Felieton
ROZKMINA: Eminem cz.4
W 2001 roku światło dzienne ujrzał pierwszy album d12 – grupy rapowej, której Eminem był liderem. Płyta nosiła tytuł ”Devil’s Night” i spotkała się z bardzo ciepłym przyjęciem ze strony słuchaczy gatunku, za to dość mieszanym ze strony krytyków muzycznych. Na dwa lata przed debiutem na legalnym rynku fonograficznym zespół spotkała tragedia – został zastrzelony jeden z jej członków, Bugz, którego potem zastąpił Swift. Zmarłemu koledze raper zadedykował swój album ”The Marshall Mathers LP”, a cały skład jednogłośnie także ”Devils Night”.
Kolejnym albumem solowym rapera był wydany w 2002 roku ”The Eminem Show”. Płyta była olbrzymim zaskoczeniem dla jego fanów, Eminem bowiem porzucił horrorcore’ową stylistykę i pokazał na niej swoje bardziej ludzkie, refleksyjne oblicze. Co prawda warstwa tekstowa albumu zawierała dostatecznie dużą ilość obraźliwych wersów, żeby pozwolić mu na utrzymanie opinii skandalisty, jednak materiał był głównie efektem jego dojrzałych przemyśleń na temat własnego życia i otaczającego go świata. Zarówno przeciętni odbiorcy, jak i krytycy muzyczni byli jednak zachwyceni taką zmianą – ”The Eminem Show” zebrał rewelacyjne oceny w popularnych pismach branżowych oraz sprzedał się w ilości prawie 8 milionów kopii w samych tylko Stanach Zjednoczonych. Co ciekawe, tym razem Eminem miał bardzo duży wkład w produkcję podkładów znajdujących się na płycie; niektóre z nich opracował zupełnie samodzielnie.
Album wystartował z wielkim impetem dzięki promującemu go jako pierwszemu komediowemu, przebojowemu utworowi pt. ”Without Me” oprawionego w szalenie kolorowy, utrzymany w komiksowej stylistyce teledysk. Drugi singiel – ”Cleanin Out My Closet” – to skrajnie intymny utwór opowiadający o bieżących prywatnych problemach rapera oraz o ciężkim dzieciństwie, spowodowanym brakiem opieki ze strony jego matki i porzuceniem ich przez jego ojca. Do piosenki zrealizowano przejmujący, mający dopełnić jego rozliczenia się z przeszłością, klip ukazujący upokorzenia na które skazany był Eminem jako dziecko. Jako trzeci album promował utwór ”Sing For The Moment” – poważna piosenka okraszona teledyskiem zmontowanym z pamiątkowych ujęć z tras koncertowych, traktująca o przemyśle muzycznym, artystycznym powołaniu, wpływie muzyki na osobowość człowieka. Piosenka częściowo bazuje na samplu z piosenki ”Dream On” Aerosmith, o którego użyciu raper marzył od dzieciństwa; refren również został z niej zaczerpnięty. Czwartym singlem był ”Superman” traktujący o sprawach damsko męskich, z teledyskiem do którego realizacji zaangażowano gwiazdę filmów porno, Ginę Lynn (teledysk został dołączony do wydania DVD filmu ”8 Mile”). Teledysku (animowanego komputerowo) doczekał się również rozpoczynający album track pt. ”White America”. Obraz wywołał wiele kontrowersji, za sprawą ukazania Georga Busha (ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych) jako świni, palenia flagi USA (scena ta została później usunięta z wersji klipu zamieszczonej aktualnie na profilu YouTube rapera) i kilku innych szokujących scen. W tym ciekawym teledysku nie uniknięto jednak pewnego interesującego błędu – przedstawiono w nim Eminema piszącego prawą ręką tuż przed powieszeniem go przez motłoch, zaś w rzeczywistości jest on mańkutem.
Jedną z najbardziej niezwykłych piosenek na albumie jest ”Hailies Song” – utwór w znacznej części zaśpiewany przez rapera. Niewiele brakowało, żeby piosenka nie doczekała się wydania – raper nagrał ją z myślą zostawienia jej dla swojej córki, żeby odsłuchała ją kiedy dorośnie, ale Dr. Dre pokazał ją dwóm swoim znajomym, które ze wzruszenia rozpłakały się, i to właśnie wydarzenie przekonało rapera do zamieszczenia jej na albumie. Chociaż Eminem zawsze był mistrzem w przekazywaniu swoich emocji za pomocą muzyki, można śmiało zaryzykować stwierdzeniem, ze tym razem przeszedł samego siebie – uczucia chyba nigdy jeszcze w historii muzyki nie były eksponowane w tak fenomenalnym stylu!
W 2002 roku ukazał się także na poły biograficzny film opowiadający o losach muzyka – ”8 Mile”. Film uzyskał olbrzymi sukces kasowy (przy budżecie 41 milionów dolarów – 243 miliony przychodu), i spotkał się z niezwykle ciepłym przyjęciem ze strony krytyków i widzów, zaś solowy utwór Eminema pt. ”Lose Yourself” promujący film zdobył Oskara w kategorii Best Original Song na 75th Annual Academy Awards w 2003 roku. Eminem nie pojawił się jednak na gali – w jego imieniu nagrodę odebrał Louis Resto, jeden z producentów piosenki. Ścieżka dźwiękowa do filmu również okazała się przebojem; nic dziwnego – swój wkład w nią mieli – poza samym Eminemem – również tacy MC’s jak na przykład: Xzibit, Nas, Rakim, Gang Starr, Obie Trice.
Wydany w 2004 roku ”Encore”, wywołał w stałych odbiorcach jego muzyki wyraźnie mieszane uczucia. Podczas opracowywania materiału na album Eminem – co przyznawał później wielokrotnie – znajdował się pod wpływem odurzenia narkotykami, i to z powodu nałogu właśnie piosenki nie były dopracowane w stopniu, do którego przyzwyczaił swoich fanów. Nawet pomimo tego materiał przez niego opracowany – chociaż najgorszy w jego karierze – i tak prezentował poziom niedostępny dla większości MC’s. Tego samego roku ukazał się również drugi album D12 – ”D12 World”, prezentował on jednak nieco niższy poziom wykonania niż poprzedni.
W teledysku do trzeciego singla promującego ”Encore” – piosence ”Like Toy Soldiers” – wystąpił bliski przyjaciel Eminema, Proof. Raper ten odegrał rolę śmiertelnie postrzelonego na wskutek beefu; zbieg okoliczności sprawił, że nieco ponad rok po premierze klipu, 11 kwietnia 2006 roku, Proof został zastrzelony po tym jak podczas gry w bilard wdał się w bójkę z Keithem Benderem – weteranem Amerykańskiej armii. Z oficjalnych ustaleń wynika, ze raper powalił go na ziemię, a potem oddał w jego kierunku strzał z pistoletu. Na taki obrót spraw zareagował będący kuzynem zaatakowanego ochroniarz klubu, w którym panowie grali – wypalił do Proofa kilkukrotnie z broni palnej, raniąc go w głowę i klatkę piersiową, na wskutek czego raper zmarł natychmiast (Keith tydzień potem). Morderca został uniewinniony przez sąd, który uznał, że działał on w obronie własnej. Śmierć przyjaciela załamała Eminema, stając się początkiem jego problemów z uzależnieniem od leków i długotrwałej, ciężkiej depresji. W kilka dni po pogrzebie ziomka wystosował on oficjalne oświadczenie dla prasy, w którym napisał: ”Nie wiesz, jak zacząć, kiedy stracisz kogoś, kto był tak ważną częścią twojego życia od tak dawna. Proof i ja byliśmy braćmi. Pchnął mnie do tego, kim jestem. Bez przewodnictwa Proofa i jego poparcia mógłby być Marshall Mathers, ale prawdopodobnie nie byłoby Eminema, a już na pewno nie Slim Shady’ego. Żaden dzień nie minie bez jego ducha i wpływu wokół nas. Będzie go brakowało jako przyjaciela, ojca oraz serca i ambasadora Hip-Hop’u z Detroit. Obecnie wiele ludzi skupia się na tym jak zmarł. Chcę pamiętać to jak żył. Proof był zabawny, inteligentny i uroczy. Inspirował wszystkich dookoła siebie. Nie może być nigdy zastąpiony. Był i zawsze będzie moim najlepszym przyjacielem.”

W latach 2005-2009 nastąpiła przerwa w karierze muzyka; nie pokazywał się on publicznie, nie wydawał nowych płyt. Światło dziennie ukazały się tylko dwa albumy – zbiór hitów pt. ”Curtain Call: The Hits” oraz mixtape ”Eminem Presents: The Rue-Up”. Pogrążony w dołku po stracie Proofa, rozważał nawet popełnienie samobójstwa, zdołał jednak uporać się ze swoimi demonami i powrócił do rap gry w wielkim stylu, wydając w 2009 roku album ”Relapse”, wyprodukowany w przeważającej części przez samego Dr. Dre. Eminem powiedział w jednym z wywiadów: ”Ciągle mogłem pisać rymy, ale nie byłem w stanie opracować nic na poziomie standardów do których przyzwyczaiłem swoich słuchaczy. To trwało prawdopodobnie dwa-trzy lata. To był najgorszy przypadek blokady twórczej w moim życiu. Przechodząc przez ten etap, czułem się dosłownie jak gówno. Osobiście, jeśli nie piszę cały czas, jeśli minie kilka tygodni i nie opracuję nic dobrego, czuję się chujowo. Potrzebuję pisać, chociażby dla samego poczucia, ze robię coś.”.
Teksty części piosenek składających się na ”Relapse” są makabryczne, utrzymane w ciężkim klimacie i w znacznej części inspirowane poczynaniami seryjnych morderców oraz filmami grozy. W ”Insane” opowiada o typowym dla takich przyszłych zbrodniarzy, patologicznym dzieciństwie z perspektywy pierwszej osoby: ”Mój ojczym mówił że byłem do bani w łóżku/Aż pewnej nocy zakradł się do mnie i powiedział/”Wychodzimy – chcę, żebyś ssał mojego fiuta w szopie”/Czy nie możemy zamiast tego zagrać z Teddy’m Ruxpin?/”Po tym jak pieprzyłem cie w dupę zrobisz mi orala/Spuszczę się i odpocznę”/Następnego dnia moja mama powiedziała/”Nie wiem co do cholery jest nie tak z tym dzieciakiem,/Bachor nie chce nawet niczego jeść/Siedzi cały czas w sypialni jakby był martwy”/”Debbie nie pozwól żeby ten dupek cię denerwował/Idź tam i przyłóż pieprzony papieros do jego szyi/Założę się, że on udaje, założę się/On pewnie chce zobaczyć jak bardzo możesz być wkurzona”. W piosenkach ”Stawy Wide Awake”, singlowym ”3 A.M.”, ”Same Song And Dance” fantazjuje na temat mordowania, czasami wspominając o seryjnych mordercach, tak kochanych przez Amerykańską popkulturę. W ”Stay Wide Awake”: ”Ona mnie bije, ona mnie odpycha, drapie mnie jak jakiegoś durnego świra/Próbuje uciec, nie ma szans, mogę być Tedem Bundym” – Ted Bundy zabił w USA w ciągu 4 lat ponad 30 kobiet w 6 stanach, wiele z nich gwałcąc jeszcze za życia lub już po śmierci; po schwytaniu został skazany na krzesło elektryczne. Wyrok wykonano 24 stycznia 1989 roku. Morderca miał wówczas 42 lata. Dalej nawija: ”Nic w stylu Syna Sama, więc proszę, zrozum, nie mam w dłoni broni/Gdzie jest przyjemność w polowaniu? Idę do ciebie z toporem/Udaję drwala, kiedy tnę go na kawałki” – Syn Sama to przydomek który nadał sam sobie David Berkowitz, seryjny morderca dokonujący zabójstw w Nowym Jorku przy pomocy pistoletu kaliber .44; zabił w przeciągu roku 6 osób, ranił wiele innych, za co skazany został na karę sześciokrotnego dożywocia. Zabijał, bo słyszał w szczekaniu psa sąsiada głos demona każącego mu to robić.
W ”Must Be The Ganja” rapuje: ”Postawiony przed dylematem, mogę być Dali Lamą/Mogę być spokojny lub spowodować dramat o krok od Jeffreya Dahmera”. Jeffrey Dahmer – ochrzczony przez media Wierniczym z Milwaukee, ponieważ miał zwyczaj wywiercania wiertarką dziur w czaszkach swoich ofiar i wlewania tam kwasu – poza tym, że był seryjnym zabójcą, był też kanibalem i nekrofilem w jednym; zabił 17 chłopców i mężczyzn. Skazany na 957 lat pozbawienia wolności, został zabity przez jednego ze współwięźniów. W dalszej części utworu dalej daje wyraz swojej fascynacji drastycznymi poczynaniami potworów w ludzkiej skórze: ”Ilu ludzi których znasz mogą podać imię seryjnego zabójcy/Kto kiedykolwiek żył w rzędzie?/Ustaw ich w kolejności chronologicznej zaczynając od Kuby Rozpruwacza/Podaj czas i miejsce poznając po ciele, torbie, zamku/Lokalizacja lasu gdzie ciało zostało przyciągnięte i porzucone/Bagażnik w który byli wepchnięci, wzór, czyn, pokrywa/I który wzór, w którym jeziorze ją znaleźli/Jak zaatakowali ofiarę”. Singlowy, promujący album jako drugi utwór ”3 A.M” również traktuje wyłącznie o obłędzie, morderstwach, strachu, przemocy; zrealizowano do niego również teledysk utrzymany w stylistyce dreszczowca.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
„Kutas Records” – żart Kuqe 2115 to tak naprawdę spory problem – felieton
Wspomniana wytwórnia istnieje, jest z Polski i ma pół miliona słuchaczy.
Kilka dni temu Kuqe 2115 opublikował żartobliwy film, w którym mówi, że odchodzi z 2115 Label na rzecz nowej wytwórni „Kutas Records”. Pośmialiśmy się z rzekomo czerstwego żartu, który tak naprawdę nie do końca był żartem. Jak sprawdziliśmy, wytwórnia „Kutas Records” istnieje, jest z Polski i podbija Spotify.
„Kutas Records” – o co w tym chodzi?
Na Youtube powstał kanał zatytułowany „Kutas Records”. Uśmiech na twarzy może budzić nie tylko nazwa kanału, ale także współgrające logo z plemnikiem. Od razu więc mamy jasny komunikat, że mamy do czynienia z trollingiem. Tylko ten żart powoli wymyka się spod kontroli, bo jest całkiem sprawnie zarządzany.
Kawałki, które pojawiają się na kanale mają zawsze podtekst erotyczny i są w pełni wygenerowane przez skrypt AI. Ich treść jest dość wulgarna, ale dla młodszych odbiorców może być interesująca i zabawna. Każdy kawałek jest dobrze opisany i ma wygenerowaną unikalną okładkę. Tytuły numerów, podobnie jak ich treść jest nacechowana seksualnie.
Oto kilka przykładów:
- Dariusz Jebadło – Podziemny Drąg
- Gejtos – Bóg Morza
- Cwelgar – Gejowski Łowca Potworów
- Johnny Cwel – NNN (Nie Orzech Listopad)
- Homo Erectus – Gejowski Jaskiniowiec II (prod. Kutas Records)

W ciągu roku, odkąd istnieje „wytwórnia” na Youtube wygenerowano 163 utwory, które łącznie mają ponad 4 mln wyświetleń.
Spotify podbite przez „Kutas Records”
Jeszcze większe cyfry żartobliwa wytwórnia wykręca na Spotify. Przed kilkoma dniami doszło do sytuacji, kiedy na pierwszych 15 miejsc najbardziej viralujących numerów aż 8 pochodziło z labelu „Kutas Records”. Na pierwszym miejscu mogliśmy zobaczyć „Antycznego Napaleńca”, który przebił już barierę 1 mln streamów.

Wytwórnia AI ma już blisko pół miliona słuchaczy na Spotify. To więcej niż Belmondo (300 tys.), Liroy (160 tys.) czy Ten Typ Mes (240 tys.). Niewiele więcej od żartownisiów ma np. O.S.T.R. (580 tys.), który jest w ciągu wydawniczym od ponad 25 lat.

Co więcej, kawałki wygenerowane przez AI zaczynają trafiać też do TOP 50 Polska. Wspomniany „Napaleniec” jest obecnie na 8. pozycji, wyprzedzając m.in. Malika Montanę, Kaza Bałagane czy Pezeta.

AI w muzyce – mamy problem
Sztucznie generowane kawałki i całe „wirtualne wytwórnie” oparte na AI to coraz większe wyzwanie dla branży muzycznej. Z jednej strony zalew tanich, żartobliwych produkcji obniża próg wejścia, ale z drugiej – rozmywa granice między twórczością a automatem.
To jest też problem dla słuchaczy, bo coraz częściej mają oni problem z odróżnieniem prawdziwej muzyki od algorytmicznej masówki. Branża stoi więc przed pytaniem, jak chronić kreatywność i unikalność w czasach, gdy muzykę można „wyklikać” w kilka sekund.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Eminem ma polskie korzenie? Dokumenty wskazują na wieś pod Strzegomiem
„Pradziadek rapera wpisywał w dokumentach narodowość polską”.
Brzmi absurdalnie? Z dokumentów wynika, że jeden z największych raperów świata ma rodzinne powiązania z Polską. Według badań genealogicznych część przodków Eminema pochodzi z Dolnego Śląska.
Od lat w mediach powraca temat polskich korzeni Marshalla Mathersa. Wiele portali pisze wprost – pradziadek Eminema był Polakiem. Choć historia ta nigdy nie zyskała takiej popularności jak internetowe plotki o jego rzekomej niechęci do Polski, fakty wskazują, że raper rzeczywiście może mieć polskie pochodzenie.

Polskie korzenie Eminema
Jak ustalono, jeden z pradziadków Eminema od strony matki – Georg A. Scheinert – urodził się 29 stycznia 1851 roku we wsi Kostrza, znajdującej się dziś w gminie Strzegom (woj. dolnośląskie).
Miejscowość ta, znana z wydobycia granitu, należała wówczas do Prus i nosiła nazwę Häslicht. Przodkowie Eminema mieli być z nią związani od pokoleń. W dokumentach pojawiają się nazwiska Joseph Scheinert (ur. ok. 1825) i Ewa Wasuzki (1827–1901) – rodzice wspomnianego Georga. To właśnie nazwisko Wasuzki, zapisane błędnie przez amerykańskich urzędników imigracyjnych, może sugerować polskie pochodzenie matki przodka rapera.

Przodkowie rapera – „Ger Polish”
Sprawą zainteresował się Janusz Andrasz, autor bloga „Genealogiczne śledztwo”, który odnalazł szereg dokumentów potwierdzających ten trop. Jak wskazuje, część aktów metrykalnych nie zachowała się, jednak dostępne źródła sugerują, że przodkowie rapera rzeczywiście mogli pochodzić z terenów dzisiejszej Polski.
Co więcej, w amerykańskich spisach ludności z początku XX wieku pojawia się przy rodzinie Scheinert określenie „Ger Polish”, co tłumaczone jest jako narodowość polska, kraj pochodzenia – Niemcy.
– Znalazłem zagadkowo brzmiący wpis w spisie mieszkańców USA z 1910 r., gdzie w przypadku jednej z córek Georga (wspomnianego 3x pradziadka Eminema) – Marcie Scheinert, po mężu Roesch, w rubryce „Miejsce urodzenia ojca”, znajduje się zapis „Ger Polish”. Potem znalazłem analogiczną kartę ze spisu, dotyczącego samego Josepha Scheinerta, czyli jej ojca. I tu również pada określenie „Ger Polish„, które znalazło się zarówno w rubryce jego matki, czego można byłoby się spodziewać, mając na uwadze jej polsko brzmiące nazwisko Wasuzki, jak i w rubryce podającej pochodzenie ojca Georga – Josepha Scheinerta! – pisze badacz.

W Eminemie płynie polska krew?
Wnioski z przeprowadzonego śledztwa odnośnie „polskości Eminema” są niejednoznaczne, ale coś ewidentnie jest na rzeczy.
– Skoro urodzony w 1851 roku w pruskim Häslicht Georg Scheinert, mieszkając w USA już od 46 lat, wpisuje w roku 1910 jako swoją narodowość polską, to coś jednak na rzeczy musi być. Niestety, bez dostępu do metryk tej tajemnicy wyjaśnić się nie da. Przyznam, że na początku tego genealogicznego śledztwa myślałem, iż wzmianka o polskich korzeniach Eminema była pomyłką. Teraz jednak widzę, że to raczej tajemnica, która wciąż czeka na swoje rozwiązanie.
Choć metryki z XIX-wiecznej Kostrzy nie są dostępne online, odkryte zapisy pozwalają przypuszczać, że w żyłach Eminema rzeczywiście może płynąć kropla polskiej krwi.
Fakty kontra plotki
W przeciwieństwie do dawnych, nieprawdziwych historii o rzekomym spaleniu polskiej flagi przez Eminema czy jego niechęci do występów w Polsce, informacje o polskim pochodzeniu rapera mają częściowo podstawy w dostępnych dokumentach.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Schwesta Ewa i Loredana – jedna z najbardziej wyczekiwanych kolaboracji od lat! – felieton
Polsko-niemiecko-albański mix, który może podbić rynek naszych zachodnich sąsiadów.
Fani komentują nieustannie sociale, upominając się o wyczekiwaną kolaborację dwóch kluczowych artystek w Niemczech. Kilka miesięcy temu pojawiły się filmiki jak Loredana czekała na Schwesta Ewę, przetrzymywaną dłużej przez celników na lotnisku. Wtedy pojawiły się pierwsze plotki na temat ich współpracy.
Takiego koktajlu nikt się jednak nie spodziewał. Można powiedzieć, że to muzyczne kamikadze przyprawiające o skoki ciśnienia. Jak mówi mój znajomy z Albanii: „Nie ma nic niebezpieczniejszego niż polsko-albański mix”. I chyba coś w tym jest.
Schwesta Ewa od dłuższego nie wypuściła żadnego nowego projektu i mocno ucichła w social mediach, zwłaszcza po tragicznej śmierci Xatar’a. Dużo osób oczekiwało od niej publicznego statementu, jednak ona przeżywała żałobę prywatnie.
Naturalnie, każdy z nas miał ochotę na nowe projekty jednej z najbardziej kontrowersyjnych raperek w Niemczech. W połowie października ukazała się świetna, nowa płyta rapera SSIO, wypromowana z resztą z wielkim sarkazmem, komizmem, rozmachem oraz zabawnymi i politycznymi reels, które viralowo latały w socialach. Niemiecki rynek nie widział jeszcze czegoś takiego, współtwórcą wizuali był jeden z najbardziej utalentowanych video makerów Mac Duke, który jest w połowie Polakiem. Raper zaprosił naszą rodaczkę m.in. na „Bitte keine Anzeige machen”, gdzie Ewa nawija do bardzo chilloutowego beatu:
Prześlizgam się przez system sprawiedliwości w szpilkach Versace
Wyślij laskę – Sandy do inspektora
Nancy do sędziego, gdzie uprawia seks na pieska
Albo duplikat Rolexa jako
akt wdzięczności za utracone dokumenty.
Fakt, że Ewa nie przebiera w słowach czyni ją jedną z najbardziej autentycznych postaci na niemieckiej scenie muzycznej. Do tematu bycia real odniosła się ostatnio Albanka, która w “Privileg” mocno krytykowała inne raperki i ich wizerunek, zarzucając im poniekąd kopiowanie jej osoby oraz wiele sztuczności. Loredana ma od wielu lat status gwiazdy, wybijając się typowymi chartowymi hitami. Już na początku kariery zyskała szybko popularność i uznanie. Niemcy potrzebowali nowej ikony damskiego rapu, kogoś kto nie tylko dobrze wygląda, ale potrafi faktycznie nawijać.
Jej burzliwy związek z raperem Mozzim, turbulentne sytuację życiowe, przeobraziły Albankę w artystkę, która odcięła się od starego brzmienia. King Lori mówi wprost, że ma dosyć robienia muzyki typowo pod label. Jej ostatni projekt jest osobisty, dlatego tak dobry. Prawda jest taka, że mimo komercyjnych początków Loredana jako jedna z nielicznych, autentycznie odzwierciedla wizerunek i definicję Hip-Hopu. Co ciekawe, nie pokazuje się w głębokich dekoltach czy kusych sukienkach, nie twerkuje na klipach, co jest w obecnych czasach dość unikalne.
Dwie silne kobiety – połączenie albańskiego i polskiego temperamentu to jedna z najbardziej ekscytujących kolaboracji od lat na niemieckim rynku muzycznym! Loredana i Schwesta Ewa w „Ihr möchtegern”.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Koniec kariery Quebonafide to farsa. Jego fani to „Psikutasy”, ale bez „s” – felieton
Opluj, zdepcz, ale na koniec przeproś.
Każdy element końca rapowej kariery Quebonafide miał wtopę i jest szeroko krytykowany nawet przez jego fanów. Od wydarzenia online, przez koncert na Narodowym, po wysyłkę płyt.
Z polskimi raperami jest dokładnie tak, jak z polskimi politykami. Mogą odpi*rdolić największą kaszanę, a i tak za chwilę wszyscy o tym zapomną. Tak jest teraz chociażby z Popkiem, który po kilku miesiącach od afery z psem wrócił do mainstreamowych mediów, a Kuba Wojewódzki przywitał go jak króla. To samo dzieje się z Januszem Palikotem, który jest w trakcie ocieplania swojego wizerunku w mediach. Komentatorzy zastanawiają się np. ile kosztuje wybielenie się u Żurnalisty, u którego był ostatnio pseudo biznesmen z Biłgoraja.
Jeszcze inaczej jest z Quebonafide, bo fani rapu są jeszcze bardziej podatni na dymanie i można to robić długofalowo – spokojnie – oni wybaczą wszystko, bo mają wyjątkowo silną psychikę. Takie Psikutasy, ale bez „s” na końcu.
Zakończenie rapowej kariery Quebonafide poszło jak krew z nosa – wyjątkowo dużego nosa. Większość pewnie już nie pamięta, ale budowanie napięcia przed ostatnim koncertem trwało naprawdę długo, a balonik był napuchnięty jak konserwa po surstrommingu. Media i fani robili „ochy i achy” na każde pierdnięcie rapera, a Krętacz z Ciechanowa to sprytnie wykorzystywał. Kiedy jednak przyszedł moment, żeby powiedzieć „sprawdzam”. Po stronie artysty tego nie udźwignięto.
Wydarzenie online reklamowane jako coś ekskluzywnego, i żeby to obejrzeć wiele osób musiało się zwalniać z pracy – ma być za chwilę dostępne online w każdej chwili dla każdego – kiedy tylko będziesz miał na to czas. Awesome! To tak się da? Da, no chyba, że chciało się włączyć tryb dymania, to się nie dało, ale teraz już się będzie dało, bo Canal+ rzucił kilka monet.
Koncert na Narodowym był pokazem chciwości i braku szacunku dla fanów. Kupiłeś bilet na ostatni koncert, a tu bach! Dzień wcześniej 60 tys. osób zobaczy ten sam koncert – szybciej niż ty – wierny fan, który kupując bilet był przekonany o wyjątkowości ostatniego koncertu. Znów zwolniłeś się z roboty, żeby klikać F5 na stronie, próbując załapać się na wejściówkę. Jakby tego było mało, piątkowi koncertowicze zleakują go w sieci – tysiące TikToków i artykułów prasowych i brak efektu pierwszeństwa – znów zostałeś przegrywem, ale mimo wszystko dalej czujesz się kimś elitarnym. No tak, elitarnym przegrywem też można być.
To oczywiście nie wszystko, bo z boxem „Północ/Południe” jest jeszcze większa wtopa. Preorderowicze mieli dostać zakupione boxy pod koniec sierpnia. Mamy tydzień do listopada… i oświadczenie Dawida Szynola, że na boxy jeszcze…. poczekacie. Kilka tygodni.
Koniec, bo szkoda strzępić ryja. Ha tfu!

Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Dawid Obserwator, na litość boską! „Nie miałem co jeść, mama robiła mi obiady” – felieton
Były raper dziękuje Bajorsonowi, a potem Bogu.
Dawid Obserwator to idealny przykład, jak swoim karczemnym zachowaniem można zaprzepaścić i tak ledwo funkcjonującą karierę rapera, by potem żalić się, że mama musiała mu gotować obiady, bo ten ma dwie lewe ręce i nie może iść do normalnej pracy.
Dawid Obserwator od zawsze był 3-ligowcem z przebłyskami wyświetleniowymi, bez perspektyw na większy zarobek z rapu, bo sprzedaż jego płyt oscylowała wokół błędu statystycznego, a koncerty można było policzyć na palcach jednej ręki. W przypadku ulicznych raperów trzeba być naprawdę topką, żeby mieć booking koncertowy, z którego można utrzymać się na poziomie. Nawet Peja, który jest weteranem przez lata był pomijany w line’upach największych hip-hopowych festiwali, bo według organizatorów uliczny rap nie nadawał się na taką imprezę i wprowadzał negatywny klimat.
„Boję się, że w rapie nie osiągnę więcej” – rapował w maju 2022 roku były zawodnik Step Records. Trzy miesiące później okazało się, że młody Dawid Obserwator próbował zrobić karierę polityczną w strukturach PiSu. Był jednym z twórców młodzieżówki tej partii w Wałbrzychu. Gryzło się to trochę z jego późniejszą karierę ulicznika, ale wciąż to było do przełknięcia przez jego garstkę fanów. Wystarczyło się przyznać, obrócić w żart, zrobić cokolwiek innego niż kłamać. Tymczasem Dawid postanowił brnąć w fejki, że nic takiego nie miało miejsca i tak właściwie znalazł się tam przypadkiem i było to jednorazowe, więc nie ma tematu. Większy reserach sprawił, że pojawiły zdjęcia Obserwatora z prominentnymi działaczami PiSu, a także wyszły na jaw dokumenty, że raper z ramienia partii Jarosława Kaczyńskiego zasiadał w komisjach obwodowych.
Ledwo zipiąca rapowa kariera Dawida załamała się na amen, bo nie był już wiarygodny dla swoich słuchaczy. Na odchodne zdissował GlamRap.pl bo opisał jego przeszłość polityczną i wytknął kłamstwa. A prawdziwy uliczny raper przecież taki nie jest, bo to nieskazitelny gracz i dobry chłopak, który zawsze dorzuci się do rakiety.
Wałbrzyski raper po załamaniu kariery bynajmniej nie poszedł do pracy. Wynika to z jego najnowszych statementów, bo teraz żali się, że nie miał co jeść i obiady musiała mu gotować mama. To kolejna bezczelna zagrywka byłego rapera, czyli branie ludzi na litość i jednoczesne chwalenie się wynikami w branży disco-polo. To trochę tak jakby ksiądz zrzucił sutannę, został najbardziej aktywnym ze Świadków Jehowy i odtrąbił sukces, żaląc się na brak gosposi.
– Chciałem podziękować wam z całego serca, ekipie siemano soprano i Bogu, i też przede wszystkim sobie kochani, bo jak mam mówić szczerze to rok temu byłem na dnie nie miałem co jeść mama mi przynosiła obiady. Zobaczcie, ile zrobiłem w rok. I to nie chodzi o to, że chcę się chwalić, ale skoro taki wulkanizator z Wałbrzycha może to wy też.
To zabawne jak szybko można przemianować się z rapera na disco-polowca. W którym momencie w głowie zachodzi ten proces, że zamiast sztywnym chłopakiem z ulicy jesteś zabawnym grajkiem do kotleta z narkotycznymi refrenami, którym do tej pory twoje środowisko gardziło. Money is bitch.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News4 dni temuZnany muzyk ujawnił mroczne kulisy śmierci Pona
-
News5 dni temuKto z ZIP Składu nagłośnił zbiórkę dla córki Pona? Odpowiedź zaskakuje
-
News4 dni temuPeja zaskakuje – zdjęcie z Pelsonem i Doniem. „Spotkanie po latach”
-
News5 dni temuDiddy zrobił obiad dla 1000 współwięźniów. Gangsterów zagonił do garów
-
Felieton5 dni temu„Kutas Records” – żart Kuqe 2115 to tak naprawdę spory problem – felieton
-
News3 dni temuPrzemek Ferguson dissuje Filipka!
-
News2 dni temuBezdomny Bastek dostał propozycję pracy. Jak zareagował?
-
News21 godzin temuThe Nitrozyniak dissuje Boxdela, Gimpera i Wardęgę