU?
EGZOTYKA=MEZOKRACJA – RAP DLA TĘPYCH GIMBÓW
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=eC-o5igmu0Y&t=1s[/youtube]
OBOZOWY KAPO I AIR JORDAN RAZEM NA ZDJECIU, A TY I TAK POWIESZ ZE TO FEJK A ICH FORUMOWY BEEF BYL NAPRAWDĘ.
[img]https://s.redefine.pl/dcs/o2/redefine/cp/ir/irsi2aa2srmrdz13m8nkwq7bqs5hqyzt.jpg[/img]
[img]https://bankfotek.pl/image/2081865.jpeg[/img]
kłeba wam loda zrobił za to 10/10?
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=Lw8501Nts1o[/youtube]
[img]https://antyweb.pl/wp-content/uploads/2016/02/trollstation-1420×670.jpg[/img]
Ma spore szanse na zdobycie płyty roku, w końcu mnóstwo pracy w to włożył, to nie jest takie łatwe przepierdalać hajs na wizyty w Indiach żeby nagrać tam teledysk
PRZECIEŻ WYPRAWY SPONOROWAŁ MU REDBULL, TAK SAMO PEDEMU WYCIECZKĘ DO USA
KURWA, QUEBO PROPS DOŻYWOTNI ZA TO ARCYDZIEŁO. TO JUŻ JEST PŁYTA ROKU
A TEN PEDAŁ FLINT, KTÓRY O RAPIE NIE MA NAWET NAJMNIEJSZEGO POJĘCIA OCENIA TĘ PŁYTĘ NA 5/10. KURWA, ŻENADA…
Co jak co, ale ta recenzja brzmi, jakby była napisana przez piętnastolatka.
Quebo jest typem, którego nie da się nie szanować, ale mam wrażenie, że kawałki na tej płycie są trochę dodatkami do całego konceptu z misiami Koala.
Tekstowo nie ma tu nic nowego, brzmieniowo wyraznie jest lepiej niż wczesniej, ale też-choć gdzieniegdzie są fajerwerki, to jednak za mało.
Quebonifacy już dawno ogarnął, że w muzyce ważniejsze od samej muzyki są chwytliwy wizerunek i tresć, z którą ludzie będą w stanie się utożsamić.
Cytując samego zainteresowanego -„jak to jeeest?” Że Wilk Chodnikowy nigdy nie był płytą, na którą recenzenci kiedykolwiek walili konia, jak to ma miejsce tutaj, choć tamta płyta to rzecz, do której tekstowo Queba może się nigdy nie zbliżyć?
Nie zrozumcie mnie zle-to bardzo dobry raper, ale hajp jaki miał i ma nie ma nic wspólnego z jego jakoscią muzyczną.
Ta płyta może być klasykiem, ale tylko ze względu na pomysł, nie zawartosć.
U autora recenzji za to wkurwia mnie hipokryzja i teksty o „gównoproblemach polskiego rapera”, jakby w Polsce-tym raju gospodarczym, nikt problemów mieć nie miał prawa. Lepiej roztkliwiać się nad problemami ludzi z Meksyku, niż pomóc żulow w Polsce, bo to przecież żul i może pójsć do pracy. Kurwa, jakie to polskie.
Najlepsza recenzja w historii Glamrapu. Serio. Pozdrawiam.
TRZEBA MIEĆ W BANI KOMPLETNY ŚMIETNIK ŻEBY W OGÓLE SŁUCHAĆ TEGO PEDAŁA, A JESZCZE ŻEBY NAPISAĆ O TYM RECENZJE TO KURWA TRZEBA MIEĆ ŚMIETNIK W BANI I JESZCZE NIE JEDNEGO CHUJA W DUPIE ,WSPÓŁCZUJE MOCNO
Jeszcze powiedz ze tylko Rogal DDL śmieciu xD
Jutro recenzja nr 3. I ocena 11/10… Jebnij sie w glowe ty kurwo sprzedajna. Kiedy zwalisz konia pod ta plyte?
Przeciez tylko psychofan może się spuszczać nad tą płytą. Tekstowo ok, ale żaden z utworów nie porywa, połowa jest przeciętna, połowa ponad przeciętna, i tyle. Po przesłuchaniu całości nie czuje bym chciał do tej płyty wrocić. Można płytkę przyrownać do filmiku na jutube z 10 śmiesznymi faktami. Ma dużo wyświetleń, więc wchodzisz. Oglądasz, mówisz do siebie „aha, fajne ciekawostki”, wyłączasz i nie wracasz.